Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W nawiązaniu do historii https://piekielni.pl/90710 W szkołach nie jest mniej godzin, tylko…

W nawiązaniu do historii https://piekielni.pl/90710

W szkołach nie jest mniej godzin, tylko więcej. Porównywanie pensum (18//25 lub 18/22) a nie rzeczywistego czasu pracy to największy błąd, jaki robią osoby niezaznajomione z pracą w oświacie.

Przy czym nie generalizujmy też wszystkiego - są nauczyciele, którzy spędzają w pracy po 20h licząc z ich przygotowaniem się do pracy w domu. Ale w podstawówkach są przede wszystkim tacy, którzy w szkole spędzają po 7-8h, a w domu dodatkowe godziny. Ich etat wynosi nierzadko po 60h na tydzień. Poloniści, matematycy, angliści - odpowiedzialni za egzaminy 8-klasistów robią nierzadko 300% normy więcej niż wfista, który trzy razy gwizdnie i tyle z jego pracy. Tylko społeczeństwo woli widzieć tego wfistę i na jego przykładzie oceniać 700 tysięcy nauczycieli niż zauważyć ogrom pracy wkładanej przez np. polonistów.

A wiecie, co zajmuje nauczycielowi najwięcej czasu? Kontakty z rodzicami. Odpisywanie na wiadomości, gdy jeden mail zajmuje pół godziny, bo boisz się napisać, żeby rodzic *** bo jest sobota a ty masz weekend. Więc piszesz grzecznie i sprawdzasz każdy przecinek, że nie, Tomek z ocenami 1+ i 2 ze sprawdzianu i 5 z aktywności nie ma szans na 4 na koniec roku szkolnego. I nie, plakat nie podniesie mu oceny, bo to nieuczciwe wobec reszty klasy: inne dzieciaki się starały, poprawiały oceny na bieżąco i chodziły na lekcje przygotowane. A w poniedziałek idziesz wezwany do dyrektorki i tłumaczysz jej to samo, po czym słyszysz, że masz się tym zająć, bo mama Tomka jest w radzie rodziców i trzyma rękę na kasie, a szkoła potrzebuje nowego parkingu/placu zabaw/oświetlenia/klimatyzacji...

Nic mnie nie wkurza w mojej szkole bardziej niż to, że plastyczka, która przychodzi spóźniona na lekcje (!), zada dzieciakom zadanie "narysuj wiosnę", a potem przegląda FB, zarabia tyle samo co polonistka, która się nagada, przygotuje ćwiczenia, a potem sprawdza wypracowania i inne dłuższe formy pisemne w domu.

Wkurza mnie też beznadziejna biurokracja i produkowanie tony nikomu niepotrzebnych dokumentów. Nikt tego nie sprawdza, nikt potem do tego nie zagląda. Mamy e-dziennik. Mamy podpisy elektroniczne. Co się robi pod koniec roku szkolnego w sierpniu? Archiwizuje cyfrowo oraz drukuje PDFy z dziennikami. 2843 stron A4 drukowanych jednostronnie. Drukujemy kilkanaście kilogramów makulatury, która przez kolejne lata będzie leżała w archiwum, do której nikt nie zajrzy, bo dokładnie to samo, pod ręką mamy w formie cyfrowej.

Strasznie bym chciał spędzić w szkole 4h przy tablicy, a potem iść do domu i nic nie robić jak uważa społeczeństwo. Albo lecieć do drugiej pracy i zarabiać w niej miliony na korepetycjach. Nauczając moich przedmiotów - nie da się. Nie da się przyjść na 9:30 dziesięć minut przed dzwonkiem i wyjść dziesięć minut po dzwonku. To znaczy można - wchodzi się wtedy na lekcje nieprzygotowanym, bez sprawdzonych kartkówek, bez gotowych ćwiczeń, bez naładowanego sprzętu.

Jak mam farta, to nie muszę co tydzień zmieniać tablic wywieszonych na korytarzu. Tak, te tablice z różnymi zdjęciami, tekstami, okazjonalne i tematyczne wiszące w szkole przygotowują nauczyciele. U nas każdy przedmiotowiec ma własną tablicę, która co tydzień, góra dwa powinna być "nowa". Więc wymyślamy różne dziwne dni liczby pi czy inne obchody dnia Kochanowskiego. Na domowym sprzęcie drukujemy, wycinamy, przyklejamy na kolorowe papiery i wieszamy w szkole.

Ale najbardziej na świecie nie chcę podwyżek czy specjalnych nagród, bonów i innych kiełbas wyborczych dla nauczycieli, tylko chcę mieć jasny czas pracy od 7 do 15 albo 8 do 16, a potem święty spokój. Żadnych telefonów, maili i wiadomości od rodziców, żadnych skarg do kuratorium, że nie odpisałem w niedzielę na e-dzienniku i mama Jacusia z 8a nie wiedziała, co było zadane. Żadnego sprawdzania testów przy obiedzie. Produkowania dokumentacji przy wieczornym filmie. Od 7-8 do 15-16 jestem do dyspozycji uczniów i rodziców w szkole, potem jadę do domu i proszę się odczepić. Ale się nie da, bo:

- w szkole pracuje 50 nauczycieli, pokój nauczycielski ma 34m2, 23 krzesła, jeden stół konferencyjny, dwa biurka i jeden komputer, więc nawet jak część nauczycieli ma lekcje, to wciąż brakuje miejsca do pracy dla pozostałych między ich zajęciami, a jak jest miejsce, to nie ma narzędzi; między innymi w tym celu nauczyciele pracują w domu, gdzie na spokojnie mogą przygotować materiały, wyszukać scenariusze mimo że robią to na prywatnym sprzęcie, wszystko posprawdzać i to jest właśnie ten "czas wolny" po 4h w szkole

- w szkole jest jedna kserokopiarka w sekretariacie, nie ma ani jednej kolorowej drukarki, można sobie wyobrazić kolejki do ksero na 5-minutowej przerwie; przyjeżdża się godzinę wcześniej albo zostaje godzinę później, by na spokojnie wszystko skserować, oczywiście wtedy, gdy sprzęt nie jest potrzebny sekretarce/księgowej/kadrowej/dyrekcji/świetlicy/intendentce; także łatwiej zrobić to w domu na prywatnym sprzęcie, drukarce, tuszu, w końcu nauczyciel bogaty

- sal lekcyjnych dla uczniów 4-8 mamy obecnie 14, takich klas w całej szkole jest 19, ale w "szczycie" lekcyjnym "tylko" 15 (pozostałe 4 są albo przed lekcjami albo po zajęciach, bo zwyczajnie brakuje sal - lekcje techniki, religii, plastyki, ewentualnie wychowawcza odbywają się wtedy na stołówce szkolnej, fantastyczne warunki do nauki, zwłaszcza jak nawet 10 minut przed dzwonkiem przed drzwiami ustawia się już kolejka uczniów ze świetlicy czekająca na obiad; ale taka jest właśnie rzeczywistość pracy 7-15 przez nauczycieli, wszystkie lekcje całej szkoły trzeba wcisnąć w te 8h

SZKOŁY SĄ TRAGICZNIE NIEDOFINANSOWANE!!
I nie mówię o pensjach. Mówię o takich absurdach jak czekanie pół roku na pieniądze na naprawdę komputerów w sali informatycznej. Tablica multimedialna w sali do 1-3 od października zeszłego roku nie działa, miasto pieniędzy nie ma, ministerstwo się wypięło, więc rodzice kupili nową sami. Na materiały biurowe, papier, tonery itp. szkoła ma 1000zł brutto na rok szkolny. Już wiecie, skąd te zbiórki na papier ksero od klas?

