Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Tak na bazie historii o pracujących i niepracujących matkach. Luźne skojarzenie. Funkcjonuje…

Tak na bazie historii o pracujących i niepracujących matkach. Luźne skojarzenie.

Funkcjonuje u nas taki żarcik rodzinno-towarzyski "zarobiona jak Iwonka" A wziął się z takiej sytuacji.

Dawno temu, gdy dzieci były jeszcze małe. Niedzielne popołudnie, moja siedzi z przyjaciółką na tarasie przy lampce wina. Po ogrodzie buszuje 5 dzieci (2 moich, 3 przyjaciółki żony), 2 psy - po jednym na rodzinę, gdzieś pod nogami szwendają się koty - te już tylko nasze.
Obie panie pracujące na pełnym etacie, dzieciory w wieku żłobkowo - przedszkolno - wczesnoszkolnym, trzeba je zawieźć i przywieźć z placówki i robią to zazwyczaj one. Podobnie jak zakupy i karmienie zwierzaków. Ogarnianie domu, gotowanie i zabawa z dzieciakami to też zazwyczaj ich zajęcie, bo my faceci pracujemy wówczas dużo i długo.

Na stole stoi ciacho, sałatka, generalnie wszystko własnoręcznie zrobione. Dom posprzątany, lodówka pełna, szmaty uprane. Panie siedzą i narzekają: remont przydało by się zrobić, ciężki tydzień bo stary wyjeżdża, teściowej trzeba pomóc z zakupami, koniec miesiąca, trzeba się z raportami w robocie wyrobić.

Na to wpada ich bezdzietna koleżanka Iwonka. Z pustymi rękami, bo jest tak zarobiona, że nie dała rady nawet lodów kupić. I przyłącza się do narzekania - że ona to ma najciężej (akurat pracę miała najmniej angażującą), bo musi szybko biec po pracy do domu, bo trzeba psa wyprowadzić. I potem to już na nic nie ma siły. Panią do sprzątania chyba weźmie, bo nie radzi sobie ze sprzątaniem swoich 40m2. Trzeba dodać, że obiadów też nie gotowała, bo kupowała dla siebie i męża na stołówce. Żeby nie było - to nie miała również czasu na przyjemności, wyjazdy, hobby. Była tak zarobiona, że lewo w niedzielę dawała radę wpaść na chwilę spotkać się z koleżankami. Dziewczyny się śmieją, że ma krótszą dobę.

I nie odbierając nikomu prawa do zmęczenia - czasem warto, zanim otworzy się dziób do narzekania, popatrzeć z innej perspektywy.

praca wolne

by z_lasu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
16 16

Niektórzy po prostu lubią narzekać. Ale zawsze trzeba wziąć poprawkę na to, że zmęczenie może wynikać z czegoś zupełnie innego, nie związanego z pracą czy dziećmi. Ludzie mają różne problemy i znajomym niekoniecznie mówią o wszystkim. ;)

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 13

@Ohboy: Oczywiście, choć kobietki wiedziały o sobie bardzo dużo. :) Zmęczenie może wynikać np. z choroby. Może być też wynikiem wewnętrznego rozmemłania. Tutaj było raczej to drugie. Dwie z motorkami w d..., żeby się wyrobić i ona - z jedynym poważnym obowiązkiem: ogarnąć psa - przekonana, że obowiązki ją przerastają :) .

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 3

@z_lasu: No tak też bywa. Generalnie zgadzam się też z digi, jak mam mniej pracy, to jestem bardziej rozmemłana.

