Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Na wstępie. Mam 165, ważę obecnie 57,5 kg. Dlaczego o tym wspominam?…

Na wstępie. Mam 165, ważę obecnie 57,5 kg. Dlaczego o tym wspominam? Bo dostałam obsesji na punkcie mojej wagi. Zwykle ważyłam ok. 54 kg w okresie wiosna-jesień. Zimą przymierzałam do 56 kg.

Wszystko zaczęło się na święta Bożego Narodzenia. Zaczęło się od niewinnego komentarza podczas kolacji wigilijnej, gdzie ciocia rzuciła, że chyba mi się trochę przybrało, bo zrobił mi się wałeczek nad stanikiem. Potem komentarz powtórzyła teściowa. Że przybrało mi się na wadze i wyglądam w końcu zdrowiej.

Zwaliłam to na duże ilości jedzenia, które pochłania się w tym okresie i gdy wróciłam do domu, nie chciałam wchodzić na wagę. Potem jednak zobaczyłam w lustrze, że obrosłam w tłuszczyk na brzuchu i w ramionach.
Weszłam na wagę i zobaczyłam 60,3 kg. Załamałam się. Mój narzeczony powiedział, że wyglądam normalnie, ale jak chce to możemy przejść na dietę.

Zaczęłam więc pilnować kalorii. 1200 kcal to był mój limit dzienny, który miał mi pomóc wrócić do wagi. Pierwszy kilogram zszedł. I nie chciało pójść dalej.

1200 kcal i ćwiczenia trzy razy w tygodniu. Spalane minimum 400 kcal. 58,5 i stanęło.

Zaczęłam wchodzić na wagę codziennie. Potem rano i wieczorem. To że zjadłam coś ponad 1200 kcal sprawiało, że następnego dnia robiłam ćwiczenia tak długo, aż spaliłam naddatek.

A waga ani drgnęła. Stwierdziłam, że pewnie jeszcze za dużo jem. Albo niezbyt zdrowo. Zaczęłam jeść mniej mięsa, więcej warzyw.

I nadal nic. Zaczęłam mieć obsesję na tym punkcie. W swoim mniemaniu musiałam zrzucić jeszcze 4 kg do maja. Dodatkowo takie rzucane niby to luzem komentarze od wspomnianej ciotki czy kuzyna, że zawsze taki chudzielec był ze mnie, a teraz w końcu mam kilka kilo więcej i dobrze wyglądam.

W kwietniu zaczęłam się źle czuć. Okazało się, że mam covid. Po nim poszłam na badania krwi i wyszła mi anemia.

Mój narzeczony się zdenerwował. Zapisał mnie do dietetyka, skoro miałam się na punkcie wagi schizowac.

Dietytyk na dzień dobry zaważyła mnie i obmierzyła. Sprawdziła wagę i wyszło, że mam poziom tkanki tłuszczowej na poziomie 26%. A z moim trybem diety i sportu, nie schudłabym, bo tłuszcz spaliłam, ale rozbudowałam mięśnie, których wcześniej nie miałam aż tyle. A ograniczenie kalorii sprawiało, że wpadałam w błędne koło - jem mniej, spałam dużo, ogranizm musiał sobie coś odłożyć.

Jedyne zalecenie jakie od niej dostałam, to dieta, która zapewni mi odpowiednie makro. Nic więcej. Powiedziała, że wyglądam bardzo dobrze i na moim miejscu nic by nie robiła.

I ulżyło mi. Po tej wizycie wręcz się popłakałam. Narzeczony zainterweniował w dobrym momencie, a ja głupia, zamiast go słuchać, że wyglądam okej, widziałam tylko cyferki na wadze. Przez głupie gadanie miałam zaburzony obraz siebie. Nie miałam gigantycznej nadwagi. Ba, BMI nadal było w normie. A czułam się po tych komentarzach jak wieloryb.

