Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Miał być komentarz do historii BornToFeel #90760, ale wyszło troszkę przydługo i…

Miał być komentarz do historii BornToFeel #90760, ale wyszło troszkę przydługo i w trakcie pisania przypomniałem sobie również historię mojej siostry, którą też tutaj zamieszczam. Oczywiście za jej zgodą.

Ogólnie zachowania typu ukrywanie materiałów czy zagadnień od wykładowców to już chyba standardowa piekielność uczelniana. Jednak w moim przypadku głównym piekielnym był sam starosta. Ogólnie działało to tak, że gdy jakiś wykładowca ogłosił na zajęciach, że coś od niego dostaniemy to oczywiście starosta grzecznie nam to wysyłał. Jednak w większości przypadków prowadzący bez słowa wysyłali mu materiały i wtedy te trafiały tylko i wyłącznie do grupy jego najbliższych znajomych. Ze dwa razy była sytuacja, w której wykładowca bez słowa mu coś wysłał a na następnych zajęciach zapytał czy trafiło to do wszystkich. Wtedy tłumaczył się, że zapomniał, ale zaraz po zajęciach roześle ten mail.

Czy coś podejrzewaliśmy? Raczej nie. Starosta i jego grupka od początku mieli dość dobre oceny. Tak samo my jakoś dawaliśmy radę wspólnymi siłami zdawać egzaminy na zadowalającym poziomie, pomimo braku dodatkowych materiałów. Nigdy też nie doszło do sytuacji, w której cały rok, poza grupką znajomych starosty, zawaliłby jakiś egzamin. Aż do tego feralnego zaliczenia, na drugim semestrze, gdzie cała sprawa się rypła.

Był to egzamin z przedmiotu, który był tak zwanym zapychaczem. Poza tym był to przedmiot mocno teoretyczny a sam wykładowca traktował go dość poważnie przez co wykłady były nudne, ciężkie i przepełnione pisaniem stosów notatek. Spowodowało to sytuację, w której przed egzaminem, gdy wspólnie ze znajomymi staraliśmy się to jakoś ogarnąć, wyszło nam około 20 stron A4 litego tekstu. A to były tylko podstawy najważniejszych zagadnień. Na tej podstawie stwierdziliśmy, że mamy ważniejsze egzaminy i ten może sobie poczekać na drugi termin. I chyba nie tylko my tak pomyśleliśmy gdyż oprócz grupki starosty wszyscy od góry do dołu dostali same dwóje (no dobra trafiły się może dwie trójki :D). I tu już zaczęło mi coś świtać, ale wszelkie wątpliwości rozwiał sam wykładowca słowami:

"Proszę Państwa, ale co tutaj się stało? Przecież wysłałem wam czego możecie się tutaj spodziewać. Starałem się omijać najtrudniejsze zagadnienia, a tutaj taka porażka?"

Jeszcze tego samego dnia starosta oraz jego zastępca (też był w tej grupce) zostali zmienieni. Poza tym wszyscy, którzy byli w to zamieszani zostali odcięci od grupy na FB, na której dzieliliśmy się materiałami. I w sumie dużo na tym nie straciliśmy gdyż potem przeanalizowaliśmy wszystkie posty na grupie i wyszło, że ci bardziej pasożytowali na pracy innych niż dawali coś od siebie. Jednak oni stracili dość dużo bo w następnym semestrze okazało się, że ci 4-5tkowi studenci teraz ledwo lecą na trójach i czwórkach.

A teraz czas na historię mojej siostry o piekielnej i dość nierozgarniętej koleżance ze studiów. Roboczo nazwijmy ją Aniela. Cała sytuacja miała miejsce na pewnych ćwiczeniach. Zbliżała się sesja i pani profesor, która prowadziła te zajęcia zarządziła, że wyśle im pule tematów (po jednym dla każdego), z której mają sobie wybrać i napisać pracę na X znaków. Jedyny problem był taki, że starosta w tamtym momencie akurat był chory a jego zastępca był w drugiej grupie ćwiczeniowej, którą prowadził inny wykładowca. I tutaj pojawia się nasza Aniela, która oświadczyła, że ona bez problemu roześle tematy do wszystkich gdy te już będą gotowe.

