Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W związku z historią #90968 o prezentach z pracy, a bardziej komentarzami…

W związku z historią #90968 o prezentach z pracy, a bardziej komentarzami pod nią, że wino to nie jest szkodliwy prezent dla alkoholika, chcę opowiedzieć swoją historię.

Jestem alkoholikiem. Dokładniej alkoholikiem wysoko funkcjonującym po leczeniu. Alkoholikiem zostaje się do końca życia.

Zaczęło się niewinnie na studiach. Wcześniej nie pijałem za dużo, a na studiach w akademikach, normą było picie przed zajęciami, piwne wyścigi, czy inne rozrywki. Przed sesją każdy chodził narąbany. Ja też i zawalałem to na studencki czas.

Potem studia się skończyły, zaczęła praca. Byłem odpowiedzialny, więc w pracy nie piłem. Za to po pracy 2-3 piwka dla rozluźnienia i smaku. Moja ówczesna dziewczyna zwróciła mi uwagę, że powinienem trochę ograniczyć piwkowanie. Wkurzyłem się, bo piłem tylko piwo, nie żadną wódkę i normalnie wstawałem rano do pracy.

Potem polubiłem się z whisky. I tak oprócz piwa, wypijałem szklaneczkę na lepszy sen. Potem przyszedł kryzys finansowy i miałem ciężki czas w pracy. Zszedłem z kratfowego piwa na te tańsze. I wypijałem go więcej. Dużo za dużo.

Dotarło to do mnie, gdy niczym mój ojciec, ładowałem do auta skrzynkę piwa, żeby wymienić ją na pełną dwa razy w tygodniu. Mój ojciec miał problem z alkoholem i nie chciał się do tego przyznać. Jednocześnie nie był w stanie przetrwać dnia bez piwa. I nawet gdy brał leki, których nie wolno mieszać z alkoholem, pił piwo, które alkoholem przecież nie było.

To spadło na mnie nagle. Poszedłem do dziewczyny, że jednak mam problem i potrzebuję pomocy. Z jej pomocą wywaliłem wszystko i zacząłem unikać alkoholu jak mogłem.

Do integracji firmowej. Napiłem się, bo jak to tak odmówić. Potem znowu w domu dla relaksu, ale wmawiałem sobie, że mam to pod kontrolą. W końcu do pracy przychodziłem trzeźwy, a sikacze zastąpiły whisky, gin, wina. Nominalnie wychodziły mnie taniej, bo potrzebowałem ich mniej niż piwa, aby się odstresować.

Dziewczyna kazała mi iść na terapię. Zignorowałem ją, bo nie mam problemu, pieniądze do domu przynoszę. W końcu mnie zmusiła, ale terapeuta potwierdził, że problemu nie mam.

Teraz myślę, że skoro przyszedłem do niego ubrany jak normalny człowiek, z samochodem, dziewczyną i pracą, to stwierdził, że problemu nie mam, a on był.

Drugi szok przyszedł gdy dziewczyna się ze mną rozstała. Kochałem ją i wtedy się podłamałem. W weekend wychodziłem do baru i wracałem po jego zamknięciu. Wtedy pierwszy raz mnie przyłapano w pracy, gdy w poniedziałek wróciłem jeszcze pijany, ale powiedziałem, że sąsiad miał urodziny i za długo zabalowaliśmy. Dostałem urlop na żądanie i wróciłem do domu.

I pewnie bym został normalnym alkoholikiem, gdyby nie znajomy w pracy, z którym pracowaliśmy biurko w biurko. Wyczuł parę razy że jestem wczorajszy i wziął na rozmowę na osobności. Powiedział mi, że też miał ten problem i widzi co się ze mną dzieje. Najpierw się oburzyłem na jego oskarżenia, a potem, gdy przeanalizowałem jego słowa, dotarło do mnie że ma rację. Polecił mi terapeutę i po wielu miesiącach walki, wyszedłem na prostą. I chociaż kolega już ze mną nie pracuje, dalej się przyjaźnimy.

I teraz przechodzimy do clue historii i komentarzy o tym, że alkoholik może wino puścić przecież w obieg. Tak, może puścić je w obieg jeśli ma silną wolę albo odda je od razu. U mnie żaden alkohol nie może stać dłużej niż na imprezie. Nie chcę ryzykować. A postawienie wina w zasięgu ręki może być powrotem do stanu sprzed terapii.

Wystarczy słabszy dzień, dużo stresu, a tam stoi wino. Lek na ukojenie nerwów. Dlaczego mam z niego nie skorzystać? Nikt nie widzi, nikt nie poczuje, a to TYLKO WINO.

No właśnie, to nie tylko wino. To kuszenie losu. I to nie jest tak, że na imprezie domagam się likwidacji alkoholu, ale gdy zostaje ze mną sam na sam, boję się, że mój nałóg wróci.

Dlatego uważam, że jeśli firma wiedziała o problemie ich pracownika, nie powinna dawać mu wina. U mnie nikt mi nie daje go i chociaż formalnie wersja jest taka, że mam problemy z układem trawiennym i nie mogę w ogóle pić alkoholu przez ostre leki, to szanują moją decyzję i zamiast tego dostaję właśnie czekoladki i kawę.

