Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

W nawiązaniu do historii o różnego rodzaju specjalistach, którzy minęli się z…

W nawiązaniu do historii o różnego rodzaju specjalistach, którzy minęli się z powołaniem.

Od czasów podstawówki znam pewną dziewczynę (w sumie już kobietę) z sąsiedztwa. Chodziłyśmy razem do szkoły od podstawówki po liceum i mieszkałyśmy prawie drzwi w drzwi, więc siłą rzeczy znałyśmy się dobrze i nawet lubiłyśmy. Teraz ze względu na moją przeprowadzkę parę lat temu kontakt mamy znikomy, ale jednak.

Do rzeczy. Znajoma ta jest osobą bardzo niedelikatną i nietaktowną, wręcz grubiańską. Pamiętam, że za czasów szkolnych potrafiła ludzi swoimi uwagami doprowadzić do łez, śmiała się z cudzych wpadek, nieszczęść, kompleksów. Wtedy nie zwracałam za bardzo uwagi na jej nastawienie do dzieci, w końcu większość nastolatków uważa małe dzieci za irytujące i głupie, więc jakieś nieprzyjemne uwagi na ich temat nie wzbudzały zdziwienia, ale gdy pod koniec liceum koleżanka powiedziała, że wybiera się na pedagogikę wzbudziło to lekkie zdziwienie.

W grupie znajomych zapytaliśmy jej czy w ogóle lubi dzieci i wyobraża sobie pracę z nimi, bo często wyrażała się o nich pogardliwie, zdarzało się nawet, że dla zabawy straszyła jakieś przypadkowe dzieci w parku albo z rozbawieniem opowiadała, jak swoje młodsze kuzynki doprowadzała do płaczu, wmawiając, że są adoptowane albo że kiedyś zabiorą je do psychiatryka, bo się głupio zachowują. No i koleżanka przyznała, że w sumie się nad tym nie zastanawiała, ale po pedagogice łatwo o pracę.

I tak, skończyła ona pedagogikę. Tak, łatwo dostała pracę w prywatnym przedszkolu. Przy sporadycznych rozmowach opowiada mi, że bachory są głupie, w ogóle niekumate, a dni rozpogadzają jej zdarzenia jak dziecko spadające z drabinki, płaczące za mamą, sikające w spodnie albo jak dzieci biją się nawzajem najlepiej czymś ciężkim. Bo to jest śmieszne. Ale poza tym praca jest głupia, bo bachory ciągle coś od niej chcą, drą się, marudzą przy jedzeniu i gadają jakieś bzdury. No i oczywiście rodzice okropni, chcą wszystko wiedzieć, co dzieci robią w ciągu dnia, czy chodzą na dwór, czy zrobiły kupkę albo czy zjadły obiad. Szczerze, aż słabo mi się robi, jak jej słucham. Sama chciałabym mieć dzieci, może nawet niebawem i jak z czystym sumieniem posłać dziecko do przedszkola, wiedząc, że może tam pracować taka osoba?

Jeszcze lepsze jest to, że moi rodzice są dość dobrze zaprzyjaźnieni z jej rodzicami. Jej rodzice uwielbiają opowiadać wszystkim, którzy chcą słuchać, jaka ich córka jest pokrzywdzona w pracy, bo koleżanki ją krytykują za jej metody wychowawcze i są dla niej niemiłe, a nawet dostała już naganę za to, że poszarpała jakieś dziecko. Ale taką nieoficjalną naganę, bo sprawę zamieciono pod dywan i rodzice dziecka się o tym nie dowiedzieli.

Trochę chwytam się nadziei, że niebawem jej kariera w tym miejscu się skończy, bo ostatnio jej rodzice powiedzieli, że może załatwią jej pracę opiekunki osób starszych w Austrii.

