Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Po przeczytaniu #90599 pomyślałam, że też podzielę się pewną historią. Jestem kobietą…

Po przeczytaniu #90599 pomyślałam, że też podzielę się pewną historią.

Jestem kobietą i uważam się za feministkę, ale jak dla mnie - nie oznacza to, że mam się zawsze z każdą kobietą zgadzać i popierać ją w jej przekonaniach. Innego zdania jest moja koleżanka.

Koleżanka Kamila ma męża i dziecko, historia ich małżeństwa to historia jak z bajki, a jak w bajkach bywa wie każdy, kto miał okazję wysłuchać kilku.

Kamila ma dość dobrze sytuowanych rodziców, jest jedynaczką. Męża, Roberta poznała w czasie studiów i było to jak zderzenie dwóch światów - ona, jedyna córka wykształconych i dobrze sytuowanych rodziców, on, kurier z rodziny robotniczej, dorastający w dwupokojowym mieszkaniu z rodzicami i dwójką rodzeństwa. Poznali się i zakochali, rodzice Kamili sprzeciwiali się tej znajomości i dopóki sądzili, że to tylko przelotny romans, nie odzywali się. Gdy jednak para się zaręczyła zaczęli paskudnie okazywać Robertowi niechęć i pogardę, co Kamila bardzo przeżywała i walczyła jak lwica o akceptację związku. Dopięła swego, wyszła za Roberta, a rodzice choć teoretycznie związek zaakceptowali, nadal wbijali ciągle zięciowi szpile, na przykład podarowali im na start kilkadziesiąt tysięcy złotych, ze słowami:
- No macie tu na dobry start, na mieszkanie, bo przy tych twoich (Roberta) zarobkach to do końca życia w wynajmowanej kawalerce.

Młodzi owszem, wzięli kredyt i kupili spore M3.
Kamila pracowała, ale również nie zarabiała za dużo. Wiązali koniec z końcem bez luksusów, potem Kamila zaszła w ciążę. Robert zaczął szukać lepszej pracy, Kamila ostatnie kilka tygodni nie pracowała i chyba z nudów przesiadywała całe dnie u rodziców i coraz częściej narzekała na swojego męża. Uważam, że była prosta zależność - im więcej Kamila siedziała u rodziców, tym częściej potem wyżalała się na swojego męża, wynajdując coraz to nowe powody. Przyznała mi się, że bierze od rodziców pieniądze na bardziej luksusowe zachcianki, bo z dochodów swoich i Roberta nie może sobie na nie pozwolić. Również w końcówce jej ciąży rodzice zaczęli ją namawiać, aby po porodzie wraz z noworodkiem zamieszkała u nich na jakiś czas. Robert niechętnie na to przystał, gdyż Kamila argumentowała, że będzie potrzebować pomocy matki, a ta przecież nie przyjdzie mieszkać w ich klitce.

Po porodzie szybko okazało się, że Kamila niezwykle szybko przyzwyczaiła się do mieszkania z rodzicami, gdyż ci nie szczędzili na zachcianki dla niej i dziecka, ojciec dziecka jednak okazał się być w domu teściów persona non grata - często go nie wpuszczali, mówiąc, że Kamila jest zmęczona i śpi, a dziecka nie wolno budzić. Po paru tygodniach Robert zaczął domagać się powrotu żony i dziecka do domu, co ostatecznie wydarzyło się dopiero po paskudnej awanturze przed domem rodziców Kamili.

Na chwilę wszystko się ułożyło, dopóki dziecko nie poszło do żłobka. Kamila postanowiła iść na urlop wychowawczy i zrobić studia podyplomowe. Nie wiem do końca, czy było to z góry ustalone z rodzicami Kamili, czy Kamila sama podjęła decyzję - Robert w każdym razie nie miał nic do powiedzenia, choć wyliczyli, że jakby nie liczyć, kasy z jednej pensji po prostu nie starczy. Kamila wtedy poinformowała Roberta, że nie szkodzi, bo rodzice postanowili wypłacać jej co miesiąc pensję aż wróci do pracy. Niby fajnie, gdyby nie fakt, że teściowie wypominali Robertowi co miesiąc, że muszą im dokładać, bo on nie umie zarobić na rodzinę. Po roku takiego cyrku, Robert zażądał od Kamili powrotu do pracy i zaprzestania brania kasy od rodziców, grożąc rozwodem. Kamila jednak chciała skupić się na studiach i odmówiła powrotu do pracy, więc postanowili w końcu, że po prostu Robert będzie brać nadgodziny i będą musieli zacisnąć pasa.

