W nawiązaniu do historii o studiach.
Każdy student zna irytujące przedmioty, które nie mają nic wspólnego ze studiowanym kierunkiem, ale mimo to znalazły się w programie studiów i trzeba je zaliczyć. Tak zwane zapchajdziury.
Moja uczelnia wyniosła to na wyższy poziom.
Studiowałem przez rok dziennikarstwo na prywatnej uczelni. Oprócz standardowych zapchajdziur był też cykl wykładów, na którym obecność była obowiązkowa. Wykłady odbywały się raz w miesiącu, trwały po kilka godzin, a obecność była ściśle kontrolowana - na każdym wykładzie trzeba było dostać podpis na specjalnej kartce. Zawczasu zapowiedziano nam, że opuszczenie choćby jednego wykładu bez solidnego usprawiedliwienia (typu pogrzeb w najbliższej rodzinie albo pobyt w szpitalu) będzie skutkowało skreśleniem z listy studentów.
Nikt nam tylko nie zdradził tematyki tych wykładów. Po pierwszym jednak wszystko było już jasne.
Była to agitacja polityczna w najczystszej formie. Nie będę pisał, która strona sceny politycznej, bo nie mam na celu sam uprawiać agitacji. Wykładali politycy tej opcji, znani całej Polsce, zarówno z parlamentu jak i rady ministrów. Widać było, że to ambitny projekt, stąd też ścisła kontrola obecności, by propaganda do każdego dotarła. W końcu przyszli dziennikarze musieli wiedzieć jak mają myśleć i co mówić Polakom.
Będąc uczciwym muszę powiedzieć, że oprócz propagandy dało się tam usłyszeć też kilka ciekawych rzeczy, niemniej jednak cały ten proceder prania studentom mózgów był wyjątkowo obrzydliwy.
polityka studia propaganda
U mnie na szczęście nie było wykładów politycznych, za to na pierwszym roku mieliśmy WF, gdzie na zaliczenie był rzut z dwutaktu. Na filologii angielskiej. Brak trafienia do kosza przy trzech próbach oznaczał niezaliczenie WFu, a tym samym niezaliczenie semestru. W końcu wiadomo, że rzut piłką do kosza jest kluczową umiejętnością dla każdego anglisty, a spudłowanie oznacza, że znajomość literatury nie jest kompletna
Odpowiedz@Crannberry: WF był na prawie wszystkich kierunkach, poza prawem. Śmieszne, bezsensowne, ale na pewno mniej szkodliwe niż czysta propaganda.
Odpowiedz@Crannberry: Serio mieliście zaliczenia z WFu na studiach? U mnie ocena była wyliczana tylko i wyłącznie z frekwencji i żeby zdać wystarczyło pojawić się na zajęciach raz w semestrze. Mnie za to zastanawia po jaką cholerę na profilu IT 3 semestry języka niemieckiego? Zamiast tego wolałbym żeby zajęć z angielskiego było dwa razy więcej. Ale nie, lepiej stracić półtorej roku na naukę szprechania... A jeszcze dodatkowo trafiła nam się nadambitna pani profesor, która stwierdziła, że nie ma zamiaru uczyć nas od początku i wymaga "podstaw". Ta kuźwa podstaw... Ja miałem spore problemy na jej lekcjach gdzie uczyłem się tego języka 7 lat (gimnazjum + technikum). A co dopiero miały powiedzieć osoby, które niemieckiego nie uczyły się nigdy wcześniej. I tym sposobem udupiła 4 albo 5 osób. Już dokładnie nie pamiętam.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 września 2023 o 19:25
@Satsu: oczywiście, mi się nawet zdarzyło biegać z połamanym nosem na uczelni medycznej. 12 minut biegu na początku każdego WFu, a zwolnienia lekarskie były honorowane na zasadzie - i tak musisz to odrobić.
Odpowiedz@Satsu: "...lepiej stracić półtorej roku..." PÓŁTORA roku. Półtorej może być godziny, cegły, albo butelki wódki.
