Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Ostatnie ślubne historię przypomniały mi jak to moja odmowa oburzyła moją kuzynkę,…

Ostatnie ślubne historię przypomniały mi jak to moja odmowa oburzyła moją kuzynkę, która była Panną Młodą-dajmy na to Ania.

Historia działa się już kilka lat temu. Ania brała ślub w wieku 30 lat, ja miałam wtedy 19. Nie miałyśmy nigdy bardzo mocnej więzi, co najwyżej pogadaliśmy sobie o pogodzie. Na to wpływała też różnica wieku. Moja mama jest jej chrzestną. Dlatego nie zdziwiłam się, że moi rodzice dostają zaproszenie na ślub, ale zostałam w nim wymieniona jeszcze ja, jakbym miała dzieckiem. Dosłownie zaproszenie obejmowało: Mamę i tatę Piekielnej Kuzynki oraz Piekielna Kuzynka.

Po pierwsze taka forma zaproszenia wydała mi się niewłaściwa. Mieszkałam już osobno, a z rodzicami łączyło mnie to, że przyjeżdżałam do nich na święta i w odwiedziny. Mieszkałam z moim chłopakiem w zupełnie innym mieście. Dodatkowo sam fakt, że nie odzywała się do mnie, ani ja do niej, było dodatkowym powodem do odmowy zaproszenia. Inna sprawa, że trwała sesja, a moją opcją nauki były popołudnia i weekendy.

Zastanawiałam się przez chwilę, że może pójdę, to uda nam się odnowić (albo zbudować) kontakt, ale po chwili namysłu, stwierdziłam, że nie warto. Zaproszono mnie jak dziecko, bez partnera, o którym widziała, bo gdy kiedyś spotkaliśmy się na mieście, byłam z nim i go przedstawiłam.

Zadzwoniłam więc do kuzynki, że ja w swoim imieniu dziękuję za zaproszenie ale nie skorzystam. Wykręciłam się sesją i brakiem urlopu. Zdziwiła się i oburzyła, że nie znajdę dla niej jednego weekendu. Powiedziałam, że studiuje zaocznie i pracuje na cały etat i teraz bardziej muszę skupić się na sesji. Ania aż się zagotowała.
-Ale jak to studia są ważniejsze? Ja mam wesele raz w życiu i jakbyś chciała, to byś się szybciej nauczyła.
-Pracuję i nie chce mi się po 8 godzinach ciężkiej pracy jeszcze siadać do książek, bo i tak się nic nie nauczę.
-To weź wolne na naukę. Boże, co ci szkodzi.
-Wiesz co, może bym przyjechała, ale nie zaprosiłaś mnie z partnerem, a ja nie jestem dzieckiem, żeby bawić się z wujkiem, czy tańczyć w kółeczku. No i po co ci moja obecność, skoro normalnie do mnie nawet nie napiszesz?
-Ja to robię dla cioci i wujka! Nie dla ciebie i twojego chłopaka, bo będziesz mieć ich jeszcze kilku pewnie (spoiler: to był ostatni i mnie zaobrączkował rok temu).
-Moi rodzice mogą przyjść sami. Nie musisz brać nas w pakiecie. Ja nie przychodzę, skoro tak ze mną rozmawiasz.
-Albo wszyscy albo nikt! I tak już mam was na liście! Zaraz zadzwonię do cioci i jej wszystko powiem!

I rzeczywiście zadzwoniła do mojej mamy i pożaliła się, jak ona chciała mieć całą rodzinę na weselu, a tu ja przebrzydła, naskoczyłam na nią i jej powiedziałam, że nie jest moją rodziną.

Ostatecznie moi rodzice poszli sami. Powiedzieli, że było bardzo dużo osób, a sami Młodzi zniknęli na dwie godziny na sesję, więc było z nimi ciężko pogadać.

Sama kuzynka nie była też zaproszona na moje wesele, bo obraziła się śmiertelnie i nawet gdy przychodziłam do cioci, a ona była, to nie wychodziła z pokoju.

wesele

by ~Slubnahistoria
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Honkastonka
11 23

Obie brzmicie jak dzieci. Czyżby wróciła Hermiona?

Odpowiedz
avatar este1
5 11

Chcesz mi powiedzieć że jak masz na imię Magda to na zaproszeniu było "mamę i tatę Magdy oraz Magdę"? Bo ja to tak rozumiem. Czy może "Grażyne i Janusza Kowalskich z Magdą"?

Odpowiedz
avatar helgenn
10 20

Obie się zachowałyście jak gimnazjalistki. Ty się obraziłaś o pierdołę. Niektórzy organizują wesela tylko dla najbliższej rodziny bez osób towarzyszących, których nie znają (ba, moja przyjaciółka była na weselu, na które nie był zaproszony jej mąż). A twoja kuzynka mogła po prostu przyjać odmowę bez zbędnego drążenia, zresztą trochę się sama pogubiłaś w tłumaczeniach, bo najpierw powodem były studia a później brak zaproszenia dla chłopaka.

Odpowiedz
avatar timka
-3 3

@helgenn: teraz to są dzieci z podstawówki jak już bo gimnazjów już nie ma

Odpowiedz
avatar dayana
0 0

@helgenn: Nie no jak się nie zaprasza kogoś z mężem/żoną to już przesada. Mój mąż dostał takie zaproszenie i gdyby nie to, że dobrze znam osobę, która bierze ślub i wiem jaki jest z nią problem, to pomyślałabym sobie, że część jego rodziny ma ze mną jakiś problem, o którym nikt ze mną nie raczył porozmawiać. Jak dla mnie jest to spory nietakt i osobiście nawet bym na coś takiego nie wpadła. Nie chcę wielu ludzi - nie zapraszam pewnych par (jak to ludzie bardzo mi bliscy to zawsze można zaproponować poświętowanie w innej formie), a nie dzielę pary.