Cóż, na zaś współczuję już jej podopiecznym.

praca pedagog

by ~kivi
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
13 15

Często się spotykałam z opinią że studia pedagogiczne są łatwe i bezproblemowe, więc idą tam ci co chcą mieć ładne cv i tytuł licencjata lub magistra. Niestety większość się nie nadaje do tego zawodu. Córka "trzymała" się z dwiema kumpelkami i tylko ona się odnalazła. Już na praktykach obie stwierdziły że nie trawią dzieci i pracują w innym zawodzie. Inna jej znajoma skończyła też te studia, pracuje w przedszkolu a zachowuje się dokładnie jak Twoja koleżanka. Nawet własne dzieci wyzywa od debili. I posyłając dziecko nie zdajesz sobie sprawy że możesz trafić na taka osobę.

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 14

W pewnym sensie podziwiam osoby, które świadomie pchają się do pracy, której od samego początku nie cierpią. Ja nie dałabym rady. Teoretycznie mogę pracować z dziećmi, ale no nienawidzę tego i bardzo nie lubię małych dzieci. Mimo to podczas praktyk byłam jedną z ulubionych nauczycielek dzieci, bo 1) profesjonalizm nie pozwalał mi na okazywanie niechęci, 2) nielubienie dzieci nie oznacza, że życzę im źle, więc nie miałabym problemu ze znalezieniem pracy w tym zawodzie. Ale wiem, że wykończyłabym się psychicznie. Stąd ten, powiedzmy, podziw. Aczkolwiek uważam to za bardzo głupie. Zwłaszcza, że zarobki szału nie robią.

Odpowiedz
avatar dayana
0 2

@Ohboy: nie rozumiem czemu podziwiasz głupotę. Podziwiać to kogoś można jak czegoś nie lubi, ale i tak stara się to zrobić jak najlepiej potrafi, bo rozumie, że jak się do czegoś zobowiązał to musi wykonać swoją pracę. Natomiast tutaj laska wybrała ten zawód tylko dlatego, że jest bezdennie głupia (no kto by pomyślał, że po pedagogice czeka praca z dziećmi?) i źle wykonuje swoje obowiązki, skoro się na tych dzieciach wyżywa. Nawet zastanawiałabym się czy nie jest jakąś socjopatką, bo to nie jest normalne, że cieszy się jak komuś się dzieje krzywda w sytuacji, która zdecydowanie nie jest komiczna + jeszcze się tym dookoła chwali.

Odpowiedz
avatar marudak
-2 8

Kolezanka nie kolezanka, ale jak wiesz o takich rzeczach to trzeba mowic. Chocby znalezc jakiegos rodzica na fb. Czekasz az zrobi komus krzywde??

Odpowiedz
avatar digi51
10 14

@marudak: Z takimi rzeczami trzeba być ostrożnym. Autorka usłyszała to na zasadzie plotki i w dodatku zapewne nie ma żadnego dowodu na to, że w ogóle to usłyszała. Wszelkie przekazywanie takich informacji czy to publicznie czy też docelowo jakiemuś rodzicowi (tylko jakiemu?) to proszenie się o proces o zniesławienie.

Odpowiedz
avatar digi51
11 11

Jak dla mnie to ma totalnie sens. Nie lubi dzieci, ma przyjemność z poniżania innych, ma jako taką władzę - no, chyba tylko przeliczyła się sądząc, że koleżanki z pracy będą podzielać jej chore upodobania - cieszyć się, że nie pracuje z innymi wariatkami, które jeszcze by jej przyklaskiwały.

Odpowiedz
avatar unitral
12 14

Z takim podejściem w Austrii popracuje kilka dni i z płaczem wróci do mamusi.... Austriaccy "staruszkowie" są jeszcze gorsi niż 2 - 3 latki :D Z tą różnicą że oni potrafią naprawdę dopiec, wyrządzić fizyczną krzywdę czy złośliwie srać na siebie i wszystko wokół żeby dopiec opiekunom. No i do tego uwielbiają poniżać "auslanderów" i kłamać - np. oskarżając o kradzieże, wyzwiska, znęcanie, ignorowanie próśb o pomoc, czy wręcz ukrywanie "zesrania się" pod dywan czy do szuflady. Wiem z własnego doświadczenia jacy kreatywni potrafią być :)

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 marca 2023 o 20:53

avatar Michail
9 9

Z przykrością stwierdzam, że ta historia może być jak najbardziej prawdziwa.