A wy drodzy piekielni, przemyślcie czy położylibyście przy dziecku nabitą broń, bo przecież może jej nie użyć. Tak wygląda życie alkoholika, gdy w domu jest alkohol, nawet na chwilę. Może tym razem się uda, ale kto wie, może następny dzień będzie gorszy i wtedy chwyci się za butelkę?

alkoholizm

by ~Alkoholikwysokofunkcjonujacy
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Bubu2016
9 11

Mądry tekst. Jeden drobiazg: *ówczesna

Odpowiedz
avatar konto usunięte
10 20

Właśnie dlatego uważam, że nie powinni dawać alkoholu w ogóle w kraju, w którym nie ma dobrej kultury picia. Nigdy nie wiesz, czy kolega nie jest przypadkiem alkoholikiem. Autorze, zdrowia, wytrwałości. Dasz radę.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-4 26

@78FS: Zdecydowanie przesadzasz. Idąc dalej tym tropem nie dawajmy czekolady, bo ktoś może być cukrzykiem, kawy - bo pewnie ktos ma nadciśnienie, owoców, bo ktos moze być na nie uczulony itp. Najlepiej nic. Dobrze, że pracuję w normalnej firmie i dostajemy i wino i słodycze i kasę.

Odpowiedz
avatar eyebright
13 17

@KatzenKratzen: Moim zdaniem nie przesadza. Czekolada, kawa, owoce to zupelnie nieprzystajace porownania, bo to nie produkty, ktore doprowadzaja do uzaleznienia. To sa nietrafione prezenty, ktore moga najwyzej zirytowac, ale mozna bez zalu puscic dalej, albo wyrzucic. Cukrzyk powstrzyma sie przez zjedzeniem cukierka, cisnieniowiec bez problemu odmowi kawy, ale alkoholik moze miec duzy problem majac w rece butelke alkoholu. Pracuje w normalnej firmie, na swieta dostalam kartke z zyczeniami i premie. Dolaczam do zycien dla Autora, trzymaj sie, powodzenia!

Odpowiedz
avatar Kikai
14 20

@KatzenKratzen: Nawet trochę Ci zazdroszczę tego kompletnego niezrozumienia, czym różni się obdarowanie alkoholika flaszką od obdarowania cukrzyka czekoladą. Niezrozumienia tego, jak bycie osobą uzależnioną różni się od nadciśnienia czy uczulenia na owoce.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 grudnia 2023 o 16:22

avatar eyebright
20 22

@Balbina: Juz nawet pomijajac alkoholizm, proponowaliscie kierowcy alkohol? No swietnie...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 11

@KatzenKratzen: Normalny człowiek, jak dostanie czekoladę, to nic mu się nie stanie. Cukrzyk umie sobie odmówić. Poza tym nikt nie daje wora słodyczy (chyba), a daje się konkretną ilość alkoholu, która dla wielu jest za duża na jedno posiedzenie. Poza tym ewidentnie mamy w Polsce problem z alkoholem. Gdybyśmy mówili o Stanach, to tam bym flaszkę dała, ale słodyczy nie, bo tam z kolei mają problem z otyłością.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 15

@Balbina: Wiesz, jakoś tak łatwiej odmówić sobie pizzy, kiedy się jest się 3 kilometry od najbliższej pizzerii aniżeli gdy się w tej pizzerii siedzi ze znajomymi. Wyobraź sobie, że jesteś na diecie i znajomi zapraszają Cię do pizzerii. Dają Ci za darmo i mówią, jak nie chcesz to oddaj i cała reszta wcina swoje pizzy. Naprawdę byś nie zjadła ani kawałka?

Odpowiedz
avatar Ikis
13 15

@Balbina: Twoja wiedza w tej dziedzinie jest ZEROWA.

Odpowiedz
avatar Windowlicker
-4 6

@KatzenKratzen: Zakażmy kociarom wypowiadać się publicznie, to na 100% :P

Odpowiedz
avatar gawronek
8 12

@KatzenKratzen jak cukrzyk zje czekoladę to może się skończyć potrzebą wzięcia leków, może gorszym samopoczuciem. Aktualnie są już leki przy których można jeść słodycze normalnie i cukier nie skacze. Butelka dla alkoholika może oznaczać przekreślenie 10 lat terapii. Widzisz różnicę?

Odpowiedz
avatar marcelka
1 9

@eyebright: ale cukrzyk też może uwielbiać słodycze, a to, że nie może ich jeść i wie o tym wcale nie sprawia, że odłożenie na bok pudełka czekoladek jest łatwiejsze - bo też mógłby sobie powiedzieć "a przecież to tylko jedna czekoladka...". I cukier jest substancją, która też uzależnia, tak więc... Znam też osobę z nadciśnieniem, która bez problemu rzuciła palenie papierosów, praktycznie nie pije nigdy alkoholu, ale kawa... uwielbia kawę, nawet jej zapach, i zdarza się, że czasem wypije - choć nie powinna - zwłaszcza jak ktoś obok robi kawę i ten zapach ją "kusi". I co - czy to znaczy, że nikt w pobliżu tej osoby nie powinien pić kawy? Alkoholik też ma swój rozum i podejmuje swoje decyzje i sam za nie odpowiada.

Odpowiedz
avatar IceQueen
4 6

@marcelka: nie rozumiesz roznicy miedzy uwielbieniem czegos a uzaleznieniem

Odpowiedz
avatar wiecznie_wqrwiony
3 5

@marcelka: Widzisz, to jest właśnie problem nałogu - uzależniony nie ma swojego rozumu, ma swoje uzależnienie. Nie podejmuje decyzji, idzie za głosem silniejszym od niego samego. Gdyby było inaczej, nie istniałby alkoholizm, nie istniałyby uzależnienia. Gdyby to było takie proste, nikt by nie potrzebował wtedy terapeutów czy terapii od uzależnień.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 9

