Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Niektórzy nie powinni mieć dzieci (i zwierząt chyba też nie). Mam krewną,…

Niektórzy nie powinni mieć dzieci (i zwierząt chyba też nie). Mam krewną, z którą mam rzadki kontakt, ale przekładając to na język potoczny jest niezłą "krejzolką". Kobieta lat 30+ o mentalności nastolatki, chaotyczna, niezorganizowana, bezmyślna.
Krewna i jej mąż mają dziecko, niespełna dwuletnią dziewuszkę. Ostatnio temat nr 1 zarówno z jej ust, jak i plotek rodzinnych jest to, że przygarnęli oni również pieska, szczeniaka, którego zresztą ktoś za wcześnie zabrał od matki, wzięli więc psiego dzidziusia.

Kilka przykładów, które usłyszałam z ust krewnej (bo plotek nie chce powtarzać - nie wiadomo ile w nich prawdy). Krewna opowiada to jako bardzo zabawne anegdotki, a ja zastanawiam się czy przypadkiem czegoś w tej sprawie nie zdziałać i nie zgłosić gdzieś, bo włos się na głowie jeży.

1. Krewna i mąż postanowili pojechać i wybiegać psie dziecko do lasu. Ludzkie też wzięli. Była to jedna z pierwszych wycieczek z psem i zachowywał się on bardzo niespokojnie wsiadając do auta. Dobre kilka minut trwało pakowanie go do pojazdu, ale w końcu się udało, krewna z przodu z pieskiem na kolanach, mąż za kierownicą i młoda z tyłu. Dojechali do pierwszego skrzyżowania, kierowca zahamował dość ostro przed światłami, a tu dziewczynka z tyłu poleciała do przodu. Ale jak to? A tak to, że rodzice zaaferowani pieskiem zapomnieli ją zapiąć w foteliku po usadzeniu.

2. Krewna wybrała się do parku z pieskiem i dzieckiem. Problem był taki, że z pieskiem na plac zabaw nie wolno, co więc zrobiła krewna? Zostawiła niespełna dwuletnie dziecko samo na placu zabaw i poszła sobie na spacer z pieskiem. Gdy wróciła po paru albo i parunastu minutach dziecko siedziało zapłakane w piaskownicy, a rodzice innych dzieci wokół niej dyskutowali o tym, czy nie dzwonić na policję, bo opiekuna ni widu ni słychu. Krewna wróciła i pyta ludzi, jak problem, przecież córka to nie niemowlę, a ona musiała pieska wychodzić.

3. Innym razem krewna zostawiła dziecko samo w domu, bo pies dostał rozwolnienia i musiała go wyprowadzić na dwór, a nie chciało jej się dziecka ubierać. I tak mówi:
- no i tak chodzę z nim, ten sra co chwilę, a mi się przypomniało, że makaron postawiłam na kuchence. I tak sobie myślę, że pewnie mi wykipi, więc zabrałam psa i wracam i dobrze, że to zrobiłam, bo mała już łapy do tego gara pchała. Jeszcze chwilę i by na siebie wrzątek wylała, hahaha.

4. Córka krewnej ma za małe buty. "Ale jeszcze miesiąc musi się przemęczyć, bo teraz to nas dużo weterynarz kosztował, musimy oszczędzić w tym miesiącu".

Co myślicie? Już pora to gdzieś zgłosić?

madka roku

by ~biteme
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar alexandra17
11 11

Zgłoś. Szkoda żeby to dziecko cierpiało.

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
12 12

Rozmawiałaś z nią o tym jak Ty to widzisz? Może podeślij jej kilka artykułów o poparzonych dzieciach, o wypadkach, o porwaniach, o śmierci dzieci zostawionych samych w domu, nawet z okna wypaść mogło. Jeśli to ją bawi, nie interesuje się dzieckiem i nadal tak bedzie robić. Tak zgłosiła bym. Jest wiele osób nie zdających sobie sprawy z konsekwencji.

Odpowiedz
avatar Armagedon
12 12

Się zastanawiam, czy oni bardziej chcą mieć psa, czy dziecko? Bo jakoś wygląda na to, że pies ma lepszą opiekę...

