Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Historia o tym jak (nie)warto być dobrym człowiekiem. Słowem wstępu: mieszkam w…

Historia o tym jak (nie)warto być dobrym człowiekiem.

Słowem wstępu: mieszkam w małej miejscowości, gdzie każdy, każdego, lepiej bądź gorzej zna. Historia będzie dotyczyć mojej mamy oraz naszej rodziny.

Mama, osoba, która zawsze udzielała się w naszej małej ojczyźnie. Nikomu nie odmówiła pomocy. Była wspaniałą przyjaciółką, duszą towarzystwa. Wspomagała biedniejszych mieszkańców, organizowała lokalne imprezy i czynnie brała w nich udział. Miała kilka przyjaciółek "od serca", które i ja uwielbiałam. W końcu spędziłam wśród nich znaczną część swojego życia.

Historia właściwa.

Od dłuższego czasu mama czuła się coraz gorzej. Kolejne leki, niecelne diagnozy nie przynosiły znacznej poprawy. W końcu lekarz rodzinny zlecił kompleksowe badania. Już wiedzieliśmy, że jest bardzo źle, gdy dwie godziny po pobraniu krwi, zadzwonił telefon z laboratorium, aby mama natychmiast skonsultowała wyniki z lekarzem. Diagnoza spadła na nas jak grom z nieba: ostra białaczka. Pierwszy cykl chemii zniszczył mamie układ nerwowy, brak możliwości kontynuacji leczenia (kolejny cykl mógł ją albo zabić albo pozostawić w stanie wegetatywnym),decyzja konsylium: przerwanie leczenia, hospicjum domowe jako jedyna forma wparcia rodziny. Powrót do domu nie był łatwy. Mama częściowo niepełnosprawna,w domu ja, mąż i dwójką dzieci w tym noworodek.

Mama od kilku miesięcy jest w domu. Wieści szybko się roznosiły po mieście. Czasem ktoś mnie "zaczepi" na spacerze z dziećmi i zapyta o mamę kiwając jednocześnie ze zrozumieniem i współczuciem głową. Żadna z "przyjaciółek od serca" nie podjęła próby kontaktu z mamą, o odwiedzinach bądź chęci pomocy nie wspomnę. Mama często wspomina kobiety, które były dla niej jak siostry, a ja się zastanawiam co noc, gdzie są moje kochane "ciocie", które uważałam za część swojej rodziny. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Znam swoje obowiązki względem mamy i nie oczekuje wyręczania w opiece bądź współczucia. Łudziłam się tylko na to, że mama będzie mogła liczyć na wsparcie, rozmowę bądź chwilę wytchnienia w gronie bliskich jej sercu osób. Zastanawiam się często, czy te kobiety czasem myślą o mamie i dlaczego z najbliższych stały się obcymi ludźmi, choć nawet nie wiem czy to właściwe określenie, bo czasem z dobroci serca i nas obcym człowiekiem się pochylisz...

ToTylkoŻycie

by PoProstuJanka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
6 8

Przede wszystkim serdecznie współczuję. Niestety, nie dla każdego konfrontacja ze śmiertelnie chorą osobą jest łatwa. Nie każdy wie jak się zachować - czy skupiać się na chorej osobie, jej chorobie, odczuciać czy próbować ją rozerwać i udawać, że to spotkanie jak każde inne. Nie może to być całkowite usprawiedliwienie, ale być może mogłabyś tym kobietom uświadomić, że mama ich potrzebuje - niestety, ale również nie każdy "z wyrokiem" chce w ogóle kontaktować się z dawnymi znajomymi, nie chce współczucia, cmokania, płaczu, smutku. Myślę, że możesz podjąć próbę rozmowy z nimi i po prostu zapytać dlaczego mamę olewają, uświadomić, że mama ich potrzebuje, a nawet poprosić o pomoc dla Ciebie i rodziny - może to wszystko dla się wyprostować i wyjaśnić i zamiast bezsennych nocy spędzonych na rozmyślaniu otrzymacie z mamą realną pomoc.

