Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jak ja nienawidzę właścicieli tzw. kotów wychodzących. Niestety, w mojej okolicy pełno…

Jak ja nienawidzę właścicieli tzw. kotów wychodzących. Niestety, w mojej okolicy pełno tych pseudodomowych kotów.
Skutki:
- Smród szczyn kocich na klatce schodowej;
- Truchło ptaków, jaszczurek, myszy na klatce, na chodniku, na trawniku;
- Szwendające się po nocach na osiedlu dziki, lisy, kuny przychodzące z lasu na żer, bo durni właściciele kotów w razie gdy ich pupilki nie wrócą na noc, wystawiają im żarcie w miskach na trawniku;
- Co jakiś czas kocie truchło na jezdni.

I szczyt wszystkiego - kilka dni temu przy wejściu na klatkę zaatakował mnie kot. Nie wiem, czy jakiś popieprzony czy to normalne zachowanie kotów, w każdym razie podrapał mnie po twarzy, głowie i rękach. Złapałem pchlarza i za kark zaniosłem to pieprzniętej sąsiadce, do której należy, zapowiadając, że będę się domagał zadośćuczynienia i zgłaszam sprawę na policję. Sąsiadka oczywiście zero przeprosin, tylko wykład o tym, że kot to zwierzę terytorialne i bronił swojego terenu, ja jestem nowy i jeszcze mnie nie zna, a poza tym na pewno zrobiłem coś, co go sprowokowało.

Powiedziałem tej durnej babie, że ja sobie mogę kupić psa obronnego i też postawić pod klatką i niech nie ma pretensji, jak ją zaatakuje, a ta nagle, że co ja mówię, przecież nic mi się nie stało, bo kotki są malutkie i nie robią krzywdy. Tak, poszedłem na obdukcję i zgłosiłem sprawę na policję. Czekam na ciąg dalszy.

koty i kociarze

by ~ewan
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Morog
8 28

Straż miejska powinna wyłapywać takie koty, a potem pobierać wykupne, mandat 500 zł

Odpowiedz
avatar marcelka
-2 8

@Morog: taaak, świetny pomysł, bo właściciel, który ma gdzieś, czy jego kota coś przejedzie albo czy zaginie, w podskokach wyciągnie z kieszeni kilka stówek

Odpowiedz
avatar aienma
2 2

@marcelka: przynajmniej nic takiego kota nie przejedzie w schronisku, skoro właściciel ma go w pompie. Może znajdzie nawet lepszy dom.

Odpowiedz
avatar Vkandis
3 3

@marcelka: To, że go wypuszcza, to wcale nie znaczy, że ma go gdzieś. U mnie na osiedlowej grupie FB co jakiś czas są ogłoszenia w stylu: "Zaginął kot! Za pomoc w odnalezieniu nagroda!" itd, itd. Jak się człowiek zaczyna dopytywać, to nagle jest "no bo on jest wychodzący, ale do tej pory wracał po co najwyżej dwóch dniach, a teraz nie ma go już tydzień!" Załóżcie kotu pieprzony GPS i se go szukajcie z komórką, durnie. Były nawet posty, że dzieci właścicieli takich kotów łapały jakieś pchły, wszy czy inne cholerstwo, które przywlókł kot "no ale co mu zrobimy przecież to wychodzący kot". P.S. Tak jestem kociarzem. Uwielbiam koty. Ale argumenty "bo to kot wychodzący" doprowadzają mnie do szału.

Odpowiedz
avatar katarmalin
0 2

@Vkandis a mnie nie. Bo jednak koty są tak ciekawskie że odbiera im się część szczęścia zamykając w domu. Ale to też zależy gdzie się mieszka. Poza tym skoro jesteś kociarzem to jak możesz pisać że dzieci łapią pchły ? Pchły mogą się rozmnażać, gryźć ludzi ale nie bytują na ludziach... Natomiast jeśli właściciele wystawiają miskę na zewnątrz, nie kastrują i nie Chiipuja to durnje

Odpowiedz
avatar Vkandis
0 0

@katarmalin: co do pcheł - przenośnia. Naświetlenie problemu. Co za różnica, czy bytują na ludziach, czy tylko ich gryzą? Naprawdę nie widzisz w tym problemu? Poza tym pchły bez problemu mogą przesiedzieć na twoim ubraniu parę dni, czekając na okazję przenieść się na lepszego żywiciela.

Odpowiedz
avatar vylarr
0 0

@Vkandis: Miałem kiedyś kota i to takiego, który jak wychodził, to go czasem i tydzień nie było. I kiedyś poszedł i nie wrócił.

