Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Dzisiaj z rana byłem świadkiem sytuacji, która przypomniała mi o wszystkich widzianych…

Dzisiaj z rana byłem świadkiem sytuacji, która przypomniała mi o wszystkich widzianych na Piekielnych komentarzach pt. "no ale jak to jest, że nikt nie reaguje na sąsiadów z piekła rodem?".

Otóż dlatego, że kiedy się zareaguje, to nic to nie daje, a można też zostać persona non grata. Tak więc relacja z punktu widzenia kolejnego człowieka normalnie olewającego hałasowiczów, który teraz trochę żałuje tego podejścia.

Dla kontekstu: jestem człowiekiem spokojnym. Do życia w bloku mam podejście filozoficzne: nikt nie każe się skradać, kneblować dzieci, nie robić nigdy imprez, nie brać do ręki wiertarki - ale też żyj i daj żyć innym. Poza tym jestem inwalidą, więc staram się trzymać z daleka od konfliktów. Tak bezpieczniej.

W moim bloku jest para z dwójką dzieci. Dzieci są rozwydrzonymi potworami. Brzmi to śmiesznie, jeśli nie ma się z tym do czynienia, ale poważnie: 99% dzieci (i rodziców) się tak nie zachowuje. Dzieci są zaniedbywane + codziennie produkują takie wrzaski i dosłowne demolki, w mieszkaniu i na korytarzu, że jeszcze kilka lat temu nie uwierzyłbym, że dzieci mogą być w 1/10 tak koszmarne (od zawsze mieszkam w blokach, przez sporo lat obok przedszkola+szkoły, a w rodzinie trafiło się stadko małych dzieci, w tym parę z dużymi zaburzeniami, więc mam jakieś doświadczenie i nic nie mam do dzieci i rodziców).

Przez parę lat było, jak zwykle, milczące udawanie, że nikomu nic nie przeszkadza. Nie lubiłem ich, ale w sumie też mi to latało, bo patrz wyżej: jestem spokojny człowiek, nie lubię się mieszać, nawet na totalne burdy rzadko reaguję (np. jak paru zalanych lokalesów przesadnie leje trzeciego). Jednak ostatnio ta rodzinka przegina bardziej niż zwykle, więc zaczęły się jakieś tam reakcje.

Dostali parę kartek. Zrobili teatralny obchód całego bloku z obnoszeniem dzieciaka pod pachą i wciskaniem innym numeru telefonu, żeby "w razie czego dzwonić" (sorka, ale trzeba by codziennie, a ja nie rozdaję swoich danych). Powiedziałem parę słów, ale uciekli, nie chcieli rozmawiać. No dobra, i tak bardziej mnie śmieszył absurd tego niż przeszkadzało wrzeszczenie. Potem była wojna: w odpowiedzi na kartki wieszali wypracowania w całym bloku, że są prześladowani, że przecież jest normalnie i cicho, a w ogóle to nikomu nic nie przeszkadza, tylko jednej osobie, która powinna się wyprowadzić.

Niedawno zaczęli chodzić do nich ludzie (wciąż uważam, że to ewenement jak na przeszkadzajów w bloku). Z tego, co wiem, było parę wymian i każda podobna: przychodzi ktoś z grzeczną prośbą, pytaniem, co się dzieje, albo, jak dzisiaj, z wkurzeniem (TL;DR "bo codziennie jest kaszana i nawet w niedzielę nie da się wyspać ani odpocząć") i każdy słyszy to samo: "ale o co chodzi, nic się nie dzieje, przecież nikomu nie przeszkadza".

Dzisiaj rano tak się żarli na korytarzu, że obudziła się we mnie babcia blokowa, więc przykleiłem ucho do drzwi i usłyszałem np. "jak się nie podoba, to wzywaj policję, wszystkie dzieci tak mają, jesteśmy idealną rodziną, psycholog nam tak powiedział" (dzieci są ignorowane i zostawiane same na długo, wyją i rzucają rzeczami i jak są same, i jak nie są same, raczej nie chodzą do przedszkola czy żłobka, prawie nie wychodzą na dwór; no dziwne to wszystko), "nikomu nic nie przeszkadza, a jednocześnie jesteśmy prześladowani przez osoby, które piszą kartki, że im przeszkadza, nawet zgłosiliśmy to na policję, bo było brzydkie słowo na jednej kartce" (niestety nie usłyszałem, jakie), "nikt do nas nie przychodził", a jednocześnie wzmianki o osobach, które przyszły.

