Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

No teraz to już się wkurzyłam... To było tak chamskie, tak bezczelne,…

No teraz to już się wkurzyłam... To było tak chamskie, tak bezczelne, ze w pierwszym momencie nie uwierzyłam i zaczęłam podejrzewać, ze to mnie się coś pomyliło. Dobra, do rzeczy:

Jak wspominałam, pracuję jako opiekunka osób starszych w DPS-ie oraz jako asystent osoby niepełnosprawnej na umowę-zlecenie (zlecenie z MOPS-u). Oprócz tego mam jeszcze umowę-zlecenie z pewną fundacją, która oferuje właśnie usługi asystenckie, to już taki drobiażdżek na niewielką ilość godzin miesięcznie (moja doba, tak jak każdego, też ma tylko 24 godziny), nawet się zastanawiałam, czy z tego już nie zrezygnować, ale te parę złotych miesięcznie więcej zawsze się przydaje. Umowę podpisałam ostatniego lutego, najpierw ja, potem miał podpisać ją prezes fundacji, trochę im się to przeciągnęło, wczoraj ją dostałam z powrotem.

Dostałam, odłożyłam na biurko z zamiarem schowania do dokumentów, dzisiaj tak bezmyślnie zaczęłam ja przeglądać i coś mi się nie zgadzało. Tutaj zaznaczę, że mimo że podpisywanie odbywało się na zasadzie "szybko, szybko, tutaj pani podpisze", to nie dałam się poganiać i PRZECZYTAŁAM umowę. Dobra, może szybko i bez zagłębiania się w niuanse, ale też żadnych "niuansów" tam nie było, standardowa umowa-zlecenie, jakich już sporo podpisywałam. Sklerozy jeszcze nie mam, ale to nie oznacza, że pamiętam dokładnie każdy punkt umowy, więc w pierwszym momencie zwątpiłam w siebie, że niby ja to podpisałam?

Otóż nie. Szwindel tak bezczelny, że serio przez chwilę się zastanawiałam, czy to nie moje przeoczenie, gdyby nie jedna sprawa - umowa zawierała się na dwóch kartkach, były tego trzy strony. Mam głęboko zakodowane, ze jeśli podpisuję coś, co ma więcej niż jedną stronę, to oprócz podpisu na samym końcu, wcześniejsze strony parafuję. Serio, nie muszę się zastanawiać, czy tym razem to zrobiłam, czy nie, bo to odruch, obudzona w środku nocy celem podpisania jakiejś umowy najpierw ją przeczytam, a potem zaparafuję każda stronę.

Umowa, którą otrzymałam, ma trzy kartki. Pięć stron. Nie muszę chyba dodawać, że pierwsze cztery strony nie mają mojej parafki? Tylko mój podpis widniejący dumnie na ostatniej stronie?

Jeśli ktoś jest ciekaw, cóż tam takiego ciekawego "dołożyli", to już mówię - kary finansowe. 200 zł za nieprzekazanie lub nieterminowe przekazanie dokumentacji - bez sensu, wszyscy wiedzą, ze im szybciej się odda karty pracy, tym szybciej wypłacą pieniądze. 500 zł za świadczenie usług asystenckich pod wpływem alkoholu - bez komentarza. 200 zł za brak świadczenia usług asystenckich zgodnie z ustalonym harmonogramem - nie ma czegoś takiego, jak "harmonogram usług", z każdym podopiecznym asystent umawia się indywidualnie na terminy wizyt, kiedy im najbardziej pasuje. W przypadku kradzieży - trzykrotność zawłaszczonych środków pieniężnych. Hmmm, od tego chyba jest Kodeks Karny.

Niby mogę to olać. Nie chodzę do podopiecznych po alkoholu, nie kradnę, wywiązuję się z terminów ustalonych wizyt i staram się dostarczać dokumentację jak najszybciej. Ale bezczelny numer z podłożeniem innej wersji umowy podniósł mi ciśnienie na maxa, naprawdę.