Odpowiedz@Satsu: U mnie też był WF na uczelni, ale na szczęście załatwili to inaczej. Z racji, że zajęcia odbywały sie w tygodniu (a kazdy z nas w tygodniu pracował) wystarczyło przynieść świstek z siłowni/basenu/innej aktywności, że się uczęszcza i zaliczenie wpadało. Z praktykami w wakacje w sumie było podobnie, każdy miał ze swojej pracy. W przypadku gdy praca nie była jakoś powiązana z kierunkiem to się załatwiało gdzieś/naciągało u siebie.
OdpowiedzNajwyraźniej jestem w mniejszości, bo chociaż studiowałam filologię, sportu nie lubię, a w-fu w szkole nie znosiłam, to jednak ten na studiach mi się podobał, był fantastycznym wytchnieniem od siedzenia w książkach, i to mimo tego, że odbywał się w innym kompleksie i trzeba było poświęcić trochę czasu na dojazd. No ale to pewnie w dużej mierze dlatego, że udało mi się zapisać na badmintona, w dodatku prowadzonego przez młodą babkę, która świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że dla nikogo w grupie w-f nie był priorytetem, więc zajęcia były bardzo na luzie, a zaliczenie, jeśli dobrze pamiętam, zależało po prostu od frekwencji.
Odpowiedz@Crannberry: To na filologii studiują aż takie ciamajdy, dla których rzut z dwutaktu jest problemem ?? Serio ?? No chyba, że w obronie stał Shaquille O'Neal - wtedy szacun dla tych którzy zdołali obronić się na zaliczeniu :)
Odpowiedz@BORCH: Nie jestem szczególnie wysportowana, ale nawet mi dwutakt wychodził xD Ale chodzi bardziej o to, że jest w ogóle możliwość niezaliczenia roku z powodu WFu. To jest idiotyczne.
Odpowiedz@Satsu: Ja raz nie zaliczyłem wuefu, bo w drugiej połowie semestru złapałem zapalenie płuc, które mnie na kilka tygodni przywiązało do łóżka, a potem miałem jeszcze kilka tygodni zwolnienia z wuefu. Wszystkie zajęcia musiałem odrobić, ale nie było terminów na to, tzn. uzbierało mi się tyle zajęć opuszczonych lub przesiedzianych (zwolnienie), że nie było tyle "konsultacji", bym wszystkie terminy odrobił.
Odpowiedz@Crannberry: Kiedyś na WF-ie na studiach mój kierunek grał z filologią polską. Jeden z kolegów z filologii głośno przeklnął. Trener - ej Kowalski bez wulgaryzmów. - To nie wulgaryzmy, tylko przydawki.
OdpowiedzUczelnia Tadeusza?
OdpowiedzJeśli studiowałeś na którejś z "uczelni Ojca Rydzyka" to się nie dziw...
OdpowiedzObstawiam PiS, na bank.
Odpowiedz@Bubu2016: Co za przenikliwość! Wszak kto inny ma radę ministrów......
Odpowiedz@Morog: Każda rządząca partia? Nie jest podane kiedy autor historii studiował.
OdpowiedzDużo osób zarzuca, że to uczelnia Rydzyka. Znałam kogoś, kto studiował dziennikarstwo i tam to raczej mało który przedmiot nie jest propagandą (dodatkowo praktyki i "szlify" w zawodzie zdobywają tylko w jego medialnym imperium). Nazwy partii podawać nie trzeba, jest tylko jedna, która nieoficjalnie prowadzi ministerstwo propagandy. Może szukali narybku do TVP.
OdpowiedzTo sprawa na cały kraj! To trzeba nagłośnić! Oczywiście zaraz nam podasz jaka to uczelnia, nazwę tematu i nazwiska wykładowców, prawda?
OdpowiedzDobry dziennikarz to niepokorny dziennikarz :) przecież to idealny temat na reportaż, nawet gdyby miał być wysłany tylko do rektora jako wskazówka. A gdybyście byli w stanie zebrać się w kilka osób, to nikt nie ustaliłby autora. I ja rozumiem, ze to początek studiów, ale chciałoby sie wierzyć, że idą tam ludzie z jakąś siłą przebicia...
Odpowiedz