Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Nie jest to piekielne, ale smutne. Nie mam komu o tym opowiedzieć,…

Nie jest to piekielne, ale smutne. Nie mam komu o tym opowiedzieć, a muszę to z siebie wyrzucić. Tak też padło na was.

Od 10 lat z hakiem jestem w związku. Wcześniej byłem w innym. Między jednym a drugim były jakieś 2 lata przerwy. Gdy poznałem kobietę od obecnego związku, do tej od poprzedniego nic już nie czułem. Niemniej jednak wiele miłych chwil spędziliśmy razem, są one ciągle w mojej pamięci i zawsze będą. Normalne, prawda?

Przez te 10 lat z obecną kobietą, z byłą nie miałem żadnego kontaktu. Mieliśmy wspólnych znajomych i od czasu do czasu coś tam o niej słyszałem.

Ostatnio widziałem się z jednym z takich wspólnych znajomych i przekazał mi smutną wiadomość. Moja była nie żyje. Zmarła nagle, poszła spać i się nie obudziła, nie znam szczegółów. Była w moim wieku, 35 lat.

Mimo, że nie miałem z nią kontaktu od ponad 10 lat i nic do niej nie czułem, ta wiadomość wywołała u mnie ogromny ból. Dowiedziałem się gdzie jest pochowana, pojechałem, zapaliłem znicz i stałem nad jej grobem nawet nie wiem jak długo. Przez moją głowę przelatywały wszystkie wspomnienia i z całych sił wstrzymywałem się by nie wybuchnąć płaczem.

Powiedziałem o tym mojej kobiecie, przyjęła do wiadomości i powiedziała, że to smutne, że taka młoda osoba umiera. Potem już więcej o tym nie rozmawialiśmy. Nie chcę jej mówić o tym, o czym teraz piszę, bo wydaje mi się to nie na miejscu, choć wiem że okazałaby zrozumienie.

To było kilka miesięcy temu. Od tamtego czasu nie ma dnia, bym o tym nie myślał. Przynajmniej raz dziennie myślę o byłej, albo o jej śmierci, nie wiem dokładnie. Każdej nocy, zanim zasnę, w gąszczu niezliczonych myśli pojawia się też ta myśl. Kilka razy już mi się śniła.

W obecnym związku jestem szczęśliwy i kocham moją kobietę. Przez całe 10 lat w ogóle nie myślałem o byłej. Te myśli pojawiły się dopiero wtedy, gdy dowiedziałem się, że nie żyje.

Dziękuję, że to przeczytaliście.

życie śmierć

by ~hgfjhjk
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Dominik
0 12

Przejdzie ci

Odpowiedz
avatar WonderLeia
5 11

Wydaje mi się, ze masz wyrzuty sumienia. Zupełnie niepotrzebnie. To naprawdę rzadkie zjawisko, by być całe życie w jednym związku i kochać tylko jedna osobę. Byłeś z tamta kobieta, kochałeś ja, miłość się skończyła - co nie zawsze oznacza nienawiść. Powiem ci tak - byłam w moim mniemaniu w poważnym związku przed poznanie mojego męża i tem facet bardzo mnie zranił, długo dochodziłam do siebie. Minęło wiele lat, ale nadal nie myśle o nim zbyt ciepło i wolałabym go nigdy więcej nie spotkać. Nie oznacza to jednak, ze nie przyjęłabym się gdyby umarł. Byłam z nim związana emocjonalnie długi czas i mimo wszystko nie życzę mu zle. To normalna reakcja dobrego człowieka. Pozwól wiec sobie na żałobę i nie miej wyrzutów.