Odpowiedz
avatar Habiel
0 30

@iskier89ka: Ty tak sądzisz. Spytaj sąsiadów czy cieszą się z odwiedzin kota, albo poczytaj jak ingeruje w przyrodę taki wypuszczany kot. Kot to takie samo zwierzę jak pies i ma być pod kontrolą właściciela. Chyba by ci się nie podobało jakby sąsiad wypuszczał swojego psa, bo się musi wybiegać? I w tym celu piesek goniłby twojego kota? W końcu to naturalne ;) Współczuję tylko tym kotom, którzy mają tak ograniczonych właścicieli.

Odpowiedz
avatar Habiel
3 29

@Blekotek: Koty wolno żyjące to koty bezdomne. Jest to inna kategoria niż koty wychodzące aka koty, które ma w dupie właściciel. @Iskker89ka Nie zmniejszają populacji myszy i szczurów, a również ptaków śpiewających, czy gniazdujących na ziemi. Wróble, skowronki, s także jaszczurki są pewnie Ci wdzięczne. Kota można wyprowadzać na smyczy. Wtedy też pozna co to trawa i jest bezpieczny. Nie zje trutki, nie pożre otrutej myszy, a wszystkie zaburzenia w wyprożnianiu zauważy właściciel i i odpowiednio zareaguje na choroby nerek, czy robaki. Wszystkie moje koty chodzą na smyczy i wiesz co? Są wierne jak psy. Poczekaj z tym zadowoleniem, aż kiedyś znikną, bo zje je lis, pies czy rozjedzie auto. Ale pewnie wtedy weźmiesz nowego, bo przecież kocięta co roku oddają, to straty nie ma, czyż nie? Współczuję myślenia tylko o sobie i swojej wygodzie pomieszanej z lenistwem.

Odpowiedz
avatar digi51
10 14

@iskier89ka: domowe koty polują co najwyżej na myszy, na pewno nie na miejskie szczury, bo te są dla nich za duże. Na szczury to prędzej lisy

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 22

@iskier89ka: O, twierdzić, że twoje koty nie mordują zwierząt rodzimych, które są niezbędne dla naszego ekosystemu? Bo koty nie są polskiej naturze do niczego potrzebne. Od zajmowania się szczurami są lisy, kuny czy ptaki drapieżne, a nie twoje koty, które ledwo co złapią.

Odpowiedz
avatar metalurgia
12 18

@iskier89ka lenistwo. Sama mam koty i w życiu bym ich samych na dwór nie wypuściła. Raz kot nie jest gatunkiem rodzimym, zabija zwierzęta (szczególnie ptaki- bo to jest ich główny target). Dwa, jak już chcesz aby koty poznały trawę to się je wyprowadza na smyczy. Skąd wiesz, że się nie oddalają? Masz GPSa? To typowe argumentowanie nieodpowiedzialnych właścicieli co tylko starają się wybielić.

Odpowiedz
avatar katem
-5 9

@Ohboy: Ty też nie jesteś naturze do niczego potrzebna.

Odpowiedz
avatar motomyszzmarsa
4 4

@iskier89ka moi sąsiedzi mają koty wychodzące. Nie cieszę się. Mam obszczane i obsrane kwiaty na rabacie i w donicach. Szczególnie donice zostały upodobane i dwa „oczka” rabatowe. Nie zliczę ile kwiatów przesadzałam, dokupowałam, ile wydałam na to jak i na spraye odstraszające zwierzęta (zapach wydaje odstręczający rzekomo, bezpieczny przy tym dla zwierząt). I co? Sąsiadka (zwłaszcza ta od 2 kotów, wyjątkowych obszczańcow) ma piękne kwiaty, rabaty. Ja mogę patrzeć z zazdrością. Bo na swoim podwórku nie mogę mieć dzięki właśnie wychodzącym kotom.

Odpowiedz
avatar aienma
2 2

@motomyszzmarsa: Dokładnie, bo zdrowe koty to czyste stworzenia, nie robią na swoim terenie. Tylko idą do sąsiada robić wychodek. A jak już sobie upodobają jakieś miejsce to nie ma przebacz, będą tylko tam łazić. Najbardziej lubią miękką, świeżo rozkopaną ziemię (bo w taniej łatwo "zakopać"), więc po przesadzaniu będzie jeszcze gorzej, bo ziemia wzruszona.

Odpowiedz
avatar didja
18 26

Zrób sobie za jakieś 2 tygodnie badanie na bartonellę i babeszję. Tylko w dobrym labo, a rachunek dołącz do akt sprawy. Koty, zwłaszcza tak niedpowiedzialnie traktowane, mogą poczęstować Cię bartonelozą (zw. czasem chorobą kociego pazura, choć często łapie się ją od kleszcza).

Odpowiedz
avatar jass
10 14

@fursik: Ty tak na poważnie? Niepilnowany zwierzak człowieka poważnie podrapał, również po twarzy, babsko nie miało nawet na tyle przyzwoitości żeby przeprosić, a Autor powinien dbać o dobre stosunki z nią?