@marcelka: Przecież autor mówi, że nie przeszkadza mu, gdy ktoś obok niego pije alkohol. Jemu przeszkadza to, że ktoś daje mu go na prezent, wiedząc że go nie pije. Serio, co innego jest być na imprezie, a co innego przyniesienie butelki do domu, gdzie zostaje z nią sam na sam. I nawet jak odda ją dalej, to raczej nie tego samego dnia. Alkoholik nie ma swojego rozumu, gdy wchodzi nałóg. Podobnie jak każda osoba uzależniona. Dlatego gdy się wie o problemie i dawanie komuś prezentu w formie jego uzależnienia jest podłe i ryzykujesz czyimś zdrowiem. Narkomanowi też by się dało strzykawkę z narkotykami, bo przecież nie musi jej użyć? Osobie uzależnionej od pornografii film 18+, bo przecież nie musi go oglądać? Świadomość społeczna uzależnień u nas jest bardzo niska. Każdy kto twierdzi, że osoba z uzależnieniem może się kontrolować, powinien poznać się z uzależnionymi i mieć chociaż tydzień wolontariatu z takimi osobami.

Odpowiedz
avatar Eander
9 11

@Balbina: Wybacz ale wydaje mi się że o ile doświadczenia z alkoholikami masz to twoja wiedza na temat uzależnień jest "zerowa". Tak alkoholik sam decyduje czy się napije czy nie, jednak całkiem czym innym będzie powstrzymanie się przed piciem przewożonego alkoholu z którego będziesz rozliczany, a czymś całkiem innym powstrzymaniem się przed wypiciem twojej prywatnej butelki w domu. Zaś co do "symbolicznego umoczenia ust" sama taka propozycja dla kierowcy jest po prostu poniżej jakiegokolwiek poziomu przyzwoitości więc przestań jej bronić bo tylko się tym pogrążasz.

Odpowiedz
avatar eyebright
2 6

@marcelka: Oczywiscie! Kazdy wie, ze cukier uzaleznia bardziej, niz kokaina, dlatego wszyscy znamy przynajmniej jedna osobe, ktora cala wyplate przeputala na milke, mamy najmniej jednego czlonka rodziny, ktory wyniosl z domu telewizor, zeby miec na delicje, daleka kuzynke co sie oddaje za krowki, i kolege co wylecial z pracy bo przyszedl pod wplywem gumisiow. Piekielni ucza i bawia.

Odpowiedz
avatar japycz1
3 3

@marcelka: "Znam też osobę z nadciśnieniem, która bez problemu rzuciła palenie papierosów, praktycznie nie pije nigdy alkoholu, ale kawa... uwielbia kawę, nawet jej zapach, i zdarza się, że czasem wypije - choć nie powinna - zwłaszcza jak ktoś obok robi kawę i ten zapach ją "kusi". I co - czy to znaczy, że nikt w pobliżu tej osoby nie powinien pić kawy?" Teraz pokaż mi badania albo jakąś pracę przegladową potwierdzającą ten mit o kawie i nadciśnieniu. Serio, chętnie się doksztalce. "Niepijący alkoholik tez ma swój rozum" a @Balbina? Jak to z nią jest? Bo wiedzę może ma o temacie alkoholizmu, za to jego zrozumienia wcale.....

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@eyebright: Ja niestety jem dużo słodyczy. Wyrobiłem sobie bardzo zły nawyk. Ale na pewno niczego bym nie ukradł, żeby mieć na słodycze. Poniekąd problemem jest, że takie rzeczy są naprawdę tanie. Gdyby były droższe, to siłą rzeczy rzadziej bym jadł czekolady czy ciastka i na pewno nie miałbym żadnych potów, delirki czy czegoś w tym stylu. Także masz rację. To bardzo trafna uwaga. Nijak nie da się tego porównać z uzależnieniem od różnych używek.

Odpowiedz
avatar marcelka
3 3

@Habiel: ale tu cały czas mowa o prezentach "firmowych", które raczej z definicji nie są spersonalizowane, zwłaszcza w większych firmach. Co innego, gdyby flaszkę dał na prezent mu np. brat czy przyjaciel, który wie o problemie. Oddać dalej - może od razu oddać w firmie komuś z pracy, albo po prostu wyrzucić do kosza, nie trzeba przynosić do domu i zostawać z butelką "sam na sam". O ile uważam, że osoby bliskie powinny robiąc prezent wziąć pod uwagę upodobania/gust/potrzeby/ograniczenia obdarowywanego - albo nie robić prezentu wcale, o tyle uważam, że w przypadku takich "ogólnych" gestów, typu prezenty firmowe, trudno dostosowywać się do indywidualnej sytuacji każdego, zawsze jest ryzyko, że ktoś dostanie coś, czego nie powinien.

Odpowiedz
avatar marcelka
2 4

@pasjonatpl: "nijak nie da się tego porównać z uzależnieniem od różnych używek" - taak, powiedz to osobom cierpiącym na zaburzenia odżywiania - anoreksję, bulimię...

Odpowiedz
avatar marcelka
1 5

@eyebright: ...a anoreksja i bulimia nie istnieją, osoby cierpiące na zaburzenia odżywiania mają zero problemu z zostaniem "sam na sam" z pudełkiem czekoladek, więc to zupełnie neutralny gest, tylko alkohol samo zło.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
0 2

@marcelka: Nareszcie jakiś głos rozsądku w całej tej dyskusji :)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@marcelka: Tu sumie masz rację, mimo że tak poważne zaburzenia odżywiania występują znacznie rzadziej niż alkoholizm. Aczkolwiek i w jednym i drugim przypadku problemem jest presja społeczna. Jak to więcej nie zjesz, jak to tego nie spróbujesz? Przecież tyle się przy tym napracowałem/am. No co ty, ze mną się nie napijesz? Tym bardziej jestem za tym, żeby w ramach prezentów w pracy ludzie dostawali kasę albo bony w jakimś dużym sklepie, gdzie można kupić wszystko, żeby to nie był sklep z jednym rodzajem towarów, a tym bardziej monopolowy.