Jedyne co mi po tej historii zostało, to ochota na ćwiczenia w zwiększonej liczbie.

by ~Liczeniekalorii
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
5 11

Piekielni są rozumiem krewni, którzy rzucali takie uwagi? Tylko wiesz, że oni serio mogli uważać, że lepiej wyglądasz? Chociaż w sumie ciężko mi sobie wyobrazić, że 4kg aż tak strasznie widać. Po BMI czy cyferkach na wadze ciężko coś powiedzieć, wiem, że są osoby z BMI w normie, które wyglądają na okrągłe i takie, które wyglądają bardzo szczupło. Może zaliczałaś się do tej drugiej grupy i gdy lekko przytyłaś postanowiono czynić Ci "komplementy" - tak jak grubym osobom mówi się przy najmniejszej utracie wagi, że ładnie zeszczupleli.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 4

@digi51: Zależy też w jakim tonie to było mówione. Jeśli rzeczywiście z zamiarem dowalenia komuś, to nawet takie "zdrowo wyglądasz" jest podszyte "spasłaś się"-takie coś kiedyś usłyszałam od dalszej znajomej, która zawsze była otyła i chyba się cieszyła, że może dowalić mi, która była z tych chudych w szkole. Jej ton głosu był podszyty zadowoleniem. I skoro autorka wzięła to tak do siebie, raczej nie było to powiedziane w miłym tonie, bo wcześniej nie widziała u siebie problemu z wagą - dopiero po komentarzach stwierdziła, że coś jest nie tak. 4 kg może być widać - mam to u siebie, bo tłuszcz w moim przypadku nie rozkłada się gdzieś po ciele, tylko wszystko idzie w brzuch i to jeszcze dokładniej w podbrzusze. Wtedy bardzo widać zmianę mojej wagi.

Odpowiedz
avatar Samoyed
3 5

@Habiel: To ukaraj takich ludzi cieszac sie z komplementu. Po to to mowia, zeby ci zrobic przykrosc, obrazajac sie, dajesz im satysfakcje.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 5

@digi51: To mogli jej powiedzieć, że ładnie wygląda, zamiast komentować wagę. Waga to drażliwy temat dla wielu osób i nie powinno się jej komentować, gdy nie zostało się o to poproszonym. 4kg jak najbardziej może być widać, bo to zależy od tego, gdzie się odłożą Przy czym widać, że autorce nie chodzi o wygląd, a o cyferki pokazywane przez wagę. Co nie jest dobre, bo jak będzie intensywnie ćwiczyć, to z wagą może być różnie (na wszelki zaznaczę, że ćwiczenia nie są potrzebne do schudnięcia).

Odpowiedz
avatar gstronaostro
7 7

@digi51: BMI wcale nie jest dobrym wyznacznikiem i aktualnie się od niego odchodzi (nie uwzględnia masy mięśniowej i tłuszowej tylko samą wagę i wzrost). 4kg widać. Nawet po mnie było lekko widać, a co dopiero po osobie, która przy podobnym wzroście jest sporo lżejsza ode mnie. Gorzej to oczywiście zauważyć jak się widuje kogoś na codzień.

Odpowiedz
avatar Habiel
4 4

@Samoyed: Akurat to była znajoma, na którą wpadłam w rodzinnym mieście i z którą normalnie nie mam kontaktu. Nie przejęłam się jej opinia, bo dobrze się czuje we własnym ciele. Gdybym się przejmowała komentarzami w sprawie mojego wygladu, to zaliczyłabym już próbę samobójcza w podstawówce przez wystające, duże zęby, które wyglądały wtedy na dziecięcej twarzy szkaradnie. Także mówienie mi przez lata że jestem królikiem i zającem, skutecznie mnie uodporniły na takie teksty ;) W moim komentarzu bardziej chodziło mi o to, że z pozoru miłe słowa, mogą być tak powiedziane, że są szpilami. Jednak jak sama zauważyłaś słusznie niżej, w przypadku autorki takie komentarze, które mogą być też pozytywne, doprowadziły do zaburzeń kompulsywnych, więc mam podstawę sądzić, że raczej były to szpile powiedziane miłymi słowami.

