Historia o próbie załatwienia pracy i mieszkania u znajomej przypomniała mi moją sytuację.
Tylko u mnie to było trochę inaczej.
Wyjechałam do chłopaka do miasta wojewódzkiego. Mieszkaliśmy u jego rodziców i dałam sobie kilka miesięcy na poznanie miasta a potem szukanie pracy.
Nagle telefon. Ojciec skontaktował się za moimi plecami ze znajomym. Mam wysłać CV. W ogóle podali mój numer telefonu komórkowego temu znajomemu, on dzwonił do mnie tłumacząc jak takie CV wygląda. Ubaw po pachy.
Zbuntowałam się, rzuciłam drugim z kolei telefonem. Pracę znalazłam sama.
Dlaczego nie skorzystałam? Bo ojciec na każdym kroku kazałby sobie dziękować, najlepiej czymś materialnym, że dzięki niemu mam pracę.
Praca rozmowa znajomi
Ty to powinnaś na każdym kroku, najlepiej czymś materialnym, dziękować rodzicom chłopaka, że cię natychmiast i bez szemrania pod swój dach przyjęli. Osiemnastkę raczej musiałaś już mieć, ale chyba niewiele więcej. A sytuacja twoja była o tyle inna, że przez kilka miesięcy nie chciałaś pracować, więc twój ukochany nie musiał o pracę dla ciebie nikogo prosić (zwłaszcza, że już wyprosił zamieszkanie). Prosił za to twój ojciec. Może miał podstawy sadzić, że sama tego nie ogarniesz, a głupio mu było, że mieszkasz u obcych ludzi na krzywy ryj? Ale mu pokazałaś faka, bo nie lubisz nikomu za nic dziękować, zwłaszcza czymś materialnym. Rozumiem, że narzeczony zasobny, łożył na twój wikt, opierunek i inne rachunki, póki do pracy nie poszłaś? Swoją drogą, ciekawe, ile czasu siedziałaś "teściom" na łbie? I jak rozwijał się dalej twój (chyba narzeczeński?) związek?
Odpowiedz@Armagedon: Ależ ty jesteś toksyczna.
Odpowiedz@Armagedon: A Ty dyskutujesz z autorką wpisu? Czy z własnymi frustracjami i kompleksami?
Odpowiedz@Ohboy: Przekonałaś mnie. Dawno już nie czytałam tak konstruktywnej krytyki.
Odpowiedz@Armagedon: A co można konstruktywnego napisać o tak jadowitej wypowiedzi? Pełnej zresztą założeń, które są w pełni wytworem Twojej własnej wyobraźni?
Odpowiedz@jass: No, niestety jak przeczytałam zdanie że "dałam sobie kilka miesięcy na poznanie miasta" to podobne myśli mi przebiegły mi po głowie. Jak będąc u obcych ludzi dających mi dach nad głową, wikt i opierunek można kilka miesięcy się kokosić? (no chyba że chłonęła wielki świat zwiedzając muzea, wystawy, chodząc do teatru-ironia) Jeżeli by jeszcze napisała ze sama tą pracę zaraz znalazła i zaczęła się dokładać do rachunków to inaczej by to wyglądało. I też mi to wygląda na nastolatkę która sie wyrwała z domu rodzinnego
Odpowiedz@Balbina: Myślę podobnie. Historia jest napisana skrótowo, ale coś tam, między wierszami, wyczytać się da.
Odpowiedz@jass: No owszem, wypowiedź jest jadowita, ale u Armagedon to nic nowego. Często bywa złośliwa i skrajnie ironizuje. Taki ma już styl. A jej "analizy" zwykle są trafne. A ta historia właściwie jest o niczym. Chyba że się założy, iż przykrótki wstęp jest tylko pretekstem do dokopania własnemu ojcu. Bo ja nie widzę tu żadnej analogii z historią "Niani_Frani". Można by się pokusić o jakieś porównania, ale wtedy należałoby uznać... - matkę chłopaka za Nianię_Franię (która nie była asertywna) - chłopaka i ojca autorki (w osobnych wątkach) za koleżankę Niani_Frani chodzącą "po prośbie" - autorkę - za córkę koleżanki (w intencji której jest prośba) "Historia o próbie załatwienia pracy i mieszkania u znajomej przypomniała mi moją sytuację. Tylko u mnie to było trochę inaczej." Zdecydowanie inaczej. Zupełnie inaczej. Całkiem inaczej. Bo gdyby mówić o podobieństwach, to należałoby - prócz ojcu autorki - dokopać również jej chłopakowi.
