Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem nauczycielką w przedszkolu. W pracy bardzo dużo rozmawiam z dziećmi. Czasami…

Jestem nauczycielką w przedszkolu.

W pracy bardzo dużo rozmawiam z dziećmi. Czasami ja o coś zapytam, żeby ich lepiej poznać, ale częściej oni sami mi opowiadają o sobie. I wiecie co? Jak słyszę, co mówią, to nie raz jest mi ich niesamowicie szkoda.

Dzieci chętnie opowiadają o tym, co się dzieje w domu. Nie we wszystko wierzę (konkretnie w historie typu "mama mi dała wódkę, pijemy tak co piątek"), do niektórych podchodzę bardzo ostrożnie ("tata mnie bije" - i żeby nie było, z takich rzeczy jest sporządzana notatka służbowa, jest rozmowa z dyrekcją o dalszych krokach, obserwowanie dziecka [zarówno pod względem siniaków, skaleczeń itp, jak i tego, co mówi o rodzicach] i raz na jakiś czas pytania o rodziców, bardzo delikatne. Dzieci w wielu przypadkach nie mówią prawdy, dlatego musimy być bardzo ostrożni). Chcemy pomóc dziecku, ale jednocześnie musimy uważać z oskarżeniem rodziców.

W niektóre rzeczy, o których mówią dzieci, wierzę całkowicie. I to o tych ostatnich historia, a konkretnie o rodzicach, którym nie chce się poświęcać czasu dzieciom.

Na palcach jednej ręki mogę zliczyć dzieci, którymi rodzice rzeczywiście się zajmują. Są to dzieci przeważnie spokojne, które bardzo często mówią "z mamą robię...", "wczoraj z tatą..." (mam grupę mieszaną, więc starsze dzieci w większości posługują się określeniami typu wczoraj/jutro), "my z tatą też robimy takie ćwiczenia!", "ja z mamą również robiłam kiedyś taką sałatkę!". Większość dzieci jednak opowiada nam (pracownikom przedszkola), że po powrocie do domu nie mają czasu, bo grają w gry komputerowe i oglądają telewizję.

Jedno dziecko powiedziało mi kiedyś, że musi jak najwięcej rysować w przedszkolu, bo w domu mu wolno tylko oglądać telewizję, żeby nie było bałaganu. Inna dziewczynka powiedziała, że nie ma w domu nic do rysowania, bo mama uważa, że nie musi się bawić. Jeszcze inna dziewczynka ma dużo zabawek, ale musi bawić się sama. Gdy pytam dzieci, czy byli w weekend na spacerze/placu zabaw, większość mówi że nie, "bo rodzicom się nie chciało". Jedna dziewczynka często wspomina, że lubi, gdy przychodzi po nią niania, bo niania się z nią bawi, a rodzice nie.

Mam na grupie bardzo dużo dzieci, których jeden rodzic w ogóle nie pracuje. Takie dzieci najczęściej są w przedszkolu po dziewięć godzin, czy to dyżur, czy zwykły dzień w tygodniu. I o ile jesteśmy za tym, aby dziecko niepracującego rodzica przychodziło do przedszkola (szczególnie, gdy rodzice nie poświęcają mu dużo czasu w domu), tak niesamowicie szkoda mi dziecka, które jest zawsze w przedszkolu dziewięć godzin, a rodzic nie odbierze go nawet raz na dwa tygodnie troszkę wcześniej.

Idąc na dyżury lub zastępstwa na inne grupy, notorycznie widzę dzieci, które robią wszystko, aby ściągać na siebie cały czas uwagę - nawet jeśli to rzeczy niebezpieczne. W większości są to dzieci, którym urodziło się młodsze rodzeństwo lub którym rodzice nie poświęcają prawie w ogóle czasu.

