Przyjaciel z dawnych czasów para się nauczycielstwem. Zarobki w tej branży nie są już nawet żenujące, więc wypłata za etat wystarcza mu (jak dodaje – jeszcze wystarcza) na czynsz.
Z dwa lata temu jego dziewczyna – też nauczycielka – stwierdziła, że ona tak dłużej nie może, ona chce mieć własne mieszkanie, a nie bez końca na wynajmie, ślub wypadałoby wziąć porządny, z weselem, wakacje gdzieś indziej spędzić niż na zbieraniu owoców u rodziców, zjeść coś lepszego niż najtańsze promocje z biedasklepu i coś się musi zmienić. Usiedli, pomyśleli, podjęli decyzję – przyjaciel wziął trzecią pracę na nocki i weekendy, dziewczyna ograniczyła swój etat do gołego pensum, ze wspólnych oszczędności opłacili jej kursy i certyfikaty Scrum Mastera. Plan był taki, że on się przemęczy przez jakiś rok, ona się przekwalifikuje, nabierze doświadczenia na jakimś stażu i z pensją juniorki w Scrumie będzie ich stać, żeby on też się – na spokojnie - przekwalifikował.
Plan wypalił połowicznie. Co prawda kursy udało się bardzo szybko skończyć, certyfikaty zdobyć, pracę znaleźć (dziewczyna jest i bystra, i pojętna, i zdeterminowana), ale pensja juniorki okazała się za mała, żeby powtórzyć operację, bo dodatkowe pieniądze w zasadzie na bieżąco przejadali i 3 etaty musiały zostać. Dlatego kumpel nie posiadał się z radości, kiedy dziewczyna przyniosła w zeszłym roku wiadomość, że ją od stycznia awansują i dadzą dużą podwyżkę. Teraz będzie mógł przestać się zaharowywać i spokojnie zmieni branżę. Nawet już znalazł kilka ofert polecanych bootcampów.
No nie. Na początku lutego, po pierwszej wypłacie, jego dziewczyna (z którą był ponad 8 lat) stwierdziła, że przez ostatnie 2 lata ich związek w zasadzie nie istniał, jego nigdy nie było w domu, żyli osobno, bez przerwy był zmęczony, ona nie widzi dla tej relacji przyszłości i nie rozumie, dlaczego miałaby utrzymywać kogoś, kto jest już dla niej obcym człowiekiem. Poza tym, jeśli przez cały ten czas on nie zrobił niczego, żeby poprawić swoją sytuację, to ona nie ma wątpliwości, że już nie zrobi. Ona się wyprowadzi do połowy marca, bo teraz widzi, w jakich podłych warunkach wegetowała, a on niech sobie radzi, jak chce, skoro tak mu dobrze w nieudacznictwie. I faktycznie, dzisiaj napisał mi, że już wywozi rzeczy.
Znałam ją od początku ich związku. Razem piłyśmy, śmiałyśmy się, płakałyśmy, narzekałyśmy i cieszyłyśmy się z różnych rzeczy. W życiu nie nazwałabym jej próżną, egoistyczną albo samolubną. A jednak wystarczyło sypnąć jej pod nogi kasą, żeby całe szambo wypłynęło.
Junior w IT zarabia ponad 5 tys netto. Scrum Master nawet Junior zarabia ok 7. Prawda jest taka że ona poznała kogoś, stąd brakujący hajs, ten ktoś jak dostała awans zaproponował aby coś razem stworzyli i cyk zostawiła starego frajera.
Odpowiedz@iks rzadko kiedy junior bez doświadczenia dostanie 5k netto, a już 7k to jakiś wybitny przypadek 1 na tysiąc może ;)
Odpowiedz@Wilczyca: ja bez doświadczenia dostałem 7k na start, a nie jestem wybitny w żadnym calu. Chyba nie znasz stawek xD
Odpowiedz@Wilczyca dostanie bez problemu w korpo w IT o którym mowa. I nie tylko w IT. Po prostu tyle przewidują siatki,a przełożony nie ma żadnego powodu aby dawać poniżej siatek. Nic na tym nie zyskuje poza niezadowolonym pracownikiem.
