O tym jak karma dopadła mojego sąsiada.
O sąsiedzie pisałam prawie rok temu (
https://m.piekielni.pl/89627).
Od tamtego czasu, ściągnął sobie na głowę gniew innych sąsiadów przez ciągłe pranie o bardzo późnych porach mimo upomnień, oraz nocne uraczanie nas muzyką typu „mózgotrzepy”. Jedna sąsiadka, której mąż wstaje do pracy o 4 rano, na tyle się wkurzyła, że wyciągnęła regulamin wspólnoty, w którym jest napisane, że cisza nocna obowiązuje od 21.30 do 6.00 rano. Wywieszenie tej informacji nie pomogło, więc skontaktowaliśmy się z właścicielem mieszkania. I nagle okazało się, że jednak sąsiad może się zorganizować i robić pranie o normalnych porach.
Na muzykę pomogło to, niestety, średnio, bo nadal mamy (nie)przyjemność odkrywać gusta muzyczne sąsiada, może z mniejszą częstotliwością, ale jednak, a przy tym jego talenty łóżkowe, a raczej ich brak, bo każda dziewczyna, którą sprowadza, z dużym prawdopodobieństwem, symuluje (serio, nie brzmią one zbyt naturalnie, a często też rzucają tekstami rodem ze złych filmów dla dorosłych).
Dla przypomnienia: mieszkam w starej kamienicy, z cienkimi ścianami, a do tego część okien wychodzi na podwórze typu studnia, więc dźwięk świetnie się niesie, szczególnie przy otwartych oknach.
Tak też było po pierwszej w nocy z piątku na sobotę tydzień temu. Szykowałam się do snu, kiedy najpierw sąsiad uraczył mnie krótkim acz intensywnym szuraniem kanapy przy akompaniamencie udawanego orgazmu, a następnie muzyką, której głośność regularnie podkręcał. Początkowo miałam dać spokój, bo w końcu weekend, ale w krótkim czasie muzyka stała się nieznośnie głośna, a okien zamknąć nie chciałam, bo gorąco. Krzyknęłam więc przez okno żeby ściszył muzykę, bo ludzie chcą spać (można się tak komunikować w mojej kamienicy, bo nawet zwykła rozmowa na podwórku jest słyszalna na 3 i 4 piętrze przy otwartych oknach). Mało to pomogło, więc zaczęłam szykować się psychicznie żeby pójść na górę i dobijać się do drzwi, bo sąsiad przyjął już od jakiegoś czasu taktykę (po kilku reprymendach jakie dostał od nas wszystkich), że nie otwiera, ale ewentualnie ścisza muzykę. W tym czasie, jeden z sąsiadów z dołu krzyknął przez okno, że albo ściszy muzykę albo dzwonimy na policję. To akurat pomogło i mogliśmy spokojnie zasnąć.
Przenieśmy się teraz do sobotniego poranka, godzina 8 rano.
Któryś z sąsiadów wypuścił swoje dzieci na podwórko, zapewne mówiąc im, że zaraz zejdzie. Dzieciaki zaczęły drzeć się wniebogłosy: „Tato, gorąco! Tato, schodź już! Tatoooo! Gorąco!!!” I tak dalej przez dobrych kilka minut.
Tak, obudziło mnie to, ale byłam na tyle zaspana, że nawet mi się nie chciało wstawać żeby zamknąć okno czy interweniować w inny sposób. Po pewnym czasie usłyszałam jednak jak sąsiad z góry wstaje, ciężkim krokiem zmierza do okna, po czym wrzeszczy „Zamknij się!” i tym samym ciężkim krokiem wraca do łóżka.
Nic to nie pomogło, dzieciaki dalej się darły jeszcze jakiś czas, ale przynajmniej miałam dziką satysfakcję z tego, że upierdliwy sąsiad w końcu dostał za swoje i przekonał się na własnej skórze jak fajna jest pobudka przez dzikie wrzaski.
Zobaczymy na jak długo
Sąsiad
Karma? Jedno zdarzenie i już karma? To jak delikatny powiew wiatru.
Odpowiedz@iks Nazywaj to jak chcesz. ;) dla mnie to karma
OdpowiedzNajgorzej, że tacy ludzie często mają za mało zwojów mózgowych, aby wyciągnąć wniosek typu "kurde, jakie to wkurzające, gdy chcesz spać, a ktoś zachowuje się głośno... Kurde, może ludziom też moja muzyka przeszkadza...". W starym mieszkaniu mieliśmy sąsiada, który codziennie od 11 do 13 dawał koncerty Iron Maiden. Prośby o to, aby słuchał muzyki w normalnej głośności, a nie takiej, że u mnie szyby w oknach wibrują, na nic się zdały. "Nagana" od spółdzielni tylko go rozjuszyła, że zaczął się nam wygrażać. Ale jak raz byli u nas znajomi i mniej wiecej do 23 przed wyjściem na miasto słuchaliśmy muzyki (i to w normalnej głośności, bo chcieliśmy głównie pogadać, a nie robić imprezę) i gadaliśmy (pewnie nieco głośniej ze względu na wypity alkohol) to przyleciał do nas z kijem bejsbolowym. Nie widział żadnej analogii między swoim a naszym zachowaniem, bo przecież on słucha w dzień, a my "po nocach".