Odpowiedz
avatar Samoyed
6 8

@Habiel: Nie przecenialabym sily komentarza jakichs krewnych. Ona wykazuje zachowania psychopatologiczne w zakresie swojej wagi albo jest na najlepszej drodze, zeby je miec i nie slowa rodziny je wywolaly, ale one wlasnie spowodowaly, ze te slowa nabraly jakiegokolwiek znaczenia. Wynika to zapewne z wielu czynnikow. Nie spotkalam sie jeszcze z osoba, ktora nie majac niskiej samooceny (albo wrecz przeciwnie - jak wyzej to ma wiele podlozy) napisalaby cala historie o 4 kg... A podlosci przypadkowych osob wciskajacych szpile tym bardziej trzeba zlekcewazyc. Ich zlosc sie karmi negatywnymi reakcjami, dlatego te uwagi wyglaszaja. Wystarczy powiedziec: "dzieki! wlasnie na taki efekt liczylam, bo juz za chuda bylam" (nawet jezeli jestes pulpetem :), wolno ci uwazac sie za chuda) i dopiero im dowalisz...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@digi51 To też kwestia międzypokoleniowa. Moje ciotki uważają, że właśnie powinno się być grubszym. Zwłaszcza wraz z upływem lat. W takiej mentalności były wychowane. Ja kompletnie się z nimi nie zgadzam i wkurza mnie, że z wiekiem mocno przybrałem na wadze. Metabolizm już nie ten i ciężko przezwyciężyć lenistwo i zacząć coś robić. Ale jednak próbuję. Nie ze względu na swój wygląd, tylko kondycję, bo wkurza mnie fakt, że męczę się dużo szybciej niż kiedyś.

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 1

@digi51: po mnie widać każdy kg, dosłownie każdy i - niestety - w każdą stronę. :P Jak będę mieć 2 kg nadwagi, to widać to tak, jak u innych 10. Jak na nartach schudłam 3 kg, to na treningu usłyszałam, że z gór wróciła połowa mnie. Tak że są plusy i minusy. :P

Odpowiedz
avatar Pauldora
4 14

Szczerze powiedziawszy nie za bardzo rozumiem zwalania winy na krewnych za swoją obsesję. Ja dużo ćwiczę, mam dużo mięsni i dużo mniej tłuszczu, w okresach roztrenowania nabieram trochę więcej masy/wody. Ludzie mi mówią, że lepiej wyglądam, nabrałam ciała, buzia się zaokrągliła. Głównie mężczyźni. Przyjmuję to jako komplement i już. Skoro lepiej wyglądam to lepiej wyglądam, dlaczego mam się doszukiwać czegoś innego? 2-3 kg to można mieć nagle więcej po świętach, i to nie jest nagle tłuszcz z przytycia a woda i zawartość żołądka/jelit. Po kilku dniach/tygodniu waga spada z powrotem. Przy takich pomysłach jak opisane, dieta 1200 kcal (nie jesteśmy w latach 80-tych!), to bym proponowała wizytę u psychologa, bo to szybko może się przerodzić w poważniejsze problemy. I oczywiście żadna zdrowa kobieta nie schudnie na 1200 kcal tylko wyniszczy organizm, rozwali metabolizm co w efekcie może jeszcze spowodować wzrost wagi. To jest ostatni dzwonek, żeby coś zrobić!

Odpowiedz
avatar Samoyed
21 21

Idz do psychologa, a nie do dietetyka. Teraz to sobie zdroworozsadkowo usilujesz tlumaczyc, a przeciez to widac, ze masz zachowania obsesyjne na tym punkcie. Prawie kazdy, zwlaszcza kobieta, przejmuje sie swoja waga, ale jezeli ktos zapamietuje do dziesietnych swoja wage z grudnia, to kazdy psychiatra zauwazy, ze to jest material na zaburzenia odzywiania.

