Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Jestem osobą o dość wybuchowym charakterze i w przeszłości zdarzało mi się…

Jestem osobą o dość wybuchowym charakterze i w przeszłości zdarzało mi się bardzo nieprzyjemnie reagować na wszelkie stresujące sytuacje. W ramach pracy nad sobą staram się nie denerwować drobnostkami i hamować niemiłe uwagi. Wychodzi nieźle, wyszło mi też dziś, ale jednak sytuacja mnie męczy na tyle, że mam ochotę w poniedziałek zadzwonić do tej osoby i dosadnie wyrazić swoje zdanie.
Zacznijmy od tego, że ponad rok temu przeprowadziliśmy się do innego miasta czy też miasteczka powiatowego - mieścina taka sobie, na tyle mała, że często widuje się te same twarze, ale też na tyle duża nie zna się większości ludzi i jest spory wybór usługodawców.

Włosy mam trudne i jestem dość wymagającą klientką, nie oszczędzam na usługach fryzjerskich i szukam najlepszych salonów. Tak też krótko po przeprowadzce trafiłam pod nożyce pani Kasi, podobno niedoścignionej w swoim fachu.
Pierwsza wizyta - efekt wow, dokładnie tak, jak chciałam. Druga wizyta - podobnie. Trzecia wizyta ja plus pięciolatek nieprzepadający za fryzjerami - pani i jego ujarzmiła i oboje wyszliśmy zadowoleni.

Parę dni temu przejeżdżając koło salonu spontanicznie postanowiłam umówić całą rodzinę na ścięcie - każdemu z nas już by się przydało. Pierwsze co mnie zaskoczyło - pani Kasi już podczas zapisywania terminu była wyjątkowo nieprzyjemna. Przykładowo:
- A kiedy pani chce ten termin?
- A kiedy miałaby pani coś wolnego?
- NO ALE KIEDY PANI CHCE?
- Może być nawet jutro
- Pff, jutro, dobre sobie! W czwartek może pani przyjść na 10!
- Dobrze, ale mąż może tylko w soboty, to ja przyjdę w czwartek, a męża i syna może pani zapisać na sobotę?
- Sobotę? W soboty tu mamy tu komunię! Pani wie, co tu się będzie działo!
- Yyy... nie wiem?
- Hmm... no to może być na 8!
- Dobrze, to ja na 10 w czwartek, a syn i mąż w sobotę na 8, tak?
- No tak chyba powiedziałam?!
- No tak...

Dawna ja rzuciłaby babie, że łaski bez jak ma być taka chamska, ale nowa ja podziękowała grzecznie i wyszła.
Moja wizyta przebiegła jako tako bezproblemowo, ale pani Kasia przez cały czas była dość obcesowa, zwracała się do mnie tylko, żeby mnie ustawić na zasadzie "pani trzyma głowę prosto" "do myjki". Poza tym nie sposób było nie słyszeć, jak pani Kasia rozmawia z koleżanką o swoich problemach małżeńskich - i na karb tegoż zrzuciłam jej niemiłą postawę. Postawa postawą, ale efekt tym razem był nie do końca zadowalający - kolor wyszedł inny niż zwykle, a włosy zostały ścięte krócej niż ustalałyśmy. Najgrzeczniej jak umiałam zwróciłam pani Kasi na to uwagę - sama nawet nie zapytała po skończonej robocie czy efekt mi się podoba. Pani Kasia ku uciesze koleżanki rzuciła żarcikiem, że kolor wyszedł inny, bo pewnie mam okres, a włosów ścięła tyle, ile trzeba było, żeby się pozbyć zniszczonych końcówek. Zrobiło się niemiło, ale hamowałam się jak mogłam - skwitowałam tylko, że jestem trochę zawiedziona, bo zawsze było super, a tym razem co najwyżej ok. Co pani Kasia na to? "no, nie zawsze da się każdego zadowolić".

W domu powiedziałam mężowi, że wolałabym już tę jego i syna wizytę odwołać, bo zraziłam się do pani Kasi. Mąż jednak potrzebował cięcia praktycznie na już, bo po weekendzie ma mieć ważne spotkanie w pracy, a nieco zarósł. Synowi grzywka już do oczu leci - machnęliśmy ręką, stwierdziliśmy, że z prostym cięciem męskim pani Kasia sobie poradzi, a potem najwyżej poszukamy nowego fryzjera.