Odpowiedz
avatar Balbina
8 10

Jak bym widziała swoją bratową. Jak nasz wspólny kuzyn robił wesele a jej synowie mieli po 16-18 lat to wręcz wymogła na nim zaproszenie z osobami towarzyszącymi. No bo jak to tak, bez dziewczyn? to co oni będą robić (nawiasem poszła szóstka a prezentem była pościel) A jak jej syn się chajtał a moja córka miała 19 lat i chłopaka to zaprosili tylko nas i ją samą. Dopiero jak moja matka zwróciła jej uwagę to z dała osobne zaproszenie. Będąc bardzo niezadowoloną.

Odpowiedz
avatar Dominik
4 8

A potem się bili długo i nieszczęśliwie.

Odpowiedz
avatar digi51
15 21

Jedna uwaga - nie ma obowiązku zapraszania z osobą towarzyszącą. Tym bardziej jeśli nie jest to długoletni partner czy mąż, a osoba zapraszająca go nie zna albo nawet w ogóle nie wie, że istnieje. W takich wypadkach można po prostu zapytać czy można z osobą towarzyszącą przyjść. Fajnie, że Wam się udało, ale w wieku 19 lat to często ma się znajomości trwające kilka miesięcy albo jeszcze krócej. Ostatnio moja bratowa była bardzo zdzwiona, że siostra nie zaprosi dziewczyny 16-letniego bratanka na wesele. Bo taka miła dziewczyna. Miła czy niemiła - pewne ograniczenia lokalowe i budżetowe są. Trochę obrazy majestatu z tego tytułu nie rozumiem. Po drugie forma zaproszenia niewłaściwa... to zależy. Fakt, że kuzynka może lekko się machnęła i zapomniała, żeś w sumie dorosła kobieta, niemniej jednak forma zaproszenia chyba pasowała do intencji - zaproszono Cię jako dziecko czy doczepkę do rodziców. Najprawdopodobniej Ty sama nie zostałabyś zaproszona, ale uznano za grzeczne zaprosić Twoich rodziców, ale faux pas wydawało się w tej sytuacji pominięcie ich dziecka. Wydaje mi się, że chyba Ciebie w tej sytuacji też lekko poniosło, bo kuzynka uderzyła w Twoje ego. Zapewne jako pracująca 19-letnia studentka w stałym związku czułaś się bardzo dorosła, niemniej jednak dla kuzynki byłaś młodszą kuzynką (gówniarą znaczy się), córką chrzestnej, którą po prostu wypada zaprosić, żeby cioci nie było przykro. To też jest piekielne, ale myślę, że i Ty za wszelką cenę chciałaś podkreślić jaka to jesteś dorosła i że jakiekolwiek "niepoważne" potraktowanie Cię to obraza.

Odpowiedz
avatar Habiel
9 13

@digi51: Tylko skoro zaproszono ją jako doczepkę do rodziców, to nie wiem skąd awantura o to, że nie chce przyjść. Albo jest ważnym gościem i dostaje osobne zaproszenie, albo jest na doczepkę i wtedy nie robi się awantury, że ktoś nie chce przyjść. Ja w ogóle w tych wszystkich ślubnych historiach nie rozumiem tego zapraszania wszystkich kuzynek, wujków świata, z którymi się realnie nie rozmawia. Pewnie też inaczej by sytuacja wyglądała, gdyby kuzynki miały jakieś relacje, a nie były jak obce osoby. Wtedy Panna Młoda wiedziałaby, że związek z chłopakiem autorki jest poważny, a może i autorka wiedziałaby, że kuzynka nie chce zaprosić tego chłopaka ze względu na budżet, a nie ze złośliwości. Chociaż obiektywnie, ja będąc w stałym związku już na studiach, gdybym dostała zaproszenie na ślub bez partnera, też bym chyba nie przyszła, bo czułabym się nie fair w stosunku do niego. Do jego rodziny na śluby byliśmy proszeni we dwoje, więc słabo by to wyglądało. Coś w stylu możemy bawić się u twojej rodziny, ale w mojej Cię nie chcą. Na szczęście śluby po mojej stronie rodziny będą nieprędko.

Odpowiedz
avatar digi51
8 8

@Habiel: No, to jest na pewno piekielne. W ogóle nie wiem, po co się awanturować jeśli ktoś grzecznie odmawia przyjścia. Wydaje mi się, że to też ego młodych, na zasadzie "niby mi nie zależy na Twojej obecności, ale skoro już Cię zapraszam, to jak dla Ciebie może być cokolwiek ważniejsze?!"

Odpowiedz
avatar Pantagruel
5 5

@Habiel: Ja mam wrażenie, że Młodzi nie mają jaj i ulegają rodzicom w sprawie zapraszania wszystkich ciotek i wujków. Bo skoro zaprasza się swoją bliską ciotkę "A" to wypada też zaprosić jej 4 dzieci wraz z rodzinami. No i oczywiście trzeba zaprosić chrzestnych. Co z tego, że ostatni raz miało się z nimi kontakt na swojej komunii - wypada zaprosić. Albo uskutecznia się ten dziwny zwyczaj wzajemności (jak było się na czyimś weselu to należy tę osobę zaprosić na własne). Dochodzi wtedy do kretyńskich sytuacji, gdy panna młoda ma zaprosić ciotkę, z którą nie ma kompletnie żadnego kontaktu bo jako 14 latka była na jej weselu.

