Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Wycieczki i podróże - przez większość uwielbiany czas w roku dla mnie…

Wycieczki i podróże - przez większość uwielbiany czas w roku dla mnie istna udręka.

Zacznę od początku- mąż odkąd go znam kocha podróże i wszelkie wyjazdy. Przeznacza na nie większość budżetu i wolnych dni w roku, nie wyobraża sobie jeździć samemu lub ze znajomymi zawsze obowiązkowo muszę jeździć z nim.
Tyle, że jak słyszę o kolejnych jego wyjazdowych planach to miękną mi kolana.

Dla niego każdy wyjazd oznacza jedną i tę samą formułę - zwiedzanie na maksa od świtu do zmierzchu, choćby najmniejszych psich nor i zapadłych kościółków. Co dzień zmienianie hotelu "bo może tamten fajniejszy ma lepszy widok, trzeba sprawdzić i się przekonać!"
Co się z tym wiąże - wieczne latanie z bagażami pomiędzy atrakcjami do czasu zameldowania w nowym miejscu.

Ponadto picie. Od samego rana do wieczora - browar, wino, drinki (w domu nie ma tego problemu) argumentuje to tym, że on ma wolne to może sobie pozwolić. Gdyby jeszcze sam pił - ok, luz. Ale nie, mimo, że odmawiam (nie przepadam za %%) ciągle mnie nagabuje żebym sobie z nim wyluzowała.

I ostatnie, choć nie mniej upierdliwe - biegunka fotograficzna. Nie dość, że latamy zwiedzać od atrakcji do atrakcji, to zamiast cieszyć się widokami/danym miejscem ilekroć już dotrzemy zaczyna się sesja. Gdyby sam robił - ponownie bez problemu. Ale wplątuje w to mnie. I przeznaczone na to miejsce 10 minut, które mamy, spędzam z aparatem w ręku żeby mu zrobić 50 ujęć na tle jednego kanionu/górki/zabytku.

Efekt jest zawsze taki sam- z każdego wyjazdu z nim wracam zmęczona jak koń po westernie i obiecuje sobie, że więcej nie dam się w to wplątać.
Tydzień po powrocie zaczyna już planowanie następnej i obiecuje mi, że tym razem będzie bardziej w stylu "slow" - naturalnie nic z tego.

Mąż na rozmowy i propozycje jest głuchy, bo nie o tyle uważam jego styl na wyjazdach piekielny co właśnie to, że "muszę" jeździć z nim. Chyba najwyższy czas zgubić paszport :)

by ~Muff
Dodaj nowy komentarz
avatar digi51
23 23

Bardzo przykre. Ktoś może powie, że problem pierwszego świata, ale niestety to bardzo smutne, że Twój mąż ewidetnie nie liczy się z Twoim zdaniem, a wręcz przymusza Cię to robienia czegoś, czego nie chcesz, szczególnie często i nie idąc na żadne kompromisy. Aczkolwiek on sam chyba ma jakiś problem - skoro obiecuje, że będzie inaczej, a jednak nie jest. Obawiam się, że bez terapii szokowej typu "nie jadę z tobą tym razem i nie próbuj mnie przekonać, bo nie zmienię zdania" , ewentualnie "jak chcesz to idź zwiedzać, a ja idę posiedzieć w kawiarni i poczytać książkę i koniec dyskusji" za każdym razem będziesz się tak męczyć. Ja tak musiałam zrobić z moim chłopem, choć u nas w drugą stronę - ja chciałam jechać na wakacje, zmienić tapetę, a on urlop najchętniej w domu przed telewizorem. W końcu powiedziałam mu, że jak tam sobie chce, ja wyjeżdżam z koleżanką czy rodzeństwem, bo urlop na kanapie w domu to dla mnie żadna atrakcja. Za którymś razem sam zaproponował wspólny wyjazd i tu też musieliśmy iść na kompromisy dotyczące spędzania czasu na wakacjach, ale po czasie przyznał, że takie wyrwanie się z domu dobrze robi.

Odpowiedz
avatar Ohboy
19 19

@digi51: Wydaje mi się, że on jej obiecuję zmianę, żeby przestała narzekać i pojechała, a tej zmiany wcale nie ma w planach. Dopóki autorka daje mu się ciągać, dopóty nie będzie żadnej zmiany. Ale ten alkohol i do tego przymuszanie żony do picia...