Najlepsze, że kłócili się z tą babką i wmawiali jej, że przecież cały czas uspokajają dzieci, a w tym czasie te dzieci wrzeszczały i waliły w podłogę (czy może ściany) tak, że trzeba było je przekrzykiwać albo przeczekać, bo nie dało się nic usłyszeć. A jedno wypierniczyło się na baniak, bo rodzice skupiali się na krzyczeniu do tej babki, a nie na tym, co robi dzieciak bawiący się na progu drzwi. xD

Nawet mogłem zareagować, bo w końcu zaczęło mnie to wkurzać, ale włączyli się w to ludzie z mieszkania obok tych od dzieci, którzy sami miewają takie odpały, że wolę nie mieć z nimi na pieńku, bo kto wie, co zrobią (do nich faktycznie wzywano policję - oni uważają, że "przez pomyłkę", ale jak ktoś okazyjnie drze się jak mordowany/mordujący, rzuca w siebie nawzajem rzeczami i wywala meble przez okno, to chyba ciężko o pomyłkę; inna sprawa, że policja nic nie zrobiła). Według nich też jest wszystko OK (ręka rękę myje?), więc we czwórkę (nie licząc dzieci) zakrzyczeli tę babkę tak, że w końcu poszła, chyba z płaczem.

Podsumowując tę przydługą historię... Otóż ludzie nie reagują dlatego, że:

a) jeśli wezwą policję, to jest duża szansa, że policja oleje (myślę też, że w przypadku sąsiadów z potworzastymi dziećmi nikt nie chce wyjść na ciula wzywającego policję do dzieci);

b) jeśli napiszą kartkę, to co najwyżej będzie wojowanie na kartki (i zgłoszenie kartek na policję???), a w ogóle to nikt nie będzie miał odwagi przyznać się do tej kartki i do tego, że coś im przeszkadza, więc nawet nie byłoby jak zebrać innych ludzi, skoro każdy się wypiera;

c) jeśli pójdą osobiście, to zostaną zakrzyczani i oskarżeni, że to oni prześladują;

d) nie ma odruchu pójścia najpierw do okolicznych normalnych sąsiadów i spytania ich, czy im też coś nie przeszkadza - pójście zbiorowe pewnie ciężej byłoby zakrzyczeć, nie mówiąc o zaklinaniu rzeczywistości;

e) no i oczywiście boją się, że po konfrontacji będzie jeszcze robione dodatkowo na złość, albo że nawet dostanie się w papę. Albo że samochód na osiedlowym parkingu dostanie kosę w oponę. Tutaj jeszcze dodatkowo sąsiedzi od dzieci są w jakiejś radzie czy czymś takim, więc ludzie pewnie nie chcą podpaść.

Nie wiem, co można tu poradzić. Nie wiem, jaki z tego morał. Chyba taki, że fajnie, jakbyśmy byli bardziej solidarnym narodem i jakbyśmy częściej reagowali na ludzi, którym się wydaje, że świat kręci się dookoła nich i że nikt nie ma racji poza nimi samymi.

Myślę, że w najbliższej przyszłości sam postaram się wziąć do siebie ten "morał" i upatrzyć tę babkę, pogadać z nią i zareagować mocniej niż czatowanie przy drzwiach i śmianie się z debili.

Sorka za ścianę tekstu, ale kurde, jakoś mam niesmak po tym wszystkim i w sumie nie mam z kim tego przegadać.

sąsiedzi

by ~polowiczny
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Orava
14 18

Z mojej perspektywy, to jednak nie tylko oni są piekielni. Kartki, gadanie nic nie daje, to dzwonić na policję, ale nie raz, tylko za każdym razem. Jak wiesz, że dzieciaki są zostawiane same w domu, to dzwonić do MOPSu też. Takie gadanie "aa, bo oni i tak nic nie robią" w ogóle nie jest żadnym usprawiedliwieniem. A już tego, że widzisz dwóch ludzi bijących trzecią osobę i nic z tym nie robisz, to nie skomentuję. Ty masz wywalone i brak Ci empatii, a nie, że nie szukasz konfliktu.