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 5

@digi51: nie ma obowiązku zapraszać nikogo. Gdyby nie zaprosiła autorki, nie byłoby to żadnym nietaktem. Jednak skoro się na to zdecydowała, to wypadałoby zachować się tak, żeby autorka poczuła się jak faktycznie oczekiwany gość: zastanowić się, ile zapraszana ma lat i do tego dostosować formę zaproszenia. Czyli: jeśli pełnoletnia, to gdzie mieszka, jak funkcjonuje (samodzielny "osobny" dorosły czy doczepka do rodziców?), czy ma stałego partnera, jeśli nie ma, to w jakim jest wieku (nadaje się do kółeczka z dziećmi czy jednak zabawa z osobą towarzyszącą?) itd. Bo, sorry, co innego zaprosić "z rodzicami" dziewiętnastolatkę licealistkę, która mieszka w domu rodzinnym, a z chłopakiem raz w tygodniu idzie do kina, a co innego kobietę, która funkcjonuje jak normalny dorosły: mieszka z partnerem, pracuje itd. Ja bym tu się nie doszukiwała manifestowania swojej dorosłości, to raczej zaproszenie było wyrazem braku szacunku i jako takie, całkiem słusznie, zostało odrzucone.

Odpowiedz
avatar Lessa
1 1

@Etincelle zdecydowanie się z Tobą zgadzam! I bardzo się cieszę, że znalazłam Twój komentarz :)

Odpowiedz
avatar Balbina
1 3

@Etincelle:Byłam zaproszona jako 14-latka na wesele kuzynki. Pamiętam że był to dla mnie koszmar. Siedzenie przy rodzicach, sztuczne uśmiechanie się i obowiązkowe tańczenie z bratem pana młodego i obcymi "wujkami" Wolałabym nie być na tej zabawie. Moja córka zapraszając jedną z sióstr swojego faceta zaprosiła ją z osobą towarzyszącą (17-latka) wiedząc że nie ma chłopaka. I powiedziała że może zaprosić kogo chce, nawet koleżankę żeby się po prostu dobrze czuła i bawiła. No i przyszła z przyjaciółka i obie hasały do białego rana.

Odpowiedz
avatar didja
1 1

@digi51: Nie do końca się z Tobą zgodzę. Jeśli jest ta najmniejsza komórka społeczna w postaci partnerów/małżeństwa tworzącego wspólne gospodarstwo domowe, to jest towarzyskim obowiązkiem zaproszenie pary. Zapraszającemu nic do tego, czy to jest para zaobrączkowana, czy nie, i czy ten związek przetrwa. Ciocia, ta chrzestna, też może za rok rozwieść się z wujkiem, a jednak wujek jest zaproszony. I tak samo nie ma znaczenia wiek. 19 lat nie jest gorsze niż 39 czy 49. Mówiąc ironicznie - zdecydowanie więcej par rozwodzi się w wieku 39 czy 49 lat, niż w wieku 19, a i na razie nie ma obowiązku zawierania małżeństwa, żeby małżeństwo bardziej zasługiwało na zaproszenie wspólne niż para partnerska. Jeśli zapraszająca chce mieć na weselu rodzinę chrzestnej, to powinna zadzwonić do córki chrzestnej, czyli autorki, i powiedzieć, że chciałaby ją zaprosić, ale nie zna imienia chłopaka, więc czy kuzynka może podać, czy po prostu napisać na zaproszeniu - Iksińska z osobą towarzyszącą. Bo nawet gdyby autorka była sama, to na wesele prosi się z osobami towarzyszącymi, żeby ta zaproszona nie siedziała sama całą noc, gdy obok inne pary tańczą i się bawią. A zaproszona albo potwierdzi, że przyjdzie sama, albo znajdzie sobie towarzystwo.

Odpowiedz
avatar digi51
13 13

I jeszcze jedno - jako 15-latka uczesticzyłam w ślubie i weselu mojego brata. Akurat miałam wtedy pierwszego w życiu chłopaka. Wymusiłam, żeby zaproszono też jego - moi rodzice byli przeciwni, ale się uparłam. Kilka tygodni później znajomość skończyła się w nieprzyjemny sposób i choć niebawem bratu stuknie 20 rocznica ślubu dalej palę buraka na wspomnienie tego jak facet (19-latek swoją drogą) się zachowywał na weselu, a oglądanie zdjęć z tej uroczystości jest dla mnie mocno niemiłe.

Odpowiedz
avatar timka
0 6

@digi51: Ogólnie daje do myślenia to, że 19latek zadawał sie z 15latką...

Odpowiedz
avatar Armagedon
9 15

"Dosłownie zaproszenie obejmowało: Mamę i tatę Piekielnej Kuzynki oraz Piekielna Kuzynka." Rozumiem, że "Piekielna Kuzynka" to ty? Samokrytyka, czy coś ci się po...pitoliło?

