Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Muszę coś napisać w odpowiedzi na historię o tym, że kelnerka odmówiła…

Muszę coś napisać w odpowiedzi na historię o tym, że kelnerka odmówiła podzielenia rachunku w restauracji.

Pracowałam kiedyś w restauracji w centrum Krakowa. Ogólnie nie było problemu z tym, aby nawet większej grupie podzielić rachunek, ale wymagało to tego, aby stolik na kasie rozdzielić na podstoliki.

O ile najczęściej nie było to problemem, tak przy niektórych grupach miałam ochotę wyć do księżyca z rozpaczy.

Najlepiej pamiętam jedną sytuację.
Przyszła grupa turystów - 10 czy 12 osób. Ogólnie standardem było, że przez zamówieniem pytałam czy będą płacić razem czy osobno. Wszyscy zadeklarowali osobne rachunki. Tak też wbijałam kolejne zamówienia na kasę. Dodać trzeba, że towarzystwo młode, nie szczędziło sobie napojów wyskokowych.

Gdy przyszło do płacenia rachunku normalnie wręczyłam każdemu rachunek za to co zamawiał. Najpierw okazało się, że popełniłam zasadniczy błąd, bo towarzystwo było parami, a ja bezczelnie nie domyśliłam się, kto jest z kim i nie zrobiłam rachunków dla par tylko dla każdego indywidualnie, co wzbudziło oburzenie dwóch kobiet. O ile jedna ograniczyła się do pełnego pretensji stwierdzenia, że przecież za nią zapłaci jej chłopak (wiecie... przecież mogła mu po prostu przekazać paragon, a on powiedzieć, że zapłaci oba, ale musiała mi rzucić jeszcze mordercze spojrzenie, gdy podałam jej rachunek), tak druga zaczęła wygłaszać mi cały wykład o tym, jakie to nieprofesjonalne, że im jako parze dałam osobne rachunki, bo jej miś jest dobrze wychowany i płaci za swoją kobietę, ogólnie ona mi współczuje, skoro mój mężczyzna za mnie nie płaci, ale pewnie nawet żadnego mężczyzny nie mam, bo żaden szanujący się mężczyzna nie pozwoliłby pracować swojej kobiecie w poniżającym zawodzie kelnerki. Towarzystwo ją uciszyło.

Potem zaczął się kolejny cyrk, bo podpite towarzystwo zaczęło rytuał "Zapłacę za twoje piwo", czyli jeden przekrzykiwał drugiego, że czyjeś piwo mam doliczyć do innego rachunku. Już samo to jest trochę upierdliwe, musiałam w głowie odliczać po jednym piwku i doliczać do innego rachunku, ale gorsze było to, że towarzystwo nie potrafiło tego policzyć i zaczęły się oskarżenia, że chcę ich oszukać. Kazali mi skorygować rachunki i przynieść im jeszcze raz, tym razem "zrobione jak należy".
Tłumaczenie, że nie mogę im poprawić już rachunku po tym, jak wydrukowałam (ok, jakoś by się na pewno dało, ale wymagało to sporo zachodu i dostępu kierownika do kasy, a był to naprawdę szalony wieczór). Na skraju wytrzymałości zapytałam koleżanki, co mam zrobić, ta zawołała szefową. Szefowa przejrzała rachunki i poszła z nimi osobiście do stolika. Grzecznie i kulturalnie, ale stanowczo wyjaśniła, że państwo muszą życzenia artykułować na bieżąco w trakcie zamówień, a nie wymyślać jak już kelnerka przyniosła im rachunki. Potem zostawiła im rachunki na stole, powiedziała, że mogą je spokojnie przejrzeć, a ona wróci za 5 min przyjmie zapłatę. Widok pijanej grupki pochylającej się w skupieniu nad rachunkami i usiłującej policzyć na telefonie, kto ma ile do zapłacenia był naprawdę zabawny ;) Końcem końców zapłacili pełną sumę bez problemów, nawet napiwek zostawili, choć jedna z kobiet widząc, że jej chłopak zostawia parę złotych extra dla obsługi, zapowietrzyła się z oburzenia, twierdząc, że to najgorsza obsługa z jaką się spotkała.