Młodsze klasy w swoich wyprawkach oprócz zeszytów, kredek, mazaków mają obowiązkowy papier toaletowy i chusteczki higieniczne, bo w szkole jest ich niedobór. Wyobrażacie sobie? Podstawowy produkt higieniczny w placówce, gdzie dziennie przebywa 700 osób jest limitowany i dyrekcja musi walczyć o kasę za każdym razem, gdy się kończy. Pisać pisma do UM z prośbą o kolejne pieniądze, żeby uczeń mógł skorzystać z toalety... XXI wiek!

Chciałbym też mieć swoje krzesło w pokoju nauczycielskim (laptopa sobie przyniosę prywatnego), dostęp do materiałów (a nie budżet 1000zł brutto na artykuły biurowe na cały rok szkolny dla całej szkoły) i klasy 20-osobowe a nie 30-osobowe, które nie mieszczą się w sali, bo szkoła nie jest z gumy i przy jednej ławce siedzi 3 uczniów. To są bolączki młodego nauczyciela a nie pensja minimalna. Za minimalną można pracować, jeśli warunki pracy zaczną być jej godne.

Wiecie, ja mogę "uczyć" i dwie klasy jednocześnie, wcisnąć tych 58 uczniów na stołówce i omawiać z nimi logarytmy albo II wojnę światową. Przekażę wiedzę, powiem co mam do powiedzenia, może nawet uda się wystawić jakąś ocenę. Dla mnie to nie problem. Problemem jest to, że uczniowie nic z tego nie wyniosą, nic nie zapamiętają. Jak będą mieć kłopot ze zrozumieniem, to nie mam szans im wytłumaczyć nic indywidualnie, bo 10 kolejnych czeka na pomoc, a ja mam 20 minut do końca lekcji, w czasie których trzeba jeszcze zrobić zadania utrwalające.

Lubię uczyć, zrobiłem podyplomówki rozwijając swoje zainteresowania pedagogiczne. Naprawdę to uwielbiam, bez żadnego napuszenia stwierdzam, że jestem nauczycielem z pasją i powołaniem, jak to się mówi "z misją". Ale gdybym wieczorami i nocami i przede wszystkim w wakacje nie pracował zdalnie w innej robocie i nie zarabiał tam spokojnie średniej krajowej, to już dawno bym rzucił nauczanie. Bo misja obiadu nie ugotuje, a pasja nie sprawi, że zdrowie psychicznie po kontaktach z rodzicami, kuratorium itp. wróci do normy.

Wielu nauczycieli nie ma tego szczęścia, że nauczanie może traktować jako dodatek, wręcz hobby, które sprawia im przyjemność tak jak w moim przypadku. Są wykończeni, sfrustrowani, niedocenieni i wylewa się na nich jak na całą grupę społeczną wiadro pomyj. To się odbija na ich pracy, na dzieciakach i na całej edukacji. Więc odchodzą z zawodu i będą odchodzić. Szkoda tylko, że na ich miejsce nie ma kolejki chętnych spośród tych osób, które nauczycieli krytykują, uważają że mają lekką pracę, wolne całe wakacje, ferie, święta. Przecież to praca marzeń, więc czemu nie walczą o wolne wakaty?

Aha, w szkołach prywatnych wcale nie jest lepiej. Mimo często lepszej pensji problemy pozostają praktycznie te same, dodatkowo nasilane rodzicami "płacę-wymagam". Nie mówiąc już o tym, że nawet jak chcesz pracować - w ferie, dni okołoświąteczne, wakacje, to dyrekcja każe ci iść na bezpłatny urlop, bo nie ma dzieci, co jest oczywiste.

PS. Zapytajcie, ilu nauczycieli ma stałą umowę, a ilu jest zatrudnianych w systemie od 1 września do 30 czerwca, a potem sobie radź bez pracy i ubezpieczenia przez lipiec i sierpień i tak co roku. To jest ten super mit "płatnych wakacji".

szkoła

by amros
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
17 25

@Tarko: Nic nie zrozumiałeś z tekstu. Założę się, że miałeś komentarz zanim doczytałeś do końca. O ile w ogóle przeczytałeś całość.

Odpowiedz
avatar Face15372
18 20

@Tarko: o i wjechał Tarko cały na biało z rozwiązaniem. Można zamknąć piekielnych :).

Odpowiedz
avatar gawronek
17 19

@Tarko osoby jak Ty walą podobne teksty na lewo i prawo a potem karpik jak w szpitalu czekasz 3h na zmianę kroplówki bo jest jedna pielęgniarka na oddział. A gdzie reszta? Ano wzięła sobie do serca takie rady i zarabia godnie ale poza zawodem :)

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
11 21

@Tarko: Taaaa? A kto twoje dzieci bedzie uczył, palancie? ty sam> To współczuję dzieciom... wychowasz takich samych bezmyślnych półgłowków jak ty

Odpowiedz
avatar merfetka
1 1

@KatzenKratzen: palancie? skąd taki agresywny ton wypowiedzi?

Odpowiedz
avatar japycz1
8 20

Zadziwiająco sensownie napisana historia z perspektywy nauczyciela. Bez dramatyzowania, jak to zwykle bywa. Nasuwają mi się dwa przemyślenia. Pierwsze dotyczy tego że jeśli Ty nie szanujesz swojego czasu to nikt go szanował nie będzie. Przede wszystkim odpisywanie na maila 30 min. Serio? Jak z jajkiem. Myślę że większość rodziców nie potrafi poprawnie skleić zdania, a co dopiero analizować to co dostanie w odpowiedzi. Jak chcesz w pięknych słowach owijać w bawełnę to używaj chatu GPT do tego. Będzie szybciej. Dalej, odnośnie tej kwestii, to skoro masz krótszy czas pracy to albo daj znać rodzicom, że odpowiadasz w takich a takich godzinach albo poświęć kilka dodatkowych minut pomiedzy 20:30 a 21 na sprawdzenie co tam się dzieje i czego chcą. Bez przesadnego wkładu pracy w pierdoły typu forma wiadomości. Druga kwestia to wydruki. Nie prościej raz w życiu zainwestować w drukarkę atramentowa z uzupełnianymi tuszami, zebrać od dzieci kasę na papier i mieć spokój, nie marnować czasu? Wydajesz 500zł i masz to na wiele lat. Tusze za 100zł wystarczą na kilkanaście tysięcy kolorowych wydruków. A i ten laptop którego chcesz przynosić to nie do końca prywatny, bo jednak co chwilę są bony dla nauczycieli : - )

Odpowiedz
avatar Hideki
15 15

@japycz1: Zgadzam się z tym szanowaniem siebie. Jak mi jedna z koleżanek z pracy wyjechała, że powinienem być dostępny (jedyny pracownik IT w małej firmie) od 6 rano, kiedy pierwsze osoby przychodzą do pracy, to wysłałem ją do szefa, żeby mu to powiedziała, bo ostatni pracownicy często kończą pracę w okolicach północy i gdyby wszyscy mieli mieć dostęp do informatyka, to co najmniej drugi informatyk musiałby być zatrudniony, bo ja na 2 etaty pracować nie zamierzam, a za bycie pod telefonem poza godzinami mojej pracy płacone nie mam. O ile wiem, do szefa nie dotarła, a szkoda, bo liczyłem na konfrontację.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 5

@japycz1: Ale to trzeba by się wziąć i zgadać z innymi nauczycielami a to jest trudne, poza tym to chyba nie jest najważniejsze w tej historii.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 7

@japycz1: Ten bon na laptopa to jest zupełna nowość, więc skąd Ci się wzięło, że "ciągle są bony"?