Kamila nie wytrzymała długo i w tajemnicy przed mężem znów zaczęła brać kasę od rodziców, jednocześnie ciągle psiocząc na męża "ofermę", który za mało zarabia. Zaczęła mu nawet w towarzystwie brzydko docinać, że mąż tej czy innej koleżanki sam zarabia na dom albo, że jej ojciec nigdy matce pieniędzy nie szczędził.

Ostatnio u nas w domu doszło do awantury między nimi. Była to straszna kłótnia, gdzie naprawdę oboje mówili sobie okropne rzeczy.

Kilka dni później umówiłam się z Kamilą, aby ją jakoś wesprzeć. Kamila oczywiście wypłakiwała się, że Robert okropny, nienawidzi jej rodziców, żałuje jej kasy, nigdy go nie ma w domu itd. Po wysłuchaniu tego musiałam jej zwrócić uwagę na kilka faktów, takich jak to, że jej rodzice traktują Roberta jak menela, że postawiła go niespodziewanie przed faktem, że musi sam zarabiać na rodzinę, że nie zachowuje się lojalnie ciągle i wszędzie na niego psiocząc. Myślałam, że otworzy jej to oczy, że nikt, włącznie z jej rodzicami, nie jest tu bez winy. Poza ich biednym dzieckiem, które choć małe, powoli rozumie co się wokół niego dzieje. Miałam nadzieję, że jakoś razem wymyślimy rozsądną strategię, ale gdzieżby. Kamila powiedziała, że po pierwsze nie życzy sobie abym źle mówiła o jej rodzicach, a po drugie nie spodziewała się, że po tylu latach przyjaźni stanę po stronie Roberta.

Zszokowana powiedziałam, że nie stoję po niczyjej stronie, tylko chcę im pomóc rozwiązać ich problemy, bo wydawało mi się, że potrzebuje mojej rady.
Kamila odparła:
- No tak, ale co Ty mi radzisz? Że mam go może teraz przepraszać? Albo studia rzucić? My kobiety powinnyśmy się wspierać, prawda?
- Ale zwrócenie uwagi na to, że czasem możesz nie mieć racji to też wsparcie, a nie atak...
- Tak, tak, jeszcze idź go po główce pogłaskaj, o nie, biedny Robercik, nie dość, że moi rodzice nam kasą sypią to jeszcze ma żonę w domu, co ugotuje i posprząta, no faktycznie biedak
- Chyba trochę upraszczasz...
- No, nieważne, ja już twoich rad nie chcę!

Bardzo mi przykro, że niektórzy nie potrafią zaakceptować, że ktoś może mieć inne zdanie.

przyjaciółka rada

by ~gatanegra
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Ohboy
15 15

Feminizm oczywiście nie polega na tym, aby zawsze zgadzać się z kobietami, Kamila po prostu znalazła sobie wygodną podkładkę do bycia głaskaną po główce, gdy źle się zachowuje. Niestety również mam taką znajomą, która zawsze chce, żeby wszyscy stawali po jej stronie, a najgorsze jest to, że wielu z jej znajomych właśnie tak robi.

Odpowiedz
avatar iks
13 13

Czego ty oczekujesz od lenia który ma dwie lewe rączki? Że nagle zdejmie koronę z d.... i pójdzie pracować jak człowiek?

Odpowiedz
avatar bazienka
14 16

po 1 widzialy galy, co braly po 2 rozwala mnie narzekanie na brak kasy, a gdy maz bierze nadgodziny- na brak obecnosci w domu albo rybki, albo pipki troche jak jeden moj przyjaciel ozenil sie z dziewczyna, ktora pracy nie lubila, wiec on pracowal po 10 godzin dziennie, wracal- ksiezniczka w domu tez nic nie robila, wiec robil on i wysluchiwal pretensji, ze nie ma dla niej czasu

Odpowiedz
avatar louie
-1 15

@bazienka: tylko, że to działa w obie strony. Czego się Robert naiwnie spodziewał uderzając do dziewczyny przyzwyczajonej do luksusów? Że jak w bajkach, rzuci dla niego wygody? Dlaczego nie starał się sam podnieść kwalifikacji, żeby znaleźć lepiej płatną pracę? Myślę, że rodzice mogli go nie lubić nie za obecny zawód tylko za brak chęci rozwoju, żeby w przyszłości sytuacja się zmieniła. Kamila niestety też głupio nie wzięła tego pod uwagę.