A co zrobiła Aniela? Zanim wysłała listę tematów do wszystkich to wybrała sobie swój temat i usunęła go z listy. Następnie wysłała plik do swoich trzech przyjaciółek aby zrobiły to samo. I to jest ta piekielna część jej zachowania. Jak więc objawiła się jej brak myślenia? Ano zamiast wysłać tak okrojoną listę do reszty studentów ta postanowiła dodatkowo delikatnie pozmieniać wszystkie tematy. Coś w stylu zamiast "Napisz referat o bitwie pod Grunwaldem" dała "Napisz referat o bitwie pod Wiedniem". Serio nie wiem co ona sobie myślała, że udupi resztę kolegów i tylko ona i jej przyjaciółki zdobędą zaliczenie? Nie wiem...

Co z tego wszystkiego wyszło? Ano już na starcie reszta studentów zauważyła, że Aniela i jej przyjaciółki podkradły sobie tematy. Dziewczyny dostały opierdziel, że tak się nie robi i wszyscy żyli sobie dalej. Zmiany w tematach były tak delikatne, ze nikt nie skapnął się, że były one ruszane, więc wszyscy spokojnie sobie pisali. Cała akcja zaczęła się w dniu oceniania prac. Oczywiście pani profesor od razu pokapowała się co tu się odwaliło i Aniela dostała srogi opiernicz przed całą grupą. Dalej sprawa obiła się również o dziekana, ale ostatecznie Anieli ze studiów nie wyrzucili, chociaż jej to groziło. Zamiast tego odeszła sama kilka miesięcy później. A reszta studentów dostała oceny za swoje prace i nie musieli nic dodatkowo zdawać.

studia

by Satsu
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar clockworkbeast
11 13

A ja jednej rzeczy nie rozumiem: po co w ogóle jest ta funkcja starosty i ten cały cyrk z przekazywaniem zadań reszcie grupy? czy profesorowie są tak nieogarnięci, że potrafią wysłać maila tylko jednej osobie na raz, ale kilku osobom już nie? Czy nie można utworzyć na każdym semestrze zbiorowego maila, na który profesor może przesłać wszystko, co chce? Pytam serio, bo nie rozumiem. A po historiach widzę, że to nie odosobniony przypadek, tylko notorycznie się zdarza. Studiowałam chyba z dwadzieścia lat temu, ale już wtedy profesorowie mieli jakieś swoje foldery na serwerach uczelni, na które mogli sobie wrzucić ćwiczenia, zadania i ew. rozwiązania i każdy student mógł to sobie ściągnąć.

Odpowiedz
avatar fursik
4 6

@clockworkbeast: Można też zrobić folder w chmurze, gdzie tylko wykładowcy mogą dodawać/usuwać/edytować, ale pobrać pliki może każdy. Niestety pod względem ogarnięcia technologicznego większość wydziałów to archeologia :)

Odpowiedz
avatar timka
1 5

@clockworkbeast: My mieliśmy starościnę i tez mieliśmy zbiorowego maila, starościna nieraz brała nam nasze indeksy do wpisów chociaż tak naprawdę to mógł robić każdy ale ją wszyscy znali więc jak miałoby być tak, że co rusz kto inny bierze te indeksy to połowa grupy nie miałaby zrobionych wpisów.