Odpowiedz
avatar Semilinka
7 7

Szczerze mówiąc ja zapraszałam osobno nawet 14 letnią daleką kuzynkę żeby zrobić jej przyjemność. Z tym że wiem że w niektórych rodzinach zaprasza się na jednym zaproszeniu "dzieci" jeśli nie mają przynajmniej narzeczonego. Nie wydaje mi się to jakoś szczególnie obraźliwe.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
2 10

@Semilinka: bo to w ogóle nie jest obraźliwe. Wielka obraza jest tylko dla osoby, która udaje dorosłą. ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 17

1. Jedyną piekielnością tu jest Twoje roszczeniowe zachowanie i problem z przyjęciem odmowy przez kuzynkę. 2. To nie Ty decydujesz o tym kogo ktoś chce zaprosić na wesele, ani w jakiej formie. Sama nie zapraszałam np. dzieci na swoje wesele, nawet jeśli mają 18-19 lat. Zwłaszcza, jak mój jedyny kontakt z nimi to "cześć". A jakbym nawet zapraszała, to wpisałabym ich na jednym zaproszeniu, bo zapraszam RODZINĘ, a nie poszczególne osoby i średnio interesowałoby mnie to, że ktoś sobie mieszka gdzieś indziej, zwłaszcza 19-latka... Rozumiem już osoba, która żyje latami z kimś i serio na kocią łapę, ale nie 19-latka, która udaje dorosłą, no litości... Dodatkowo każde zaproszenie kosztuje. Wolałabym zaoszczędzić na kartce papieru i dołożyć coś do innych "atrakcji", albo po prostu nie wydać zbędnie kasy.

Odpowiedz
avatar Honkastonka
-1 9

@ingrami ahhh, mam nadzieję, że się nie znamy :D

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@Honkastonka mnie to ani ziębi, ani grzeje :D

Odpowiedz
avatar Honkastonka
-1 5

@ingrami nic dziwnego, skoro to ty jesteś chamką xD

Odpowiedz
avatar Etincelle
0 6

@ingrami: fantastyczne podejście do gości, których przecież sama - podobno - chcesz zaprosić. I nagle "średnio by mnie interesowało", gdzie kto mieszka? XD To, na litość, po co zapraszać kogoś, kto Cię nie obchodzi? I dlaczego Ty masz oceniać, kto jest dorosły, a kto tylko udaje? Nie wiesz, że istnieją osoby 18+, które są często dojrzalsze od dwudziestopięciolatków? Same się utrzymują, same mieszkają? Traktując je jak dzieci, sobie tylko wystawisz świadectwo. No ale skoro dla Ciebie ważniejsze jest "zaoszczędzenie na kartce papieru", to - mam nadzieję - od tych gości będziesz oczekiwać dokładnie tyle samo szacunku.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 4

@Honkastonka ta, bo nie dam sobie wejść na głowę XD

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 5

@Etincelle po czym Ty wywnioskowałaś moje podejście do gości, których chce zaprosić XD. Chyba jasno tan napisałam kogo nie zaprosiłam i dlaczego tego nie zrobiłam. I tak, zapraszając na moje wesele, to ja decyduje, co, kto i jak. Robiąc swoją imprezę, decyduj sobie jak chcesz. :D Najpierw jest wesele młodych, to młodzi decydują, a jak przychodzi, co do czego, to ty chamsko! No hit XD

Odpowiedz
avatar Etincelle
1 5

@ingrami: nie musiałam wyciągać żadnych wniosków, sama napisałaś, że gdybyś zdecydowała się zaprosić "dzieci" w wieku 18-19 lat, to nie obchodziłoby Cię gdzie mieszkają, bo udawanie dorosłości, oszczędność na kartce papieru itd. Możesz zaprosić sobie, kogo chcesz, oczywiście, ale Twoje podejście do gości jest nieładne. Nikt nie musi nikogo zapraszać, ale jeśli już to robi, to może bez takiego "w dupie mam, gdzie mieszka, z kim żyje, bo dla mnie to element rodziny X". Kij z tym, że zapraszana funkcjonuje od dawna jako partnerka Igreka, a nie córeczka cioci Basi... XD

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-2 4

@Etincelle ajajajjaja ale drama, ze nie zaprosiłabym jednej rodziny na 626272826372 zaproszeniach, tylko wpisałabym na jednym. Wiesz, ze ludzie tez i tak robią? XD mało tego. Sama tak byłam zapraszana i nie płakałam przez to, ze nie dostałam oddzielnej karteczki. Zaskoczę Cię - formę zaproszenia TAKŻE wybiera para młoda i Twoje płacze nie maja nic do tego.

Odpowiedz
avatar Etincelle
2 4

@ingrami: ale gdzie masz moje płacze? Mnie akurat ludzie zapraszają w cywilizowany sposób, więc nie mam takiego problemu. Natomiast to, że coś uważam za, powiedzmy, brak ogłady, nie jest płaczem. Tak, jak napisałam wyżej: to zapraszający między innymi formą zaproszenia pokazuje swój stosunek do ewentualnych gości. W związku z czym nie powinien oczekiwać nic ponadto, co sam "zaoferował". Jeżeli wiesz, że komuś szkoda kasy na zaproszenie (!) i szkoda zachodu, by wysłać je pod właściwy adres + ma w nosie to, czy się będziesz dobrze bawił, to też wolno Ci mieć w nosie zapraszającego. I tyle. Oczywiście, że wszystko wybiera para młoda! Ale właśnie ze względu na to wszyscy pozostali zaangażowani oceniają, czy warto wziąć w tym udział. I to para młoda bierze na klatę, a nie strzela fochy, że komuś śmiało coś nie odpowiadać.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-4 4

@Etincelle: Moja droga - tak, to są płacze oraz jak to nazwałaś "strzelanie fochów", bo ktoś nie dostał oddzielnej karteczki. Zwłaszcza, gdzie jest to 19-letnie "dziecko". Tak, to jest dziecko. Nie mówię tu o dorosłej osobie, która dosłownie już żyje "na własny garnuszek".