Odpowiedz
avatar digi51
10 14

@louie: To jest właśnie ten problem z tymi plotkarskimi historyjkami. Ktoś coś widział, ktoś coś słyszał, ale jak było naprawdę? Jednak zdaje się, że autorka nie jest daleka od prawdy, mówiąc, że każdy w tej sytuacji jest winny. A kto bardziej - to zależy co sobie partnerzy deklarowali i obiecywali wchodząc w związek małżeński. Może Kamila przysięgała na wszystko, że woli skromne życie z Robertem niż wygodne życie bez niego? A może to Robert obiecywał, że o wszystko zadba, tak, że ona nie będzie musiała się martwić? Uj to wie. Niemniej jednak, jak dla mnie, jeśli córka wybrała sobie faceta bez wybitnych kwalifikacji i ze skromną pensją - rodzice nie mają prawa mieć do niego o powyższe rzeczy pretensji. " Dlaczego nie starał się sam podnieść kwalifikacji, żeby znaleźć lepiej płatną pracę? " - nie wiem, dlaczego, ale chciałam zaznaczyć, że nie każdy musi mieć nie wiadomo jakie ambicje. Nie każdy ma predyspozycje do robienia zawrotnej kariery w dobrze płatnym zawodzie, nie każdy ma łeb do rozkręcenia własnego biznesu i nie ma nic złego w tym, że ktoś woli tak czy inną, słabo płatną pracę i skromne życie. Nie jest to powód, aby kimś pogardzać. Warunek - dana osoba akceptuje, że nigdy nie będzie żyła w luksusie i nie ma o to do nikogo pretensji i wyciąga rąk do wszystkich na około, bo ona chce mieć lepiej, jednocześnie nic w tym kierunku nie robiąc. Jak dla mnie to rozwiązanie jak w historii, że córka się dokształca, a rodzice w tym czasie jej pomagają, jeśli tego chcą, jest ok, nawet jeśli to dorosła córka, żona i matka. Ale już wypominanie tego zięciowi - nope.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
10 10

@louie: O ile mogło tak być to trzeba też wziąć pod uwagę jakie podejście ma społeczeństwo do takich prac. Nieważne, że jesteś jeszcze uczniem, studentem, dorabiasz, albo masz gorszy okres w życiu. Jak np. pracujesz na kasie czy rozdajesz paczki to często z automatu jesteś nieukiem bez perspektyw. Nie zdziwiło by mnie kompletnie gdyby rodzice Kamili uważali Roberta za ścierwo skoro jest "tylko" kurierem i jeszcze w dodatku z biednej rodziny.

Odpowiedz
avatar hulakula
9 9

@louie: wiesz, z opowieści wygląda mi na to, że rodzice kamili są po prostu klasą średnią, może nieco lepiej sytuowani. gdyby byli bogaci- bogaci- to kupili by jedynaczce mieszkanie na start itp itd. poza tym- różnie to jest w życiu. mój znajomy ożenił się z taką gwiazdą z przeciętnej rodziny. jedyny ich majątek to jakieś m3, plus mieszkanie odziedziczone po babci. ALE jej siostra wyszła za jakiegoś bogatego kolesia- i teraz żona mojego kumpla oczekuje, że on też jej zapewni taki sam standard życia jaki ma jej siostra ;-) mój znajomy pracował przez jakiś czas w DE, mieli możliwość wyjechania tam na stałe itp: księżniczka się nie zgodziła, bo ona nie będzie się uczyć języka, i poza tym ona nie pójdzie do pracy, bo jej siostra nie musi pracować.

Odpowiedz
avatar xMiuSx
2 4

@hulakula: to, że rodzice mają kasę nie oznacza, że kupią wszystko. Niektórzy podchodzą także na zasadzie - my się sami dorobiliśmy, ty też zapracuj sam.

Odpowiedz
avatar hulakula
7 7

@xMiuSx: no ale tutaj jest typ rodzica, który "kupuje" dziecko w miarę możliwości. przecież właśnie nie chcą, żeby zapracowała na swoje, na siebie, na swoich warunkach.

