Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Będzie o karmie. Moja koleżanka ze studiów kupiła szeregowiec na wsi pod…

Będzie o karmie.

Moja koleżanka ze studiów kupiła szeregowiec na wsi pod dużym ośrodkiem miejskim. Całe 120 m2 i garaż na jeden samochód. Do tego ogródek 50 m2. Zapłaciła za niego coś około 650k. Swoją pracę i centrum życiowe ma w samym centrum dużego miasta. Podobnie jej mąż.

W tym czasie ja również zaczęłam rozglądać się za czymś swoim. Ja postawiłam wraz z mężem na miasto. Oboje żyliśmy wcześniej na wsi i myśląc o dziecku, nie chcieliśmy go skazywać na wieczne dojazdy i życie w samochodzie, czego sami doświadczyliśmy. Kupiliśmy mieszkanie 75 m2 za cenę jeszcze wtedy niską, bo 6k/m2, czyli za mieszkanie 450k i do tego dwa miejsca postojowe po 30k każde.

Nasza decyzja została przez tę koleżankę wyśmiana. W jej mniemaniu zmarnowaliśmy dużo pieniędzy na klatkę w kurniku, bez zieleni i świętego spokoju. Dziecko będzie od małego wdychało spaliny, a nasze mikroskopijne 4 pokoje, nie wystarczą nam przy 2 dzieci (gdzie zatrzymujemy się na 1, o czym wiedziała). Ona kupiła szeregowiec taniej niż my nasze mieszkanie i my powinniśmy zrobić tak samo, bo zmarnujemy życiową szansę na własny dom. W mieszkaniu nigdy się przecież nie poczujemy jak u siebie, bo mamy sąsiadów obok.
No generalnie byliśmy głupi, bo zamiast szeregowca pod miastem, woleliśmy mieszkanie w bloku.
Obok bloku mamy park, szkołę i przedszkole, co było dla nas priorytetem. Ja jej decyzji nie negowałam, bo to jej sprawa.

Nasz kontakt, głównie przez to, że nasi mężowie się zaprzyjaźnili, nie poluźnił się. W podobnym czasie zaszłyśmy w ciążę. Po porodzie zaczęły się problemy z lokalizacją domu koleżanki.

Gdy spotkaliśmy się na kawie po raz pierwszy od narodzin dzieci, zaczęła marudzić, że do sklepu musi jechać autem, a pakowanie syna jest upierdliwe, w dodatku on nie lubi jeździć autem. Do najbliższego sklepu ma 2 km, a drogi nadal nie wybudowano, mimo że obiecano i gdy popada, zamienia się w błoto. Pytała sobie jak ja sobie z tym radzę, to ze szczerością powiedziałam, że do Żabki zjeżdżam windą po prostu, a większe zakupy zamawiamy z dostawą. Spytałam się czy może nie ma takiej opcji- okazuje się, że jej osiedle jest już poza strefą dostaw.

Gdy wróciłam do pracy, udało mi się zapisać córę do żłobka ulice dalej. Rano zaliczałam więc spacer, albo mąż gdy pracował z domu, prowadził Młodą spacerowo.

Koleżanka do pracy wróciła później niż ja i tu uderzyła ją rzeczywistość - brak dofinansowania na żłobek od miasta. Tym sposobem zamiast mieć żłobek pod pracą, najpierw jechała do tego w jej gminie, a potem do pracy.

Jej mąż zaczął coś przebąkiwać, że jednak miasto to chyba byłby lepszy wybór. Koleżanka za to się oburzyła, że nie, bo tu ma własny kawałek trawnika (z tym się zgadzam i z chęcią wymieniłabym mój balkon na mieszkanie parterowe z ogródkiem).

Wczoraj, gdy spotkaliśmy się u nich, usłyszeliśmy, że jednak dom sprzedają, bo to za dużo obowiązków. Spytali się czy nie wiemy coś o mieszkaniu na sprzedaż w naszej okolicy. Od naszego zakupu minęło prawie 8 lat i uświadomiliśmy ich, że teraz u nas cena za M2 wynosi już około 11.500,00 zł. Oni są gotowi nawet dobrać kredyt, byle z tej okolicy wyjść.

I wiecie co, jej męża mi szkoda, bo to naprawdę fajny facet. Gdyby nie on, pewnie z tą koleżanką dawno zerwałabym kontakt, ale trochę głupio zapraszać tylko jedną osobę na kawę. Teraz mają duży problem do rozwiązania, bo już nie ukrywają, że tęsknią do miasta i opcji dojazdu tramwajem do pracy, zamiast ciągłego przywiązania do auta.