Odpowiedz
avatar Ohboy
9 13

@Armagedon: Na razie. Teraz pies jest "nowy i błyszczący". Jestem prawie pewna, że jak pies podrośnie to przestaną się nim tak zajmować, a może nawet zacznie ich irytować, bo już nie będzie mały i słodki. A jeśli go nie układają to w ogóle może być ciekawie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
12 12

Możesz spróbować zgłosić, ale nie liczyłabym na wielką reakcję. Nawet, jeśli przyjdzie ktoś na kontrolę, to nie znajdzie dowodów na opowiadane przez Ciebie sytuacje. Kuzynka sama musiałaby się wygadać, a wątpię, by to zrobiła.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 8

@Ohboy: Święta racja. Ale ja bym sprawę zgłosiła... o ile bardzo bym chciała mieć śmiertelnego wroga i zyskać w rodzinie opinię bezinteresownego donosiciela. Tak że, autorko... PRÓBÓJ!

Odpowiedz
avatar mama_muminka
1 7

Zgłoszenie nic nie da. Skoro dziecko może być przypalane papierosami i uciec 3 razy z domu i nic się nie dzieje, to znaczy, że żadna instytucja w Polsce nie jest zainteresowana dobrostanem dzieci.

Odpowiedz
avatar digi51
8 8

@mama_muminka: Instytucje to ludzie, którzy w nich pracują i to jest niestety ruletka czy trafi się na osobę, która kieruje się dobrem dziecka, kieruje się swoim świętym spokojem czy kieruje się osobistymi niechęciami i uprzedzeniami. Dzisiaj wszyscy płaczą nad małym Kamilkiem i pytają, gdzie były instystucje, a kilka miesięcy temu wszyscy płakali nad niewydolną matką, która dziecko w krótkim rękawku trzymała w namiocie na mrozie. Wtedy instytucje też byłe "be", bo zareagowały.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 5

@digi51: Manipulujesz faktami. WTEDY nikt nie mówił, że instytucje były "be", bo zareagowały, tylko część osób była oburzona, że "instytucje" chcą matkę wsadzić na pięć lat do pierdla za nieporadność życiową. A "wszyscy" to raczej chcieli tę matkę zlinczować, mimo, że dziecka nie krzywdziła, dbała o nie na tyle, na ile jej warunki pozwalały, a w szpitalu nie znaleziono u małej ŻADNYCH śladów znęcania, oznak głodzenia, czy innych cech maltretowania. I nikt nad tą matką nie "płakał". Co najwyżej, niektórzy próbowali zrozumieć jej sytuację życiową i - tak zwany - brak wyboru, który zmusił ją do koczowania wraz z dzieckiem i dwójką dobrych znajomych w namiocie na miejskim skwerze. Gdzie koczowali równy miesiąc, zanim w ogóle jakaś "instytucja" się nimi zainteresowała. Więc nie porównuj tych dwóch spraw, bo nie mają ze sobą dokładnie NIC wspólnego.

