Może dramatyzuję, może wszyscy potrafią to zaakceptować/przyzwyczaić się, ale dla mnie to zwyczajnie piekielne i żeby sobie ulżyć postanowiłem napisać.
Biuro, w którym pracuję, mieści się na wyjeździe z warszawskiego Mordoru. Czyli jeżdżę tą samą trasą co wszystkie korpoludki.
Normą jest to, że gdy kończę o 16.00 często muszę czekać na drugi albo trzeci, czasem nawet siódmy autobus żeby w ogóle móc do niego wsiąść, tak są zapchane, ale przynajmniej przyjeżdżają jeden po drugim i ostatecznie i tak niemal jadą w konwoju.
Ja rozumiem, że pracuję przy wyjeździe z Mordoru.
Ja rozumiem, że to nie jest wina ludzi, którzy jadą do domu.
Ja rozumiem, że to nie jest wina kierowców autobusu.
Może winny jest tu ZTM, może osoba, która przy projektowaniu ulic nie wzięła pod uwagę przepustowości...
Nie wiem. I tak jak sam stan komunikacji jest piekielny tak dla mnie najbardziej piekielny jest fakt, że niektórzy pasażerowie pchają się do środka jakby zawsze był to ostatni autobus powrotny tego dnia.
Ścisk niebywały, szpilki nie da razy wcisnąć, ale zawsze znajdzie się ktoś kto na siłę próbuje wejść do środka i zaczyna się festiwal wbijania łokcia w żebra, stawania innym na butach, siłowania się z drzwiami, które nie mogą się zwyczajnie zamknąć...
Jak widzę, że nie dam rady wejść do pojazdu w sposób komfortowy to zwyczajnie odpuszczam. Każdy z nas się śpieszy do domu. Jasne. Ale takie taranowanie i wciskanie się (uprawiane głównie przez całkiem krzepkie emerytki swoją drogą) jest dla mnie hmm... Uwłaczające? Ani przyjemne dla pchającej się osoby, ani dla współpasażerów. Trochę godności proszę...
autobusy
Niektórzy nie jadą do domu, żeby zjeść ciepły obiadek i położyć się brzuchem do góry i kwestia wciśnięcia się do autobusu to tylko pytanie czy włączą netflixa o 17 czy o 17:15. Niektórzy muszą odebrać dzieci z przedszkola, zdążyć do drugiej pracy, wyprowadzić psa na dwór, żeby się nie zeszczał w mieszkaniu albo lecą do chorego członka rodziny, żeby mu pampersa zmienić. Trochę empatii i patrzenia poza czubek swojego nosa proszę...
Odpowiedz@digi51: Na pewno wśród tysięcy kierowców przekraczających prędkość są tacy, którzy mają ważny powód. Podejrzewam jednak, że 95% lub więcej jednak mogłoby zdjąć nogę z gazu - w tych autobusach to taka analogia.
Odpowiedz@Michail: Wpychanie się do zapchanego autobusu to nie wykroczenie.
Odpowiedz@Michail spoko, ale co te emerytki robią o tej porze że tak jeżdżą i robią tłok? Mądrze mówi powiedzenie że stary chłop nie będzie nigdy tak stary jak stara będzie baba. Stare baby zero rigczu, stary chłop przynajmniej nie jeździ w godzinach szczytu.
Odpowiedz@juzwos: kobiety w wieku 80 lat też czasem pracują/ dorabiają/ jadą odebrać wnuki itp
Odpowiedz@livanir to chyba w Warszawie to jakieś powszechne zjawisko że 80latka musi tyrać i akurat o 16 pchać się do autobusu. Inaczej nie podkreślałby tak tych emerytek. Straszne i przeklęte miejsce ta stolica. Tyra do śmierci i pchanie się do zbiorkomu.
Odpowiedz@digi51: Oczywiście masz rację - miałem na myśli uzasadnienie pewnego postępowania, nie kwalifikację prawną. Możemy to przenieść na wpychanie się w kolejkę jeśłi taka analogia bardziej odpowiada.