Odpowiedz
avatar Morog
11 11

Mięśnie są cięższe niż tłuszcz, samo ważenie nie ma sensu

Odpowiedz
avatar Crannberry
9 9

Waga jest dziwna. Z powodu problemów z żołądkiem sporo schudłam, tak że jak wcześniej nosiłam rozmiar 38, to teraz 36 bywa za duże, a ważę 5 kilo więcej. Nie rozumiem. A ludzie robią się coraz bardziej bezczelni i pod pretekstem "wolności słowa" czują się uprawnieni włazić z buciorami w czyjeś intymne sprawy i komentować. Od wagi idzie to już pomału w kierunku wmawiania ludziom, jakim zabiegom powinni się poddać czy wręcz jaką operacje plastyczną powinni sobie zrobić. Ostatnio wysłuchuję, że powinnam rzważyc lifting, bo zaczyna mi wiotczeć skóra (taki urok chudnięcia po 40) oraz koniecznie zrobić sobie nos, bo mi się wyostrzyły rysy twarzy i wygląda na za duży (już, kurła, biegnę pod nóż, żeby zadowolić obcych ludzi). Czy przykład sprzed chwili. W biurowej kuchni robię sobie kanapkę. Wchodzi facet, który wynajmuje biuro koło nas (nawet nie wiem, jak sie nazywa), mówi, że dobrze mnie znowu widzieć, słyszał od mojego szefa o moich problemach zdrowotnych i chciał spytać, jak się czuję. Odpowiadam, że dziękuję, już dobrze, w większości doszłam do siebie, a sądząc po tym, że odzyskałam apetyt i w końcu moge normalnie jeść, wszystko chyba idzie ku dobremu. Na co on: - Ale to musi pani teraz bardzo uważać i mimo głodu ograniczać jedzenie, bo inaczej może pani przytyć. Jezus Maria... A co cię to chłopie obchodzi? Powrót do zdrowia jest ważniejszy niż obwód tyłka, a jeśli przytyję (a pewnie przytyję, bo organizm sie regeneruje), to ciuchy będą znowu pasować i nie będę musiała wymieniac garderoby.

Odpowiedz
avatar Pantagruel
0 0

@Crannberry: To mi przypomina moją babcię. W związku z chorobą schudłam kilkanaście kilo. Czułam się okropnie - sucha i szara skóra, wypadające włosy, trądzik, połamane paznokcie. Ze względu na ból, leki oraz samopoczucie mój jadłospis ograniczał się do bananów, grzanek z masłem, ewentualnie delikatnej zupy bo to było jedyne, co mój żołądek mógł utrzymać w środku. Już po leczeniu usłyszałam od babci, że teraz powinnam uważać z jedzeniem żeby utrzymać wagę, rzuciła też tekstem, że "chociaż jedna dobra rzecz wyniknęła z choroby". Musiała być bardzo rozczarowana, bo praktycznie od razu przytyłam kilka kilo bo zaczęłam jeść normalnie.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 13

1200 kalorii to mniej niż potrzeba na podtrzymanie funkcji życiowych. Idź do psychologa/psychiatry zanim nabawisz się poważnych zaburzeń odżywiania.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 4

@Samoyed Przeczytaj "5 Lat Kacetu" Grzesiuka. Jasno napisał, że ci, którzy się stosowali do obozowych norm pracy i odżywiania, właściwie nie mogli przeżyć więcej niż kilka miesięcy. Trzeba było w miarę możliwości ograniczyć wszelki wysiłek fizyczny i jeść wszystko, co dało się załatwić. Ktoś znajomy pracował na kuchni, to można było dostać chociaż resztki. Surowy ziemniak? Mniam.

Odpowiedz
avatar Librariana
3 5

@Samoyed: przeciętny organizm spala 1300 kcal bez żadnej aktywności fizycznej. Jeśli normalnie funkcjonujesz, a jesz sporo mniej kalorii to organizm zaczyna się bronić, bo boi się, że mu zabraknie energii. Oczywiście w końcu chudniesz, ale odbywa się to kosztem mięśni, zdrowia i ogólnej kondycji.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-2 4

@Librariana: No i? Jak to sie ma do tego co napisalam? Czy ja powiedzialam, ze to zdrowe? Po prostu to nieprawda, ze 1200 kcal to za malo do podtrzymania funkcji zyciowych. Mechanika ludzkiego organizmu mowi inaczej. Wystarczy z powodzeniem, pytanie jest jak sie odbije na zdrowiu (przy czym 1200 kalorii na krotka mete to jest dieta ze skutkami widocznymi, ale krotkotrwalymi). Serio uwazasz, ze wiezniowie obozow pracy mieli dostarczane 1500 kalorii dziennie?

