Kupiłem dziś nowy akumulator i chciałem go sobie wymienić, a że do tego trzeba otworzyć maskę, to odstawiłem go na chodnik i zanurkowałem do samochodu. Wtem jakiś dzieciak (na oko "wiek wczesno-gimnazjalny"), uznał, że dobrym pomysłem będzie kradzież go. Więc kiedy otwierałem maskę, ten podbiegł do niego, uniósł i zaczął zwiewać.
Wytrzymał sto metrów, a potem zauważalnie zwolnił, więc bez problemu go złapałem. Akumulator zabrałem, złodzieja kopnąłem "nieco" pod plecami (ale tak porządnie) i wróciłem do swoich spraw.
Ma ktoś pomysł, na cholerę byłby mu akumulator? Przecież raczej by go nie sprzedał, nie?
sklepy
Parę złotych za złom ołowiowy mogło wpaść. Sprawdź sobie ceny.
OdpowiedzA skąd pomysł, że by go nie sprzedał? Za połowę ceny ze sklepu pewnie by znalazł kupca.
OdpowiedzDobrze, że nie wyniknęła z tego żadna afera. Za kopnięcie złodzieja i to młodocianego groziłyby ci gorsze konsekwencje niż jemu za kradzież.
Odpowiedz@HelikopterAugusto: Za jaką kradzież? Przecież on tylko chciał pożyczyć na chwilę, a potem grzecznie oddał. I jeszcze pan go skopał za to.
Odpowiedz"Przecież raczej by go nie sprzedał, nie?" On - może nie. Ale już tatuś, lub braciszek starszy - i owszem.
OdpowiedzNo właśnie można go sprzedać. Kaucja to 30zł. A być może uznał że jeszcze jest sprawny :P .
OdpowiedzJaki jest problem ze sprzedażą akumulatora?
OdpowiedzStare czasy, jak się miało akumulator pod maską. :D
Odpowiedz