Część moich znajomych ma dzieci w wieku przedszkolnym. I tylko jedna moja koleżanka rzeczywiście poświęca czas dziecku. Dwie ciągle oddają dziecko pod opiekę swoich rodziców, bo wolą iść na imprezę/wyjść gdzieś ze znajomymi, albo po prostu spędzić czas bez dziecka. Jedna zabroniła dziecku telewizji i telefonu (co uważam za dobre), ale na urodziny lub inne uroczystości, goście mają nakazane, aby kupować dziecku tylko prezenty, z których dziecko będzie mogło korzystać samodzielnie (to znaczy żadnych gier, w które rodzice musieliby grać, najlepiej bez książek, bo dziecko nie umie czytać, a rodzicom się nie chce. Najlepiej puzzle, bo to dziecko układa samo).

Masa osób uważa, że dzieci "stają się coraz gorsze". A ja się zastanawiam, jakie mają być, skoro nikt im nie chce poświęcić uwagi? Jeśli nikt im nie chce pokazać, że są kochane i chciane? W przedszkolu przy 25 dzieci nauczyciel nie ma czasu, aby każdemu poświęcić dużo czasu i okazać jak najwięcej wsparcia. Nie mówiąc o tym, że ci starsi nauczyciele (nie wszyscy, ale sporo) są wypaleni zawodowo i nie chce się im pokazać, że to dzieci są najważniejsze.

przedszkole wychowanie

by ~rge
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar marynarzowa
5 7

Niestety znam przypadek, gdzie ojciec i matka widują swoje dziecko pół godziny rano i godzinę wieczorem, w czas jaki mu poświęcają jest tylko wtedy, gdy trzeba zrobić ładne fotki na insta i fb.

Odpowiedz
avatar marynarzowa
1 7

Niestety znam przypadek, gdzie ojciec i matka widują swoje dziecko pół godziny rano i godzinę wieczorem, a czas jaki mu poświęcają jest tylko wtedy, gdy trzeba zrobić ładne fotki na insta i fb.

Odpowiedz
avatar Daro7777
19 19

Powiem Ci, że byłbym ostrożny w ocenianiu nawet przy takich, wymienionych przez Ciebie, przykładach. Oboje z żoną często z córką coś robimy: eksperymenty, planszówki, łamigłówki, malowanie itd. Jednak córa najchętniej by z nami się bawiła każda godzinę, jaką nie śpi czy nie jest w przedszkolu. Co słyszymy notorycznie? W ogóle się z nią nie bawimy. Czasami, jak już jest szczególnie niegrzeczna i musimy po raz kolejny powtórzyć, co ma zrobić (np. posprzątać) mówimy to ton głośniej. Reakcja: bo na nią ciągle krzyczymy. I jestem pewien, że tak samo mówi w przedszkolu. I nie jest to kłamstwo w jej wydaniu lecz, w jej opinii, tak właśnie jest. Przykładów jest dużo więcej. Oczywiście na pewno będą przypadki, gdzie dzieci faktycznie są zaniedbywane przez rodziców ale nie robiłbym z tego problemu do rangi ogólnopolskiej.

Odpowiedz
avatar helgenn
12 12

@Daro7777 dokładnie, czasem według dziecka twój czas na wysikanie się w samotności to już oznaka zaniedbania i braku czasu, moja koleżanka w przedszkolu twierdziła, że sama na nogach chodziła do niego 2 kilometry. Dodam jeszcze, że trochę dziwne wyciąganie wniosków przez pedagoga o tym, że spokojne dzieci to na pewno te, którym się poświęca czas. Moje dzieci to huragany, mogę z nimi godzinę się aktywnie bawić czy przytulać a i tak to będzie mało. Poświęcenia im dużej ilości czasu wcale nie sprawia, że zmieni im się charakter.

Odpowiedz
avatar digi51
11 11

@helgenn: Słuchaj tego XD Koleżance kiedyś dzieciak podlazł od tyłu, jak stała przy kuchnii. Uderzyła go niechcący łokciem w twarz, niefortunnie w nos, poszła krew. Następnego dnia panie w przedszkolu usłyszały, że mam go bije w twarz aż do krwi XD

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
8 8

@helgenn: Jeszcze też zależy jak to "spokojne" wygląda. Bo są dzieci, które mają po prostu taki charakter i są trochę mniej aktywne niż inne dzieci. A są takie, dla których bycie "spokojnym" to mechanizm obronny - ściągać na siebie jak najmniejszą uwagę, bo każda uwaga w domu ściąga negatywne konsekwencje.