Odpowiedz@VAGINEER 7k netto na start bez doświadczenia? Daj znać jakie stanowisko. W stawkach się raczej orientuję, bo od wielu lat pracuję w IT. Przyjmowałam też ludzi nieraz do zespołu i nie spotkałam się ze stawkami 7k na rękę dla juniora bez doświadczenia. Chętnie zaktualizuję swoją wiedzę. Wszelkie raporty czy ogłoszenia mówią co innego, dlatego jestem zaskoczona
Odpowiedz@Wilczyca: servicenow developer
OdpowiedzJa pin.......... ale sucz. Sorki ale to zaczyna być chyba normą. Złapała nową gałąz i puściła starą. Szkoda faceta.
OdpowiedzSzczerze? Wcale mnie to nie dziwi. Ale nie w sensie, że dziewczyna dobrze zrobiła. W sensie, że niestety nie pierwsza taka sytuacja, o jakiej słyszę. W sumie nowa wersja klasyki, pod tytułem: "Ty się zajmij domem, dziećmi, przebiedujemy jakoś za moją pensję, ale będę robił karierę i się dorobimy" - a jak już się dorobili, to okazało się, że pana z pokaźnym już kontem bardziej kręci 20-letni szon niż stara żona po kilku porodach, kura domowa bez ambicji.
Odpowiedz@digi51: Tak właśnie coś mi to przypominało. Dobrze, że przynajmniej dzieci nie ma.
Odpowiedz@digi51: Sto procent racji. Zmodyfikowana wersja - "ty siedź w kraju, pilnuj domu i dzieci, ja wyjadę na saksy się dorabiać". No i, często-gęsto, z tych saksów już się nie wraca. Na obczyźnie poznaje kogoś nowego - i stary związek zaczyna być kulą u nogi. Bywa, że na tyle uciążliwą, iż zrywa się kontakty z rodziną i znika we mgle. To jest bardzo dobrze znany schemat. Brak kontaktów na co dzień skutkuje brakiem więzi i przywiązania. Nieważne, czy chodzi o wyjazd, czy o przebywanie całymi dniami poza domem. I z czasem okazuje się, że bliska dotąd osoba staje się zupełnie obca. Dlatego, gdy jedno z partnerów/małżonków nagle postanawia "do czegoś dojść" (co zwykle wiąże się z potrzebą dużego wsparcia od tej drugiej strony) - nie wróży to związkowi niczego dobrego.
Odpowiedz@digi51: Ale facet rzeczywiście był lekko nieogarnięty. Jeśli w przyszłości planował rezygnację z pracy jako nauczyciel, to dlaczego na czas dorabiania się wziął dodatkową wyniszczającą robotę, zamiast rzucić to niemal darmowe nauczycielstwo na rzecz lepiej płatnej pracy? To oczywiście w niczym nie usprawiedliwia drugiej strony, bo mogła na to zwrócić uwagę już przy ustalaniu planu.
Odpowiedz@Jorn: jesli ona sie rozwijala, to brak jednej pensji rozlozylby ich budzet, on bral te prace, by mieli w ogole z czego zyc on sie tez mogl przebranzowic, a z czego by zyli podczas szkolenia, szukania pracy, stazu? przy dwoch marnych dochodach, z ktorych nie da sie odlozyc poduszki finansowej na cala akcje ktores musialo sie poswiecic
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 lutego 2023 o 17:54
Odwrócona wersja „klątwy pierwszej żony”. Był wystarczająco dobry na czas dorabiania, ale jak już się panna dorobiła, to przestał wystarczać
Odpowiedz@Crannberry: Ja myślę, że - tak naprawdę - to on jej nigdy nie wystarczał. Gdyby już wcześniej widziała w nim duży potencjał, może by się to tak nie skończyło? Bo jednak dwie dobre pensje - to zawsze więcej niż jedna. Ale ona uznała, że... "...jeśli przez cały ten czas on nie zrobił niczego, żeby poprawić swoją sytuację, to ona nie ma wątpliwości, że już nie zrobi." "Odkryła" w nim nieudacznika, w którego nie warto inwestować - bo to będą wyrzucone pieniądze. A że on nie bardzo miał czas na kreatywność, harując ciężko na jej sukces - uznała za mało istotne. Bo harować za grosze to każdy potrafi. Do tego doszło nowe środowisko, na tle którego jej facet wyglądał bardzo mało atrakcyjnie. I - moim zdaniem - ona go zostawiła już w momencie, kiedy zaczęła realizować swój plan. Może nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawę. Bo jednak był jej potrzebny. A czasem taką potrzebę można pomylić z uczuciem.