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
0 2

@z_lasu: Kultura zapierd*lu ma się bardzo dobrze u nas. Może nie każdy po prostu chce żyć z motorkiem w d...? Tylko mieć czas się rozejrzeć i np. zobaczyć co ciekawego w swojej okolicy itp. Jedyna piekielność z jej strony, to przyjście z pustymi rękami, bo mogła coś nawet kupić. I wiadomo, że czasem trzeba. Ale jak nie trzeba, to może nie ma po co? No i odnośnie innej perspektywy. Tak, koleżanka mogła wziąć ją pod uwagę, ale dwie panie też. A nie robić z koleżanki mema do śmiania się latami.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 grudnia 2023 o 8:17

avatar digi51
17 19

Akurat to jest zrozumiałe, wiem po sobie, że im więcej ma się obowiązków tym lepiej człowiek potrafi się zorganizować. Kiedyś byłam miesiąc bezrobotna, bez dzieci, bez zwierząt, chłopak w pracy. Jakieś pół dnia spędzałam na przeglądaniu ofert pracy, a potem czułam się wyczerpana. Przy dużej ilości obowiązków jedzie się na adrenalinie, a zmęczenie nagle wychodzi gdy dom o 22 dzieci śpią i obowiązki domowe są ogarnięte. Wtedy człowiek włącza netflixa, żeby się jeszcze zrelaskować, a po 5 min już chrapie :D Wydaje mi się, że kiedy ludzie mają mało zajęć to mają też małą potrzebę organizacji i planowania i dosłownie marnują czas i tym marnowaniem czasu też się męczą.

Odpowiedz
avatar z_lasu
9 9

@digi51: masz rację, ale to dokładnie taka sama sytuacja jak z niepracującymi mamami. Pewnie gdyby musiały - zorganizowałby się i też dały radę. Ale są przekonane, że mają gorzej :)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@digi51: zgadzam się, nie mam rodziny ani zwierzat domowych czyli tylko zatroszczyc sie o siebie i mieszkanie i zdecydowanie lepiej mi to wychodzi gdy pracuje niż gdy mialam przerwy na bezrobocie. Wieksza motywacja, aby sie ogarnac gdy trzeba wyjsc do ludzi..

Odpowiedz
avatar eyebright
21 23

O ile nietaktem jest stawic sie na tego typu spotkanie z pustymi rekoma, ale co do samego narzekania... To jakby powiedziec komus, kto skrecil kostke, zeby nie narzekal, bo ktos inny nie ma nogi w ogole. Odczucia typu bol, zmeczenie, zniewaga zawsze sa subiektywne, cos, czego jeden nawet nie zauwazy, inny bedzie przezywal przez tydzien. Chyba najbardziej piekielne w tej historii jest to, ze spotkanie towarzyskie zamiast byc okazja do wypoczynku i zlapania oddechu, zmienia sie w licytacje, kto ma w zyciu gorzej.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 6

@eyebright: Co do subiektywnego podejścia - masz rację, ale gdybym spędził dzień przed komputerem w biurze, jakoś głupio byłoby mi się skarżyć na zmęczenie komuś, kto przez 8 godzin machał łopatą :) . Jeśli chodzi o narzekanie - poobserwuj - kobiety inaczej rozwiązują problemy. Z jednej strony narzekanie jest często sposobem szukania rozwiązania problemu. Nie ma pomysłu na obiad - ktoś rzuci przepis. Dzieciak ma problemy z matematyką? - ktoś ma dobrego korepetytora. Trzeba zrobić remont? - ktoś zna dobrą ekipę itd. itp. Z drugiej takie marudzenie pozwala wyrzucić złe emocje. Ktoś doradzi, ktoś "ojoja" i można iść do przodu.

Odpowiedz
avatar LaKukaracha
-3 3

@eyebright mamuśki maja najgorzej, a korona męczennic ładuje zawsze u nich xd

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
7 7

@z_lasu: A pracowałeś kiedyś cały dzień przy komputerze? Oczywiście to bardzo subiektywne uczucie, każdy jest inny, ale ja, jak miałem lekcje online, to po kilku godzinach byłem strasznie zmęczony (psychicznie, nie fizycznie) i ciężko mi było skupić się na zajęciach. Także najprawdopodobniej nie dałbym rady wykonywać jakiejś powtarzalnej pracy, gapiąc się w monitor. A z kolei w fabryce miałem powtarzalną pracę przy taśmie i było ok. Słyszałem też o takim przypadku, że ktoś w zakładzie został karnie oddelegowany do łopaty i stwierdził, że tak dobrze to już dawno nie miał. Tzn. to był kierowcą czy takim facetem na posyłki dla szych w zakładzie, wiecznie dyspozycyjny, wiecznie pod telefonem. I twierdził, że machanie łopatą to super sprawa. Robi swoje, nikt mu nie zawraca gitary, kończy zmianę, wychodzi z roboty i ma czas wolny, nikt nie będzie do niego wydzwaniał i oczekiwał, że się gdzieś tam stawi za 5 minut.

