Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

No to jeszcze jedna historyjka o piekielnej TPSA - zanim skomentujecie, proszę…

No to jeszcze jedna historyjka o piekielnej TPSA - zanim skomentujecie, proszę o uważne przeczytanie pierwszego zdania.

Historia miała miejsce 9 (słownie: dziewięć) lat temu. Wyprowadzaliśmy się pod Warszawę, sprzedawaliśmy nasze warszawskie mieszkanie. Mieszkanie było przedtem mojej żony, a jeszcze wcześniej należało do jej taty, czyli mojego teścia. W mieszkaniu był telefon TPSA.

Państwo którzy kupowali od nas mieszkanie nie chcieli tego telefonu, więc zadzwoniłem na infolinie TP, żeby dowiedzieć się co zrobić. Miła pani na infolinii powiedziała, że aby zlikwidować telefon (rozwiązać umowę) konieczna jest osoba, która tę umowę podpisała.

Zacząłem tłumaczyć, że umowę podpisywał mój teść - a teść niestety mieszka obecnie na drugim końcu świata.

Pani uparcie twierdziła, że innego wyjścia nie ma. Próbowałem skłonić ją do myślenia żartem - że przecież teść nie przyjedzie z USA tylko po to, żeby złożyć w TPSA wypowiedzenie umowy - ale pani była nieugięta.

Zacząłem sugerować, że może wystarczyłoby podpisane przez teścia oświadczenie przysłane faksem... albo pocztą...? Może nawet potwierdzone notarialnie...?

Nic z tego - teść musi osobiście. Inaczej "się nie da".

Myślałem, że trafiłem na wyjątkową idiotkę, ale w ciągu kilku kolejnych dni dzwoniłem jeszcze kilkanaście razy - i za każdym razem rozmowa była taka sama.

Za którymś razem nie wytrzymałem.
- Proszę pani. - Powiedziałem kolejnej pani z infolinii. – To mieszkanie jest NASZĄ WŁASNOŚCIĄ, mamy na to akt notarialny. Czy pani chce mi wmówić, że z NASZEGO mieszkania nie możemy usunąć niechcianego telefonu tylko dlatego, że ktoś inny go założył?

- Tak! - Potwierdziła pani radośnie.

Wkurzyłem się. - To ja w takim razie po prostu przestanę wam płacić za telefon. A na rachunku jest imię i nazwisko mojego teścia, więc ścigajcie go za te niezapłacone rachunki w USA. Powodzenia.

- Ale jeśli pan przestanie płacić, to MY PANU WYŁĄCZYMY TELEFON - odparła pani z oburzeniem.

Usiłowałem pani powiedzieć, że przecież WŁAŚNIE O TO CHODZI, ale nie dałem rady - dostałem takiego ataku śmiechu, że mało się nie udusiłem...

Umowę udało się rozwiązać dopiero po wizycie w jednym z ostatnich działających jeszcze wtedy biur obsługi klienta - musiałem jechać na drugi koniec miasta, odstać trzy godziny w kosmicznej kolejce i napisać oświadczenie, że "osoba która zakładała telefon wyjechała, a ja jestem właścicielem mieszkania" etc. I już - dostałem papierek o rozwiązaniu umowy. Telefon "umilkł" jeszcze tego samego dnia wieczorem.

Co oczywiście nie zmieniło faktu, że TPSA jeszcze przez PÓŁ ROKU przysyłało na nasz stary adres kolejne faktury za kolejne miesiące. Ale to już, jak mawiał Kipling, zupełnie inna historia...

TPSA

by janhalb
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar janhalb
16 22

@sportowiec: ależ owszem, te panie BYŁY idiotkami (czy raczej, żeby rzecz ująć grzeczniej, właśnie nie znały przepisów). Bo jak już się dostukałem do osoby, która te przepisy znała, to się dowiedziałem jak sprawę załatwić: jeśli osoba która zakładała telefon jest niedostępna, należy złożyć odpowiednie oświadczenie, wykazać że jest się właścicielem mieszkania - i sprawa rozwiązana. I WŁAŚNIE TAKĄ odpowiedź powinienem usłyszeć na infolinii. A Twoje porównanie z samochodem jest kompletnie od czapy: oczywiście, że dzieci nie mogłyby SPRZEDAĆ nie swojej własności. Ale miałyby święte prawo wystawić ten samochód na ulicę, skoro stoi w garażu stanowiącym ich własność, a one go tam nie chcą. A tu (jeśli trzymamy się tego porównania) ktoś mi wmawia, że nie mam prawa wyprowadzić tego samochodu z MOJEGO garażu i jeszcze muszę płacić za to, że on tam stoi. Tu nie chodziło o SPRZEDAŻ, tylko o rozwiązanie umowy - umowa została zawarta przez kogo innego, ale tego kogoś fizycznie nie ma (mógł np. równie dobrze umrzeć...) a usługa świadczona jest w mieszkaniu, które jest moją własnością. Pod jednym względem masz rację: myślenie nie boli...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2011 o 14:53

avatar jerk111
12 16

Z tym samochodem to ch*j a nie porównanie :P Nikt nie zamierzał tu sprzedać cudzego telefonu za gotówkę, tylko rozwiązać umowę z usług z których właściciel telefonu już i tak nie korzystał.

