Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

O mojej szkole podstawowej mógłbym napisać wiele. Głównie złego. Poniższa historia przypomniała…

O mojej szkole podstawowej mógłbym napisać wiele. Głównie złego. Poniższa historia przypomniała mi się podczas czytania losowej historii, również z czasów szkolnych, innego użytkownika.

I ja miałem to szczęście, że przyczepił się do mnie grupa kilku dupków z szóstej klasy, gdy ja chodziłem do czwartej. Wiecie takie typowe wyzywanie, popychanie, spluwanie na buty, dokuczanie w szatni.

Było ich więcej, byli więksi i silniejsi ode mnie. Z tego względu postanowiłem udać się do wychowawczyni mojej klasy. Opisałem sytuację, nauczycielka powiedziała, że jak jej pokaże, którzy to to rozwiążą sprawę.

Od kolegów i koleżanek z klasy dowiedziałem się jak nazywa się "lider" tamtej grupki oraz do której klasy konkretnie chodzą. Mało tego. Na jednej z przerw zapytałem dyżurującej nauczycielki, czy mogę zrobić telefonem zdjęcie mojemu oprawcy. (Starałem się być grzecznym dzieckiem, a w szkole był zakaz używania telefonów komórkowych ;)) Uzyskałem taką zgodę, zrobiłem zdjęcie, a wspomniany dupek nawet poszedł do tej samej nauczycielki na skargę, że bawię się w paparazzi.

Uzbrojony w garść informacji poszedłem do mojej wychowawczyni. Przekazałem nazwisko, numer oraz literkę klasy i co najważniejsze pokazałem zdjęcie. Wychowawczyni obiecała się tym zająć, a ja już odetchnąłem.

Niestety. Dokuczanie się nie skończyło. Ponownie powiedziałem o tym opiekunce naszej klasy, by usłyszeć, że ona nie wie kto to i nie potrafi znaleźć tego chłopaka.

Żeby nie było: w między czasie moja mama składała wizyty w szkole, gdy jej o wszystkim powiedziałem. Spławiano Ją za każdym razem. Ba, nawet moja babcia kiedyś była świadkiem całego zajścia, gdy przyszła mnie odebrać. Złapała gnojka za ramię, ochrzaniła, a ja pobiegłem po jakąś nauczycielkę. Niestety chłopak zdołał się wyrwać i uciec.

Dobrze, że to była już końcówka roku i po wakacjach cała ta banda była już w gimnazjum.

Minęło trochę czasu. Schodziłem schodami do szatni i słyszę za plecami jakieś wyzwiska skierowane w moją stronę. Odwróciłem się i zobaczyłem innego chłopaczka, który już był znany ze znęcania się nad jednym z uczniów z mojej klasy.

Tym razem postanowiłem olać to całe gadanie o przychodzeniu z problemami do pedagogów. Nie chciałem żeby znowu ktoś wszedł mi na głowę. Wziąłem sobie do serca radę mojego Ojca. Poczekałem, aż niedoszły oprawca podszedł bliżej mnie i "plask" w twarz.

Rozległ się krzyk i błagalne "nie bij mnie". Miałem już święty spokój do końca podstawówki.

szkoła podstawowa

by BornToFeel
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar HelikopterAugusto
18 24

Prawidłowo. To jedyny skuteczny sposób na prześladowców, a kto twierdzi inaczej, ten okłamuje sam siebie, albo nie wie o czym mówi. Miałem podobny problem w podstawówce i gimnazjum. Działania nauczycieli nie przynosiły żadnych skutków, a porady rodziców typu "ignoruj ich to przestaną" tym bardziej nie pomagały. W liceum zrobiłem inaczej. Przy pierwszej sytuacji gdy ktoś spróbował mnie zgnoić, przyjąłem agresywną postawę i mówię: - Dawaj do kibla, żeby nikt nie widział, to sobie wszystko wyjaśnimy. Wypękał. Musiałem zrobić tak jeszcze kilka razy, a potem nikt już mnie nie zaczepiał. Ani razu nie musiałem się bić, wystarczyło się postawić. Jedynym sposobem na prześladowców jest postawienie się. Postawisz się, będziesz silniejszy - masz spokój. Postawisz się, on będzie silniejszy - dostaniesz wp***dol. Nie postawisz się - wp***dol i tak dostaniesz i będziesz dostawał regularnie. Będziesz stawiać się regularnie - w końcu odpuszczą. Znajdą sobie inną ofiarę. Taką, która się nie stawia, bo ktoś mądry inaczej mu powiedział: "Ignoruj ich, to przestaną." Tego co wyżej napisałem powinno się uczyć każdego dzieciaka przed pójściem do szkoły.

