Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przeczytałam historię o zmianie zawodu nauczycielka wychowania przedszkolnego i tak mnie naszło.…

Przeczytałam historię o zmianie zawodu nauczycielka wychowania przedszkolnego i tak mnie naszło.

Ja również w chwili obecnej podjęłam decyzję, że odchodzę ze szkoły. Przestało mi się chcieć. Z tych samych powodów, co dziewczynie w poprzedniej historii.

Przykład 1.
Przytulam dzieci jeśli tego potrzebują. Staram się utrzymywać dobry kontakt z Rodzicami dzieci. To działało do chwili zatrudnienia nowej koleżanki. Dziewczyna musztrowała, bo inaczej tego nie nazwę, dzieci przedszkolne. Zaczęły się płacze i trzymanie mnie przez dzieci za ręce, żebym tylko nie wyszła z sali. Co usłyszałam? Ze to ja mam zrezygnować z przytulania dzieci i ograniczyć kontakty z Rodzicami, bo ona nie może się przemóc a jak ja to robię, to ona wychodzi na gorszą. Nie ma to jak równanie poziomu do niższego.
Nie byłam wstanie pracować z tą osobą. Zmieniłam pracę z nadzieją, że będzie lepiej. No cóż.

Przykład 2. Staram się angażować dzieci w życie społeczne, wychodzić z nimi ile się da, bo niestety, obserwuję, że niektórych przejście 100 metrów już męczy. Dzieci tańczą, występują, udzielają się w wolontariacie a to 5 i 6 latki. I co ważne, same chcą. A gdy ktoś nie chce? Masz do tego prawo, nie zmuszam. Udało mi się też już kilka razy pozyskać dofinansowania na rzecz moich placówek, na działania rozwijające dla dzieci. Co usłyszałam od rodziców? Że się za bardzo udzielam, że wszędzie mnie pełno, że nie daje się wykazać innym nauczycielom. Ok, skoro tak, nie pojawiłam się na jednym z występów dzieci uznając, że niech pokażą się inni, jeśli ich blokuję. No to usłyszałam, że jak mogłam zostawić dzieci same, że oni jako rodzice bardzo źle to odebrali. Nosz....

To dwa tylko przykłady, dość łagodne. W związku z jedną z sytuacji tegorocznych i po przepłakaniu trzech dni z powodu plotek na mój temat, stwierdziłam, że koniec. Zbyt długo pracowałam na swoją opinię i nie dam jej szargać.

Cytując klasyka. "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, niepokonanym".

przedszkole

by ~Pechowiec1234
Dodaj nowy komentarz
avatar Honkastonka
1 5

Kurczę, jak czytam ostatni akapit, to normalnie pan Jezus w czystej postaci.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
7 9

Dla mnie to jest niesamowicie absurdalne. Gdyby te dzieci były jakieś przemęczone, to bym zrozumiała, ale "żeby innej nauczycielce nie było przykro"??? Jeżeli to prawda, to dobrze, że uciekłaś, mimo że szkoda, brzmisz całkiem fajnie. Co do musztrowania przedszkolaków, to materiał na kolejną historię, tym razem moją XD Niestety sporo nauczycieli nie zna innych sposobów na ogarnianie młodzieży inaczej niż poprzez musztrowanie.

Odpowiedz
avatar digi51
6 6

@78FS: No wiesz, moim zdaniem trochę musztry jest potrzebne od przedszkola po liceum. Lub inaczej - dyscypliny. Nie ma innej opcji ogarnąć grupy czy to 3-latków czy 16-latków, jeśli w żaden sposób się ich nie dyscyplinuje. Mi jedyne co kojarzy się z musztrą z czasów zerówki i szkoły to przymus chodzenia w parach albo stawianiu na zbiórkę na wf, no może jeszcze wstawanie, gdy nauczyciel wchodzi do sali, ale to też nie każdy tego wymagał. Poza tym nazwałabym to raczej dyscyplinowaniem. Przy czym darcie ryja to czasem niedyscyplinowanie tylko okazywane wściekłości.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 1

@digi51: Nie no, jakaś dyscyplina może być, ale musi też być dużo zabawy. Ja np. w klasach 1-3 zabawy miałam bardzo mało. Czym innym jest wymaganie kultury od dziecka, a czym innym jest mu stawianie wymagań jak żołnierzowi.

Odpowiedz
avatar digi51
1 1

@78FS: Z klas 1-3 mam fajne wspomnienia, nie wiem, czy mieliśmy dużo zabawy, ale na pewno nie było jakieś nie wiadomo jakiego tyrania i wymagań. Zerówkę wspominam fatalnie ze zgoła innych powodów niż musztrowanie, raczej właśnie ciągłe darcie pyska nauczycielki. Oczywiście, nie pamiętam nie wiadomo ile szczegółów, ale z mojej perspektywy miała często pretensje o uj wie co i pamiętam ją ciągle skwaszoną i niezadowoloną.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@digi51: No to moja cała edukacja była mniej więcej jak Twoja zerówka + dużo dyscypliny. Ja naprawdę nie pamiętam zabaw w klasach 1-3. Jestem od Ciebie dużo młodsza, możliwe, że za Twoich czasów problem nie był aż tak nasilony. Za 10 lat będzie jeszcze gorzej i wtedy to ja będę mówić, że miałam dobrze.