Odpowiedz
avatar eyebright
1 1

@marcelka: Istnieja, i w rownie zlym guscie byloby obdarowanie anorektyka ksiazka o dietach odchudzajacych, a bulimiczki bonem zywnosciowym. No, przynajmniej ja bym tak nie zrobila, ale przeciez nie ma ustawowego zakazu, tak jak i nie ma obowiazku wykazywania sie empatia, zwlaszcza kiedy komus bardziej zalezy na tupnieciu nozka i postawieniu na swoim.

Odpowiedz
avatar eyebright
1 1

@pasjonatpl: A juz zupelnie najlepiej, to zeby za prace byla godziwa wyplata, za ktora kazdy sobie kupi, co mu rozum dyktuje, a wtedy w pracy wystarczy kartka z zyczeniami. Wesolych Swiat!

Odpowiedz
avatar KlonowyLisc
1 1

@marcelka w firmie mojego męża to słodycze i alkohol są na spotkaniach firmowych, a jako prezenty to dostają różnie : termos, kubek termiczny, scyzoryk itp. I oczywiście kalendarz firmowy

Odpowiedz
avatar Bevmel
2 2

@eyebright: Czyli zakazać ustawowo alkoholu 38 milionom ludzi, bo wśród nich mogą być alkoholicy? Czy wy się słyszycie? I pytanie - kto ma zdecydować, kiedy kraj osiągnie dostateczną "kulturę picia"? Co ma być wyznacznikiem, jakie dane mają się pokazać?

Odpowiedz
avatar Ohboy
15 21

Alkoholizm w Polsce jest tak częsty, że prezenty w postaci alkoholu powinno się dawać tylko osobom, które naprawdę dobrze się zna. I prywatnie, a nie w firmie. Bardzo lubię wino, problemu z nadmiernym piciem nie mam, ale dawanie alkoholu w ramach prezentu od firmy jest wg. mnie dziwne i nie na miejscu. Wiadomo, że cały świat nie będzie się dostosowywał do alkoholika, ale niech przynajmniej nie przeszkadza.

Odpowiedz
avatar eyebright
16 18

@Ohboy: 100% Ja w ogole nie rozumiem alkoholu w pracy (po pracy robta, co chceta, droga wolna). Swego czasu musialam zmienic prace, bo w kazdy piatek o 15-16 zaczynal sie "beer o clock", recepcjonistka zapelniala sluzbowa lodowke piwem i winem, i wszyscy rzucali robote i zaczynali sie "integrowac". Mam tzw. "slaba glowe", dlatego alkoholu unikam, a jesli juz pije, to w bardzo scislym towarzystwie najblizszej rodziny i przyjaciol. Wiekszosc piatkow po prostu znikalam po angielsku, ale czasem musialam zostac dluzej i cos dokonczyc, a tu koledzy juz po drugim piwie i zaczynalo sie "no jak to, z nami sie nie napijesz?", "no tylko jednego, dla towarzystwa!", "no przeciez piwo to nie akohol, hue hue", "ty to sztywna jakas jestes, no golnij sobie, wyluzuj troche". Doszlo do tego, ze manager wzial mnie na strone i powiedzial, ze moja odmowa picia alkoholu ZLE WYGLADA, i ze powinnam sie lepiej zintegrowac z zespolem. Od razu polecialam w internety szukac innej pracy.

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 4

@eyebright: U znajomej w korpo robili "nieobowiązkowe" obowiązkowe imprezy co najmniej raz w miesiącu, w piątek. Jak ktoś opuścił więcej niż jedną imprezę to szedł na dywanik do szefa. A te imprezy głównie polegały na chlaniu, bo też po całym tygodniu pracy ludzie niekoniecznie mieli ochotę imprezować ze współpracownikami, a jak się upijesz, to masz wymówkę, żeby wrócić do domu.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
1 3

@Ohboy: @eyebright: W jakich to pracach takie imprezy miały miejsce? Jaka firma, jaka branża?

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 3

@SmoczycaWawelska: Nie powiem dokładnie, ale branża IT. Przy czym sam szef nie miał za bardzo nic wspólnego z branżą.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 grudnia 2023 o 15:58

avatar eyebright
1 1

@SmoczycaWawelska: U mnie branza rowniez IT, konkretnie zdalna obsluga malych firm, ktorym nie oplacalo sie zatrudniac informatyka na pelen etat. Towarzystwo mieszane, bo mimo ze dzial techniczny to byli niemal sami mezczyzni, to obsluga klienta, HR, finanse itp skladaly sie glownie z kobiet. Ja wiedzialam o tych piatkach jeszcze na etapie rekrutacji, ale przedstawiono mi je jako zupelnie nieobowiazkowy dodatek, i nie mialam z tym problemu dopoki zwierzchnik mi doslownie nie powiedzial, ze albo bede pic ze wszystkimi, albo...

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
0 2

@eyebright: @Ohboy: Aha, dzięki za info.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
13 21

W Polsce panuje uwielbienie dla alkoholu. Ten naród jest tak rozpity, że nie docierają zadne argumenty. Codziennie sprzedają się 3 miliony małpek, z czego 1/3 do południa. Zaraz się tu zlezą obrońcy alkoholu z tymi swoimi argumentami, które powtarzają od zawsze. Nie wytłumaczysz.