OdpowiedzJeżeli jadą do domu o 16-tej to jakaś popierdółka a nie Mordor.
Odpowiedz@Error505: może na pół etatu pracują ;)
Odpowiedz@Crannberry: Może są na urlopie ;)
Odpowiedz@Error505 Ja pracuję na Mordorze 9-17. W moim biurze są też osoby, które pracują 8-16. I tak jak pisze digi51, raczej nie przyjeżdżają na 8, bo lubią wstawać o 6, tylko biegną żeby odebrać dzieci z przedszkola.
OdpowiedzMoze warto napisac do ztm ze np w tych godzinach potrzebna jest wieksza czestotliwosc autobusow na danej trasie? Ewidentnie sytuacja jest z winy ZTM, nie wyobrazam sobie winic kogos za to ze chce dojechac gdzies komunikacja niezaleznie od przyczyny.
OdpowiedzNiektórzy może muszą się później przesiąść na inny środek transportu. I aby nie czekać godziny, się wpychają na siłę
OdpowiedzNie wszyscy śpieszą się do domu. Niektórzy śpieszą się np odebrać dziecko z przedszkola, gdzie po zniesieniu opłat za niepunktualne odbieranie dzieci przedszkola teraz kierują sprawy do sądów rodzinnych (art. 95 i art. 96 Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego), a to jak wiadomo jest sprawa kosztowna i nieprzyjemna, niezależnie jak się skończy. A przedszkolom też ciężko się dziwić, że nie mogąc pobierać opłat, nie mają z czego płacić przedszkolankom nadgodzin. Zresztą, przedszkolanki też mają domy i rodziny przecież.
OdpowiedzDawno, dawno temu odwiedziłam po raz pierwszy w życiu europejskie miasto z metrem. Ze znajomymi mieliśmy napięty grafik zwiedzania, więc wybraliśmy się tym właśnie środkiem transportu już o 7 rano. Na stacji ludzi jak mrówków. Gdy metro przyjechało ludzie dosłownie rzucili się do środka, ci w środku mieli policzki niemal przyklejone do szyby. Nie byliśmy na to przygotowani, jako jedyni nie wsiedliśmy i tylko wdychaliśmy kurz za oddalającym się wagonem. Następne było za 5 minut, a obrazek był identyczny (tyle, że byliśmy już w pozycjach bojowych).
OdpowiedzCzemu w Warszawie między 16 a 17 czy 18 emerytki mają wychodne? U nas na wsi to o tej porze to już starych bab nie wypuszczamy. Jak widać mamy rację bo wstyd przynoszą tylko.
OdpowiedzA tak z trochę innej beczki odnośnie winnych. Ile jest linii metra w Warszawie? Przecież już dawno temu za komuny mieli wielkie plany budowy metra, a do tej pory ile linii zbudowano? Ja słyszałem tylko o jednej. A to jest najlepsze rozwiązanie w dużych miastach.
Odpowiedz@pasjonatpl: Od lat są 2.
Odpowiedz@pasjonatpl: Wina jest słoików. Wg szacunków opartych np na użytkownikach telefonii komórkowej, w Warszawie na stałe jest około 2,1 miliona użytkowników. A oficjalnie jest tu zameldowanych i zgłoszonych do podatków 1,8 miliona. Biorąc pod uwagę, że sporo osób nie ma telefonów komórkowych (to 1,8 mln uwzględnia dzieci, emerytów itd), rozbieżność wśród populacji w wieku produkcyjnym jest jeszcze większa. Wniosek - mamy setki tysięcy ludzi, którzy w Warszawie pracują, korzystają z infrastruktury, z komunikacji miejskiej, z dróg, z metra, ale lokalna część ich podatków idzie do innych miast. Ergo, okradają oni uczciwych Warszawiaków, okradają Warszawę z pieniędzy, które mogłyby np sfinansować kolejne linie metra.
