Moja konkubina nigdy nie chce nikomu robić problemów, ale za to robi problemy sobie i mnie... Poniżej historia o tym jak zepsuła sobie i częściowo mnie zabawę na weselu.
Wesele mojego kolegi. Na długo przez imprezą wszyscy dostaliśmy do zaznaczenia karty, czy chcemy dostać dania zwykłe czy wegetariańskie. Konkubina jest wegetarianka, która raz na ruski rok zje mięso. Widzę, że zaznacza zwykłe, więc pytam:
- Czemu nie weźmiesz sobie wegetariańskiego?
- Nie chcę robić problemów i wybrzydzać.
- No przecież po to są opcje do wyboru, żeby każdy dostał to co preferuje. Weź sobie wegetariańskie, bo potem jak dostaniesz mięsne to nie będziesz jadła.
- Nie - krótko urwała, więc nie będę jej na siłę wciskał. Jest przecież dorosłą kobietą.
Przyszedł dzień imprezy i oczywiście nie zjadła ani tego co dostała jako danie główne, ani żadnych przegryzek. Widząc, jak koleżanka przy naszym stoliku dostała wegetariańskie, partnerka moja stwierdziła:
- Jednak mogłam zaznaczyć wegetariańskie.
- Spoko, pójdę i zagadam, bez problemu ci dadzą wegetariańskie.
- Nie, nie będziemy robić problemów.
- Ale to żaden problem.
- Nie.
Ok, to siedź głodna.
Druga sprawa. Na weselu się tańczy. Ukochana moja założyła jakieś gówniane, niewygodne buciory na wysokich obcasach, absolutnie nienadające się do tańczenia. Pytałem, dlaczego nie wzięła sobie butów na zmianę, jak większość kobiet.
- A gdzie bym je trzymała? Z reklamówką miałam chodzić cały czas?
- Ja bym to ogarnął.
- A tu gdzie bym je zostawiła?
- Na jakimś zapleczu pewnie albo w szatni, na pewno coś takiego jest.
- Ee, nie chciałam robić problemów.
Tym sposobem jadłem, tańczyłem i dobrze się bawiłem, a moja partnerka całą imprezę przesiedziała przy stoliku głodna.
Bo nie chciała robić problemów...
związki problemy
Co niby piekielnego jest w osobie, która sama ponosi konsekwencje swoich decyzji? Byłoby piekielne gdyby próbowała robić aferę o wegetariańskie danie po zaznaczeniu mięsnego, ale przyjęła swój błąd do wiadomości i nie chciała nikomu robić z tego powodu kłopotu. Piekielny tutaj jesteś co najwyżej ty, bo niby zauważasz tę dorosłą kobietę w partnerce a jednocześnie sam masz z 15 lat (przynajmniej umysłowo) bo chyba nie rozumiesz, że istnieją ludzie, którzy popełniają błędy i potrafią z godnością zaakceptować ich konsekwencje. I do tego nie czują się komfortowo ze świadomością, że mogą komuś zrobić kłopot swoją błędną decyzją. Jeśli chcesz być dalej ze swoją partnerką to nie licz na zmianę jej na siłę, idźcie na jakąś terapię żebyście oboje mogli ten temat przepracować. Piszesz też o niej w bardzo niemiłym tonie, więc szczerze mówiąc mam nadzieję że przejrzy pewnego dnia na oczy z jakim paskudnym typem jest w związku.
Odpowiedz@louie Zastanawiam się czy kiedykolwiek byłeś/aś w długoterminowym związku. To nigdy nie jest tak, że konsekwencje ponosi tylko jedna osoba. Albo bezpośrednio oddziałuje to też na drugą, albo za jakiś czas i tak oberwie w ten czy inny sposób rykoszetem. Tutaj być może autor potem musiał sobie radzić ze złym humorem partnerki, którego dałoby się w prosty sposób uniknąć.
Odpowiedz@Mementomoris: Nic takiego nie napisał, więc po co mamy wymyślać hipotetyczne sytuacje?
Odpowiedz@louie: A berecik to cię nie uwiera w główkę za mocno? Sama idź na jakąś terapię, bo najwyraźniej jej potrzebujesz.