Odpowiedz
avatar dayana
7 7

@eyebright: No tak, bo praca na komputerze polega na klikaniu w przypadkowe miejsca. To nie jest tak, że np. trzeba wykonywać jakieś obliczenia, tworzyć dokumenty czy jakieś dzieła artystyczne, dogadywać się z klientem, który nierzadko wcale nie chce współpracować. Nie jest też tak, że jak ktoś ma dużo pracy siedzącej, to wpływa to też na zdrowie fizyczne: ciało się nienaturalnie zgina, plecy bolą, przy wdowim garbie to nawet zaczynają częściej występować bóle głowy, problemy z zatokami. No nie, tylko od pracy fizycznej człowiek się męczy i wyniszcza organizm.

Odpowiedz
avatar eyebright
3 3

@z_lasu: "Jeśli chodzi o narzekanie - poobserwuj - kobiety inaczej rozwiązują problemy." Eeee? Znam sporo kobiet, sama mam za soba kilka dekad doswiadczenia w byciu kobieta i rozwiazywaniu problemow jako taka, i powiem Ci, ze Twoja opinia swiadczy wylacznie o kobietach w Twoim towarzystwie, nie zas o calej naszej populacji. Zreszta, w ogole trudno mi to sobie wyobrazic, narzekanie jako sposob na wyciagniecie informacji? Jak to w praktyce wyglada? Wpada laska i od progu wola: "Kochane, jasna mac, zle mi w zyciu, najgorzej, pieniedzy brakuje, szef cisnie, maz zaniedbuje, jaki macie pomysl na kurczaka w 15 minut?" Serio? Ja rozumiem, ze czasem trzeba ponarzekac i wypluc, co na watrobie siedzi, ale jesli kazda dyskusja jest licytacja, kto ma w zyciu gorzej, to z takimi toksycznymi ludzmi poluzowalabym stosunki. Jesli dla kogos narzekanie jest sposobem na zycie, kazde spotkanie towarzyskie jest okazja do wyzalenia sie, i nawet o ekipe remontowa nie zapyta wprost, tylko zacznie od litanii skarg i bolaczek... No to sorry, mnie tacy ludzie doluja i nie chce ich w swoim zyciu. I to serio nie "kobiety tak majo", tylko toksyczni ludzie niezaleznie od plci.

Odpowiedz
avatar hulakula
8 8

@z_lasu: tak jakbym słyszała mojego ojca- nie mam prawa być zmęczona, bo nie pracowałam fizycznie. bo praca w biurze to pykanie przez 8h w pasjansa.

