Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jakieś 8 lat temu, do pewnej stajni gdzie jeździłam regularnie przychodziła pewna…

Jakieś 8 lat temu, do pewnej stajni gdzie jeździłam regularnie przychodziła pewna dziewczyna. Zwracała uwagę, gdyż zawsze była ubrana w markowe jeździeckie ciuchy, miała dosyć drogi kask, itp. Zwracała uwagę też tym, że bała się koni. Jednak przychodziła, próbowała jeździć. Jednak pewnego dnia klacz ją poniosła trochę, dziewczyna narobiła wrzasku, trzęsła się cała i w ogóle była mocno przestraszona. Myśleliśmy, że tym razem da sobie spokój, ale nie. W dalszym ciągu przychodziła i bała się coraz bardziej.

W końcu właścicielka stajni delikatnie zagadnęła, że może jeździectwo to nie jest sport dla niej, że po co się męczyć. Dziewczyna rozpłakała się i prawda wyszła na jaw - okazało się, że rodzice zmuszali ją do nauki jazdy konnej, bo "to taki elegancki i modny sport", a poza tym jej kuzynki też jeździły, więc rodzice stwierdzili, że ona nie będzie gorsza.

Nie wiem jak to się dalej skończyło, ale współczuję toksycznych rodziców.

stajnie różne

by Bryanka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Pizza
13 13

Czasami słyszę historie o takich toksycznych rodzicach. Najczęstszym powodem jest to, że sami w młodości nie osiągnęli tego co chcieli, i teraz chcą by ich dzieci coś zdobyły, ich dawne marzenia. A drugi powód to Ty już podałaś - bo kuzynki/koleżanki jeżdżą, więc dlaczego Ty też nie mogłabyś jeździć?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

BO MI SIĘ NIE PODOBA MOŻE?! Skąd ja to znam ;) "Twoi koledzy chodzą na karate, ty też powinieneś"

Odpowiedz
avatar AnnaLeena
4 6

Tyle że toksyczni rodzice narzucając dziecku swoje ambicje powodują, że nie osiągnie, co ono samo chce - z drugiej strony nie można pozwalać na "samowolkę" i powinno się wymagać od syna/córki dążenia do ich marzeń. Poza tym, to raczej jest: "Mamo, moi koledzy chodzą na karate, ja też mogę?" :)

Odpowiedz
avatar tytus84
11 17

Tja, rodzice chcący za wszelką cenę uczynic ze swojego dziecka obiekt podziwu w oczach reszty rodziny sa przyebani. Zapisują tacy dziecko na jazdę konną, trzy dodatkowe języki, lekcje pianina, szkólkę niedzielną, kółko teatralne i tenisa a później dziwia się jakim to cudem ich mały robocik nie wytrzymuje takiego tempa a po kilku latach chleje na umór bo nie spełnił rodzicielskich ambicji...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 maja 2011 o 13:10

avatar Bryanka
5 5

Można by powiedzieć, że moja mama też jest "toksyczna", bo posłała mnie na jazdy konne bardzo wcześnie, głównie dlatego, że to było jej marzenie z dzieciństwa ;) Jednak opisując tą historię nie potrafię oddać rzeczywistych katuszy jakie przeżywała ta dziewczyna. Autentycznie to ją niszczyło.

Odpowiedz
avatar Vividienne
11 11

W samym wysłaniu dziecka na lekcje nie ma nic złego, zło się zaczyna jak dziecko płacze idąc na zajęcia, płacze na zajęciach, płacze wracając z zajęć, a rodzice przez kilka lat nazywają to "chwilowym kryzysem". Niestety znam to z autopsji, szkoła muzyczna, klasa fortepianu.

Odpowiedz
avatar Bryanka
7 7

Miałam więcej zajęć :P i "chwilowe kryzysy" też. Mama wszystko odpuściła, ale jeździectwa nie dała mi odpuścić :P:P:P I w sumie jestem jej za to wdzięczna...

Odpowiedz
avatar bukimi
5 5

Ostatnio czytałem o szkole baletu, gdzie zapisuje się 5-latków i tak się uczą do dorosłości. Często dlatego, że "mama zawsze marzyła, by dostać się do opery". Cudownie spłodzić sobie kopię własnych, nieudanych marzeń :/

Odpowiedz
avatar hawk
1 3

Czy jak będziesz wrzucała 27 historię to dasz 27 "*"?