Według mnie, jeśli dom nie spełnia ich potrzeb, dobrą decyzją będzie zmiana lokalizacji. Mnie po dzieciństwie na wsi, wieś zwyczajnie zmęczyła i z chęcią wrócę na nią na emeryturę, gdy już będę mieć całą dobę do zagospodarowania i bez dziecka w przedszkolu. Co jednak my się nasłuchaliśmy o naszej głupocie i kurniku, to nasze.

mieszkanie dom

by ~Elevenmood
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Habiel
16 28

Czyli jedna cieszy się z tego, że drugiej coś nie wyszło? Koleżanka skrytykowała mieszkanie więc oczywiście dobrze, że jej nie wyszło z mieszkaniem w szeregowcu i musi go sprzedać. Jprdl. Każdy jest inny i każdy ma inne potrzeby. Może nie było ich stać na mieszkanie w bloku, dlatego zdecydowali się na szeregowiec? Może zaufali reklamom w stylu "do miasta tylko 10 min?". Jedyne co można koleżance zarzucić to nie rozeznanie się w sytuacji. Jeśli widziała, że drogi nie ma, to jej budowa najczęściej to nie kilka, a kilkanaście lat (u moich rodziców budują taką odkąd byłam dzieckiem, a nadal jej nie widać). Szczególnie jeśli przewidywana jest dalsza zabudowa terenu nikt nie wybuduje drogi po to, aby ciężki sprzęt i tworzenie przyłączy ją zniszczyły. Pewnie kupując szeregowiec pod miastem nie spodziewała się, że dziecko nie będzie lubiło podróży w aucie i że wyjazd do sklepu będzie problemem. Niech każdy kupuje według siebie i swoich potrzeb, a przede wszystkim, nie komentuje wyboru innych osób w taki głupi sposób jak w tej historii.

Odpowiedz
avatar TheWho96
5 15

@Habiel autorka miała neutralne podejście w stylu „każdemu co mu pasuje”, dopóki koleżanka nie zaczęła jej wciskać na sile swoich poglądów. Stąd satysfakcja, jak już życie zweryfikowało koleżankę. W sumie naturalne, jak Ci ktoś coś wciska na siłę, twierdzi, że wszystko niezgodne z jego poglądami jest głupie, a potem sie na tych poglądach przejedzie, naturalnie wywołuje to pewne odczucie satysfakcji.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
12 12

@Habiel: dokładnie to samo pomyślałam:) Ja jestem tą co przeniosła się z miasta na wieś. Tylko, że my się rozeznalismy. Z domu kilka minut mam do pkp, 15 minut i jestem w centrum Krakowa, tramwaj max 15min i jestem w biurze. Gmina ma dofinansowanie do żłobka, szkoła jest spacerkiem, basen nawet mam 10 minut od domu. Rzeka, las, pola. Szczerze, ja w życiu do miasta nie chcę wracać, chociaż czekają mnie ciężkie czasy bo obwodnicę zaczynają budować, gdyby nie pociąg to pewnie kiepsko byłoby z jazdą do miasta czasem. O, na mojej wsi jest nawet rynek duży i teraz lodowisko było. Rozeznanie jest chyba najważniejsze przy szukaniu lokum. Czy to blok czy dom, czy miasto czy wieś. Dobrze jest poświęcić czas i poszukać informacji o okolicy.

Odpowiedz
avatar Habiel
5 13

@TheWho96: No dobra, ale co ma do tego fragment o biednym mężu? Cytując: "I wiecie co, jej męża mi szkoda, bo to naprawdę fajny facet. Gdyby nie on, pewnie z tą koleżanką dawno zerwałabym kontakt, ale trochę głupio zapraszać tylko jedną osobę na kawę." Cały styl napisania tej historii odbieram jak cieszenie się z nieszczęścia i nieporadności tej koleżanki, której jak widać nie lubi. W takim przypadku trudno jest na obiektywność. I ok, może poczuła satysfakcję, ale nie wiem, wydaje mi się to podłe. W szczególności, że autorka podkreśla jak to nie lubi tej koleżanki i cieszy się z tego, że będą musieli brać kredyt na mieszkanie, nawet jeśli sprzedadzą dom. Jakoś obie wydają mi się wyjątkowo nieprzyjemnymi osobami. I trochę rozumiem autorkę, bo krytyka niewłaściwa jest niepotrzebna. Tylko dlaczego robi teraz to samo z wyborem tych znajomych? Wystarczyłoby napisać, że jej zdaniem mieszkanie na wsi nie jest dobre dla rodzin (też trochę tak uważam, bo ja jednak celowałabym w miasteczko albo miasto- dojazdy do liceum wspominam jako koszmar). A tutaj cały czas czuję ten radosny ton w stylu "ha, patrzcie, miałam rację, a teraz tamci stracą hajs!".