Odpowiedz
avatar Lessa
1 1

@ingrami ale właśnie autorka była dorosłą żyjącą "na własnym garnuszku", w innym mieście niż jej rodzice. Więc dlaczego twierdzisz, że "udaje dorosłą"?

Odpowiedz
avatar Etincelle
4 4

@ingrami: > zaproś gości, okazując im jednocześnie brak szacunku i olewczy stosunek do nich i ich obecności, > ich brak zgody na takie traktowanie i odmowę przyjścia nazwij płaczem i strzelaniem fochów. Bardzo logiczne. Nadal nie jesteś w stanie pojąć, że odmowa/niechęć gości w takiej sytuacji nie jest płaczem, tylko naturalną konsekwencją działań zapraszającego. I to mimo że ma prawo zrobić ze swoją imprezą wszystko, nawet rozdać zaproszenia na papierze toaletowym. A to jest przecież takie proste. Chcesz szacunku? Traktujesz gości z szacunkiem. Pokazujesz, że masz ich w nosie? Nie dziwisz się, że oni mają w nosie Ciebie i Twoją imprezę.

Odpowiedz
avatar didja
1 1

@ingrami: Zgodnie z kodeksem rodzinnym i cywilnym 19-latek jest osobą dorosłą, z pełną zdolnością do czynności prawnych (abstrahując od osób ubezwłasnowolnionych) i wyjętą spod pieczy rodzicielskiej. Dwa: na jakiej podstawie logicznej o dorosłości w Twoim mniemaniu decydują odrębne adresy? Są osoby wynajmujące mieszkania (np. na studiach) za kasę rodziców i też z niej się utrzymujące, i są osoby, które mieszkają z rodzicami w jednym mieszkaniu, ale partycypują w opłatach i prowadzą własne gospodarstwo, co najwyżej dając głównie matce pieniądze na jedzenie, bo po co marnować prąd i gaz na gotowanie dwa razy tego samego przez dwie osoby. Wreszcie - są osoby, które mają wspólną własność mieszkaniową, tj. połowę mają rodzice, właścicielem drugiej połowy jest ów 19-latek.

Odpowiedz
avatar Michail
8 10

To, że zaobrączkował to nie znaczy, że ostatni.

Odpowiedz
avatar Crannberry
8 8

Nie rozumiem sensu zapraszania ludzi, z którymi mam tak słaby kontakt, że nawet nie znam ich wieku i sytuacji życiowej. Natomiast w pełni rozumiem zapraszanie singla bez przypadkowej osoby towarzyszącej. Ktoś może nie życzyć sobie na swojej imprezie zupełnie obcych ludzi, których nigdy w życiu nie widział

Odpowiedz
avatar Etincelle
3 3

@Crannberry: a jeśli obcą osobą będzie stały partner zapraszanej osoby, to też ma przyjść bez niego? Przecież osoba towarzysząca właśnie od tego jest - od towarzyszenia właściwemu gościowi. I niby mogę zrozumieć, naprawdę, że ktoś nie chce "obcych" na imprezie, ale jednak bardzo mnie ciekawi, jak taki zapraszający wyobraża sobie udział takiej osoby-bez-pary na weselu. Siedzi, kiedy inni tańczą, bo akurat ich partnerzy poznali parę młodą? Tańczy sam albo w kółeczku, czatując na okazję do odbijanego? :P Poza tym na typowym weselu (a nie na małej uroczystości dla najbliższych) są duże szanse na to, że i tak się nie będzie znało części gości, tych ze strony pana młodego. No chyba że mu się powie, że np. kumpel może przyjść, bo wpadł kiedyś na piwo, ale jego żona już nie, absolutnie, bo się jej nigdy nie widziało.

Odpowiedz
avatar Crannberry
1 1

@Etincelle: stałych partnerów bliskich osób się zna. Jeżeli się nie zna czyjegoś stałego partnera, to znaczy że ma się z tą osobą zerowy kontakt, więc to nie jest to żadna bliska osoba, więc w ogóle nie widzę sensu zapraszania (chyba że ktoś organizuje bal na 500 osób i zaprasza na siłę). Mówią o singlach, którzy na kameralną uroczystość dla najbliższych chcą zaprosić jakąś zupełnie przypadkową, obcą osobę, której sami nawet dobrze nie znają. Przed pierwotnym terminem mojego ślubu miałam na ten temat dyskusję ze świadkową, która wpadła na świetny pomysł szukania osoby towarzyszącej na Tinderze i umówienia się na randkę w ciemno na moim ślubie. No sorry, ale nie. Jeśli chciałaby przyprowadzić jakiegoś zaufanego kolegę, za którego ręczy, to nie ma sprawy. Ale nie zupełnie obcy koleś, którego nikt nie zna i nikt nic o nim nie wie. Choćby ze względu na bezpieczeństwo innych gości.

Odpowiedz
avatar Etincelle
4 4

@Crannberry: jasne, rozumiem, że na kameralną uroczystość bez tańców zaprasza się mocno okrojoną wersję bliskich, ale taka wersja niczym się w zasadzie nie różni od proszonego obiadku z jakiejś tam okazji i kumpel koleżance nie jest potrzebny. Natomiast wręczenie dorosłej osobie zaproszenia bez osoby towarzyszącej, bo "nie ma stałego partnera", jest już dla mnie dziwne. Z kim ta osoba ma tańczyć? Jak z rodziny, to jeszcze obtańcuje jakichś wujków, kuzynów, ale i tak dobrze mieć osobę, z którą się przyszło, "własnego" towarzysza. A wesele koleżanki? Gdzie zazwyczaj więcej jest członków rodziny, których nie zna, plus trochę znajomych, zazwyczaj w parach... No, można z nimi trochę potańczyć, ale też trudno oczekiwać od jakiejś pary, że zostanie animatorką dla niesparowanej koleżanki, bo ostatecznie przyszli bawić się razem.

