Losując trafiłam na historię dziewczyny, której mama nie zabrała do lekarza pomimo bólu brzucha, a gdy w końcu to zrobiła, okazało się, że panna ma narządy rodne przeżarte nowotworem.
Zdarzyło mi się coś podobnego:
Byłam wtedy, zdaje się, w trzeciej klasie liceum, nie miałam jeszcze 18 lat. I zaczął boleć mnie ząb. Najpierw słabo, potem coraz bardziej.
Ja: Mamo, musze do dentysty, ząb mnie boli.
Mama: Przesadzasz, nic ci nie jest.
Ja: Chyba ja wiem lepiej, czy mnie boli, czy nie.
Mama: Akurat! To ja wiem lepiej, ty chcesz po prostu od szkoły się wymigać! Ferie niedługo (za jakieś dziesięć dni miały się zacząć ferie zimowe) to sobie wtedy pójdziesz!
Ja: Ale mnie boli!
Mama: To ibuprom weź i nie zawracaj mi głowy! I mówię ci, że jak się dowiem w szkole, że opuściłaś dzień, to ci go nie usprawiedliwię! I dupę skroję, bo to jest niemożliwe, co ty wyprawiasz!
Ja (już całkowicie zrezygnowana): Dobra, to daj mi dychę, kupię sobie ibuprom.
Kilka dni później skończyły mi się kupione po tej rozmowie tabletki, więc znów podbiłam do mamy po nowe opakowanie albo pieniądze. Niestety, tutaj wtrąciła się moja babcia, która stwierdziła, że ząb NA PEWNO mnie nie boli, a domagam się tabletek, bo WPADŁAM W LEKOMANIĘ, co jest gorsze od narkomanii. A ponieważ moja mama do końca życia chyba pozostanie grzeczną córeczką, bez problemu uwierzyła słowom babci i odmówiła mi podawania tabletek. Bo "ciebie nie boli naprawdę, tylko ci się wydaje, że cię boli i muszę cię od tego odzwyczaić". Nadal też nie pozwalała mi iść do dentysty, jako że ferie miały się zacząć lada dzień. A przecież nie mogę opuszczać szkoły z powodu wizyty u dentysty!
Ale nie to zabolało mnie wtedy najbardziej. Jakoś tak w tym czasie, kiedy ja jeździłam do szkoły z bolącym zębem i żebrałam u higienistki i koleżanek o tabletki, chodził ksiądz z wizytą duszpasterską. Na szczęście byłam w szkole, bo gdybym widziała to na własne oczy, zapewne bym się przy proboszczu rozryczała, co skończyłoby się koszmarną awanturą.
Otóż i mama i babcia przywitały mnie rozżalonymi minami i komunikatem, że księdza tego dnia TAK STRASZNIE GŁOWA BOLAŁA. Że poczęstowały go herbatą i na szczęście miały tabletki przeciwbólowe, więc mogły go przetrzymać, aż mu się nie poprawiło. Bo one doskonale wiedzą, jak to jest, gdy kogoś coś TAK STRASZNIE BOLI.
Nawet nie znalazłam w sobie wtedy dość sił, żeby się z nimi pokłócić. Po prostu poszłam sobie popłakać.
PS: Ząb, gdy w końcu udałam się do dentysty w pierwszy dzień ferii zimowych, nadawał się wyłącznie do leczenia kanałowego. Gdy powiedziałam o tym mamie, skwitowała to krótkim "Ale wytrzymałaś, nie umarłaś jakoś".
rodzina
Miałam podobną sytuację na parę dni przed rozpoczeciem roku szkolnego. U mnie na szczeście zakończyło się to po jednym dniu. Cóż paraliż połowy twarzy ( porażenie 7 nerwu twarzowego(kto ciekawy może wygooglować)) trudno udawać. Jednak co się nasłuchałam o udawaniu, wymyślaniu i uciekaniu przed pójściem do szkoły to moje.
Odpowiedz@Bananananana: Zastanawiam się, dlaczego to jest niemal zawsze pierwsze, co przychodzi rodzicom do głowy? I skąd przekonanie, że dziecko udaje, ale dorosły to już nie?
Odpowiedz@singri bo, niestety, dzieci potrafią udawać. I naciągać fakty. Chodzi o to żeby taki młody człowiek nie wyrobił sobie przyzwyczajenia żeby z byle pierdółki robić wielkie halo i unikać przez to obowiązków. Bo w dorosłym życiu i w pracy nie wystarczy usprawiedliwienie od mamy za nieobecność, a większość pracodawców nie przepada za pracownikiem który chętnie chodzi na L4. Problemem jest jak niektórzy rodzice próbują uczyć dzieci takiej obowiązkowości i/lub nie roztkliwiania się nad sobą - jak w powyższej historii
Odpowiedz@KlonowyLisc: pracodawca który w jakikolwiek sposób dyskryminuje pracowników którzy chodzą na zwolnienia to uberjanusze.
Odpowiedz@KlonowyLisc: Sama wkładałam termometr do ciepłej herbaty a nawet raz chyba ziemniaka surowego wpindoliłam. A moja córka próbowała "spaść' ze schodów żeby nie pójść do szkoły. Tylko nie wiedziała z którego będzie bezpiecznie-)
OdpowiedzTaka rodzina to skarb. Zakop je gdzieś głęboko.