Odpowiedz@Mementomoris: byłam, jestem, pewnie jeszcze długo będę. :) Serio myślisz, że gdyby ta biedna dziewczyna potem w domu robiła aferę to ten typ by się o tym nawet nie zająknął? Opisałby wszystko ze szczegółami tylko nie to co jest faktycznie piekielne? Bo odreagowywanie swoich złych decyzji jest piekielne - tylko, że nie ma ani jednego słowa o tym w tej historii. Babka po prostu godzi się z tym, że będzie głodna, że nie ma warunków jakie by chciała, żeby pójść na parkiet. Komuś coś na tym ubyło? Nie. Cała ta historia brzmi jakby jedynym problemem tego faceta było to, że ona nie próbuje na siłę dostosowywać do siebie sytuacji kiedy wie, że sama sobie zrobiła pod górkę.
Odpowiedz@Armagedon: wiesz, najczęściej terapii potrzebuje ta osoba, która ma jakieś halucynacje i widzi osoby w ciasnych beretach, których nie ma. Może na te urojenia uda się dobrać jakiś lek i w końcu zaczniesz normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Trzymam kciuki!
Odpowiedz@Mementomoris: "Poniżej historia o tym jak zepsuła sobie i częściowo mnie zabawę na weselu." "Tym sposobem jadłem, tańczyłem i dobrze się bawiłem, a moja partnerka całą imprezę przesiedziała przy stoliku głodna. Bo nie chciała robić problemów" Czyli facet się najadł, pobawił, ale imprezę zepsuł mu fakt, że jego dziewczyna spędziła ten czas inaczej i nie zrobiła tak jak on chciał. Teraz zastanów się o jakiej dojrzałości to świadczy. Jakby mi dorosły facet strzelił focha bo na weselu z własnej woli nic nie zjadłam i z własnej woli nie poszłam na parkiet to by dostał takiego kopa w dupsko na odlot, że leciałby do swoich następnych urodzin.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2024 o 18:29
@louie: no, ja bym jednak nie była zachwycona, gdyby partner, którego zabrałam na wesele, nic nie zjadł i siedział cały czas na tyłku. To pierwsze, bo mimo że to przez jego błąd, to jednak denerwowałabym się, że siedzi głodny i choćby z tego względu źle się bawi. To drugie - bo jednak idę z nim na wesele po to, żeby się z nim bawić, mieć towarzystwo itd. I co innego, jakby np. źle się czuł, a co innego, jak do siedzenia na tyłku doprowadziła jego bezmyślność.
Odpowiedz@louie: Ten beret to cię jednak zdrowo uwiera. Za cholerę nie wiadomo o co ci chodzi. Skoro facet pisze, że konkubina zepsuła wesele PRZEDE WSZYSTKIM sobie, to chyba wie o czym pisze. Nie zna partnerki od wczoraj, zapewne, wiec widzi, kiedy bawi się ona dobrze, a kiedy nie. Był z nią w końcu na tym weselu, a wzroku raczej nie stracił. I nie chciał niczego zmieniać na siłę, więc zostawił jej swobodę wyboru. Niemniej, ubolewa, że zmarnowała sobie imprezę z powodu własnych, chybionych decyzji. Dlatego napisał historię. A że, po części, zepsuła również imprezę jemu - to chyba oczywista oczywistość. Większość ludzi nie czuje się dobrze, wiedząc, że partner czuje się źle. "...facet się najadł, pobawił, ale imprezę zepsuł mu fakt, że jego dziewczyna spędziła ten czas inaczej i nie zrobiła tak jak on chciał." O czym ty bredzisz, do cholery? Autor nie próbował jej do niczego zmuszać, ani nawet przekonywać. On tylko wolałby, żeby TEŻ dobrze się bawiła, a nie siedziała o gołym pysku przyspawana do krzesła. Bo chyba nie chcesz mi wmówić, że takie właśnie są jej standardy dobrej zabawy? Autor miał prawo czuć dyskomfort, widząc konsekwencje jej "WYBORU", zwłaszcza, że nie mógł nic na to poradzić. "...facet strzelił focha bo na weselu z własnej woli nic nie zjadłam i z własnej woli nie poszłam na parkiet..." Nie z własnej woli, tylko z powodu własnego uporu i własnego dziwactwa. Które to dziwactwo i upór autor spokojnie toleruje. "Jakby mi dorosły facet strzelił focha..." Dłuuuugo się zastanawiałam, w którym miejscu ty tego focha dostrzegłaś. Brałam nawet pod uwagę, że nie wiesz, co to jest foch. Ale wreszcie zagadkę rozwiązałam. Fochem było to, że autor - NA ZŁOŚĆ partnerce - udawał, że dobrze się bawi, ostentacyjnie jadł, pił i tańcował, a ona - za karę - miała siedzieć, przyglądać się i zazdrościć. Mam rację? Może, wobec tego, uchyl rąbka tajemnicy i powiedz, co autor powinien był zrobić. Bo - jak dotąd - piszesz tylko o tym, co robił źle. - Powinien, po pierwszym toaście, zaproponować wspólny powrót do domu? - Może, wykazując empatię, powinien również przyspawać się do krzesła i przez całe wesele nic nie jeść i nie pić? - A może jeść, pić i tańczyć, ale co chwilę pytać z troską "dobrze się bawisz, kochanie?". - Inny pomysł? A może przypuszczasz, że ona OD POCZĄTKU wiedziała, że nie chce iść na to wesele, dlatego zamówiła danie mięsne i założyła buty "do siedzenia"? A on powinien te sygnały bezbłędnie odczytać i nie zmuszać jej do robienia tego, na co nie ma ochoty? Czyli - powinien iść sam, albo wcale?