Odpowiedz
avatar digi51
5 9

@Orava: Trochę się zgadzam i trochę nie. Jeśli chodzi o zaniedbywane i krzywdzone dzieci, to trochę nóż mi się w kieszni otwiera, jak słyszę, że największym problemem sąsiada jest, że te wychowywane przez patusów "potwory" się drą. Dorosły człowiek potrafi mniej więcej rozróżnić, kiedy dzieci są po prostu rozpuszczone, a kiedy dzieje im się krzywda przez bicie, głodzenie, zaniedbanie. Jeśli chodzi o bójki patusów - tu, niestety, ciężko się zorientować czy dwóch patusów bije niewinnego człowieka czy załatwiają swoje patusiarskie porachunki. Oczywiście, zawsze powinno się reagować, ale czasami jest tak, że nikt nie będzie ci za to wdzięczy, pobity patus jutro poda sobie rękę z kolegami i wspólnie zaczną się mścić na "kapusiu".

Odpowiedz
avatar Balbina
3 7

@Orava: Po za tym jestem inwalidą. Nie wiemy jaki problem zdrowotny ma autor. Interwencja i wchodzenie pomiędzy szarpiących się patusów może się skończyć dla niego tragicznie. Zdrowy człowiek się nie wtrąca w patologie a ty każesz inwalidzie zbawiać swiat. A zanim przyjedzie policja to ziomki się pogodzą. Co do dzieci. Nad mieszkaniem znajomej zamieszkała rodzinka z dziećmi. To co bachory wyprawiały od rana do wieczora to sie w głowie nie mieści. Znajoma poszła na górę poprosić o spokój to jak jej otworzył facet bez karku, zmierzył od góry do dołu i odpowiedział że to dzieci i maja prawo. I jej dzień zaczynał się od huku i wrzasku, pózniej wychodziła i chodziła po mieście bo we własnym mieszkaniu nie mogła wytrzymać. Właściciel mieszkania które wynajmował miał na to wyebane. Dopiero skargi notoryczne do wspólnoty i na policję spowodowały że rodzinka się wyprowadziła.

Odpowiedz
avatar jass
1 5

@Balbina: A skąd pomysł, że reakcja na bójkę to musi być od razu "interwencja"? Też bym się między bijących pewnie nie pchała, ale wystarczyłoby pójść poszukać pomocy albo zadzwonić na policję - zareagować JAKOŚ, a nie udawać, że się nic nie widzi.

Odpowiedz
avatar Frugo
7 7

@Balbina Miałam podobnie jak Twoja znajoma - w przypływie rozpaczy chciałam już sprzedać mieszkanie, kupione pół roku wcześniej. Powiadomiony o burdach właściciel usłyszał od patoli, że "te hałasy to nie u nas". Wtedy, w desperacji, zaczęłam szukać pomocy w administracji osiedla, gdzie udało mi się trafić ma bardzo sensowną i kompetentną panią, która pokierowała sprawą (rozmowa z właścicielem, sprawdzanie przedstawionych przeze mnie faktów u innych sąsiadów, finalnie - rozmowa właściciela i urzędniczki z patolską rodzinką, która dostała ultimatum: albo będą ciszej, albo będzie zerwana umowa, z ich winy, i zostaną wyrzuceni z obowiązkiem zapłaty należności do końca trwania umowy.) Do autora - jest u Ciebie szansa takiego działania? "Moja" pani urzędniczka zachowała się max w porządku - nikt nie wiedział, kto zgłosił problem. A sprawa została załatwiona na tyle dobrze, że przez następny rok, aż do wyprowadzki, nie mieliśmy już żadnych zadymek z ich strony.

Odpowiedz
avatar Balbina
0 4

@jass: Tak, zastukać do sąsiada żeby zainterweniował a on ochoczo poszedłby rozdzielić facetów. A zanim policja by przyjechała to oni dawno by się zmyli.

Odpowiedz
avatar Balbina
3 3

@Frugo: Wynajmuję mieszkanie, w jednym sąsiedzi zadzwonili że młodzież(studenci) są trochę głośno i proszą o interwencję. Pogadałam, wyjaśniłam że oni są tam na rok a ludzie mieszkają tam całe życie i oni są na prawie. Podziałało na trochę a pózniej info że uprawiają s..ex na balkonie po pijaku. Noż.. wypowiedzenie najmu w trybie natychmiastowym.

