Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o tak zwanym bezstresowym wychowaniu. Lecz zanim skomentujecie, przeczytajcie proszę do…

Będzie o tak zwanym bezstresowym wychowaniu. Lecz zanim skomentujecie, przeczytajcie proszę do końca.

Mój najmłodszy syn jest w 3 klasie podstawówki.
W zeszłym roku w środku roku szkolnego do ich klasy dołączył chłopak, powiedzmy Marek. Chłopiec od początku sprawiał w klasie problemy. Był niegrzeczny na lekcjach, na przerwach często wszczynał bójki, zabierał innym dzieciom ich rzeczy, bezczelnie odnosił się do nauczycielki. Mój syn, jak łatwo się domyślić, bardzo go nie lubił, skarżył się, że Marek mu grozi, popycha go, wymusza oddawanie mu różnych rzeczy.

Temat szybko wyszedł na zebraniu w szkole, gdzie mama Marka, sprawiająca wrażenie spokojnej i rozsądnej kobiety, tłumaczyła, że Marek jest po trudnych przeżyciach i pracują z psychologiem nad korekcją jego zachowania. Ale przez kilka miesięcy nic się nie zmieniło i temat wracał, wywołując we wszystkich coraz większą frustrację. Mama za każdym razem zapewniała, że pracują ze specjalistami, że będzie lepiej, że jej przykro. Każdy starał wykazać się wyrozumiałością, szczególnie, że mama Marka wyznała, że wraz z synem byli ofiarami przemocowego ojca dziecka, od którego odeszła i przeprowadziła się do innego miasta, stąd też nagła zmiana szkoły.

Ok. Tylko, że problem pozostał, a ja przestałam wierzyć w zapewnienia tej kobiety. Głównie dlatego, że po pierwsze miałam okazję wielokrotnie obserwować ją z dzieckiem na osiedlowym placu zabaw. Kobieta była albo bardzo znerwicowana albo jest furiatką. Co chwila wydzierała się na Marka, nawet gdy nie robił nic złego. Wielokrotnie ni z tego ni z owego szarpała go krzycząc, że wracają do domu, ale gdy Marek krzyczał, że nie chce nagle odpuszczała i siadała obrażona na ławce. Gdy syn do niej podchodził ignorowała go, by po chwili wybuchnąć pretensjami w jego stronę. Nie pozwalała mu bawić się z innymi dziećmi, sama też się z nim nie bawiła. Ciągle krzyczała, żeby jej nie przeszkadzał.

Innym razem widziałam jak wychodzi z nim ze szkoły, zapewne znowu nasłuchała się od nauczycielki, krzyczała na Marka, że ma z nim same problemy i ma go dość. Szarpała go brutalnie na rękę, dzieciak w ryk. To była zupełnie inna kobieta niż ta, którą znałam z zebrań w szkole.

Pomyślałam, że kobieta być może sama potrzebuje pomocy specjalisty po traumatycznych przeżyciach, więc kiedyś zagadałam z nią temat - nie chciałam na nią od razu naskakiwać, żeby poszła do terapeuty, bo przecież nic o niej nie wiem, więc zagadałam, że może chciałaby się kiedyś spotkać na kawę, może dzieci poza szkołą by się pobawiły, dogadały i Markowi łatwiej byłoby zsocjalizować się w nowym środowisku. Kobieta przystała na kawę, stwierdziła jednak, że bez dzieci, bo chce się zrelaksować, a Marek jej przeszkadza.

Ok, więc umówiłyśmy się w trójkę z jeszcze jedną mamą z klasy i ja osobiście naprawdę chciałam podejść do tego spotkania pozytywnie, bez uprzedzeń, że kobieta jest jakaś nienormalna, więc z początku rozmawiałyśmy na neutralne tematy. Niestety, mama Marka wszystko sprowadzała do tego, że dziecko ją wykańcza, że jest jak jego beznadziejny ojciec, nie ma siły i jedynym wytchnieniem dla niej są jego wizyty u psychologa, bo wtedy ma spokój.

Próbowałam trochę pociągnąć temat mówiąc, że terapia u psychologa to dobra sprawa, sama chodziłam (jest to prawda) i bardzo mi to pomogło i zasugerowałam bardzo delikatnie, że skoro ona sama źle czuje się psychicznie, to mogę tylko polecić skorzystanie z pomocy. Kobieta cała się zapowietrzyła, po czym powiedziała, że jej jedynym problemem jest Marek i kiedy w końcu będzie normalny, to ona też odetchnie.

Ogólnie podczas dalszej rozmowy odniosłam wrażenie, że kobieta jest mocno skupiona na krzywdzie jakiej doznała od partnera, ale wbrew temu, co mówiła w szkole, kompletnie olewała wpływ tego związku na dziecko, a związku między zachowaniem Marka a jej złym stanem psychicznym kompletnie nie dostrzegała. Jej zdaniem Marek był po prostu "złym dzieckiem".

