W odniesieniu do historii o niespełna rocznym dziecku w samolocie do Egiptu - przebijam swoją historią.
Wydarzyła się, gdy jeszcze pracowałam w obsłudze naziemnej na lotnisku.
Krótko i zwięźle: lot na Zanzibar, 9 godzin w samolocie, czarter z biura podróży. Państwo o półrocznym dzieckiem (miałam paszport w rękach) lecieli na dwutygodniowe wakacje.
Maluch płakał cały czas już na lotnisku, nie wiem oczywiście, jak było w samolocie czy na miejscu, ale podziwiam odwagę (?) rodziców...
Lotnisko
Co się tak upieracie na te dzieci w samolotach? Małe dzieci płaczą. W samolocie, w autobusie, w samochodzie. Nawet w domu płaczą. Też jestem odważna, bo jechałam autobusem z płaczącym miesięcznym dzieckiem, bo takie miałam widzimisię?
Odpowiedz@czydredy: hm, serio porównujesz autobus, który ma przystanki co 2-3 minuty jazdy do 9-godzinnego lotu w puszce na wysokości 10-13 kilometrów?
Odpowiedz@czydredy: A wiesz, że dzieci często płaczą w samolocie, bo je boli? A rodzice mają to w dupie, bo oni chcą na wakacje (nie mówimy o nagłych sytuacjach).
Odpowiedz@Ohboy rodzice nie mają w dupie, bo chcą na wakacje (chociaż pewnie nie wszyscy) tylko póki nie spróbują, nie będą wiedzieć jak ich dziecko się zachowa. Jedne dzieci prześpią smacznie cały lot, a inne będą się drzeć kilka godzin. Kilkulatek też może płakać podczas lotu, bo się będzie bał, będzie go boleć itp. Niektórzy dorośli wolą się upić przed lotem, bo na trzeźwo nie są w stanie wytrzymać.
Odpowiedz@BlackCat tak samo można porównać do podróży pociągiem. Tylko wysokość jest trochę inna. Po prostu widzę wszędzie nagonkę na małe dzieci. Najlepiej to się zamknąć z dzieckiem w bunkrze, póki nie skończy 10 lat, żeby jakoś wyjść do ludzi. Raz, że dziecko musi się nauczyć jakoś życia w różnych sytuacjach, a dwa my musimy się nauczyć jak w takich sytuacjach reagować.
Odpowiedz@czydredy: Mają w dupie, bo wiedzą, że małe dziecko (w przeciwieństwie do dzieci starszych i dorosłych) nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego boli i że za jakiś czas minie. Dlatego rodzice powinni unikać takich sytuacji, zamiast przeprowadzać testy na dziecku. Dopóki dzieci są malutkie można spokojnie jeździć na wakacje gdzieś bliżej. Rodzicielstwo wiąże się z wyrzeczeniami i priorytetem zawsze powinno być dobro dziecka, a nie chęć smażenia tyłka na zagranicznej plaży.
Odpowiedz@czydredy: Nie, nie można. Bo z pociągu możesz w każdej chwili wysiąść (oczywiście na stacji a nie w biegu). Można wziąć na ręce i przejść się wzdłuż wagonów. Zmiana otoczenia powoduje że taki niemowlak zaczyna się interesować czymś innym. Można wybrać wagon sypialny lub z kuszetkami. I tym sposobem dać odetchnąć współpasażerom. Ostatnio wracałam autem z córką i jej 7 miesięcznym dzieckiem. Jak się włączył nagle bez powodu to płakał 40 minut bo tyle trwał powrót do domu. Więc w głowie mi się nie mieści jak można w kilku godzinną podróż zabrać takie małe dzieci. I jeszcze jedno. Takie niemowlaki muszą mieć co mniej więcej co dwie godziny zmianę pozycji. Nie mogą w foteliku być tyle godzin bo to nie wskazane dla kręgosłupa.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 października 2023 o 22:25
@Ohboy tak, to łatwo brzmi że można pojechać gdzieś bliżej. Z moim nie można było, bo samochód parzył. Za to w samolocie bez problemu. I w trakcie tych lotów jak i wcześniejszych bez dziecka widziałam masę innych latających maluchów, które lot znosiły super. A jak jakieś dziecko płacze to może być masa powodów zupełnie niezwiązanych z lotem też, ale najlepiej zamknąć wszystkich rodziców w domu na lata aż dzieci dorosną, bo Ty tak uważasz.
