Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Mój wpis tutaj to ostatni krok zanim pójdę do psychologa. Od kilku…

Mój wpis tutaj to ostatni krok zanim pójdę do psychologa. Od kilku lat trawi mnie ciągła, niczym nieuzasadniona niechęć do pewnej osoby, powoli wręcz zaczynam jej z. Jest tym tym przerażona i z nikim o tym nie rozmawiam, bojąc się, co znajomi o mnie pomyślą.

Natalia jest moją znajomą, a niegdyś przyjaciółką z czasów liceum. Miałyśmy taki babski gang i udało nam się pozostać w dobrych kontaktach do dziś.
Jaka jest Natalia? To ten typ osoby, o którym się mówi, że nie da się nie lubić. Uśmiechnięta, wesoła, pomocna, uprzejma, do tego bardzo ładna. Czasem myślę, że moje negatywne uczucia do niej to po prostu zazdrość.

Natalia w liceum była uwielbiana, także przeze mnie. Wręcz upajałam się tym, gdy mogłyśmy wyjść choćby do centrum handlowego tylko w dwójkę.

Sama nie wiem, kiedy zaczęło się to zmieniać, ale na pewno gdzieś na studiach. Pierwsza sytuacja, jaką pamiętam, gdy zaczęłam źle o Natalii myśleć, to wtedy gdy zerwała ze swoim chłopakiem. To znaczy, nie samo zerwanie było powodem mojej złości, a jej zachowanie po nim.

Natalia była z Marcinem gdzieś od drugiej klasy liceum. Marcin był starszy kilka lat, pochodził z biednej rodziny, nie skończył szkoły średniej. Pracował i chodził do liceum dla dorosłych, aby zrobić maturę. Uprzedzając jakiekolwiek podejrzenia - nigdy nie byłam z nim zakochana, nie podobał mi się jako mężczyzna, ale zarówno jak i jak i reszta znajomych bardzo go lubiliśmy. Był po prostu takim spoko ziomkiem, jak to się wtedy mówiło.

Tak się złożyło, że ja i Natalia studiowałyśmy ten sam kierunek i siłą rzeczy stałyśmy się sobie nieco bliższe. Gdy byłyśmy na drugim roku studiów, Marcin oświadczył się Natalii, a ona te oświadczyny przyjęła, nie było jednak po niej widać żadnego entuzjazmu. Wszyscy im gratulowali, a Natalia przyjmowała te gratulacje z rezerwą, jakby była mowa o zakupie ładnej torebki, a nie życiowej decyzji. Kiedyś Natalia powiedziała mi, że w sumie to ona chyba wcale nie chce wyjść za Marcina, ale jak już się oświadczył to głupio było jej odmówić. Byłam trochę w szoku i zapytałam, czemu robi coś takiego. Ona powiedziała, że w sumie to już od matury i dostanie się na studia ma nadzieję, że znajdzie kogoś innego, bardziej wykształconego, kto bardziej do niej pasuje.

Strasznie dziwnie było mi tego słuchać i jedyne, co doradziłam Natalii to, żeby była uczciwa wobec Marcina, bo on naprawdę wierzył w to, że wezmą ślub i będą szczęśliwi. Od tego czasu z trudem mogłam spojrzeć Marcinowi w oczy, a gdy słuchałam jak opowiada o tym, jak się cieszy na ślub z Natalią i jak ją kocha, to aż dreszcze mnie przechodziły.
Rok później Natalia faktycznie zakończyła związek z Marcinem, co zdaje się dla wszystkich prócz mnie było szokiem.

Marcin i Natalia długo utrzymywali jeszcze kontakt, szczególnie z jego inicjatywy. Nie wiem, jak to ocenić. Natalia mówiła nam, a nawet pokazywała wiadomości od niego - był namolny, liczył na to, że do siebie wrócą. Natalia w tych wiadomościach nigdy nie napisała, że nie chce z nim być albo, że nie chce wspólnej przyszłości z nim, tylko ciągle na około, że to zły moment na życiowe decyzje albo, że powinni sobie najpierw poukładać swoje sprawy. Twierdziła, że gdyby zabrała mu nadzieję, że to by sobie z tym nie poradził i nie potrafi być taka okrutna. Ale czas mijał, a kontakt z Marcinem jakoś umierał. Natalia zaczęła wtedy mówić, że martwi się o niego, bo nie wie, co się u niego dzieje i boi się, że źle z jego zdrowiem psychicznym. Po prawdzie od znajomych wiedziałam, że z Marcinem całkiem nieźle i chyba w końcu zaczął się z Natalii leczyć.