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

Bynajmniej hawk :) ponumerowałam historie "stajenne" :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 12

Tacy rodzice są straszni. Na przykład mój ojciec. Mam mieć same piątki w szkole, a oprócz tego całe mieszkanie ma być wysprzątane. Wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że oprócz mnie nikt nic nie robi. Więc piorę, gotuję, zmywam, karmię zwierzęta i wychodzę z psami... A wystarczy jedna niedomyta szklanka, a jak się obudzi szybciej, to robi mi awanturę o piątej rano...

Odpowiedz
avatar KaKadu
3 3

współczuję dziewczynie... Cieszę się że mnie rodzice do niczego nie zmuszają

Odpowiedz
avatar DungeonKeeper
6 6

Słyszałem w byłej pracy o takim przypadku. Dziecko bało się konia, ale rodzice chcieli mu na siłę zafundować przejażdżkę, wybuchła awantura z instruktorem, który w takiej sytuacji odmówił wsadzenia dziecka na konia.

Odpowiedz
avatar AnnaLeena
1 3

Zawsze chciałam jeździć albo uczyć się gry na skrzypcach, ale moi rodzice nie mieli zamiaru nic takiego mi zafundować. Z drugiej strony, oboje stawiali mnie przed ich wyborem mojej przyszłości: humanistka z prawem jazdy, która małego palca będzie używać jako śrubokrętu jednocześnie czytając książki :) Trochę odskoczyłam od tego modelu i cieszę się, że robię to co lubię, a rodzice w gruncie rzeczy mogą być dumni ;)

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

Jak się zwierzęcia boisz, to choćby Cię zmuszali i tak byś się nie nauczył :) Tak to jest właśnie w jeździe konnej.

Odpowiedz
avatar monikaanna
2 2

dokładnie. jazda konna to wbrew pozorom więcej niż umiejętność utrzymania się w siodle i pojechanie sobie w teren. jazda konna to harmonia i równowaga między koniem a jeźdźcem, oparta na możliwie jak najdelikatniejszych sygnałach. zresztą nie widzę sensu w zmuszaniu kogoś do nauki, czegoś do czego nie ma predyspozycji, bo i tak nigdy nie będzie w w tym dobry.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 maja 2011 o 9:36

avatar murhaaja
3 3

ludzie, jeśli macie albo chcecie mieć dzieci, nie zmuszajcie ich do "hobby", którego nie chcą. ja miałam kilka takich zmuszanych przez rodziców koleżanek, i szczerze mówiąc w życiu smutniejszych ludzi nie widziałam

Odpowiedz
avatar pempuszek
8 8

@ tajniak4 - upraszczasz i tylko Ci się wydaje, że to nic takiego. Znam mnóstwo osób zmuszanych do gry na instrumencie i do ukończenia szkoły muzycznej - i nie są wielkimi ludźmi, tylko sfrustrowanymi ludźmi, którzy po wyzwoleniu się ze szkoły muzycznej nigdy więcej nie zagrali na instrumencie. Podobnie jest z innymi rzeczami. Co innego czytanie i pisanie - choć już zmuszanie do nauki jest mniej fajne, bo nie każdy ma predyspozycje. Nie mówiąc o zmuszaniu do robienia studiów kogoś, kto nadaje się jedynie do zawodówki i praca fizyczna sprawiałaby mu radość, a tak to ćpa, by jakoś spełnić oczekiwania rodziców. Może umiałbyś jeździć konno, ale więcej być z tego nie skorzystał i miałbyś uraz. A wielkim człowiekiem w jakiejś dziedzinie można być wtedy, gdy to kochasz, a nie tylko technicznie jesteś wyćwiczony. Spróbuj sobie wybrać coś czego najbardziej nienawidzisz robić i ćwicz to codziennie. Za każde niepowodzenie lub brak postępów dawaj sobie kary - zero telewizji, zero wyjść, zero komputera. I odezwij się po dziesięciu latach jak bardzo czujesz się spełniony i szczęśliwy i jak cieszysz się, że coś "umiesz".

Odpowiedz
Udostępnij