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
3 7

@timka: te indeksy to w ogóle też archeologia, że tak sobie pozwolę zacytować @fursik. Studiowałam za zachodnią granicą na początku lat 2000 i w ogóle nie znam czegoś takiego jak indeks. To znaczy znam, ale tylko z opowiadań mojej matki emerytki. Jeszcze pół wieku temu to rozumiem, że każdy miał jakąś książeczkę i z nią wszędzie popylał. Ale teraz? Nie wyobrażam sobie nosić ze sobą książeczki z ocenami i danymi osobowymi, a dawać ją jakiemuś staroście to już w ogóle. Oceny też przecież można ogarnąć w dzienniku elektronicznym. Ta jakże zaawansowana technologia dotarła już do podstawówek, więc czemu nie na uczelnie wyższe? :D

Odpowiedz
avatar Satsu
3 7

Opisywana historia miała miejsce ponad 10 lat temu. Ogólnie uczelnia miała swój serwer poczty, ale był on tylko do użytku dla pracowników uczelni. Nie było zgody na tworzenie na nim kont dla studentów czy to indywidualnie czy też zbiorowo. Pewien wykładowca opowiadał nam, że raz pozwolił na założenie wspólnego maila dla całego roku, ale były z tym jedynie same problemy. Tak jak wspomniałem wyżej, nie było zgody na konto w uczelnianej poczcie, więc konto było stworzone po prostu na gmailu i każdy dostał do niego hasło. No i wydawałoby się, że na studiach mamy do czynienia z ludźmi dorosłymi... Dokładnie tylko i wyłącznie by nam się wydawało :D Co chwile ktoś zmieniał hasło co prowadziło do blokady konta gdy ktoś próbował zalogować się starym hasłem. Prowadziło to oczywiście do ciągłych narzekań i kłótni. Po tym semestrze wykładowca stwierdził, że ma w dupie jakieś grupowe maile i on pisze tylko i wyłącznie do starosty. Natomiast dwa lata temu studiowałem inny kierunek na innej uczelni i tam każdy student otrzymywał uczelnianego maila plus istniała wewnętrzna aplikacja do komunikacji na linii student <-> wykładowca.

Odpowiedz
avatar Lessa
0 0

@clockworkbeast u mnie 10 lat temu niby był starosta, ale to nawet nie pamiętam kto nim był. Ze względu na specjalizacje i tak jego rola by się nie sprawdziła, indeksów też już nie miałam, tylko USOS. Wykładowcy wysyłali wszystko na maila grupowego na Gmailu albo, w przypadku zajęć z tzw. fakultetów, każdemu na podanego maila. Czasami gdy materiałów miało być więcej to sami tworzyli maila i przekazywali wszystkim dane do logowania. I szczerze, u mnie działało to fantastycznie.

Odpowiedz
avatar Habiel
1 1

@clockworkbeast: W liceum miałam dziennik elektroniczny. Poszłam na studia i tylko papierowe indeksy. Co śmieszne, gdy byłam na 3 roku, 1 rok został zdigitalizowany, a ja do końca studiów musiałam biegać za wykładowcą, aby wpisał się w indeks. Jeszcze śmieszniej było u mojego narzeczonego, który miał do końca studiów indeks, a rok niżej już nie i wykładowcy mieli problem jak wpisywać oceny, gdy ktoś miał warunek z danego przedmiotu- czy do indeksu czy do elektronicznej wersji. A nie kończyliśmy studiów wiele lat temu, tylko ok.3-4 temu.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
2 2

@clockworkbeast: Wydaje mi się, że po części to jest myślenie typu "jak nie zepsute to po co naprawiać" no i czas wykładowcy jest ważniejszy, więc co zrobisz... Z mailem grupowym to pamiętam, że mieliśmy cyrki bo admini nie chcieli robić kont dla grup na domenie uczelni. Osoba, która miała założyć takiego maila robiła to przez ponad miesiąc i zdążyły powstać 2 takie adresy. Później były kłótnie, bo nie wszyscy mieli dostęp, materiały poszyły nie tam gdzie trzeba i jeszcze od czasu do czasu jakiś śmieszek blokował dostęp zmieniając hasło. Masakra. W mojej opinii materiały udostępniane na chmurze czy stronie internetowej byłyby chyba najlepszym rozwiązaniem. Możliwości za moich czasów już na to były no ale...