Odpowiedz
avatar Mufasa
5 7

@digi51 Hej tu autorka - Jak mówią "kompromis to najprostsza droga żeby obie strony nie były zadowolone" :) Nasze preferencje tak mocno sie rozjeżdzają że jedyne wyjście z sytuacji to spędzanie urlopów osobno, tak uważam. I tak też zrobiłam - następny wyjazd zarezerwowałam sobie hotel na mazurach. Owszem, to co mąż wyczynia na wakacjach to piekielność niewielkiego kalibru, ale upierdliwe jest niestety

Odpowiedz
avatar xMiuSx
5 7

@Mufasa: chyba niekoniecznie... mój mąż też ma adhd jeśli chodzi o wyjazdy... jak mi nogi w tyłek nie wchodzą to jest dziwne. Dlatego umówiliśmy się, część bardzo aktywna, część totalnie leniwa. Póki co się sprawdza. Z kolejnymi wyjazdami i on zaczął doceniać ten mix.

Odpowiedz
avatar digi51
7 9

@Mufasa: Przeczytałam Twoje komenatrze i powiem szczerze, że dla mnie osobiście Twoje podejście jest mocno niepokojące. Dopóki chodzi tylko o urlop to nawet może i zabawne, ale serio? Nie ma sensu rozmawiać z mężem, bo i tak nie da Ci się wypowiedzieć? Kompromisy są bez sensu, bo wszyscy są niezadowoleni? Mąż nie potrafi nic zrobić sam i skoro Ty nie chcesz czegoś robić to on też nie, ale robi Ci wyrzuty, że nie chcesz? Być może we wszystkich innych kwestiach dogadujecie się świetnie, niemniej dla mnie takie zachowania są co najmniej niezdrowe. Nie pomyślałaś, że jak "zgubisz" paszport to on też nie pojedzie i będziesz słuchać pretensji, jaką jesteś ofermą? Poza tym kompromisy są dobre, jeśli ma się do nich odpowiednie podejście - w związku szczęście partnera jest tak samo ważne jak własne, więc nawet jeśli wyjście kompromisowe nie jest w 100$ satysfakcjonujące to dla mnie na pewno lepsze niż stawianie na siłę na swoim i patrzenie jak partner jest nieszczęśliwy i się męczy. Już nie mówiąc o tym, że kompromisy poszerzają horyzonty i potrafią pokazać zaskakująco dobre nowe ścieżki. Aż strach pomyśleć co będzie jak pewnego dnia któreś z Was zapragnie zmienić miejsce zamieszkania, a drugie nie bardzo - pewnie po prostu zamieszkacie osobno ;)

Odpowiedz
avatar Znerwus
13 13

Znam to z autopsji. W moim przypadku wystarczył rozwód :⁠-⁠) Pierwsze wakacje takie były i kolejne, wstawać jak najwcześniej żeby wszytsko zobaczyć, bo drugi raz tu nie przyjedziemy. Byłem zmęczony, odpoczywałem po powrocie do pracy. Kolejne wakacje już były pół na pół. Na pewno nie miałem tak bardzo jak u Ciebie ale podobnie także rozumiem. Trzeba rozmawiać, jeżeli nie jest w stanie zrozumieć na następny nie jedz i bądź konsekwentna

Odpowiedz
avatar Mufasa
0 2

@Znerwus Mam mocno angażującą pracę, bez szans ze odpoczne po powrocie - dlatego wole typowy wypoczynek na urlopie. Problem w tym że jak raz powiedziałam że nie jadę, to i on nie pojechał. I podobnie już w trakcie wyjazdu - jak powiedziałam że dziś nie zamierzam nic zwiedzać tylko odpocząć w kawiarni z książką to zrezygnował z planów i siedział ze mną obrażony że mu "marnuje" wakacje

Odpowiedz
avatar L0llek
11 11

Może następną wycieczke ty zaplanuj. Nie mów wcześniej mężowi gdzie i dokładnie kiedy. Niech będzie niespodzianka. Przygotuj plan po twojemu. Możliwe że twój mąż nie zna innych sposobów wypoczywania niż takie maratony zdjęciowe. I nakważniejsza jest konsekwencja bo nak na razie on zawsze obiecuje że będzie inaczej a potem i tal robi swoje a ty sie zgadzasz.

Odpowiedz
avatar licho13
4 14

Skoro sie na to zgadzasz to gdzie jest piekielność?

Odpowiedz
avatar jonaszewski
0 6

@licho13: Nie potrafią się porozumieć w sprawie wakacji, więc zamiast coś z tym zrobić, ona pisze na Piekielnych, po czym następnym razem znów z nim pojedzie, na jego warunkach. Coś czuję, że mąż Piekielnych nie czyta.