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 4

@Etincelle: Ogólnie masz rację. Tylko jeśli ktoś robi małą, kameralną imprezę na góra 20 osób, to z reguły ma ograniczony budżet i głupio zmuszać go do płacenia za zupełnie obcych ludzi, jeśli nawet listę swoich najbliższych tnie jak się da. Jeśli chodzi konkretnie o przypadek mojej świadkowej, to nie miałam nic przeciwko temu, żeby przyprowadziła kogoś, kogo zna, nie zgadzałam sie tylko na randke w ciemno z jakimś tinderowym Alvarem (bo stwierdziła, że gdyby przywiozła jakiegoś kolegę, musiałaby płacić za jego lot i hotel, a jak znajdzie sobie kogoś na miejscu, to nie poniesie dodatkowych kosztów). Nawet gdyby przyszła sama, bawić miałaby sie z kim, bo świadek też był bez pary, a znają się i bardzo lubią. Ostatecznie, w czasie, kiedy musieliśmy przełożyc ślub, znalazła sobie faceta i przyjechała z nim. Po czym spędziła całą impreze bawiąc się ze świadkiem ;)

Odpowiedz
avatar Etincelle
2 2

@Crannberry: ja nie mówiłam akurat o Twoim przypadku, bo rzeczywiście dziwnym i mocno ryzykownym wydaje mi się pomysł poznawania swojej pary dopiero na ślubie. Pomijając oczywiste niebezpieczeństwa, to jeszcze jest to skreśleniem większości argumentów za tym, żeby tę osobę towarzyszącą mieć - co to za świetne towarzystwo, które może zwyczajnie nie przypaść do gustu? I co wtedy z takim zrobić? ;)

Odpowiedz
avatar digi51
0 6

@Etincelle: Hmmm, odnoszę wrażenie, że Twoje wyobrażenie wesela nieco trąci myszką. Na weselach, na których bywałam w ciągu ostatnich załóżmy 10 lat, tańce w parach to raczej rzadkość. To znaczy, kto chce to tańczy z partnerem, ale goście raczej dobierają się w większe grupki, no chyba, że mowa o przytulańcach. Ale chyba nikt nie tańczy przytulańca z kolegą czy koleżanką, a jedynie z własnym partnerem. Przy stole też raczej rozmawia się w większym gronie. O ile na weselu zna się dobrze grono osób, to osobiście wolałabym iść sama niż z "ogonem", bo wtedy prędzej trzeba się taką osobą zająć, a nie liczyć na to, że ona się nami zajmie. Właśnie problem w tym, że ludzie mają jakieś chore parcie na to, że na wesele trzeba iść w parze. Przecież to nie jest randka, tylko impreza. Najbardziej patologiczne zachowanie na weselu (pomijając te naprawdę patologiczne jak chlanie do nieprzytomności albo bijatyki) to właśnie traktowanie cudzego wesela jak randki - czy to z własnym partnerem, alienując się od wszystkich i nieustanne macanki i lecenie w ślimaka po kątach, a na drugim miejscu ciąganie na wesele byle kogo, bo przecież muszę mieć z kim zatańczyć :D Tym samym na weselu mamy 50 parek spijających sobie z dziubków, a najlepiej bawią się stare ciotki i małe dzieci, bo wszyscy inni przyszli tylko cieszyć się sobą. Apropos dzieci - nie chcesz dzieci na weselu. Super, brawo, rób wesele po swojemu. Nie chcesz obcego typa? No, ale jak to tak!

Odpowiedz
avatar Habiel
3 3

@digi51: To pewnie zależy od wesela, bo ja na wszystkich jakich byłam, bez partnera nie miałabym co robić. Poza standardowymi tańcami w kółeczku typu zorba, czy jedzie pociąg, to większość ludzi bawiła się ze swoim partnerem. Czy to ciotka +50, czy 18latki. A byłam na ostatnim weselu w październiku i średnia wieku tam to ok. 30 lat. Ale nie było też żadnych ekscesów, o których wspominasz. Po prostu ludzie bawili się z kimś kogo przyprowadzili. Przy stole bawili się wszyscy, ale i tak był podział na rodzinę, znajomych z dzieciństwa i znajomych ze studiów.

Odpowiedz
avatar digi51
2 2

@Habiel: To dość kompleksowy temat, ale i ile ekipa na weselu jest fajna to naprawdę te kilka osób bez partnera nie poczuje się jakaś bardzo samotna, no chyba, że faktycznie prawie nikogo tam nie zna i ciężko je wciągnąć do zabawy z obcymi ludźmi. Byłam parę lat temu na weselu, na które bardzo się cieszyłam, bo po kilku latach miała się spotkać ekipa z liceum. Wszyscy się nakręcali, że będziemy się razem bawić, a w efekcie większość niańczyła swoich partnerów i gadali tylko z nimi - ciężko było na to patrzeć, kto się bardziej męczy - właściwi goście czy ich osoby towarzyszące, które chyba po części zmusiły się, aby tam przyjść. Sama kiedyś poszłam na wesele z dobrym znajomym, po czasie uważam, że lepiej bym zrobiła, abym poszła sama. Może nie zrobił chlewu, ale zdecydowanie nie odnalazł się w towarzystwie, co skutkowało tym, że nie mogłam się swobodnie bawić - bo skoro go zaprosiłam to musiałam patrzeć na to, czy on się dobrze bawi. Oboje mieliśmy skwaszone humory, a po paru głębszych "partner" w ogóle się na mnie wypiął, bo poznał jakąś lasię. W sumie chyba obojgu nam trochę ulżyło :D

