Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Kolejna historia ;) Francuskie przygody. W poprzedniej historii zostałem delegowany do pracy…

Kolejna historia ;)

Francuskie przygody.

W poprzedniej historii zostałem delegowany do pracy w delegacji we Francji i dzisiaj o piekielnościach z tym związanych.

Zostałem wraz z kolegami z pracy delegowany do miejscowości Tours chyba tak to się pisze. Czas podróży około 23-24h. Wyjeżdżaliśmy o 17 w sobotę i około tej godziny byliśmy pod hotelem. Co ważne hotel zarezerwowałem na tydzień, bo jedziemy w ciemno. Nic a nic nie wiedząc co nas czeka, jaki typ usterki. Ze strony hotelu dostaliśmy informację że mamy wpłacić zaliczkę/zadatek w wysokości chyba 200 euro. Po przyjeździe na miejsce okazuje się, że nikt nie rozmawia po angielsku, albo nie chce rozmawiać. Próbuję dogadać się poprzez translator Googla jednak też idzie opornie, dodatkowo Pani mówi, że nas nie wpuści, bo jesteśmy Polakami i pewnie nie stać nas hotel. Huk z tym, że zadatek pokrył już jedna dobę w hotelu. Dodatkowo droga mejlową tłumaczyliśmy, że nie wiemy ile zajmie nam naprawa, bo może tydzień, a może kilka godzin i już jutro nas nie ma. Pani znowu, że my jesteśmy robolami, zniszczymy im pokoje. Polacy ich kiedyś okradli i dalej w ten deseń. Mamy impas.

Mówimy Pani niech odda pieniądze, to my jakiś inny hotel znajdziemy. Ona pieniędzy nie odda i się upiera oraz dalej, że Polacy tacy i owacy. Wtedy eureka. Mieliśmy ze strony zamawiającego wyznaczoną osobę do pomocy w razie jakiś problemów. Szybki telefon, kilka słów wyjaśnienia i Pan Temu zjawia się lada chwila. Trochę krzyków ze strony Pani, kilka gorzkich słów ze strony naszego obrońcy. Jednym ze słów, które rozumiałem to policja i zostały nam zwrócone pieniądze i zostaliśmy zakwaterowani w hotelu, w którym stacjonował nasz opiekun. Happy End.

Druga historia tym razem krótka.

Samochód spakowany we wszystko, bo nie wiadomo co nas czeka, jednak jak zawsze wychodzi podczas diagnozy usterki akurat tego się nie spodziewaliśmy i brakuje. Kochany szef dokładnie sobie policzył ile nam kasy dać na delegacje i na paliwo tyle (mimo że kazał nam wsiąść jeszcze paliwo w banki z Polski, bo taniej), na hotel tyle i 100 euro na niespodziewane wydatki. Niespodziewany wydatek kosztował 115 euro. Za te 60 kilka złotych dostałem duża bure (mówiłeś że wzięliście wszystko) i musiałem po cichu odbierać tę kasę.

Hej do następnego razu.

by Nyord
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ikis
0 22

francja to to była kiedyś, teraz jest przyczółek afryki a wraz z ich (francuzów) mentalnością wychodzi jakieś dziwadło. Odnośnie ich znajomości języków obcych...pewien młody człowiek pracował w inmedio na pasażu w polskim auchanie. Przyjechali francuzi, chcieli coś tam kupić i zaczęli gadać po swojemu. Cóż w ich mniemaniu sprzedający powinien znać ich "szlachetny język" ale niestety nie znał. za to próbował porozumieć się z nimi po: angielsku, hiszpańsku, niemiecku, rosyjsku i jeszcze jednym języku ale bez powodzenia. Wsioki znad sekwany miały piękne miny. opowieść pewna bo usłyszana od tegoż pracownika a wiem co studiował i czym się pasjonował.

Odpowiedz
avatar Bevmel
2 10

@Ikis: A to akurat jest prawda. Byłem we Francji w 1998 i 1999, byłem również w 2000 na przełomie wieków. Zwiedziłem sporo, bo Paryż, Marsylię, Bordeaux i inne. I jest duża różnica i mówią o tym też Francuzi. Nie dziwię się, że jesteś zminusowany przez typowe Grażynki co wyjechały najwyżej z wioski.

Odpowiedz
avatar czydredy
2 6

Taka jest niestety przykra prawda, że Francuzi kochają swój język. Nawet w siedzibach dużych banków po angielsku jako-tako mówi może 1-2 osoby. Trochę dziwne, że firma, która Was ‚zaprosiła’ nie zasugerowała jakiegoś noclegu, ani nie poleciła niczego

Odpowiedz
avatar Jorn
3 3

@czydredy Tak kiedyś było, ale w ostatnich latach nastąpiła znaczna poprawa, wielu nawet tego śmiesznego akcentu nie ma.

Odpowiedz
avatar helgenn
1 1

@Jorn: wszystko zależy od miasta, młodzi już się przekonali, że jednak warto się angielskiego nauczyć. Moja przyjaciółka 10 lat temu przeniosła się tam na stałe, pytania, które otrzymała od starszych osób całkiem na serio: czy przyjechała dorożką, bo samolotów u nas nie ma i w którym kraju studiowała (jw.)

Odpowiedz
avatar vylarr
0 0

@czydredy: Większość francuzów coś tam umie po angielsku, całkiem sporo nawet mówi w stopniu komunikatywnym, tylko że większość bez potrzeby się do tego nie przyznaje, zwłaszcza we Francji. Bo to przyjezdni mają się uczyć francuskiego, a nie oni obcych języków, to uwłacza ich godności.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 4

Jeśli ktoś jedzie do Francji i oczekuje, że dogada się gdziekolwiek po angielsku, to chyba pojęcie o tym kraju kończy się na tym, że w Paryżu są Luwr i Wieża Eiffela. Wbrew przekonaniu wielu angielski nie jest językiem, który pozwoli się wszędzie dogadać.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
-2 2

Myślę, że jakby Gruzini przyjechali do hotelu w Gorzowie wielkopolskim to też mogliby mieć problem żeby się w hotelu po angielsku dogadać.

Odpowiedz
avatar VAGINEER
0 0

@mama_muminka to źle myślisz

Odpowiedz
avatar vylarr
1 1

@mama_muminka: Po rusku by się dogadali, jak nie z Polakami, to ciężko znaleźć w Polsce hotel bez Ukraińców.

Odpowiedz
avatar Michail
1 1

Przy rezerwacji nie wiedzieli, że polacy?

Odpowiedz
avatar JayDiGriz
1 1

Wielu Francuzów dobrze mówi po angielsku, tylko "w moim kraju nie będzie nikt ze mną tym barbarzyńskim narzeczem się porozumiewać". Tak już mają. A tylko wyjadą dalej i cyk, angielski płynny...

Odpowiedz
avatar szafa
0 0

Francuscy rasiści to temat rzeka

Odpowiedz
avatar vylarr
0 0

Mamy XXI wiek, wszystko można oceniać i komentować. Jakby dostali parę nieprzychylnych komentarzy, dot. rasizmu i traktowaniu gości z niektórych krajów jako tych gorszych, to by się ogarnęli. btw. Tours to nie jakaś tam mieścina na zadu..u, to miasto 100 tys.+, hoteli tam jest całkiem sporo.

Odpowiedz
Udostępnij