OdpowiedzTeż kiedyś mieliśmy podobną akcję. Godzina koło 23ciej, muzyka umcy-umcy, dobijanie się do drzwi - olewane. Sąsiadów się już troszkę zeszło i kminili co zrobić, czy na policję dzwonić czy co. Wtedy (jeszcze jako dzieciak) odpaliłem z tekstem "bezpieczniki mu wykręćcie, albo do was wyjdzie, albo będzie cisza", bo bezpieczniki były na korytarzu, ogólnodostępne). Podziałało, sąsiad wyszedł XD. A jakby dalej świrował to by mu bezpieczniki po prostu zabrano haha.
OdpowiedzW sumie to mam do ciebie pytanie nie związane z historią, a z twoim krajem zamieszkania. Chodzi mi o zamieszki. Czy naprawdę jest tak źle, jak to pokazują media? Jestem ciekaw, bo jak rozmawiałem ze znajomym Amerykaninem o zamieszkach po śmierci George'a Floyda, to powiedział, że wcale nie było tak źle. Były zadymy, ale obejmowały jakieś 5% powierzchni miast, a media tak to pokazywały, jakby cała Ameryka stała się polem walki.
Odpowiedz@pasjonatpl Nie jest tak źle jak to pokazują media. W przypadku takich wiadomości, radzę dzielić poziom dramatyzmu przez 5 (albo i więcej). Po 1: zamieszki są, owszem, ale na przedmieściach. W samym Paryżu nic specjalnego się nie dzieje, poza tym, że autobusy i tramwaje kończą serwis wcześniej. Z większych szkód, chyba tylko sklep Nike w centrum został obrabowany. W mojej dzielnicy (18), ani tam gdzie pracuję czy gdzie się szwendałam w ubiegły weekend (4, 9, 12, 13…) nie na żadnych szkód czy innych spalonych niespodzianek. W niektórych miejscowościach ogłoszono godzinę policyjną, ale nawet nie dlatego, że dużo się tam działo, a dlatego, że dana miejscowość znajduje się blisko jakiejś gorącej dzielnicy (tak jest na przykład u jednej koleżanki z pracy). Na przedmiesciach, gdzie faktycznie jest gorąco, nie jest też tak, że cała miejscowość jest usłana spalonymi wrakami samochodów. To może być jedna czy dwie ulice, ale nie cała dzielnica. Po 2: jeśli w mediach mówią, że Pola Elizejskie się barykadują, to nie dlatego, że zaraz rozpęta się tam apokalipsa, ale dlatego, że wyciągnęli wnioski po protestach żółtych kamizelek, które wyrządziły dużo szkód materialnych i wolą się zabezpieczyć na zaś. Po 3: trzeba mieć na uwadze to, że absolutnie każdy protest - żółte kamizelki, reforma emerytur, reforma pracy z 2015, zabójstwo Nahela itd. - przyciąga tak zwanych „casseurs”, czyli ludzi, którzy mają gdzieś cel protestu i którzy są tam tylko po to żeby zrobić rozróbę, zadrzeć z policją, obrabować sklep, coś podpalić itd. I zazwyczaj media pokazują najbardziej właśnie tych ludzi, kiedy mają oni najmniej wspólnego ze sprawą. Ale przemoc dobrze się sprzedaje i budzi sensację, więc lepiej pokazać grupę idiotów, którzy wykorzystują sytuację, szturmując centrum handlowe niż pokojowy marsz ku pamięci chłopaka. Podsumowując: jest dokładnie tak, jak w przypadku zamieszek po śmierci George’a Floyda.
Odpowiedz@poliglotka Dzięki za wyjaśnienie.
Odpowiedza bylo dzwonic na policje przy kazdej takiej akcji a i porno panu sasiadowi mozna wlaczac raz po raz :)
OdpowiedzPralki to bym akurat się nie czepiała. Ja też wstawiałam o różnych porach dnia i nocy, bo różnie się w życiu zdarza.
Odpowiedz@milonka Może i bym się nie czepiała pralki gdybyśmy mieszkali w bloku z wielkiej płyty, gdzie taki hałas słychać mniej. Jednak bycie wyrwanym ze snu w środku nocy przez wirującą pralkę, która przy tym skacze po podłodze, bo jest źle wypoziomowana i którą słychać nawet na piętrach poniżej mojego… No nie jest to przyjemne. I rozumiem, że różnie się w życiu zdarza, ale serio, można się zorganizować tak, żeby nie robić prania po nocy.
Odpowiedz