Odpowiedz
avatar louie
5 9

@digi51: nie uważam, że trzeba koniecznie mieć ambicje menedżerskie, ale jeśli chce się zakładać rodzinę, w której są dzieci to nie można myśleć tylko o sobie i o przetrwaniu od pierwszego do pierwszego. Poza tym, żeby dostać w pracy podwyżkę nie trzeba awansu. Na rodzinę trzeba zarobić, po prostu. Potrzeby rosną razem z dzieckiem. W historii jest napisane, że biedny się nie spodziewał, że jeśli pojawi się dziecko to utrzymanie rodziny może spaść na jego głowę - lol? Już sama chęć zawarcia małżeństwa powinna być motywatorem do pracy nad polepszeniem swojej sytuacji finansowej, zwłaszcza jak się nie chce pomocy od innych. Mój były siedział na najniższej krajowej, nie skutkowały prośby o szukanie lepszej pracy (choć ciągle rozżalony opowiadał o kolegach, którzy przeszli do innej firmy i na start dostali większe pensje). Miał pretensje do moich rodziców, że płacą mi za studia, moi rodzice natomiast traktowali go na początku serdecznie i starali się pomagać, ale on zawsze był do nich negatywnie nastawiony - jak pomagali mu z przeprowadzką, nawet nie podziękował, że przyjechali własnym samochodem z innego miasta i nosili pół dnia rzeczy. Nawet jednego głupiego dziękuję. Uważał, że skoro mają pieniądze to nic im się od niego nie należy bo "wielkie panisko myśli, że mu łaskę robi". Dowiedziałam się, że takich zwrotów używał obrabiając d... mojemu tacie przed znajomymi, pokazali mi smsy od niego. Moi rodzice zaczęli podchodzić do tego związku coraz bardziej sceptycznie i próbowali mnie od niego odciągnąć. Chciał się zaręczyć i zakładać rodzinę ale w przeciwieństwie do Kamili zamiast psioczyć na męża ofermę to pogoniłam chłopaka ofermę. :) Tu w historii rodzice na początku milczeli - czyli nie starali się zepsuć kontaktów, i jest tak jak mówisz z tymi plotkarskimi historiami. Nie wiadomo czy poszło im faktycznie o niechęć do Roberta, czy może Robert jednak podpadał czymś co w historii pominięto. Ale w żadnym momencie nie widzę, żeby Robert robił cokolwiek poza niezbędnym minimum. Zaczął szukać nowej pracy, czy tylko tak twierdził? Bo szukać a znaleźć to dwie różne rzeczy. Niekiedy celowo się tej pracy nie znajduje.