Odpowiedz
avatar Znerwus
4 4

Znam to, miałem podobno żonę. Na szczęście udało się dojść do kompromisu i był dzień zwiedzania a później odpoczywanie. Choć długo było tak że odpoczywałem po powrocie w pracy.

Odpowiedz
avatar Znerwus
4 4

@Znerwus A po rozwodzie spędzam wakacje już tak jak ja chcę

Odpowiedz
avatar helgenn
10 10

W drugą stronę- mój mąż nienawidzi podróży, a ja wcześniej latałam dość sporo. Ile to się osłuchalam, że mnie ogranicza, najlepiej przez to się rozwieść. Jak go raz namówiłam na wyjazd to miał biegunkę i stres tydzień przed wyjazdem, szczerze powiedziawszy był nie do zniesienia również podczas podróży. Jednak jeśli muszę wybierać to wolę partnera-domatora na co dzień, niż fantastycznego kompana podróży okazjonalnie. Na wycieczki jeżdżę z mamą.

Odpowiedz
avatar franciszka
6 6

z jednej strony go rozumiem, bo sama nie lubię siedzenia w jednym miejscu zbyt długo i robienia niczego, z drugiej nie chcę żeby mój partner czuł się źle na wspólnym wyjeździe. musisz postawić sprawę jasno. zaproponuj kompromisy. może to być na początek coś prostego, typu nadal zwiedzamy jak szaleni ale zostajemy w jednym hotelu przez cały pobyt. albo ostrzej, ty jedz zobacz te trzy muzea a ja zostanę na plaży. jest to wygodne i komfortowe dla obu stron, każdy ma to co lubi i unika aktywności/nieaktywności których nie lubi. ewentualnie ogłoś że na kolejny urlop jedziecie osobno. i nie daj się przekonać inaczej. każdy będzie miał dokładnie to czego chce a związek tylko skorzysta.

Odpowiedz
avatar didja
8 8

A ja nigdy nie rozumiałam przymusu jeżdżenia razem na urlop. Urlop to wypoczynek, żeby się zrelaksować i nabrać nowej energii do pracy i codziennych obowiązków. Jeśli para lubi wypoczywać tak samo, nie ma problemu, ale jeżeli ma różne preferencje, to po co się mordować? A i dwa tygodnie rozłąki czasem potrafią zdziałać cuda ;).

Odpowiedz
avatar Mufasa
2 2

@didja Otóż to ! I ja to rozumiem, i nie mam żadnego problemu spedzić urlop osobno ale mąż postawiony przed faktem że spedzamy osobno, swój wyjazd odwoła (już raz tak zrobił) bo -tutaj powtórze- on nie bedzie jeździł bezemnie

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 2

@Mufasa: No to niech nie jedzie co za problem.

Odpowiedz
avatar Armagedon
13 13

"Chyba najwyzszy czas zgubić paszport :)" Chyba najwyższy czas zgubić męża :) Nie wiem jak długo jesteście po ślubie, ale odnoszę wrażenie, że facet nie chce cię spuścić z oka nawet na pięć minut. Albo taki zakochany, albo taki zazdrosny. Jego nie rajcują wycieczki same w sobie. Jego rajcują wycieczki Z TOBĄ. Przy czym, nie uwzględnia twoich preferencji ani potrzeb, więc dodatkowo jest skrajnym egoistą, zważywszy również fakt, że - dla własnego komfortu psychicznego - nakłania cię do picia alkoholu, za którym nie przepadasz. Wygląda na to, że on cię całkowicie zdominował i podporządkował sobie - przynajmniej na wakacjach. Tracisz przez niego osobowość, rezygnując z własnych upodobań i oczekiwań. Wiesz o tym i to cię wkurza. Ale może ty po prostu nie potrafisz powiedzieć NIE? Nie dajesz mu zbyt jasno do zrozumienia, że taki styl wypoczynku zupełnie ci nie odpowiada? Może na początku udawałaś entuzjazm, więc teraz trudno ci się wycofać? Może on sądzi, że wszystko jest OK, bo cały czas udajesz? Może zwykłe "rozmowy i propozycje" - to za mało? Może on w tobie widzi "słodką żoneczkę", która czasem coś tam, po babsku, pomarudzi, ale nie należy jej słów brać na poważnie? "...nie o tyle uważam jego styl na wyjazdach za piekielny co własnie to że "muszę" jeździć z nim." No widzisz. To zdanie jest bardzo istotne. Skoro "muszę" wzięłaś w cudzysłów, znaczy to, że cię mąż nie nakłania do wyjazdu siłą. Natomiast, z całą pewnością, stosuje wobec ciebie przemoc psychiczną. Ty zwyczajnie czujesz imperatyw wyjazdowy. Nawet pomysł "zgubienia" paszportu świadczy o tym, że "wyjazd miałby nie nastąpić z przyczyn OBIEKTYWNYCH", a nie z powodu twojego NIE. A jeśli, faktycznie, NIE UWAŻASZ, że taki "styl wyjazdowy" jest piekielny (co trochę dziwne jest, bo właśnie na to narzekasz), to oznacza tylko jedno. Swojego męża masz już po kokardy, męczy cię jego całodobowa obecność, potrzebujesz wytchnienia i psychicznego wypoczynku. A to już jest dzwonek alarmowy.