Odpowiedz
avatar Samoyed
-3 5

@pasjonatpl: A jednak tysiace ludzi przezylo, a nie kazdy mial znajomych w kuchni. To nie jest moja opinia, to sa fakty, poczytaj sobie. Moze cos poza beletrystyka. Nie twierdze, ze Grzesiuk nie mowil prawdy, oczywiscie, ze mowil. Tylko, ze co innego w tym zyc, a co innego przetrawic suche fakty. I nawet jezeli te fakty nie sa prawdziwe i kazdy z nich dozeral co sie dalo, to dalej gdzie widzisz nieprawde w moim zaprzeczeniu, ze 1200 kalorii ledwo wystarczy do podtrzymania funkcji zyciowych? Naprawde uwazasz, ze z kartofla uzbieralo sie im w tym obozie 1200 kalorii? Surowego, ktory pewnie powodowal sraczke? Ja wiem, ze w oczach dzisiejszych platkow sniegu juz zamkniecie im tajskiego take-awaya jest okrucienstwem gorszym niz kacet Grzesiuka. Ale prawda jest taka, ze organizm ludzki jest wytrzymaly jak cholera, wbrew pozorom.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 maja 2023 o 11:33

avatar pasjonatpl
0 2

@Samoyed Ja nie liczę kalorii. Wiem, ze więźniowie w obozach spożywali ich dużo mniej. Chodzi mi o to, że jednak to nie było takie proste i trzeba było sobie wypracować jakąś strategię przetrwania, żeby po paru miesiącach nie paść z wycieńczenia. Podobnie Sołżenicyn pisał o pozorowaniu pracy w łagrach.

Odpowiedz
avatar Librariana
3 3

@Samoyed: nadal nie rozumiesz, że 1300 kcal to nie jest minimum, bez którego nie przeżyjesz, ale 1300 to minimum, potrzebne do zachowania stałej wagi i masy mięśniowej dla organizmu w stanie spoczynku. Organizm spala 1300 kcal podczas oddychania, trawienia i wszelkich tego typu procesów i to właśnie nazywamy podtrzymaniem funkcji życiowych. Przykłady wygłodzonych ludzi z obozów, którzy przeżyli nie są dobrym przykładem, bo owszem, nie umrzesz jedząc kilkaset kalorii dziennie, ale stracisz masę mięśniową, zaburzysz metabolizm oraz gospodarkę hormonalną.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-2 2

@pasjonatpl: Oczywiscie, ze nie bylo proste - a co tam bylo proste? Ale da sie, jezeli nawet przez pare miesiecy. Wiec bzdura jest, ze trzeba jesc powyzej 1200 kalorii, zeby PRZEZYC - nie trzeba - i TYLKO O TO MI CHODZILO. Na dluzsza mete trzeba, zeby byc zdrowym. Ale wiekszosc niedoborow z niedozywienia da sie zaleczyc. Tez nie licze kalorii, po prostu moj organim nie przyjmie wiecej pozywienia, poza to, co jest mi potrzebne. Taki dar od losu.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-2 2

@Librariana: To po co mi o tym piszesz? Czy ja uznalam, ze na 300 kaloriach przezyjesz w zdrowiu i szczesciu cale 90letnie zycie? Zakwestionowalam koniecznosc 1200 kalorii do PODTRZYMANIA FUNKCJI ZYCIOWYCH. Wiesz, co to sa funkcje zyciowe? Nie impra z ziomami, nie bieganie maratonow, nie picie kapucziny w wyszukanej pozie, tylko oddychanie, sranie, chodzenie (czasami powolne), reagowanie na dziubniecie przedmiotami i na brzydki i ladny zapach. To sa funkcje zyciowe. Na nie wystarczy znacznie mniej kalorii niz 1200. Jak to sie skonczy? Jak zycie ogolnie, smiercia. Ale nie nastepnego dnia, pewnie i nie tygodnia. Latami tak mozna przetrwac. Co potem? Roznie bywa. Mozna sie dozywic i wrocic do w miare normalnego stanu, mozna juz na zawsze pozostac z niedozywieniem, co doprowadzi do smierci. Znowu - jak to w zyciu. Albo albo, a i tak na koncu wszyscy skonczymy w zupie.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 maja 2023 o 18:09

avatar digi51
-2 2

@Samoyed: Nie wiem, za co dostajesz minusy, bo to, co napisała metaxa to oczywista bzdura i nie trzeba być ekspertem żywieniowym, żeby to wiedzieć. Drastyczny deficyt kaloryczny na pewno jest wyniszczający dla organizmu, ale 1200kcal na pewno wystarczy na podtrzymanie FUNKCJI ŻYCIOWYCH, szczególnie osoby drobnej.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-2 2