Odpowiedz
avatar digi51
8 8

@louie: "W historii jest napisane, że biedny się nie spodziewał, że jeśli pojawi się dziecko to utrzymanie rodziny może spaść na jego głowę - lol? " - Co Cię tak dziwi? Co innego spodziewać się przez rok okrojonego dochodu żony z racji urlopu macierzyńskiego, a co innego dostać info, że rzeczona żona przez kolejne dwa lata nie będzie miała dochodu wcale i będzie się zdanym na łaskę teściów. W historii widać, że gość nie jest kryształowy, ale nie wiem czemu akurat małżeństwo ma być jakimś motywatorem do nagłej zmiany nastawienia do życia zawodowego. Dla wielu osób, nadal w szczególności kobiet, jest wręcz demotywatorem, bo uważają, że małżonek czy małżonka ich utrzyma. To znaczy ja się zgadzam, że szczególnie jeśli chce się mieć dzieci, to dobrze jest przeliczyć finanse i postarać się zarabiać więcej niż minimum egzystencjonalne. Z drugiej strony w zeszłym roku raty kredytów wiele osób wpędziło w kłopty finansowe - można tu sobie dywagować o rozsądku osób biorących te kredyty, ale cóż... nie ten wątek. Co oni? Nie gadali przed zawarciem małżeństwa? O tym, co kto chce robić w przyszłości i w jakim się kierunku się rozwijać? Tu nawet problemem nie musiała być jakaś szczególnie niska pensja, tylko nieprzemyślane wydatki. Z historii też nie wiadomo czy w końcu tę pracę zmienił. Przy obenych realiach to nawet 5-6 tys netto dochodu z kredytem hipotycznym i dzieckiem to bardzo skromnie. Połowa z tego idzie na opłaty, a tygodnie zakupy dla trzech osób to co najmniej 400zł. Wiele do rozdysponowania nie ma, a gdzie opłaty za żłobek, ubrania... Druga pensja na tym samym poziomie to jednak game changer i moim zdaniem oboje musieli być winni złego zaplanowania tego wszystkiego, chyba, że jedno z nich kłamało i oszukiwało to drugie, obiecując co innego i nagle zmieniając zdanie (kredyt, dziecko, studia), a rodzice, może i z dobrymi intencjami, jeszcze dolewają oliwy do ognia. Wracając jednak do wątku pracy - moim zdaniem ciężko być w związku, a tym bardziej zakładać rodzinę jeśli obydwie osoby mają wysokie ambicje zawodowe. U nas akurat było zupełnie inaczej, jak dziecko poszło do żłobka, to chłopak zmienił pracę, w poprzedniej niby zajmował kierownicze stanowisko za całkiem niezłą kasę, ale za to ciągle pod telefonem, ciągle nadgodziny, ciągle zestresowany, niezadowolony, wyczerpany. Wylądował na tym stanowisku przez przypadek i wcale nie czuł się na nim dobrze. Ja chciałam założyć swój biznes, ale wiedziałam, że oznacza to pracę po 12-14h dziennie, żeby go rozhulać. A co z dzieckiem? Uznaliśmy, że on może zmienić pracę na mniej stresującą i mniej wymagającą i będzie mnie "osłaniał" podczas, gdy ja będę rozkręcać biznes. I to funkcjonuje. Niestety, gdyby był to facet stawiający na karierę, któreś z nas musiałoby wbrew swej woli zrezygnować ze swojego rozwoju zawodowego.

Odpowiedz
avatar irulax
-1 1

@louie: Rozumiem, że to idiot@ - ale ze kobieta wybrała takiego kogoś zamiast poczekać na księcia saudyjskiego? Niesamowite. :)

Odpowiedz
avatar irulax
0 0

@digi51: Chyba na tym właśnie polega dobry związek: coś dajesz od siebie - coś dostajesz w zamian. Jeżeli jedna strona trwa w przeczuciu, że ciągle daje nie otrzymując nic w zamian, raczej nie kończy się dobrze taka zabawa.

Odpowiedz
avatar japycz1
-4 12

Stwierdzenie "my kobiety powinnyśmy się trzymać razem" od razu pokazuje że ktoś ma nierówno pod sufitem. Zresztą, sam feminizm bardzo często jest szkodliwy i nie ma na celu walki o równość tylko o uprzywilejowanie. Przynajmniej tak jak jest interpretowany przez "feministki".

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
7 13

@japycz1: Z uprzywilejowanej pozycji równość wygląda jak opresja.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
2 6

@japycz1 Poproszę o przywilej nie martwienia się o to czy ktoś mi wrzuci tabletkę gwałtu do drinka. O takie "przywileje" walczą feministki...

Odpowiedz
avatar Samoyed
1 5

@japycz1: A ja jestem za dialogiem. Slucham wiec jakich przywilejow sie domagaja. Tak z przykladami, a nie typowe jeki incelskie. Konkrety: w takiej i takiej sytuacji domagaja sie takich przywilejow.

Odpowiedz
avatar japycz1
-5 5

@mama_muminka: "Poproszę o przywilej nie martwienia się o to czy ktoś mi wrzuci tabletkę gwałtu do drinka. O takie "przywileje" walczą feministki..." To go pilnuj i nie chodź po miejscach w których przewijają się "specyficznie" towarzysze. Problemu nie będzie. Mi też ktoś może wrzucić tabletkę do drinka :) " Z uprzywilejowanej pozycji równość wygląda jak opresja." @Imnotarobot Równość to równość i zawsze wygląda tak samo. "Slucham wiec jakich przywilejow sie domagaja. Tak z przykladami, a nie typowe jeki incelskie. Konkrety: w takiej i takiej sytuacji domagaja sie takich przywilejow." @Samoyed nie zamierzam marnować na Ciebie czasu i pisać epopeję której i tak w większości nie zrozumiesz. Wielokrotnie, na tym portalu pokazywałaś że nie jesteś sensownym partnerem do rozmowy. Tak samo jak wielokrotnie się ośmieszałaś, nie tylko w dyskusjach z mną. A odpowiedajac na pytanie, najkrócej jak umiem, to zobacz sobie postulaty lewicy, nie tylko polskiej, np. te dotyczące parytetów, dodatkowego urlopu menstruacyjnego i jednocześnie równych płac. A potem zastanów się jakie to będzie miało konsekwencje jeśli jakimś cudem zostanie wprowadzone.

