Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dobra, może nie jakaś wielka piekielność, tylko drobna piekielnostka, ale jednak. Tuż…

Dobra, może nie jakaś wielka piekielność, tylko drobna piekielnostka, ale jednak.

Tuż przed tym, jak udało mi się rzucić palenie, kupiłam sobie zapalniczkę. Nie, nie jakaś droga i wypasiona dobrej firmy, po prostu zwykła zapalniczka, za to z fajnym wzorkiem, po prostu ładna, no spodobała mi się. Została u mnie w torebce, zmieniając torebkę też ją zawsze przekładam do nowej, lubię ją, choć używam sporadycznie - czasem pożyczę na chwilę jakiemuś palaczowi, który akurat nie ma "ognia", raz zapalałam nią świeczki na torcie, raz znicz na cmentarzu i tyle.

Dzisiaj w pracy pożyczyłam ją na chwilę palącej koleżance, której właśnie "zdechła" jej zapalniczka. Wróciła z palarni, upomniałam się o moją własność.

- No ale po co ci, ty nie palisz?

- Lubię tę zapalniczkę.

- Nie używasz jej.

- Czasem używam. Poza tym jest moja i już mówiłam, że ją lubię.

- Ale ja nie mam, moja jest zepsuta!

- Za pół godziny kończymy pracę, kupisz w pierwszym-lepszym sklepie.

- Nie bądź skapiradło, co ci zależy?

- Właśnie cały czas ci tłumaczę, dlaczego mi zależy. Podoba mi się i lubię ją, tak po prostu.

Nie będę przytaczać całej rozmowy, bo takie przepychanki słowne trwały dłuższą chwilę, aż się zdenerwowałam i naprawdę ostrym tonem zażądałam zwrotu. Zapalniczkę odzyskałam, dowiadując się przy okazji, że jestem histeryczką, robiącą awanturę o byle drobiazg.

Chyba już nikomu jej nie pożyczę.

relacje _miedzyludzkie

by Xynthia
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Cyraneczka
16 16

Koleżanka też powinna rzucić palenie, mózg ma wyraźnie niedotleniony.

Odpowiedz
avatar Ohboy
20 22

To całkiem spora piekielność. Trzeba mieć tupet, żeby podjąć próbę przywłaszczenia czegoś, a potem jeszcze się wykłócać. Nigdy nie paliłam, ale też mam zapalniczkę i też bym jej nie oddała. Nie jestem do niej przywiązana, ale wiem, że zapomnę kupić kolejną i nie będę jej miała, gdy wreszcie będzie potrzebna.

Odpowiedz
avatar Eskowo
20 20

Niewiarygodne, że są jeszcze osoby, którym trzeba tłumaczyć, że mają oddać coś co pożyczyli. Choćby to była spinka do włosów czy jak w tym przypadku zapalniczka, które się wydają "zwykłym" przedmiotem. Jeżeli ktoś mówi, żeby pożyczoną rzecz oddać, to nie powinno się pytać dlaczego tylko ją zwrócić.

Odpowiedz
avatar jass
12 12

@Eskowo: Nie, jak się coś pożycza powinno się to po prostu zwrócić, a nie czekać na upominanie się. Straciłam w ten sposób kilka książek, które swego czasu chętnie pożyczałam, czasem całe serie - bywało, że zapomniałam komu pożyczyłam, a dana osoba nie raczyła sama ich oddać.

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
4 4

@jass Też tak straciłam kilka książek. Nigdy nie chciałam maziać po nich swoim nazwiskiem, żeby potem ewentualnie mieć dowód, że to moje, więc zamiast pożyczać polecałam lokalną bibliotekę. Chcesz pożyczyć i przeczytać? Ależ proszę bardzo, tak sie składa, że możesz to zrobić bez mojego udziału!

Odpowiedz
avatar MarcinMo
-1 5

@Cyraneczka: A to już uważam za przesadę z drugiej strony i wrzucanie wszystkich do jednego wora. Relacje międzyludzkie są obustronne i oczywiście masz do tego prawo, ale jakbyś mi nie pożyczyła książki, mimo że ja zawsze oddaję i jako kolekcjoner bardzo o nie dbam, to w innej sytuacji ja raczej nie byłbym chętny, żeby Ci w czymś pomóc, albo coś pożyczyć.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

@MarcinMo Przesada? Póki komuś czegoś nie pożyczysz, to nie poznasz od tej strony. Także nie wiesz, czy ci odda i w jakim stanie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 6

@MarcinMo: No i spoko. Każdy ma prawo robić ze swoimi rzeczami to, co chce. Obowiązku pomocy też nie ma, chociaż oczywiście porównywanie pożyczenia książki do sytuacji, gdy ktoś potrzebuje pomocy, jest nieco śmieszne. Ale każdy robi tak, jak uważa (ja pożyczam, ale zawsze zostawiam ślad cyfrowy, żeby mieć dowód :D).