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 26 lutego 2024 o 16:59

avatar digi51
10 16

@Habiel: Ja się w ogóle zastanawiam, dlaczego pojawia się tak wiele historii o dwóch koleżankach, w której zawsze jedna mówi coś chamskiego drugiej, wtrąca się do jakiejś decyzji, druga niby jest neutralna i do życia tamtej drugiej się nie wtrąca, ale jednak wbije jej szpilę tu i ówdzie, a na koniec cieszy się, że koleżanka jednak sama na czymś źle wyszła/zrobiła błąd/spotkało ją coś niemiłego, a potem pojawia się "i szkoda mi jej męża". Nie widziałam jeszcze napisanej przez faceta historii zakończonej tym, jak strasznie autorowi szkoda żony jakiegoś nielubianego kolegi. Co te wszystkie kobiety tak żałują tych mężów? Ubezwłasnowolnieni? Żony z przydziału dostali? Gęby nie umieją otworzyć? A może autorki tych historii chętnie by się mężami zaopiekowały?

Odpowiedz
avatar marynarzowa
10 14

@Habiel dokładnie, tak ją cieszy że znajomi popełnili błąd życiowy (zdarza się), że aż musiała to opisać na piekielnych. I jeszcze ten żenujący wstęp " Będzie o karmie". Kobieto jaka karma? Nie używaj określeń których nie rozumiesz

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@digi51: Poznałem kilka kobiet, które same przyznały, że wolą pracować z facetami, bo nie ma obgadywania się nawzajem, a kobiety robią to cały czas. Mam podobne doświadczenia. Tzn mam na myśli normalne męskie środowisko, bo też zdarzają się troglodyci, z którymi nie da się wytrzymać. Miałem z takimi do czynienia na początki emigracji, w miejscu, gdzie większość ledwo mówiła po angielsku albo i wcale. Ale wszędzie, gdzie pracowałem, kobiety obgadywły się nawzajem. I każdy mój znajomy to potwierdza. Faceci to raczej mają inne podejście. O ile nie mamy do czynienia z kompletnymi burakami, to nie będą zaprzątać sobie głowy takimi pierdołami. Tzn jak ktoś naprawdę ich wkurza, jak się dzieje coś poważnego, to tak, gadają o tym, ale nie takie obgadywanie się z powodu jakichś pierdół i jeszcze utrzymywanie ze sobą kontaktów i udawanie, że się lubią i przyjaźnią. Prędzej się zwyzywają albo dadzą sobie po mordzie.

Odpowiedz
avatar TheWho96
0 6

Mam to samo, chcemy z partnerem kupić mieszkanie blisko centrum większego miasta (on pracuje w centrum, ja głównie zdalnie) i słucham tego od wszystkich. Od mojego brata, który nigdy nie był tak nieszczęśliwy jak na studiach w Krakowie, a na wsi mieszka mu się fantastycznie. Tylko lokalne przedszkole traumatyzuje mu dziecko i drugiego to już na pewno tam nie puści, no ale musiałby młodego wozić kilkanaście kilometrów do innego przedszkola, wiec tyle to już musi wytrzymać. Dzisiaj rozmawiałam z tata przez telefon i mówię, ze ceny poszły znowu w gore i chyba musimy ogarnąć to mieszkanie w tym roku, a on na to, ze po co od razu takie duże, kupmy jakieś mniejsze przejściowe (chcemy duże, żeby corka partnera miała u nas swoj pokój, bo jeśli będziemy mieć dzieci, to szybciej niż później, bo ja chce doga niemieckiego) i najlepiej nie w centrum, tylko gdzieś na obrzeżach miasta, po co się pchać do centrum. Rozumiem podejście, żeby kupić przejściowe mieszkanie, jak się wynajmuje, ale my mieszkamy w mieszkaniu należącym do mamy partnera, nie płacimy za najem, powierzchnia jest większa niż byłaby w takim przejściowym mieszkaniu, a skoro rok dłużej będziemy zbierac na kredyt na mieszkanie 100+ metrów, to nie widzę sensu w przejściowych rozwiazaniach. Z kolei z okolic podmiejskich mój partner się nastoi w korkach do pracy, ale za to do potencjalnych szkół/żłobków będzie dalej. W pracy kolega tez ostatnio opowiadał, ze on jak musi dziecko zawozić wszędzie na zajęcia, to przynajmniej widzi z kim się syn zadaje i ma większa kontrole, a w bloku pewnie prędzej czy później z lenistwa puściłby go na podwórko i nie wiadomo w jakie towarzystwo by wpadł. Chodziłam do podstawówki i gimnazjum w małej miejscowosci, potem liceum i studia w większym mieście i zgadnijcie gdzie było więcej szeroko pojętej patologii i złego towarzystwa. Mam poczucie, ze z podstawówki i gimnazjum wyniosłam głównie blizny na psychice. Żeby nie było, widzę tez liczne zalety mieszkania na wsi, ale z małymi dziecmi jednak celowalabym w miasto

