Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój absolutny hit z poszukiwania pracy - historie dotyczą jednego praco-ale-zleceniodawcę. 1.…

Mój absolutny hit z poszukiwania pracy - historie dotyczą jednego praco-ale-zleceniodawcę.

1. Rozmowa rekrutacyjna z prezesem:

"Proszę pani, my nie jesteśmy jak inne firmy. U nas za dzień próbny dostaje się NORMALNE wynagrodzenie za przepracowane godziny, bo jednak to jest też pani czas."

Głupia ja, nie dopytałam, co znaczy "normalne", bo okazało się, że to jest połowa minimalnej krajowej. Byłam pewna, że zwyczajnie pomylili się i do koperty nie włożyli jednego banknotu. Nie pomylili się, ale zdziwili się, kiedy poruszyłam ten temat i wyraziłam swoje rozczarowanie.

2. Na rozmowie o pracę uzgodniliśmy stawkę minimalną krajową. Co ważne, kwota została podana netto. Przy podpisywaniu dokumentów księgowa zwróciła uwagę, że skoro mam mniej niż 26 lat, to będę dostawała trochę więcej na rękę.

Co na to Prezes?

"Ale tak nie może być. Umawialiśmy się na określoną kwotę NETTO i pani się zgodziła na taką stawkę. Pani księgowa wyliczy tak, żeby wyszła stawka netto, na jaką się umawialiśmy."

Nie wiem, kto go przekonał, że to wbrew prawu, ale na umowie prosiłam o dopisanie ołówkiem kwoty netto. Tak dla pewności, że nasze wyliczenia są zgodne.

3. Był zakaz wychodzenia poza budynek pracy, ewentualnie można było wyjść do sklepu (dosłownie 270 metrów w linii prostej - sprawdzone z Google Maps; trzeba było przejść przez 1 skrzyżowanie), pod warunkiem, że zgłosiło się ten fakt kierowniczce - oraz zameldowało się jej po powrocie. Czułam się jakbym szła do mamy z pytaniem, czy mogę pójść do koleżanki. Tym bardziej tego nie rozumiem, bo mieliśmy przerwy w określonych godzinach (po 4 osoby w jednym czasie), które mogliśmy spędzać w zasadzie tylko w toalecie i w mikroskopijnej kuchni. Jeszcze rozumiem zgłoszenie tego współpracownikom ("jakbyście mnie szukali, to idę do sklepu. Wrócę za parę minut"), ale nie, to musiało być zgłoszone przełożonej. Zdarzyło mi się nie zameldować swojego powrotu (bo drzwi do pokoju kierowniczki były zamknięte na klucz, a powinnam była już zacząć pracę), to zostałam skontrolowana i upomniana, żeby zgłaszać swój powrót.

Gdyby to była jakaś ogromna hala z 200 pracownikami, to jeszcze bym zrozumiała ten zakaz, ale tam pracowało ok. 30 osób, więc każdy każdego znał i łatwo było zauważyć, że kogoś brakuje (choćby po tym, że o konkretnej godzinie powinien wrócić do obowiązków).

Współpracę zakończyliśmy po okresie próbnym (kilku dniach). Akurat to prezes podziękował mi za dalszą współpracę, za co ja mu dziękuję do tej pory.

Warszawa

by NNNNN
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar marynarzowa
14 14

Punkt 3. nie jest piekielny

Odpowiedz
avatar ForMudBloodBeer
17 17

Do innych spraw się nie odniosę, ale tu: "3. Był zakaz wychodzenia poza budynek pracy [...]" - pracodawca mógł mieć rację. Wychodzisz w godzinach pracy poza teren zakładu - masz wypadek - i pracodawca ma problem. Czy to wypadek w pracy? Winy pracodawcy zero, ale różne są wyroki sądu. Jeśli nie zgłosisz pracodawcy wyjścia Ty możesz mieć problem - samowolne opuszczenie miejsca pracy.

Odpowiedz
avatar czydredy
9 9

Jak u siebie w pracy wychodzę do bankomatu, który jest w budynku obok, to też muszę to zgłosić swojemu przełożonemu, a nawet dyrektorowi albo kadrowym. Piekielności w tym żadnej.

Odpowiedz
avatar ja_2
-5 9

pkt 2 też nie wiadomo, czy piekielny. Uzgodniliście stawkę netto i ją dostałaś. Może akurat liczył na to, że skoro 26 lat to będzie to go mniej kosztowało, niż zatrudnienie innego kandydata.

Odpowiedz
avatar szafa
7 7

@ja_2: mówimy o MINIMALNEJ, więc jakim cudem nie jest to piekielny punkt? Chyba że łamanie prawa dla Ciebie nie jest piekielne?

Odpowiedz
avatar timka
2 4

Co do pracowników na hali to się mylisz bo jest sprawdzana lista przed i po pracy. Na przerwę chodzą wszyscy razem z danej taśmy/linii i nie ma mowy o tym by jakiegoś pracownika brakowało, bo każdy wykonuje swoją pracę. Jakby kogoś nagle zabrakło to by to od razu zostało zauważone.

Odpowiedz
avatar bloodcarver
1 1

ad 3. to pracodawca ma prawo wiedzieć, co robisz i gdzie jesteś w czasie, za który ci płaci. Tylko tyle i aż tyle, to powinno wystarczyć. Jest jeszcze kwestia wypadków w pracy / w drodze z lub do pracy, kwestia ochrony p.poż. i liczenia głów przy ewakuacji, i pewnie jeszcze wiele innych. Ale ciebie nie musi i nie powinno to obchodzić, sprzedałaś swój czas, nabywca (pracodawca) ma prawo nim dysponować i wiedzieć co w nim robisz.

Odpowiedz
avatar vylarr
0 0

Kiedyś to była norma, że firmy brały ludzi "na próbę" na 1- kilka dni, a potem nie płacili. I cyk - dodatkowy pracownik za darmo.

Odpowiedz
Udostępnij