Szanowne współpasażerki i współpasażerowie. Co jest z Wami nie tak?!
Problem mam praktycznie tylko z paniami. Co jadę gdzieś dalej koleją, zawsze, ale to zawsze trafi się jakaś pasażerka, która napakowała sobie bagażu więcej, niż potrafi unieść. I oczekuje, że będę jej to nosił, wkładał do wagonu, wyjmował, ładował na półkę, zdejmował. I jak odpowiem "nie", bo na przykład przejechałem ponad tysiąc kilometrów różnymi środkami transportu mając tylko 4h na sen po drodze, to zaraz wielkie oburzenie i obraza majestatu. Podobnie, gdy po tym jak zwykłe "nie mogę" nie zadziała całkiem zgodnie z prawdą powiem, że następna tura mojej rehabilitacji na kręgosłup pod koniec września, więc sorry, proszę spytać w październiku, regularnie jest "ale jak to?! Pan taki młody i silny i nie pomoże?!" często od pań na oko znacznie młodszych ode mnie.
Drugi problem, czasami nawet zgodzę się pomóc. Ot, mam lepszy dzień, spałem, kręgosłup mnie nie boli, a pani pyta grzecznie, bez roszczeniowości w głosie. Wtedy zwykle proszę po prostu się odsunąć i dać mi tą walizkę włożyć, zdjąć, wystawić itp. I nie dotykać. I co? I jajco. W połowie przypadków i tak pchają się z łapami w najmniej odpowiednim momencie. Ostatnio, walizka grubo ponad 50 kg, chcę poprawić chwyt żeby waliza nie zleciała, a nie mogę, bo idiotka się wbiła z łapami i mnie blokuje. A jakby jej te 50 kg spadło na łeb, to pewnie próbowałaby robić z tego moją winę :/
A więc szanowne panie*, mam dla was rewolucyjną propozycję. Pakujcie do pociągu tylko tyle, ile możecie unieść. Od nadmiaru są firmy kurierskie. Im możecie zapłacić i od nich wymagać. A przypadkowy mężczyzna ma pełne prawo nie móc. Albo zwyczajnie nie mieć ochoty.
-------------------------------
* Panów robiących takie numery to też dotyczy, ale takich nie spotykam.
kolej komunikacja_miejska podróże
Czasami torba musi być ciężka, bo jak jedziesz na dłużej za granicę, to musisz mieć się w co ubrać. ¯\_(ツ)_/¯ Kiedyś bardzo dużo jeździłam pociągami, teraz trochę mniej, ale nadal sporo. I nigdy nie widziałam, żeby pasażerka strzeliła focha, bo ktoś nie mógł jej pomóc. Zdecydowanie częściej widziałam pasażerów, którzy sami rzucali się do pomocy, niekoniecznie chcianej. Ale, generalnie, wymyślasz sobie problem. Nie chcesz/nie możesz, nie pomagasz i tyle. Ja pomogę zamiast Ciebie, bo mi to nie przeszkadza :P (tak, ja, kobieta).
Odpowiedz@Ohboy: Gdyby współpasażerki akceptowały "nie", to nie miałbym problemu. Problem polega na tym, że regularnie nie akceptują. W tym roku takie, które przyjęły "nie" bez gderania to mogę policzyć na palcach jednej głowy (sic!). A że torba musi być ciężka, to nie moja sprawa. I nie życzę sobie by próbowały na mnie wymuszać, by była to moja sprawa.
Odpowiedz@bloodcarver: No to mówisz "nie" i je ignorujesz, i koniec. Czemu przejmujesz się ich gderaniem? Rozumiem piekielność, nie rozumiem tylko, czemu aż tak Cię to rusza.
Odpowiedz@Ohboy: Czyli nie jest piekielnym ktoś kto cię lży, obraża itp, bo przecież możesz ignorować? Ciekawa logika, ale taka trochę nie za mądra. No i ciężko ignorować kogoś, kto zastawił walizą przejście do WC lub wyjście z wagonu, jak akurat potrzebujesz skorzystać.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 maja 2023 o 12:57
@bloodcarver: Strasznie dramatyzujesz, więc ciężko mi uwierzyć w to, że wszyscy tak Cię intensywnie atakują w pociągach. xD A już narzekanie na to, że ludzie jeżdżą z dużymi torbami, jest wyjątkowo zabawne. Pretensje miej do PKP, że nie gwarantuje wystarczającej, bezpiecznej przestrzeni na duże torby.
Odpowiedz@Ohboy: Co nie? Ja nie mam samochodu, nienawidzę autobusów, więc pociągi (bądź samoloty, ale to rzadko) to mój jedyny środek lokomocji na dłuższe dystanse. Jeżdżę dość dużo. Nigdy nie spotkałam się z sytuacją, gdy ktoś strzelił fochem, że ktoś nie chce pomóc. Sytuacje, gdy ktoś wprost poprosi o pomoc zdarzają się, ale zawsze jest to pełna kultura, a i tak najczęściej widzę, że babeczki same się szarpią (więc wstaję i pomagam, mimo że też jestem babą, ale swoje udźwignę).
