Nie rozumiem czemu ludzie rozpaczają po śmierci wspinaczy wysokogórskich, kosmonautów czy nurków ( i tym podobnych poszukiwaczy przygód). Przecież Ci ludzie idą/lecą/nurkują z własnej woli, wiedzą jakie są zagrożenia, jakie podejmują ryzyko. To tylko ich wybór.
Powinno się żałować strażaków, policjantów czy ratowników, którzy tracą życie na służbie ratując innych, a nie lekkomyślnych ludzi, którzy tracą życie na własne życzenie. Tak samo nie żałuję ludzi, którzy tracą życie w wypadkach pod wpływem używek, to też na ich własne życzenie, choć tu w grę wchodzi poniekąd chroba, ale można się leczyć.
Jasne, śmierć może spotkać nas w każdej chwili, ale czy kurczę musimy jej to ułatwiać? Po co pchać się tam gdzie już wielu poległo, jeśli nie próbujemy w ten sposób zrobić czegoś dobrego? Przecież to oczywiste proszenie się o śmierć. To oczywiste, że ci ludzie robią to tylko dla poklasku i kasy, ale to już ich decyzja czy wolą życie, czy sławę i kasę.
Gdyby nie tacy odkrywcy, poszukiwacze, wynalazcy to byś dziś siedziała w jaskini i dłubała kijem w ziemi.
Odpowiedz@miyu123: O, a jaką to nową technologię można odkryć na szczycie Mount Everest? O ile wiem, ci wspinacze nawet nie zabierają sprzętu badawczego ze sobą, więc nie wiem co właściwie tam odkrywają
Odpowiedz@Yksisarvinen: Na pewno jest jeszcze cos do odkrycia, skoro tyle dziesiątek osób co roku tam podróżuje. Na pewno więcej niż na dnie oceanu, który jest gorzej zbadany, niż kosmos.
Odpowiedz@miyu123: Co innego odkrywcy, czy pionierzy, którzy robią coś jako pierwsi ludzie, a co innego jakiś alpinista, co wchodzi na górę, którą zaliczyło wcześniej 5 tys. innych wspinaczy.
OdpowiedzStrazacy, policjanci czy ratownicy tez wybrali ten zawod z własnej woli, wiedzą jakie są zagrożenia, jakie podejmują ryzyko. To tylko ich wybór. Wiedzą, że w kazdej chwili mogą stracić życie ratując innych. Robią to dla pieniędzy, nie dla sławy.
OdpowiedzWidać, że nie rozumiesz, ale to nie powód, by się dzielić swoją ignorancją i brakiem empatii ze światem.
OdpowiedzPowiedzmy, że ogólnie zgadzam się z tym, że nieznajomi nie muszą opłakiwać obcych osób. Ale to, co napisałaś na końcu, jest po prostu głupie. Różne są pasje i, najczęściej, nie ma się wpływu na to, co do nas przemawia. Chęć poznawania i odkrywania świata jest tym, co rozwija ludzkość. Jak myślisz, gdzie byśmy byli, gdyby wszyscy mieli takie kanapowe podejście do życia, jak Ty? A swoją drogą może trochę Cię zdziwię, ale niektórzy strażacy i reszta idą do tej roboty ze względu na adrenalinę, a nie po to, by pomagać ludziom. Pomaganie to efekt uboczny. I czasami zależy im również na poklasku, stąd też niektórzy strażacy są jednocześnie podpalaczami (oczywiście szanuję strażaków, ale takie rzeczy się zdarzają).
OdpowiedzNie rozumiesz dlaczego ludzie rozpaczają po śmierci bliskich lub ludzi na którym im zależało, lub których podziwiali? Jak nie masz empatii na tak podstawowym poziomie, albo warunkujesz ją od ryzyka, które osoba podejmuje (czyli nie masz) to nikt ci tego nie wyjaśni. Tak jakbyś był niesłyszący i prosił o wyjaśnienie jakie są różnice w muzyce klasycznej i rock'u.