Odpowiedz@Balbina: No, akurat pod tym wzlędem samolot jest lepszy, bo dziecko nie musi podróżować w foteliku, a nawet jeśli fotelik ma, to mozna go w każdej chwili z niego wyjąć, w samochodzie można wyjąć tylko robiąc postój, z tego też względu nasze pierwsze podróże do rodziny z dzieckiem (700km) były problematyczne, bo podróż wydłużała się do 10-12h.
Odpowiedz@czydredy: zmiana ciśnienia w trakcie lotu jest bardzo nieprzyjemna dla niemowląt, odczuwają ją intensywniej niż dorośli, a ich umiejętności komunikowania dyskomfortu lub radzenia sobie z nim - niezmiernie ograniczone. Ryzyko, że małe dziecko będzie płakać przez cały lot jest o wiele większe od szansy na to, że będzie cicho. Rodzice powinni mieć tego świadomość i uwzględnić to przy planowaniu podróży.
Odpowiedz@Ursueal: A przecież żeby sprawdzić, jak dziecko zachowa się w samolocie, wystarczyłoby na pierwszy raz wybrać jakiś lot krajowy zamiast wielogodzinnego rejsu.
Odpowiedz@alicees Serio jest całe spektrum możliwości pomiędzy kilkunastogodzinnym lotem a zamknięciem w domu na lata. Na przykład lot godzinny. Może dwugodzinny. Nie od razu na drugą półkulę ziemską.
Odpowiedz@jass: historia o tym, że dzieci nie powinny latać na trasach krajowych tylko pociągiem też już była ;)
Odpowiedz@Ursueal: W wielogodzinną podróż samolotem nie zabrałabym nawet swojego psa - nie chcąc go narażać na dyskomfort i ewentualną traumę, bo mi zależy na jego dobrostanie psychicznym i fizycznym - a co dopiero kilkumiesięczne dziecko? To jest zwyczajne znęcanie się nad maluchem. Ludzie, którzy to robią - mają nasrane w rozumie. Zwłaszcza, że kolejny "etap" wycieczki może polegać na autokarowej objazdówce, ewentualnie "trzaskaniu na heban" przy hotelowym basenie. No, użyje se dzieciak na takim wyjeździe, jak pies w studni, co najmniej (lub - co najwyżej). Za to rodzice wrócą wypoczęci i szczęśliwi. NA PEWNO!
Odpowiedz@czydredy: Samolot jest dla takiego dziecka dużo bardziej bolesny niż autobus. Poza tym jeżeli naprawdę będzie tragicznie to możesz wysiąść 3 przystanki wcześniej. Z pociągiem trochę gorzej ale wciąż. Poza tym samolotu mało kto używa z konieczności, a autobusu już tak.
OdpowiedzMiałam taki okres w życiu, że latałam służbowo po Europie nawet 3 razy w miesiącu, często tanimi liniami, bo tylko one miały bezpośrednie połączenie. Spotkało mnie bardzo dużo sytuacji: od "dziury" w samolocie, chihuahue po siedzeniem obok po zgon pasażera na podkładzie. Ale przez dwa lata nie spotkałam się z takim natężeniem ryczących dzieci jak może wywnioskować z tego portalu.
Odpowiedz@helgenn ta strona, jak sama nazwa wskazuje, służy do opisywania piekielnych sytuacji.
Odpowiedz@FikMikfeegiel: hmm, wszystkie te sytuacje były dość piekielne (w sumie chihuahua najmniej, ale wspomniałam o tym, bo był dość głośny). Poprzez zgon nie mam na myśli upojenia alkoholowego tylko śmierć na pokładzie. Zdarzyło się jak leciałam raz, ale nie przyszło mi do głowy apelować, żeby ludzie nie latali, bo mieli kiedyś zawał serca)
Odpowiedz@helgenn: Poważnie porównujesz decyzję o zabraniu małego dziecka w wielogodzinny lot z nagłym zgonem na pokładzie?
Odpowiedz@helgenn od 10 lat latam trzy razy w roku na urlop, często z przesiadkami co daje Ok 10 lotów na rok. Może raz spotkałam się z płaczącym dzieckiem na pokładzie które wyło cały lot? Nawet nie kojarzę do końca. Zazwyczaj rodzice szybko uspokajają dzieci. Na Seszele leciałam z dwoma półrocznymi dziećmi obok, spały lepiej niż ja. Za to widzę zachowanie innych kiedy orientują się ze obok nich siedzi dziecko. Jakby mogli to by zabili laserami w oczach. Sama nie mam dzieci i nie chce mieć. Uwazam ze jak kiedyś była moda na stygmatyzowanie kobiet bezdzietnych teraz jest na ludzi z dziećmi. Taki trend dla głupiego motłochu. Współczuje rodzicom tej narracji ze z dzieckiem powinni siedzieć w domu i zabić deskami okna.