Odpowiedz
avatar eyebright
5 5

@pasjonatpl: Znam to! Pracuje zawodowo, od pn do pt, przy komputerze, siedze na krzesle, pije kawke, klepie w klawiature i po tych 8-9 godzinach jestem zupelnie do niczego, i najchetniej to bym juz do konca dnia lezala bezmyslnie na kanapie. Za to ostatnio remontuje stary wiejski dom (i mam na mysli remont przez duze er, zrywanie tynkow, podlog, sufitow, itp, nie drobne prace typu pomalowanie sciany) - robie to w weekendy, praktycznie od switu do zmroku, i nawet jesli fizycznie jestem pod koniec zmordowana, to psychicznie czuje wrecz euforie. Zaczynam na prywatny uzytek tworzyc teorie, ze ludzie nie sa stworzeni do siedzenia na zadzie przez caly dzien...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@eyebright: To nie jest twoja prywatna teoria, tylko naukowo udowodniony fakt. Wysiłek fizyczny powoduje wydzielanie endorfiny. Może nie na początku, bo jak ktoś za dużo czasu spędził na kanapie, to zanim będzie w stanie wykonać wysiłek, po którym zacznie się wydzielać ten hormon, to minie trochę czasu. Najpierw trzeba poprawić kondycję. A taki mechanizm został wykształcony na drodze ewolucji, kiedy to człowiek musiał ciężko pracować fizycznie, żeby zapewnić sobie pożywienie, którego często brakowało. To dawało ludziom kopa, żeby cały czas gonili za zwierzyną do upolowania, a potem (tryb osiadły to chyba znacznie krótszy okres w historii naszego gatunku), żeby zasuwać w polu. A teraz, na przestrzeni ostatnich 200 lat, a tym bardziej od czasu wynalezienia komputerów i powszechnej elektryfikacji, nasz styl życia jest właściwie odwróceniem tego, co było przez miliony lat. Także ze względu na to, jak przez tyle czasu ewoluowaliśmy, potrzebujemy wysiłku fizycznego. Tyle że wszystko z umiarem, żeby się nie zajechać, co kiedyś było normą. Z jednej strony umieralność niemowląt byla dużo wyższa, ale z drugiej ludzie w wieku 50-60 lat umierali ze starości. To wszystko od bardzo ciężkiej pracy przez całe życie. To pokolenie starych ludzi, których znamy, którzy potrafią dożyć 90-100 lat i w miarę dobrze się trzymać to pewien ewenement. Oni dorastali w naprawdę ciężkich czasach, przez co mocno się zahartowali za młodu, a potem zaczęły się lżejsze czasy, dzięki czemu ich organizmy nie dostały tak wiadomo w co, jak organizmy ich rodziców czy dziadków. Dlatego żyją długo i cieszą się względnie dobrym zdrowiem (o ile się ruszają i w miarę dbają o dietę).

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@eyebright: A co do samej pracy na komputerze, to ja nie jestem w stanie przeczytać ze zrozumieniem jakiegoś dłuższego i bardziej skomplikowanego tekstu z komputera. Oczy i mózg strasznie mi się męczą. Muszę to mieć na papierze albo na czytniku. Ogólnie zakup czytnika to był jeden z najlepszych zakupów w moim życiu. Mnóstwo książek i artykułów na niego ściągnąłem i przeczytałem.

Odpowiedz
avatar eyebright
1 1

@pasjonatpl: To tez znam, zwlaszcza, ze migrenowiec jestem. Ja przed komputerem stety niestety ale musze, bo zarabiac jakos trzeba, wiec dobrej jakosci monitor, dokalibrowanie ustawieniami w systemie operacyjnym, okulary z refleksami, no i oczywiscie regularne przerwy, i jakos to leci. Ale "meczy w mozg" i tak, bo uczciwie mowiac, to uwazam, ze moja praca zawodowa to "Praca bez sensu" (za swietna ksiazka "Praca bez sensu: Teoria" Davida Graebera - bardzo polecam, otwiera oczy!) i mimo, ze sie staram i robie 110%, to mam wrazenie, ze gdybym nie robila, swiat niebylby ani lepszy ani gorszy, ba! w ogole nikt by nie zauwazyl. I z rozmow wiem, ze nie tylko ja tak mam, duzo ludzi na wygodnych posadkach ma taki kryzys egzystencjonalny, depresje, wypalenie, i mimo ze przez 8 godzin tylko siedza i w ekran sie gapia, to po pracy padaja na pysk.