Odpowiedz@Michail ale tu chodzi o rozpacz nad obcymi, którzy szukali wrażeń
Odpowiedz@Annysz: Ciągle jest to dla mnie zrozumiałe. Sam podziwiam wspinaczy wysokogórskich bo wiem jakiego to wymaga stalowego charakteru i jakiej sprawności. Nie jest mi tak bliskie nurkowanie przy TITANICu, ale też to byli ludzie
OdpowiedzCzyli zakładam, że nie jeździsz samochodem ani żadnym innym środkiem lokomocji? Typu tramwaj, autobus, rower, samolot? No bo po co się pchać śmierci w łapy, skoro wiadomo, że ludzie giną w wypadkach codziennie? Zakładam też, że jak wychodzisz z domu, to tylko w celu ratowania świata, no bo tak pójść po prostu po mleko do sklepu czy nie daj boże czekoladę i ryzykować śmierć na przejściu dla pieszych to trochę ekstrawagancja, nie? Zakładam też, że nie używasz żadnych używek typu alkohol, papierosy, nie jesz niezdrowych potraw i prowadzisz mega zdrowy styl życia? No bo jak nie, to potem ci biedni lekarze będą musieli Cię leczyć... Osobiście nie podzielam pasji ludzi do wysokich gór i jaskiń. Góry jak dla mnie mogą się kończyć na Gubałówce - albo nawet na widoku z okna. Ale rozumiem, że ktoś to może kochać. I jeśli podejmuje środki bezpieczeństwa, ma wiedzę, nie ryzykuje bez sensu - to OK. Trzeba odróżnić pasjonatów gór od maczo wchodzących w klapkach na Giewont, bo "to tylko Tatry", odpowiedzialnych kierowców od nafurkanych idiotów - a Ty wrzucasz wszystkich do jednego worka.
Odpowiedz@marcelka jeśli porównujesz zwykłe życie z ekstremalnym nurkowaniem to coś jest nie tak. Jakie jest ryzyko jazdy autem czy rowerem ( zbadane) a jakie rozbicia samoltem czy helikopterem
Odpowiedz@Annysz: No na 1000 latających i podróżujących autami więcej zgonów w wypadkach przypada na samochody.
OdpowiedzNo tak, najlepiej siedziec w domu pod kloszem i nie kusic losu. Wiesz, ludzie maja pasje, chodza po gorach z milosci lub naukowego powodu.Gdyby nie nurkowie to bys nic o rybach i innych morskich stworzeniach nie wiedziala, itp,itp,itp.....Z takim nastawieniem to strach na rower wsiadac.
Odpowiedz@Rumpersztycka Dla mnie ludzie krórzy idą gdzieś gdzie mają mniej niż 50% szans na przeżycie są samobójjcami.
Odpowiedz@Rumpersztycka: W domu też nie posiedzi. Przecież w domu też można ulec wypadkowi. Od śliskiej podłogi, przez wycieki gazu, po brak wiedzy o wadach w konstrukcji budynku.
OdpowiedzKto rozpacza,to niech sobie rozpacza,ja osobiście tylko po bliskiej rodzinie,nigdy po żadnym papieżu/aktorze/wspinaczu/innym bohaterze ludowym,chwila refleksji nad kruchością życia,to wszystko,najbardziej mnie"boli"śmierć dzieci,ale jak wyżej, na nic innego nie byłoby w zyciu czasu,tylko wieczna żałoba po obcych,bo prawie codziennie świat donosi o nowej tragedii...
Odpowiedz@tycjana12 no i masz tak jak ja. Jak ktoś się pcha w kierunku śmierci świadomie, to po co go żałować. Co innego śmierć dzieci, tej nigdy nnie ogarnę, a przyczynienie się do niej karałabym pracami w kamieniołomie, bo warunki więzienne za różowe.
Odpowiedz@Annysz: też nie rozumiem, jak człowiek może zabić albo w inny sposób poważnie skrzywdzić dziecko, zwłaszcza takie bardzo małe...
OdpowiedzLudzie rozpaczają po części właśnie dlatego, że tej śmierci tak łatwo możnaby uniknąć, wystarczyłoby żeby denat nie poszedł w góry/poszedł inną trasą/nie natknął się na złą pogodę/zaczął się wynurzać minutę wcześniej/miał trochę więcej szczęścia/ect. Na podobnej zasadzie ludzie żałują kogoś, kto zmarł z powodu używek (obojętnie czy chodzi o wypadek, przedawkowanie, czy marskość wątroby) - przecież wystarłoby żyć na trzeźwo... Aczkolwiek nie ma co się oburzać, że "jakby wszyscy się tak bali odkrywać świat, to dalej siedzielibyśmy w jaskiniach", bo z drugiej strony jakbyśmy wszyscy gnali w najbardziej niebezpieczne zakątki świata czując zew przygody to najprawdopodobniej bylibyśmy gatunkiem wymarłym. Prawda jest taka, że żadne skrajności nie są dobre. Do harmonijnego rozwoju ludzkość potrzebuje zarówno kogoś, kto nie boi się ruszyć na szczyt/morskie dno/w kosmos jak i kogoś, kto nie pójdzie dalej we mgle widząc oczyma wyobraźni górską przepaść tudzież milion razy się upewni, że wystarczy tlenu. Z używkami sprawa ma się trochę inaczej. To raz, a dwa: odniosłam wrażenie, że Annysza nie miał(a) na myśli odkrywców-pionierów, tylko ludzi, którzy dla zabawy/podziwu otoczenia na przykład wspinają się na Mont Everest (znaną, wielokrotnie przebytą już przez ludzokść trasą, o czym notabene świadczą między innymi liczne zwłoki na tymże szlaku) czy nurkują w (znanych i zbadanych) akwenach wodnych. Flaszkę czystej* temu, kto mi wskaże przykład znaczącego dla ludzkości odkrycia dokonanego podczas tego rodzaju (nazywajmy rzeczy po imieniu) ekskluzywnej turystycznej eskapady. *Nie piszę "konia z rzędem", gdyż takowego na zbyciu brak.