OdpowiedzTakie zachowania nie biorą się znikąd :) A partnerka piekielna nie jest, bo podjęła złą decyzję, ale wzięła to na klatę, nie narzekała, nie awanturowała się. Jakby naprawdę chciała tańczyć, to po prostu zdjęłaby buty.
Odpowiedz@Ohboy: Na pewno by nie zdjęła. Bo co by z nimi zrobiła? Mogła wziąć buty na zmianę, ale nie chciała nikomu robić problemów. A ty wyciągasz z tego wniosek, że pewnie nie chciała tańczyć na weselu, więc specjalnie założyła niewygodne buty, żeby nie musiała tego robić. Zamówiła mięsne danie, bo również nie miała ochoty na weselu jeść. Może miała za ciasną kieckę i po prostu na żarcie nie byłoby miejsca? A przyszło ci do głowy, że autor chciał się dobrze bawić PRZEDE WSZYSTKIM ze swoją konkubiną?
Odpowiedz@Armagedon: Postawiła pod krzesłem/stołem, co za problem? Nie byłam na wielu weselach, ale nie widziałam, żeby goście przynosili buty na zmianę, za to widziałam tańczenie bez butów, bo wszyscy wiedzą, że szpilki rzadko kiedy są wygodne. " pewnie nie chciała tańczyć na weselu, więc specjalnie założyła niewygodne buty, żeby nie musiała tego robić." Czy ty masz jakieś urojenia? Nic takiego nie napisałam i nawet nie pomyślałam. Babka założyła ładne, ale niewygodne buty i nie wzięła nic na zmianę, co było zwykłym błędem. Ale gdyby bardzo chciała tańczyć to spokojnie mogłaby buty zdjąć i tyle. Autor napisał, że i tak świetnie się bawił, więc to jest robienie problemu z niczego.
Odpowiedz@Armagedon: A tobie nie przyszło do głowy, że ona PRZEDE WSZYSTKIM nie chciała się dobrze bawić, a zwłaszcza z nim? (Ironia to była.) Ja ci powiem, co on mógł zrobić. Jak zobaczył, że ona zamawia mięsko - sam mógł zamówić zieleninę. Na stole by się wymienili i byłoby cacy. Mógł także pogrzebać w szafie i cichcem spakować jej buty na zmianę. Oczywiście, wygodne. Oczywiście dobrane do kiecki. Oczywiście takie, które ona lubi. Ale założę się z tobą, że wtedy byłoby jeszcze gorzej. No bo jak facet może podważać decyzje swojej kobiety? Widocznie ta kobieta wiedziała co robi, bo nie lubi kłopotów. (Czytaj - autora. No bo jak można lubić takiego kłopotliwego wuja?)