Odpowiedz@bloodcarver: Szacowanie na podstawie liczby urządzeń zalogowanych w sieci też nie jest właściwe. W firmie, w której pracuję, jest 12 różnych urządzeń opartych o sieć GSM, więc tylko ta jedna firma generuje 12 numerów na stałe zalogowanych w sieci. Takich firm w mieście wielkości Warszawy może być setki lub tysiące, co daje kilkadziesiąt lub nawet kilkaset tysięcy numerów zalogowanych w sieci. I żaden z tych numerów nie oznacza, że w mieście przebywa jakakolwiek osoba.
Odpowiedz@bloodcarver: Większość z tych "oszustów i złodzieji" to bardzo młodzi ludzie (w większości studenci), którzy podatków nie płacą, więc nie mogą się rozliczać w Warszawie. Nie widzę też sensu meldowania się w mieszkaniu, które wynajmuje się na czas studiów. Poza tym, znajdź mi właściciela mieszkania, który zgodzi się zameldować studenta w swoim mieszkaniu (nawet jeżeli jest to meldunek tymczasowy).
Odpowiedz@Pantagruel: Właściciel nie musi się zgodzić, gdy jest umowa najmu. To raz. Dwa, że wszelkie dopłaty unijne i rządowe też są wyliczane na podstawie ilości mieszkańców, więc nawet osoby które nie płacą jeszcze podatków robią miasto w ch*a na kasę, nie meldując się. To, że jest im tak wygodniej, nie jest usprawiedliwieniem. Kraść zawsze jest wygodniej. Żyć za cudze zawsze jest łatwiej. To dwa. A trzy, ten problem jest dużo dużo starszy niż zwolnienie z podatku dla młodych.
Odpowiedz@Angi64: Szacunki były na podstawie telefonów, które się poruszają. Myślę, że jednak Polskiej Akademii Nauk oraz operatorom telefonii komórkowej ufam bardziej, niż twojemu gdybaniu, jeśli chodzi o metodologię szacowania ilości ludzi.
Odpowiedz@bloodcarver: mam w torebce dwa telefony, oba włączone, oba z aktywnymi kartami sim. Mam znajomych co noszą i 3 telefony, jeden firmowy, drugi prywatny główny, trzeci tylko do zdjęć.
Odpowiedz@pasjonatpl No nie do końca… Mieszkam w mieście, które ma bardzo dobrze rozwiniętą komunikację podziemną (14 linii metra + 2 mini-linie + 5 linii kolejki podmiejskiej + kilka linii metra w budowie) i nie jest to gwarancją na sprawny i komfortowy powrót do domu z pracy, mimo że miasto jest kilka razy mniejsze od Warszawy. Dlaczego? Bo ludzie to idioci. Metro kursuje co 2 do 4 minut. I zawsze znajdzie się grupka osób, która będzie wpychała się do wagonu kiedy ten zamyka już drzwi, albo będzie przytrzymywała drzwi żeby ktoś sobie dobiegł. Sprzyja to rożnym wypadkom, a więc i opóźnieniom. Często ludzie zapominają swoich bagaży - linia zostaje unieruchomiona na godzinę. Ktoś zejdzie na tory - odcinają prąd i jest się zablokowanym gdzieś w tunelu dopóki jaśniepan nie wróci na peron albo go nie ściągną z torów siłą. Nie mówiąc już o żartownisiach, którzy naciskają na alarm w wagonie, bo tak.
Odpowiedz@bloodcarver: Przypominam Ci, że zamiejscowi płacą za korzystanie z warszawskiej komunikacji publicznej - nie ma darmowych biletów dla ludzi niezameldowanych w Warszawie. Odstosunkuj się więc od nich.