Odpowiedz
avatar katem
1 5

@japycz1: "Tusze za 100zł wystarczą na kilkanaście tysięcy kolorowych wydruków." Daj mi namiar na te tusze i tą drukarkę atramentową. Kolorowy atrament do drukarki atramentowej kosztujący ponad 100 zł jeśli starczy na 400 stron to jest już super wydajny.

Odpowiedz
avatar japycz1
1 3

@katem: "Kolorowy atrament do drukarki atramentowej kosztujący ponad 100 zł jeśli starczy na 400 stron to jest już super wydajny." Brednie. Zaczynasz dyskusje a nawet nie przeczytasz tego o czym wspominałem wcześniej. 400 stron za 100zl to jest cena dla badziewnej drukarki HP, kosztującej 120zl w markecie. Tyle samo prawie co oryginalne tusze. Poszukaj dowolnej drukarki Brothera do której pasują tusze np. serii BT5000CMY.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 września 2023 o 15:05

avatar Ohboy
-1 5

@japycz1: No dobrze, czyli w ciągu ostatnich TRZECH lat było kilka dopłat. W porównaniu do ilu lat bez dopłat do sprzętu..? No..?

Odpowiedz
avatar japycz1
-2 6

@Ohboy: "No dobrze, czyli w ciągu ostatnich TRZECH lat było kilka dopłat. W porównaniu do ilu lat bez dopłat do sprzętu..? No..?" Skończ już pisać i się kompromitować, dobrze Ci radzę. Kiedy miały być dopłaty do sprzętu komputerowego, 50lat temu? Pomyśl trochę. Jakie są inne zawody w których występują tego typu dopłaty, będące wynikiem ustawy czy rozporządzenia a nie dobrej woli pracodawcy? Adwokat, lekarz, sekretarka, sprzątaczka, budowlaniec? Kto z nich dostanie dodatek na zakup komputera? Sądzę że niektórzy z nich pracują poza godzinami swojej pracy czy też dokształcają się. Ta sama logika.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 5

@japycz1: Ale czemu histeryzujesz i idziesz w ekstrema? Komputery są w użyciu od dawna, nie weszły do szkół w ciągu ostatnich 3 lat. Spokojnie mogłyby być dopłaty od 10 lat, ale ich nie było. To u ciebie ciężko z logiką, bo wrzucasz do jednego wora sektor prywatny i publiczny. Ponadto - po co wymienionym przez ciebie zawodom dodatkowe laptopy? A jak myślisz, kto płaci za sprzęt, z którego korzystają? Myślisz, że lekarz kupił komputer, który ma w biurze? Albo sekretarka? Wiem, wiem, zaraz się przyczepisz, że przecież ten sprzęt pozostaje własnością pracodawcy. Tyle, że gdyby tak miało być także w przypadku laptopów dla nauczycieli, to rząd musiałby pokryć całość, a kupienie teraz dobrego, nowego laptopa za 2500 zł graniczy z cudem. Nauczyciele muszą dopłacić, żeby mieć sprzęt, który udźwignie pracę i nie padnie po roku. Są też wymagania, co do laptopów dla nauczycieli, więc nie mogą kupić byle czego. Zwłaszcza, że laptop ma wystarczyć na 5 lat. Przypominam również, że nauczycielom NARZUCONO pracę zdalną w trakcie pandemii, więc nie mieli wyboru i musieli kupić sprzęt. A jak już mieszamy w to prywaciarzy, to wszyscy moi znajomi, którzy pracują w prywatnych firmach, od lat otrzymują od firmy laptopy (i, często, telefony), które są co kilka lat wymieniane na koszt pracodawcy. U wszystkich mogą służyć również do celów prywatnych, tylko zazwyczaj nie mogą być wypożyczane innym.

Odpowiedz
avatar japycz1
1 5

@Ohboy: " Spokojnie mogłyby być dopłaty od 10 lat, ale ich nie było" to po co głosujesz na taki rząd którego ustawodastwo nie nadąża za potrzebami? Mogłoby również nie być żadnych dopłat, a nauczyciel jak chce niech przyjdzie i korzysta z komputerów w pracowni. "Ponadto - po co wymienionym przez ciebie zawodom dodatkowe laptopy?" Na to odpowiedziałem już wcześniej i nie zamierzam się powtarzać. "Tyle, że gdyby tak miało być także w przypadku laptopów dla nauczycieli, to rząd musiałby pokryć całość, a kupienie teraz dobrego, nowego laptopa za 2500 zł graniczy z cudem"- znowu brednie. Tak się składa że siedzę w tym temacie od 20 lat i chyba jednak wiem czego potrzebuje przeciętny nauczyciel i ile to kosztuje. "Nauczyciele muszą dopłacić, żeby mieć sprzęt, który udźwignie pracę i nie padnie po roku. Są też wymagania, co do laptopów dla nauczycieli, więc nie mogą kupić byle czego. Zwłaszcza, że laptop ma wystarczyć na 5 lat." Taaa wymagania, zejdź na ziemię. Żaden nie padnie po roku bo ma 2 lata gwarancji/rękojmii. Sprzęt, nawet za 2k, spokojnie wystarczy na 5 lat do prac w jakich będzie go używał przeciętny nauczyciel. Jedyny wyjątek to nauczyciele praktycznej nauki zawodu o nazwie montaż wideo. Tylko ich w całym kraju jest 10. "Przypominam również, że nauczycielom NARZUCONO pracę zdalną w trakcie pandemii, więc nie mieli wyboru i musieli kupić sprzęt."- a ja przypominam że nie było zakazu przychodzenia do szkolnych pracowni komputerowych i korzystania ze sprzętu tam dostępnego. W wielki szkołach można było też sprzęt wypożyczyć. Podsumowując, nadal nie wiele wiesz a dużo piszesz.