Odpowiedz@Armagedon: Gdyby to była Hameryka - on mógłby ją pozwać o zwrot nakładów na jej wykształcenie i utrzymanie. Ale może w Polsce też warto spróbować? W końcu nie byli w związku formalnym, a ona mu małżeństwo obiecała. Sąd mógłby to ocenić jako oszustwo matrymonialne. Ja tam bym odwiedziła prawnika. Umowa ustna - to też umowa. Skoro on sfinansował jej wykształcenie gwarantujące lepsze zarobki - powinien teraz wymagać od niej tego samego. Tym bardziej, że tak się umówili. Gdyby byli małżeństwem - on mógłby wystąpić o wysokie alimenty od niej. W końcu równouprawnienie jest.
Odpowiedz@Bedrana: W Polsce też może ją pozwać. W takich przypadkach oczywiście nie obowiązują zasady rozliczenia takie jak dla małżeństw, ale sądy stosują wówczas przepisy o bezpodstawnym wzbogaceniu lub pomocniczo (zależnie od okoliczności) traktują jak rozliczenie wspólników spółki cywilnej.
OdpowiedzNiestety dość częsta sytuacja. Póki ją utrzymywał, był potrzebny. Jak stanęła na nogi i zaczęła dobrze zarabiać, stał się zbędny. Faceci też tak robią.
Odpowiedz@pasjonatpl: Ta, ja trafiłem dwa razy na coś takiego. Na początku dziunia bezradna jak dziecko, świat jej nie rozumie itp. Kiedy tylko wylizała rany, stanęła na nogi - cyk i łapie drugiego konara. W sumie to miałem sporo szczęścia, że sprawa nie zakończyła się na bardziej zaawansowanym poziomie: człowiek trochę odchorował i stanął na własne nogi. Gdyby związek się rozsypał po paru zainwestowanych latach, to dopiero byłoby smutne. Koleś z opowieści zwyczajnie miał pecha.
Odpowiedz@irulax: Takie historie czegoś nas uczą, mianowicie egoizmu. Czyli nie warto za bardzo się poświęcać dla drugiej osoby. Trzeba też zadbać o siebie, bo nigdy nie wiadomo, czy ta druga osoba doceni twoje poświęcenie, czy jak już stanie na nogi, to kopnie cię w d...ę. Bardzo często tak się dzieje w związkach czy relacjach, gdzie kobieta leczy rany po nieudanym burzliwym związku. Wtedy taki pocieszyciel jest bardzo potrzebny, ale tak samo jak opatrunek na rany. A co się robi z opatrunkiem na rany, jak już przestaje być potrzebny? No właśnie. Z tym że pocieszyciel niekoniecznie będzie z nią w związku. Często nawet do tego nie dojdzie, tylko będzie cierpliwie słuchał jej żali. Faceci też pewnie tak czasami robią, jak cierpią po nieudanym związku, ale ja osobiście nie spotkałem się z takimi sytuacjami. W drugą stronę jak najbardziej. Także, o ile nie ma w tym dzieci (bo wiadomo, że wtedy ich dobro jest najważniejsze), to nie warto się poświęcać dla kogoś za bardzo, kosztem samego siebie.
OdpowiedzHipergamia w częściowej okazałości. Zarabiali podobnie - byli na podobnym poziomie, więc przeważały jego inne aspekty. Ona zaczęła zarabiać więcej - uznała, że on jest już dla niej niewystarczający, a jego inne aspekty nie były wystarczającą przeciwwagą. Jakoś nie jestem zdziwiony
Odpowiedz@Fahren: Ja też nie. Tym bardziej, że "aspekty" zatyranego na trzech etatach gościa musiały być mało widoczne. Aż się dziwię, że nie wylądował w szpitalu z ciężką anemią, albo zawałem, zwłaszcza, że trzeci etat był nocny.
Odpowiedz@Bedrana: Bez przesady. Określanie po polsku czegoś dwoma czy trzema etatami to kalka z angielskiego i oznacza po prostu trzy prace. Wiem, że brzmi strasznie, ale znam sporo ludzi, którzy mają dwie-trzy prace z wyboru. Jedna na etat lub niepełny etat, a pozostałe to często 1-2 razy w tygodniu po 2-3 godziny. Nie wiem, jaka była druga praca faceta, bo w historii mowa o trzeciej na nocki i weekendy. Może dawał korki, a trzeci etat to jeden dzień/nocka w weekend. Nie mam podstaw twierdzić, że nie pracował ciężko, ale sam fakt pracowania w trzech miejscach jeszcze nie oznacza jakiegoś nadludzkiego wysiłku.