Nie wiem co mam robić. Poza wypowiedzeniem umowy, oczywiście.

fundacja

by Xynthia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Michail
14 16

Mam wrażenie, że coś takiego jest karalne.

Odpowiedz
avatar Xynthia
4 10

@Michail: Fałszowanie dokumentów zawsze jest karalne, ale jak to udowodnię? Moje słowo przeciwko ich "pani żadnych parafek nie stawiała, podpisała umowę na ostatniej kartce i tyle, a teraz wymyśla". Tym bardziej, że jak znam życie i ludzi, nikt z asystentów tego nie parafował, ba, większość nie czytała...

Odpowiedz
avatar Alien86
15 17

@Xynthia absolutnie zgłaszać, na tyle poważy wyczyn że wręcz nie wolno tego tak zostawić. Po pierwsze może znajdą się inny do zeznań Po drugie nawet jak się nie uda to może od samej afery ludzie będą go omijać/bardziej się pilnować, albo chociaż się poprostu wystraszy i przestanie czyli już coś Moim zdaniem podejście nie zgłoszę bo po co, jest częścią problem dlaczego tacy ludzie istnieją i dlaczego w tym kraju jest jak jest. Ale absolutnie tego tak nie zostawiać.

Odpowiedz
avatar zendra
4 4

@Xynthia: Ale tu niczego nie trzeba udowadniać. Po prostu trzeba realizować umowę według swojej wersji. To druga strona, gdyby chciała egzekwować dopisane punkty umowy, musiałaby wykazać, że ma do tego prawo. Ciężar dowodu spoczywa na stronie, która z tego dowodu chce wywodzić skutki prawne, to fundamentalna zasada postępowania cywilnego. To oni musieliby udowadniać, a nie Ty. Po podłożeniu 4 na nowo zredagowanych stron, numeracja paragrafów umowy zgadza się z ostatnią (oryginalną) stroną?

Odpowiedz
avatar Xynthia
2 2

@zendra: Tak, zgadza się, ale coś im nie wyszło, to cała jedna strona to "lanie wody" o RODO, podczas gdy w umowie zazwyczaj się tego nie ujmuje albo ujmuje krótko - obowiązuje cię RODO i tyle. A tu szczególiki, duperelki itp. Chyba za dużo podpunktów założyli, a potem im się musiało zgadzać z ostatnią stroną, więc już pisali w tej umowie cokolwiek...

Odpowiedz
avatar zendra
1 1

@Xynthia: Rozumiem. Jeśli chodzi o RODO, to standardem w umowach jest bardzo drobiazgowe opisanie tych zasad, a tekst o RODO zazwyczaj zajmuje całą stronę A4 i to gęsto zapisaną, a czasami nawet więcej, zależy kto jak daleko posuwa się w interpretacji rozporządzeń i dyrektyw unijnych w tej materii. Abstrahując od tego tematu, proponuję trzymać się taktyki, że to na nich spoczywa ciężar dowodu, oni nic nie mogą Ci zrobić. Takimi podmiankami umów strzelają sobie w kolano, w razie procesu to one ryzykują całą swoją karierę urzędniczą. Gdybyś poszła na konfrontację, to wierz mi, kolana im zmiękną. To z ich strony skrajna głupota. Nota bene to jest stary numer, nawet przedsiębiorstwa sprzedawano na podmienione umowy, tak więc nie bądź za mocno zdziwona.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 maja 2024 o 0:57

avatar Shido
0 0

@zendra: ale właśnie mają dowód - "podpisaną" umowę i twierdzenie, że Xynthia nigdy nie parafowała niczego to teraz ona by musiała udowodnić, że jednak parafowała - a bez "zaginionych" stron z parafkami niczego niestety nie udowodni

Odpowiedz
avatar Daro7777
19 19

Osobiście wypiwiedziałbym umowę. Skoro odwżyli się na takie zachowanie, to zastanawiam się czy za chwilę nie "znajdą" Ci jakiegoś punktu, gdzie bedą próbowali nałożyć karę.