Odpowiedz
avatar rhkkkk
3 3

@Frugo: Tylko tutaj trafiliście na umiarkowanych patoli. Czyli nie do końca patoli bo przejęli się wizją wyrzucenia i potencjalnych długów. Bo niestety przy obecnym stanie prawnym to właściciel w tym najwięcej ryzykował ;) Patole mogli po prostu powiedzieć mu "no to spróbuj nas wyrzucić", przestać płacić i tak sobie mieszkać rok, dwa, trzy na koszt właściciela mieszkania robiąc awantury tak jak i przedtem.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2023 o 21:35

avatar Shirogane
0 2

@Orava: Zaraz, przecież gość napisał, że właśnie reaguje, jak ktoś się bije. Z MOPSem się zgadzam, myślę, że to nie jest taki zły pomysł.

Odpowiedz
avatar Librariana
11 11

Dzwonienie na policję powinno poskutkować, zwłaszcza, jeśli chodzi o dzieci. Skoro słychać ich krzyki, można zgłosić, że masz podejrzenie, że dzieciom dzieje się krzywda. Można pójść dalej i zawiadomić inne służby i organizacje, zajmujące się pomocą dzieciom. Zaniedbanie to też przemoc.

Odpowiedz
avatar LolaLola
8 8

Policja i MOPS powinni rozwiązać sprawę. Karteczki jak widać nie zadziałały, a w konfrontacjach patomatka wygrywa głupotą - wbrew pozorom ciężko rozmawia się z ludźmi, którzy nie mają argumentów lub sobie przeczą, ale prędzej padną trupem niż przyznają ci rację.

Odpowiedz
avatar iks
3 3

Zgłoś do MOPS, na upartego możesz napisać zgłoszenie w imieniu rodziców - podejmą kontrolę. Zgłoś tez do szkół i tak samo możesz napisać w imieniu rodziców gdzie przyznasz ze są rodziną dysfunkcyjną, nie są sobie w stanie sami poradzić itp.

Odpowiedz
avatar Ohboy
1 1

U nas dzieci nie było, ale była patologia w postaci pijaków. Razem chlali, a potem się tłukli. Policja była wzywana kilka razy w miesiącu i co? Nico. Nie dało to absolutnie nic. Dopiero śmierć jednego z pijusów zakończyła problem. Policja podchodzi do takich spraw baaardzo łagodnie. Tutaj są dzieci, więc można spróbować z MOPSem, ale może się okazać, że te dzieci wcale nie są zaniedbywane, tylko rodzice pozwalają im na wszystko...

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2023 o 16:19

avatar SmoczycaWawelska
3 3

No dobra, po kolei. Że sąsiedzi łamią prawo drąc się jak gazeta pod kocim pazurem przez całą dobę to już wiesz. (Art. 51 Kodeksu Wykroczeń) Zatem co z tym fantem zrobić? Możesz zadzwonić na policję. Nie musisz (a wręcz nie powinieneś) blokować numeru 112. Lepiej znajdź numer do swojego dzielnicowego w internecie (ponadto w wielu blokach numer do dzielnicowego wisi w gablotce na klatce). Możesz na początek zadzwonić z anonimowym zgłoszeniem - wówczas policja będzie mogła sąsiadów co najwyżej upomnieć (bo oficjalnie nie ma żadnego poszkodowanego), ale zawsze jest szansa, że sam widok mundurowych ich otrzeźwi. Jeśli to nie pomoże, możesz również zadzwonić nieanonimowo - wówczas policja będzie chciała porozmawiać najpierw z Tobą, a dopiero potem zastuka do sąsiadów. Boisz się, że sąsiedzi będą dzięki temu wiedzieć kto "doniósł" i jakoś się zemszczą? Też bym się bała. Tutaj jedyny pomysł, jaki przychodzi mi do głowy to dogadać się z tą przegonioną sąsiadką. Ty możesz zadzwonić na policję z mieszkania, podczas gdy sąsiadka stoi przed blokiem i pali papierosa/siedzi na ławeczce i kontempluje przyrodę, po przyjeździe policji sąsiadka może podejść do policjantów i powiedzieć, że to ona dzwoniła. Dzięki temu nawet jeśli ktoś zaobserwuje ją z bloku, będzie mogła twierdzić, że nie wie, po co policja przyjechała, porozmawiała z nimi, bo podjechali, patrolując okolicę zapewne (w tej roli ty wypadłbyś lepiej niż sąsiadka, ale wówczas problematyczna rodzinka będzie wiedzieć "po której jesteś stronie"). Jeśli problematyczna rodzinka nie siedzi na swoim, tylko wynajmuje, a właściciela znasz, możesz się z tym właścicielem skontaktować. Może nie wie? Może jak ich upomni/zagrozi wyrzuceniem to się trochę uspokoją? Odradzam wychowywanie rodzinki "własnymi rencyma", zwłaszcza inwalidzie. Odradzam również wojnę podjazdową (podrzucanie na ich wycieraczkę odchodów/wylewanie im lizolu pod drzwiami, żeby śmierdziało/zamawianie na ich adres gadżetów erotycznych za pobraniem/nasyłanie na nich inspekcji budowlanej/etc.), ponieważ obawiam się, że w tej dziedzinie to oni będą górą.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 sierpnia 2023 o 17:52