Odpowiedz@digi51: Ja to zrozumiałam inaczej. Jeden pełny etat w szkole, drugi półetat popołudniami gdzieś tam - i jeszcze jakaś weekendowo-nocna partanina. Na moje oko - facet tylko zasuwał, jadł (w przelocie) i spał (4 godziny na dobę). W innym wypadku jego robota nie miałaby sensu. Bo czym miałby się różnić półetat i dwa ćwierćetaty od jednego pełnego etatu?
Odpowiedz@Armagedon: stanowiska na jakieś ułamki etatu często są po prostu lepiej płatne i de facto bardziej opłaca się mieć etat + kilka prac na optymalnych podatkowo umowach niż etat+ pół
Odpowiedz@digi51: mi sie to tez kojarzy po prostu z kilkoma pracami w roznym wymiarze sama tak mam etat w budzetowce i druga praca natomiast z tym, ze to "nie oznacza jakiegos nadludzkiego wysilku" sie nie zgodze, od poczatku roku wyspalam sie raz, 6 stycznia, w drugiej pracy jutro ide robic 8 weekend pod rzad, choc nie zawsze tak akurat wypada, ale po tych 2 miesiacach ciaglej orki jestem wypluta i wstac rano coraz ciezej, mozna sie zajechac a facet jeszcze pracowal na nocki, deprywacja snu i ciagle zmeczenie prowadzi do oslabienia organizmu i chorob
Odpowiedz@bazienka: No tak, ale są ludzie, którzy żonglują kilkoma pracami i to lubią i ich to nie męczy aż tak. Powiem szczerze, że jak ja miałam 2+ prace to najbardziej męczące było dla mnie układanie grafiku tak, aby to wszystko zgrać i stres, gdy coś się nagle pozmieniało. Myślę, że gdybym miała pracę na zasadzie 7-15, potem dwa razy w tygodniu dodatkowo 17-21 i jeden dzień weekendu cały w pracy to nie czułabym jakiegoś szczególnego zmęczenia. No, ale to też kwestia, że ja lubię pracować. Czasem wolałam iść do pracy z nudów niż np. oglądać netflixa.
Odpowiedz@digi51: Zadam tylko 1 pytanie. Pracowałaś kiedyś na nocki? Jeśli facet miał 2 prace na rano i wieczór, a potem dodatkowo jeszcze w weekendy nocki, to zdecydowanie mu nie zazdroszczę. Ja kiedyś pracowałem na same nocki, normalny etat. Mimo że jestem nocnym markiem, to jednak po jakimś czasie dało się odczuć. Zegar biologiczny zaczynał wariować.
OdpowiedzSpoko, skram masterzy będą pierwsi do odstrzału kiedy fala zwolnień do nas przyjdzie, jeszcze wróci z podkulonym ogonem. :P
Odpowiedz@Lypa w zasadzie to już są odstrzeliwani bo fala już przyszla. Podobnie jak rekruterzy. Nie ma dla nich roboty a są relatywnie łatwiej odtwarzalni niż techniczni. Ale raczej fala nie będzie masowa i pewnie po paru miesiącach się skończy. Taka branża. Na razie lecą głównie kontraktorzy.
OdpowiedzA wiesz jak wiele jest przypadków w drugą stronę? Że to kobieta, która porzuciła karierę na rzecz zajmowania sie domem zostaje na lodzie, bez pracy, bez doświadczenia? Dlatego uważam, ze nigdy
Odpowiedz@Wilczyca ucięło mi komentarz i nie da sie edytować :( dlatego uwazam, ze nigdy nie nalezy sie uzależniać finansowo od drugiej osoby
Odpowiedzo prosze, tak czulam, ze sie laska wybije na jego poswieceniu i jak zdobedzie porzadne zarobki, to bedzie pa on nic nie zrobil, by poprawic swoja sytuacje, bo byl zajety poprawa JEJ sytuacji, a po niej w perspektywie swojej... kwestia pierdzielenia, ze czlowiek pracujacy na 3 etaty nie ma dla niej czasu i stal sie obcy, to cos jak moj przyjaciel, ktory pracowal w banku po 10-12 godzin, a potem jeszcze musial w domu sprzatac i gotowac, bo jego bezrobotna zona nic nie zrobila, za to miala pretensje, ze spedza z nia za malo czasu
OdpowiedzGłupiutki wpis. Na początek to: "kursy i certyfikaty Scrum Mastera" czyt. Nie mam żadnych kompetencji ale chcę do IT bo słyszałam że tam jest fajnie.... Coś takiego może wymyślić tylko baba... Jeśli rzeczywiście po czymś takim znalazła pracę to miała więcej szczęścia niż rozumu, bo aktualnie ten zawód jest pierwszy do odstrzału wszędzie tam gdzie są jakiekolwiek zwolnienia.