OdpowiedzMnie w tych historiach jedno zastanawia. Czemu rodzice musza nastolatków zabierać do lekarza? Rozumiem jeszcze dentystę, bo wizyta płatna a NFZ za 3 tygodnie. Ale ja po 13. roku życia sam chodziłem do pediatry, do dentysty (wtedy jeszcze na kasę chorych). Aktualnie moje dzieci są za małe, żeby same chodzić, ale jak podrosną to co najwyżej mogę robić za szofera, nie uważam żebym ze starszym nastolatkiem musiał uczestniczyć w wizytach. Jak dzieciak ma kartotekę założoną w placówce to mając 13+ lat może sam się zapisać do lekarza. Jak przychodnia jest dalej to komunikacja masowa tez nie wymaga opieki rodzica.
Odpowiedz@ILLogic: Ale tutaj nie chodziło o to, żeby mama ze mną poszła, bo finalnie poszłam sama. Chodziło o to, że ZAKAZAŁA mi tej wizyty, grożąc karą, jeśli się dowie, że opuściłam dzień w szkole.
Odpowiedz@ILLogic: Formalnie nie może zapisać się do lekarza, mając 13+, bo podlega pediatrze. A pediatra z dzieckiem 15-letnim może omówić zgodę na aborcję (jeśli to dziewczyna), ale każdą inną czynność medyczną, w tym głupie zajrzenie do gardła, musi mieć w zgodzie opiekuna prawnego (zgoda zastępcza), pod rygorem nielegalności tych procedur, kar z NFZ i postępowania dyscyplinarnego przez Rzecznika OIL. A jakby nie daj Boże coś dziecku dodatkowo się stało, to i karne. Gdy dziecko skończy 16. lat, to jest zgoda kumulatywna, ale dalej rodzic zgodę wydaje, tyle że od tego czasu istotne jest też zdanie dziecka. Głupie to, ale takie jest prawo.
Odpowiedz@didja: Tak - głupie to i w dodatku niebezpieczne prawo.
Odpowiedz@singri: dobra, ale nawet robienie kanalu u mnie trwalo max 3 godziny, skad ten caly dzien? nie byloby cie kilka lekcji, liczac dojazd
OdpowiedzBez obrazy, ale taka osoba to nie matka. To po prostu opiekun. Na miano matki trzeba sobie zasłużyć.
Odpowiedz@gawronek Rodzicielka to chyba właściwe słowo. Bo słowo "opiekun" sugeruje opiekę nad kimś. W sumie nie wiem, czy takie traktowanie dziecka można nazwać opieką.
Odpowiedz@gawronek: dokladnie, to jest zwyczajna przemoc
Odpowiedzmasz może link? Bo nie znalazłam.
Odpowiedz@weron: Losowałam, na razie nie mam.
Odpowiedz@weron To chyba ta historia: https://m.piekielni.pl/79254#comments
Odpowiedz@pasjonatpl: https://piekielni.pl/79254#comments
OdpowiedzAle patologiczna rodzina...
OdpowiedzU mnie było podobne podejście, choć nie aż tak ekstremalne. Fakt, nie byłam chorowitym dzieckiem, ale od czasu do czasu coś mi dolegało - jak każdemu, jakiś ból głowy/brzucha/przeziębienie. Lekiem uniwersalnym było hasło: "poboli, poboli i przestanie" i jeszcze "może samo przejdzie". Na bóle wszelakie zero tabletek, bo tabletki to chemia i nie ma po co truć organizmu, ewentualnie można było natrzeć skronie amolem. Pamiętam, jak w wieku jakoś 12-13 lat miałam anginę, czułam się fatalnie, a mama stwierdziła: "jakbyś się trochę poruszała, poćwiczyła sobie, zamiast tak siedzieć cały boży dzień na kanapie, to by ci może przeszło". Efekt? Do dziś unikam lekarzy. Tak, wiem, jestem dorosła, samodzielna, odpowiedzialna sama za siebie i mam rozsądek, którym powinnam się kierować. A jednak to "może samo przejdzie" bardzo, bardzo mocno we mnie utkwiło.
OdpowiedzDlaczego nie poszłaś po lekcjach? Z bólem przyjmują w tym samym dniu.
Odpowiedz@Oka: Nawet wystarczyło pójść do wychowawczyni która by zwolniła z lekcji. Jak Singri miała przewalone w domu to jeden jazgot więcej nie zrobiłby różnicy.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2022 o 18:16
@Oka: Dokładnie. Ja do szkoły średniej miałam dentystę w budynku mojej szkoły. W szkole średniej musiałam chodzić do sąsiedniej, ale bardzo blisko położonej. W obu przypadkach chodziłam poza lekcjami. W podstawówce chyba chodziło się z marszu, później obowiązywały zapisy.
OdpowiedzRajcujecie się takimi historiami. A niestety ocena tej sytuacji mocno zależy od tego co działo się przed. Nie rozstrzygam jak było w tym przypadku ale: 1. Dziecko pierwszy raz od roku marudzi, że coś je boli i rodzice na to nie reagują => piekielni rodzice. 2. Dziecko co drugi dzień "umiera" i to często z zupełnie wyimaginowanych powodów. Płacze, wygląda, że niemal zaraz zejdzie. I w tym ciągu któregoś dnia zaczyna śpiewkę o zębie => zbiera owoce swojej "ciężkiej pracy".
Odpowiedzjak kurcze dentystka w podstawowce- ale to nie moze cie bolec no kurla, to moj bol, nie twoj, ja go czuje oczywiscie o znieczuleniu ani slowa i w ten sposob stracilam zeba stalego jako 8latka
Odpowiedz