Odpowiedz
avatar aienma
16 16

"Umowę sporządzono w dwóch jednobrzmiących egzemplarzach" - nie spotkałam się z tym, aby obie kopie odsyłać z podpisem i czekać na swoją kopię z podpisem pracodawcy. Zawsze podpisywało się umowę podpisaną już przez pracodawcę. Nauczka, aby zacząć tak robić. A skoro pracodawca nieuczciwy to wypowiedzieć bez żalu.

Odpowiedz
avatar jan_usz
9 11

Nie warto się kopać z koniem, od takiego pracodawcy trzeba się trzymać z daleka i nie przyjmować wymówek ani innych ofert.

Odpowiedz
avatar 235374
10 10

Problem z takimi karami jest ze jak cos im sie nie spodoba to powiedza ze "Pani jest pod wplywem alkoholu" albo "Pani sie nie stosuje do harmonogramu" i trudno jest udowodnic ze nie maja racji. Tzn, trzeba sie sadzic. A ze wiekszosc ludzi sadow unika, to pracodawcy stosuja takie "straszaki".

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
1 1

@235374: akurat bycie pod wpływem (lub niebycie) da się udowodnić.

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 7

Absolutnie nie możesz tego olać. Mogłabyś zawalczyć, bo będziesz w stanie udowodnić, pokazując inne umowy, że zawsze robisz parafkę. Tylko czy warto? Obawiam się, że nie. Ale możesz, a nawet musisz, wypowiedzieć umowę. O ile większości dopisanych rzeczy nie będą mogli Ci zarzucić, o tyle mogą się przypieprzać "ustalonego harmonogramu". Mówisz, że go nie ma i podejrzewam, że właśnie dlatego taki zapis się znalazł. Na udupienie. Swoją drogą pierwsze słyszę, żeby umowa przychodziła po czasie.

Odpowiedz
avatar helgenn
10 12

Dodrukuj jedną stronę z karami umownymi dla nich ;)

Odpowiedz
avatar szafa
4 4

Mnie tylko ciekawią te kradzieże. Jak wspomniałaś, jest kodeks karny i policja od tego, a oni niby jak to sobie wyobrażają? Bo jeszcze rozumiem, jeśli u podopiecznego są kamery, to ok, jest dowód, ale z drugiej strony, jak niby udowodnią, ile ukradłaś? A co, jeśli podopieczny po prostu sobie wymyśli, że coś ukradłaś, co wtedy? Pachnie mi tu jakimś szwindelkiem.

Odpowiedz
avatar Xynthia
9 9

@szafa: Powiem ci, że też tego nie ogarniam, tym bardziej że to wszystko jest w punkcie zawierającym kary finansowe na rzecz zleceniodawcy. Czyli co, ktoś (powiedzmy) ukradnie podopiecznemu 100 zł, to ma zapłacić fundacji 300 zł? Co to za wygibas prawny w ogóle???

Odpowiedz
avatar MartiiB
5 5

@Xynthia: Uciekaj z tej umowy i tej fundacji czy co to jest. Tam sie zarabia na karach, tam bedzie tak ze sie narobisz, a oni wymysla jak Ci nie zaplacic i jakies wydumane powody dlaczego nie zaplaca a obciaza a jeszcz emozesz i dolozyc. Jesli mozesz poszukac informacji o tej firmie/fundacji, moze ktos opisal jak sie tam pracuje i zarabia? Te umowe powinna zobaczyc Inspekcja Pracy, bo watpie czy to wolno takie paragrafy legalnie sobie dodawac, bo oni to dodali z jakiegos swojego powodu. Znam osoby ktore przyszly do pracy pod wplywem alkoholu, zostaly wywalone z roboty natychmiastowo ale zrobiono im test legalizowanym alkomatem, i nie bylo o zadnych karach finansowych, bo Kodeks Pracy mowi o tym jak i co moze byc robione w takim wypadku

Odpowiedz
Udostępnij