@digi51: Bo ludzie nie lubia, jezeli ktos ma racje. Gadaj bzdury, ale popieraj ich wymysl to sie uciesza i uznaja, ze porzadna z ciebie osoba. Tak dziala swiat. Przeciez tutaj zawsze fakty sa minusowane jak sie nie podobaja... Kiedys za informacje, ze jestem wysoka (to bylo w kontekscie, stanowilo odpowiedz na pytanie i bylo jedyna informacja), dostalam z 10 minusow...

Odpowiedz
avatar Kefir33
5 7

1200 to jakaś głodówka totalna. 1800-1900 to dla kogoś o wzroście 165 standardowa dieta na redukcję wagi...

Odpowiedz
avatar Librariana
2 2

@Samoyed: internet jest pełen głupot. 1 jajko, plasterek szynki i 2 łyżki jogurtu to białko na cały dzień?

Odpowiedz
avatar Crannberry
3 3

@Samoyed: jak ja zazdroszczę ludziom, którzy potrafią na takiej diecie funkcjonować… Tzn. pewnie wytrzymałabym jakieś trzy dni, ale miałabym taki bitchfit, że ludzie sami zaczęliby mi podtykać jedzenie, bo nikt by ze mną nie wytrzymał

Odpowiedz
avatar Librariana
0 0

@Samoyed: to ty się idiotycznie upierasz, że można jeść mniej niż 1200 kcal, a jako przykłady podajesz więźniów z obozów pracy, więc wybacz, ale nie widzę tu poziomu do dyskusji. "Tak, wsciekaj sie, tup nogami, minusuj sobie jak gimnazjalista"- nie wiem skąd ten pomysł - ty tak robisz, kiedy ktoś skomentuje to, co napiszesz?

Odpowiedz
avatar Samoyed
-1 1

@Crannberry: Ale to twoja glowa by jadla, a nie organizm :) Ja tez bym nie mogla, dlatego ciesze sie, ze nie musze, bo jedzenie to super przyjemmna sprawa!

Odpowiedz
avatar irulax
3 3

Ja tam olewam takie uwagi: czasami ktoś po prostu chlapnie bez pomyślunku aby podtrzymać rozmowę a nie z rozmysłem wbija szpilę. Żeby nie rozkminiać co kto rzeczywiście miał na myśli, zlewam takie uwago z definicji i hurtowo. :)

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
0 0

@irulax: I super. Pozostaje zazdrościć dystansu. Niestety wiele z nas było różnie wychowywanych i jest sporo osób ze słabszą baza w postaci pewności siebie i wewnętrznego sterowania. Więc nadal wina pozostaje po stronie komentującego, bo nigdy nie wiadomo na jaki typ osoby się trafi i jaką krzywdę można wyrządzić. Ale żeby na to uważać trzeba by myśleć zanim się powie :)

Odpowiedz
avatar Bryanka
0 0

Chyba masz raczej normalná wagę. Nie jarzę tego gadania o wadze na imprezach rodzinnych. Według BMI mam wiecznie skrajną niedowagę, taka moja uroda, a ZAWSZE na każdej imprezie rodzinnej słyszałam komentarze na ten temat.

Odpowiedz
avatar LolaLola
0 2

Zwłaszcza starsze osoby mają ten problem, że nie rozumieją, że uwagi na temat wagi są nie na miejscu, bo to jeden z najczęściej występujących kompleksów. Następnym razem polecam w takiej sytuacji rzucić coś o trumnach albo miejscach na cmentarzu - może i się obrazi, ale przynajmniej będzie spokój z wrednymi komentarzami.

Odpowiedz
avatar ElleS
1 1

Najbardziej piekielne w tej historii są takie chudzielce jak Ty, które płaczą z powodu głupich 4kg.

Odpowiedz
avatar timka
0 0

Ja mam 153cm wzrostu i 4kg to co to jest, przesadzasz totalnie. Ja rozumiem jakbyś przytyła 15kg, ale 4?

Odpowiedz
Udostępnij