Dziś chwilę przed ósmą dotarliśmy do salonu - zamknięte. Grzecznie odczekaliśmy do 8 i jeszcze parę minut, a następnie zadzwoniłam do pani Kasi - przecież mogło się zdarzyć, że zapomniała, żle się zrozumiałyśmy czy cokolwiek innego.
- dzień dobry, iksińska z tej strony, mąż i syn mają na 8 termin na ścięcie, ale stoimy przed salonem i zamknięte
- No bo ja dopiero jadę - tonem pełnym pretensji
- Tak, ale my byliśmy umówieni na 8, prawda?
- No tak, ale ja dopiero jadę! Zaraz będę!

Pani Kasia pojawiła się kilka minut później - minęła nas bez słowa, otworzyła drzwi - zastanawiałam się chwilę, wejść czy nie? W końcu każdy potrzebuje chwili na ogarnięcie się nim przyjmie klienta. Chwilę tak postaliśmy, po czym pani Kasia wyjrzała ze środka i krzyknęła zniecierpliwiona do męża:
- No niech pan wchodzi!

Szczęśliwie mąż nie ma skomplikowanych wymagań - bo pani Kasia nawet nie zapytała, co sobie życzy, tylko od razu przystąpiła do ścinania, więc mąż sam z siebie zaznaczył jaką fryzurę chce, na co pani Kasia burknęła tylko:
- no dobrze, ja wiem, co robię

Ścinanie syna - poszło gładko, bo młody był tak przerażony wściekłą miną pani Kasi i jej gwałtownymi ruchami, że siedział jak mysz pod miotłą. Do tego, w międzyczasie do salonu weszła koleżanka pani Kasi z córką "komunistką" i pani Kasia serdecznie i wylewnie przeprosiła je za opóźnienie, miała poślizg, bo zaspała. Zostawiła nasze dziecko na fotelu i rzuciła się do robienia koleżance kawy. Na koniec, gdy mąż chciał zapłacić i podał pani Kasi banknot 200 zł, ta wściekła wycedziła, że niby z czego ma mu wydać. Ja już ledwo wytrzymuje, żeby nie wybuchnąć, a mąż proponuje płatność kartą. Pani Kasia burczy, że terminal nienaładowany i każe mężowi zaiwaniać do sklepu 300m rozmienić pieniądze. Już nawet mój mąż, jako człowiek spokojny, lekko marszczy brwi, bo ton fryzjerki wskazywał na to, że rozmawia ze swoim parobkiem, a nie z klientem. Koleżanka pani Kasi zaproponowała rozmienienie pieniędzy, za co otrzymała od pani Kasi kwieciste podziękowanie.

Wyszliśmy - musiałam zapalić, choć robię to tylko bardzo okazjonalnie. Mąż machnął ręką, że byliśmy ostatni raz i po co się denerwować. Przytaknęłam mu, ale szczerze? Do teraz nie wychodzi mi to z głowy. To nie był "gorszy dzień" pani fryzjerki. Może ma problemy osobiste, ale szczerze? Co mnie to obchodzi? Szczególne, że z jej strony nie było żadnych przeprosin za słabe wykonanie usługi na moich włosach albo za dzisiejsze spóźnienie. Zachowanie jakby łaskę robiła, że wykonuje swoją pracę. Mąż każe się nie złościć - ale czuję, że tym razem muszę jej wygarnąć, bo bez tego chyba nie zaznam spokoju.

fryzjerka kasia

by ~zamotana
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar AnitaBlake
20 20

Jest jeszcze jedna opcja. Skoro to mała mieścina to mógł ktoś coś nagadac fryzjerce. Może nawet nie o Tobie ktoś mówił ale fryzjerka uznała że o Tobie. Oczywiście ja też bym już tam nie poszła. Trudni

Odpowiedz
avatar Kikai
21 21

Pomiędzy "wygarnąć", tj. niegrzecznie wybuchnąć, a "akceptować wszystko" i nie odezwać się ani słowem jest jeszcze całe spektrum asertywnego zachowania, w tym kulturalne acz stanowcze zaznaczenie, że to i to nie było zgodne z Twoimi oczekiwaniami. Autorko, trzymam kciuki - i za Twoje "nowe Ja", i za nową fryzjerkę. PS: Też mi chodziło po głowie, że może fryzjerka dorobiła sobie jakąś spiskową teorię na Twój temat, coś usłyszała itp., i była chamska, bo uznała, że "Ci się należy".