Odpowiedz
avatar jass
-1 1

@Satsu: Zmiana hasła na grupowego maila to jedno, u nas zdarzało się nawet, że jakiś idiota kasował z tego maila materiały (a jeśli nikt normalny ich wcześniej nie ściągnął, to trzeba było prosić prowadzącego o dosłanie, w dodatku tłumacząc tę przecież idiotyczną sytuację, wobec czego prowadzący wykazywali bardzo różny stopień zrozumienia), a nawet, że wysyłał w imieniu całego roku jakąś wulgarną wiadomość do prowadzącego zajęcia, i z tego to dopiero były potem problemy.

Odpowiedz
avatar Satsu
1 1

@jass: Tzn tam pewnie i inne akcje miały miejsce. Z tego co pamiętam (a pamiętam co najmniej średnio :D w końcu było to ponad 10 lat temu), to wykładowca, który nam opowiadał o tej zbiorowej skrzynce ujął to mniej więcej tak. "A idźcie mi z tą grupową skrzynką, raz się na to zgodziłem. Nigdy więcej. Potem znajduje się śmieszek jeden z drugim co to zmienia hasło przez co cała skrzynka się blokuje. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Nie, ja mam to w dupie. Wybierzcie starostę i ja będę pisał tylko i wyłącznie do niego. A to jak to rozwiążecie dalej to już wasza sprawa."

Odpowiedz
avatar Vivelee
0 0

@clockworkbeast: Funkcja starosty nie polega na przesyłaniu notatek, to nawet nie jest oficjalnie wśród obowiązków, to totalnie poboczna sprawa, którą kiedyś starości robili ze względu na pewne zaufanie, które musieli mieć od reszty. Główna rola to terminy moim zdaniem. Ponieważ od każdego przedmiotu jest inny egzaminator, a sesja trwa 2 tygodnie, zadaniem starosty jest ustawienie terminów egzaminów w sensowny sposób. To było dość trudne zadanie, bo te trudne egzaminy musiały być mocno od siebie oddalone, te średnie i proste gdzieś między nimi. Do tego nieraz były jakieś specyficzne terminy, gdzie ludzie prosili, by tego dnia nie było egzaminu. Inne zadania to np. pójście z prośbą o przełożenie terminu kolokwium. Komunikacja z dziekanatem w sprawach organizacyjnych (ja np. nieraz prosiłam o zmianę godziny jakiś ćwiczeń w imieniu całego roku) i informowanie ludzi. Co do notatek, mieliśmy forum grupowe. Do forum proponowaliśmy dostęp każdemu wykładowcy na ograniczonych zasadach (mieli dostęp tylko do 1 wątku z informacjami, by nie mogli podglądać naszych wypocin). Część wykładowców nie chciała dostępu, to zgarniałam od nich materiały i uploadowałam na nasze forum. Mail grupowy to jakaś abstrakcja. Wiem, że na budownictwie tak robili na naszej uczelni, i te bardziej złośliwe jednostki pobrały materiały i kasowały maila od wykładowcy - w końcu każdy miał dostęp, a historii kasowania nie ma. Mieli duże problemy przez to i po 2 semestrach zamknęli tego maila grupowego. Zrobienie spisu wszystkich maili i używanie ich cały semestr może i miałoby sens, ale wiele przedmiotów jedyną komunikację ma 1-krotnie - prosto przed egzaminem, ze spisem materiałów. Niemniej dziś te dywagacje nie mają żadnego sensu, bo chyba już wszystkie uczelnie mają zaimplementowany system komunikacji student-wykładowca.

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 8

Nigdy nie zrozumiem prób sabotowania innych studentów. Nikogo nie obchodzi to, czy twój kolega ze studiów miał lepszą ocenę od ciebie. A jeśli komuś aż tak zależy na stypendium za średnią, to niech się po prostu uczy...

Odpowiedz
avatar BornToFeel
0 0

O proszę. Miło zainspirować kogoś, kogo historie zawsze sam lubię czytać :) Ale widzę że praktycznie na każdej uczelni schematy zachowań i grupki kombinatorów się powtarzają. Zastanawiam się czy nie opisać jeszcze kilku historii. Niestety są tak specyficzne i charakterystyczne, łatwo można by namierzyć i uczelnie i wykładowców o których mowa

Odpowiedz
Udostępnij