Odpowiedz
avatar Samoyed
1 7

@japycz1: A czyli zabraklo ci argumentow, wiec uznales ze sie osmieszylam. Normalka. Ja cie niestety nie pamietam… No trudno, szkoda, ze boisz sie znowu po pupie dostac… Parytety sa przywilejem? Czyli kobiety otrzymujace stanowiska to przywileje, mezczyzni na stanowiskach - to sie im nalezy. Kobiety maja menstruacje, ktorej nie maja mezczyzni i bardzo ciezko ja znosza. Dzien wolny z tym zwiazany to przywilej? Zapewnie kobiety chetnie by ten przywilej oddaly. Partia Pracy w Stanach calkiem powaznie wnosi o dzien wolny na finaly czegos tam. Czyli jacys tam politycy, dla glosow pospololstwa wnosza o dni wolne. Faktyczne cierpienie kobiet vs jakis futbol czy hokej. Ale to kobiety sa rozszczeniowe. Taki sam byl poziom twoich argumentow wczesniej? No to nie dziwne, ze cie rozgniotlam na tyle, ze jeszcze sie tym dlawisz. Trudno nie bylo…

Odpowiedz
avatar japycz1
0 4

@Samoyed: zwłaszcza tu pokazałaś klasę w rozmowie: https://piekielni.pl/90065 szkoda że jesteś jedyną osobą na świecie która uważa że wygrałaś jakikolwiek dyskusje na piekielnych :-) "No trudno, szkoda, ze boisz sie znowu po pupie dostac…" xD sory ale to Ty obrywasz jak tylko otworzysz usta. I mozesz sobie tłumaczyć że np. minusy tutaj nic nie znaczą. One tylko pokazują że nikt się nie zgadza z autorem tego konkretnego wysrywu. "Parytety sa przywilejem" tak, bo czesto wymuszają zatrudnianie niekompetentnych ludzi ze względu na to że są odpowiednij płci. Kryterium kompetencji przestaje być istotne. I szkoda że dotyczą polityki i posad w zarządach a nie w wywożeniu śmieci. " Dzien wolny z tym zwiazany to przywilej? " Nie, jeśli będzie to urlop bezpłatny. W każdym innym wypadku jest to przywilej. "Partia Pracy w Stanach calkiem powaznie wnosi o dzien wolny na finaly czegos tam" brawo, kolejny przykład z czapy. Porównujesz dzień wolny dla wszystkich, do dnia wolnego tylko dla wybranej grupy. Rzeczywiście to to samo..... "No to nie dziwne, ze cie rozgniotlam na tyle, ze jeszcze sie tym dlawisz. Trudno nie bylo…" tak, tak rozgniotłaś. Masz jeszcze jakieś inne urojenia?

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 5

@japycz1: "To go pilnuj i nie chodź po miejscach w których przewijają się "specyficznie" towarzysze" Wyszło z ciebie incelstwo, złotko. Nie jesteś w stanie przewidzieć, który facet posiada tabletkę gwałtu, bo większość z nich wygląda zupełnie normalnie. Ba, udający normalnych faceci potrafią zabrać takie tabletki na randkę. Już widzę, jak jesteś w stanie przejrzeć każdego człowieka i od razu wiesz, że jest w porządku. Nie potrafisz, nawet nie strzęp języka. Faceci w większości przypadków nie muszą pilnować drinków, kobiety muszą. Twoja "rada" tylko udowadnia, że kultura gwałtu ma się dobrze, a feminizm jest bardzo potrzebny.