Odpowiedz
avatar Ohboy
17 17

@Kikai: Masz rację, ale jak ktoś miał problemy z wybuchami agresji, to znalezienie równowagi jest bardzo trudne. Zwłaszcza, gdy rozmówca jest nabuzowany. Tutaj chyba lepiej po prostu olać fryzjerkę, bo na pewno zrobi się z tego awantura. Tyle dobrze, że fryzjerka kompletnie nie zniszczyła fryzury. PS: To jesteśmy trzy, też pomyślałam tak, jak Ty i Anita ;)

Odpowiedz
avatar digi51
8 10

@Ohboy: Straszna bieda umysłowa, bo pomijając jakiś miałomiasteczkowy ostracyzm, to można mieć chociaż na tyle honoru, aby takiej "złej" osoby nie obsłużyć i nie brać jej pieniędzy, a nie wziąć hajsy i potraktować jak gówno. Jestem ciekawa reakcji, gdyby trafiła na mniej potulną osóbkę, która np. nie chciałaby zapłacić za źle wykonaną usługę.

Odpowiedz
avatar Ohboy
8 8

@digi51: "Wezmę jej pieniądze, ale okażę pogardę. Pójdzie jej w pięty!" Żałosne, ale niestety dosyć częste. Myślę, że zrobiłabym się sroga awantura i wtedy to już cała miejscowość usłyszałaby wersję fryzjerki.

Odpowiedz
avatar WonderLeia
7 11

Moim zdaniem twoja praca nad sobą poszła odrobine zbyt daleko w druga skrajność - wiem, bo sama w niej jestem. Tak jak ktoś niżej napisał - między zrobieniem awantury, a totalnym brakiem reakcji na to jak ktoś przekracza nasze granice jest mnóstwo miejsca na stanowcze ich zaznaczenie. Uczę się tego, choć jest to trudne. Za ciebie tez trzymam kciuki!

Odpowiedz
avatar Chrupki
10 10

Wydaje mi się, że nie ma sensu więcej się z tą babą kontaktować. Jest w jakimś amoku i chyba nic do niej nie dociera. Szkoda psuć sobie nerwy, bo pewnie próba rozmowy skończy się bezsensowną awanturą. Ja bym po prostu omijała szerokim łukiem. Współczuję szukania kolejnej fryzjerki.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
11 11

Mam podobny problem do Twojego. Tak samo staram się być miła. Ostatnio znalazłam koszulkę z napisem "Czasem przesadzam" z roślinkami i mąż powiedział, że kupi mi ją na urodziny. Swoją drogą całkiem urocza. Kocham kwiatki, na niej jest narysowany kwiatuszek i ten napis. Powiem Ci, że jakiś czas temu odkryłam, co mi pomaga na to. A mianowicie: napisanie opinii w Internecie, np. na wizytówce google, albo w jakimś innym miejscu dot. placówki, w której byłam i nt. usługi, z której korzystałam. ;) Wtedy po prostu piszę krok po kroku, co się wydarzyło, dodaję także godziny, minuty. No... opinia jest obszerna i zawsze szczera, zgodnie z tym, co mnie spotkało. To trochę unikanie bezpośredniej konfrontacji, ale przynajmniej mogę powiedzieć (napisać), co mi leży na sercu i bez dalszej dyskusji zamknąć okienko. Polecam!

Odpowiedz
avatar Ohboy
12 12

@ingrami: I przy okazji jest to przydatne! Zwłaszcza, gdy właściciel/ka przybytku odpowie w nieprzyjemny sposób. Ja na przykład zwracam na to uwagę i u siebie w mieście już unikam kilku knajp, bo choć jedzenie spoko, to właściciele są ostro trzepnięci.

Odpowiedz
avatar LolaLola
2 2

Znam kogoś po tego typu pracy nad sobą. Każdy nawet najmniejszy przejaw asertywności ocenia jako przesadzoną reakcję i to też u innych. Wybuchy złości nie powinny być akceptowane, jednak to nie oznacza, że trzeba milczeć i z pokorą przyjmować bycie źle traktowanym. Trzeba znaleźć w tym złoty środek. A pani Kasia jest najwyraźniej osobą, której się wydaje, że może wyżywać się na innych gdy tylko poczuje u nich słabość. Takich ludzi nie brakuje.

Odpowiedz
Udostępnij