avatar Bryanka
4 4

Przecież dzieci w wieku żłobkowo-przedszkolnym nie można zostawiać samopas. Cyk, donosik do MOPSu

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 3

Mnie zastanawia jedno. Skoro mieszkania i tak są drogie, to nie mogą dołożyć +10-20 tys. żeby było wygłuszone? Wiadomo, od strony klatki schodowej czy okien nie, bo ktoś może wołać lub może być alarm. Ale moim zdaniem przez ściany czy sufit czy podłogę nie powinno nic było słychać. Dlaczego mieszkania są tak beznadziejnie budowane?

Odpowiedz
avatar Shirogane
2 2

@78FS: A w dodatku, gdy już mieszkanie jest wykończone, to położenie wyciszenia na własną rękę, choćby i na jedną ścianę, jest koszmarnie - koszmarnie! - drogie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 2

@78FS: Dla deweloperów dobrze oznacza jak najtaniej przy jak największym zysku. A skoro nadal mogą podwyższać ceny mieszkań bez żadnych ulepszeń, to po co mieliby to robić?

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 0

@78FS Deweloper miały zrezygnować chociażby z 1 tys zysku? Nie żartuj. Buduje najtaniej jak się da i tyle.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Shirogane: No dobrze, ale dlaczego nie w trakcie budowy?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@Ohboy: Tak, myślałam, dopóki sytuacja się nie ustabilizuje to tak będzie. :(

Odpowiedz
avatar Shirogane
3 3

Autorze, skłoniłeś mnie wreszcie do założenia konta, bo to brzmi dokładnie jak ludzie w moim bloku, do tego stopnia, że przez chwilę przyszło mi na myśl, żeby popytać sąsiadów, czy nie postują na Piekielnych. :D Niestety nie mam lepszych pomysłów niż Ty, może poza tym, że faktycznie można zawiadomić jakieś służby (z tym że w naszym przypadku policja w okolicy lekceważy i baaardzo ślamazarnie reaguje na tego typu skargi, nawet jeśli chodzi o bijących się sąsiadów). Tylko z tymi dziećmi, co siedzą same, to trochę nie wiem, jakbyś miał to udowodnić, bo np. pato-rodzice w naszym bloku twierdzą, że to nieprawda, że dzieci są same albo że są ignorowane, mimo że dosyć dobrze to słychać... a jeśli chodzi o słowo przeciw słowu, to raczej prędzej wygrają rodzice, no bo przecież małym dzieciaczkom wszystko wolno i to normalne, że się drą i takie inne.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

co mozna zrobis? sie idzie do MOPR/MOPS i zglasza, ze male dzieci zostaja bez opieki, najlepiej z nagraniem, co wtedy odwalaja moze to zostac zakwalifikowane jako porzucenie lub narazenie na utrate zdrowia lub zycia, male dzieci zawsze musza byc w obecnosci (trzezwego) opiekuna, moga tez byc zaniedbywane i tak za kazdym razem, do skutku policja tez, czemu nie, ale oprocz zarzutu zaklocania spokoju wlasnie ten o zostawianiu dzieci samym sobie moze interwencja instytucji ich troche uspokoi

Odpowiedz
avatar Halfi
0 0

Mnie też zastanawia, skąd bierze się ta tendencja do zostawiania kartek pod drzwiami, zamiast zapukać i pogadać jak człowiek. W moim bloku podrzucanie karteczek, albo nawet pisanie na ścianach przy drzwiach mieszkań (!!!) jest notoryczne. Sąsiedzi z dołu zostawili nam kiedyś kartkę, że znowu ich zalaliśmy. Wtf, jak "znowu" jak my o niczym nie wiemy, nikt nigdy nam niczego nie zgłaszał a i u nas jest suchutko. Nie rozumiem tego, dorośli ludzie a maja problem z komunikacją.

Odpowiedz
Udostępnij