Odpowiedz
avatar digi51
11 15

Współczuję, ale nie wiem, czy to odpowiednia strona do opisu sytuacji, bo nie widzę piekielności. Ale trochę filozofując - z jednej strony to normalne, że czuje się smutek po stracie kogoś, kto kiedyś był bliski, szczególnie jeśli jest to osoba, która zmarła młodo i niespodziewanie. Nie wiem, w jakich okolicznościach się rozstaliście, ale może jednak w takich, że coś było nie do końca wyjaśnione i rodział nie zamknął się automatycznie po rozpoczęciu nowego związku, a to poczucie, że coś jeszcze powinno zostać powiedziane spotęgowało się, gdy okazało się, już nigdy się to nie wydarzy. Kiedyś spotykałam się z facetem, zdawałoby się, że na poważnie - ja się zaangażowałam, on mniej. Związek skończył się tak, że on wyjechał do innego miasta niby na kilka miesięcy, gdy żeganałam się z nim na dworcu jeszcze mówił, że mam nie płakać, bo zobaczymy się za kilka tygodni. Tydzień czy dwa później zerwał ze mną w dyskusji smsowej, po czym dotkliwie cierpiałam przez kilka miesięcy. Jak już się pogodziłam z tym, że nigdy już nie będziemy razem, wydawało mi się, że jestem wyleczona. Zaczęłam spotykać się z obecnym partnerem. Niby ok, ale to poczucie krzywdy, jaką wyrządził mi były dalej we mnie siedziało. Nie myślałam o nim codziennie ani nawet co tydzień, ale czasem się zdarzało. Nigdy więcej go nie widziałam. Ale z 5 lat później wysłał mi zaproszenie na fejsie i napisałam do mnie z żałosną próbą... nie wiem czego? Odbudowania kontaktu? Flirtu? To było tak żałosne, że zupełnie wyleczyło mnie z tego poczucia krzywdy. bo stwierdziłam, że w zasadzie wyświadczył mi przysługę - nigdy już po nim nie byłam taka naiwna w stosunku do facetów i nie skończyłam w związku z gościem, który zwodzi i podrywa baby na fejsie (bo tak się poznaliśmy, a potem dowiedziałam się, że pisał z innymi dziewczynami gdy już spotykaliśmy się niby na poważnie). Może Twój kasus nie jest taki, że kobieta wyrządziła Ci jakąś krzywdę, może to Ty czułeś, że w jakiejś kwestii byłeś wobec niej nie fair, nie wiem. Aczkolwiek skoro sam usprawiedliwiasz się, że przecież jesteś szczęśliwy ze swoją kobietą - to może gdzieś w podświadomości masz wyidealizowany obraz tamtej kobiety (choćby ze względu na to, że spotykałeś się z nią, gdy byłeś młodszy i kojarzysz ją z lepszymi, łatwiejszymi czasami) i kieruje Tobą liryczny wręcz romantyzm - śmierć dawnej miłości wbzudza strach przed śmiercią, zmusza do refleksji nad kruchością życia, oznacza jakieś nieodzowne pożegnanie z młodością. Twoja partnerka wydaje się być sensowną kobietą - może jednak spróbuj z nią to przegadać i zastanowić się, co takiego wywowała w Tobie śmierć tej kobiety, że nie daje Ci to teraz żyć.

Odpowiedz
avatar alexandra17
7 7

To nasze życie jest piekielne. Trzymaj się.

Odpowiedz
avatar myscha
12 12

Myślę, że to jednak refleksja nad przemijaniem. Ktoś, kto był, kogo się znało, nagle go nie ma. To mogłoby spotkać każdego, może mnie, może bliską mi osobę. Choć wiele osób umiera codziennie, to jednak znajoma osoba robi zawsze większe wrażenie. Kiedyś poznałam pewną dziewczynę. Ja z moim mężem wprowadzaliśmy się do wynajętego mieszkania, z którego właśnie wyprowadzali się znajomi znajomych. Jedno jakieś spotkanie, nie poznałabym jej na ulicy, gdybym się natknęła. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że dziewczyna zmarła przy porodzie. Ona i jej dziecko. Przeżywałam jej śmierć kilka miesięcy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
12 14

@myscha: Jest dokładnie tak jak mówisz. Śmierć osoby, z którą mieliśmy jakąkolwiek styczność, zaczyna dotyczyć również nas. Bo ta osoba uczestniczyła w naszym życiu. I nawet jeśli nie miała na nie większego wpływu, to jednak zaznaczyła w nim swoją obecność. Potrafi nas "ruszyć" nawet śmierć osoby zupełnie obcej, o ile wiemy kim była (aktor, polityk), lub jesteśmy tej śmierci świadkiem (wypadek). A już na pewno trudno pogodzić się z faktem, że na zawsze odszedł ktoś, z kim kiedyś tworzyło i kształtowało się własny świat. Bo to tak, jak by z tym kimś umarła również część naszego życia.