OdpowiedzJak bylam w Rzymie to ludzie mimo pełnego autobusu wpychali sie i napierali calym cialem żeby tylko sie wcisnac - normalka. Jechało sie przyklejonym wrecz do współpasażerów. Każdy chce po pracy byc jak najszybciej w domu. Nic szokującego. A swoja droga tez mieszkam w Warszawie i jeżdżę komunikacja - to niestety czesto jest tak ze autobus wydaje sie pełny a jak wsiadziesz to okazuje sie ze tylko przy wejsciu ludzie sie tłoczą a na alejce miedzy siedzeniami jest zupelnie pusto - bo pierwsza osoba ktora przy niej stoi z jakiegos powodu (mi nieznanego) nie pomysli zeby sie w tamta strone przesunac i rozladowac ścisk
Odpowiedz@Mufasa: Część nie pomyśli a część może nie chce bo zaraz wysiada.
OdpowiedzWspółczuję pracy w Mordorze. Tam nie ma dobrego dojazdu po prostu nie ma. Komunikacja miejska to horror a dojazd samochodem - to już sam przedsionek piekła.
Odpowiedz@KatzenKratzen: Moja córka tam pracuje o dojeżdża komunikacja miejską, ale nigdy się nie skarżyła.
OdpowiedzJak już ktoś napisał - nie wszyscy jadą po prostu do domu. Jedni muszą odebrać dzieci z przedszkola czy szkoły. Inni muszą się przesiąść na inny autobus/pociąg i muszą na niego zdążyć. A poza tym, skoro każdy kolejny autobus jest porównywalnie zapchany, to do której te osoby, którym się "nie śpieszy" miałyby czekać? Do 19, 20, gdy ruch "korpoludków" zelżeje? Bo przecież to jedyne 3 czy 4 godzinki bezsensownego siedzenia na przystanku, a szczęśliwi czasu nie liczą? <sarkazm_mode> A emerytki zapewne też nie jeżdżą dla "funu". Może jadą po wnuki do przedszkola, może jadą lub wracają od lekarza, może zajmowały się cały dzień jeszcze starszą i chorą matką i wracają do domu? Łatwo jest oceniać, jak się nic nie wie o cudzym życiu.
OdpowiedzTaki przykład: jak się nie wpierdziele do tego autobusu o 16 (mimo że następny za 5min) to mogę nie zdążyć na mój docelowy autobus podmiejski, a następny już jest nie za 5 min tylko za godzinę. Więc powrót do domu mocno mi się rozjeżdża. Cieszę się, że nie mieszkam już w okolicach Warszawy, mam pracę w domu i w stolicy bywam już tylko okazjonalnie.
Odpowiedz@Shirei: I to jest piekielne. W miarę dobrze ogarniane są tylko najważniejsze linie, resztę walić.
OdpowiedzNo i super, że masz czas czekać na trzeci, siódmy czy piętnasty autobus. Nie każdy ma na to czas i nie każdy musi mieć na to ochotę. Tym bardziej nie dziwię się tym osobom, które przepuściły już jeden, dwa czy nawet więcej autobusów i pchają się, bo postanowiły sobie, że tym już na pewno pojadą.
OdpowiedzJa się dziwię, że władze Warszawy, takie pro-eko i w ogóle, nie promują pracy zdalnej. 95% pracy biurowej można wykonywać z domu, te 5% to odbieranie poczty, która przychodzi na adres biura, ale i to da się załatwić. Oczywiście niektórzy wolą jeździć do biura, więc pomyślmy jak wyglądałyby dojazdy gdyby połowa pracowników biurowych w każdym mieście pracowała z domu. To byłoby coś pięknego. Czemu nikt na to nie wpadł?
Odpowiedz@HelikopterAugusto A jakbyś chciał żeby władze Warszawy promowały pracę zdalną? Wprowadzenie przepisów z tym związanych to kompetencja rządu. Rządem trzęsie Kaczyński, który kilka lat temu mówił, że jest przeciwny głosowaniu przez internet. "Łatwi do zmanipulowania, oglądają pornografię i piją piwo - taki obraz przeciętnego polskiego internauty przedstawia Jarosław Kaczyński. Gdzie przedstawia? Na internetowej stronie PiS-u".
Odpowiedz