Po przeczytaniu historii "jalkavaki" jak to wszystko wygląda od strony listonosza przypomniały mi się teksty, które słyszałam jako doręczyciel paczkowy.
Nagminnym było, że gdy dzwoniłam domofonem i mówiłam "dzień dobry, poczta, proszę otworzyć" w odpowiedzi słyszałam "poczta już była" i ktoś odkładał słuchawkę od domofonu. Szybko przestałam tak mówić zamieniając to na bardziej konkretne "doręczyciel paczkowy, proszę otworzyć", ale to też nie wiele dawało. Wiadomo, że gdy dzwoniłam pod adres, gdzie miałam dostarczyć paczkę nie było problemu, bo gdy ktoś słyszał, że mam przesyłkę dla pana/i XY (czyli domownika) to zazwyczaj otwierał (choć też nie zawsze!)
Najlepsze było, gdy potrzebowałam dostać się do klatki, aby wrzucić komuś awizo. Więc dzwonię pod inny numer i mówię "dzień dobry, chciałabym zostawić sąsiadowi awizo, proszę otworzyć" w odpowiedzi słyszałam "to dzwoń pani do sąsiada", albo "a do jakiego sąsiada?" starałam się nie operować nazwiskami, więc zazwyczaj odpowiadał np. "spod ósemki", a w odpowiedzi "a to nie znam" - i chlast, odkłada słuchawkę nie otwierając drzwi. Niejednokrotnie spędzałam 10 minut pod domofonem, aby móc zostawić awizo, czasem, gdy nikt nie chciał otworzyć byłam zmuszona zostawić je w drzwiach od klatki.
Była też pani, która jako jedyna w całej klatce siedziała cały dzień w domu i zawsze mogła mi otworzyć i owszem robiła to, ale zawsze najpierw musiałam wysłuchać, że jestem gówniarą i oszustką i, że ona mi ostatni raz otwiera, bo pewnie bajzel na klatce zrobię.
Poczta Polska
Cóż, są ludzie i zwierzęta, którzy by tylko narzekali na wszystko, a sami tworzą burdel na świecie :) Niestety ludzi na świecie, a zwłaszcza w Polsce, zbyt wielu się nie uraczy.
OdpowiedzCo prawda u mnie w klatce nie ma domofonów, ale u mojej babci tak. Jak listonosz sobie poradził? Poprosił kogoś z klatki o kod i zapisał na kartce ;)
Odpowiedz"chodź też nie zawsze!" - chodź od chodzenia ;P
Odpowiedzw młodości byłam platonicznie zakochana w "moim"listonoszu. Tak miłego faceta jeszcze nie spotkałam : >
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2011 o 18:08
trochę rozumiem irytację, ale nie do końca. mieszkałam kiedyś w bloku i denerwowało mnie, jak listonosz dzwonił domofonem do mnie, nie mając nawet do nikogo z domowników listu, a sąsiad do którego miał być list siedział w domu. bo ile to razy można codziennie latać do domofonu i otwierać roznoszącym ulotki, listonoszowi, sąsiadowi co zapomniał niby klucza czy dzieciakom którym się nudzi?
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 kwietnia 2011 o 18:13
Znam to, swego czasu mieszkałam "pod jedynką". Wszyscy do mnie dzwonili, od ulotek po Świadków Jehowy, istny młyn:)
OdpowiedzTo dziwne, bo zazwyczaj dzwonią pod końcowe numery. Wiem, że robią tak ulotkowicze z racji tego, że nikt do nich szybko nie zejdzie w razie "irytacji". Listonosz z mojego osiedla też tak robi.
Odpowiedzja mieszkam pod nr5 i zawsze dzwonia do mnie, ale to pewnie dlatego, ze nie pytam "kto?" tylko poprostu podnosze sluchawke i odrazu otwieram drzwi
OdpowiedzxxDamian, bardzo mądrze. Kiedyś naprawdę wpuścisz złodzieja i będzie chryja. Ja zazwyczaj wpuszczam, ale patrzę przez okno (mam widok na wyjście z klatki schodowej), kto i kiedy wychodzi. Jeśli za długo nikogo nie widzę, sprawdzam.
OdpowiedzKiedy domofony nie były jeszcze u mnie na klawiaturę, a na przyciski, przycisk do mojego mieszkania znajdował się najniżej ze wszystkich - ergo, trzy razy dziennie dzwoniły do mnie dzieci ze swoim "Czy może mi pan otworzyć?". Trwało to miesiącami, potem chyba zaczęły dosięgać do pozostałych guzików.
Odpowiedzmnie też strasznie irytuje, jak 20 razy dziennie dzwoni domofon, a to poczta, a to ulotki, a to ze spółdzielni bo oni do piwnicy muszą, a to elektryk itd. itp. ileż można, domofon zadzwoni to człowiek leci jak na złamanie kartu,bo myśli, że ktoś do niego a tu 3 raz ulotki. Już nie wspominając o syfie jaki zostawiają po sobie roznosiciele ulotek, zamiast włożyć do każdej skrzynki po jednej, to wpakują nie wiadomo po ile, a i jeszcze na skrzynce i na klatce porozwalają.
OdpowiedzA jak się chce pizzę zamówić to i tak ulotki akurat nie ma...
Odpowiedz@MikrySoft: Jak chce się pizzę zamówić, bierze się numer z internetu. Ulotki służą praktycznie tylko do reklamy.
OdpowiedzZ tymi końcowymi numerami to może być jakaś prawda, teraz mieszkam na ostatnim piętrze, pod ostatnim numerem i też dzwonią. Może zmiana ogólnego trendu nastąpiła te parę lat temu i akurat się załapałam? :> Tylko Jehowi już nie chodzą, ale może boją się dzielnicy- raczej niesympatyczna:)
OdpowiedzNie zawsze - u nas wiatrołap jest zamykany. Kiedyś tak nie było, ale odkąd wymieniono nam drzwi, domofon zamiast w wiatrołapie jest przed nim i potrafi być to kłopotliwe. Oczywiście, skrzynki są też w wiatrołapie, a nie na "klatce właściwej".
OdpowiedzCo to jest wiatrołap?
Odpowiedz