Odpowiedz
avatar helgenn
5 11

@Honkastonka: kilka lat pracowałam na długterminowych kontraktach w różnych krajach, gdy załapałam się na paczkę świąteczną na zachodzie Europy, dostałam 3 wina i szampana w paczce świątecznej.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 11

@Honkastonka: I ja się zgadzam. Ludziom chyba wydaje się, że jest to neutralny prezent, a nie jest.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 7

@Honkastonka: jakimi argumentami? np. że wszystko jest dla ludzi i alkohol to nie zło tylko ewentualnie ludzie nie potrafia z niego rozsądnie korzystać?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@78FS: zależy od danej kultury czy jest to neutralny prezent czy nie

Odpowiedz
avatar Bevmel
1 1

@Honkastonka: Krajem europejskim, w którym mieszkańcy piją najwięcej, są Czechy. Kolejnymi krajami Europy w rankingu są kolejno Litwa, Niemcy, Irlandia i, zamykająca pierwszą piątkę, Łotwa. Zgodnie z przeprowadzonymi przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) badaniami, na jednego Polaka przypada średnio 11,7 litra czystego alkoholu rocznie. Ilość ta odpowiada wypijaniu 4,5 litra piwa lub 2,4 butelki wina tygodniowo i plasuje Polskę na czternastym miejscu wśród krajów europejskich o najwyższym spożyciu alkoholu.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
10 12

Ogólnie takie prezenty czy imprezy w pracy uważam za taką wisienkę na torcie, czyli miły dodatek, ale to tyle. Bez dobrego tortu wisienka jest nic nie warta. I zgadzam się z tym, że lepiej dostać kasę albo bony niż jakiś prezent. Chyba że to mała firma i ci, którzy wybierają prezenty, znają ludzi i wiedzą, co kto lubi. Ale tak wg szablonu to samo dla wszystkich, to nie da się tak, żeby wszyscy byli zadowoleni. Także lepiej dać im kasę albo bony i sami sobie kupią, co chcą. A może ktoś akurat jest pod kreską i to go odciąży finansowo, bo będzie miał dodatkową kasę albo bony, które może wydać na spożywkę. A może ktoś zbiera kasę na coś droższego, więc w ten sposób też albo dostanie kasę albo zaoszczędzi dzięki bonom. A alkohol to miły upominek, ale nawet, jak ktoś pije, to gusta są bardzo różne. Ja np. nie przepadam za winami, a czerwonych wytrawnych to nie trawię w ogóle. Co najwyżej użyję trochę do gotowania, a resztę mogę komuś oddać. Wolę piwa. Ale też nie wszystkie. I niech ktoś spróbuje dać każdemu pracownikowi taki alkohol, jaki on lubi. Powodzenia.

Odpowiedz
avatar vylarr
1 1

@pasjonatpl: Może i w małej firmie, gdzie pracuje ~~20 osób i wszyscy się znają jest to możliwe, ale w molochach, gdzie pracuje kilka tys. osób raczej mało kto wie, kto ma jakie problemy życiowe. Firma kupuje kilka tys. flaszek wina na prezenty i wydaje każdemu, bez wnikania dla kogo taki prezent nie jest odpowiedni. Inna sprawa, że premie pieniężne, czy bony to lepszy prezent, niż paczki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
6 8

Nie jestem za prezentami w stylu alkohol w miejscu pracy, ale nie widze powodu dla ktorego alkohol musi zniknac z przestrzeni spolecznej bo ktos jest trzezwiejacym alkolikiem. Istota leczenia alkoholizmu i terapii jest to, aby nauczyc sie funkcjonowania w spoleczenstwie, w ktorym alkohol jest dostepny bez ograniczen. W blizszej rodzinie mam dwoch trzezwych alkoholikow i po prostu grzecznie, ale stanowczo odmawiaja, gdy ktos nie znajacy ich sytuacji proponuje alkohol. Nie trzeba przed nimi chowac alkoholu ani nie oskarzaja nikogo o "kuszenie".

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 6

@ewkalata: Nie wiem jak ty, ale ja nie doczytałem się w tej historii niczego o eliminacji alkoholu z przestrzeni publicznej, tylko właśnie o prezentach w formie alkoholu, bo autor stwierdził, że z obecnością alkoholu w miejscach publicznych sobie radzi, ale zabranie butelki do domu, nawet na 1 dzień, jest zbyt ryzykowne.

Odpowiedz
avatar marcelka
1 9

@pasjonatpl: no ale nie musiał zabierać. Mógł od razu dać pierwszemu lepszemu koledze czy koleżance, nawet nie wdając się w jakieś tłumaczenia o problemie alkoholowym, tylko po prostu - "ja nie lubię wina/nie piję alkoholu - weź sobie". Albo wyrzucić do pierwszego lepszego kosza na śmieci.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@marcelka: dokładnie o to chodziło

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@marcelka: Mimo wszystko sama sytuacja, kiedy ma tę butelkę w ręce, może być dośc ryzykowna. Jak to mówił jeden terapeuta. Nigdy nie wiadomo, co może uaktywnić jakiś obszar w mózgu, przywołać wspomnienia picia, ćpania czy innego nałogu. Dla jednego to może być smak i dlatego alkoholik nie może wypić nawet piwa czy innego napoju bezalkoholowego o smaku podobnym do tego, co pił. Może zapach, a może właśnie butelka trunku w ręce. Bo to jednak co innego, jak nawet koło ciebie ktoś będzie pił, a co innego jak poda ci kieliszek czy szklankę. To już może być ten impuls.