Odpowiedz
avatar eyebright
1 1

"swiat nie bylby"... Wstyd i sromota, ale strona mi mowi, ze minal dozwolony czas zmiany komentarza.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@eyebright: Jeśli masz taką możliwość i stać cię na to, bo to droga rzecz, to zastanów się nad monitorem, który działa tak samo jak czytnik. To się nazywa paperlike e-ink monitor. Oczy się nie męczą, ale niestety nie jest to zbyt popularne, więc nie wiem, czy da się dostać nowe, czy tylko używane. I są drogie. No i potrzebujesz wtedy osobnego źródła światła, jak przy czytaniu książki.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 0

@pasjonatpl: Ja akurat mam porównanie i dokładnie wiem o czym mówię. Ostatnio bardzo często pracuję pełnoetatowo przed komputerem. I tak, bywam znużony, zmęczony, bolą mnie plecy i dupa od siedzenia. Ale po takiej pracy, jeżeli potrzeba, to porąbię drzewo albo przekopię ogródek. Gdy w początkach firmy zapieprzałem fizycznie, gdy jeszcze zdarzyła się praca w upale albo mrozie na zewnątrz, nie byłem w stanie wieczorem usiąść do papierów, do komputera. Padałem mordą na poduszkę a zasypiałem zanim na nią dotarłem. A byłem dobre 15 lat młodszy, więc i wydolność była inna. Więc nie zarzucaj mi, że nie wiem o czym mówię.

Odpowiedz
avatar z_lasu
0 0

@dayana: @hulakula: @eyebright: Nikt (a tym bardziej ja) nie neguje pracy przy komputerze, ani zmęczenia po nim. Sam często tak pracuję. Ale to inne zmęczenie. Po takiej pracy, jesteś w stanie podjęć inną aktywność. Nie ma problemu, aby położyć się i poczytać, spotkać się ze znajomymi, iść do kina, na basen, na siłownię, przekopać ogródek itp... Spróbuj te aktywności podjąć po 8 godzinach intensywnej fizycznej pracy. W większości przypadków, uśniesz nad książką, zdrzemniesz się w kinie, domowe prace fizyczne wykonasz tylko na tyle, na ile są niezbędne, basen i siłownia nawet nie przyjdą ci do głowy a drzemka przed TV będzie twoją codziennością. I dokładnie wiem co mówię - pracowałem/pracuję i w jednym i w drugim charakterze. Oczywiście, że po fizycznym zmęczeniu jest czystsza głowa, ale często ciało tak umęczone, że nie chce z głową współpracować tego samego dnia :)

Odpowiedz
avatar helgenn
16 24

"Ogarnianie domu, gotowanie i zabawa z dzieciakami to też zazwyczaj ich zajęcie, bo my faceci pracujemy wówczas dużo i długo" To dla mnie najbardziej piekielne zdanie z całej historii. Wszystkie pracują na etacie, ale żadna z nich nie pracuje tak "dużo i długo", bo w sumie nawet jak by miały to robić, skoro wyrabiają drugi etat w domu. Wiem, jak to wygląda w praktyce, kobiety z pracy wybiegają z wywieszonym jęzorem, żeby dzieci odebrać a faceci biorą wiecznie "nadgodziny", wespół z kumplami.

Odpowiedz
avatar Cyraneczka
7 15

@helgenn W punkt.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 4

@helgenn: Nie znamy dokładnie sytuacji,ale z opisu można wywnioskować, że to dom z tarasem i ogrodem. Takie rzeczy tanie nie są, ani nie da się ich tanio kupić (chyba że odziedziczone) ani nie są tanie w utrzymaniu. Także może rzeczywiście w tym układzie faceci pracują dłużej, żeby ich było na to stać. Poza tym nie jest napisane, co robią oni i co robią ich żony.

Odpowiedz
avatar Attentat
4 6

@z_lasu: A mnie z kolei smuci, że zabrakło tutaj wzmianki o ojcowskim zaangażowaniu w wychowanie dzieci i spędzanie z nimi czasu. Niech będzie, że żony chcą po pracy zajmować się domem i dziećmi. Ale dzieci potrzebują nie tylko obecności matki i pieniędzy zapracowanego ojca. Przykre, że według ciebie rola ojca kończy się na zapewnieniu bytu potomstwu. Obyś nie obudził się pewnego dnia ze świadomością, że ciebie i twoje dzieci nie łączy nic poza tymi czterema ścianami, o które z taką dumą zadbałeś.

