Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mąż podesłał mi dzisiaj ten oto obrazek https://kwejk.pl/zobacz/4048422/szacunek-do-preferencji-i-przyzwyczajen-innych-ludzi.html i zapytał czy z…

Mąż podesłał mi dzisiaj ten oto obrazek
https://kwejk.pl/zobacz/4048422/szacunek-do-preferencji-i-przyzwyczajen-innych-ludzi.html

i zapytał czy z czymś mi się to kojarzy.
Ano kojarzy. Ale po kolei.

Mam siostrę. Wychowywałyśmy się raczej w skromnych warunkach. Nasza mama pracowała na cały etat, tata pracował sporo za granicą, mama choć się starała, to nie miała w sobie nigdy żyłki gospodyni domowej - jeśli chodzi o gotowanie to gotowała i gotuje raczej kilka prostych potraw na krzyż, ale ciepły i pożywny obiad zawsze na stole był.
Siostra wyszła za mąż, więc dorobiła się też teściów. Teściowa siostry to perfekcyjna pani domu, kobieta, która nigdy nie pracowała zawodowo, teść dorobił się na własnym biznesie, a teściowa uwielbiałą rolę matki, żony i gosposi domowej. Jest kobietą, która wyczaruje każdą potrawę, uwielbia gotować i rozpieszczać wszystkich kuchennymi cudami.
Nasza mama oczywiście jako kucharka w jej cieniu wypada blado. Niestety, od kiedy siostra weszła w tamtą rodzinę bardzo chętnie to mamie wypomina - bo u mamy to zawsze tylko schabowy i rosół, a teściowa raz polędwiczki wołowe, raz orientalny kurczak, kotleciki jaglane, schab ze śliwką. Jak zaprasza to nie tylko na obiad, ale i przystawki, zupę i wykwintny deser.
Jeśli to wypominanie jest mało piekielne to słuchajcie dalej. Podam Wam przykład z ostatniej Wielkanocy, kiedy moja siostra zachowała się typowo w swoim stylu.
Po pierwsze obie mamy do rodziców jakieś 100km. Ja przyjeżdżam przed Świętami zawsze parę dni wcześniej, pomagam mamie robić zakupy, gotować, posprzątać. Dodam, że z rodzicami mieszka moja babcia, mama taty, która choć nie jest całkowicie niepełnosprawna, to wymaga pewnej pomocy w codziennych czynnościach, a mama nadal pracuje, choć teraz już na pół etatu. Tata też ma problemy zdrowotne, stara się wykonywać pewne czynności w domu, ale wiele rzeczy przychodzi mu z trudnością.
Staram się, aby mama, która chętnie spotyka się i z nami (mój mąż i dzieci) i z siostrą i z ciociami i wujkami miała ode mnie jak największej pomocy, aby mogła sie tymi spotkaniami cieszyć.
Moja siostra podchodzi do tego zupełnie inaczej. Przyjeżdża z mężem i synem zawsze na gotowe - ale ok, nie ma obowiązku pomagać, szczególnie, że część Świąt zawsze spędzają u jej teściów. Jednak siostra i mąż nigdy nic ze sobą nie przywożą - ani sałatki ani ciasta ani chociażby jakichś napojów. Nadal mało piekielne? Być może, ale to nie koniec.
Najgorsze jest to, że moja siostra od progu narzeka, że u mamy jest stół skromnie zastawiony - bo jest tylko jedna sałatka i jeden rodzaj dania głównego, bo tylko trzy ciasta, nie ma nic dietetycznego, nie ma jakichś przystawek, koreczków itd
Potem zaczyna zaliczać co było u teściowej, że wszystko do wyboru do koloru w ilościach, których nie da się przejeść.
A jeszcze bardziej przykra sprawa jest z synem mojej siostry. Otóż siostrzeniec ma 6 lat i bardzo wybredny. W domu je tylko kotlety z kurczaka i rosół. Kotlety same, bez żadnych dodatków, rosół koniecznie z samym makaronem bez żadnych warzyw. Co ciekawe, w przedszkolu je wszystko - siostra załamuje ręce, czemu w domu taki wybredny, a w przedszkolu nie.
W te Święta wyglądało to tak - siostra i mąż przyjechali do mamy w poniedziałek. Mama miała przygotowany obiad - specjalnie pod wnuka kotlety z kurczaka. Od progu pretensje od siostry, że czemu nie ma rosołku. Mama odparła, że jest żurek ze wczoraj i nie wiedziała, że skoro jest obiad (kotlety) to ktoś będzie chciał jest rosół. Młody wtrząchnął kotleta - mama zapytała, czy na pewno nie zje ziemniaków czy surówki, a siostra do niej z japą, żeby dała dziecku spokój, on tak je i koniec! Temat rosołu, którego nie było i przez to dziecko jest głodne przywoływała jeszcze chyba z 3 razy. Potem zaczęła się wyliczanka, co tam było u teściowej, że teściowa specjalnie dla wnuka ugotowała obok żurku rosołek na śniadanie wielkanocne, a poza tym było 5 rodzajów mięs, 10 ciast i platery z finger food. Potem zawodzenie typu
- no, tu to jednak skromnie
- no, tu to się nie najemy
- chyba do maca jeszcze podjedziemy
- żurek pewnie z torebki
- sernik taki opadnięty
- co, synuś, głodny jesteś, co?
Niestety, w końcu nie wytrzymałam, zapytałam się siostry, dlaczego sama czegoś nie przyniesie skoro wie, że u mamy tak skromnie, mogłaby trochę ubogacić stół. Siostra nieee, bo przecież ona jest gościem, więc zaproponowałam aby następnym razem ona rodziców ugościła i pokazała co potrafi w kuchnii. Siostra nieeee, bo oni nie mają warunków. Trochę się poprztykałyśmy i atmosfera trochę siadła i miałam trochę wyrzuty sumienia wobec rodziców, więc, aby rozluźnić atmosferę zaczęłam pytać siostrzeńca, co tam w przedszkolu słychać. Siostrzeniec rozjazgotał się w typowo dziecięcy sposób i nagle jak nie wypali:
- Babcia, a ty wiesz, że ja już tu więcj nie przyjadę?
- No co ty mówisz, dziecko? - pytające spojrzenie mamy w stronę siostry
Siostra:
- No tak rozważamy, czy tu jeszcze przyjeżdżać na Święta następne, bo Ty niedobre jedzenie robisz. Jasiu (siostrzeniec) woli drugą babcię, bo ona mu zawsze robi do jedzenia co chce i nam zresztą też, a ty się nigdy nawet nie zapytasz co byśmy chcieli. Trochę żenada nie?
Żenadą było to, że siostra do dziś uważa, że zachowała się wielce na miejscu, bo ma się za wielką damę z wyższych sfer. Jej zdaniem nie ma obowiązku mamy odwiedzać, skoro mama nie chce jej ugościć jak się należy. Ech...

