Jako licealistka, pracowałam (w ramach trzydniowego wolontariatu, czyli robota za darmo) przy organizacji największego wydarzenia modowego w Polsce. Owa impreza odbywa się w Łodzi, ale ponieważ jest to naprawdę super sprawa, fajne praktyki, postanowiłam wziąć udział, choć Łodzi ni w ząb nie znam i jeszcze wtedy nie miałam tam nawet żadnych znajomych.
Było to stanowisko na recepcji : realizacja akredytacji prasowych i VIPowskich.
Praca trwała nawet 14 godzin. Mimo to byłam bardzo zadowolona, uwielbiam tego typu kontakt z ludźmi.
Niestety zdarzyło się również kilka wpadek lub nie do końca miłych sytuacji:
Zbliżała się 21. Był to czas największego tłoku, zamieszania i hałasu. Ponieważ recepcja znajdowała się tuż przy wybiegu, głośna muzyka oraz ludzie rozmawiający głośno w kolejce naprawdę utrudniali nam pracę. Ale nikt nie narzekał. Oprócz dwóch Hrabin...
Eleganckie dwie kobiety około 35 lat, takie jak wszystkie (na imprezie pojawiło się dużo znanych osobistości, a także bardzo bogatych osób)
Standardowa formułka z mojej strony:
Ja: Dobry wieczór Paniom, czy mam przygotowywać akredytację prasową czy VIPowską?
Pani nr 1 : VIP.
Ja: Dziękuję, w takim razie bardzo proszę o podanie imienia i nazwiska.
Pani podała imię i nazwisko, ale niestety nie usłyszałam.
Ja: Przepraszam, czy mogłaby pani powtórzyć?
I znowu to samo. Ta muzyka była tak głośna, a nazwisko niełatwe (wiadomo,czasami usłyszy się część nazwy, ale się składa w jedność instynktownie,ale ja nie usłyszałam dosłownie NIC!)
Ja: Naprawdę mi głupio, przepraszam, ale jeszcze raz nie usłyszałam. Jest straszny hałas, podam pani kartkę i bardzo bym prosiła by panie wpisały swoje nazwiska.
W tym momencie widzę, że pani się ugotowała, ale wpisała dwa nazwiska na kartkę i podała mi. Wiedziałam, że nie obejdzie się bez komentarza. Podniesiony głos:
Pani: To są kpiny!!! Jak można nie wiedzieć jak na nazwisko ma żona wiceprezydenta tego miasta i jej nie rozpoznać?! Telewizji pani nie ogląda?!
W tym momencie zorientowałam się, że pani dotychczas nieodzywająca się to owa żona wiceprezydenta, a pani na mnie krzycząca to jej przyjaciółeczka albo jakaś asystentka.)
Ja: Ja bardzo przepraszam, ale tu naprawdę jest głośno i nic nie usłyszałam. Poza tym nie jestem stąd i nie orientuję się...(nie zdążyłam dokończyć)
Pani: Ale skoro już tu pani pracuje, to chociaż wypadałoby znać ludzi, którzy tu... (tym razem ja nie dałam jej dokończyć)
Ja: Proszę pani ja jestem z Warszawy. Czy pani jak przyjeżdża na urlop do Krynicy Morskiej, to uczy się nazwisk burmistrza i jego asystentów?
I dałam jej dwie plakietki, które w międzyczasie wyrobiłam.
Byłam pewna, że pójdą na skargę, ale tak się nie stało. Prychnęła i poszła oglądać pokaz.
Było mi bardzo przykro, szczególnie, że bardzo się starałam podczas tej pracy i np. robiłam rzeczy wykraczające poza moje obowiązki (np. wydzwaniałam do wszystkich możliwych hoteli, bo pewien znany dziennikarz nie miał gdzie spać), a tu taka jedna głupota mi odebrała cały nastrój - poczułam się jak jakaś niekompetentna gówniara, bo tak mnie potraktowała ta kobieta.
Mimo że nie sama żona, ale jej towarzyszka zrobiła aferę, to miała wyraźnie zarysowany uśmiech z politowaniem i poczuciem żenady całej sytuacji - że ONA musi pisać swoje nazwisko na karteczce...
Impreza modowa,Łódź
Wolontariat to można mieć w schronisku dla zwierząt, hospicjum albo domu dziecka. Jak pracowałaś za darmo na pokazie mody to był to po prosty wyzysk w biały dzień, na marnej pensji recepcjonistki chcieli sobie zaoszczędzić.
Odpowiedzteż racja, ale taka jest Polska. Tak poza tym to ja bym się nie bała konsekwencji- nie płacą to mogą mi naskoczyć ;)
Odpowiedzw pełni się zgadzam dodam tylko, że wolontariat to działanie ciągłe, nie jednorazowe- 3dni przy jednej imprezie to co najwyżej praca na ochotnika...
Odpowiedzpewnie szanowna pani żona prezydenta Kropiwnickiego który szczęśliwie dostał, jako bodaj jedyny przypadek i precedens w historii samorządu w wolnej Polsce siarczystego (95% poparcia)kopa ze stołka w gminnym referendum (LOL). Faktycznie, było naprawdę za co tak wysoko dupę nosić.
OdpowiedzTak jak pisał kolega wyżej - takie coś to najwyżej bezpłatne praktyki, bo na pewno nie wolontariat...
OdpowiedzA kto by nadążył za viceprezydentami w Łodzi skoro zmieniają się ostatnio średnio na miesiąc, nie mówiąc o jakichś tam panienkach-żonkach. Niech się pilnują bo J. znowu referendum zrobi, ma doświadczenie i głowy (a raczej tyłki ze stołków) pospadają.
OdpowiedzWłaśnie miałem pisać, że wiceprezydentów może być kilku i często nawet dziennikarze ich nie pamiętają (chyba że aktualnie często się czymś zajmują), a co dopiero ich żony.
OdpowiedzWICEprezydenta? ;D Przepraszam, mam nadzieję, że nikogo nie urażę, ale jednak WICEprezydent obchodzi niewielu ludzi. Prezydent miasta to bardziej znana figura, ale wicek to taka... podpier***dółka...
OdpowiedzOj ludzie ludzie... to co tutaj wypisujecie na temat pracy w hotelach, na recepcjach imprez itd... to jest pikuś. Od 5 lat pracuję w hotelach, i gdyby nie to że nie mam czasu opisywać tutaj wszystkich sytuacji jakie się dzieją, to mielibyście do poczytania dużo o tym, jakimi choojami są ludzie. A Polacy biją na głowę jakąkolwiek inną nację, jeśli chodzi o poziom buractwa.
OdpowiedzZazdroszczę szansy pojawienia się na tygodniu mody w Łodzi. Nawet za cenę spotkania tej buraczanej kobiety, mogłabym tam za darmo pousługiwać;P Jak udało Ci się dostać tam praktyki?
Odpowiedzhahaha ja bym chyba nawet królowej Eli nie poznała na ulicy jakby była normalnie ubrana, taka sobie sympatyczna staruszka, co dopiero jakaś paniusia :D
Odpowiedzbyło po prostu olać. zawsze i wszędzie trafisz na buraków. poza tym, to była "żona wiceprezydenta tego miasta" a nie jakaś królowa czy inna ZNANA osobistość. przedmówca dobrze powiedział: "A kto by nadążył za viceprezydentami w Łodzi skoro zmieniają się ostatnio średnio na miesiąc, nie mówiąc o jakichś tam panienkach-żonkach." dobrze jej powiedziałaś, ale nie potrzebnie było to sobie brać do serca :) więcej luzu na przyszłość ];)
Odpowiedz