OdpowiedzCoś w tym jest. Jechałem parę lat temu z walizką z rzeczami na miesiąc. Zapytałem człowieka, który siedział w przedziale, czy mógłby mi pomóc wstawić na górę. Odpowiedział, że nie, bo jest chory na serce. Jakże przeżywałem, że naraziłem go na stres! To trochę przeciwna strona oczekiwania, że coś się mi należy.
OdpowiedzWspółczuję Ci pecha do takich sytuacji. Osobiście nie wyobrażam sobie mieć pretensji do kogoś, kto w kulturalny sposób odmówi mi pomocy. Zwykle sama starałam się lokować mój bagaż, choć były dni kiedy pomoc współpasażerów była nieoceniona. Wiem, że łatwiej mówić niż zrobić, ale dla zdrowia najlepiej nie słuchać gadania takich ludzi. Najczęściej są to ludzie, którzy sami szukają powodów do pretensji. Życzę byś miał jak najmniej takich sytuacji :)
OdpowiedzJedyna piekielności to agresywne reakcje na odmowę pomocy oraz półmózg, który projektując wagon, nie przewidział sensownego miejsca na bagaże. Nie w każdą podróż da się pojechać tylko z torebką, czasami trzeba zabrac więcej bagażu (np. zimowy wyjazd do sanatorium, gdzie nie będzie możliwości prania ubrań) i nic się na to nie poradzi. W kulturalnym poproszeniu współpasażera o pomoc też nie ma nic złego. O wiele piekielniejsi są ludzie, którzy chcąc przyoszczędzić na bagażu rejestrowanym, pchają się do samolotu z ciężkimi walizami jako bagażem podręcznym i oczekują, że personel im będzie te walizy dźwigał
OdpowiedzJa to zawsze mówię, że sama wrzucę :D Nawet jak proponują. Ja wzięłam, ja dźwigam. Złota zasada.
Odpowiedzjuz dawno zauwazylam te tendencje i ciesze sie, ze ktos mnie rozumie nie ogarniam, jak mozna wrecz oczekiwac od obcych osob, ze beda dzwigaly nasz bagaz co do tej "pomocy" z 50 kg walizka przy jej pchaniu sie z lapskami postawilabym ja na ziemi i niech pani kombinuje
Odpowiedz@bazienka jasne, ciebie to codziennie spotyka piekielność i na każdą sytuację możesz podać 10 swoich przykładów, a do tego walisz paragrafami jak z procy xD
Odpowiedz@Honkastonka: mam jakis patomagnes i przyciagam dziwne sytuacje (np. tylko w tym roku 3 razy w tramwaju jechalam obok kogos palacego e-papierosa, raz naprzecuwko mnie facet bawil sie zapalniczka z zywym ogniem, kiedy in dziej facet ogladal sobie tableta postawionego na siedzeniu naprzecviwko, a w tramwaju tlum...), w ogole historii z komunikacji miejskiej amm na peczki co do paragrafow- mam takie wyksztalcenie, to i paragrafy znam, cos ci nie pasuje?
OdpowiedzWalizka 50kg to chyba z kamieniami w środku, ewentualnie cała wypełniona butelkami z kosmetykami, chociaż nadal ciężko mi sobie wyobrazić, aby zmieściło się do niej 50kg szmaponów etc. Do największych dostępnych na rynku walizek mieści się ok.20kg odzieży i to upychając siłą.
Odpowiedz@digi51: 50 faktycznie byłoby ciężko, ale powiedzmy 32kg do tych największych wejdzie luźniutko (ubrania, buty, kosmetyki, książki). Pakując się na urlop, przy tych przepisowych 23kg, walizkę mam wypełnioną w 3/4.
Odpowiedz@Crannberry Jestem właśnie w długiej podróży (własnym samochodem, więc bez limitu bagażu). I rzeczywiście do największej walizki, jaką miałem w domu zmieściło się 32 kg ciuchów i innych rzeczy potrzebnych w podróży.
Odpowiedz@digi51: wystarczy zapakować książki i 50kg to nie jest abstrakcja
OdpowiedzMi pomogły z takim podejściem lockdowny. Kiedyś jak głupi pomagałem, a teraz zmądrzałem. Nie ważne czy wnoszenie czy ustąpienie miejsca. Nie umiera? Rączki zdrowe? Widać że niema ciąży tylko gruba? No to sorry, niech dźwiga/stoi. Co ciekawe nigdy faceta z takimi problemami nie spotkałem, za to jak uchodzcy z UA uciekali to na zachodnim/centralnym sporo waliz/toreb pomogłem wyciągnąc z pociągu/dworca, ale tutaj widać było zmęczenie czy nawet czasami rany.
