Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Muszę sobie powentylować. Nienawidzę komunikacji miejskiej, czy tam ogólnie publicznej. Pół życia…

Muszę sobie powentylować.

Nienawidzę komunikacji miejskiej, czy tam ogólnie publicznej.

Pół życia spędziłam poruszając się zbiorkomem, nie znosiłam każdej minuty spędzonej w zbiorkomie i z ogromną ulgą przesiadłam się w końcu do własnego auta dwa lata temu.

Natomiast zaczynam dostrzegać, coraz większy sprzeciw wobec aut w internecie i w codziennym życiu (np. tworząc przejście dla pieszych naziemne, gdzie istnieje w tym miejscu już przejście podziemne).
Bo "aut jest za dużo", więc ktoś wpadł na pomysł wypchnięcia ich z miast.
Jasne, jest za dużo. Jasne, marnujemy czas stojąc w korkach.
A czy ktokolwiek sprawdził jak wygląda alternatywa?

1) Problemem w zbiorkomie nie jest dla mnie to, że stoję w korku i podróż zajmuje mi długo. Problemem jest stan techniczny zbiorkomu, który w wielu przypadkach pozostawia wiele do życzenia.
- Brak klimatyzacji (przykład z mojej rodzinnej miejscowości: zakupili "nowe" autobusy bez klimatyzacji, bo "mieszkańcy nie zgłaszali potrzeby" - gdzie rok w rok jest ten sam problem z omdleniami, miasto stawia kurtyny wodne, nie idzie wytrzymać 3 sekund w tej puszce..ale nie, przecież nie ma potrzeby)
- Niejednokrotnie, któreś drzwi były zamknięte, zepsute, niedomknięte (przy mrozach fantastycznie się jedzie z uchylonymi drzwiami)
- Niedziałające kasowniki.

I w końcu - usterki na środku drogi, pomiędzy niczym, a niczym.
Kto mi usprawiedliwi spóźnienie do pracy?
A nie, czekaj, moje ulubione "to trzeba było jechać wcześniejszym" - jakby to było gwarancją sukcesu. Poza tym, co to za argument? To ja mam teraz planować usterki tego jeżdżącego złomu i nie wiem... spać na przystankach?

2) Brak możliwości zakupu biletu.
Powiecie: są aplikacje. Jasne, że są, ale czy ja naprawdę muszę wiecznie chodzić z telefonem przyklejonym do ręki? Nie wspominając, że ten telefon może się rozładować, zawiesić, mogę używać telefonu starej generacji, nie mieć dostępu do internetu?
Dodatkowo, wiele aplikacji tego typu bazuje na "portfelu", gdzie trzeba wpłacić minimalną kwotę (np. 10) I z tego opłacać bilety. Jeśli jadę bardzo sporadycznie, czy to naprawdę musi być moją rzeczywistością?

Kioski praktycznie poznikały, w sklepach osiedlowych biletów nie kupisz (a kiedyś można było), biletomaty są i owszem ale na przystankach i to nie wszystkich a rozsiane kilka w randomowych punktach (bo po co je umieszczać w pojazdach).
To może u kierowcy? A takiego wała. Zresztą to akurat rozumiem. Kierowca ma się skupić na drodze, nie na sprzedaży biletów.

3) To może dla odmiany uderzę w PKP.
Co to kurna znaczy zakup miejsca "bez gwarancji miejsca siedzącego"? Napakujmy w gruz jak największą liczbę ludzi, że nie idzie szpilki wcisnąć?
Przecież jazda pociągiem z przedziałami, gdzie ludzie stoją w tym mikro korytarzu niemal na sobie to jest jakiś horror. Jak jedziesz krótki dystans to się nawet nie opłaca iść w stronę swojego miejsca siedzącego. Jak jedziesz dłuższą trasę to lepiej nic nie pić, bo do łazienki się nie dopchasz, a do wyjścia lepiej się przygotować na 3 stacje przed- może się uda przepchnąć na czas. Nie chcę sobie nawet wyobrażać procesu ewakuacji z czegoś takiego.
Dlaczego w autokarach sprzedają TYLKO miejsca siedzące i nikt nie stoi jeszcze po przejściach, a w tych durnych pociągach odbywa się taki cyrk?
Wiem, jest za mało składów, które gwarantowałyby częstsze połączenia, co czyniłoby je wygodniejszymi dla podróżnych.
I tym samym płynnie przechodzimy do następnego punktu.