Odpowiedz
avatar digi51
7 7

@Armagedon: "A jeśli, faktycznie, NIE UWAŻASZ, że taki "styl wyjazdowy" jest piekielny (co trochę dziwne jest, bo właśnie na to narzekasz)" - to trochę inna kwestia, bo ja np. nie uważam za piekielne branie kredytu na wakacje - nie uważam za piekielne samo w sobie, bo każdy ma swoje priorytety i być może komuś ten odpoczynek jest NAPRAWDĘ potrzebny i wbrew pozorom jest to dobrze zainwestowana kasa. Ale sama bym nie brała i ja w swojej sytuacji nie chciałabym , aby facet usilnie mnie namawiał do wzięcia kredytu na ezgotyczną podróż, bo mu domek letniskowy nad jeziorem śmierdzi i woli coś lepszego i nie przyjmował odmowy i sprzeciwu do wiadomości. Aczkolwiek też myślę, że autorka może być jedną z tych osob, które nie potrafią skutecznie odmówić - niby powie, że nie chce, ale wystarczy "no proszę Cię" ze strony męża i mięknie, a tym samym - on może sobie nie zdawać sprawy, że to aż taki problem. Niemniej jednak raczej niemożliwe, aby nie zauważył, że autorka nie bawi się dobrze na wakacjach, ale albo ma problem - jakaś mania i natręctwo - albo jest zwyczajnym egoistą, dla którego jego własny komfort jest jedyną ważną rzeczą. Przynajmniej na wakacjach.

Odpowiedz
avatar Mufasa
3 3

@Armagedon Tutaj autorka - masz sporo trafnych spostrzeżeń (niestety) Tylko dwa sprostowania - łatwiej mi będzie "zgubić" paszport niż z nim dyskutować bo w rozmowie nie zostawia mi żadnego pola a do tego jest dosłownie głuchy na to co mówie. A co do stylu wyjazdów - naprawdę tu nie ma piekielności samej w sobie, ludzie są różni on po prostu tak lubi, ja wolę książkę, spacer, nie mam absolutnie żadnej ambicji żeby zaliczać ciekawe i egzotyczne miejsca

Odpowiedz
avatar Armagedon
4 4

@Mufasa: Pozwolisz, że zacytuję twoją wypowiedź. "Mam mocno angażującą pracę, bez szans ze odpoczne po powrocie - dlatego wole typowy wypoczynek na urlopie. Problem w tym że jak raz powiedziałam że nie jadę, to i on nie pojechał. I podobnie już w trakcie wyjazdu - jak powiedziałam że dziś nie zamierzam nic zwiedzać tylko odpocząć w kawiarni z książką to zrezygnował z planów i siedział ze mną obrażony że mu "marnuje" wakacje." Powiedz mi, moja droga, czy "bez szans że odpocznę po powrocie" oznacza, iż po powrocie do domu nadal zajmujesz się pracą (coś przygotowujesz, coś analizujesz, nadzorujesz zdalnie), czy skupiasz się na kompleksowej obsłudze małżonka i perfekcyjnym prowadzeniu domu (pełny obiad, pranko, zakupy, pucowanie podłóg)? Bez względu na to jak sprawa wygląda, oczywistym jest, że wakacje chciałabyś mieć "wypoczynkowe". A dla ciebie wypoczynek - to (wybacz, że to napiszę) kompletny brak męża w najbliższej okolicy. Chciałabyś mieć czas wyłącznie dla siebie i sama decydować czym go wypełnić. I pewnie wolałabyś wyjechać gdziekolwiek, byle sama. Lub zostać w domu - byle on wyjechał sam. Podejrzewam, że nawet cichy hotelik na mazurskim zadupiu, smażalnia ryb i plażowanie - byłyby męczące przy ciągłej, nachalnej asyście małżonka. Więc ja myślę, że nie tyle jest dla ciebie uciążliwy sam styl wyjazdów (choć za tym nie przepadasz), co właśnie stały "nadzór i kontrola", oraz sam fakt "przymuszania" cię do robienia tego, na co zupełnie nie masz ochoty (bez względu na to co by to było). Bo, na przykład, nakłanianie do drinkowania w Krutyni - pewnie irytowałoby cię dokładnie tak samo jak w Bangkoku.