Odpowiedz
avatar japycz1
-2 4

@Ohboy: Uwielbiam używanie w kółko słowa "incel". Nauczyłyscie się tego, chodzicie w kółko i powtarzacie, jako jedyna przyczyna wszystkiego. Jeszcze jakieś inne też znasz? " Ba, udający normalnych faceci potrafią zabrać takie tabletki na randkę." G. Prawda. A wiesz dlaczego? Bo umawiając się na normalne spotkanie najczęściej taka osoba jest łatwa do namierzenia i przypadeki takie stanowią promil całości. Najpierw zapoznaj się ze statystykami, gdzie i jak często dochodzi do pewnych rzeczy a potem próbuj dyskutować. "Już widzę, jak jesteś w stanie przejrzeć każdego człowieka i od razu wiesz, że jest w porządku. Nie potrafisz, nawet nie strzęp języka" Nie zamierzam. Z dwóch przyczyn. Po pierwsze, jesteś dla mnie nieistotnym randomem z internetu a po drugie mam takie samo zdanie, więc po co miałbym udowadniać że cokolwiek takiego potrafię? "Faceci w większości przypadków nie muszą pilnować drinków, kobiety muszą." No i? Nie pilnuj, nikt Ci nie każe, Ty będziesz ponosić konekwencje. Nie ma ŻADNEGO przymusu. "Twoja "rada" tylko udowadnia, że kultura gwałtu ma się dobrze, a feminizm jest bardzo potrzebny." Oho, następny fikołek i świetne wyciąganie wniosków. Masz jeszcze jakieś?

Odpowiedz
avatar japycz1
-3 3

@Imnotarobot: "Z uprzywilejowanej pozycji równość wygląda jak opresja" proszę, wrzuciłem Ci przykład tej uprzywilejowanej pozycji w naszym kraju.

Odpowiedz
avatar Chrupki
14 14

Cholernie przykra jest tu postawa rodziców tej dziewczyny, bo robią, co mogą, żeby rozwalić jej małżeństwo. I co? Rozwódka z dzieckiem na utrzymaniu rodziców to właśnie to, o czym dla niej marzą? Wydaje im się, że po rozwodzie córka znajdzie od ręki jakiegoś przedsiębiorczego, obrotnego mężczyznę? A na cholerę takiemu dzieciata księżniczka?!

Odpowiedz
avatar Habiel
9 9

@Chrupki: Może bardziej nie pasuje im to, że wyleciała z domu. Nie chodzi tu o męża i standardy życia, tylko o sam fakt, że nie mieszka już u nich. Taki syndrom opuszczonego gniazda i celowe ściąganie do siebie dziecka. Ja ich zachowanie widzę jak zamykanie dziecka w złotej klatce, bo gdziekolwiek indziej będzie jej gorzej niż u nich.

Odpowiedz
avatar Rumpersztycka
0 12

Na poczatek trzeba sobie poczytac co tak naprawde oznacza feminizm. Widzac wspolczesny fenimizm nasze babcie w grobach zapewne sie przewracaja. A Kamila to typowa rozpieszczona ,leniwa dziewucha.Walczyla jak lwica o zwiazek z chlopakiem ktory do do bogaczy nie nalezal, a teraz sie na nim za to wyzywa. Szkoda Roberta. Szkoda dziecka.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 1

@Rumpersztycka: Akurat nasze polskie babcie z feminizmem niewiele miały wspólnego i niewiele o nim wiedziały.

Odpowiedz
avatar marcelka
7 9

Tu wszystkie strony są winne. Wg mnie pierwszy problem to taki, że młodzi biorąc ślub mieli klapki na oczach. Związek to nie tylko "misiaczku - pysiaczku lofciam cię", ale też konkretne omówienie tego, jak wyobrażamy sobie przyszłe życie, rodzinę, utrzymanie tej rodziny, a nie na zasadzie "jakoś to będzie". Rodzice może zdawali sobie sprawę, że pieniądze prędzej czy później staną się problemem tego związku i z tego wynikał ich brak akceptacji. I może problemem nie było samo pochodzenie Roberta czy jego aktualny status materialny, ale brak ambicji, chęci rozwoju? Kamila z tej historii wygląda trochę jak rozpieszczona księżniczka, ale na przykład jeśli jej studia podyplomowe mogłyby realnie dać jej szansę na znalezienie lepszej pracy i taki był cel, a nie jej widzimisię, to wymaganie Roberta, żeby wróciła do pracy też jest trochę nie w porządku - no bo tym sposobem oboje utkwiliby na poziomie "stabilnie, ale ch*jowo". No ale tu powrót do tego, że takie rzeczy powinny być dogadane PRZED ślubem i PRZED dzieckiem...