Odpowiedz
avatar gawronek
6 10

No bo to tylko piwo. Tylko lampka wina. Szklaneczka whisky ... W tym kraju pewne są dwa zachowania - brak poszanowania przepisów drogowych i rozpijanie się wzajemnie. Ciekawostka dla wszystkich którzy twierdzą że to "tylko" piwko - alkohol został sklasyfikowany przez WHO - pod względem toksyczności, potencjału do uzależnień i problemu społecznego raptem 3 czy 4 miejsca niżej od heroiny. W rankingu pod alkoholem jest wieleeeeee substancji psychoaktywnych. Alkohol w jakiejkolwiek ilości rozwala układ nerwowy, pokarmowy i nerwowy. Skala problemu? Co roku w Polsce zatrzymuje się 100 tysięcy nietrzeźwych kierowców. A ilu jeździ bezkarnie? Milion? Nas nie trzeba atakować - wystarczy dać nam alkohol i bezkarność na drogach a sami się powybijamy zapijając się na śmierć albo ginąc w wypadkach drogowych.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@gawronek: W sumie to chyba była jedna z przyczyn zaborów. Szlachta sobie balowała (oczywiście nie wszyscy, ale Liberum Veto sprawiło, że ci, którzy naprawdę chcieli coś zmienić na lepsze, niewiele mogli) i miała wszystko gdzieś, byle hajs był i można było się bawić. A po co kraj reformować. Co z tego, że sąsiedzi się rozwijali. Problem z alkoholem i przyzwoleniem na picie w Polsce jest duży. Nawet pod tą historią pojawiają się komentarze, że to przecież nic takiego, że ktoś da alkoholikowi alkohol w prezencie, przecież może wyrzucić albo komuś oddać. Wątpię, żeby ktoś był takiego samego zdania, gdyby chodziło o heroinę, chociaż w obu przypadkach chodzi o cięzkie uzależnienia. Ostatnio też coraz częściej słyszę, że Polacy piją więcej niż w PRL. AKurat w to ciężko mi uwierzyć, chociaż pokazuje, że jednak skala problemu jest duża. W PRL istniało przyzwolenie na chlanie w pracy, nie wypicie małpki, tylko chlanie. Także w porównaniu z dzisiejszymi czasami dochodzi jeszcze 8 godzin, kiedy można było chlać i ludzie z tego korzystali. Także nie wiem, jak to możliwe, że teraz Polacy piją więcej. Populacja jest mniejsza, a nawet jak ktoś pije w pracy, to raczej w mniejszych ilościach. Chyba że ludzie piją mniej, ale częściej. Ale wydaje mi się, że bardziej chodzi o to, jak się liczy ilość spożytego alkoholu. Mianowicie liczy się ilość alkoholu sprzedawanego w sklepach. A w PRL-u. kiedy z dostępnością było gorzej, było pełno melin, gdzie można było dostać samogon. Wino domowej roboty też było normą. Tego nikt nie liczył, bo niby jak. Od jakiegoś czasu wraca moda na alkohole domowej roboty przez fatalną jakośc tego, co można dostać w sklepach. `

Odpowiedz
avatar gawronek
-1 3

@pasjonatpl Oczywiście że spożycie liczy się względem oficjalnych dróg sprzedaży. Uwzględnianie szarej strefy jest niemożliwe bo opierałoby się na szacowaniu, bez pewnych danych. I tak, Polacy chleją na potęgę. Co by nie mówić, to jednak wódka i wino w naszym kraju są po prostu tanie i łatwo dostępne. O piwie już nie wspominam nawet. Do tego picie jest modne, piją wszyscy - politycy, sportowcy, celebryci, aktorzy. A skoro oni mogą to czemu ma nie móc zwykły Kowalski? No i tak sobie chlejemy w naszym państewku na potęgę. A spróbuj chociaż wprowadzić ograniczenia w dostępności alkoholu - to Cię na taczkach wywiozą z urzędu. Bóg, wódka i samochód.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@gawronek: Masz rację. Mi chodzi tylko o to, że ciężko mi uwierzyć, że teraz Polacy piją więcej niż w PRL-u właśnie ze względu na brak przyzwolenia na picie w pracy. Także jeśli ktoś pije w pracy, to jednak musi się ograniczać i z tym kryć, a nie chlać, jak to było kiedyś. Tyle że wtedy więcej towarów było poza oficjalnym obiegiem. I tyle.

Odpowiedz
avatar Wilczyca
3 3

Gratulacje, że udało Ci się ogarnąć.

Odpowiedz
avatar j879393
2 2

zgadzam sie w pełni, nawet drobny powrót do nałogu sprawia, że bardzo łatwo sie wciągnąć. Miałem to samo, lecz nie z alkoholem, lecz z papierowsami, rzuciłem palenie juz kiedyś, ale pojawiła sie jakaś impreza i zapaliłem do towarzystwa, po tygodniu paliłem znowu paczke dziennie

Odpowiedz
avatar trolik1
1 1

Trzymam kciuki, żeby Ci się udawało pozostać w trzeźwości. U mnie w firmie mam kolegę, choć może go miałem, bo już drugi tydzień " choruje". Dobry fachowiec był. Łapał krótkie ciągi, przychodził do pracy zionąc. Aż szefostwo zasponsorowało mu esperal. Pomogło na kilkanaście dni. Potem miesiąc odwyku - pomogło na nieco dłużej. Ostatnio jak zaczął ponownie bywać " waniający" odwalał jakieś dziwne manewry ( najwyraźniej mózg już mu przestaje pracować). A ostatnio znów zniknął. Miał wiele szans, wszystkie zawalił. I mimo, że był jakiś czas na "wypowiedzeniu do wyleczenia " wrócił do tego szajsu. Obawiam się, że następnej szansy nie dostanie. Najgorsze, że to młody, sympatyczny facet.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@trolik1: A może przez reakcję alkoholu z wszywką zaczęło mu odbijać? Esperal powinien działać od 8 do 12 miesięcy, a on zaczął z powrotem chlać po kilkunastu dniach. Oczywiście prędzej czy później mózg przestałby w miarę normalnie funkcjonować, tylko że być może przyspieszył ten proces pijąc po zaszyciu się.

