Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Czytając historię https://m.piekielni.pl/85013#comments pomyślałam sobie o swojej pracy. Mieli kiedyś całkiem fajny…

Czytając historię https://m.piekielni.pl/85013#comments pomyślałam sobie o swojej pracy.

Mieli kiedyś całkiem fajny patent na przyciągnięcie ogarniętych pracowników. Mimo, że na początek oferowano najniższą krajową, to za podniesienie kwalifikacji można było spodziewać się podniesienia pensji. Oczywiście kwalifikacje pożądane określane były przez firmę i weryfikowane przez osobę wyznaczoną przez szefostwo.

Jak ktoś był bardzo zdeterminowany, mógł w 2-3 lata podnieść swoją pensję prawie dwukrotnie - więc nie brakowało chętnych, w dodatku takich, którym się "chciało". Ludzie umieli sobie radzić z rozsypującymi się maszynami, złym detalem od dostawców, uczyli się radzić sobie z różnymi kłopotami, a jednostki, które nie potrafiły pracować w grupie były szybko zwalniane.

Ale mijały lata, a pensje podnosiły się znacznie wolniej, niż u konkurencji. W końcu tu jest "możliwość rozwoju". Stawka początkowa spadła poniżej minimum oczekiwanego na naszym rynku, więc i strumień nowych pracowników znacznie się skurczył, co przy rozrastaniu się firmy stanowiło spory problem.
Co postanowiła firma? Zwiększyć zarobki, by wzrost w procentach odpowiadał procentowemu wzrostowi wynagrodzeń w regionie, by wrócić do poprzedniego stanu?

Nie. Wzrosły wynagrodzenia, ale tylko dla pracowników na "wejściu". Co dokładniej znaczy, że mimo inflacji, każdy wzrost kompetencji jest teraz wyceniony na mniej więcej połowę kwoty, która była kiedyś.

To zaś sprawia, że nowi pracownicy nie mają już ochoty niczego się uczyć, bo dobrze jest im być tymi "głąbami", od których niczego się nie da wymagać, a starzy pracownicy denerwują się, bo za niewiele wyższą stawkę oczekuje się od nich cudów i dopilnowania tych wszystkich "młodych wilków", zapewnienia jakości, ilości i nie wiadomo czego jeszcze. Doświadczeni ludzie zaczęli odchodzić i już widać, że pojawia się więcej problemów niż kiedyś.

Dla dyrektora wszystko jest okej.

Zastanawia się, co zrobić, żeby zachęcić więcej nowych pracowników do przyjścia. Na starych mu nie zależy.

Janusze biznesu

by konto usunięte
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar szafa
0 0

Niestety norma. Pracuję w dużej sieci. Od lat widzę odpływ bardzo dobrych zaangażowanych pracowników i kierowników. Nikt z tym nic nie robi, a przychodzą powoli coraz gorsi - pokolenie chodzące do pracy z założeniem, że należy się godzina płatnej przerwy, co godzinę przerwa na papieroska i co 15 minut zaglądamy na messengera. W tym momencie odchodzi większość naszej ekipy, ale po co zatrzymywać dobrych pracowników podwyżkami, koszty by przecież tak wzrosły...

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

No to czas poszukać nowej pracy. Powinno być łatwo z taką wiedzą i dużym doświadczeniem.

Odpowiedz
avatar Trepan
0 0

Mam to samo, zakładowi opłaca się fala odejść. Mogą lepiej regulować sobie stan załogi mając ludzi na umowie na czas określony, podczas gdy stara gwardia ma już trzecią umowę.

Odpowiedz
avatar victoriee
3 3

To jest standard nawet w korporacjach. Zatrudniając się, otrzymujesz powiedzmy 4000 zł na miesiąc. Po 1.5 roku nadal zarabiasz 4000 zł na miesiąc, mimo że generujesz 3 razy więcej zysku dla firmy niż na początku. Sfrustrowany/a, zaczynasz szukać nowej pracy i odchodzisz. Na twoje miejsce zatrudniają nową osobę, której proponują 5000 zł. W ciągu pół roku zwalnia się 14 z 20 osób (każda zarabiała po 4000 zł). Co robi firma? Zatrudnia 20 nowych osób (za 5000 zł każda), które i tak pracują mniej wydajnie niż te 14 'starych' osób. Bonus: nikt nawet nie pomyśli, by tym pozostałym 6 'starym' pracownikom dać podwyżkę - nadal zarabiają więc 4000 zł. Ciekawe kiedy odejdą :)

Odpowiedz
Udostępnij