Odpowiedz
avatar marcelka
2 2

@marcelka: komentuję swój własny komentarz, ale... ale ok, może nie dogadali, nie byli tych spraw świadomi przed ślubem. Pytanie brzmi: co teraz? No bo dalej kręcą się w kółko. Jemu ewidentnie nie pasuje branie kasy od jej rodziców i zależność od nich, jej nie pasuje obecny standard życia. Powinni się zastanowić, z czego można zrezygnować, a co jest realną potrzebą (nie tylko wg niego, ale dla niej też, nawet jak mu się wydaje "a po co ci to"), i jak na to zyskać kasę. Może przełknąć dumę i przyjąć czy wręcz poprosić o pomoc jej rodziców, skoro ich stać - ale nie na zasadzie zapomogi, tak jak teraz to wygląda, tylko w konkretnym celu jakiegoś rozwoju zawodowego - lepszych zarobków. No bo jak tego nie zrobią, to tylko rozwód, po co on ma się frustrować, a ona męczyć? Tylko dziecka w tym wszystkim szkoda...

Odpowiedz
avatar irulax
0 0

@marcelka: Dobra, ja skomentuję Twój komentarz. Znamy historię tylko z jednej strony konfliktu, więc może być to zarówno prawda jak i stek bzdur. Brak ambicji u chłopaka? Ponoć studia skończył, ponoć szukał lepszej pracy... Ciężko rozwijać się zawodowo, kiedy masz na utrzymaniu rodzinę i tyrasz po 10 godzin dziennie aby opłacić rachunki. Tylko w serialach zakładasz firmę/zmieniasz pracę i po miesiącu stać cię na wszystko. Znam osobiście kilka par, które od kiepskiego stanu wskoczyły na całkiem niezły poziom materialny, ale to nie stało się w rok/dwa. I wymagało mnóstwo pracy, wysiłku, radzenia sobie z niepowodzeniami itp. Podzielam opinię autorki, że mamy do czynienia z "syndromem jedynaczki" wychowanej pod kiecą rodziców. Teraz totalnie nie wie jak realny świat wygląda. Odnośnie samych studiów podyplomowych - wg mnie powinny być inwestycją a nie sposobem na przedłużenie życia studenckiego. Nie wiemy przecie co to były za studia. Druga sprawa: jak widać pomoc rodziców nie byłą bezinteresowna. Kosztem okazało się wtrącanie w życie małżeńskie w coraz większym stopniu. Moim zdaniem, to dobrze świadczy o kolesiu, że chce stanąć na własne nogi i godzi się z konsekwencjami. Panience widać bardzo pasuje dalsze przyssanie do cy_ca mamusi. ---- W podsumowaniu: ciężko stwierdzić które z młodych małżonków jest balastem w tym związku. Ja obstawiam "jedynaczkę".

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
8 10

A ja mam wrażenie, że proza życia Kamilę po prostu przerosła. Na początku w stanie zakochania człowiekowi wydaje się, że będzie żył miłością i zniesie wszystko, aby razem. Potem jednak okazuje się, że małżeństwo potrzebuje garnków, talerzy, kołder, poduszek itp całego oprzyrządowania i nie, nie wystarczy usiąść na kaloryferze żeby podgrzać kolację. Ponieważ Kamila była przyzwyczajona do pewnego standardu życia to ten gorszy standard zaczął jej doskwierać. Z początku może tylko trochę a potem coraz bardziej, tym bardziej że miała okazję pobyć u rodziców i przypomnieć sobie jak to jest. No i tak to wyszło. Moim zdaniem dość naturalna kolej rzeczy w takich przypadkach

Odpowiedz
avatar szafa
2 2

Niestety często ludzie po prostu szukają słuchacza, a nie doradcy.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
2 6

Historia koleżanki piekielna, ale kompletnie nie rozumiem co ma wspólnego z feminizmem. Feminizm w swojej esencji ma krótką definicje "płcie są różne, ale żadna nie jest gorsza". Więc nijak z tego nie wynika, że będę "zawsze i wszędzie wspierała inne kobiety, bo są kobietami". Dla przykładu, nie mam zamiaru ani chęci wspierać pani Kai Godek i jej kolejnych inicjatyw, które zakazują aborcji i skazują kobiety na śmierć. Coś dzwoni, ale w którym kościele? ;)

Odpowiedz
Udostępnij