Odpowiedz
avatar Armagedon
5 5

EDIT: Zgubienie paszportu nic nie da. Przecież on bez ciebie i tak nigdzie nie pojedzie. Chyba że zgubisz JEGO paszport i uprzesz się, że wobec tego jedziesz sama. Tylko, czy się odważysz?

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
6 8

Zawsze współczuję ludziom, którzy nie potrafią mówić nie i kilka, kilkanaście razy robią coś czego nie cierpią.

Odpowiedz
avatar Hideki
1 1

@AnitaBlake: Co prawda to nie to samo, ale w pracy mam trochę kolegów i koleżanek, którym coś nie pasuje - czy to w innych kolegach/koleżankach (np. styl prowadzenia projektu) czy w szefie (np. jego decyzje dotyczące projektu), ale zamiast powiedzieć o tym osobom, których to dotyczy, gadają o tym co najwyżej przy śniadaniowej kawce w socjalnym w nadziei, że jakimś magicznym sposobem problem sam się rozwiąże...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 5

Możesz zacząć podchodzić do sprawy bardziej asertywnie, wręcz chamsko. Daje ci aparat do ręki, powiedz nie. Jeśli dalej próbuje ci go wcisnąć, połóż go gdzieś i idź w swoją stronę. Zaczyna pić od rana, wychodzisz i zostawiasz go samego. Namawia cię do picia, bardzo kwiecistą polszczyzną wyjaśniasz, że nie chcesz. Akurat ten problem nie jest mi obcy, tylko bardziej w towarzystwie niż w relacjach z partnerką. Na ogół na jakichś imprezach nie miałem ochoty dużo pić i ktoś zaczynał naciskać. Na początku spokojnie tłumaczyłem, że po prostu nie mam ochoty. Ch...a to dało. W końcu straciłem cierpliwość i któregoś razu zwyczajnie się wydarłem, "K...a, jak mówię, że nie chcę, to nie chcę!!! Z czym masz problem?" I jak ręką odjął. Okazało się, że jednak można nie truć komuś d...y co chwila, żeby się napił. A na pozostałych imprezach, jak tylko się zaczynało, to od razu mówiłem dość agresywnym tonem, "nie piję więcej. Masz z tym jakiś problem?" I od razu temat się kończył. Także spróbuj czegoś takiego. Jak dalej będzie naciskał, to albo zostaw tego drinka albo daj komuś innemu. I tak za każdym razem. Jak to nie pomoże, to chyba tylko wylanie tego drinka ja jego łeb. Ja bardzo lubię podróżować i sporo przy tym chodzić, ale bardziej w górach. A latanie po mieście jak struś pędziwiatr, żeby wszystko zobaczyć, to nie moja bajka. A tych akcji z ciągłą zmianą hoteli w ogóle nie ogarniam. W sumie co do tego ostatniego to możesz odmówić przenoszenia bagaży. Niech sam wszystko targa. Oczywiście najpierw spróbuj go przekonać, że to bez sensu. No i nic nie pakuj. Jak już zaczniecie się rozpakowywać w hotelu, a on zdecyduje, żeby szukać innego i nie da się go przekonać, to nie pomagaj mu w pakowaniu rzeczy. Idź sobie na spacer czy coś, a on niech wszystko ogarnia sam, a potem poda ci adres nowego hotelu. W niczym mu nie pomagaj.

Odpowiedz
avatar Hideki
2 2

@pasjonatpl: Zazwyczaj zostawiam to jako ostatnią deskę ratunku, ale z niektórymi ludźmi faktycznie nie da się inaczej jak grubym tomiszczem łaciny podwórkowej. Dopiero wtedy do nich dociera, co po polsku nie raczyło.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
0 0

@pasjonatpl: Jeżeli dopiero takie zachowanie zadziała, to rozwód jest konieczny.