OdpowiedzNie chciałabym być w związku z osobą która obgaduje mnie w internecie... Przykre. Gówniany ten związek ale nie przez nią
Odpowiedz@Allice: przecież po to jest ten portal;-) Facet się żali, a my smażymy komentarze i nikomu nie dzieje się krzywda, nie ma tu jej fotki, nazwiska, ani charakterystycznych cech. I dobrze, że facet ma się gdzie wyżalić, nie pisze nic obraźliwego. Raczej bezradność się z tego przebija. Taka postawa "nie będę robić problemów" jest właśnie generatorem problemów i życie z kimś takim nie jest łatwe. Jako panna młoda byłabym zirytowana, że ktoś siedzi głodny na moim weselu, które mnie sporo kosztowało. Rozumiem diety, problemy alergiczne i różne choroby, ale tutaj? Po to była opcja do wyboru, żeby wybrać i NIE ROBIĆ PROBLEMU. Może czas uświadomić partnerce, że takim podejściem właśnie robi problemy, bo widać, że jest jej źle i ludzie, którym na niej zależy, skupiają się na tym, żeby jej pomóc, a nie na zabawie. Jako partnerka na weselu też byłabym wkurzona na mojego faceta, że zepsuł sobie wieczór. Inna sprawa, że na weselach często są przystawki, stoły tematyczne, są ciasta, sałatki - nic nie pasowało, czy dziewczyna nawet niczego nie spróbowała i tak siedziała z nosem na kwintę? Bo to już naprawdę wymaga jakiejś pomocy.
OdpowiedzZgadzam się z resztą. Kiepski z Ciebie partner. Ja nie lubię wódki, jem prawie wszystko, nie lubię tańczyć. Może raz na ruski rok zatańcze.. Mój mąż uwielbia na weselach tańczyć. O ile na naszym weselu przetrwałam tańcząc, o tyle na pozostałych weselach nie tańczę. Mąż się świetnie bawi, tańczy z każdą kobietą i raz czasem dwa razy ze mną. W życiu nie słyszałam by się żalił że ja nie lubię. Wiedział to od początku xD
Odpowiedz@AnitaBlake: I siedzisz sama i głodna przy stole, czy jednak bawisz się inaczej, np. zagadujesz do kogoś? Można się bawić na różne sposoby, ale z opisu autora wynika, że partnerka w ogóle się tam nie bawiła.
Odpowiedz@dayana: zapisu wynika że partnerka się nie bawiła no nie dziwię się skoro on w ogóle nie interesuje się partnerką nie wie jaka ona jest. Ja nie cierpię imprez. Chodzę na wszelkie wesela, śluby, imprezy, z szacunku do rodziny bądź przyjaciół. Jak mam do kogo zagadać i z kim pogadać to to robię jak nie to on mi też dobrze w swoim towarzystwie. Mój mąż to się bawi za dwoje więc nie widzę problemu. Zapewne jakbyś rozmawiał z różnymi ludźmi to ci różne wersje podadzą. Pewnie też ochotę za tą co się nie bawi to pewno jeszcze z własnej winy bo nie wiem bo nie tańczę bo buty mam nie takie. Nie będę na siłę chodzić na parkiet skoro nie lubię tańczyć nie cierpię, to sama jeśli uważam że obok mnie siedzi osoba z którą nie mam o czym gadać to z nią nie będę gadać.
Odpowiedz@AnitaBlake: autor nie żalił się, że dziewczyna nie lubi tańczyć, tylko że wzięła buty, w których ledwo stoi. Nie wiemy, czy nie lubi tańczyć. Autor żali się głównie na to, że dziewczyna bez sensu wzięła opcje jedzenia z mięsem, chociaż wiedziała, że tego nie tknie. Mając wybór, wybrała bezsensowne męczeństwo i tu jest główny problem.
Odpowiedz@Chrupki: napisał że od czasu do czasu je. Idę do sklepu głodna. Kupuję w ch olere. W domu okazuje się że jedną rzecz zjem, a reszty nie chcę xD Na ślub ubieram buty, które pasują do sukienki. Każde szpilki są dla mnie męczarnią. Liczę się z tym. Daliby mi wybór dania, wzięłabym któreś, a na weselu uznałabym że jednak tamto lepsze jest xD. Albo bym nie jadła, albo bym się zmusiła. Ot zwykłe błędne decyzje. Nie widzę w nich nic piekielnego. Człowiek się uczy. Wesela są tak rzadko, że nie wiem które danie, w którym miejscu mi zasmakuje, czy muzyka mi podejdzie, czy będę mieć okres. W życiu w towarzystwie nie powiedziałabym że jedzenie jest ohydne, że mam okres i nie chcę ani jeść ani tańczyć bo mnie zbyt boli i leki nie pomagają. Buty, które kupiłam i nosiłam kilka razy, dziś otarły mnie do krwii, czy np mam biegunkę
OdpowiedzJa uważam, że takie wesele - to jest dopiero największy kłopot dla państwa młodych. Konkubina autora w ogóle powinna odmówić uczestnictwa, autor, oczywiście, również - bo inaczej okazałby się ostatnim chamem, bucem i nieempatycznym bydlakiem. Proponował buty na zmianę - źle. Sugerował zaznaczyć żarcie dla jarosza - źle. Proponował załatwić w kuchni odpowiedni posiłek - źle. Bawił się na weselu jak na weselu - też źle. Rozumiem - feminizm. Ale trzeba mieć też trochę rozsądku.