Odpowiedz
avatar Xynthia
8 12

@HelikopterAugusto: Ja byłam "chłopczycą", więc do mnie nikt nie "skakał" w sensie agresji fizycznej. Chłopaki nie, bo wiedzieli, że oddam, a jakby nie daj boże któryś przegrał, no to wstyd na całą szkołę - przegrał z dziewczyną! Dziewczyny też nie, bo nie biłam się "po dziewczyńsku" (tzn. z drapaniem pazurami i szarpaniem za włosy), więc po co komu taka bójka, jak nie można tej zołzie fryzury zepsuć ;) Generalnie z tego chyba wynika, że nie trzeba co chwile wchodzić w jakieś bójki, przepychanki itp., żeby mieć spokój od agresorów. Wystarczy sama świadomość, że dana osoba może oddać i już nikt jej nie zaczepia.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
9 9

@HelikopterAugusto: Skąd ja to znam... Ja byłam kujonkiem. Na przerwach czytałam sobie książki (popularnonaukowe i/lub powieści, żadne tam encyklopedie). Też mi mówili "ignoruj ich". No to ignorowałam ich. Ignorowałam ich, kiedy wyśmiewali mój wygląd (ubiór, zmiany wynikające z dojrzewania, etc.). Ignorowałam ich, kiedy podbierali mi długopisy. Ignorowałam ich, kiedy dla chowali przede mną mój plecak. Aż raz zabrali mi "Zwiadowców". Wtedy przestałam ich ignorować. Kiedy już wyrwałam im książkę i przyłożyłam nią w łeb*, ignorowałam ich dalej. A oni mnie. *Żałuję. Że "Zwiadowcy" są w miękkiej oprawie.

Odpowiedz
avatar trolik1
1 1

@SmoczycaWawelska ano byli. Też czytałem... pod ławką. ;)

Odpowiedz
avatar MarcinMo
0 0

Trudno zaprzeczyć temu, że kiedyś tak było. Nie wiem, czy jest tak dalej. Wierzę na słowo, że tak. Natomiast to, że powinno się dzieci tego uczyć to już wniosek idiotyczny. Prawo silniejszego szybko przestaje obowiązywać. Kończy się w zasadzie zaraz po szkole, bo w dorosłym życiu trzyma się to najwyżej w jakichś patologicznych środowiskach. Problemem jest to, że szkoła może dyscyplinować w bardzo ograniczonym zakresie, bo przecież to "tylko dzieci", a i nauczycielom się często nie chce interweniować, albo boją się, że podpadną jakiemuś młodocianemu gangusowi. Moim zdaniem po pierwszej sytuacji, gdzie dochodzi do ataku na ucznia napastnika powinno się wysyłać do psychologa, żeby zbadać przyczynę. Po drugim - do szkoły specjalnej dla patoli, a przy trzecim dążyć do odebrania praw rodzicielskich, skoro rodzice nie potrafią wychować. Oczywiście nie dotyczy to jakichś pyskówek, ale gdy już jest naruszone czyjeś prawo do nietykalności to konsekwencje muszą być dotkliwe, żeby coś się zmieniło.

Odpowiedz
avatar ShadoV
10 10

U mnie skończyło się męczenie mnie, kiedy lata gnębienia przelały czarę goryczy i pod wpływem furii omal nie udusiłem tego fajfusa. Dobrze, że nauczycielka widziała, że na lekcji regularnie do mnie podchodził i bił (mimo to, nie reagowała), a potem jak wyszliśmy z klasy, widziała jak mnie pierwszy popchnął. Gdyby nie to, to pewnie miałbym ja przekichane. Pamiętam, że po kilku dniach, gościu więcej do tej szkoły nie przyszedł. Teraz kiedy mam czteroletnią córkę, uczę ją, żeby pierwsza nigdy nie zaczynała, ale jeśli ktoś jej próbuje zrobić krzywdę, ma się bronić, nie płakać, bo płacz tu nic nie da. Jest w przedszkolu jedna łobuziara, która bije dzieci, moją córkę też biła, ale przestała, bo jak to moja córka powiedziała "dałam po rękach".

Odpowiedz
avatar Jorn
0 0

@ShadoV Ja się kiedyś postawiłem i mam spore szczęście, że nie zakończyło to mojego siedmioletniego życia. Starszy ode mnie o jakieś trzy - cztery lata cwaniaczek, który chciał zapunktować przed kumplami zabraniem młodemu piłki, podstawił mi nogę i przewrócił mnie tak, że uderzyłem tyłem głowy o asfalt, a gdy zobaczył, co zrobił, uciekł. Tak więc różnie może wyjść.

Odpowiedz
avatar Wasylisa_Kosciusz
0 0

Prawidłowa reakcja. Przy takich opisywanych sytuacjach przypomina mi się rysunek/komiks, na którym siedzi wielki Tata i mała córka. Ojciec do niej mówi: " a jak ktoś Ci będzie dokuczał, to walnij go łopatą." Córka na to: "Ale ja jestem dziewczynką" Ojciec: " to możesz wziąć różową." Uwielbiam ten rysunek, a jego przesłanie sprawdza się w 100%

Odpowiedz
Udostępnij