Odpowiedz
avatar Nanatella
12 12

Naprawdę smutna sytuacja. Przede wszystkim dlatego, że masz męża egoistę, dla którego nie liczą się Twoje potrzeby i oczekiwania dotyczące wyjazdów. Być może w codziennym życiu jest inaczej, ale jakoś sobie tego nie wyobrażam. Co innego, gdybyście naprzemiennie planowali podróże - wtedy byłoby można mówić o kompromisie. A obiecanki męża, że kolejny wyjazd będzie inny uważam za rzucane na odczepnego - co zresztą sam pokazuje. Jednak smutna jest też Twoja postawa. Po pierwsze, dlatego, że nie potrafisz mu odmówić i robisz coś wbrew sobie. Po drugie, że boisz się być z nim szczera i łatwiej będzie Ci "zgubić paszport" niż porozmawiać z mężem i wytłumaczyć, dlaczego nie masz ochoty jechać na kolejny wyjazd. A to, że mąż chce jeździć tylko z Tobą nie uważam, że jest spowodowane wielką miłością, przywiązaniem czy tęsknotą, a raczej chęcią ciągłego sprawowania nad Tobą kontroli.

Odpowiedz
avatar bazienka
4 4

ano wlasnie mi sie z tym skojarzylo, bo ogladalam pare dni temu Sundown- typ na lotnisku powiedzial, ze zostawil paszport w hotelu moja droga, sama dajesz sie w to wrabiac, dorosla jestes, nic nie musisz, ani pic, ani lazic z nim po tych wszystkich zabytkach, ani zmieniac hotelu, ani z nim gdziekolwiek jechac bardzo slabo, ze on nie liczy sie z twoim zdaniem, emocjami, potrzebami, na co dzien tez tak masz czy tylko podczas wyjazdow?

Odpowiedz
avatar TaDziewczyna
3 3

Nigdy nie zrozumiem, po co męczyć się na takiej wycieczce, żeby potem przez kilka dni leczyć zakwasy. Lubię zwiedzać, ale z głową, bez biegania wszędzie do upadłego. Ludzie powinni zrozumieć, że każdy preferuje różne formy wypoczynku i wymaganie ciągłego dostosowywania się (jeszcze pewnie teksty w stylu "nie bądź leniem") jest mocno nie na miejscu.

Odpowiedz
avatar rafik54321
3 3

To może warto ugryźć temat z odwrotnej strony. Następną podróż zaplanuj ty, męża nie dopuść do niczego i wszystko argumentuj tekstem "to będzie niespodzianka" XD. Ułóż wszystko tak jak tobie pasuje, żebyś ty była zadowolona. Jak on na to pójdzie, wynudzi się jak mops i cały wyjazd będzie dla niego udręką to jest spora szansa że do niego dotrze, że ty masz ciut inny pogląd na wakacje.

Odpowiedz
avatar Hideki
4 4

Nie rozumiem dwóch rzeczy. Pierwsza - jak można w ogóle nie liczyć się ze zdaniem partnera? Druga - jak można być z partnerem, który nie liczy się z moim zdaniem?

Odpowiedz
avatar aienma
4 4

@Hideki: Trzecia - jak można wziąć ślub nie znając totalnie partnera? Brak szacunku jak i preferencje wyjazdowe można bardzo łatwo zweryfikować. Czwarta - Jak facet co niema problemu z piciem przez cały rok (ja rozumiem to tak, że pije przy okazji, a piąteczek nie jest okazją), jest w stanie być cały dzień na nogach pomimo morza %% przez cały wyjazd? Przecież on powinien leżeć w hotelu narąbany jak szpadel, a nie hasać po atrakcjach.

Odpowiedz
avatar gmiacik
1 1

nie rozumiem takich tumanów, co jak gdzieś jadą to tylko łazą non stop. ok, pozwiedzać, czemu nie? ale wyjazd jest po to, żeby móc się bez zastanowienia rąbnąć na plaży i lenić się, no, może poza wariowaniem w wodzie :) a zdjęcia to jak moja żona (fotografka), ja się ciesze chwilę, na cały dzień zrobię max 10 zdjęc, ale ona to wali aparatem non stop, i zrób mi tu, zrób mi tam... x 100

Odpowiedz
avatar Klaudiaaa
2 2

Jesteście dorosłymi ludźmi. On może chcieć tak podróżować, Ty - nie. I nie musisz się zgadzać na te wyjazdy. Dziwna ta relacja, w której mąż wymaga od ciebie robienia tego, co on powie (łącznie ze zmuszaniem do picia).

Odpowiedz
Udostępnij