Historia nie ma niestety żadnego pozytywnego zakończenia. Marek już nie chodzi z moim synem do klasy. Na początku tego roku szkolnego został wypisany ze szkoły, podobno matka wyjechała zagranicę, a Marek zamieszkał z dziadkami w innym mieście. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że chłopak jednak dostanie pomoc i stabilizację.

Dlaczego zaczęłam od tego, że jest to historia o bezstresowym wychowaniu? Dlatego, że wiele osób nie znając matki Marka za dobrze, już wyrokowało, że na pewno na wszystko mu pozwala i wychowuje bezstresowo. Moim zdaniem jest to ultra stresowe wychowanie, o ile w ogóle jakiekolwiek wychowanie. I takie komentarze pojawiają się zawsze gdy dziecko zachowuje się agresywnie, obraźliwie, bezczelnie. Aż dziwne jak wielu osobom nie mieści się w głowie, że tak w większości zachowują się dzieci doświadczające tego samego w domu, a nie te wychowywane bezstresowo.

szkoła wychowanie

by ~pluska
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar trolik1
0 10

Znam to z " niedalekiego podwórka". Mój kuzyn ożenił się niestety z taką prawdziwą " korposuką". Wykorzystała go wydymała i zostawiła, oczywiście biorąc ile się dało. Problemem jest syn. Z wyglądu aniołek, a w rzeczywistości kawał diabła. Ostatnio był u moich Rodziców z moim młodym ( fanem militariów). Broń trzeba było mu zabrać w trybie natychmiastowym zaraz na początku i zakazać bezwzględnie wizyt. Nikomu na szczęście krzywdy nie zrobił, a zaufanie uzyskał podejściem i rozmową na początku... Ot madka wychowała... Kiedyś sam byłem świadkiem sosnowy telefonicznej, kiedy robiła kuzynowi ostre wyrzuty, bo... " kupił młodemu zabawkę i pomagał ją poskładać i się z nim bawił"... Masakra jakaś.

Odpowiedz
avatar gawronek
17 17

Szkoda dziecka - przemocowy (rzekomo) ojciec i matka przelewająca na syna swoje żale do świata ... Może to i dobrze że go zostawiła z dziadkami, może dzięki temu uda się go "uratować" jeszcze. Oby ...

Odpowiedz
avatar didja
11 11

Problem w tym, że sprawa jest dużo bardziej złożona. I Marek, i jego matka, są ofiarami przemocy. A jednym ze skutków traumy mogą być zachowania agresywne. I u matki. Oczywiście, nie usprawiedliwiam, bo kobieta przenosi dalej przemoc, ale... ona naprawdę mogła nie kłamać, oboje mogli być pod opieką, tylko oboje sobie nie radzili. Jeżeli historia dziecka zakończyła się tak, że w domu dziadków dostał spokój i miłość, to jest szansa, że wyjdzie z tego, ale... Primo: i matka mogła być traumatyzowanym dzieckiem. Klasyką jest, że ofiary przemocy ładują się w przemocowe związki. Może i dziadkowie nie są tacy święci... A jeśli nie, to: Secundo - u dziecka może (nie mówię, że tutaj tak jest) wytworzyć się reakcja obronna w postaci dysocjacyjnego zaburzenia tożsamości. Zwanego kiedyś osobowością mnogą. Widzieliście film Split? To osobowość mnoga tak NIE WYGLĄDA. Ale problem w tym, że u zdysocjowanego dziecka fragmentuje się jego tożsamość i odszczepia subosobowość, zwana alter, m. in. agresora. Który internalizuje poglądy i działania oprawców. I w ten sposób chłopiec może mieć ataki agresji, które są efektem wdrukowania mu tego, że jest zły. Ale... Jest zasada, że udzielając wsparcia, należy zabezpieczyć ratowników. No i mamy drugi kłopot. Bo o ile wszyscy z grubsza rozumieją dramat dziecka, to trzeba zaopiekować się też psychicznie resztą klasy. Żeby z podstawówki nie wyszła trzydziestka dzieciaków z traumą. To nie są łatwe tematy, zwłaszcza że państwo nie pomaga i systemowo nie ma żadnego wsparcia... PS Fajnie, że poruszasz ten temat. I jeszcze jedno - nie zawsze, ale nawet dość często nawet niewykwalifikowana psychiatrycznie/psychologicznie osoba jest w stanie rozpoznać zachowanie dziecka agresywnego dyktowane traumą a tzw. bezstresowym wychowaniem (czyli brakiem wychowania, bo bezstresowe oznacza coś innego). To trochę tak jak różnica między psem nieułożonym a reagującym nieprawidłowo po biciu przez człowieka. Nawet ekspresja komunikacji niewerbalnej jest nieco inna.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 lutego 2024 o 23:58

avatar didja
10 10

@didja: I jeszcze coś. Dziecko w przemocy ma permanentnie pobudzony układ współczulny. Czasem te ataki agresji to jedyna metoda, żeby go trochę zluzować i się fizycznie nie wykończyć. No, jedna z dwóch, ale po tej drugiej zwykle nosi się bluzy z długim rękawem nawet latem...