Odpowiedz
avatar Etincelle
3 3

@digi51: nie wiem, czy trąci myszką, ale na większości wesel i podobnych imprez tanecznych (poza jednym, które miało koszmarnego wodzireja i wszyscy, zamiast na tańcu, skupili się na nawiewaniu przed nim) głównie tańczyło się w parach. Nawet jak tworzyło się jakieś kółeczko, to i tak zaraz z niego wychodziły pary. I nie mam na myśli przytulańców, tylko takie zwykłe, no wiesz, tu za rączki, tu obrocik, co tam komu wyjdzie. Macanek i bijatyk, mimo to, nie uświadczyłam. I ekipa na weselu może być super, może się świetnie gadać przy stole, bo faktycznie, wtedy najczęściej gada się w grupie i adoptuje się wszystkich wokół, ale to nadal nie rozwiązuje problemu tańców. I jasne, zatańczy się z tym czy tamtym, ale jednak nie miałabym prawa oczekiwać, że - skoro ja przyszłam sama - teraz Kasia, Basia i Asia mają się równo podzielić ze mną swoimi partnerami, bo to nie są moje niańki; przyszły z nimi nie po to, żebym ja miała z kim się bawić. Nawet jeśli świetnie się razem gada. No i ja byłam na weselu i jako osoba towarzysząca kolegi, i raz wzięłam ze sobą przyjaciela. Za każdym razem bawiłam się świetnie, oni, jak sądzę, też. I uważam, że tak było o wiele lepiej niż iść samemu, mimo że grono znajomych na tych weselach mieliśmy spore. Zawsze było kogo złapać za rękę i pociągnąć na parkiet - bez zastanawiania się, czy komuś nie podbieram partnera, ale też - czy ktoś nie zostaje sam, skoro wszyscy mieli parę. A propos ogona - dla mnie takim ogonem byłaby prędzej niesparowana koleżanka na przyczepkę, której nie chce się niańczyć, ale i zostawiać ciągle samej jakoś nie wypada. Nie w ten sposób. Raczej: robisz imprezę z tańcami, ale nie pozwalasz komuś na zabranie partnera do tańca? Trochę idiotyczne. ;)

Odpowiedz
avatar digi51
-3 5

@Etincelle: Zabójczo wręcz płaskie myślenie. Wesele to nie tylko impreza taneczna. Odliczając czas na ciepłe posiłki, przerwy na kielonka, zabawy weselne, jakieś pokazy slajdów, przemowy, nie wiem czy te tańce stanowią 50% wesela. Po drugie, z tańcami jak z alkoholem - większość lubi sobie golnąć, więc co? Abstynent nie ma czego szukać na weselu? A co z ludźmi, którzy w ogóle nie lubią tańczyć? Albo nie mogą z przyczyn zdrowotnych? Mój chłop nie tańczy - jak go na weselu wyciągnę raz na parkiet to już sukces. Może następnym razem mu powiem, że w sumie to dowiedziałam się, że trochę wstyd iść bez partnera do tańca, więc wezmę se kogoś innego :D Koleżanka bez partnera to ogon? Więc jak napisałam wyżej - cudze wesela to nie randka. Uważam, że właśnie bardzo fajnie jest się wyluzować, pogadać z różnymi ludźmi, potanczyć w większym gronie, z tym brzuchatym wujkiem Stachem albo nastoletnim kuzynem. A nie siedzieć cały czas z kimś, kogo ma się na co dzień i czuć się nieswojo, bo jakaś koleżanka jest solo, jakby to miała być podwójna czy potrójna randka, a samotna koleżanka tylko czyhała na to, aby zatańczyć z cudzym facetem. Co to znaczy "niańczyć koleżankę"? Przecież nie musisz z jakąś singielką chodzić do kibla albo kroić jej mięsa na talerzu. Partnerem nikt Ci przecież nie każe się dzielić. Wesele zakłada wspólną zabawę, kilkudziesięciu czy kilkuset osób. Jasne, że ludzie bawią się w pewnym grupach, ale jak pisałam wyżej - słabe i wręcz nieco niesmaczne jest dla mnie przyklejenie się na całą noc do jednej osoby. W zeszłym roku byłam na weselu sama, była to moja i partnera wspólna decyzja, że ze mną nie pojedzie. Nie czułam się wyobcowana, jak miałam ochotę potańczyć to tańczyłam i zawsze znalazła się jakaś grupa "samotnych tancerzy", do której można było się dołączyć, przy stole gadka i picie się kleiło, odnoszę wrażenie, że bawiłam się lepiej niż niejedna skwaszona para - bo on nie chce tańczyć, bo jej obiad nie smakował, bo on się gapi na jakąś babę, bo ona jest zmęczona. A tym bardziej nie rozumiem jakiejś spiny o to, że facet, z którym przyszłam, szczegónie nie mój partner życiowy, miałby tańczyć z jakąś solo-koleżanką. Wręcz przeciwnie! Cieszyłabym się, że taki zabawowy facet co niejedną babkę obrobi w tańcu - idealny na wesele.