by ~siostra
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar cherryhills
22 22

Noga, dupa, drzwi. Tylko dziecka szkoda, że ma taką matkę...

Odpowiedz
avatar hrzo
18 18

Niech nie przyjeżdża. Chyba nikt nie będzie za bardzo za niewdzięcznym pasożytem tęsknił.

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
15 15

Z siostrą można porozmawiać, ewentualnie napisać, żeby uświadomić ją jaką przykrość robi rodzicom, a szczególnie matce takim zachowaniem. I żeby przemyślała czy dla niej priorytetem życiowym jest rodzina czy smaczne jedzenie. Spotkanie rodzinne to nie restauracja, żeby wyskakiwać z wymaganiami. A dopóki zachowania nie zmienia, to nie zapraszać czy wręcz poinformować, że jest zaproszona o ile nie będzie czepiała się jedzenia i cokolwiek przyniesie lub jakkolwiek pomoże. Mam nadzieję, że rodzice uwzględnią jej zachowanie w testamencie ;)

Odpowiedz
avatar digi51
-1 13

Astrahując od Twojego wpisu, weszłam w linka - nie wiem, jak można być tak ujem jak rodzina tej "teściowej" opisanej na kwejku, żeby wymagać od kobiety robienia innego zestawu dla każdego. Niby wszystko dobrowolnie, ale jeśli ja/dziecko/mój partner czegoś nie je to wymagać, aby zaserwowano coś innego to można w restauracji. Jeśli są alergie to zapytałabym co będzie zaserwowane i ewentualnie przyniosła własne potrawy na rodzinny obiad. To jest żaden szacunek do preferencji i przyzwyczajeń tylko robienie z siebie niewolnicy i robota kuchennego i to mówię ja, osoba, która uwielbia gotować i gościć ludzi u siebie i staram się szanować gusta kulinarne gości, ale co za dużo (dobroci) to i świnia nie zje - żeby robić ileś potraw po jednej porcji, bo każdy lubi co innego? Może i synowa napisze posta o kochanej teściowej na kwejku, a de facto jak z wiekiem zacznie brakować sił na to cudowanie w kuchnii to nagle będzie szok, niedowierzanie i pewnie pretensje.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 kwietnia 2024 o 9:41

avatar rodzynek2
3 5

@digi51: Moim zdaniem, to co gotuje ta pani z tego kwejku to gruba przesada. Rozumiem z dwie, trzy potrawy do wyboru, ale żeby dla każdego z osobna? No chyba, że rodzinka zachowywała się podobnie do siostry autorki historii, skracając: "Albo gotujesz to co lubimy albo nigdy nas już nie zobaczysz", a ta nie potrafi się postawić.