OdpowiedzPodróż tylko z walizką, którą mogę unieść plus plecak, żeby mieć wolne ręce.
Odpowiedz@joannastrzelec: nie zawsze sie tak da, jechałam gdzies na 2 miesiace i zepsul mi sie samochod przed samym wyjazdem i musialam wszystko przewiezc w rekach, nawet po redukcji bagazu nadal mialam plecak, torbe i walizke.
OdpowiedzNigdy nie proszę, nie cierpię być zdana na uprzejmość/nieuprzejmość przypadkowych osób. Jeżeli ktoś mi zaproponuje, grzecznie podziękuję i skorzystam, w przeciwnym razie jakoś sobie radzę, nawet jeśli to oznacza mniej komfortową podróż czy konieczność wyrzucenia walizki z drzwi pociągu na peron...
Odpowiedz@minutka: To samo, nigdy nie prosze o pomoc bo nie lubie prosić, widze, ze dobrze postępuje bo strach sie o cokolwiek zapytać, sama agresja i nienawisc.
OdpowiedzTo kto, co i ile ze sobą zabiera to nie jest twoja sprawa, więc część tej historii jest trochę nie na miejscu. Niektórzy też są po prostu za niscy, żeby położyć bagaż na półce, każesz tym ludziom urosnąć czy może nosić ogromne obcasy, żeby umiały sobie same poradzić? Jednak masz rację, że nie masz obowiązku podnosić cudzego bagażu, więc nikt nie powinien mieć do ciebie pretensji o odmowę pomocy
OdpowiedzKurde. Mąż przywiózł nas do szpitala, okazało się, że jednak nie zostajemy na oddziale i wracałam pociągiem z dwoma ciężkimi walizkami, siatką i synem. Syn nie pomoże bo mały jeszcze i względy zdrowotne. Skąd wiesz drogi autorze jaka jest przyczyna, że baby mają więcej walizek lub ciężkie? Ja pierdziele, nie chcesz pomagać, nie pomagaj, po co komentarz?
Odpowiedz@KatiCafe: Komentarz na wypadek kobiet, które nie rozumieją, że świat nie istnieje po to, by je wspierać. Niestety trafiają się takie, mieszkałam z jedną, ani dźwigać nie mogła, bo ciężko, ani portfela nie nosiła, bo jej przecież zawsze ktoś coś kupi. Rozumiem ból, na coś takiego panadol nie pomoże.
OdpowiedzJa jechałam ostatnio pociągiem. Miejsce na bagaż było tylko nad głową. Mam 160 cm wzrostu. Zapakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy w niewielką torbę, którą noszę na fitness a i tak nie dosięgnęłam do półek nad głowami. Na szczęście miejsce obok mojego zajmował pasażer który przy mojej pierwszej nieudanej próbie wrzucenia torby na jej miejsce, zaproponował pomoc. Ja generalnie jestem za tym, żeby sobie pomagać.
Odpowiedz@mama_muminka: Chyba problem polega na tym, że niektórzy traktują cudzą pomoc jako obowiązek, a nie coś ekstra. Widziałem sporo takich roszczeniowych awantur.
Odpowiedz@irulax No ja przyznam się szczerze nie widziałam ani jednej. Przez 5 lat jeździłam dosyć regularnie pociągiem, bo studiowałam w innym mieście i faktycznie, niejednokrotnie jakiś pan pomagał (zwykle paniom) wrzucić bagaże na te półki, ale nigdy się nie zdarzyło, żeby ktoś uważał że mu się należy albo robił awantury z tego. Czasem panowie sami proponowali, czasem panie poprosiły, ale zwykle proszę/dziękuję, 10 sekund żeby wrzucić torbę i już. Mnie jako niskiej dziewczyny nikt o taką pomoc nie prosił, ale zdarzało się, że samotnie podróżujące mamy prosiły o opiekę nad dzieckiem, kiedy np chciały pójść do łazienki. Oczywiście pomagałam. Bywało też, że pasażerowie angażowali się, żeby pomóc kobiecie z dzieckiem wysiąść z pociągu. Zwykle ktoś czekał na nią na peronie, ale zawsze to wygodniej jak pasażerowie pomogą się przenieść z wagonu do wyjścia. Torba, wózek, dziecko - czasem brakuje rąk. Wolę żyć w świecie z w którym ludzie są życzliwi, nic nastawieni tylko na siebie. Ale oczywiście, kultura jest wymagana po obu stronach.