Odpowiedz
avatar ICwiklinska
4 6

@jass: Takie nasze wychowanie. Najlepiej się nie odzywać, uśmiechać. Ewentualne wojna podjazdowa. Ale w życiu jakieś asertywne zachowanie! Przecież to niekulturalne, kto to widział. Za to ploty za plecami to spoko.

Odpowiedz
avatar katem
-3 9

@jass: Koty same z siebie nie atakują ludzi - to ten facet musiał kota zaatakować, bo pewnie chciał go wręczyć sąsiadce, a kot się bronił. A ten wymyśla, że to kot go zaatakował. Trzeba być skrajnie uprzedzonym do zwierząt, żeby tak sądzić.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

@katem: Ciekawe, bo mnie kiedys kot zaatakowal w mieszkaniu znajomej. Nie nadeplam mu na ogon, ot stalam mu na drodze..

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@fursik: XDD kobieto przecież ta sąsiadka to narcyzka, z tym się nie da mieć dobrych relacji. Wbrew pozorom walka na noże może pomóc w relacjach. Normalny nienarcystyczny człowiek by przepraszał.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
7 13

Mieszkam w domu. Przy naszej ulicy co drugi dom przygarnął dzikiego kota bądź dostał czy kupił. My w grudniu odkryliśmy kociaka przy garażu naszym. Po kilku miesiącach dokarmiania, załatwiłam z gminy sterylizację i po zabiegu lekarz zalecił by potrzymać w domu. Od tego czasu kilka lat minęło i kot wychodzi codziennie do ogródka. Co do jedzenia, bo tu wielkie ale. Tylko ja ciągle trafiam na artykuły o tym, że można dokarmiać jeże kocim żarciem. Nawet u nas na ogrodzie raz kot z jeżem jedli z jednego talerzyka. Co do ataku, dość dziwne by kot się rzucił na obcego. Lepiej zrób pakiet badań. Dziwne, że nikt kota nie zabrał na obserwację. Gdzieś czytałam, że w przypadku ataku zamyka się zwierze by sprawdzić czy nie ma wścieklizny. Jeśli do jakiegoś czasu nic się ze zwierzęciem nie dzieje to ok, a jeśli jednak to podaje się zastrzyki zaatakowanemu.

Odpowiedz
avatar jass
0 8

@AnitaBlake: Jeże to siedliska bakterii, pozwalając kotu jeść z jeżem z jednej miski narażasz swoje zwierzę na liczne choroby i pasożyty. Poza tym jeśli w okolicy są dziki to nie powinno się dokarmiać żadnych zwierząt, żeby nie zachęcać dzików do buszowania po zamieszkanych terenach. Mieszkam w centrum sporego miasta i odkąd zrobiło się ciepło jest poważny problem z dzikami, łażą po osiedlach całymi stadami, strach po ciemku z domu wyjść, bo w dzień chociaż się je zauważy. A łażą dlatego, że jeden z drugim idioci je dokarmiają.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 2

@jass: to nie wiem. Więcej wiadomości jest za jeżami. Przynajmniej ja na takie trafiam. Nie mój kot, to i większości tematów nie zgłębiam na 100 stron. Mieszkam na wsi, do ogrodu jeszcze nigdy dzik nie wszedł. W mieście coraz więcej dzikich zwierząt ze względu na łatwość znalezienia pożywienia. Jeśli kiedyś jeszcze będzie jadł kot z jeżem to wspomnę mamie by zgłębiła temat.

Odpowiedz
avatar jass
2 2

@AnitaBlake: To znaczy bo to są tak naprawdę dwie różne kwestie - tak, jeże mogą jeść kocią/psią karmę, ale nie, nie powinny jeść z tej samej miski co zwierzęta domowe.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
2 2

@jass: aaa ok. W przyszłości zwrócę na to uwagę:)

Odpowiedz
avatar Vkandis
0 0

@jass: Nie tylko bakterii. Pod kolcami mają cały ekosystem złożony z pcheł, wszy i innych pasożytów.

Odpowiedz
avatar Ohboy
5 21

I bardzo dobrze. Właściciele "kotów wychodzących" myślą tylko o sobie.