Odpowiedz
avatar Ula_nauczycielka
-1 5

@japycz1: Z lenistwa nie chciało mi się wczoraj rejestrować, ale to o czym dzisiaj piszesz jest tak bzdurne, że nie można się nie odnieść. 1. Bony na sprzęt elektroniczny: jeden był na 500zł w pandemii, drugi na 2500zł jest dopiero w planach, bo na razie nie ma nawet rozporządzenia, które miało uściślać szczegóły na podstawie ustawy. W zawodzie pracuję zaledwie 22 lata, ale jak dla mnie te dwa (jeden) przypadki to nie są te twoje "bony co chwilę". Wymień proszę, jakie to były inne bony? 2. Zapraszam do pracy w szkole - idź do dyrekcji i powiedz, że chcesz pieniądze na drukarkę. Dyrekcja odpowie, że pieniędzy nie ma, bo miasto nie ma, bo subwencja za mała, bo to i tamto. Albo się składasz z prywatnych pieniędzy, albo prosisz rodziców, a potem wysłuchujesz, że przecież szkoła jest darmowa, więc dlaczego mają płacić na sprzęt dla nauczycieli. Już teraz wielu rodziców nie daje nawet tych 2zł na ksero i mają rację, bo z jakiego powodu? To powinna zapewnić szkoła, miasto, państwo. A że wszyscy po kolei się wypinają, to już nie ich problem. Moi uczniowie sprawdziany piszą z poleceń wyświetlanych z projektora, nie mają kserówek, ale nie wyobrażam sobie jak mógłby to samo zrobić np. biolog, gdzie są schematy układów w organizmie albo geograf, gdzie są mapy. 3. Nauczyciel nie może korzystać z komputerów w pracowni, bo z komputerów w pracowni korzystają uczniowie w czasie lekcji. Może w małych wiejskich szkołach to możliwe albo w dużych placówkach branżowych, gdzie jest kilka sal komputerowych i robią się wolne okienka w dostępności sal. A i też nie zawsze, u mnie mamy dwie pracownie stricte komputerowe i jedną graficzną, które są zajęte od 7:30 do 16:20 - lekcje, koła tematyczne, projekty uczniowskie. 4. Zupełnie inna sprawa to jakość sprzętu komputerowego w szkołach. Mi osobiście jest wstyd za własną pracownię, gdzie święty Boże nie pomoże, bo niektóre komputery mają po 8-10 lat. Taki sprzęt w domu często nie daje rady przy zwykłym użytkowaniu, a tutaj mamy szkołę ponadpodstawową z klasami o specjalizacjach cyfrowych. Na różne projekty rządowe jak mobilne pracownie się nie kwalifikujemy, bo przekraczamy próg finansowania... 5. Nie masz zielonego pojęcia, czego potrzebuje przeciętny nauczyciel do swojej pracy. Jeśli chcesz oceniać przydatność sprzętu na podstawie przeciętności, to obyś nie miał nic wspólnego z kształceniem dzieci i młodzieży. 6. Oczywiście, że nie było zakazu przychodzenia do szkoły. Nawet to było wskazane. Tylko że geniuszu, jak chcesz prowadzić lekcje zdalne w sali komputerowej jednocześnie z 20 innymi nauczycielami? Na komputerach, które nie mają kamerek? Bez słuchawek, bo w szkole są tylko dwa albo trzy zestawy? Często nawet bez głośników? Obudź się, jesteśmy w szkole publicznej, niedofinansowanej, gdzie wywalczyć nową myszkę graniczy z cudem. Nauka zdalna to nie call center. 7. Nauczyciele mogli wypożyczyć ze szkoły sprzęt (laptopy, o ile szkoła je miała). Tylko że tych laptopów nie było, bo w pierwszej kolejności wypożyczano je uczniom. Jeśli jakiś został, dopiero wtedy brał go nauczyciel. Taki prikaz kuratorium. Podsumowując, nic nie wiesz o tym, jak wygląda kwestia sprzętu w szkołach w Polsce. Może coś tam zobaczyłeś w jednej szkole, usłyszałeś albo przeczytałeś i tyle.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 2

@katem Ja do swojej drukarki jeszcze parę lat temu kupowałem tusze za grosze na Ebay. Co najmniej 5 zestawów tuszy za jakieś €5. Tylko drukarka na tyle stara, że gwarancja dawno przestała obowiązywać, więc mogę kupować tańsze zamienniki. No i drukuje strasznie wolno. Wydrukowanie 10-20 stron zajmuje sporo czasu.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-2 2

@japycz1 "Przede wszystkim odpisywanie na maila 30 min. Serio? Jak z jajkiem. Myślę że większość rodziców nie potrafi poprawnie skleić zdania, a co dopiero analizować to co dostanie w odpowiedzi". Tu możesz się zdziwić. Patologia może mieć problem z napisaniem jednego zdania, ale potrafią być bardzo roszczeniowi i niesamowicie wyczuleni. A zwłaszcza jak poczują nad kimś władzę. Tak jak w przypadku nauczycieli, którzy muszą się dostosować do rodzica.

Odpowiedz
avatar japycz1
2 4

@Ula_nauczycielka: mam dokładnie takie samo zdanie odnośnie Twojej wypowiedzi. Odniosę się po kolei. 1. Jak dla mnie dodatek co dwa lata to jest właśnie "co chwilę". Innych nie chce mi się wymieniać bo raz że stracę czas na szukanie a dwa możliwe że to były środki lokalne, np. gminne i i tak odbijesz piłeczkę że u Ciebie tego oczywiście nie było. 2. Tu już poejchalas po bandzie. "Już teraz wielu rodziców nie daje nawet tych 2zł na ksero i mają rację, bo z jakiego powodu? " głównie z takiego żeby dbać o poziom edukacji ICH dzieci? Mówisz że albo składają się albo dzieci będą przepisywać zadania na sprawdzianie z tablicy, przez co mieć mniej czasu na rozwiązanie. Ich wybór. Serio to takie trudne dla Was? "nie wyobrażam sobie jak mógłby to samo zrobić np. biolog, gdzie są schematy układów w organizmie albo geograf, gdzie są mapy." A ja sobie nie wyobrażam jak bym miał tak podchodzić do swojej pracy, nawet jak bym miał kupić tą ryże papieru na semestr za własne pieniądze. Oczywiście, nie powinno tak być ale to że nie umiesz zrobić zbiórki albo wydać własne 15 zł to już jest porażka. 3. "u mnie mamy dwie pracownie stricte komputerowe i jedną graficzną, które są zajęte od 7:30 do 16:20 - lekcje, koła tematyczne, projekty uczniowskie." Pełny etat pracy nauczyciela to 18h przy tablicy. Pełny etat normalnego człowieka to 40h. Różnice możesz wykorzystać żeby przyjść przed lub po zajęciach i zrobić to co potrzebujesz w pracowni. 4. Tu już polecialas w kosmos.... " Zupełnie inna sprawa to jakość sprzętu komputerowego w szkołach. Mi osobiście jest wstyd za własną pracownię, gdzie święty Boże nie pomoże, bo niektóre komputery mają po 8-10 lat. Taki sprzęt w domu często nie daje rady przy zwykłym użytkowaniu, a tutaj mamy szkołę ponadpodstawową z klasami o specjalizacjach cyfrowych. " Nie daje rady bo nie umiecie go używać. 8-10 lat to jest sprzęt na poziomie 4-6 generacji procesora Intela. Np. Taki przeciętniak jak Intel Core i5-6500 jest w tym momencie w pełni funkcjonalnym procesorem WYSTARCZAJĄCYM do normalnej pracy, robienia prezentacji, odpalenia Gimpa itd. Powiem więcej, jeden z moich komputerow jest wyposażony w i5-3470(premiera 2012Q2) i jego też uważam za w pełni wystarczajacy do programowania czy nawet do prostej grafiki 3D. Mimo tego że mógłbym go wymienić na pstryk palca... "Na różne projekty rządowe jak mobilne pracownie się nie kwalifikujemy, bo przekraczamy próg finansowania..." I do kogo masz pretensje? Są wybory niedługo idź i coś zmień..... 5. "Nie masz zielonego pojęcia, czego potrzebuje przeciętny nauczyciel do swojej pracy. Jeśli chcesz oceniać przydatność sprzętu na podstawie przeciętności, to obyś nie miał nic wspólnego z kształceniem dzieci i młodzieży" Tu też jest grubo. Przydatność sprzętu oceniam na podstawie 20 lat w branży IT i trochę większej wiedzy od większości nauczycieli. Już pisałem wcześniej, jedynymi którzy rzeczywiście mogą potrzebować lepszego sprzętu od "przeciętnego" sa ludzie od obróbki wideo. 6. "Tylko że geniuszu, jak chcesz prowadzić lekcje zdalne w sali komputerowej jednocześnie z 20 innymi nauczycielami? " taaa 20. Tylko że jak by kazać Wam przychodzić do szkoły to nagle większość jednak ma laptopa i własne słuchawki. Zresztą jak nie było zajęć fizycznie to chyba nic nie stało na przeszkodzie żeby umieścić te komputery w różnych meisjcach np. zwykłych salach lekcyjnych. Powiem więcej, widziałem wielokrotnie pracownie komputerowe stworzone w oparciu o LAPTOPY. "Na komputerach, które nie mają kamerek? Bez słuchawek, bo w szkole są tylko dwa albo trzy zestawy? Często nawet bez głośników?" Jak masz słuchawki to nie potrzebujesz głośników. Najtańsze z mikrofonem to koszt 20 zł, sensowne kupisz już za 50-70. No ale Ty nie chcesz przecież "przeciętnych", lepiej dostać logitecha używanego przez 15 innych osób. Z kamerka wygląda sprawa dokładnie tak samo. "Obudź się, jesteśmy w szkole publicznej, niedofinansowanej, gdzie wywalczyć nową myszkę graniczy z cudem. Nauka zdalna to nie call center." Wy