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@digi51: Ha,ha ja byłam wzywana do pedagoga szkolnego bo mój syn mówił że go leję pasem. Na spokojnie odpowiedziałam pani że chodzi dwa razy w tygodniu na SKS i ma trzy razy w tygodniu w-f więc jest możliwość oglądnięcia go przez nauczyciela i trenera. I jak zobaczą na jego ciele "razy" to niech mnie wtedy wzywają. Mój syn miał "wrażliwość" na wysokim poziomie he he i jak coś zbroił a wiedział że będą konsekwencje to potrafił szlochać idąc do domu i opowiadać wszystkim że będzie bity.

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@Balbina: No dzieci mają różne pomysły. Pamiętam, jak kiedyś poszłam do koleżanki po lekcjach, siedziałam tak do 17 aż zaczęło się ściemniać, a że mieszkałam jakieś 2km dalej mama koleżanki kazała mi po kogoś zadzwonić, żeby mnie odebrał. Zadzwoniłam do domu, mama już przez telefon mnie opieprzyła, że już ochodzą w domu od zmysłów, bo skończyłam lekcje o 14, nikt nie wiedział, że gdzieś idę i ojciec właśnie pojechał mnie szukać po osiedlu. Jak się rozłączyłam, zaczęłam płakać i krzyczeć, że nie chcę wracać do domu, mama koleżanki mnie przytuliła i zaczęła pytać czy dzieje mi się krzywda w domu, a ja nie wiedząc, co mam powiedzieć pokiwałam głową. Do tego matka jak wpadła do koleżanki to jak burza, od razu krzycząc, że ostatni raz zrobiłam taki numer. Mama koleżanki już chyba na zawsze była przekonana, że mam w domu nie wiadomo jaką patologię XD

Odpowiedz
avatar Jia
0 0

@digi51: ja miałam niemal identyczną akcję, jak mama po mnie przyjechała to zaczęłam uciekać i złamałam zęba, bo się przewróciłam podczas tej ucieczki XD Do tego raz wykręciłam aferę w szkolę, bo kurtka mi spadła na jakąś farelkę i stopiła się z przodu. Zaczęłam płakać, że rodzice mnie zabiją i doszło do tego, że dyrektor szkoły dzwonił do moich rodziców i błagał, żeby się nie gniewali na mnie, bo to był wypadek, a w ogóle to on zna super krawcową i ona zobowiązała się, że naprawi tę kurtkę po kosztach. Moja siostra z kolei, jak pani pedagog pytała w szkole dzieci, czy ktoś je bije w domu to oczywiście podniosła rękę :D Bo raz dostała kapciem od taty po tyłku, bo wycięła nożyczkami gwiazdki z skórzanym fotelu. Poza "kapciowym" incydentem, którego z resztą mój tata się potem wstydził i przepraszał moją siostrę, to żadna z nas nigdy nie była uderzona, nigdy nie dostałyśmy nawet klapsa, nigdy rodzice na nas nie krzyczeli, ot taka dziecięca "wrażliwość".

Odpowiedz
avatar digi51
-1 11

Ok, ale akurat to, że dziecko musi bawić się samo nie jest piekielne. Ja też w domu nie bawię się za wiele ze swoim dzieckiem, choć on oczywiście by chciał. Jednak my, rodzice, też mamy inne obowiązku w domu poza pracą, mamy prawo do relaksu na swoich zasadach. Oczywiście, nie mówię, że ok jest kompletne zostawianie dziecka samemu sobie i w ogóle nie interesowanie się nim, ale ja sobie nie przypominam, żeby ze mną rodzice bawili się, gdy byłam dzieckiem. Rodzice byli od nadzorowania zabawy, a nie uczestniczenia w niej, a przynajmniej raczej rzadko.

Odpowiedz
avatar fursik
3 9

@digi51: To zależy też od liczby dzieci. Jeśli masz 2 lub więcej, mogą bawić się głównie ze sobą. Jeśli masz jedynaka, musisz poświęcać mu więcej czasu, ponieważ musisz nauczyć go np. że gry mają zasady, że trzeba znaleźć kompromis w zabawie, że trzeba się komunikować.