4) Jak miasta mogą oczekiwać zmniejszenia się ruchu aut, nie robiąc NIC w kierunku rozszerzenia floty komunikacji miejskiej?
Autobusy są wiecznie przepełnione, tramwaje to samo, człowiek na człowieku, przyklejeni niemal do szyby.
I w teorii powinno się czekać na kolejny autobus/tramwaj, zamiast wpychać na chama. Tylko że kolejny jest w wersji optymistycznej za 20 minut i sytuacja jest identyczna. I następny to samo. Jak się do któregoś nie wepchniesz to sobie postoisz, do usranej śmierci.
Jeśli powiedzmy 80% jeżdżących autem miałoby się przesiąść na komunikację miejską... to nikt nigdzie by nie dojechał.

5) Nie chcesz jeździć komunikacją?
Nie ma problemu! Wyciągnij rower z piwnicy i zasuwaj!
Szkoda tylko, że nie przygotujemy żadnej infrastruktury rowerowej. Zimą, w nagrodę odśnieżymy chodniki zwalając cały śnieg na drogę rowerową.
Drogi rowerowe zaczynające się w połowie chodnika i kończące się 300 metrów dalej? Nasza specjalność!
Walczmy o to, by po chodnikach rowerzyści nie jeździli, bo stanowią zagrożenie. Ale po ulicach też nie, bo przecież za wolno jeżdżą (to jeszcze ich chamsko trzeba zepchnąć, przestraszyć, otrąbić, a jak się wywrócisz to się fajnie pośmiać). Niech nauczą się fruwać. O, to jest dobre rozwiązanie.

6) Wykluczenie komunikacyjne.
Wszyscy wiemy jak to wygląda. Im dalej od centrum miasta tym gorzej, a jeśli poza miastem- kaplica.
Magicznie wtedy usłyszysz: "było mieszkać w centrum". No, oczywiście.
Jak mieszkasz w centrum i mówisz, że jest obrzydliwie drogo, to Ci sami ludzie rykną "to się wyprowadź za miasto to będzie taniej". Bądź k*@!a mądry, pisz wiersze.

Ważne, żeby wspomnieć- to wszystko to są moje odczucia, obserwacje poczynione przez ponad 20 lat poruszania się tym badziewiem zarówno lokalnie jak i po kraju.
Ktoś może ma lepsze doświadczenia i z całego serca- zazdroszczę.

Realia są takie, że dopóki pewne rzeczy się nie zmienią, to aut dalej będzie dużo, korki dalej będą się tworzyć...

Zbiorkom

by ~Bloop276
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar WonderLeia
3 15

No ale zdaje mi się, ze to oczywiste, ze głosy za tym, by wypchnąć auta z miast postulują również usprawnienie komunikacji miejskiej. W miastach, w których ona dobrze funkcjonuje mnóstwo ludzi nie decyduje się na posiadanie samochodu, bo nie ma takiej potrzeby.

Odpowiedz
avatar Madman07
5 7

@WonderLeia: No nie jestem pewien. Najpierw powinno zadziać się usprawnienie komunikacji, aby ludzie mieli od razu możliwość przepięcia się na nią, a nie 'teraz nie jeździjcie samochodami, a za rok lub dwa jak zobaczymy więcej ludzi w komunikacji, to damy więcej pojazdów'. W którym dużym mieście komunikacja dobrze funkcjonuje?

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 10

"tworząc przejście dla pieszych naziemne, gdzie istnieje w tym miejscu już przejście podziemne" - to akurat ma na celu ułatwienie życia niepełnosprawnym. Podjazdy nie są dobrym rozwiązaniem (zwłaszcza, gdy ktoś ma wózek "napędzany" ręcznie), a windy są drogie w utrzymaniu. U mnie w mieście klimę mają praktycznie wszystkie autobusy i tramwaje, ale ze względu na koszty praktycznie się z nich nie korzysta, co faktycznie irytuje. Ale biletomaty są w 90% pojazdów, a w ciągu dnia pojazdów jest sporo, więc zastanawiam się, jakie miasto opisujesz? To jakaś mniejsza miejscowość?