Odpowiedz@Balbina: Dokładnie tak. To zdanie "dałam sobie kilka miesięcy na poznanie miasta" naprawdę mówi wszystko. Jedyne, co trzeba wiedzieć o nowym mieście, to jak dojechać do pracy, a zwiedzać można w czasie wolnym. Ale naprawdę żadne "poznanie miasta" NIE jest niezbędne, żeby w takim mieście funkcjonować jak dorosły człowiek. Dziwne jest nawet to, że ona już tej pracy nie miała w momencie wyjazdu - teraz się aplikuje online, rozmowy często są również online, a jeśli nawet nie - wtedy się na taką rozmowę przyjeżdża.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2024 o 11:14
@Armagedon: Jesteś tak ogromną chamką, że nie zasługujesz na nic więcej. @Balbina: U mnie w domu przez pół roku mieszkała dziewczyna, która potrzebowała stanąć psychicznie na nogi. Nie płaciła za pokój nawet, gdy zaczęła pracę. Taka była umowa, nikomu to nie przeszkadzało. To się pomoc nazywa.
Odpowiedz@Ohboy: A co ty porównujesz zupełnie inne przypadki? Jeden z drugim nie ma nic wspólnego. No chyba że chcesz wszystkim pokazać jaka ty jesteś the best tak między wierszami.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 maja 2024 o 14:44
@Balbina: Dla mnie też poznawanie miasta przez kilka miesięcy zanim się zacznie szukać pracy jest dziwne. I mean - w dobie googli nie trzeba jeździć po mieście, żeby się zorientować, gdzie dana firma jest, czy jest daleko od domu, czym można tam dojechać. Pracę rzadko znajduje się z dnia na dzień, więc można i poznawać miasto i szukać pracy. Jak pierwszy raz przeprowadziłam się do innego miasta, to zaczęłam szukać jeszcze przez przeprowadzką. Miasto kilkumilionowe - musiałabym chyba z rok je poznawać, tylko jak, bez pracy? Jeżdżąc całymi dniami z punktu a do punkt b,c,d? Choć tu jest pewna wersja, w której autorka nie jest piekielna - miała swoje oszczędności, dokładała się z nich do wszystkich wydatków, nie żerowała na nikim i ogólnie porzebowała kilku miesięcy, żeby odpocząć. Wtedy ok.
Odpowiedz@Ohboy: No i widzisz, dlatego ja nie lubię takich historii "w pigułce". Czym innym jest, jeśli dziewczyna potrzebowała pomocy i rodzice chłopaka byli chętni jej udzielić, a ojciec się wpieprzał, bo wstyd, żeby córka jak leń w cudzym domu siedziała, a czym innym sytuacja, kiedy para mieszkała u rodziców z przymusu, co wcale właścicieli domu nie uszczęśliwiało, a w dodatku byli częściowo na ich utrzymaniu, a to zaplanowane bezrobocie autorki jest wynikiem wyłącznie lenistwa i podejścia typu "póki co to się napracowałam". Takie historie można sobie interpretować na różne sposoby i nie, nie w każdej takiej interpretacji ojciec autorki jest piekielny.
Odpowiedz@digi51: A gdzie jest opisanie dokładania się do budżetu w trakcie poznawania miasta? bo nie widzę tego? No chyba że to twoje domysły że mogło tak być.
Odpowiedz@Balbina: napisałam, że jest to jedna z możliwych wersji
Odpowiedz@digi51: oki
Odpowiedz@Balbina to równie dobrze mogą być Twoje domysły, że tak nie było...
Odpowiedz@Balbina: "@Ohboy: A co ty porównujesz zupełnie inne przypadki? Jeden z drugim nie ma nic wspólnego." - no i co z tego, że nie mają ze sobą nic wspólnego? Oba dokładnie tak samo nie mają umocowania w tekście, a są wyłącznie domysłami komentujących. Oba są równie prawdopodobne, albo równie niezgodne z prawdą.
Odpowiedz@jass: Swoje postepowanie wobec dziewczyny potrzebującej pomocy porównała Ohboy do "odpoczynku" dziewczyny w obcym domu. Więc jeden przykład jest prawdopodobny a czy drugi to tylko autorka wie.
Odpowiedz