Odpowiedz
avatar dayana
3 11

@digi51: A ja nie wspominam dobrze nadzorowania zabawy, bo efekt jest taki, że ani ja nic o rodzicach nie wiem, ani oni o mnie - cały czas żyliśmy obok siebie. Rozumiem, że nie da się 3h dziennie poświęcać na zabawę z dzieckiem, ale ze 30 minut to jednak można.

Odpowiedz
avatar digi51
5 7

@dayana: Trzebaby jeszcze rozróżniać zabawę i ogólne spędzanie czasu - spacer to nie zabawa, ale jednak dobry okazja do rozmów. Zabawa np. samochodzikami, ok, 30min myślę, że każdy jest w stanie wygenerować, ale czy myślisz, że dziecko, które ma po przedszkolu kilka godzin na zabawę w domu, 30 min usatysfakcjonuje?

Odpowiedz
avatar Xynthia
18 18

Hmmm... Swego czasy krążyło po necie zdjęcie kartki, wiszącej (podobno) w którymś przedszkolu - "Drodzy rodzice! Nie wierzcie we wszystko, co dzieci opowiadają o naszym przedszkolu. W zamian za to my nie będziemy wierzyć we wszystko, co wg słów dzieci dzieje się u was w domach."

Odpowiedz
avatar helgenn
8 8

O ile nie znasz rodziców osobiście to nie wiesz do końca jaką mają sytuację. Jeśli w rekrutacji do przedszkola przyznaje się punkty to nagle wszyscy "są" bezrobotni albo samotnymi rodzicami.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
3 15

To nie jest kwestia *chęci* poświęcania uwagi. W każdym razie nie zawsze, a przypuszczam że i nie zazwyczaj. Spędzamy w pracy więcej czasu, niż poprzednie pokolenie. Przeciętny poziom stresu jest znacznie wyższy. Ilość zawałów i udarów wzrosła. Przeciętny metraż mieszkania spadł, znacznie. Podobnie dostępność placy zabaw i przestrzeń parkowa na obywatela maleje. Podsumowując: możliwości psychiczne, wytrzymałościowe, i lokalowe, do bawienia się z dziećmi znacznie spadły i nie jest to wina rodziców. A w każdym razie nie bezpośrednio, bo podobnie rozpi.... sytuację ma cała Europa i Ameryka Północna, więc to nawet nie kwestia naszych wyborów politycznych.

Odpowiedz
avatar helgenn
17 17

@bloodcarver: a ja na przekór powiem, że to właśnie 30-40 lat temu nikt dziecku specjalnie uwagi nie poświęcał. Przecież my głównie byliśmy puszczani samopas z kluczem na szyi. Naprawdę nie kojarzę, żeby moja mama urządzała mi jakieś zabawy kreatywne, co dziś robi większość moich równolatków. A i tak wiecznie mają do siebie pretensje, że to za mało.

Odpowiedz
avatar Balbina
7 7

@helgenn: Dokładnie, moje dzieciństwo to zabawy na podwórku. Powroty ze szkoły tym legendarnym kluczem na szyi. Odbieranie z przedszkola przez brata starszego o dwa lata i sprzątanie przed powrotem matki z pracy. Moje spędzanie czasu to nie były zabawy z rodzicami tylko rysowanie, czytanie i wychodzenie na podwórko. I było tak w każdej znanej mi rodzinie. I o dziwo nie mam o to pretensji do rodziców. Po prostu tak kiedyś było. Będąc już mamą starałam się poświęcić córce więcej niż mi poświęcali rodzice ale to juz były inne czasy

Odpowiedz
avatar Rudaa
1 1

Różnica jaka jest to że dziecko jest przed kompem czy tv a nie na dworze. Kiedyś też dziećmi nikt się nie interesował, nie bawił itd. tylko wypuszczal na dwór albo też tv.

Odpowiedz
avatar Marga
0 0

Nie masz własnych dzieci, prawda? ;)

Odpowiedz
Udostępnij