Odpowiedz@Bedrana: Kolejna sobie dopowiada :D Przecież partnerka autora o nic się nie czepiała, a już na pewno nie o to, że dobrze się bawił na weselu.
Odpowiedz@Ohboy: Nie piszę o partnerce autora, tylko o tym, jak został oceniony w komentarzach. Niektóre z nich nawet nie dotyczą bezpośrednio historii. Zleciały się "feministyczne" wrony i kraczą.
Odpowiedz@Bedrana: chyba ślepa jestem, bo nie widzę żadnego komentarza który by cokolwiek mówił w stylu "Konkubina autora w ogóle powinna odmówić uczestnictwa, autor, oczywiście, również - bo inaczej okazałby się ostatnim chamem, bucem i nieempatycznym bydlakiem. Proponował buty na zmianę - źle. Sugerował zaznaczyć żarcie dla jarosza - źle. Proponował załatwić w kuchni odpowiedni posiłek - źle. Bawił się na weselu jak na weselu - też źle." Jedyne co autor zrobił źle według większości krytykujących to opisanie na piekielnych "konkubiny", która w gruncie rzeczy nic złego nie zrobiła. I uwierz mi, jeśli nawet siedzisz przy stole, uśmiechasz się, gadasz z innymi itp. to ludzie ci będą wmawiać na siłę że się źle bawisz bo mało zjesz czy nie tańczysz, mimo że to mogą nie być wyznaczniki dobrej zabawy dla ciebie. Nawet ludzie którzy cie urodzili i wychowali i po nastu latach powinni wiedzieć że masz inną definicję dobrej zabawy będą co chwilę przychodzić i pytać "a dlaczego nie tańczysz? A dlaczego tylko siedzisz? Źle się bawisz?" Mimo odpowiadania im za każdym razem "nie lubię tańczyć, a bawię się dobrze po prostu rozmawiając z innymi gośćmi". Więc autor też mógł założyć że partnerka źle się bawiła mimo że tak wcale nie było
Odpowiedz@Bedrana: odpowiedź "nie" nie jest równoznaczna ze "źle". To jest normalna zdrowa asertywność. Niestety mężczyźni na każdym kroku udowadniają, że nie radzą sobie z odpowiedzią jaką jest zwykłe "nie". Facet nie trafił z kilkoma swoimi sugestiami poprawienia sytuacji i od razu robi dramę na piekielnych xDDDD
Odpowiedz@louie: no nie? miałam dokładnie takich byłych. Gdzie by się nie ruszyć, to oni zawsze pierwsi z dobrymi radami i foch, jeśli nie posłuchasz i podejmiesz własną decyzję. Do dziś pamiętam foch mojego byłego z czasów, gdy szukałam nowego pokoju na wynajem, bo powinnam była z nim skonsultować, na co się decyduję. I nie, nie planowaliśmy mieszkania razem, a pokój, jaki wybrałam był blisko jego pracy i mieszkania, nie że bidak by musiał dojeżdżać przez pół miasta, więc generalnie żadnego kłopotu nie było, ale i tak był foch, bo sama podjęłam decyzję jakąś.
Odpowiedz@louie: Ej, przecież napisał, że dziewczyna po pewnym czasie przyznała, że mogła wziąć inną opcję. Czyli jest problem. Siedzi głodna, on je i mu zwyczajnie głupio. Martwi się, troszczy i irytuje, bo raz, problemu mogło nie być w ogóle, a dwa, można go łatwo rozwiązać - w kuchni jest jedzenia jeszcze na drugą setkę gości, wystarczy poprosić. Więc facet proponuje, że to załatwi - to typowo męskie podejście: problem - rozwiązanie. Ale dziewczyna odmawia. I siedzi głodna. Nie mówi, że nie jest głodna, nie ma nic na temat próbowania innych dań, ciast, czegokolwiek. To jest niepotrzebne męczeństwo, które odbiera partnerowi dobry humor. I ja się wcale nie dziwię. Miałam kilka razy styczność z takimi osobami, które nie chcą robić problemów i wiesz co? Zawsze było z nimi najwięcej problemów, bo zamiast załatwić swoje potrzeby od ręki, kiedy był czas, milczały póki problem nie wybuchł w twarz i wszyscy wokół ratowali białogłowę. Dlatego mam mocną alergię na taką postawę.