Odpowiedz
avatar Armagedon
3 11

@Michail: A teraz wyobraź sobie, Michaił, że przynajmniej połowa studentów medycyny (a potem lekarzy) ma takie samo podejście do pacjentów, jak owa panna do dzieci. Choć w to, akurat, przynajmniej 90% pacjentów zupełnie nie chce uwierzyć. (To tak a propos mijania się z powołaniem.)

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 7

@Armagedon: Już dawno nie spotkałam kogoś, kto myślałby, że ludzie idą na medycynę z powołania. Większość chyba zakłada, że ludzie idą, bo 1) kasa, 2) są z rodzin związanych z medycyną.

Odpowiedz
avatar Bedrana
1 5

@Ohboy: I właśnie dlatego lecznictwo mamy na takim "wysokim" poziomie.

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 5

@Bedrana: Szczerze mówiąc, dopóki lekarze dobrze robią swoje to mnie ich motywacje niezbyt interesują. Największy problem jest z samym sposobem działania NFZ i środkami na to przeznaczonymi.

Odpowiedz
avatar Samoyed
0 4

@Bedrana: Fakt, ze ktos nie jest doktorem Judymem, nie oznacza, ze nie jest dobrym lekarzem. Lekarz nie ma ojojac nad pacjentem, ma go wyleczyc profesjonalnie. Czy go lubi czy nie. Prawnik tez nie musi z klientem sympatyzowac, ma wykonac swoja prace i tyle.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 4

@Ohboy: Ciekawe, jak lekarz, który nie znosi swojej pracy (w tym pacjentów) może dobrze pracować? Problem w tym, że ty nie wiesz jak on pracuje, bo się na tym nie znasz. @Samoyed: A dlaczego pedagożka ma "ojojać" nad dziećmi? Robi swoje, lepiej, lub gorzej - idzie do domu. A pensję i tak płacą. Mała parodia... "I tak, skończył on medycynę. Tak, łatwo dostał pracę w prywatnej klinice. Przy sporadycznych rozmowach opowiada mi, że pacjenci są głupi, w ogóle niekumaci, a dni rozpogadzają mu zdarzenia, jak pacjent spadnie z kibla, popłacze się ze strachu, posika z bólu w spodnie, albo jak jeden drugiego zdzieli w łeb kubkiem. Bo to jest śmieszne. Ale poza tym praca jest głupia, bo pacjenci ciągle czegoś chcą, drą się, marudzą i gadają jakieś bzdury. No i oczywiście rodziny są okropne, dociekliwe, chcą wszystko wiedzieć i za dużo pytają." No, ale wiadomo, że przeciętny konował aż tak się przed nikim nie odsłoni. Przynajmniej - przed nikim spoza branży.

Odpowiedz
avatar Samoyed
1 7

@Armagedon: Serio nie widzisz roznicy miedzy praca z dziecmi, do ktorych podejscie ma gigantyczny wplyw na ich rozwoj (czyli na clue wykonywania tej pracy) a lekarzem, ktory ma wyleczyc cialo, czyli mechanike? To masz problem. Lekarz nie ma ksztaltowac pacjenta, ma zadbac, zeby jego organizm dzialal prawidlowo i to tylko w zakresie, w ktorym sie specjalizuje. Chociaz podejrzewam, ze twoim zdaniem urolog powinien umiec zrobic operacje mozgu, bo to jego MISJA, POWINNOSC I SLUZBA. Serio ty masz jakis niezdrowy uraz na tle zawodow medycznych. Strazakow tez tak nienawidzisz czy za malo zarabiaja?

