Stanowczo powinnam chyba przestać czytać Piekielnych. Po prostu wiele historii przypomina mi moje własne i zaraz się dowiem, że „chyba mam piekielne życie i nic innego mnie w życiu nie spotyka” xDDD
A oto, co mi przypomniała ta:
https://piekielni.pl/9213
Dziewczęciem młodym będąc uczyłam się w Studium Hotelarsko-Gastronomicznym w klasie hotelarskiej. Siłą rzeczy, musiałam odbyć praktyki zawodowe. Moje wypadły w hotelu, który mieści się do dzisiaj przy pl. Piłsudskiego w Warszawie. Wówczas uchodził za mega luksusowy i obsługiwał głównie cudzoziemców. Nazywał się wtedy „Victoria Intercontinental”. Były to lata 90-te.
Odbywałam pewną część praktyk „na kuchni”, do której obowiązków m.in. należała obsługa śniadań wliczonych w cenę pokoju. Stół szwedzki. Od godziny otwarcia restauracji śniadaniowej osoba z obsługi stała przy wejściu i każdego gościa musiała odpytać o nazwisko i numer pokoju aby odznaczyć, że dany gość śniadanko już dostał i po drugie nie przyjdzie.
Nie wiem, jak się to odbywa obecnie, bo z hotelarstwem skończyłam pół roku po ukończeniu mojego zacnego akademiszcza ale wtedy odbywało się to właśnie tak, przynajmniej w ”Victorii”.
Często osobą stojącą na wejściu i odpytującą o nazwisko był właśnie praktykant. Ponieważ, jak już pisałam, „Victoria” to był hotel obsługujący głównie cudzoziemców, językiem głównie obowiązującym był angielski.
Zatem osoba stojąca w wejściu sali restauracyjnej, w której podawano śniadania zadawała uprzejme pytanie „ Good morning Sir/ Madam may I have your name?” I jakoś nikt nie miał z tym problemu. Gość podawał „name”, praktykant odhaczał w księdze i gość szedł spożywać.
Tym razem padło na mnie.
Tego dnia wszedł rudowłosy mężczyzna. SPOILER! Nie znam się na piłce nożnej, nie interesuję się, nie znam nazwisk ani tym bardzie fizjonomii graczy, nie wiem, nie znam się, zarobiona jestem!
Na uprzejme pytanie „ Good morning Sir may I have your name?” Pan przystanął wbił we mnie pełen pogardy wzrok i głosem, ociekającym wprost pogardą odrzekł:
„My name is BONIEK”
hotel
Albo chłopina myślał, że chcesz mu "dowalić" traktując tak samo jak zwykłych gości, albo też, boleśnie mu uświadomiłaś, że czasy świetności ma za sobą (pewnie dobiegał czterdziechy) i młodociane panny niekoniecznie muszą go znać. Spojrzał - jak spojrzał, ale grzecznie odpowiedział, po angielsku zresztą, nie gwiazdorzył, nazwisko podał i poszedł konsumować.
Odpowiedz@Armagedon Przypomniało mi to stary dowcip (może dykteryjkę?) jak to żona zapytana o wynik meczu odpowiedziała 2:0. Pierwszą strzelił Boniek, a drugą jakiś Replay.
OdpowiedzMalo piekielne, ale ladne :D Odezwaly sie wspomnienia. Pamietam jak kolega zaprosil mnie na obiad do Victorii. Ale to byl wypas! Victoria tez kojarzy mi sie z niespotykana gdzie indziej iloscia cinkciarzy dookola budynku, ale to bylo troche wczesniej, jeszcze w latach 80tych. I Zacheta, do ktorej latalismy na wystawy byla kolo Victorii, a ze w galerii kibelka nie bylo, to nam sie zdarzaly wycieczki do hotelu. Swoistym wyzwaniem bylo przemknac sie do toalety tak, zeby nikt nie zauwazyl :D Wtedy jeszcze plac Pilsudskiego nazywal sie plac Zwyciestwa i to jedna z tych zmian, ktorej nigdy nie zrozumiem. Zwyciestwo zostalo zdekomunizowane? Podobny idiotyzm wystapil w zamianie ulicy Stolecznej na Popieluszki. Dzieki za mala podroz sentymentalna!
Odpowiedz@Samoyed: Zapewne chodzi o zwycięstwo ZSRR, dlatego zmieniono. Jakiś czas temu w Giżycku nazwę "30-lecia PRL" zmienili na "30-lecia Wolnych Wyborów" ;)
Odpowiedz@Librariana: Zmiana z PRL na Wolne Wybory jest zrozumiala, ale (moge sie mylic, ale nie wydaje mi sie w tym wypadku) to zwyciestwo chyba dotyczylo wygrania II wojny swiatowej, jako ze wczesniej ten plac sie nazywal placem Adolfa Hitlera. Ja mysle, ze zmianie na Pilsudskiego przyswiecal ten sam blysk geniuszu co zamianie alei Armii Ludowej na aleje Kaczynskiego. I zamianie Stolecznej na cokolwiek, bo o ile plac Zwyciestwa byl placem Zwyciestwa od powojny, to Stoleczna byla Stoleczna od XIX wieku...
Odpowiedz@Samoyed: Librariana ma rację. IIWŚ wygrali Ruscy - i my im tego nie zapomnimy do końca świata. Bo przecież dla nas to nie było zwycięstwo, tylko kolejna "okupacja", tym razem radziecka. W szkołach o tym uczą (o ile w ogóle). Oficjalnie nikt nie obchodzi rocznicy wybuchu i zakończenia IIWŚ. Jedynie Powstanie Warszawskie świętujemy. A ty co? Nie czułaś się okupowana, ty proletariuszko jedna ty? Mnie tu kiedyś, kochana, za wpis, że Ruscy wyzwolili Warszawę i większość ziem polskich - nazwano czerwoną szmatą i lewackim ścierwem. Plac Zwycięstwa...? No bez żartów...
Odpowiedz@Samoyed: pewnie chcieli nadać imię Popiełuszki jakiejś główniejszej ulicy, akurat nie było nic do zdekomunizowania, więc wypadło na Stołeczną...
Odpowiedz@Librariana: Marchlewskiego byla dluga, na trzech klechow by jej starczylo. Mogli plac Dzierzynskiego zrobic placem Popieluszki zrobic. Ja do niego nic nie mam, mogli mu duza nazwe dac, ale dlaczego jedna z najstarszych ulic w Warszawie?
Odpowiedz@Armagedon: Powstanie Warszawskie swietuja rozpieprzaniem stolicy... To oni juz przyznaja, ze to Ruscy i oblezenie Stalinigradu staneli w gardle Hitlerowi, a nie Jan Pawel II i Romuald Kaczynski? To jakis postep w odkrywaniu prawdy historycznej. Moze dojdziemy wkrotce do Aliantow, kto wie. Ja bylam na wycieczce w Leningradzie, jako harcerka wizytowalam tamtejszych pionierow, a naszym druchem druzynowym byl... Powstaniec Warszawski, taki z medalami! I nasz opiekunka byla sanitariuszka w Powstaniu. Normalnie, czache rozwala, ale ta dwojka to zapewne zdrajcy ojczyzny, nie to co Rycerze Maryi, Bakiewicz, Kowalski i Bosak...
OdpowiedzStraszna piekielność, czyli nieodpowiedni ton głosu i mina. Masakra, jak żyć z takimi problemami?
OdpowiedzW sensie że minę zrobił nie taką? I jeszcze nie wystarczająco nisko ukłonił się hrabiance? Faktycznie, piekielny. Na stos!
Odpowiedz