Odpowiedz
avatar helgenn
3 5

@z_lasu: jeśli twoje córki będą chciały być "jak tata i zarabiać pieniądze", ale zdecyduje się kiedyś na rodzinę to życzę im partnerów, który w takim samym stopniu przejmą wszystkie inne obowiązki jak twoja żona.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
4 6

@z_lasu: Może Cię zaskoczę, ale praca zawodowa nie zwalnia z obowiązku bycia ojcem i wszystkich czynności z tym związanych. Jak pracujesz tak dużo, że Ci na to czasu nie starcza to albo należało dzieci nie robić albo zastanowić się nad ograniczeniem godzin. W takim wypadku to córki za ojca mają tak naprawdę współlokatora mamy co ma wbudowaną funkcję bankomatu. Dla Ciebie to może abstrakcja, bo przecież "zarabiasz", a dla dzieci smutna rzeczywistość. Przez moje życie przewinęło się mnóstwo dzieciaków, nastolatków i dorosłych co o swoich ojcach mówią jak o obcym człowieku. Bo może i pracował i zarabiał, ale albo na dzieci czasu nie miał albo miał je gdzieś bo był zbyt zmęczony po pracy. Czasu nie cofniesz.

Odpowiedz
avatar eyebright
-1 5

O matko, coscie tak na niego naskoczyli? Pierwszy komentarz sugerowal, ze to tylko matka zasuwa, a facet sobie buja (przynajmniej ja tak zrozumialam "faceci biorą wiecznie "nadgodziny", wespół z kumplami" - nadgodziny w cudzyslowiu, czyli zadne tam nadgodziny, tylko na piwo poszli), jak wyszlo, ze jednak facet uczciwie pracuje i sa tego wymierne efekty, to zaniedbuje rodzine i na stare lata nikt mu szklanki wody nie poda. Tu sie nie da wygrac! Nie przynosi pieniedzy, zle, przynosi, tez niedobrze. No sorry, ale taki mamy system, ze jak sie chce do czegos dojsc, to trzeba albo sie bogato urodzic, albo zasuwac. Poza tym, rodzic w domu niekoniecznie jest "obecny", zwlaszcza kiedy bardziej niz dziecko pochlaniaja go nieoplacone rachunki.

Odpowiedz
avatar szafa
2 4

@eyebright: A ja i tak będę uważać, że to wygodniejsze wyjście i tyle. Sama pracuję w dwóch pracach i NIDGY W ŻYCIU nie zamieniłabym tego na jedną pracę + opiekę nad dziećmi. NIGDY. Wolę zasuwać w dwóch pracach i wiedzieć, że zaczynam i kończę o konkretnej porze, nawet jeśli jest to cały dzień, nie martwić się braniem opiek nad dziećmi, robieniem zadań domowych, wstawaniem w nocy. Taka opcja jest wygodniejsza i tyle. A co do argumentu, który padł na początku, że "dwie strony się zgadzają", aha, jasne. Wszyscy moi byli, którzy chcieli mieć dzieci, WSZYSCY, oczekiwali, że dziećmi będę zajmować się ja, i nie mieli najmniejszego zamiaru w tej kwestii ustępować. Więc tak naprawdę jaki masz wybór? Albo się zgadzasz albo po związku. To żaden wybór i żadna zgoda.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@szafa: W porównaniu z dawnymi czasami to i tak dużo, bo wtedy kobieta muaiała znaleźć męża, rodzić dzieci i nie miała nic do gadania. A co do tej historii, to mógłby pracować mniej, ale to by też oznaczało obniżenie standardu życia, mniejszy dom, mniej kasy itp. Coś za coś. I być może akurat z tego jego żona nie byłaby zadowolona. A żeby utrzymać ten standard, to musi pracować po 12-14 godzin na dobę. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka. Trzeba wybrać coś kosztem czegoś.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 1