Odpowiedz@helgenn: słowo klucz to „służbowo”. Jeżeli twoje podróże służbowe nie były w charakterze rezydenta z biura podróży, stawiam dolary przeciwko orzechom, że udawałaś się w zupełnie innych kierunkach niż rodziny z dziećmi lecące na wakacje. Z perspektywy pracowników loty „biznesowe” (czyli np. Frankfurt czy Londyn w poniedziałkowy poranek) są najbardziej bezproblemowe, a najgorsze są loty wakacyjne: rodziny z dziećmi, które wrzeszczą albo robią chlew oraz grupki dorosłych naprutych jak messerschmitty
Odpowiedz@Crannberry: gdzie moje $$ :) specjalnie dodałam informację o tanich liniach lotniczych, dzieci na pokładzie były niemal w każdym locie, raz nawet jakaś mała księżniczka zaproponowała mi wspólne oglądanie Elzy. Jedyna średnio przyjemna sytuacja dla mnie to gdy byłam okrążają jakaś rodziną siódemki dzieci i pomimo dobrego miejsca już się z ich ostatnim potomkiem z końca samolotu zamieniłam
Odpowiedz@helgenn: Ja niestety miałam nieprzyjemność spotkać się z 2 płaczącymi dziećmi, których płacz był winą głupoty rodzica. Też podróż służbowa, ale raz kierunek to były Włochy, Mediolan w okresie ferii zimowych i mimo lotu po 23 leciały nim rodziny z małymi dziećmi (gdzie były też normalne loty popołudniu i rano). Dzieci umęczone zaczynały płakać jeszcze przed wyjściem na pokład, na co matka zareagowała, że w sumie to nic dziwnego, bo normalnie są już od 2 godzin w łóżku. Drugi raz to Irlandia. Małżeństwo i dziecko dosłownie w wieku 3-4 tygodni. Ledwo co oczy otwarło ;) Do momentu startu było okej, a potem ryk do momentu aż się odkorkowały dziecku uszy. Przy lądowaniu to samo. Z ich rozmowy wywnioskowałam, że lecieli na wakacje, bo wyhaczyli tani bilet, czym chwalili się przed wejściem na pokład znajomym przez telefon. Po pierwsze, nie wiem czy pomysł wakacji chwilę po porodzie jest bezpieczny, a po drugie, tak małe dziecko nie umie zrobić praktycznie nic. Ile się mówi o śmierciach łóżeczkowych, czy bezdechu przy mocnym płaczu, a tu rodzice znaleźli tani lot to sobie polecą. Bardzo żałuję, że moja firma nie wykupuje klasy biznes, ani choćby LOT, tylko najtańsze linie.
Odpowiedz@Crannberry ja latam tylko wakacyjnie. Wspomniałam wcześniej, ok 10 lotów rocznie od 10 lat. Może raz widziałam wyjące dziecko na pokładzie którego rodzice nie potrafili uspokoić?
Odpowiedz@helgenn: Bo matki z bombelkami latają lotami czarterowymi a nie regularnymi...
OdpowiedzRównie dobrze taki maluch mógł przespać cały lot. Nigdy nie wiesz. Moja kuzynka latała z córką jak była malutka, bo urodziła dziecko w UK, a cała rodzina w Polsce. Więc woziła niemowlaka, żeby spędził też czas z dziadkami. No i zdecydowaną większość razy szum ruszającego samolotu usypiał Małą. Raz ją zabrali Małą na wakacje to akurat się darła xD. I też kuzynka znosiła komentarze innych "po co ciągnęła dziecko samolotem". A skąd miała widzieć, że tym razem akurat nie zaśnie? W drodze powrotnej znowu spala. Co zrobisz jak nic nie zrobisz.
Odpowiedz@mama_muminka: "Raz ją zabrali Małą na wakacje to akurat się darła xD" wiesz to z opowieści kuzynki? Dziwnym przypadkiem akurat w tej podróży był z nią ktoś inny?
Odpowiedz@japycz1: ja to myślę, że na wakacje wzięła osobę towarzyszącą, a następnie zrzuciła ją ze skały, żeby mogła już wrócić i kłamać, że jakiekolwiek dziecko śpi w samolocie.
Odpowiedz