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
7 7

Też uważam, że zainteresowanie się sprawą i rozmowa z matką to był super krok. Ona się mogła zapowietrzyć i twierdzić, że psycholog jej niepotrzebny, ale ziarenko zostało zasiane. Ja z pójściem do psychologa dojrzewałam jakieś 7 lat.... Dla dobra dziecka miejmy nadzieję, że jej pójdzie szybciej.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-2 4

@didja: A skąd pewność, że matka jest ofiarą przemocy? Jedyne informacje o przemocowym związku pochodzą od niej. Przecież mogła kłamać.

Odpowiedz
avatar Chrupki
4 4

Strasznie przykra historia, ale brawa dla Ciebie za postawę. Miejmy nadzieję, że dzieciak ma lepiej.

Odpowiedz
avatar Michail
4 4

Niestety większość ludzi kojarzy tzw. bezstresowe wychowanie z dowcipem o naklejaniu gumy w autobusie, a nie zada sobie trudu zrozumienia o co chodzi.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 5

Ta nie było wychowania, tam była przemoc... Mam szczerą nadzieję, że dziadkowie Marka są ok, bo żal dzieciaka. A niektórzy ludzie nadal gadają o bezstresowym wychowaniu kompletnie nie wiedząc, na czym ono polega. Patrzą na nazwę i myślą, że już wszystko wiedzą.

Odpowiedz
avatar MarcinMo
-1 5

Przede wszystkim bezstresowe wychowanie to po prostu mit. Hasełko reklamowe, które kiedyś padło i które przemocowi rodzice podchwycili, żeby usprawiedliwić swoje metody wychowawcze. Każda przemoc, niezależnie od tego, czy to tylko klaps, czy nawet nie klaps, ale chociażby siłowe zaciągnięcie gdzieś, czy szarpanie u czy dziecka tego, że obowiązuje hierarchia siły. Autorytet rodzica polega tylko na tym, że jest silniejszy, a po pierwsze szybko przestanie być silniejszy, a po drugie samo dziecko bardzo się zdziwi, bo jednak w dorosłym życiu taka hierarchia nie obowiązuje (chyba, że w jakichś patologicznych środowiskach). Dziecko musi mieć i kary i nagrody. Nie mogą być tylko oparte na sile fizycznej.

Odpowiedz
avatar Vivelee
1 5

@MarcinMo bawi mnie jak ludzie, bez żadnej wiedzy na dany temat, się wypowiadają przedstawiając swoją opinię jako fakt. Nie dziwne, że tyle osób wierzy w płaską Ziemię, umiejętność rozróżniania opinii od faktów leży i kwiczy.

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
2 2

W tej sytuacji chyba jedynym rozwiązaniem byłoby zabrać pojebusce dzieciaka i umieścić w normalnej rodzinie. Trzecia klasa podstawówki to 9 lat, więc jakby trafił do normalnej rodziny to byłaby duża szansa, że wyjdzie na ludzi.

Odpowiedz
avatar Bryanka
4 4

Pamiętam takiego małego diabła z podstawówki. Dokładnie te same zachowania. Po latach jakoś tak zgadaliśmy się na FB i zapytałam go, czemu był taką cholerą w szkole. Opowiedział mi wtedy co on miał w domu. Na zewnątrz niby normalna rodzina, pracujący rodzice, wakacje, itp. a jak nikt nie widział, to dzieciaka lali pasem za byle co. Gość nie utrzymuje z rodzicami kontaktu.

Odpowiedz
avatar glan
0 2

Po pierwsze: brawa dla Ciebie, że chciało Ci się drążyć temat i rozmawiać z matką. Nic nie dało, trudno, ale to naprawdę dobry krok. Jest szansa, że u dziadków dziecko będzie miało lepiej, ale też zastanówmy się skąd matka wyniosła takie podejście do życia? No właśnie od nich, więc być może przekaz pokoleniowy będzie działał dalej. Zdarzają się jednak ludzie, którym udaje się zerwać przekaz pokoleniowy. Dzięki internetowi, dzięki takim artykułom jak powyższy ludzie coraz bardziej rozumieją toksyczność rodziców. Ba! Widziałem w memosferze memy piętnujące toksyczne zachowania rodziców. Dobrze, że się o tym mówi. Być może gdy dzieciak dorośnie świadomość tego będzie już na tyle powszechna, że uzyska właściwą pomoc i wsparcie. Pozdrawiam autorkę

Odpowiedz
avatar shpack
-4 4

No i prosze: po co wydawac forse na psychologa, jesli ty juz postawilas diagnozę. Teraz tylko leczenie . Co polecasz ?

Odpowiedz
Udostępnij