Odpowiedz@Chrupki: Nie przyznała tylko stwierdziła fakt, że mogła faktycznie wziąć inną opcję. Problem był jej i tylko jej, i szczerze mówiąc ludzie próbujący na siłę rozwiązywać czyjeś problemy są również wkurzający. Strasznie mnie irytuje jak ktoś jest za tępy, żeby ogarnąć, że dorosła osoba potrafi się pogodzić z konsekwencjami swoich działań. Ten temat jest ewidentnie jeszcze mocno obcy dla facetów. Czy ten facet czuł jej głód, że to dla niego problem? Litości. To jest jej sprawa i jej wybór. Kolejna rzecz, nazywanie męczeństwem niezjedzenia obiadu to śmiech na sali. xDDDDDDDDD Jakby to były trzy dni bez żadnego posiłku to możesz tak pisać, ale nie przesadzaj bo w tej sytuacji to była jedynie niedogodność. Nie wiesz ile zjadła przed weselem. Ten facet powinien iść na terapię bo nie radzi sobie z przeniesieniem emocji, nadinterpretuje stan drugiej osoby i do tego żali się na partnerkę na piekielnych na takie bzdury xDDDDDD Co wy macie, po 15 lat??
OdpowiedzZmień babe
OdpowiedzCóż, powszechny skutek wychowania w stylu 'zadowolić wszystkich i nikomu nie przeszkadzać'. Jeżeli taka dziewczyna w którymś momencie życia się nie otrząśnie, to skończy jako zgorzkniała stara baba, która zdała sobie sprawę, że przeżyła swoje życie nie tak jak chciała tylko tak 'jak wypada' nie robiąc nikomu problemu....
Odpowiedz@ICwiklinska: No ale od tego są terapie i taką terapię powinien partner doradzić, a nie robić jakieś gorzkie żale na piekielnych.
Odpowiedz@szafa: doradzić może, ale partnerka nie pójdzie, bo nie będzie robić problemu... A maczugą i za włosy nie wypada..
OdpowiedzAutorze z Tobą wszystko ok, z partnerką nie do końca. Żeby było wam dobrze powinna nad sobą popracować. Trzymasz ramę i to dobrze o tobie świadczy. Nie daj sobie wejść na głowę. Ale co ludzie tu w komentarzach piszą to masakra.
Odpowiedz@Znerwus: Nie wszyscy, nie wszyscy...
Odpowiedz@Znerwus Hehe, tylko że to nigdy nie jest tak, że jedna osoba jest "cacy", a druga "be". Jak to mówią "zdrowi nie tańczą z chorymi". Osoby, które mają ze sobą coś nie słońca ok zwykle wiążą się z kimś kto również ma coś nie do końca ok (tylko zwykle w innym miejscu, trochę jak klucz i zamek).
Odpowiedz@Znerwus: wszystko ok z facetem który zamiast rozwiązać swoje problemy w domu pisze historię w internecie na "ukochaną"? Ona powinna go w tyłek kopnąć że słowami "już nie będę ci robiła problemów" i zrobić mu reklamę wśród wspólnych znajomych. To się toksyk nazywa
Odpowiedz@Znerwus: tak, bo laska, co się boi komukolwiek zrobić jakiś problem na pewno mu wejdzie na głowę XD. Ona ma ewidentne problemy do rozwiązania na terapii, a on jest dupa, a nie partner, bo zamiast jej pomóc wyśmiewa ją na internecie.
Odpowiedz@szafa Raczej się wkurza, i słusznie, niż ją wyśmiewa.
Odpowiedz@Allice: czekam, aż napiszesz podobny komentarz pod wszystkimi historiami kobiet, które żalą się tu na partnerów. Ostrzegam tylko, że trochę tu tego jest...