OdpowiedzTez mam dla ciebie propozycje- kupnie auto debilu jak cię tak boli pomaganie innym
OdpowiedzJak nie zrozumiałaś/eś historii, to nie wyzywaj autora od debili, bo absolutnie nie chodzi o "ból dupy", spowodowany pomaganiem.
OdpowiedzBardzo, ale to bardzo dobrze Cię rozumiem. Pretendentem do nagrody roku w tej kwestii są zwykle urocze Panie po sześćdziesiątce, które jakimś cudem przytargały ze sobą walizę 50 kg. Nie wiem i nie potrafię zrozumieć jak i dlaczego ktoś udaje się w podróż z bagażem, którego nie jest w stanie unieść i samodzielnie ogarnąć - a jest to nagminne. Zawsze gdy podróżuję pociągiem trafi się przynajmniej jeden taki przypadek. Jeszcze pół biedy, jak znajdzie się ktoś, kto pomoże, gorzej jak "urocza staruszka" prosi mnie, w końcu młodszą i wizualnie "w pełni sił" o pomoc, a ja zwyczajnie nie jestem w stanie takiego bagażu podnieść z powodów zdrowotnych. I wcale nie odmawiam ze złośliwym uśmiechem, jest to dla mnie kłopotliwe, ale odmówić muszę, co spotyka się z krzywymi spojrzeniami i ogólnym poczuciem że "pewnie się jej nie chce to nie pomoże". Podróżując mam ze sobą minimalną ilość bagażu, a jeżeli potrzebuję coś cięższego - po prostu wysyłam sobie bagaż kurierem i tyle. Zdarzyło mi się również słyszeć rozmowy na peronie, gdzie rodzina zapakowała kobietce bagaż do pociągu ze słowami "że ktoś ci na pewno pomoże". No właśnie - a co jeśli nie? Nigdy żadnej pomocy nie oczekuję i pakuję się zawsze w taki sposób, aby nikogo moim bagażem nie obarczać. Niektórzy zaś mają to w nosie i wręcz roszczą sobie prawo do tego, aby ktoś nosił ich bagaże bo w końcu oni są starsi/młodsi/coś ich boli itp. I bynajmniej nie chodzi tu o samą pomoc w sobie, ale o postawę tych ludzi, którzy po prostu z góry zakładają, że taka pomoc im się należy. Tu hitem są osoby, które nawet o tę pomoc nie proszą, tylko zastawiają przejście i wyczekująco spoglądają w stronę współpasażerów.
Odpowiedz@sapphire101 Im osobą starsza tym więcej pakuje, patrząc po mojej babci pakującej się do sanatorium ;) Jak widzę, że ktoś potrzebuje pomocy to pomagam. Czy to młoda osoba, czy starsza, czy dostawca ubera, który zgubił się na moim osiedlu. Wychodzę z założenia, że ja pomagam/ustąpię tu, a gdzieś "tam" ktoś pomoże mojemu dziadkowi czy mojej mamie. Myślę, że
Odpowiedz@mama_muminka Urwało mi komentarz. Życie ma różne fazy, na początku to my jesteśmy dziećmi. Jesteśmy w pełni zależni od innych. I moja mama była zależna od innych ludzi, jeśli chciała gdzieś pojechać do lekarza ze mną w wózku, bo wszystkie tramwaje były wysokopodłogowe. Potem urosłam i nic od nikogo nie potrzebowałam. Ale rodzice nauczyli mnie, żeby się rozejrzeć dookoła i pomóc komuś trzeba. Potem byłam w ciąży i z małymi dziećmi w wózku i niejednokrotnie potrzebowałam żeby ktoś pomógł. Ustąpił, przytrzymał drzwi. Teraz dzieci urosły, ale z kolei rodzice i dziadkowie coraz starsi. Oni też będą potrzebować pomocy. I ja, kiedy się zestarzeje też. I ty, sapphire101 też. Troszczmy się o siebie nawzajem, a świat będzie przyjaźniejszy dla wszystkich.
Odpowiedz@mama_muminka: Ja nigdzie nie mówię, żeby się nie troszczyć, ani że zupełnie pomocy nie potrzebuję - mówię tylko, że nie należy z góry zakładać, że mogę zabrać więcej niż jestem w stanie ogarnąć, bo ktoś mi pomoże. Ustąpić, przytrzymać drzwi, pomóc z wózkiem - to wszystko normalne czynności, ale dźwiganie za kogoś bagażu, który waży kilkadziesiąt kilo, a który ktoś z premedytacją zabrał bo liczył na pomoc czasem jest zwyczajnie niemożliwe.
OdpowiedzCo za szczescie, że nie prosze o pomoc nawet gdy musiałam ciagnac 2 duże walizki przez cały kraj autobusami i pociagiem,,bo teraz same mimozy widze. Wszyscy w tej Polsce zmeczeni, chorzy na kręgosłup, sami inwalidzi.
Odpowiedz