Odpowiedz
avatar czydredy
7 13

Dodajmy jeszcze do tego czas na zebrania rodziców, rady pedagogiczne, imprezy okolicznościowe, za który nauczyciel nie ma płacone ekstra. Na przykładzie nauczyciela w przedszkolu mogę dodać, że trzeba poświecić jeszcze czas na pisanie planów (czyli napisać co w każdy dzień roku szkolnego będzie robione), które trzeba stworzyć od podstaw, a które nauczyciele w szkołach mają już dodane do książek z danego przedmiotu. Przygotowywanie różnych rzeczy na kiermasze świąteczne (do dziś czuje ciepło kleju na gorąco na palcach :D). No i rodzice, którzy myślą, że przedszkole/szkoła nauczy wszystkiego ich dzieci- znam przypadek dziecka 6 letniego, które nie potrafi się oporządzić po skorzystaniu z toalety.

Odpowiedz
avatar FikMikfeegiel
9 11

@czydredy byłem w tym tygodniu na pierwszym spotkaniu rodziców w przedszkolu. Jeden rodzic zapytał kiedy dostaniemy dostęp do dziennika elektronicznego i kamer. Na szczęście dyrektorka spuściła gonna drzewo. Współczuję nauczycielom z całego serca.

Odpowiedz
avatar Hideki
15 19

Nie generalizowałbym nauczycieli różnych przedmiotów. Z moich doświadczeń dużo nauczycieli jest miernych i to niezależnie do przedmiotów, które nauczają. Miałem polonistkę w liceum, której przygotowanie do lekcji polegało na tym, że przeczytała notatki, które odziedziczyła po wcześniejszym poloniście. Była złą polonistką i do tego leniwą. Z kolei znalazłbym troje nauczycieli mniej poważanych przedmiotów - w-f, plastyki i techniki - którzy tę polonistkę, jak również niektórych nauczycieli "głównych" przedmiotów, bili na głowę pod każdym względem. Od zawsze wychodzę z założenia, że jeśli pracodawca nakłada na pracownika jakieś obowiązki, musi mu stworzyć do tego warunki. Używanie prywatnych zasobów do pracy, o ile nie jest to wyłącznie dla wygody pracownika, jest w mojej głowie niedopuszczalne. Jeśli nie będziesz sam siebie szanować, nikt nie będzie Cię szanować.

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 14

@Hideki: Argument o złych nauczycielach jest trochę głupi, bo nie bierze pod uwagę faktu, że zazwyczaj tylko mierne osoby zostaną w pracy, która jest stresująca, męcząca i źle płatna. To oczywiste, że dobrzy nauczyciele się wykruszą. Ja miałam super nauczycielki od WFu, co nie zmienia faktu, że ich przygotowanie do zajęć było minimalne i nigdy nie musiały zabierać pracy do domu. Jak nauczyciele "zaczną się szanować", to połowa szkół zostanie zamknięta.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@Hideki: No moi nauczyciele się szanowali i uczniowie mieli z tego tytułu przewalone.

Odpowiedz
avatar Hideki
-2 2

@78FS: To gdzie byli rodzice? Przecież widzieli, że szkoła nie funkcjonuje...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 2

@Hideki: Chodzili do szkoły w innych realiach a na moje narzekanie myśleli, że to po prostu dziecięce narzekanie. Poza tym ciężko coś konkretnego zarzucić. Materiał przerobiony? Przerobiony. A że byle jak to no cóż. Poza tym co mogłyby dać narzekania rodziców? Nie było nikogo lepszego na miejsce tych nauczycieli.

Odpowiedz
avatar Hideki
0 0

@78FS: Jak się nic nie robi, to się nic nie zmieni.

Odpowiedz
avatar fursik
19 21

@voytek: I wielu to właśnie robi. A potem zdziwienie, że nie ma nauczycieli, że polskiego uczy katechetka albo jakiś szur, który do tej pracy się kompletnie nie nadaje - i do żadnej innej też nie, ale w szkole był nabór, bo zawsze jest. Poza tym mam olbrzymie problemy natury etyczno-moralnej z taką postawą - jeśli ktoś poświęca się swojej pracy, traktuje ją z zaangażowaniem i chce dawać z siebie wszystko mimo problemów, to można nim pomiatać, a on ma zamknąć ryj, bo widziały gały, co brały.

Odpowiedz
avatar Ohboy
25 31

Niektóre komentarze tutaj pokazują ciekawą cechę Polaków (nie wiem, czy dotyczy to innych narodowości) - nie zależy im na tym, żeby ludziom dookoła było lepiej. Rozwój? Poprawa warunków? Godne zarobki? Nieee, zmień pracę lub zamknij japę. Społeczeństwo chyba lubi samo się ogłupiać, bo przecież do tego doprowadzi brak nauczycieli.