Odpowiedz@Chrupki: no popatrz, "cięta" riposta ci nie wyszła bo już takie były. Nie jestem wojującą feministką tylko boli mnie publiczne pranie brudów na "bliskie" osoby
OdpowiedzZazwyczaj ludzie, którzy nie chcą robić problemów powodują ostatecznie większe, niż gdyby od razu zdecydowali się na odpowiadające im rozwiązanie. Ile razy musiałam się już wracać albo jechać gdzieś specjalnie drugi raz, coś załatwiać, co można było zrobić od ręki, a po fakcie już nie tak łatwo. No ale ktoś nie chciał mi robić problemu, więc zamiast mieć z głowy, muszę robić jeszcze raz :)
OdpowiedzNie wiem, jak część z was może nie widzieć nic piekielnego w postawie tej kobiety. Przecież to masakra. Facet chciał iść z nią na wesele i dobrze się razem bawić i nic z tego, bo ona siedzi w kącie smutna i głodna, bo nie chciała robić problemów. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby podobnie wyglądały jakieś wspólne wyjścia we dwoje. Facet dwoi się i troi, planuje jak może, żeby wszystko było ok i razem dobrze się bawili, ale ona znowu włoży niewłaściwe buty czy coś i nic z tym nie zrobi, bo nie chce robić problemów. Z butami to wyobraziłem sobie coś z mojej perspektywy. Powiedzmy, że zaplanowałem jakiś dłuższy spacer po lesie czy po górach. Tylko we dwoje. A tu ona nie wzięła butów do chodzenia albo kurtki. I ani nie chce, żebyśmy wrócili do domu po te rzeczy czy kupili nowe na szybko albo zmienili plany i wybrali się gdzie indziej, bo ona nie chce robić problemów. I co wtedy? Siedzieć razem z nią i robić nie wiadomo co czy iść samemu i zostawić ją samą na kilka godzin? Albo wyobraźcie sobie, że to wasza matka. Gnębi was jakiś dzieciak i trzeba ostro zareagować, potrząsnąć rodzicami i dyrekcją szkoły, ale ona oczywiście nie chce robić problemów. W sumie to ona ma szczęście, że trafiła na faceta, który nie wykorzystuje jej postawy. Bo np. mogłoby być jak z tymi teściowymi, co to gotują nie wiadomo ile dań dla gości.
Odpowiedz@pasjonatpl: po przeczytaniu pierwszego akapitu. Wychodzi na to że źle się dobrali. Wiesz ile co na weselu kosztuje? Ja pieniądze szanuję, może dlatego że nie mam ich zbyt dużo. Na weselu przyjaciół od strony męża była tylko wódka. Nienawidzę jej. Nie piłam, nie widziałam sensu kupować alkohol sama. Nie chciałam robić problemu, jak to napisane wyżej bo i bez tego mogę siedzieć przy stole. Pan młody whisky mi przyniósł, bo jakoś wyszło że nie piję bo nie lubię wódki. Tańce, już chyba wszyscy wiedzą że ja nie lubię tańczyć. Na każdym weselu mnie ciągają na parkiet, a ja tego nienawidzę. Mój mąż problemu nigdy z tym nie miał. Skoro chłop z historii tak narzeka na laskę to nie powinien z nią być. Wyolbrzymiacie w komentarzach, że babka na starość będzie zgorzkniała bo "problemów nie robi" i "życie straci". xD xD xD jaasne. Ja robię to co chcę. Chcę uczestniczyć w weselach, ale nie będę kupować butów dodatkowych, ani nosić. Będę chciała to na boso wejdę na parkiet, nie będę chciała to zamiast tłumaczyć przez xx minut czemu nie lubię tańczyć wolę "buty mnie otarły", przynajmniej mnie nikt o nic nie pyta.