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@Armagedon: Nieprawda. Zdecydowana większość komentarzy w internecie była oburzona tym, że matkę i córkę rozdzielono i że kobiecie nikt nie pomógł - mimo tego, że wielokrotnie przewijała się informacja, że matka nigdy i nigdzie po pomoc się nie zwróciła, tylko zrobiła po swojemu i zaczęła się z dzieckiem tułać po obozowiskach dla bezdomnych. Tymczasem to, że w przypadku podejrzenia zaniedbania rodzicielskiego mogącego potencjalnie prowadzić do poważnych uszczerbków na zdrowiu dziecka zawsze w pierwszej kolejności odseparowuje się dziecko od potencjalnie niebezpiecznego rodzica to standard. Ze media rozdmuchały temat MOŻLIWEGO postawienia matce zarzutów - to inna sprawa. Dziecko było narażone na niebezpieczeństwo, więc i postawienie zarzutów karnych wchodziło w grę - i wszyscy się o to zesrali, mimo, że śledztwo nawet się jeszcze dobrze nie zaczęło wtedy. Oczywiście, że ludzie płakali nad matką. Ojojoj, nie dali jej mieszkania, ojojoj, nie dali pieniążków, ojojoj Ukrainkom dajooo, a Polkę to do pierdla. "Więc nie porównuj tych dwóch spraw, bo nie mają ze sobą dokładnie NIC wspólnego." - Oczywiście, że mają. W obydwu przypadkach zdrowie i życie dziecka było zagrażone. To, że w pierwszym matka nie miała złych zamiarów, a w drugim doszło do celowego i systematycznego znęcania się to jedyna różnica. W efekcie końcowym - to ma znikome znaczenie, czy dziecko zostało pobite na śmierć, wypadło z okna, ugotowało się w zaparkowanym samochodzie czy zostało zagłodzone. Efekt jest taki sam - dziecko nie żyje, a osoba za to odpowiedzialna musi być pociągnięta do odpowiedzialności. A służby i instytucje państwowe są od tego, żeby wszystkich takich sytuacji próbować uniknąć i im zapobiec. Oczywiście, że się nie da, ale próbować trzeba. I do tego przynależy także wszczęcie śledztwa, które pokaże czy taka matka jak w historii albo ta z namiotu jest wydolna wychowawczo i jest w stanie zadbać o dziecko, czy jest skrajnie nieodpowiedzialna i ma w dupie własne dziecko, a kieruje się jedynie swoimi widzimisiami. I nie pisz tu, że mieszkanie w namiocie w zimie to nie jest widzimisię. Jest, bo jest wiele instytucji, które udzielą bezdomnej matce z dzieckiem pomocy i nie ma opcji, żeby po prośbie o pomoc i naświetleniu sytuacji, w której wyniku doszło do bezdomności, kazano matce z dzieckiem spać na ulicy. To nie Hameryka. " a w szpitalu nie znaleziono u małej ŻADNYCH śladów znęcania, oznak głodzenia, czy innych cech maltretowania." - i? A myślisz, że u dziewczynki z histotrii wyżej widać jakieś ślady? A nazwiesz tych rodziców wydolnymi i odpowiedzialnymi, którym można bez żadnych zastrzeżeń powierzyć opiekę nad maluchem?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 maja 2023 o 12:43

avatar Ohboy
1 1

@digi51: Zgadzam się, też pamiętam, że większość osób płakała w komentarzach nad tą kobietą i jak ktoś się nie zgadzał, to był hejtowany. Ale chyba na Piekielnych pojawił się wpis krytykujący ją i to tutaj ludzie mieli zdrowsze podejście. CHYBA, bo nie pamiętam dokładnie, ale może to wpłynęło na wspomnienia Armagedon. Za to wczoraj przeczytałam komentarz babki o tym, jak to wygląda w Niemczech, zebrała dużo polubień i potem dodała, że komentarz opisujący dokładnie tę samą sytuację został zjechany kilka miesięcy wcześniej, a Niemców uznano za nadgorliwych rozdzielaczy rodzin.

Odpowiedz
avatar NiebieskaOrzelka
2 2

Uważam, że powinnaś to zgłosić, nawet anonimowo, zadzwonić albo napisać do jakiejś instytucji. Dopóki nie jest za późno - dziecko żyje i nie jest niepełnosprawne. Przy takich rodzicach ma bardzo dużą szansę na jakiś poważny wypadek i tylko szczęśliwy traf będzie mógł je wtedy uratować. Znam osoby, które uległy rozmaitym wypadkom. W przedszkolu miałam znajomą z poparzoną całą dłonią. Skóra pomarszczona jak u staruszki. To dlatego, że wsadziła rękę do wrzątku. Chłopczyk z mojego miasta, który prawie nie widzi na jedno oko, bo ukłuł się patykiem. Osoba, która będąc sama w mieszkaniu na wysokim piętrze, wypadła z okna i ma przerwany rdzeń kręgowy. Przykucie do wózka i konieczność noszenia pampersa przez całe życie. Wiele rzeczy może się zdarzyć nawet tym dzieciom, które mają odpowiedzialnych i ogarniętych rodziców, a co dopiero takim jak w opisanej historii. Jeśli dziecku nieodwracalnie coś się stanie, możliwe, że do końca życia będziesz się zastanawiać, czy mogłaś temu zapobiec i dlaczego nic nie zrobiłaś.

Odpowiedz
Udostępnij