Odpowiedz
avatar Ohboy
3 5

@Armagedon: Każdy, który ma wiedzę, umiejętności i jest profesjonalistą. Nie wiem, skąd przekonanie, że do dobrego wykonywania pracy potrzebna jest pasja. Gdyby tak było, większość zadań byłaby wykonana ch*jowo, patrząc na to, ile osób nie przepada za swoją pracą. Wiesz, że da się sprawdzić, czy leczenie jest prowadzone prawidłowo?

Odpowiedz
avatar Armagedon
1 3

@Ohboy: No i właśnie o to chodzi, że WIĘKSZOŚĆ zadań JEST wykonywana ch_ujowo. Nawet ostatnio na Piekielnych była gadka, że mnóstwo ludzi w Polsce pracuje "na odpie_rdol się". W tym także lekarze. I ja się z tym zgadzam. Do wykonywania zawodu może nie potrzeba od razu pasji, ale przynajmniej trzeba LUBIĆ to co się robi. Jeśli pani sprzątaczka chu_jowo zmyje podłogę, kelner chu_jowo obsłuży gościa, a fryzjerka chu_jowo położy farbę - świat się nie zawali. Gorzej, jak ch_ujowowiznę odjaniepawla lekarz. "Wiesz, że da się sprawdzić, czy leczenie jest prowadzone prawidłowo?" Taaaa? A KTO, niby ma to sprawdzać? Jakiś kolega po fachu? Bo ty na pewno nie. Przecież się nie znasz.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-1 5

@Samoyed: Generalnie nie znoszę trzech grup zawodowych. Kleru, polityków i lekarzy. W tej kolejności. Wszystkich charakteryzuje ten sam styl bycia. Buta, arogancja, megalomania i głębokie przekonanie o byciu kimś lepszym, co - oczywiście - miałoby skutkować całkowitą bezkarnością. Wszyscy oczekują hołdów, czołobitności (właściwie wuj wie za co), oraz EMPATII. A przede wszystkim - kupy kasy. Zaś co do lekarzy - dodatkowo mam jeszcze swoje prywatne, bardzo złe doświadczenia. Do strażaków nic nie mam. Zawód ciężki, niebezpieczny i chyba jedyny, gdzie jeszcze "występuje" poczucie odpowiedzialności i świadomość potrzeby prędkiego działania. W dodatku niejednokrotnie narażający na "nieciekawe" widoki. I płatny raczej słabo, zważywszy tempo pracy, zagrożenia, oraz konieczne umiejętności (sprawność fizyczna) i kompetencje (np. ratownictwo medyczne), jakie musi mieć strażak.

Odpowiedz
avatar Samoyed
-2 2

@Armagedon: Czyli o kase chodzi. Moglas od tego zaczac. Teraz wszystko jasne.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 4

@Samoyed O kasę? Nie bądź śmieszna. Ale fakt, uświadomiłaś mi właśnie jedną rzecz. Wszystkim im płacę z własnej kieszeni. Nawet (a może przede wszystkim) na Kościół, choć gówno mnie on obchodzi i nic nie otrzymuję w zamian. Na pozostałe dwie grupy zdecydowanie przepłacam, wziąwszy pod uwagę jakość ich usług.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

Problem z takimi kierunkami jest taki, że nauczenie się teorii nie oznacza, że ktoś ma predyspozycje do takiej pracy, do pomagania ludziom (zwłaszcza, że wielu uparcie tę pomoc odrzuca). Z przedmiotami ścisłymi jest trochę inaczej, bo np. inżynier musi zrobić jakiś projekt, uwzględnić różne czynniki, wszystko obliczyć. I jeśli potrafi to zrobić, to oznacza, że nadaje się do wykonywania tego zawodu. Ale wszelkie zawody, gdzie pracuje się z ludźmi, a raczej nad ludźmi, to zupełnie inna bajka. To, że ktoś ma całą teorię w jednym palcu, wcale nie oznacza, że się do tego nadaje. Zwłaszcza, że w takich zawodach czasami ciężko jest odłożyć na bok swoje prywatne poglądy i przekonania. Matematyk nie ma z tym problemu, bo 2+2=2 niezależnie od jego światopoglądu.