Odpowiedz@SmoczycaWawelska: ja jej tekst zrozumiałam jako też rozróżnienie między odkrywcą-pionierem czy nawet "zwykłym" pasjonatem a laureatem Nagrody Darwina, który chcąc udowodnić xuj wie co xuj wie komu, postanowi wspiąć się na Mount Everest bez tlenu, czy nawet na Giewont zimą w klapkach, zejść w głębiny niesprawną technicznie łodzią, czy skoczyć z samolotu bez spadochronu. Adrenalina adrenaliną, ale pewne sytuacje to proszenie się o śmierć, w dodatku bezsensowną. Nie rozumiem, kiedy takich zachowań podejmują się ludzie, którzy właśnie założyli rodzinę i mają małe dzieci, za które sa odpowiedzialni. Dziecko traci rodzica, bo Piotruś Pan chciał sobie zrobić "challenge"
Odpowiedz@Crannberry. I właśnie o to mo chodziło, o tych wszystkich ludzi gdzie już 100 noe dało rady ale ja wlezę. Ja tam dotrę bo taki jestem zarąbisty, a że 100 tam zginęło? Tu odzywa się zdrowy rozsądek.
Odpowiedz@Crannberry: Serio nie wiem, jakim cudem to tak zrozumiałaś, bo autorka nie napisała ani słowa, które by na to wskazywało. Wrzuciła wszystkich odkrywców do jednego wora, bo przecież wiedzą, na co się piszą i pragną sławy, nie napisała nic o amatorach vs profesjonalistach. Jako lekkomyślnych nazwała wszystkich, którzy ryzykują życiem dla hobby. Rozróżniła tylko odkrywców oraz ratowników, czyli porównała dwie zupełnie różne rzeczy.
Odpowiedz@Ohboy: Szczerze? To porównanie odkrywców do ratowników kojarzy mi się z wątkiem z początku "Króla lwa": Simba idący na Cmentarzysko Hien, żeby popisać się odwagą, tak naprawdę popisuje się głupotą; odwagą popisuje się Mufasa, który wchodzi tam, by ratować Simbę. Może chętnym na różnorakie wycieczki powinni ten film puszczać? ;) @Annysz: Mam wrażenie, że przyczyną całej dyskusji w komentarzach jest zwykła różnica osobnicza w ocenie ryzyka. Ryzyko oceniamy zawsze, również wychodząc do sklepu coś w naszej głowie podświadomie szacuje: "jak pójdę po bułki, to JEST SZANSA, że po drodze rozjedzie mnie tir, ale jak nie pójdę, to za jakiś czas NA PEWNO umrę z głodu, czyli jednak mniej ryzykowne jest pójście, dobra, idę". Albo inaczej: "jak teraz pójdę to NA PEWNO uderzy mnie bryła lodu, bo trwa gradobicie/zaczepi mnie agresywny żul Mietek, bo widzę, że kręci się pod sklepem/wstaw cokolwiek, ale jak poczekam to JEST SZANSA, że zagrożenie minie, zanim umrę z głodu, czyli jednak mniej ryzykownie jest zostać w domu, dobra, nie idę". Sęk w tym, że nawet gdy już zmierzymy ryzyko (nawet, gdybyśmy to zrobili w sposób naukowy, a nie na oko), to wynik nadal niekoniecznie będzie rozstrzygający, no chyba, że trafi się ekstremum, ale co ze środkiem skali? Wyjście w klapkach na Giewont to głupota? Dobra, a co z butami za stówkę, co to miały napis "górskie" na pudełku? A co z człowiekiem, który na ten Giewont poszedł w super-hiper-najlepszych butach górskich, ale też w koszulce na ramiączkach, bez swetra, bez prowiantu i jeszcze zlazł ze szlaku? To może jednak lepiej pójść w tych butach za stówkę, ale z dobrze zaopatrzonym plecakiem? A może lepiej bez prowiantu, bo jeszcze zapach przyciągnie niedźwiedzia?Analogiczny problem jest z używkami. Od kiedy zaczyna się uzależnienie? A klasyczna wersja tego problemu brzmi, o ile pamiętam "Ile ziaren tworzy stos?" albo "Ile włosów musi stracić człowiek, żeby zaczął być łysy?". I w zasadzie nie ma na to dobrej odpowiedzi. Jeden uzna, że jeszcze łysy nie jest, drugi, że już tak. Jeden nazwie wyjście na Giewont w butach za stówkę samobójstwem, drugi świetnym pomysłem. Ot, zwykła różnica osobnicza w ocenie ryzyka.