Odpowiedz
avatar Etincelle
2 2

@digi51: czemu płaskie? Na weselach, na których byłam, tańczyło się zdecydowaną większość czasu. Przykład z abstynentem trochę z tyłka, on nie potrzebuje pary do abstynencji. Nie, tak ogólnie koleżanka to nie ogon. Ogon, jeśli uczynić założenie, że teraz trzeba zadbać o to, żeby nie została sama. Jakkolwiek to zabrzmi, to nie inni goście są od dbania o to, czy ktoś się dobrze bawi. A nie wiem, jak innym, ale mi by było trochę głupio/niezręcznie zostawiać któryś raz z kolei kogoś samego przy stoliku. A przecież nie powinno, to nie ja jestem za to odpowiedzialna. I to miałam na myśli, żadne tam czyhanie na cudzego faceta, skąd Ty to w ogóle wzięłaś? Tak samo zupełnie nie rozumiem tego o spinie na końcu. Też nie mam nic przeciwko, jak mój partner z kimś zatańczy, nawet ten życiowy. Normalna rzecz. Serio, nie wiem, o co Ci chodzi. XD I tak, wesele to nie randka, ale to jednak zabawa, na którą idziemy razem jako para i na której jako (i jak) para funkcjonujemy. Czyli: nie randka, ale też nie wyjście z kumplami, bo jednak idziemy tam razem, we dwoje, a dodatkowi znajomi na weselu są czymś bardzo fajnym, ale właśnie - dodatkowym.

Odpowiedz
avatar didja
1 1

@digi51: Bo jest to niegrzeczne. To nie jest obcy typ, tylko partner zaproszonej osoby z rodziny. Zresztą - wedle Twojego rozumowania to połowa rodziny jest obca, bo wchodziła do tej rodziny z zewnątrz.

Odpowiedz
avatar ja_2
3 5

Piekielni uczą ;) Nie wiedziałem, że jak ktoś nie zaprasza mnie razem z dziewczyną z którą mnie przelotnie widział x lat temu, wraz z jej dziećmi* to traktuje mnie jak gówniarza. Mam >40 lat i wielokrotnie byłem zapraszany na wesela w zaproszeniu rodziców. Myślałem sobie - mniej utrzymuję kontakt, nie wiedzą gdzie mieszkam, a wiedzą, że rodzice przekażą. Luz. Poszedłem lub nie, różnie bywało. Ale nigdy nie wpadłem, że mógłbym się tak obrazić. Że mógłbym się tak odmłodzić i fochnąć jak gówniarz gimnazjalista (lub nawet dziecko z podstawówki). Tyle okazji mi przeszło koło nosa :( * pani dawno nieaktualna ;)

Odpowiedz
avatar konto usunięte
-1 3

@ja_2: och i jeszcze jaki to nietakt, prawda? :D Sama byłam tak niejednokrotnie zapraszana, zwłaszcza jak miałam 19 lat. Powinnam wtedy strzelić fochem. Również nie uważam, że to jest jakaś tragedia i zwyczajnie nie ma za co się obrażać. Ale jak widać tu po komentarzach, to jest to wielki powód do dramatu rodzinnego. :D

Odpowiedz
avatar Lessa
2 2

@ja_2 każdy ma swoje podejście. Ja osobiście bardzo przywiązuję uwagę do takich formalności, bo uważam je za ważny element relacji międzyludzkich i zwyczajnie lubię podchodzić do każdego człowieka indywidualnie, nawet jeżeli musiałabym zamówić więcej zaproszeń czy poświęcić czas na ustalenie adresu czy jakiejkolwiek innej formy kontaktu z zapraszaną osobą. Co do autorki to nie uważam by się wielce obraziła na kuzynkę. Nie miały ze sobą żadnego kontaktu, autorka nie czuła się komfortowo z formą zaproszenia oraz perspektywą braku towarzystwa na imprezie, więc odmówiła. Całej historii by nie było gdyby nie urażone ego panny młodej, która próbowała autorkę namówić na udział w imprezie, wręcz ją upupiając samym podejściem do rozmowy i skarżąc się na nią do jej matki. Według mnie to jest clue tej historii, traktowanie dorosłej i samodzielnej osoby jak małego dziecka albo bezmyślnej gówniary, która powinna się cieszyć z zaszczytu wzięcia udziału w weselu.

Odpowiedz
avatar Etincelle
2 2

@Lessa: i to jest świadczy o wyjątkowej głupocie zapraszającej. Jak można zaprosić kogoś w formie "w zasadzie to mnie nie obchodzisz", a jednocześnie oczekiwać, że dla tego zaproszonego wesele będzie priorytetem?

Odpowiedz
avatar Anonimus
1 1

mnie zawsze zastanawiało dlaczego dla niektórych ludzi spraszanie całej familii, z wyszczególnieniem takiej której nie widziało się od 10-15 lub więcej lat, jest takie ważne? i dlaczego to dla nich taka obraza majestatu kiedy odmawiasz? ja wole mieć tylko tych ludzi na których mi zależy, a nie absolutnie całą możliwą rodzinę do 7 poziomu pokrewieństwa.

Odpowiedz
avatar janhalb
0 2

Jedna nie jest w stanie przyjąć odmowy, jakby obecność na weselu była kwestią życia lub śmierci. Druga ma kij w 4 litrach i jest obrażona, że zaproszenie było źle sformułowane. Może obie dorośnijcie…?

Odpowiedz
avatar PMMW
0 0

Zazwyczaj na zaproszeniach jest prośba o potwierdzenie przybycia, a nie braku uczestnictwa, więc nie rozumiem po co w ogóle do niej dzwoniłaś.

Odpowiedz
Udostępnij