Odpowiedz
avatar bazienka
7 11

@Ohboy: u nauczycieli najgorsze jest to, ze jak juz osiagna ostatni poziom awansu zawodowego, to szczyt ich mozliwosci zarobkowych, moga brac tylko wiecej godzin kosztem zycia osobistego

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 11

@bazienka: Wiem, mam znajomych nauczycieli i mam również prawo do wykonywania zawodu, którego wykonywać nie zamierzam nigdy. ;)

Odpowiedz
avatar tvh
5 5

@Ohboy: Ja też nie zamierzam pracować jako nauczyciel mimo posiadania uprawnień i to jeszcze od ubiegłego stulecia :-D Z drugiej strony co ja po tylu latach pamiętam z tego co mógłbym uczyć, skoro zajmuję się całkiem innymi rzeczami. P.S. Mogłem uczyć etyki i filozofii.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 4

@tvh: Ja dalej mam kontakt z tym, co studiowałam, więc to nie byłoby problemem, ale raz, że zarabiam więcej pracując na ok. pół etatu i dwa, że pewnie podusiłabym rodziców (oraz utonęła w papierach). ;)

Odpowiedz
avatar tvh
0 2

@Ohboy : Życzę Ci abyś nie musiała nauczać dzieci i dusić rodziców. Jakby co, to bądź taka aby po wywiadówce rodzice sami skakali z mostów

Odpowiedz
avatar bazienka
9 17

rozumiem jak malo kto jestem nauczycielem akademickim na pensum 360h, w ostatnim roku wyrobilam 455, bo takie byly potrzeby wracam do domu po pracy w budzetowce i robie prezentacje na studia, mam pod opieka 2 specjalnosci, ktorym tez trzeba przygotowac material (jedna grupe mam w trybie przyspieszonym, wiec trzeba im zrobic przedmioty nie z semestru, a z calego roku), jesli zaliczenie nastepuje przez napisanie pracy zaliczeniowej, musze tych prac posprawdzac tyle, ile jest osob w grupie, musze zrobic testy, zerowe, wlasciwe i poprawkowe, umiescic w systemie... tak naprawde zapieprz jest przez caly rok akademicki, w zeszlym semestrze mialam 9 zjazdw pod rzad, co oznacza deficyt snu przez 2,5 miesiaca... ale wszyscy maja w glowie te "wolne wakacje" (nie mam wolnych ferii, bo w trakcie przerwy miedzysemestralnej studenci maja wyklady)...

Odpowiedz
avatar konto usunięte
8 8

Jeżeli to nie jest piekielne to ja nie wiem co jest.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
10 14

@LaKukaracha Zostań nauczycielem. Przecież to taka świetna fucha. Tyle wolnego i w ogóle.

Odpowiedz
avatar fursik
8 14

@LaKukaracha: Ta, o tym właśnie jest ta historia. Amros narzeka, że musi do pracy chodzić. To tyle w temacie, co się dzieje, kiedy nie ma kto uczyć dzieci czytać ze zrozumieniem. Takie są efekty.

Odpowiedz
avatar timka
-3 9

@fursik: Piszesz chyba o sobie kompletnie nie rozumiesz co autor miał na myśli.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 2

@timka: a ty nie rozumiesz ironii

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

@timka: Sarkazmu tez nie rozumiesz

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
10 10

Jestem z rodziny nauczycielskiej i generalnie zgadzam się ze wszystkim, z pewnymi zastrzeżeniami: - Nauczyciele przedmiotów egzaminacyjnych mają więcej pracy jasne. Jednak jakoś został przemilczany fakt, że jednak sprawdzanie arkuszy czy uczestnictwo w egzaminach jest dodatkowo płatne. Oczywiście marnie, ale jest, więc trochę ciężko porównywać to do nauczyciela WF, który wprawdzie tego nie robi, ale i nie ma za to płacone. - Z tymi prywatnymi szkołami bywa bardzo różnie. Ja akurat mogę wypowiadać się jako rodzic dziecka, który do takowej chodzi (i koleżanka ludzi tam pracujących). Wyposażenie, dofinansowanie i warunki pracy są bez porównania. Nie ma opcji, żeby był kłopot z naprawą komputerów czy drukarką/kopiarką. Nie wiem jak wygląda pokój nauczycielski. Ale wiem, że każdy nauczyciel dobija się, żeby u nas pracować. Największą wadą oczywiście są rodzice. Zawsze staram się być jak najmniej upierdliwa w stosunku do nauczycieli, ale wiem, że mam w klasie gwiazdy, które z każdą pierdołą zawracają głowę. Wiem, bo jestem skarbnikiem...

Odpowiedz
avatar timka
3 11

@rosowczan: Tylko jeśli tych kartkówek jest np 300 to kiedy ma to sprawdzić? Pytań jest zwykle kilka a nie jedno.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 7

@rosowczan: TOBIE się nie przydały, ale jesteś tylko jedną osobą. Wyobraź sobie, że inni ludzie wybrali inne drogi w życiu i mogą mieć na co dzień kontakt z komórkami, warstwami geologicznymi i z Kordianem. Jak w szkole będą tylko rzeczy, które przydadzą się każdemu, to dopiero będzie produkcja deb!li...

Odpowiedz
avatar rosowczan
-4 10

@timka: można robić to w czasie pracy za którą im płacą. jak się nie wyrabia, znaczy że się nie nadaje. takie stękanie na prawo i lewo, a jak każdy uczeń ma od PIS laptopa to można robić kartkówki on-line, samo się sprawdzi. już bez kitu - ma za dużo pracy, niech sobie nie bierze tyle.

Odpowiedz
avatar japycz1
-2 10

@timka: "Tylko jeśli tych kartkówek jest np 300 to kiedy ma to sprawdzić" jasne 300 kartkówek, czyli 10 klas po 30 osób i zrobione w tym samym momencie. Pokaż mi który nauczyciel tyle ma. Jeśli nawet to byłby to przedmiot z 1-2h w tygodniu, czyli ze dwie takie kartkówki w semestrze. Nie ma żadnego problemu żeby sprawdzić to mając "okienko" albo zwyczajnie wtedy kiedy inna klasa pisze swoją. P.s Bardzo czasochłonne musi być sprawdzanie pytań typu: Podaj wynik równania y =ax+b Przetłumacz słówka Podaj datę bitwy pod Grunwaldem Opisz budowę komórki

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 11 września 2023 o 15:43

avatar Ohboy
-1 5

@rosowczan: Brak Ci wyobraźni po prostu. Na przykład, moja znajoma pracuje w teatrze, bo lekcje języka polskiego rozbudziły w niej miłość do sztuki. @japycz1: Pomijając to, że kartkówki w liceum rzadko kiedy tak wyglądają (a np. na matematyce nie liczy się tylko wynik, ale też metoda. Same wyniki nic nie dają, bo mogły zostać zgapione), widziałeś kiedyś, jak potrafią pisać dzieci? Pewnie powiesz, że należy ignorować to, czego nie można rozczytać, ale to nauczyciel będzie miał problemy, gdy zacznie stawiać same pały i dwóje.