Odpowiedz
avatar trolik1
1 1

@pasjonatpl możliwe, nie wiem. Chwilę późniejszym zasponsorowali mu terapię. I kasa wrzucona w błoto. A zwiechy miał konkretne i to na trzeźwo. Szkoda chłopa, ale ile można próbować?

Odpowiedz
avatar aszulka13
1 1

Podziwiam i gratuluje. Mój ojciec przez cale moje dzieciństwo był alkoholikiem, co oczywiście przedłożyło się na DDA jego dzieci. Moi bracia tego nie widzą, jeden jest tak samo alkoholikiem, ale bez szans na wyjście. Ja mam ogromne wsparcie męża i chyba tylko dzięki Niemu udało mi się przezwyciężyć wiele słabości, nie tych alkoholowych na szczęście. Wesołych Świąt Piekielnicy :)

Odpowiedz
avatar Iras
1 1

Dobrze powiedziane - alkoholizm to uzależnienie. Od "paru piwek dla rozluźnienia po pracy" się zaczyna. Nie trzeba chlać na umór - jeśli pije się codziennie - jest się alkoholikiem - nieważne, czy są to jedno - dwa piwa, czy lampa wina pod wieczór. I nie ma czegoś takiego jak kontrola nad uzaleznieniem - na początku są pozory kontroli - jednak jednocześnie uzależniony będzie się upierał, że uzależniony nie jest. Później już z górki - ilości stają się większe, zaczyna się "być wczorajszym", potem zawalanie pracy i na koniec zycia. U jednej osoby zajmie to 5 lat, u innej 25 - jednak uzaleznienie zawsze będzie postępować. I tak, jak już autor pisał - uzaleznienie zostaje na zawsze - dawanie alkoholu w takiej sytuacji z dużym prawdopodobienstwem może skonczyc sie tym "a kieliszek, nie zaszkodzi", "potem buteka nie zaszkodzi" - i suchy allkoholik, znów będzie aktywnym....

Odpowiedz
avatar louie
0 2

Również uważam alkohol jako kiepski pomysł na prezent firmowy. To jest dobry prezent tylko kiedy zna się czyjeś upodobania i kupuje trunek z wyższej półki dla konesera, jaki jest cel tanich alkoholi to nie ma co udawać, każdy wie… Zaczyna się na szczęście powoli trend odchodzenia od alkoholu nawet na imprezach firmowych, strasznie żenujące jest oglądanie i słuchanie podpitych kolegów oraz koleżanek. Na niektórych trudno potem spojrzeć jak na poważnego profesjonalistę. Alkohol powinien być sprawą prywatną jako używka poważnie wpływająca na zachowanie i myślenie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@louie: Trunek z wyższej półki? Lubię czasami wypić trochę whisky, ale żadnej z wyższej półki, tylko taką zwyczajną, Bushmills, Paddy czy Ballantine's. Uzależniony na pewno nie jestem, bo czasami nie ruszam butelki przez parę miesięcy. Ale wracając do tematu. Ze 2 razy zdarzyło mi się spróbować drogiej whisky, bardzo wysoko cenionej przez koneserów. Masakra, ledwo dałem radę wziąć łyka. Także odnośnie właśnie takich wysokogatunkowych trunków też bym się spierał. Ale masz rację z tym, że ciężko wybrać taki alkohol, który każdemu będzie smakował. Jeden lubi piwo, drugi wino, trzeci wódkę albo whisky. No i każdy moze lubić inny rodzaj trunku. Ja np. bardzo lubię piwo, ale rzemieślnicze, kraftowe. Tych pseudo piw z dużych koncernów (Heineken, Carlsberg i wszystko, co wykupili) nie cierpię. Tego syfu nie da się pić. Ale jakby ktoś miał mi dać w prezencie piwo, to pewnie kupiłby coś takiego, bo piwo to piwo.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
1 3

Zgodzę się, że prezent powinien być dobrany z myślą o obdarowywanym, w związku z czym osobie, która chce zerwać z nałogiem nie dajemy tego, od czego jest uzależniona. Jak chcemy wszystkim pracownikom dać prezent uniwersalny, to mamy w zasadzie jedną opcję - kasa. Ale niestety, w naszej kulturze dawanie alkoholu w prezencie nieprędko odejdzie do lamusa, więc alkoholicy długo jeszcze będą wystawiani na próbę. I taki alkoholik sam musi powiedzieć sobie "nie będę pić, nie przyjmę tego prezentu", bo niby kto ma to za niego zrobić? A że to trudne? A kto was okłamał, że rzucanie picia będzie proste, łatwe i przyjemne? Jeśli to dla kogoś za trudne, to na zerwanie z nałogiem jest już o wiele za późno, niestety. Jak ktoś do szczęścia potrzebuje braku dostępu do alkoholu, to może warto wyemigrować na Bliski Wschód? Nie tylko alkoholicy są w takiej sytuacji - co mają powiedzieć ludzie uzależnieni od cukru, seksu, zakupów?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@SmoczycaWawelska Wbrew pozorom tam też piją, tylko inaczej.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
-1 1