Odpowiedz
avatar Bubu2016
6 6

"Dobry zwyczaj: nie pożyczaj! Bo nie oddają i jeszcze łają" - prawda stara, jak świat, niestety.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
0 6

Znam to, miałam w klasie taką jedną Amelkę. Ile razy przyniosłam sobie nowy długopis, zaraz słyszałam "Ojej, jaki fajny, pożyczysz? Mogę nim dzisiaj pisać? Po zajęciach ci oddam". Pożyczałam, no bo to w końcu tylko długopis. Po zajęciach słyszałam "Ale on jest fajny, może być mój? Jutro dam ci inny". No i zgadzałam się, bo przecież to uczciwa propozycja, a poza tym kto to widział skąpić koleżance długopisu. Żeby nie było - Amelka istotnie długopisy na zamianę przynosiła (szkoda tylko, że takie, które przestawały pisać po kilku dniach). Jak raz nie chciałam się wymienić, to nastąpił foch z przytupem i obraza majestatu.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 kwietnia 2024 o 18:57

avatar pasjonatpl
3 3

Są kraje, gdzie ktoś coś sprzedaje, po prostu wykładając towar. Nikogo przy tym nie ma, nikt tego nie pilnuje. Kto chce, to bierze interesującą go rzecz i zostawia odpowiednią sumę pieniędzy. Piękna sprawa. Sprzedający nie boi się, że ktoś go oszuka, że weźmie sobie za darmo i mu nie zapłaci. Oczywiście to bardziej na prowincji niż w dużych miastach, ale są takie miejsca. Niestety w krajach, gdzie jest dużo ludzi takich jak twoja znajoma, to jest niewykonalne.

Odpowiedz
avatar jass
3 3

@pasjonatpl: Śledzę jedną polską youtuberkę mieszkającą w Korei Południowej i tam z kolei ze względu na permanentny brak miejsca ludzie często wystawiają na ulice jakieś warzywa do suszenia, typu papryczki, i nikt im tego nie rusza.

Odpowiedz
avatar z_lasu
3 3

@pasjonatpl: Cóż, masz dość pesymistyczne spojrzenie na świat ;) Tak się dzieje nie tylko w tym mitycznym "wielkim świecie". Kiedyś widywałem takie wystawki przy drogach, teraz poruszam się głównie ekspresówkami, więc nie widzę, co nie znaczy, że tego nie ma. Ale... W drodze do domu, fakt że na uboczu, trochę na prowincji, ale nie bardzo głębokiej, bo w odległości +-10 km od Wielkiego Miasta, ludzie w podobny sposób sprzedają swoje ogródkowe plony - kwiaty, zioła, owoce, warzywa. Jest zrobiony straganik, leżą produkty, jest skrzyneczka na kasę i numer telefonu na blika. Funkcjonuje to od lat, sam korzystam (w sezonie super fasolka szparagowa, ostatnio kupowałem tulipany), więc ludzie raczej płacą. Bo gdyby nie płacili, to straganik by zniknął. Często wracam do domu o dzikich porach - bardzo rano albo późno w nocy - i nie wszystkie rzeczy są chowane na noc.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@z_lasu To super. Przyznaję, że nigdy czegoś takiego nie widziałem, tylko słyszałem od znajomych, którzy byli w Austrii albo Niemczech. Niestety w mojej rodzinnej okolicy to byłoby niewykonalne. Miasteczko przygraniczne. Jumy już dawno nie ma, bo nie da się kraść w Nieczech jak kiedyś, ale sporo z tej mentalności pozostało. Także trudno mi było sobie wyobrazić, że ktoś mógł coś zostawić niepilnowane i po prostu polegać na ludzkiej uczciwości.

Odpowiedz
avatar Andu
0 0

trafiłaś na narcyza - człowieka który się pcha ludziom w życie z butami i to oni decydują jak masz żyć i co robić, dodatkowo chcą dysponować i kontrolować Twoją własnością.

Odpowiedz
Udostępnij