@Attentat: Prawda jest taka, że o konieczności zaangażowania się ojców w życie rodziny mówią obecna 20 -30 latki, które są aktywne zawodowo, często świetnie zarabiają, właśnie urodziły lub planują dziecko. Ale trudno im zrozumieć, że zupełnie zmieniły się realia. Inny jest rynek pracy, inny poziom zarobków, inne możliwości. Skoro kobieta chce i jest w stanie zaangażować się tak samo jak mężczyzna w utrzymanie domu, nie widzę powodu, żeby on w mniejszym stopniu angażował się w wychowanie dzieci i prowadzenie domu. Jeżeli kobieta bardziej angażuje się w pracę w domu i wychowanie dzieci, trudno wymagać, żeby zarabiała tyle samo co mężczyzna, brała nadgodziny itp. Taki przykład - międzynarodowy kierowca TIR-a jest w stanie utrzymać rodzinę na przyzwoitym poziomie. Zwłaszcza, jeśli jest właścicielem swojego samochodu. Przypuszczalnie, na takim, że jego żona nie musi pracować zawodowo. Powiedz mu, że ma być bardziej zaangażowanym i obecnym ojcem :D

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 1

@szafa: Muszę cię zmartwić, ale nie jesteś wyznacznikiem poglądów wszystkich kobiet. Są takie, które lubią być mamami, opiekować się dziećmi i tworzyć dom. Nie jest to w żaden sposób lepsze ani gorsze od twojego podejścia do życia/dzieci/rodziny. Po prostu ludzie mają różne priorytety. Dla mojej żony priorytetem była i jest rodzina, choć również pracowała i pracuje zawodowo.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 1

@Imnotarobot: Czasem słabo mi się robi, jak czytam takie wypociny ludzi, na których dobry start materialny zapier...li ich rodzice, a teraz negują sposób w jaki to zrobili i pewien etos pracy mojego pokolenia. Tak samo oceniacie własnych ojców, jako obcych ludzi i bankomaty? Bo nie wierzę, że ci, którzy coś finansowo osiągnęli, wracali do domu po 8 godzinach pracy w biurze. Nie wmawiajcie mi też proszę, że wszystkie kobiety chcą przede wszystkim spełniać się zawodowo i tylko wredne samce ograniczają je poprzez "zrobienie" im "gówniaków" i muszą cierpieć prowadząc dom i obsługując faceta. Niektóre chcą być matkami i lubią tworzyć dom. A "kariera" w markecie przy tachaniu skrzynek z wódką/piwem/warzywami nie jest ich marzeniem. Własne matki też postrzegacie jako "niewolnice" waszych ojców? I jestem bardzo ciekawy jak bardzo, w życie obecnych 18-30 latków, byli zaangażowani ich ojcowie. Bo fizyczną obecność w gaciach, z piwem, przed TV trudno nazwać zaangażowaniem. No chyba że objawiała się daniem w łeb za gorszą ocenę w szkole albo za pyskówkę

Odpowiedz
avatar LaKukaracha
-2 12

Mamuśki jak zawsze dumnie noszą koronę cierpiętnic

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
-2 6

@LaKukaracha: A im mniej robią tym wieksza korona

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

"należy popatrzeć z innej perspektywy". Tak jak zrobił to autor opowieści? XD. Bo wiesz, nie masz dzieci, to czemu masz być zmęczona? No i ja wiem najlepiej, że twoja praca jest "najmniej angażująca" XD

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 1

@szafa: Wybacz, ale od lat znamy się wszyscy jak łyse konie, i wiemy bardzo dużo o naszej pracy, naszych domach i przyzwyczajeniach. Koleżanka Iwonka pracowała od 8 do 14. Tak miała w papierach. O 8 wsiadała do samochodu przed blokiem. O godzinie 14 zazwyczaj była już w domu, często już ze zrobionymi zakupami. Więc efektywnie miała 4-5 godzin pracy zawodowej. Nie pracowała na lotnisku jako kontroler lotów :D Naprawdę miała pracę mało angażującą i intelektualnie i fizycznie.