Odpowiedz
avatar reiko
-5 17

Niedoinformowanie konsultantek wynika ze złego przeszkolenia bądź z polityki firmy. Konsultantka odpowiada tak, jak ma odpowiadać i udziela informacji "podyktowanych" jej z góry. Jeżeli mówiła, że to jedyna droga załatwienia sprawy to najprawdopodobniej nie znała innej i jej przełożeni nie udzielili jej informacji o istnieniu innej możliwości. A osoba na słuchawkach to nie jest osoba decyzyjna. Ale najważniejsze, że przez chwilę poczułeś się lepszy, mądrzejszy od "idiotek" po drugiej stronie ;] "Dziewięć" trzeba było jeszcze przeliterować, napisać capsem bądź kursywą, żebyśmy zrozumieli.

Odpowiedz
avatar StevenSteven
2 6

I po co ten ton? Nie można było napisać tego grzecznie? Chyba, że musiałeś poczuć się lepszy... Ach, ten szyderczy uśmiszek na końcu ciągu oskarżeń.

Odpowiedz
avatar janhalb
6 10

@reiko: rozumiem, że teraz Ty poczułeś się lepszy udowadniając, że ja się wywyższałem etc. Pozwolę sobie jednak zauważyć, że pani na infolinii - niezależnie od wszystkich wyuczonych procedur - nie jest zwolniona z myślenia. A wystarczy pomyśleć (naprawdę!) żeby dojść do wniosku, że NIE MA TAKIEJ MOŻLIWOŚCI, żebym nie był w stanie "wyrzucić" niechcianego telefonu z MOJEGO mieszkania (niezależnie od tego, czy zakładał go mój teść, pradziadek czy sam Zorro). Dlatego oczekuję w takiej sytuacji, że taka pani albo powie mi co mam zrobić, albo - w braku stosownych procedur - powie coś w stylu "Niestety, nie potrafię odpowiedzieć na pańskie pytanie, myślę że powinien się pan udać do biura obsługi klienta, tam zapewne ktoś panu pomoże". Po takim stwierdzeniu powiedziałbym grzecznie "dziękuję" i pojechał do rzeczonego biura, a historyjka nie znalazłaby się na "piekielnych". A poziom wyszkolenia pań na infolinii to TAKŻE jest pochodna poziomu funkcjonowania "piekielnej" firmy. Co do "dziewięciu" - podkreśliłem to właśnie po to, żeby za chwilę ktoś nie wyskoczył w komentarzach z tekstem "a ja miesiąc temu miałem podobną historię i od razu mi sprawę załatwili" (tak, jak to miało miejsce w historii o "sezonie grzewczym" w PKP, gdzie napisałem wyraźnie że sprawa miała miejsca ponad 15 lat temu, a natychmiast zostałem pouczony, że ktoś jechał w kwietniu i było inaczej...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2011 o 18:22

avatar janhalb
12 12

@DungeonKeeper: litości, ludzie, czy Wy czytacie teksty, które komentujecie? "Nie wiem co ci przeszkadzał dostęp do usługi. Nie chciałeś korzystać mogłeś nie dzwonić z tego telefonu." Przeczytaj początek historii: my SPRZEDAWALIŚMY to mieszkanie, a ludzie którzy je kupowali nie byli zainteresowani przejęciem numeru, i dlatego właśnie MUSIELIŚMY się go pozbyć. A co do tego, że mój teść mógł etc. - to nie ma w te sytuacji NIC DO RZECZY, zrozum. Sytuacja była taka, jaka była. A gdyby osoba zakładająca telefon zmarła, a ja odziedziczyłbym mieszkanie i chciał - już jako właściciel mieszkania - z tego telefonu zrezygnować, to co? Musiałbym skorzystać z usług medium i namówić zmarłego na wizytę w TPSA i podpisanie zgody na rozwiązanie umowy? Ludzie, starajcie się czytać ze zrozumieniem... :-(

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 maja 2011 o 18:21

avatar DungeonKeeper
-2 4

sorry nie zwróciłem uwagi, to przez te koligacje rodzinne, po których przeleciałem tylko wzrokiem:)

Odpowiedz
avatar Litterka
0 0

Chyba wtedy wystarczyłby akt zgonu.

Odpowiedz
avatar Bornegio
6 6

Drogi panie Sportowiec. Piszesz od rzeczy i nie na temat. Porównywanie opisanej sytuacji z tą o samochodzie jest nie na miejscu. Pan opisujący sytuacje z tp chciał pozbyć się telefonu do czego miał pełne prawo, tak jak dzieci miałby prawo pozbyć się samochodu (nie sprzedać). Więc z całą stanowczością przyznam rację, że pani z infolini, mówiąc kolokwialnie, była idiotką.

Odpowiedz
avatar janhalb
5 7

@ahihoel: nie chce mi się po raz n-ty powtarzać tego samego. Przeczytaj proszę, co napisałem 5 komentarzy wyżej, odpowiadając reiko. Dodam tylko: 1. Skrypt nie zwalnia z myślenia. 2. Skoro ostateczne rozwiązania okazało się stosunkowo proste, to raczej pani nie miała skryptu mówiącego "tego się nie da zrobić". Po prostu W OGÓLE nie miała skryptu na taką konkretnie okazję. Więc powinna odesłać mnie do biura obsługi. Proste.

Odpowiedz
avatar zeebee
3 3

Miałem podobnie z tym że chciałem przejąć telefon po pani która (samotna) wyjechała do siostry do RFN i tam zmarła. Pośmiałem się i popłakałem. Na koniec sprawę przepchnąłem za wódkę. Żona kolegi pracująca w tym zacnym przedsiębiorstwie przyjęła fikcyjne przekazanie. Nikt tam nad niczym nie panował, nie panuje i panować nie ma szans :)) Wymyśliłem nr dowodu osobistego pani, kolega podpisał się jako ona i po sprawie. Telefon przepisała mi dwu letnia nieboszczka.

Odpowiedz
Udostępnij