Odpowiedz
avatar SmoczycaWawelska
4 4

@Armagedon: Tym bardziej, że autor pisze, że zmarła kobieta była w jego wieku. Miałam podbny przypadek w rodzinie: kuzynostwo w dokładnie tym samym wieku, kuzyn zmarł mając bodajże 40 lat. Kuzynka nie mogła się z tym pogodzić i w pewien sposób doznała szoku, że oto zmarł człowiek z jej rocznika, że ona już zawsze będzie starsza niż on kiedykolwiek był... (Wiadomo, że każdy z nas urodził się w tym samym roku, co ktoś już nieżyjący, no ale na co dzień się o tym nie myśli, tylko się żyje w przekonaniu, że umierają ludzie starzy, chorzy, no ewentualnie w wypadkach, ale przecież wypadki to się ludziom w telewizji zdarzają, a nie nam...)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 maja 2023 o 15:00

avatar Honkastonka
1 5

@Samoyed ty i twoje bardzo empatyczne wpisy... lepiej ci, jak napiszesz coś takiego? Ulżyło?

Odpowiedz
avatar louie
1 1

Mozg tak dziala, to normalne. Zaloba fizycznie trwa okolo roku, ludzie przezywaja bardzo smierc nawet kolegi a co dopiero kogos z kim wytworzylo sie tyle wspomnien.

Odpowiedz
avatar Chrupki
3 3

Mam bardzo podobną sytuację. Związek się skończył w 2011 roku, zdążyłam zapomnieć, żyć dalej, poznać kogoś nowego. W 2020 roku dostaję telefon od jego siostry, że nie żyje. Od tamtej pory myśl o tym człowieku towarzyszy mi niemal codziennie. Często się zastanawiam, często wspominam. Nie uważam tego za coś złego. Po prostu był ważnym elementem mojego życia i trudno się pogodzić z tym, że odszedł tak młodo. Twoje emocje z czasem się uspokoją. Pozwól sobie na przejście żałoby, nawet jeśli sam jej nie rozumiesz.

Odpowiedz
avatar clockworkbeast
4 4

Mój były zginął w wypadku motocyklowym. Miłość z technikum, nie widziałam go 20 lat. Parę lat po rozstaniu, jak pojawił się fejsbuk, były napisał do mnie jakąś neutralną wiadomość typu "co słychać", nie odpowiedziałam. Miałam po nim jeszcze ze trzy dłuższe i krótsze związki. Zginął jakieś 4 lata temu. Dowiedziałam się przypadkiem rok temu, bo nie miałam go w znajomych na fejsie. Też mi było aż niedobrze. Nawet nie ze względu na niego samego, ale na fakt, że osierocił małe dziecko. Sama miałam dziecko w tym wieku i normalnie miałam mdłości, tak mi żal było tego jego dzieciaka i jego partnerki. Znalazłam ją na fejsie, czytałam jej pełne bólu wpisy z tamtego wstrząsającego wydarzenia. Oglądałam zdjęcia byłego i jego dziecka, pełne ojcowskiej dumy, rodzinnego ciepła. Szukałam w archiwach online artykułów o wypadkach z tamtego czasu, znalazłam artykuł ze zdjęciem jego motocykla w rowie. A pod nim falę hejtu na bezmózgich motocyklistów. Nie, nie mam dla niego uczuć. Ale mi wstyd. Wstyd, że wtedy nie odpisałam. Wstyd za debili obrażających kierowców jednośladów, nawet ich nie znając.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

To normalne. To żałoba. Znałeś ją. Była częścią twojego życia. Zmarła. Musisz przejść żałobę. Nie ma w tym nic złego, nie oznacza to też, że nadal ją kochałeś, albo że jesteś nielojalny wobec obecnej partnerki. Ja byłam z moim byłym 20 lat temu. Szczeniacka, szkolna miłość, która skończyła się niefajnie (moja wina). Dogadaliśmy się, mamy obecnie luźny kontakt. Był na moim ślubie, ja i mąż na jego ślubie. Mimo, że minęło tyle lat, nadal inaczej reaguje na newsy związane z jego życiem. Bardziej mnie to obchodzi, niż analogicznych znajomych z tego okresu. Wiem, że on też "bardziej" przejmuje się tym co u mnie. Widziałam autentyczną radość na jego twarzy, kiedy poznał moje dzieci. Nie znaczy to, że nadal się kochamy. Kiedyś się kochaliśmy i to zostawia ślad.

Odpowiedz
avatar Jorn
-2 2

Czyżby ten portal zmienił nazwę na niepiekielnealesmutne.pl?

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 2

@Jorn Nie, piekielni dalej są, w komentarzach.

Odpowiedz
avatar Schwanz
-1 1

@Jorn tak, wypierdaIaj.

Odpowiedz
Udostępnij