Odpowiedz
avatar mama_muminka
2 4

@Ohboy Oraz ludziom starszym oraz ludziom z dziećmi w wózkach. Wbrew pozorom sporo jest osób, dla których schody do przejścia podziemnego oznaczają poważną barierę.

Odpowiedz
avatar Ohboy
0 0

@mama_muminka: Dokładnie tak. Sama czasami mam problem z kostką, więc unikam schodów, gdy to możliwe. Żadna to złośliwość, tylko pomoc ludziom, którzy nie są takimi szczęściarzami, jak autorka.

Odpowiedz
avatar anonimowakopalnia
6 6

@Michail: Przez wiele lat ją dotyczyły, a to już jest piekielne.

Odpowiedz
avatar krogulec
4 10

> 2) Brak możliwości zakupu biletu. lepiej się nie przyznawaj, że nie masz apki i wirtualnej kasy. Bo się zdziwisz z jaką agresją i wyśmiewaniem się spotkasz.

Odpowiedz
avatar KONDZiO102
6 6

@krogulec każdy musi mieć swoją apkę i każdą tę apkę trzeba zainstalować. Przed smartfonami nie trzeba było instalować aplikacji pkp aby kupić bilet.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@KONDZiO102: Niech rząd mi da lepszy telefon, który ma pamięć na te wszystkie aplikacje :)

Odpowiedz
avatar anonimowakopalnia
4 4

Popieram w 100%. Jeszcze tylko dodam, że u mnie w mieście komunikacja miejska praktycznie nie istnieje. Autobus do mnie do pracy (8 km) jedzie ponad godzinę, w dodatku raz na dwie godziny... Mając czekać po pracy półtorej godziny na autobus, który jedzie ponad godzinę, wolę wsiąść w auto i po 15 min być na miejscu. Inna sprawa, że jeśli w pociągach jest klimatyzacja, to potrafią ją puszczać jak na zewnątrz jest 15 stopni i burza. Czyli ktoś przemoknięty wsiada do pociągu, w którym jest nie więcej niż 13 stopni, często siedzi pod nawiewem.

Odpowiedz
avatar Salut_6
2 4

Cały koncept wypierania samochodów z centrów miast powinien odbywać się tak jak to ma miejsce w Berlinie, czyli jeśli dojedziesz do miasta samochodem, to możesz zostawić je od razu po przyjeździe na podziemnym parkingu i dojechać do miejsca docelowego komunikacją/rowerem/hulajnogą a nawet pieszo, ponieważ całość systemu jest tam bardzo dobrze zaprojektowana. Dostaniesz się szybko w praktyczni3e każde miejsce. Nasze tęgie głowy w Warszawie chciały zrobić to samo, ale oczywiście zapomnieli, że przy wypieraniu aut z miasta (co jest bzdurą, to jedno z najbardziej zakorkowanych miast Europy) przydałoby się dać jakąś alternatywę. Dodajmy do tego dawanie włażenia sobie na łeb aktywistom i mamy co mamy. Co do pkt. 2 - pozwolę sobie zauważyć, że także często te aplikacje pozwalają na zakup biletu tylko w dużych miastach, pokazują złe godziny odjazdów pociągów, nie obsługują biletów wszystkich przewoźników (czyli jeśli np. masz pociąg Regio, a apka go nie obsługuje to masz przypał) i są różne młyny jak chcesz odzyskać swoje pieniądze. A przynajmniej kiedyś były

Odpowiedz
avatar Leme
3 3

Regularnie korzystam z komunikacji we Wrocławiu no i jasne, są czasem korki i tłum ludzi, ale są też wypasione kasowniki (do płatności kartą, koniec z szukaniem drobnych), dość nowoczesna flota, raczej dość ludzkie warunki. Latami jeździłam też komunikacją w Krakowie i chociaż wiele jeszcze można poprawić, to widać wyraźnie, że jest duuuużo lepiej niż jeszcze dekadę temu (dużo autobusów na prąd, usb do ładowania komórki w środku, klima, wygodniej, ładniej, czyściej, więcej połączeń w centrum i do aglomeracji). IMO progres jest widoczny, chociaż oczywiście nie wszędzie to wygląda dobrze.