Odpowiedz
avatar PoProstuJanka
10 10

@digi51 Proszę mi uwierzyć, że próbowałam się z nimi kontaktować. Słyszałam obietnice odwiedzin, kontaktu itp. Dziwię się naprawdę, bo jedna z tych pań sama przechodziła przez chorobę nowotworową. Ówcześnie moja mama jeździła z nią na chemię i trzymała za rękę gdyż jej dorosłe dzieci (wtedy bez rodzin i zobowiązań), nie miały na to czasu. Akurat ta wspomniana koleżanka nawet mnie nie zapytała ani razu jak się mama czuje. Kolejna po śmierci męża (ogrom wsparcia, rozmów i czasu dla niej poświęconego przez moją mamę), przeżywa "drugą" młodość, znalazła młodszych, sprawnych kompanów z którymi bawi się i lat p całym świecie. Zadzwoniła do mnie raz płacząc w słuchawkę i obiecując, że jak wróci z urlopu zaraz do nas przyjedzie. Od tego telefonu minęło ponad pół roku. Następna spotykając mnie gdziekolwiek, tłumaczyła się nadmiarem obowiązków i brakiem czasu (osoba nie pracująca, bez większych zobowiązań rodzinnych). Zawsze "już do nas jedzie" i "da wcześniej znać". Tych przypadków jest więcej, ale już nie chce wszystkich opisywać. Zawiodłam się na ludziach, bardzo. Pozdrawiam

Odpowiedz
avatar Samoyed
3 7

Jedna z podstawowych zasad reagowani w tlumie jest wyznaczenie osoby. Jezeli tlum gapiow obseruje ofiare wypadku na ulicy nie wystarczy powiedziec: "niech ktos zadzwoni po karetke", trzeba wybrac osobe z tlumu i powiedziec bezposrednio do tej osoby. Ona moze nie moc z jakiegos powodu, ale gwarantowane jest, ze w 99% przypadkow zleci to kolejnej osobie i ktos to zrobi. Dobrze sie zastanow, czy twoja mama wozila ja na ta chemie, bo nikt inny nie chcial/nie mogl, czy dlatego, ze tamta o to poprosila, w taki czy inny sposob (np. byla to opdpowiedz na narzekanie, ze nie ma kto jej zawiezc). Nie ujmuje to nic szlachetnosci pomocy. Ludzie po prostu w obliczu czyjegos nieszczescia czuja sie bezradni i nie chca przychodzic i mowic: nie potrafie pomoc. Innymi slowy, zeby uzysakc czyjas pomoc trzeba sie do tej osoby zwrocic z konkretna prosba, a nie czekac na inicjatywe.

Odpowiedz
avatar PoProstuJanka
6 6

@Samoyed proszę uwierzyć, że ja osobiście dzwoniłam do kilku osób i prosiłam o wsparcie (obecny stan mamy sprawie, że ma już kłopoty z logicznym myśleniem, a co za tym idzie rozmową, chociażby przez telefon. Zawsze słyszałam podobne wymówki, typu brak czasu, oddzwonię, odezwę się później. Rozumiem, że każdy ma swoje życie i problemy jednak trochę żalu we mnie jest.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 3

Czasami jest tak, jak napisała digi, że ludzie nie wiedzą, co zrobić w obliczu nadchodzącej śmierci. A czasami po prostu okazuje się, że przyjaźń była jednostronna - z drugiej strony była to tylko znajomość. Niestety, ale takie rzeczy zazwyczaj wychodzą przy dużych kryzysach. Bardzo to przykre dla Twojej mamy, ale Twoja pomoc i obecność na pewno stanowią dla niej ukojenie. PS. Tobie też należy się wsparcie, również przy opiece nad mamą.

Odpowiedz
Udostępnij