Odpowiedz@pasjonatpl: Znam temat, bo mój mąż dokładnie taki jest. Wychowany w skandynawskiej kulturze „nie narzucaj się i nie rób innym kłopotu”, Fokusuje się na zadowoleniu innych, tylko niestety czasami kosztem swoich bliskich. - W restauracji zamówi coś, czego nie lubi, ale co jest proste w przyrządzeniu, żeby nie robić kłopotu kucharzowi, a potem ja wysłuchuję narzekania, że mu nie smakowało albo się nie najadł - Buty ze sklepu internetowego okażą się za ciasne, to ich nie wymieni, żeby nie robić kłopotu firmie kurierskiej i sklepowi, za to będzie narzekał na każdym spacerze, że go gniotą i w ogóle wracajmy szybko do domu - często musi pracować w weekendy, bo podróż służbowa, targi, konferencje itd. Może sobie za to odebrać dni wolne w tygodniu, ale ich nie odbiera, żeby nie być roszczeniowy. Potem ja wysłuchuję narzekań, że jest przepracowany i nie ma na nic czasu - Jesteśmy na wakacjach, pokój dostajemy w bungalowie 700m od recepcji piaszczystą drogą. Recepcjonista mówi, że walizki mamy zostawić w recepcji, bell boy przywiezie nam je meleksem. Mąż to, że proszę go nie fatygować. Sami je sobie zaniesiemy. 20-kilkukilowe walizy, 700 metrów po piasku w 40-stopniowym upale. Rozmawiam z nim, że życie to nie „dzieci z Bullerbyn”, gros ludzi nie doceni go jako miłego, ugodowego człowieka, tylko uzna za głupiego frajera, którego można wykorzystać, więc do licha ciężkiego musi nauczyć się bronić swoich interesów (zwłaszcza że rodzina dostaje rykoszetem, co jest uciążliwe). On na to, że wie, stara się nad tym pracować, ale z takiej kultury wyszedł i jest to silniejsze od niego…
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 maja 2024 o 17:14
@Crannberry Jeśli mieszka się w miejscu, gdzie ogólnie panuje taka kultura, to jeszcze nie jest tak źle, bo nikt tego nagminnie nie wykorzystuje. Ale w wielu miejscach na ziemi jest inaczej i wydymają go na całego. Oby w końcu udało mu się to przezwyciężyć.
Odpowiedz@Crannberry Ja nigdy nie kupuję butów online właśnie z tego powodu. But musi być dobrze dopasowany, więc wolę iść do sklepu i przymierzyć. A co do bagaży, to może mu powiedz, że przez takie podejście Bell boy może stracić pracę albo pracować mniej godzin i mniej zarabiać, co będzie dla niego poważnym problemem. Chcąc oszczędzić chłopakowi fatygi odbiera mu pracę.
Odpowiedz@pasjonatpl: w Szwecji doskonale sobie żył, bo tam wszyscy tak mają. Ale Niemcy mają zupełnie inną mentalność - "cudzoziemiec jest głupi i można go wydymać". Czasami, żeby załatwić cokolwiek, trzeba wręcz huknąć i postraszyć prawnikiem. Mamy przez to w domu niekończące się dyskusje, że on się musi tego nauczyć, bo ja też nie mam ochoty całe życie robic za niańkę i wszystkiego za niego załatwiać, podczas gdy on mi wchodzi w słowo i każe "odpuścić i nie stwarzać problemów". Z bellboyem też tłumaczę, że po pierwsze, nikt nam nie wyświadcza grzeczności, tylo jest to opłacona przez nas usługa, bellboy dostaje za to pensję, a jeśli klienci nie będą korzystać, to straci pracę. Z DHLem to samo - "dzięki temu, że zamawiasz i odsyłasz paczki, kurier ma pracę i zarabia na chleb"
Odpowiedz@Crannberry Może się mylę, ale zakładam, że niemieccy pracodawcy mimo wszystko odpowiednio płacą. Ale niechby ktoś pokazał takie podejście do życia typowemu polskiemu Januszowi, zwłaszcza w czasach wysokiego bezrobocia.
Odpowiedz@pasjonatpl: przecież wesela nie planują goście tylko osoby biorące ślub. Gdyby problem był z wyjściami przez niego organizowanymi to pewnie opisałby właśnie je a nie tę jedną sytuację, gdzie imprezę dyktują ludzie spoza związku.
OdpowiedzKrótko streszczając, nie chciała iść na to wesele. Mimo wszystko jeśli się zdecydowała to wypadało by mimo wszystko jakiejkolwiek ogłady, komentarz ,że ktoś lubi się bawić inaczej to taki z tyłka, wesele to nie jest domówka jeden robi to drugi tamto, na weselu albo się bawisz, albo siedzisz przy stole (<-- przez co albo pijesz na umór albo się nie umiesz bawić) i o ile rozumiem dzieciaka wziętego przez rodziców bo musisz i już, to dorosłą osobę która ma wybór trzeba nazwać gorzej, dużo gorzej
Odpowiedz@juventinio: czyli powinnam przyjaciółce powiedzieć że nie przyjadę na wesele bo nie 'umiem się bawić '?? Śmieszny jesteś. Na swoje wesele zapraszałam bo chciałam te osoby obok siedzie. Rybka mi było, że ten mniej tańczył, a tamten więcej pił. Wychodzę z tego samego założenia. Świetnie było na niejednym weselu, mimo, że nie tańczyłam prawie nic
Odpowiedz