Odpowiedz
avatar moomoo
3 3

japrdl jak można z taką lekkością i zerową refleksją chwalić się że żona pracuje na pełen etat, drugi robi przy dzieciach a trzeci jako gosposia i argumentować to że jest się mężczyzną co ciężko pracuje?! jak ci nie wstyd…

Odpowiedz
avatar Diabliczka
3 3

Jakie samozaoranie :D Pomóż lepiej żonie w obowiązkach, zamiast narzekać na koleżankę.

Odpowiedz
avatar z_lasu
-1 1

@moomoo: dodaj jeszcze jeden etat jako kochanka :D tylko coś doby zaczyna brakować. @Diabliczka: Wy też wiecie co dla nas było/jest lepsze, jakim jestem ojcem i ogólnie chyba powinniście przeprowadzić nam terapię rodzinną :) Taka piękna patologia u nas :) Nie ważne, że były jeszcze weekendy, które w większości spędzaliśmy rodzinnie, nie ważne, że bywały tygodnie, gdy nie miałem montażu i byłem w domu wcześniej, nie ważne, że ten czas gdy więcej czasu spędzałem w pracy trwał nie więcej niż 4-5 lat. Pewnie dzieci wolałyby mieszkać na 40m2, najlepiej w jednym pokoju z rodzicami i jeść obiady z MOPS-u i suchy chleb na kolację, ale z tatusiem przy stole... Żeby jeszcze "rodzinniej" się zrobiło, może powinienem postawić na tym stole flaszkę. Mówimy o czasie sprzed 15-17 lat, gdy bezrobocie było dwucyfrowe, a na naszej ścianie wschodniej umowa o pracę i jakiekolwiek oficjalne wynagrodzenie powyżej minimalnej było dużym sukcesem zawodowym. Ja wówczas budowałem firmę, szukałem zleceń i robiłem montaże. Nie było mnie stać na to, żeby zajmować się wyłącznie administracją i zarządzaniem. I tak, w tym najtrudniejszym czasie, gdy brakowało doby, żeby wyrobić się z pracą zawodową w dużej mierze odciążyła mnie od obowiązków domowych. Za co jestem jej niezmiennie wdzięczny. Ale chyba o to chodzi w związkach, żeby się wspierać? Czy wszystko co w domu ma być "po równo" niezależnie od sytuacji, zdrowia itp.? Moja żona, odkąd zaczęliśmy poważnie mówić o związku, chciała być przede wszystkim mamą. Chciała mieć co najmniej 2 dzieci i chciała mieć ciepły rodzinny dom. Ani nie wymagałem, ani ona nie była skłonna spełniać jakichś wydumanych wymagań dot. prowadzenia domu. Jest świetną organizatorką, często przede wszystkim zarządza domowymi pracami, kto, co i w jakiej kolejności ma zrobić. Lubi mieszać w garach i patrzeć jak nam smakuje. Zresztą babskie gotowanie, gdy dzieciaki zjadą do domu, jest świetną okazją, żeby dziewczyny sobie pogadały. Czasem pozwalają mi posiedzieć, posłuchać i obrać warzywa :D O porządek w domu staraliśmy się dbać wszyscy. Czego nie ogarnęło się w tygodniu, ogarnialiśmy razem weekendowo. Praca zawodowa była dla niej ważna jako zabezpieczenie finansowe w razie jakiejś katastrofy, jako zabezpieczenie emerytalne i kontakt z ludźmi (jest osobnikiem bardziej stadnym niż ja :) ). Od dawna nie musi pracować, ale nie zrezygnowała z tej aktywności. Ba, od dawna ma swój mały warsztat i spełnia się w czymś co ogólnie można nazwać rękodziełem. I ma z tego całkiem fajne pieniądze. Miała to szczęście - a może dokonywała właściwych wyborów - że zawsze robiła coś co lubiła. Podział obowiązków wyszedł u nas bardzo naturalnie. Ja nie wołam jej do rąbania drewna czy koszenia trawy, choć umie i dałaby radę. Ona wychodzi z założenia, że lepiej i szybciej uprasuje moje koszule. Ale nie znaczy to, że nie potrafię ugotować obiadu, wstawić prania czy umyć podłogi. Potrafię i robię to.

Odpowiedz
Udostępnij