Odpowiedz
avatar bazienka
2 14

a u lekarza byles? jak kot wychodzacy, to mogl miec wscieklizne albo inne cholerstwo

Odpowiedz
avatar aaaaglucha
5 21

Początek historii realny, czerwona lampka zapaliła mi się przy tekście " podrapał mnie po twarzy, głowie i rękach", a już przy słowach "Złapałem pchlarza i za kark zaniosłem..." widzę że historia zmyślona. Wybacz, ale nie potrafię sobie wyobrazić kota, który skacze komuś na twarz, a potem daje się złapać i jest potulny. Jak się widzi filmiki z agresywnymi kotami (np. wizyty u weterynarza), to one mają w zwyczaju atakować i spie*dalać. Zresztą normalny człowiek na negatywny bodziec odsuwa swoje ciało, np. jak się poparzysz wrzątkiem to automatycznie odsuwasz rękę. Więc w sytuacji, gdy kot komuś skacze na twarz i go drapie, to sobie wyobrażam, że dana osoba się zasłania rękami i odsuwa, a nie pcha ręce do kota i próbuje go złapać. Dla mnie ta historia to bajeczka.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
-5 9

@aaaaglucha Ja na pewno próbowałbym go złapać i unieruchomić. I miałby szczęście, jakbym na tyle się opanował, że bym go zaniósł do właścicielki. Nie znoszę agresji i w takiej sytuacji mogę przestać się kontrolować i spuścić zwierzakowi taki łomot, że mógłby potrzebować weterynarza, a na pewno unikałby mnie jak ognia.

Odpowiedz
avatar aaaaglucha
7 15

@pasjonatpl: weterynarze z ochraniaczami w zamkniętej przestrzeni mają problem, żeby złapać agresywnego kota, a autor historii dokonał tego na otwartej przestrzeni... wierzę, że autor historii może mieć problem z wychodzący kotami i jego właścicielami, że wszędzie czuć kocie siki i są martwe ptaki/myszy. Ale sam problem jest zbyt mało atrakcyjny, aby go tu opisać więc autor wymyślił wątek z agresywnym kotem albo nie opisał całej prawdy. Tzn możliwe, że autor zobaczył kota i postanowił go zanieść do właścicielki, aby przedstawić jej nieodpowiedzialność. Kot nie uciekał, bo myślał, że będzie głaskany. Gdy się okazało że ktoś obcy bierze go na ręce to zaczął się bronić i drapać wszystko w zasięgu jego pazurków - taka wersja wydaje mi się bardziej realna.

Odpowiedz
avatar Michail
1 5

@aaaaglucha: Historyjki o dzieciach już nie są modne. Teraz na cenzurowanym są koty co daje odpowiednia liczbę plusików.

Odpowiedz
avatar Shi
3 3

@pasjonatpl: "Nie znoszę agresji i w takiej sytuacji mogę przestać się kontrolować i spuścić zwierzakowi taki łomot" to tak jakby się wyklucza, bo zrobiłbyś coś, czego ponoć nie znosisz

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
2 2

@aaaaglucha: Sądzę, że masz rację. Posiadając koty całe życie dość dobrze poznałam ich naturę i kot zachowałby sie dokładnie w taki sposób jak opisujesz. Autor po prostu nienawidzi kotów (albo w ogóle zwierząt), węszy wszędzie woń sików i wymyslił sobie kota- agresora, który po przypuszczeniu na niego ataku potulnie dał się złapać i odnieść do właścicielki. Tak, tak, jasne... Ciekawe czy kierowca autobusu klaskał?

Odpowiedz
avatar krogulec
7 19

> każdym razie podrapał mnie po twarzy, głowie i rękach. Jakim cudem kto podrapał po twarzy? Pewnie się schyliłeś i chciałeś go złapać i się bronił

Odpowiedz
avatar Librariana
8 12

@krogulec: dokładnie, koty nie atakują, gdy mają możliwość ucieczki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 3

@Librariana: no nie wiem... kot sąsiadów, którym zajmuję się podczas ich wyjazdów, regularnie się na mnie rzuca mimo, że nie wchodzę mu w drogę. Czyszczę kuwetę, daję jeść i wychodzę.

Odpowiedz
avatar Michail
8 12

Jakim cudem kot cię po rękach i głowie podrapał?

Odpowiedz
avatar hrzo
7 11

@Michail: Pewnie opowiadacz stał na głowie, jak ta cała jego wydumana historia.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
1 1

@Windowlicker: Alez nie, co za bzdury. Po prostu ludzie, którzy się na kotach znają udowodnili autorowi pisanie bajek

Odpowiedz
avatar HelikopterAugusto
4 4

Koty, nawet najbardziej po**bane, nie atakują ludzi. Musiał być chory. Mam nadzieję, że byłeś od razu po tym u lekarza i wziąłeś odpowiednie zastrzyki.

Odpowiedz
avatar Michail
6 6

@HelikopterAugusto: Nawet takie koty nie są w stanie doskoczyć dorosłej osobie do rąk, nie wspominając już o twarzy.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
1 1

@Michail: teoretycznie, jeśli kot siedziałby na schodach, a człowiek by po nich szedł do góry to jest szansa że kot by skoczył na twarz. Teoretycznie

Odpowiedz
Udostępnij