Odpowiedz
avatar Nulini
0 2

@Leme: w sobotę sobie trochę pojeździłam autobusami i na jednym przystanku chciał wsiąść chłopaczek, na oko może z 15 lat. Drzwi otwierane przyciskiem, a chłopaczek stoi i nie wie, co się dzieje (sama też pamiętam czasy, kiedy drzwi się otwierały automatycznie wszystkie). Na szczęście pasażerowie pokazali mu guzik, wsiadł i idzie do kierowcy po bilet. No nie, chłopaczku, biletu nie kupisz, idź do biletomatu. Więc idzie chłopaczek do biletomatu, ogląda, gdzie ma te drobne wrzucić, a tu lipa - tylko kartą. Chłopaczek nie ma karty, nie ma konta i co teraz? Zlitować się musiała jedna pani, kupiła chłopaczkowi bilet, zapłaciła i wio. Wiem, że to ewenement, wiem, że większość ludzi ogarnia jazdę komunikacją miejską, ale jak widać wciąż są jednostki, które nie są na bieżąco z technologią i ten galopujący postęp z jednoczesnym wypieraniem "tradycji" przysparza im tylko niepotrzebnego stresu.

Odpowiedz
avatar decPL
3 5

@Nulini: no dobrze, tylko autorka sugeruje, że dla złej i niedobrej komunikacji miejskiej alternatywą jest utrzymanie status quo, gdzie 90% (albo i więcej) pary ładujemy w indywidualny transport samochodowy. Sugerujesz, że tak ogarnięty chłopak dałby radę bezpiecznie poruszać się po mieście samochodem (nawet pominąwszy zbyt niski wiek, uniemożliwający zrobienie "prawka")?

Odpowiedz
avatar jass
1 1

@Nulini: Ale co w związku z tym, że postęp przysparza komuś stresu? Świat powinien się zatrzymać? Inna sprawa, że ciężko mi uwierzyć, że nastolatek ani nie ma za sobą żadnego przejazdu zbiorkomem, ani nie ma konta (sama niemal 20 lat temu miałam konto jako nastolatka, więc co dopiero teraz, kiedy płatności online są standardem), ani nikt z rodziny mu wcześniej nie powiedział, czego będzie na taką podróż potrzebował.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

@Nulini A to jest świetna historia. 15 latek, który pewnie z pół życia spędza w telefonie nagle jest bezbronny kiedy trzeba kupić bilet przez apke. Albo zapłacić telefonem w automacie na bilety. Czy młodzież umie używać telefonu tylko do tiktoka?

Odpowiedz
avatar krogulec
3 3

@jass: nie ma obowiązku posiadanie konta i karty płatniczej. Za to banknoty i monety, są oficjalnym środkiem płatniczym w Polsce. I to zarząd komunikacji ma tak zorganizować system sprzedaży biletów, aby każdy mógł bez problemu zapłacić.

Odpowiedz
avatar kamil1024
0 0

@decPL, @jass: Ale bzdury piszecie. To wcale nie musi być kwestia nieogarnięcia czy nawet braku doświadczenia. Wyobraźcie sobie, że w tym kraju w różnych miejscowościach są bardzo różne zasady działania zbiorkomów. W jednym miejscu bilety trzeba kupić wcześniej i skasować po ruszeniu, chęć zatrzymania się na danym przystanku sygnalizuje się przyciskiem (albo autobus/tramwaj zatrzymuje się na wszystkich obowiązkowo), a płacić można kartą albo aplikacją. W innym miejscu bilet kupuje się tylko i wyłącznie u kierowcy przy wsiadaniu, za gotówkę i nie kasuje się go. A żeby kierowca się zatrzymał na jakimś przystanku trzeba mu o tym powiedzieć (albo - jeśli dopiero czekamy na przystanku - pomachać!). Spotkałem się nawet raz z bucem, który wymyślił sobie, że wejście jest tylko z przodu, a wyjście z tyłu (albo odwrotnie, nie pamiętam) i nie wypuszczał ludzi w ogóle z autobusu, jeśli chcieli wysiąść drugimi drzwiami (sic!). Więc wasze podejście pokazuje tylko waszą ignorancję w temacie - to, że dla was coś jest oczywiste, nie znaczy, że dla wszystkich musi być, ani że to ktoś inny jest nieogarnięty.