Odpowiedz
avatar japycz1
-2 6

@Ohboy: ehhh znowu Ty i te głupoty.... "Na matematyce nie liczy się tylko wynik, ale też metoda" no i? Dwie dodatkowe linijki do rzucenia okiem "Same wyniki nic nie dają, bo mogły zostać zgapione" aha a metoda to nie mogła zostać "zgapiona"? "Pomijając to, że kartkówki w liceum rzadko kiedy tak wyglądają" a jak wyglądają? Pytanie a następnie odpowiedź. Czy się mylę? Zresztą liceum to tylko część nauczycieli, ta mniejsza. "Pewnie powiesz, że należy ignorować to, czego nie można rozczytać, ale to nauczyciel będzie miał problemy, gdy zacznie stawiać same pały i dwóje." Jak raz postawi kiepskie oceny za pismo to drugim razem się nauczą i będą pisać ładniej. Jak nie chcesz sprawdzać nieczytelnego pisana to przygotuj test abcd na 20-50 pytań, w czym problem? Tak samo jak problemem nie jest przeprowadzenie testu przy użyciu komputerów i natychmiastowy wynik, nawet bez sprawdzania.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 5

@japycz1: Wszystko można zgapić, ale zgapienie metody zajmuje więcej czasu i sprawdzanie całości ogranicza to choć trochę. Kartkówki z pytaniami zamkniętymi nie stanowią większości kartkówek, nie wiem, skąd u ciebie to przekonanie. Na innych przedmiotach jest to gorszy sposób sprawdzenia wiedzy, bo można strzelać i zaliczyć. Masz niewielkie doświadczenie z nowoczesnymi dziećmi, rodzicami i szkołą, co nie? Teraz dzieci w większości przypadków idą naskarżyć rodzicom, którzy robią awanturę i nauczyciel dostaje po dupie od dyrektora, a dzieciaki dalej piszą byle jak. Testy z pytaniami zamkniętymi sprawdzają się tylko w niektórych przypadkach, pytań otwartych program nie sprawdzi.

Odpowiedz
avatar marudak
-2 6

Większość z tych rzeczy to strata czasu. Tablice? Na co to komu? Kartkówki? Podobnie. Wystarczą sprawdzany i testy semestralne. Ale już dzieci trzeba przyzwyczajać do ciągłej kontroli państwa. Ustaw sobie automat na mailu: pracuję od 8-16. Na maila odpowiem w pierwszej WOLNEJ chwili. I pierd.l. Kuźwa od kiedy pisze się maile do nauczycieli??? Czas na kserowanie. W tych szkołach z którymi miałam styczność, nauczyciel przynosił towar do sekretariatu, a tam stażysta z up kserował. Nie na ostatnią chwilę. Kwestia zarządzania funduszami, to też nie twój problem a dyrekcji. Jak zabraknie papieru w toalecie, to odeślecie rodziców do urzędu miasta. Myślę, że drugi raz nikt nie będzie musiał prosić o fundusze. To że coś jest w formie elektronicznej nie znaczy że nie zniknie w kilka sekund. Co jest na papierze może tylko spłonąć. Nie mniej są lepsze sposoby na organizację tego. Tylko to zapewne określają ustawy i one muszą być najpierw zmienione. Sami bierzecie na siebie za dużo, dziedziczycie kolejne obowiązki i brak organizacji. A co złego jest w dużych grupach? Na studiach aule mają po kilkaset miejsc. Jaka to oszczędność! Dzieci powinny uczyć się samodzielnego zdobywania wiedzy, a niw kucia na pamięć daty bitwy pod grunwaldem. Taka wiedza ma poszerzać ich horyzonty. Nie muszą tego wkuwać. Moim zdaniem właśnie tak powinno to wyglądać. Tydzień historyczny gdzie są zajęcia wyłącznie z historii. Testy wyłącznie dla uczniów, bez ocen. Pisać mogą uczyć się w tygodniu literackim. Też nie na ocenę. Kiedy zbliżałam się do matury zmieniono system. Wtedy miało się uzyskać wynik procentowy. Ale to było nie do przyjęcia! Trzeba było zrobić próg 30%. Naznaczyć zdałeś -nie zdałeś. Upokorzyć nawet tych mniej zdolnych dla których podejście do matury było wyczynem. System jest zły. Czasem trzeba coś rozje..ć i zbudować od zera

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 7

@marudak: Duże grupy nie sprawdzają się w nauczaniu dzieci i nastolatków. Już teraz są problemy z tym, żeby zadbać o każdego ucznia, ponieważ mają różne potrzeby i umiejętności. O rozmiarze grup decyduje ministerstwo, więc do nich uderzaj, jeśli jesteś w stanie udowodnić, że duże grupy sprawdzą się lepiej niż małe.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@Ohboy A w przypadku lekcji języka obcego to już kompletna katastrofa. Nauczyciel nie jest w stanie przesłuchać każdego ucznia, sprawdzić, czy ma poprawną wymowę. Uczeń może cały czas powtarzać te same błędy.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 3

@pasjonatpl: Ano właśnie. Poza tym w dużej grupie uczniowie wypowiadaliby się baaardzo rzadko, a już teraz jest problem z nauką języka mówionego. Tutaj przydałoby się nie mniej, a więcej zajęć w mniejszych grupach.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@marudak: Gdyby próg zaliczenia byl 50 czy 60% to rozumiałabym problem z zaliczeniem, ale 30%? Jestem z tego rocznika w ktorym wprowadzono maturalna amnestie Giertycha. To bylo jakies kuriozum, jak ktoś nie potrafił zaliczyć matury na poziomie podstawowym na 30% to po prostu nie powinien nigdy do niej podchodzić.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@Ohboy: A kiedyś go w Polsce nie było? Pytam, bo nie wiem, czy tak bylo tylko w mojej szkole i to ponad 20 lat temu. Przez 3 lata niemieckiego uczyliśmy się tylko gramatyki i trochę pisania. Dopiero jak zmienił się nauczyciel, to było lepiej, ale głównie pisaliśmy. Tyle że nauczyliśmy się przynajmniej formułować jakieś dłuższe wypowiedzi. Angielski mieliśmy przez rok i to na bardzo niskim poziomie, więc było trochę konwersacji, ale na zasadzie, przedstaw się i powiedz, skąd jesteś. Jeden znajomy powiedział, że wysłał córkę na prywatne lekcje angielskiego, bo w te w szkole za mało dawały. Także pytam, czy tylko obecnie jest z tym problem, a moja szkoła to był wyjątek czy taki program nauczania był normą? P.S. W dużych klasach też można zorganizować jakieś ćwiczenia ustne, rozmowy uczniów w danym języku. Tylko że nauczyciel nie jest w stanie każdego przesłuchać. Po prostu się nie da.

Odpowiedz
avatar PaniFilifionka
2 2

@marudak: Dziubdziuś, moja mama była polonistką. Pamiętam ją, kiedy odchodziła od stołu ze stertą wypracowań. Płakała, bo nie pamiętała, jak się pisze "już", albo "róża". Czy była słaba psychicznie? Nie. Teraz pracuje gdzieś indziej, zarabia 2x więcej, nie płacze, a do emerytury został jej niecały rok. Serio chcesz, żeby Twoje dzieci uczyli ludzie przemęczeni, albo na wy**ce?