@pasjonatpl: Ale oficjalnie spożywanie alkoholu jest w niektórych krajach Bliskiego Wschodu zabronione, podobnie jak w Polsce np. sprzedaż konopii indyjskich. W efekcie, jak sam chyba przyznasz, łatwo jest żyć w Polsce i nie mieć dostępu do marihuany. Podejrzewam, że analogicznie łatwo jest żyć np. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i nie mieć dostępu do alkoholu. (Owszem, tam akurat można kupić alko za okazaniem pieczątki na paszporcie, ale przecież człowiek, który chce zerwać z piciem, nie będzie sam siebie wystawiał na pokuszenie, nie?)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@SmoczycaWawelska: Nie wiem, jak dokładnie jest w Emiratach, ale Saudyjczyk kiedyś mi powiedział, że jego rodacy jeżdżą na weekendy do Bahrajnu i tam dają w palnik. Oczywiście ze względu na ograniczenia tam dużo trudniej jest dostać alkohol, ale jednak też chleją. A na miejscu, o ile nie robią własnego alkoholu, pewnie mają inne używki, od których można się uzależnić.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
1 1

@pasjonatpl: Ależ ja nie twierdzę, że przepisów nikt nie obchodzi. Ja twierdzę tylko, że łatwiej jest ulec pokusie w miejscu, gdzie jest to dozwolone, niż tam, gdzie trzeba w tym celu złamać prawo.

Odpowiedz
avatar Arry
0 0

@pasjonatpl: Mają herbatę - i to nie jest żart. Żona kiedyś poszła z kumpelą do knajpy na wieczór z arabską herbatą, to później przez pół nocy była nabuzowana jak surykatka. Zresztą w Polsce też to się stosuje, w więzieniach - a przynajmniej się stosowało jakieś 30 lat temu. Tato mi opowiadał, że pojechał do zakładu karnego naprawić jakiś sprzęt AGD i mu zrobili herbatkę po więziennemu. Do dzisiaj nie pije herbaty która parzyła się dłużej niż 20 sekund :)

Odpowiedz
avatar vylarr
1 1

Kolega mi kiedyś opowiadał, że miał duże problemy alkoholowe, ale później dzięki swojej dziewczynie wyszedł z tego. Wytrzymał ~~5 lat bez alkoholu. Pracował jako barman. Niestety niedawno się dowiedziałem, że znowu pije.

Odpowiedz
avatar Dominik
1 1

Mam znajomego AA, przyjaźnimy się. Ale nie o nim historia, tylko o jego reakcji. Mianowicie pewnego dnia moje dziecko w jego obecności wspominało, że mamy w domu problem z alkoholem. Uniósł brew, i zażądał wyjaśnień, bo o tym nie wiedział. Na to niezrażone dziecko mówi, że jak tata (niby ja) dostaje od kogoś flaszkę to tak trzy - cztery miesiące trwa, żeby ją opróżnić czy to ciasta czy do okazjonalnego drinka. A w innych domach nie mają takiego problemu, bo znika tego samego dnia - dodała z przekąsem.

Odpowiedz
avatar ObserwatorObywatel
1 1

Mój znajomy od 17 roku życia zaczął łoić piwko. Jedno 0,3l czy 0,5l zależy na ile miał. Na studiach, jak miał na flaszkę to i flaszkę. Pił wszystko co sie paliło. Czysty spirytus też. Mając lat 25 dostał niezłą prace, kupił działkę z altaną i suto zakrapiane grille w piątek/sobotę to u niego były normą. Na swoim szczycie "świetności" po samej majówce na złom zawiózł 4 120l worki zgniecionych puszek. Muszę przyznać, że umiał robić tego grilla. Mięso kupował w sprawdzonej masarni, przyrządzał według własnego przepisu. Wędzi też wybornie. Z sąsiadami żyje dobrze, to i miał swojskie warzywa w ilości wystarczającej. 4pak tatry co dzień to była norma. W weekend kupował 16pak w biedrze, w sobotę wieczorem jeszcze szedł po drodze z działki po 4paka. W robocie rano zawsze wydmuchiwał zero. 3 lata temu (miał 33 lata) spuchła mu stopa - natychmiast prywatne badania - dna moczanowa, pierwszy etap. Piwko ręką odciął. Grill zardzewiał (miał kuty ręcznie, wg jego projektu), wędzarnia zarosła pajęczyną. Jego waga to 150 kg. Wina z naszych sklepów nie lubi, siarczany go męczą - dopił się jak twierdzi. Sprowadza sobie w ilościach hurtowych jakieś słodkie z pod odeskiej winnicy, bo tylko to mu smakuje. Rozcieńcza je wodą mineralną gazowaną. I takich kilka szklaneczek codziennie. No i wiaderko kawy. Tyle dobrego, ze kardiolog go przekonał do zmniejszenia z 5-6 l kawy do 0,7 litra dziennie. Ale odkrył whiskey. Od 2 lat w piątek po pracy kupuje 2 litrowe butelki jakiegoś jeam bima czy tam innego bushmilsa i zeruje po jednej w piątek i sobotę. Ostatnio jak wpadłem do niego, to zerował właśnie litrowego bushmilsa pod miskę pilawu. Problemu nie widzi. Ale przynajmniej schudł już do 120 kg i bardziej. Piwo od tego czasu pije tylko na Chmielakach - mówi, że po coś ma w końcu te karty zniżkowe dla akcjonariuszy. Wcześniej też palił po 3 paczki w dzień, ale on jedyny kupował fajki w rodzinie, a palących było 4 osoby i zwyczajnie przestał kupować fajki bo darmozjadów utrzymywał nie będzie. Jak miał tę swoje grille, to popalał, ale w tym roku jak byłem na działce u niego jesienią, to miał tylko 4 paczki z wagonu wypalone, który kupił w Tajlandii rok temu.

Odpowiedz
Udostępnij