Odpowiedz
avatar kamil1024
0 0

@Leme: A ja mam dokładnie odwrotne doświadczenia, jeśli chodzi o Krakowskie MPK - jeździłem przez wiele lat i generalnie byłem zadowolony (zarówno jeśli chodzi o jakość samych pojazdów, jak i połączenia i ogólną "skuteczność"). Potem z każdym rokiem połączenia były coraz gorsze, praktycznie nigdzie nie zdarzało mi się dojechać bez co najmniej jednej przesiadki (a często z dwiema/trzema!). Spotkałem się nawet z opinią, że podobno specjalnie ktoś je tak planuje, żeby ludzie musieli kupić droższe/więcej biletów, choć nie wiem, ile w tym prawdy. A ceny BARDZO poszły w górę i to jeszcze przed ostatnimi latami wielkiej inflacji. O opóźnieniach (i to nawet przy ruszaniu z pętli!) i częstotliwości kursowania nawet nie będę wspominał. Jakość pojazdów dalej jest dobra (wymieniają flotę co jakiś czas, to fakt), ale co z tego, skoro nigdzie nie mogę dotrzeć normalnie? Efekt jest taki, że jak po latach w końcu dorobiłem się auta, to byłem przeszczęśliwy, że wreszcie nie muszę jeździć MPK i nigdy do niego dobrowolnie nie wrócę.

Odpowiedz
avatar decPL
0 0

@kamil1024: przyczepiłeś się do jednego fragmentu mojej wypowiedzi - i ok, masz rację, może określenie było na wyrost - tylko akurat to jedno słowo nie było kluczowe dla całości. Więc nie, nie czuję, że piszę bzdury...

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

Jest świetna książka Olgi Gitkiewicz "Nie zdążę", która opisuje wykluczenie komunikacyjne, o którym piszesz. I o tym, że w większości miejsc w Polsce samochód to nie kwestia "prestiżu" oraz "przyspawania do kółka" tylko konieczność żeby gdziekolwiek dojechać. Ale jest też druga strona medalu. Kiedy idę jedna z większych ulic w Warszawie i mijam korek, to samochody mają tylko 1 pasażera. Żadnego dziecka, żadnej babci, którą trzeba dowieźć do lekarza. Żadnych ciężkich mebli tam nie widzę ;) Gdyby chociażby połowa tych ludzi przesiadła się do komunikacji, tego korka by tam nie było. I to już jest problem mindsetu.

Odpowiedz
avatar daroc
3 3

@mama_muminka: z jednej strony popieram. Sam widzę to że wiele osób wcale nie ma potrzeby jechania samochodem, tylko robi to dla wygodnictwa, a jednocześnie strasznie narzeka na korki (oraz na to, że autobusy śmigają buspasem, a oni muszą czekać w korku). ;)) Z drugiej strony: jakby chociaż 20% osób przesiadło się do autobusu/tramwaju, to w godzinach szczytu musieliby chyba jechać na dachu...

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

@daroc No to jest trochę taki powiązany mechanizm. Skoro mieszkańcy nie chcą komunikacji, tylko samochodów, to politycy inwestują w infrastrukturę dla samochodów, a nie w komunikację. Z jakiegoś powodu mówi się, że komunikacja miejska to "koszt", a drogowe to są "inwestycje". Trochę jak z rowerami. Najpierw ludzie zaczęli jeździć i narzekać, że nie ma ścieżek i dopiero wtedy politycy zaczeli je budować. Jakby rowerzyści czekali najpierw na ścieżki to byśmy dalej nic nie mieli ;)

Odpowiedz
avatar daroc
0 0

@mama_muminka: ale na tłok w autobusach (przynajmniej tych we Wrocławiu) ludzie narzekają już teraz. I to od co najmniej kilkunastu lat. I jakoś nikt nie stwarza im warunków do komfortowego dojazdu do pracy autobusem/tramwajem.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 1

@daroc Ale widać zmianę mindsetu i jest progres. Coraz więcej tras tramwajowych. Coraz częściej myśli się, gdzie można wydzielić torowisko. Buspas. Pas rowery. Wyjechałam z Wrocławia ponad 10 lat temu, odwiedzam okazjonalnie i jestem w szoku ile się w mieście zmieniło na plus. Chociaż korki chyba najgorsze w całej Polsce :/

Odpowiedz
avatar kamil1024
0 0

@mama_muminka: Ale na korki oraz wybór pomiędzy autem a zbiorkomem wpływa bardzo wiele czynników. A koniec końców ludzie wybiorą to, co im się będzie bardziej "opłacać" (biorąc pod uwagę wszystkie czynniki). Żeby ludzie jeździli zbiorkomem, to zbiorkom musiałby być bardziej atrakcyjny niż własne auto. A teraz dla wielu (większości?) ludzi nie jest. A dla części nawet (jak zauważyłaś) w ogóle nie jest opcją.