Odpowiedz@japycz1: no, mi się wydawał podejrzany już od początku, jak się zaczęło kwiczenie, jak to mało nauczyciele zarabiają. No ale dla niektórych każda kasa to mało. Ciekawe, co ja mam powiedzieć, co z pocałowaniem ręki wzięłabym pensję nauczyciela.
Odpowiedz@szafa: nauczyciele zarabiają adekwatnie do godzin jakie przepracowują. Ich "ciężka" sytuacja jest zawsze przedramatyzowana, przecież minimalne stawki są podane i każdy sam może to sprawdzić. Do tego pierdzielenie że to praca 24/7, bo dwa razy w roku trzeba kartkówkę sprawdzić... Poza tym mają chyba najłatwiejszy spoosb na dorabianie a konkretniej korepetycje. Spokojnie znajdziesz takie za 100zl/h i wiecej...
Odpowiedz@szafa: Zrób studia i zostań nauczycielem/ką. @japycz1 Skoro mają tak dobrze, to dlaczego jest niedobór nauczycieli, a średnia wieku nauczyciela oscyluje bliżej wieku emerytalnego niż świeżo upieczonego absolwenta studiów?
Odpowiedz@szafa To dorob podyplomowe i idź. Tam są takie braki, że już serio biorą kogo popadnie xD
Odpowiedz@pasjonatpl: "Skoro mają tak dobrze"- mają porównywalnie do innych. "To dlaczego jest niedobór nauczycieli" - tak tak wszędzie niedobór. Tak samo jak lekarzy, pielęgniarek, policjantów.... "średnia wieku nauczyciela oscyluje bliżej wieku emerytalnego niż świeżo upieczonego absolwenta studiów?"- bo początek tej pracy nie jest fajny. Wymagania studiów, niskie początkowe zarobki i patologiczne środowisko, często tworzone przez właśnie tych "starszych" oraz rodziców. Siłą rzeczy wielu bardziej zaradnych wybiera inne drogi zawodowe. Piszesz o jakimś niedoborze. Powiem tak g. prawda. Dwójka moich znajomych szukała pracy na stałe po studiach. Oferty ze strony kuratorium i za każdym razem brak odpowiedzi. Później inna znajoma, też nauczyciel ale starszy w jednej z tych szkół stwierdził że to wszystko w momencie jak jest wrzucane to już jest obsadzone a oferty są dla formalności. Krewni i znajomi królika idą w pierwszej kolejności. Aktualnie obydwoje pracują w szkołach prywatnych. Także te legendarne niedobory, jeśli w ogóle są, to raczej lokalny i chwilowy problem.
Odpowiedz@japycz1: Ciekawe rzeczy piszesz, bo ja znam 2 byłych nauczycieli. Jedna znajoma się zwolniła, bo miała dosyć, m.in. właśnie niskich zarobków. A jeden znajomy to na emeryturze robił pełny etat, bo kolega, zastępca dyrektora, go poprosił. Po prostu brakuje nauczycieli. I porównywalnie do kogo nauczyciele mają dobrze? Możesz to sprecyzować? Wymień konkretne zawody, ale takie wymagające jakichś kwalifikacji i wykształcenia, a nie czegoś, czeo można się nauczyć w tydzień.
Odpowiedz@japycz1: nie tylko baba, moi koledzy tez poszli na takie kursy
Odpowiedz@pasjonatpl: "Jedna znajoma się zwolniła, bo miała dosyć, m.in. właśnie niskich zarobków." Tak? I gdzie poszła? "I porównywalnie do kogo nauczyciele mają dobrze? Możesz to sprecyzować?" Porównywalnie do innych. Ani dobrze ani źle. "Wymień konkretne zawody, ale takie wymagające jakichś kwalifikacji i wykształcenia, a nie czegoś, czeo można się nauczyć w tydzień." Tego to już w ogóle nie rozumiem.
Odpowiedz@japycz1 "Tak? I gdzie poszła?". Na razie pojechała do Holandii na sezon, żeby odkuć się z kasą. Co do części, której nie zrozumiałeś, to proste. Żeby być nauczycielem, trzeba mieć za sobą 4,5-5 lat studiów. Chodzi mi o zawody, gdzie wymagane jest podobne wykształcenie. Kto ma tak samo jak nauczyciele albo gorzej? I chodzi mi o to, żeby nie porównywać tego np. do pakowania towaru w supermarkecie, bo tam nie trzeba żadnych kwalifikacji. Wystarczy krótkie przeszkolenie.