Odpowiedz
avatar Xynthia
7 7

@pasjonatpl: No popatrz, a mnie się zawsze wydawało, że 2+2=4, ale widocznie mam zły światopogląd ;) Dobra, wiem że po prostu źle ci się kliknęło, ale nie mogłam się powstrzymać (wredna jestem).

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 6

@Xynthia: No wydawało ci się, bo nie jesteś inżynierem. Oni wiedzą lepiej. (Też się nie mogłam powstrzymać.)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Xynthia Uroki pisania na telefonie, a komentarzy nie da się edytować. Poza tym zawsze byłem słaby z matematyki i wszelkich przedmiotów wymagających liczenia. Jak widać, to się nie zmieniło.

Odpowiedz
avatar Ohboy
-1 1

@pasjonatpl: W sumie kiedyś widziałam, że takie "oczywiste" równania niekoniecznie są oczywiste i odpowiedź nie zawsze jest taka, jak nas uczą. Nie pamiętam, o co dokładnie chodziło, więc może to była bzdura, ale ogólnie wniosek był taki, że np. 2+2 wcale nie musi być równe 4.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@pasjonatpl W sumie to przy jakichś dłuższych obliczeniach robiłem nawet tak banalne błędy. Nawet jak rozumiałem, o co chodzi, znałem wzory i zasady, mogłem komuś wytłumaczyć, jak to zrobić, to prawie zawsze gdzieś po drodze zrobiłem jakiś błąd.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 2

@pasjonatpl: Czyli - na inżyniera się nie nadajesz. Gorzej, gdybyś jednak uparł się takie studia skończyć, a potem próbował budować mosty...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Armagedon Jakbym jakimś cudem dostał się na takie studia, to i tak bym ich nie ukończył. Oblałbym któryś egzamin, a może i wszystkie. Nie ma opcji, żeby takie studia skończył ktoś, kto robi błędy w obliczeniach. Chyba że wykładowcy biorą w łapę. Innej opcji nie ma. Za to jeśli chodzi o przedmioty humanistyczne, to jest bardziej skomplikowane. Teorii można się nauczyć, ale to nie znaczy, że ktoś się nadaje do danej pracy. Jak w tej historii. Teorii się nauczyła, egzaminy zdała, ale nie cierpi dzieci ani w ogóle pomagać ludziom.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
0 0

Bardzo dziwne, żeby wybrać akurat taką pracę. Zarobki są kiepskie, a przebywanie cały dzień wśród dzieci męczące. A odpowiedzialność duża, bo nie daj Boże któreś się poważnie uszkodzi i masz prokuraturę na głowie. To już lepiej nauczyć się języka obcego (angielski plus dowolny inny) na poziomie B1/B2, podstawowy kurs księgowości i można iść klepać faktury do jakiegoś centrum usług wspólnych. Zarobki znacznie większe, można pracować z domu, a po 2-3 latach doświadczenia wskazuje się w widełki 10-15 tys brutto. I przynajmniej 25 dzieci nie krzyczy ci nad głową.

Odpowiedz
avatar stupaaaas
0 0

Przychodzą mi na myśl sytuacje, w których słyszałem (mam nadzieję, że jako żart, ale raczej nie), że jeśli mój kolega, czy koleżanka zostaliby nauczycielem/wykładowcą, to mściliby się na uczniach za swoje gorzkie lata młodości w szkole. To jest to samo podejście, przyjemność w wyrządzaniu przykrości innym, których los w pewnym sensie mamy w rękach. Nie rozumiem tego, to chore.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 marca 2023 o 18:33

Udostępnij