Odpowiedz
avatar daroc
1 1

Wiadomo, najlepiej by było mieszkać blisko centrum, tanio, z dobrym dostępem do tramwaju, pociągu, autobusów, autostrady, ale jednocześnie daleko od zgiełku ulicy. A, i jeszcze mieć dom z ogródkiem, ale żeby utrzymaniem go zajmowała się spółdzielnia/wspólnota. :) Życie to sztuka kompromisów. ;)

Odpowiedz
avatar dayana
1 1

Bo wszystko trzeba robić swoim własnym kosztem. W krajach i miastach, gdzie faktycznie komunikacja jest super wiele ludzi rezygnuje z aut. Tylko, że w tym jest głęboki sens, bo faktycznie taniej i często też szybciej (szczególnie jak w mieście jest metro). Ja do pracy autem jadę 20-30 minut, komunikacją od wyjścia z domu jest to przynajmniej godzina mimo, że trasa jest ta sama (tylko tyle, że z przystanku trzeba kawałek przejść). Jakby był bezpośredni dojazd to ok, jak jest z przesiadką to w kółko jest tak, że autobusy i tramwaje sobie jeżdżą jak chcą i ze 20 minut tej swojej podróży to spędzam na przystankach... Poza tym żaden to komfort jazdy jak trzeba się wcisnąć i stać w tłumie.

Odpowiedz
avatar FlyingLotus
1 1

@dayana: i jak jeszcze do tego trafi się jakiś obszczany, pijany menel...

Odpowiedz
avatar kamil1024
0 0

@dayana: Do tego czekanie na przystankach, jak pada deszcz albo śnieg, jest zimno albo upał. A we własnym aucie zawsze ciepło, sucho, komfortowo (chyba, że ktoś nie ma klimy).

Odpowiedz
avatar veravang
2 2

Kilka lat jeździłam do pracy komunikacją. Potem kilka lat rowerem. Rok nie pracowałam. Teraz jeżdżę do pracy z Białołęki na Mokotów komunikacją miejską. Jadę autobusem, metrem, znowu autobusem lub tramwajem, czasem drugimetrem. Mokotów w godzinach szczytu to zatrzęsienie ludzi. Tłok taki, że nie można wejść do środku transportu bywa raz na kilka dni, a w piątek puste autobusy. Upał, no owszem, niefajnie, a z drugiej strony od lat płacę tyle samo za bilety (pomimo inflacji) tyle się mówi o ekologii, więc w sumie... Nie przeszkadza mi to tak, żeby psioczyć na to publicznie. A w tych nowszych tramwajach, których jest zdecydowana większość, jest klimatyzacja. W Wawie komunikacją można dojechać dosłownie wszędzie. Mieszkałam i pracowałam w sumie na ośmiu dzielnicach, czasem miałam całe miasto do przejechania i nigdy nie miałam problemu, że nic tam nie jeździ, że przystanek daleko. Rowerem jeździłam cały rok, śniegu od lat pada tyle że to jakiś śmiech na sali, a jak kiedyś padało sporo, to i tak jeździłam wolno albo na ten jeden miesiąc wsiadałam w komunikację. W każdym autobusie i tramwaju jest biletomat, biletomaty są na niektórych przystankach. W kiosku kupiłam bilet ostatnio chyba z pięć lat temu. Co do PKP się nie wypowiem, dawno nie jeździłam.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
1 1

Wielkie umysły myślą podobnie, napisałam historię o tym samym. Absolutnie tak, nie możemy oczekiwać, że ludzie będą korzystać z czegoś co nie działa i jeszcze ich winić, że nie korzystają.

Odpowiedz
avatar kamil1024
0 0

@78FS: Ale jak to nie? Przecież dokładnie tak się dziś forsuje dużą część "ekologii"!

Odpowiedz
Udostępnij