Odpowiedz
avatar VAGINEER
2 2

problemy systemu państwowego

Odpowiedz
avatar aszulka13
3 5

Nauczyciel to ostatnio najbardziej znienawidzony i opluwany zawód w Polsce. A ja podziwiam i szanuje TYCH wszystkich ludzi, bo na ich barkach spoczywa ogromna odpowiedzialność. Mi wystarczyły dwie godziny na urodzinach grupy 5-latkow, żeby być wypranym fizycznie i psychicznie... Miałam okazję skosztować tego chleba i dziękuję, wolę chodzić głodna. Trzymam kciuki za lepsze czasy

Odpowiedz
avatar MarcinMo
1 3

Jest jedna prawda, którą błyskawicznie potrafią załapać pracownicy sektora prywatnego, a w budżetówce to jakaś abstrakcja. Mianowicie - nie masz za coś płacone, to tego nie rób. W sektorze prywatnym może raz, czy dwa uda się wykorzystać nowicjusza, za trzecim już załapie, a nauczyciele się dają w ten sposób traktować od lat. Jeżeli nie masz możliwości zrobienia ksera, bo nie wystarcza sprzętu, tuszu, czy czasu to nie rób ksera. Będzie wrzawa, może nawet afera, ale w końcu to się zmieni. Nie zdążasz sprzewdzać klasówek, czy wypracowań w czasie za który masz płacone - rób szybkie quizy z odpowiedziami a b i c. i nawet całej szkole sprawdzisz w 2 godziny. Nie ma dostępu do miejsca, gdzie można się przygotować do zajęć? Przeczytaj na przerwie w sali lekcyjnej w 5 minut o czym masz powiedzieć zgodnie z programem i reszta nie jest twoim problemem. Dopóki usługa jest wykonana w stopniu wystarczającym za x złotych, to nikt na nią nie zacznie przeznaczać nagle 2x, bo jaki ma w tym interes? A jeżeli ministerstwo i kuratorium zobaczy, że usługa za x złotych jest niewystarczająca, to w końcu nawet imbecyl pokroju Czarnka załapie, że budżet jest zbyt mały.

Odpowiedz
avatar fursik
0 2

@MarcinMo: Praca nauczyciela, lekarza, policjanta itp. to jednak nie to samo co u prywaciarza. Jest w tym jednak jakieś tam powołanie, jakieś poczucie obowiązku. Jeśli Janusz Ci byle jak płaci-->Ty byle jak pracujesz-->Januszex upada i krzyż mu w... na drogę. Jeśli lekarzowi, nauczycielowi czy policjantowi państwo byle jak płaci, to on i tak musi pracować najlepiej jak potrafi, bo fuszerką krzywdzi ludzi wokół siebie, pewien mały fragment społeczeństwa.

Odpowiedz
avatar jotem02
2 2

@MarcinMo: Mam w ósmej klasie dziewięciu uczniów. Szkoła prywatna, wynagrodzenie godziwe, ale liczone od godziny dydaktycznej (przy tablicy). Mam taką idee fixe, że chcę się dowiedzieć, na czym stoję, Więc diagnoza, Są gotowe, ale ja wolę zmajstrować swoją, Ładnych kilka godzin na przygotowanie, Z drukiem bez problemu, bo robi to sekretariat. I teraz wynudzę - się przez dwie godziny, a potem do roboty. Muszę sprawdzić, ale to nie koniec. Każdemu uczniowi muszę przygotować diagnozę indywidualną, co oznacza circa dwie strony A4 (jest sporo osób z opisami lub orzeczeniami), Każda taka praca to około godziny jeśli mam to zrobić uczciwie, Czyli godzin 9. A gdybym miał 30 uczniów i chciałbym pracować rzetelnie? To doopa. Współczuję nauczycielom z publicznych,

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 2

@jotem02: Diagnoza! Tak!!! Wszyscy tutaj zapomnieliśmy o tym cholerstwie, dzięki za przypomnienie xD

Odpowiedz
avatar bloodcarver
0 4

60 godzin w tygodniu... Lekarzom zdarza się przepracować i ponad 70. Nie w tygodniu, ciurkiem. I też nie licząc zupełnie pracy w domu, której też jest sporo. I wszyscy mają wyłożone. Nawet lekarze pracujący, cudem, na etacie, zmuszani są do podpisywania opt-out który sprawia, że "przy łóżku" pracują 48h tygodniowo, a nie lekkie 20 jak nauczyciele. Ale 48 to wyjątki, bo lekarzy wypycha się na b2b. A też muszą się przygotowywać, doczytywać, dokształcać, planować operacje itd. Bo, w przeciwieństwie do nieprzygotowanego nauczyciela, stracą nie tylko pracę, ale i prawo do wykonywania zawodu. Oczywiście każda grupa zawodowa chciałaby mieć lepiej, ale szum wokół nauczycieli odwraca tylko uwagę od problemu, który już dosłownie zabija Polaków. Bo w przeciwieństwie do nauczycieli, coraz więcej polskich lekarzy emigruje na zachód, gdzie ich szanują.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 3

@bloodcarver: Przecież są ogromne braki w kadrze, ostatnio była nawet o tym historia. Nikt nie chce uczyć i nikt nie chce leczyć w Polsce. Czego oczekujesz od nauczycieli, że będą walczyć o pensje lekarzy, a swoje zignorują? To chyba oczywiste, że tego nie zrobią. Zwłaszcza, że lekarze mają minimalnie większe wsparcie społeczeństwa, a nauczycielami się pomiata i są pozostawieni sami sobie.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 2

@bloodcarver: Oczywiście lekarz to bardzo ciężki i odpowiedzialny zawód, ale twierdzenie, że nauczyciel pracuje 20 godzin (chyba nie czytałeś tej historii) i to jest lekka praca... Jestem prawie pewien, że znam odpowiedź, ale jednak zapytam. Uczyłeś kiedyś? Jeśli nie, to dawaj. Są wakaty. Nawet mnóstwo. Liczby nie kłamią. Jeśli brakuje chętnych do jakiejś pracy, to to jest marna praca albo ze względu na zarobki albo warunki.

Odpowiedz
avatar PaniFilifionka
2 2

@bloodcarver: Tych lekarzy uczyli kiedyś...nie zgadniesz...nauczyciele.

Odpowiedz
avatar PaniFilifionka
2 2

@PaniFilifionka: @bloodcarver: Tych lekarzy uczyli kiedyś...nie zgadniesz...nauczyciele. Czemu lekarz nie powie "padam na ryj, moja praca nie będzie efektywna, jadę do domu, dzwońcie za 24h"? Bo ja nie chcę, żeby leczący mnie lekarz nie odróżniał podłogi od sufitu. Skąd ten etos nieefektywnej pracy? Przemęczony ktokolwiek nie będzie dobrze pracował. Lekarz, pielęgniarka, nauczyciel, strażak, policjant....To są zawody kluczowe dla społeczeństwa. I zawsze niedofinansowane.

Odpowiedz
Udostępnij