Odpowiedz@SmoczycaWawelska Chorwacja, lipiec 2023 roku (czyli teraz) podczas szkolenia nurków natknięto sie na statek sprzed naszej ery (i to o kilka wieków) z wieeeeelką ilością dobrze zachowanych amfor. Archeologowie nazywają to wielkim skarbem. A odkryto to na jednym z najlepiej zbadanych mórz na świecie.
Odpowiedz@Me_Myself_And_I: Czy chodzi ci o wrak z okolic Novalja? Bo Gugiel pokazuje mi tylko artykuł na portalu historykon.pl (z 18 czerwca 2020), w którym napisano, że "pozostałości statku zostały odkryte przez nurków straży pożarnej, którzy trenują tutaj regularnie".
Odpowiedz@Ohboy: Serio nie wiem, jakim cudem tego tak nie zrozumiałeś. Nie jestem telepatą, ale odebrałem całą historię dokładnie tak, jak Cranberry i jestem zaskoczony lawiną pomyj wylanych na autorkę.
OdpowiedzJakbyś weszła do drewnianego kościoła i by Ci cegła spadła na łeb to też by cię obcy ludzie oplakiwali.
OdpowiedzW przypadku OceanGate, to twierdzenie że to było z własnej woli jest mocno naciągane. Materiały marketingowe firmy przekonywały, bardzo skutecznie, że ryzyko praktycznie nie istnieje. Owszem, podpisali karteczkę, ale przedstawione to było jako formalność a nie rzeczywiste ryzyko. Zostali zwyczajnie oszukani. Wybrali drogą, ale bezpieczną wycieczkę. Nie to dostali.
Odpowiedz@bloodcarver: Ktokolwiek ma odrobinę wiedzy z zakresu fizyki, doskonale wie o tym, że tam nic nie jest w 100% bezpieczne. Nawet pojazdom zaprojektowanym do takich podróży zdarzały się w przeszłości transformacje w podmorskie cmentarzyska.
Odpowiedz"To oczywiste, że ci ludzie robią to tylko dla poklasku i kasy, ale to już ich decyzja czy wolą życie, czy sławę i kasę. " Bzdura na resorach. Mnóstwo tych ludzi przyczynia się do posuwania nauki do przodu. Myślisz, że np. kosmonauta to sobie leci na stację kosmiczną na wakacje?
Odpowiedz@Imnotarobot: https://en.wikipedia.org/wiki/Space_tourism
OdpowiedzGdyby nie wspinacze wysokogórscy, to wszystko co związane z ich sprzętem byłoby na znacznie niższym poziomie. Ubrania zimowe, buty, liny dla osób myjących okna w wieżowcach. Dzieki nim mamy membrany grubości milimetra, ktore daja tyle, co kilka kilo wełny itp. Bez nurków nie dałoby sie np wyciągnąć ludzi z zalanych miejsc. Są jaskinie, na które chodzą wycieczki szkolne, bo duże i przestronne, ale raz na kilkanaście miesięcy takowa jest zalewana na kilka tygodni. Mógłbyś tylko czekać na śmierć. Nie wspomnę, o całej wiedzy archeologicznej jaka nam dają z dna zbiorników wodnych. Technologie kosmiczne już dawno wyszły do naszego codziennego życia. Choćby silniki odrzutowe, wytrzymalsze i bezpieczniejsze materiały w samochodach, techniki komunikacji na odległość itd. Gdyby wszyscy ludzie mieli takie przejście jak Ty, to moglibyśmy co najwyżej pisać patykiem po ziemi siedząc w jaskini obawiając się dzikiej zwierzyny. Ba - nawet byśmy nie wiedzieli co jest trujące dla nas, tylko byśmy musieli pożerać inne truchła, bo ktoś musiał być z tych "nieodpowiedzialnych" i spróbować czegoś nowego.
Odpowiedz@Me_Myself_And_I: Ok, ale po co ich publicznie opłakiwać, robić żałobę, czy raczej szopkę narodową jak w przypadku Mackiewicza?
OdpowiedzŚmierć śmierci nie równa. Po prostu jak jakiś zwykły człowiek umrze np. na raka, czy zginie w wypadku samochodowym, to poza rodziną i bliskimi nikogo to nie obchodzi. Ale jak umrze ktoś znany, albo ktoś zginie w jakiś dziwny nietypowy, czy szczególnie makabryczny sposób, albo w jakiejś katastrofie, w której zginęło wiele osób - to o sprawie piszą serwisy medialne i prawie wszyscy przejmują się tym.
Odpowiedz