Odpowiedz
avatar helgenn
4 4

Sama mam traumę po mieszkaniu na wsi (żeby ktoś mnie samochodem kiedykolwiek woził, spóźniłam się na autobus to czekałam na następny dwie godziny). Chętnie zamieszkałabym w domu, ale w mieście, więc padło na duże mieszkanie. Koleżanka buduje się 50 km od dużego miasta, pośrodku niczego, 2 km jest do najbliższego przystanku autobusowego. Jak tylko wspomniałam, że to nie dla mnie to dostałam podobny wywód jak autorka opowieści (wisi mi gdzie kto będzie mieszkał)

Odpowiedz
avatar juzwos
1 9

Koleżanka powiedziała żeś głupia w 4 oczy. Ty obwiesciłaś światu całemu światu, że to jednak ona jest głupia. Zawiść kobieca to straszna rzecz No ok....

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

@juzwos: jakiemu całemu światu? podała jakieś nazwisko? XD I to no ok co pasuje jak gruszka do cebuli

Odpowiedz
avatar Semilinka
7 7

Kurde a ja uważam, że to po prostu kwestia potrzeb i priorytetów. Znam mieszkanie i na wsi i w mieszkaniu w bloku. Oba mają swoje duże plusy i duże minusy. Jeśli priorytetem jest dla mnie ogród, sprawia mi przyjemność ogarnianie ogrodu, jakieś przetwory, bliskość do natury, chcę mieć dużo przestrzeni i spokój id ludzi oraz pełną władzę nad swoim terenem to idę na wieś. Jeśli chce mieć wszędzie blisko, mało zmartwień i sprzątania to idę mieszkać w mieszkaniu. I tyle. Po prostu kwestia tego na czym nam zależy i co lubimy. Moim zdaniem żaden z wyborów nie jest lepszy ani gorszy.

Odpowiedz
avatar Jia
8 8

Ja się odniosę z kolei do wciskania autorce najwyraźniej niechcianego towarzystwa. Jeżeli panowie się przyjaźnią, a panie za sobą nie przepadają, to po co organizować wspólne spotkania na siłę? Ja mam podobną sytuację, mój mąż i mąż mojej najlepszej przyjaciółki się nie lubią - nie było żadnego konfliktu, po prostu nie nadają na tych samych falach, działają sobie nawzajem na nerwy. Ja i przyjaciółka po prostu spotykamy się same gdzieś na mieście, albo odwiedzamy się nawzajem w domach, ale bez towarzystwa jednego, czy drugiego męża. Jeżeli autorka nie lubi kobiety opisanej w historii, to po co się męczyć?

Odpowiedz
avatar Lypa
5 5

Zawiodłem się, wbrew zapowiedziom nie było nic o karmie.

Odpowiedz
avatar shpack
2 2

Nke rozumiem problemu. Cena mieszkan poszla w gore ? Ceny domow tez ! Proporcjonalnie ! Wystarczy dac ogloszenie o zamianie ( w takim wypadlu oszczedza sie na podatku ) lub sprzedazy. Wierz mi, tez nieźle wezma ...

Odpowiedz
avatar Piotrerek
0 0

@shpack dokładnie- cena domu 120 m z garażem na obrzeżach, np Gdańska, to teraz z 1.5 mln. Autorka chyba nie ma pojęcia ia o rwaliach, że jej koleżanka jeszcze wyjdzie dużo na plus

Odpowiedz
Udostępnij