Odpowiedz@pasjonatpl: "Na razie pojechała do Holandii na sezon, żeby odkuć się z kasą" xd typowe. Niewątpliwie bardziej ambitna praca niż nauczyciel.... "mi o zawody, gdzie wymagane jest podobne wykształcenie. Kto ma tak samo jak nauczyciele albo gorzej?" Cóż. Jak myślisz ile zarobi początkująca księgowa? Za 160h pracy a nie 80....
Odpowiedz@japycz1 Nie wiem, ile zarabia początkująca księgowa. Oświeć mnie. Tzn uważasz, że nauczyciel pracuje 20 godzin tygodniowo? Czyli nie masz najmniejszego pojęcia, jak to wygląda od środka.
Odpowiedz@pasjonatpl: "Nie wiem, ile zarabia początkująca księgowa. Oświeć mnie." Sam się oświeć. Poczytaj raporty płacowe, porozmawiaj z ludźmi. "Tzn uważasz, że nauczyciel pracuje 20 godzin tygodniowo? Czyli nie masz najmniejszego pojęcia, jak to wygląda od środka" nie 20 a 18 i nie godzin a godzin lekcyjnych. Coś się nie zgadza? Mozesz uważać co chcesz, znam wielu nauczycieli i doskonale wiem że żaden z nich na pracę w szkole nie poświęca czasu zbliżonego do 160h, które psowiecalby w innej pracy. I nie opowiadaj bajek o sprawdzaniu kartkowek czy wywiadówce dwa razy w roku.
Odpowiedz@japycz1: A przeczytaj sobie tę historię: https://piekielni.pl/89413#comments Ja kiedyś miałem krótką przygodę z tym zawodem w Polsce. Wtedy w porównaniu z innymi możliwościami (jeszcze przed wejściem Polski do UE, paskudne czasy) to była całkiem dobra perspektywa. Przynajmniej tak mi się wydawało. Myślałem, że to kwestia prowadzenia lekcji i przygotowania się do nich. Ale ilość papierkowej roboty, biurokracji, mnie powaliła. I jeszcze żeby to było jakoś związane z lekcjami. A tak naprawdę to jakieś bzdury, które trzeba było wymyślać na poczekaniu i tak to opisać, żeby jakiś urzędnik z ministerstwa czy kuratorium był zadowolony. Do tego, jak się okazało, często nauczyciele dokształcają się na własny koszt. Nie zawsze szkoła to pokrywa. No i wtedy to się robi zupełnie nieopłacalne. Z różnych powodów przepracowałem tam tylko rok, ale z tego, co wiem od paru znajomych, to ilość zbędnej biurokracji wcale nie zmalała. No i przygotowywanie materiałów przynajmniej na początku nauczania. To naprawdę zajmuje mnóstwo czasu, jeśli nauczyciel ma być kreatywny i zawsze zachęcać uczniów do nauki. Także powodzenia ze znalezieniem takich przy tych pensjach.
OdpowiedzCo to jest ten scrum właściwie? Z tego co wyczytałem to jakieś coachingowe gówno, że koleś chodzi po firmie i mówi ludziom o oczywistych rzeczach i każe powtarzać "jestem zwycięzcą". Mam rację, czy się mylę?
Odpowiedz@Cut_a_phone: Mylisz się całkowicie. Można mieć różne zdanie o metodologiach agile ale nie mają nic wspólnego z tym co opisałeś. Po prostu jedna z wielu metodologii prowadzenia projektów, szczególnie IT. Obecnie chyba najpopularniejsza i najlepsza w tym sensie, że pozwala wyciągnąć nieco więcej z zespołów o bardzo dużej dysproporcji kwalifikacji między pracownikami przez aktywizację / wsparcie tych słabszych. A że większość zespołów jest taka to metodologia dobrze zastosowana jest zazwyczaj pożyteczna.
Odpowiedz"W życiu nie nazwałabym jej próżną, egoistyczną albo samolubną." Ja bym ją nazwał inaczej. https://i1.jbzd.com.pl/contents/2018/12/3a80444513f9b7e3b493616f00d80934.png
Odpowiedz@HelikopterAugusto: Klif? ;p
Odpowiedz