Wkurzyłam się. Już wyjaśniam, o co chodzi.
Pracuję jako opiekunka osób starszych w Domu Pomocy, pracujemy tu na 12-to godzinne zmiany, czyli w grafiku masz D (dzień) albo N (noc). Biorąc pod uwagę, że ilość godzin musi się zgadzać z "normalnym" ośmiogodzinnym miesiącem pracy, czasem zamiast "dwunastki" wychodzi "ósemka" albo nawet 4 godz.
Dla historii ważne jest też to, że wyśmiewany ogólnie "elastyczny grafik" u nas rzeczywiście funkcjonuje. Czyli gdzieś tak w połowie miesiąca dajemy prośby do grafiku, np. 10-go mam wizytę u lekarza, 18-go ciocia Zosia ma imieniny, a 25-go twoje dziecko ma przedstawienie w szkole, wtedy na pustym grafiku wpisujesz w ten dzień literkę W - wolne. Zapewne nie określają tego żadne przepisy, po prostu dobra wola pracodawcy, ale respektowane od lat, że W jest "święte". Jest też wpisane na grafiku tym "do użytku", żeby ktoś chcąc się zamienić na dniówkę/nockę widział, kogo nie ma sensu prosić o zamianę, bo chciał mieć wolne.
No więc nie wpisałam W na jeden z dni, kiedy bardzo potrzebowałam wolne. Nie przegapiłam, potrzeba posiadania wolnego "wyskoczyła" już w jakiś czas po otrzymaniu grafiku (nie, nic już z nim nie zrobisz, możesz się z kimś zamienić i tyle). Próbowałam, ale nikomu nie pasowało się zamienić. No cóż, po dokładnym przestudiowaniu grafiku poszłam do kierowniczki pytając, czy mogłabym chociaż wyjść po 8 godz., a nie po 12, też by mnie to ratowało. Powiedziałam, że te brakujące 4 odrobię innego dnia, kiedy też na zmianie było mało osób, w tym dwie miały 8 godz., więc na ostatnie 4 godz. zostaje bardzo mała "obsada". Aha, w dzień kiedy zaoferowałam się przyjść na 4 godz., miałam owo magiczne W, ale ewentualnie mogłam je poświęcić, bo sprawa była ważna.
No niestety "niedasię", OK, rozumiem. Przyszłam, byłam 12 godz. dzisiaj dostaję wiadomość od kierowniczki:
"Xynthia, nie przyszłabyś na 4 godz. wtedy co mówiłaś, że możesz przyjść?".
Grzecznie odpisuję, że mam tam W.
"No ale wcześniej mówiłaś, że możesz przyjść na 4 godz..."
Ku*wa, mogę. Za 4 godz. tego dnia, kiedy BARDZO potrzebowałam wolne, albo chociaż wyjść wcześniej. Grzecznie zwracam uwagę, że już nie ma mi kiedy "odpisać" tych 4 godz., wszędzie mało ludzi (sezon urlopowy się zaczął), a nadgodziny mnie nie interesują.
"No ale ja tam nie mam kogo dać..."
Ojej, jak mi przykro. Żeby nie było - to W wpisałam sobie nie "z łaski na uciechę", tylko też mam coś tam zaplanowane, owszem, mogłam to poświęcić na rzecz wcześniejszego wyjścia wtedy, kiedy bardziej potrzebowałam wolne. Nie!
No i wyszło na to, że jestem wredna, niekoleżeńska i przeze mnie dziewczyny będą pracować w okrojonym składzie...
P.S. Dla wszystkich (rozsądnych) komentarzy, że mogłam wziąć UŻ. Mogłam, nie chciałam z różnych względów, nieistotnych dla historii. Przebolałam, przyszłam, "odrobiłam" dniówkę, nic nikomu nie jestem winna.
dom_pomocy_społecznej