Odpowiedz
avatar Bubu2016
3 3

Serdecznie polecam tekst Młynarskiego "Szajba" o równaniu w dół, doskonale tu pasuje. W kwestii formalnej: *noż

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
5 9

No cóż... Mam kilkoro nauczycieli w bliskim otoczeniu i część z nich już się przebranżowała a część myśli o tym poważnie. Każdy z nich był nauczycielem z powołania, z misją, pełen wzniosłych ideałów z których pozostało... No własnie. I to nie jest problem z dziećmi, bynajmniej. Najgorsi sa rodzice - roszczeniowi do bólu, awanturniczy, wymagający Bóg wie czego a sami od siebie nie dający praktycznie nic. Nieźli dowalił również rząd słusznie miniony, rozpętując nagonkę na nauczycieli i deprecjonując ten zawód do granic możliwości. Efekt jest taki, że np w liceum mojego syna jeden nauczyciel uczy 3 przedmiotów a do jednego jest od poczatku roku zastępstwo (ktoś inny na każdej lekcji), bo dyrektor nie jest w stanie znaleźć nauczyciel do tego przedmiotu. A, niedawno zatrudniłam nową asystentkę. Tak, zgadliście. Do czerwca była nauczycielką

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 grudnia 2023 o 15:56

avatar konto usunięte
4 4

@KatzenKratzen: Niestety, większość ludzi się tym nie martwi tym, bo przecież gówniarze mają sami się uczyć, a poza tym komu to potrzebne. I potem tak się kończy, że jeden nauczyciel jest od trzech przedmiotów. Twój syn pewnie sobie poradzi, ale większość nie poradzi sobie.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-2 2

@78FS: Szczerze Ci powiem, że chyba nie bardzo sobie poradzi. To znaczy z klasy do klasy bedzie przechodził bo ten nauczyciel zdaje sobie sprawę z tego, że ucząc trzech przedmiotów nie jest w stanie nauczyc ich tak, jak sie powinno, więc dostosowuje poziom sprawdzianów do poziomu nauczania. Problem pojawi się zapewne na maturze, która jest taka sama dla wszystkich szkół. O studiach to już nawet nie wspomnę. Zaległości prędzej czy później wylezą i pewne zawody czy pewne kierunki, na których te przedmioty akurat będą konieczne już zaostaną przed nim i jego kolegami ze szkoły zamknięte.

Odpowiedz
avatar vylarr
0 0

Kiedyś pracowałem w pewnej firmie (nic związanego z przedszkolem, czy dziećmi), lubiłem tą pracę, zależało mi na niej, starałem się, angażowałem, dawałem z siebie wszystko, pomagałem innym pracowniom (nie tylko z mojego działu), szkoliłem ich, a gdy mieli jakiś problem, to zawsze mogli zadzwonić po poradę. Miałem ze wszystkich z działu największe doświadczenie, najdłuższy staż w firmie i najlepsze wyniki. Kilka ogarniętych osób z działu odeszło, a szefostwo w ich miejsce zaczęło przyjmować byle kogo, także "po znajomości", zmienił się system premiowy i premia zależała od wyników całego działu, a nie indywidualnych. Oczywiście dział nie wyrabiał "targetów" i po premii - bo "święte krowy" miały robotę w d... To że mi zależy, że się staram, wręcz ciągnę cały dział za uszy, że indywidualnie wyrabiam ponad połowę tego co cały 5 osobowy dział, nikogo to nie obchodziło. Podwyżki - nie ma bo dział wypada słabo. Ale przez kogo? Dlaczego mam dostawać po kieszeni, skoro inni zawalają robotę? Czarę goryczy przelało, gdy kierowniczka działu poszła na macierzyński, a jej stanowisko przejęła jej koleżanka - jedna z tych zatrudnionych po znajomości, bez prawie żadnego doświadczenia i nawet ogarnięcia. Poszedłem porozmawiać z szefostwem (i to był błąd - trzeba było złożyć wypowiedzenie i mieć w d...). Podwyżki nie dostane bo firma nie ma kasy (a na nowy samochód dla prezesa było), zmiana systemu premiowego - nie ma szans. Nowa kierowniczka działu - mam ją zaakceptować i nie marudzić. Do tego to ja jestem zły, bo jestem roszczeniowy, bo to że zwracam komuś uwagę, że znowu olewa robotę i czegoś nie zrobił, to już jest mobbing, że przeze mnie ludzie chcą odejść (bo przeszkadzam i m w op..u się), a w ogóle jak mi się nie podoba to mam się zwolnić. Odszedłem. Znalazłem sobie inną pracę w 3 dni. Babkę zatrudnioną na moje miejsce wywalili po miesiącu, po 2-3 miesiącach kierowniczkę działu zdegradowali do szeregowego pracownika, a następnych kilku miesiącach wywalili. W ciągu pół roku odeszły wszystkie osoby z działu, zresztą mimo że minęły nieco ponad 2 lata, to w firmie zostało może z 3 pracowników z moich czasów. Opinie klientów coraz gorsze, jakość usług leci na łeb, wiem że kondycja finansowa jest równie zła, a firma ma "na mieście" opinię - uciekaj i omijaj z daleka.

Odpowiedz
Udostępnij