Odpowiedz
avatar katem
8 12

@digi51: Nie czepiaj się rodziny, bo to owa teściowa tak ich wychowała i przyzwyczaiła. Jako osoba niepracująca zawodowo ma czas na takie dogadzanie i zapewne ma z tego satysfakcję.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
0 0

@digi51: Co do alergii to mam mieszane uczucia. Alergii się nie wybiera i to nie jest czyiś kaprys. Wydaje mi się, że chyba można się trochę pod tym względem dostosować jak się jest gospodarzem. Ale też uważam, że jak się idzie na takie imprezy w gości to wypadałoby coś przygotować i nie przychodzić z pustymi rękami...

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
13 13

Dramat. Dla mnie bardzo piekielna historia. Moja babcia zawsze robiła te dwie potrawy na krzyż i jakoś nigdy nie przypominam sobie bym jako dziecko marzyła o nie wiadomo jakich daniach. Moja mama już trochę więcej w kuchni działała, zresztą tata też coś tam gotował. Ja też trochę już więcej gotuję ale na przykład moja teściowa to dużo dużo gotuje, bardzo dużo piecze. Szczerze ja po wizycie u teściowej często jestem zmęczona. Ledwo wejdziemy powiedzmy o 12:00 to jest zupa zaraz drugie danie, po obiedzie oczywiście deser czyli minimum jedno dwa ciasta, a chwilę po deserze stół zastawiony szynką sałatką jajami nie wiadomo czym jeszcze i zawsze "czemu nie jecie". Wolę usiąść, pogadać, a nie przejmować się xx potrawami.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
8 8

@AnitaBlake: Jakbym czytał o świętach u moich rodziców na stole jedzenia, i to pysznego, że stół się ugina. No ale ile można jeść?

Odpowiedz
avatar Balbina
15 15

Moja kumpela miała podobne przeżycia. Jak szykowała jakiekolwiek święta to prosiła synową o przygotowanie czegokolwiek( żeby samej nie paść na twarz) No i raz usłyszała od niej że nie będą przychodzić bo musza cos zrobić. A u jej rodziców są goszczeni jak książęta i jadą odpocząć a nie zasuwać. Kiedyś mój brat, jak matka zorganizowała uroczysty obiad w wypasionej restauracji dla całej rodziny to prawie wylizał talerz. A potem głośno skomentował że jego żona lepiej gotuje i on wolałby w domu obiad zjeść. Ćwok zawsze zostanie ćwokiem

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
8 8

Gdyby twoja siostra jeden raz gotowała tyle potraw, co teściowa, to by zrozumiała, że nie da się tego pogodzić z pracą na pełny etat i innymi obowiązkami. I trzeba to lubić, bo inaczej to byłaby katorga. Ja umiem gotować i czasami lubię zrobić coś bardziej skomplikowanego. Dlatego wiem, ile czasu to wszystko zajmuje. Raz na wigilię umówiłem się z kumplami. Nic wielkiego. Tylko coś tam zjeść, trochę pogadać i się napić. I łącznie wyszło pół dnia gotowania. Fakt. Kaczka trochę się piecze. Reszta zajęła mniej czasu. Ale to było spotkanie paru kumpli z małymi wymaganiami. Byle był jakiś obiad i zagryzka. A co tu mówić o gotowaniu kilkunastu potraw dla kilku osób. To już co najmniej 2 dni samego gotowania. Chyba że ma się do dyspozycji kilka kuchenek i piekarników, to przy dobrej organizacji można to zrobić szybciej.

Odpowiedz
avatar rodzynek2
9 9

Jak wiele osób napisało, jak się siostrze nie podoba, to niech nie przyjeżdża. Tylko szkoda, że zazwyczaj tacy, jak siostra autorki, mają największe roszczenia w razie spadku, chociaż po takich tekstach, że siostra autorki nie musi opiekować się swoją matką można spróbować ją wydziedziczyć.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 kwietnia 2024 o 12:53

avatar iks
1 1

Mała strata.

Odpowiedz
avatar Bryanka
2 2

Ta historia serio podniosła mi ciśnienie. Nie miej wyrzutów sumienia za opieprzenie siostry.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 3

Jest jednak kolosalna różnica między zastawianiem stołu skromnie, a wmuszaniem komuś rzeczy, po których zwraca lub ma wysypkę. Naprawdę, wyeliminowanie dokładnie dwóch składników to nie jest wielki wyczyn, a niechęć do chorowania nie powinna być stawiana na równi z marudzeniem, że biednie. Historia twoja jest piekielna, ale zestawianie jej z historią z obrazka to głupota.

Odpowiedz
Udostępnij