Dodam, że właśnie z powodu takich sytuacji w wyjątkowo stresujące dni zdarzało się, że przy większych grupach informowaliśmy o konieczności wystawienia jednego rachunku na cały stolik.

Rozumiem dobrze, że z perspektywy gościa może to oburzać, jednak niestety wątpię, aby było to motywowane złośliwością obsługi, raczej tym, że czasem po prostu nie ma się czasu na to, aby 15-20min przyjmować płatność od jednego stolika.

gastronomia

by ~ooole
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar KatzenKratzen
7 9

No, zawsze dobrze jest poznać sytuację od drugiej strony

Odpowiedz
avatar marcelka
5 7

A ja się często ostatnio spotykam z sytuacją, że jak jest kilka osób i chcą podzielić rachunek, to nie ma problemu, ale kelner/ka zaprasza do kasy i tam każda osoba z grupy po kolei mówi za co płaci - i płaci swoją część. Jak dla mnie (jako klienta) to bardzo wygodne i wydaje mi się, że dla obsługi też, bo mają nabite wszystkie pozycje i po kolei "odbijają" kolejne tak jak im klienci podają, nie muszą sami zapamiętywać kto co zamawiał i dzielić.

Odpowiedz
avatar Rudolf
4 4

Są też pewne granice zdrowego rozsądku. Dzielenie rachunku na 10 osób to chyba jednak lekka przesada. Jeśli naprawdę nie ma opcji rozliczenia się między sobą, lepszym rozwiązaniem wydaje mi się spotkanie w lokalu, gdzie płaci się z góry przy barze.

Odpowiedz
avatar LolaLola
4 10

Jest różnica między pijanym, chamskim towarzystwem, które domaga się czytania w myślach a ludźmi, którzy zgłaszają chęć podzielenia rachunku przed zamówieniem i nie robią awantur. To ze spotkałaś się z tą pierwszą grupą nie znaczy, że wszystkim ma być odebrana możliwość takiego rozliczenia. Nie wyobrażam sobie iść do restauracji i płacić za wszystkich znajomych albo oczekiwać, że ktoś zapłaci za mnie. A później siedzieć nad rachunkiem i liczyć co było czyje. Jeśli ktoś zgłosi wcześniej co powinno znaleźć się na którym rachunku to, przykro mi, ale "bo kelnerce tak jest niewygodnie" to żadna wymówka. To kelner jest dla gości a nie goście dla kelnera - pogódź się z tym.

Odpowiedz
avatar gstronaostro
-4 6

@LolaLola: no nie. Moim zdaniem stolik to stolik i albo z góry informujesz, że płacisz osobno i pani kelnerka na posie może to sobie normalnie nabić albo płacisz wszystko razem i nie robisz awantury. Zresztą. Co to za problem w dzisiejszych czasach? Mam różnych znajomych i spotykamy się w grupach o różnej wielkości i uwierz, rozliczenie się między sobą nigdy nie było dla nas rocket science.

Odpowiedz
avatar LolaLola
3 7

@gstronaostro: Cały czas pisałam o informowaniu z góry. Autorka historii, do której została napisana obecna też informowała kelnerkę podczas składania zamówienia. Proszę czytać ze zrozumieniem. Wiesz, jak pójdziesz z grupą 10-osobową, każdy zamówi coś za, powiedzmy 100 zł to nagle jedna osoba musi zapłacić 1000 zł rachunku. Jest coś takiego jak limit dzienny na karcie. Takie kwoty w gotówce raczej mało kto nosi przy sobie. Do tego nie każdy musi mieć 1000 zł do wydania ot tak, są różne sytuacje finansowe. No i po co na spotkaniu ze znajomymi siedzieć z nosem w paragonie i liczyć kto ile wydał skoro można podzielić rachunek, zapłacić za siebie i o tym nie myśleć.

Odpowiedz
avatar jass
0 6

@LolaLola: Poza tym z takim oddawaniem między sobą też bywa różnie, niektórzy od razu bez problemu się rozliczą, a innym trzeba się będzie non stop przypominać, żeby raczyli wreszcie te pieniądze oddać.

Odpowiedz
Udostępnij