I właśnie wtedy ona zaczęła do niego intensywnie pisać, że się o niego martwi, troszczy i jej zależy, żeby był szczęśliwy. Wszystkie radziłyśmy jej, żeby odpuściła, mówiłyśmy, że mamy kontakt ze znajomymi Marcina i wszystkiego u niego ok. Natalia tylko odbijała piłeczkę na zasadzie:
- A co oni mogą wiedzieć? Nikt go nie zna jak ja, a ja widzę, że źle z nim!
Kiedyś wybrałam się z Natalią do miasta na kawę. Przypadkiem wpadłyśmy na Marcina i jego kolegę. Natalia skorzystała z okazji i wzięła Marcina na stronę, aby pogadać. Dotarły do mnie tylko strzępki rozmów, Natalia wypytywała, a wręcz maglowała go, czy wszystko ok, on zapewniał, że tak, używał zwrotów typu "było, minęło, co zrobić, żyje się dalej". Potem rozeszliśmy się w swoje strony. Następnym razem na naszym babskim spotkaniu Natalia opowiadała, że gdy spotkała Marcina przypadkiem to ten naciskał na nią, aby do niego wróciła i wyglądał na wykończonego. Zapytałam, kiedy to było, a ona, że wtedy gdy byłyśmy razem na kawie. Ostrożnie zasugerowałam Natalii, że chyba nic takiego nie mówił, a ona dość zdecydowanie ucięła, mówiąc:
- Wybacz, ale to ja z nim rozmawiałam, prawda?


Co miałam powiedzieć? Nie chcę was zanudzać, ale od tego czasu było jeszcze kilka sytuacji, kiedy Natalia najdelikatniej mówiąc nadinterpretowała sobie różne zachowania i słowa Marcina, twierdząc, że tylko ona widzi, że kryje się za nimi desperacja, depresja i próby powrotu do niej. Nawet gdy doszły do niej słuchy, że Marcin ma nową dziewczynę, twierdziła, że to za wcześnie i na pewno Marcin tamtą tylko bzyka. Nawet po paru latach, gdy Marcin tamtą dziewczynę poślubił, rzuciła uwagę, że wziął z nią ślub z braku laku.

Kolejna akcja, która podsyciła moją niechęć do Natalii. Natalia bardzo dużo udzielała się różnych fundacjach jako wolontariuszka i uwielbiała o tym opowiadać. Nic w tym złego tylko, że w opowieściach Natalii najczęściej przewijało się słowo "ja". Skupiała się na tym, jak jej ciężko patrzeć na cierpienie zwierząt w schronisku, jak jej ciężko znaleźć czas na odwiedziny w DPS, ale nawet jak już pada na twarz, to zbiera się i idzie. Albo jak ile pieniędzy wykłada na różne akcje z własnej kieszeni i musi sobie wielu rzeczy odmawiać. Dlaczego to ostatnie brzmiało śmiesznie? Natalia jest jedynaczką z dość zamożnej rodziny. Pieniądze nigdy nie były jej problemem. Kiedy jej pasowało, opowiadała chętnie o tym, co zapewniają jej rodzice i ile jej dają pieniędzy, a innym razem, jak strasznie sobie musi odmawiać w tym miesiącu, bo kupiła trzy paczki karmy z dyskontu dla psów w schronisku.

I właśnie kiedyś, gdy opowiadała o tym wolontariacie, jestem pewna, że kłamała. Ponieważ w pewną sobotę, dzień po wspólnej imprezie pisała mi, że odpoczywa i nigdzie się nie rusza. Kilka dni później opowiadała, że w ostatnią sobotę cały dzień spędziła w schronisku. Gdy zwróciłam jej uwagę, że chyba w sobotę to w domu była, bo tak mi pisała, to, jak miała w zwyczaju, ucięła rozmowę, mówiąc, że raczej mi się coś pomyliło.

Potem była kolejna sytuacja - jak wspomniałam, studiowałyśmy razem. Natalia miała dobre oceny, ale nie była prymuską. Z jednym przedmiotem miała wyjątkowy problem - nawet uczyłyśmy się razem i Natalia zdawała się mieć jakąś blokadę. Egzamin w pierwszym terminie oblała. Ponownie w towarzystwie między wierszami sugerowała, że oblała, bo profesor jej nie lubi, bo podobno jest starym szowinistą i jej nie lubi, bo jako jedyna kobieta odzywała się i zadawała pytania na wykładach. Co najmniej to ostatnie stwierdzenie było nieprawdą - na wykładach dyskutowało wiele kobiet, a Natalia odzywała się rzadko. Zrobiła też z tego kolejną historię, którą można brylować i czasem zupełnie przypadkowym ludziom opowiadała, że seksistowski profesor oblał ją na egzaminie, bo jest zbyt ambitna.

To już był taki moment, że Natalia mnie prawie cały czas irytowała. Starałam się jej nawet na uczelni unikać. Na spotkaniach z przyjaciółkami nie dało rady, więc czasami po prostu na te spotkania nie szłam, bo nie chciało mi się znów słuchać opowieści Natalii i zachwytów nad nią.

Na ostatnim roku studiów Natalia zaczęła spotykać się ze starszym od siebie facetem. On był żonaty. Ona twierdziła, że o tym nie wiedziała. Nie mnie to oceniać, ale gdy kiedyś spotkałam ich razem, on miał obrączkę na palcu - stąd podejrzewam, że Natalia doskonale o tym wiedziała. Po kilku miesiącach okazało się, że Natalia jest w ciąży. Natalia była po prostu w swoim żywiole. Jest drama, wszystkie oczy na nią, wszyscy się nią interesują. Rzekomo dopiero wtedy dowiedziała się, że jest żonaty, bo oczywiście wtedy facet nagle stwierdził, że wraca do żony, na dziecko będzie płacił, ale ogólnie poza tym nie chce mieć z nim i z Natalią nic wspólnego.
Uwaga, ploty. Tę część historii znam wyłącznie z relacji Natalii, ale też plotek, które były rozpowszechniane. Facet przyznał się żonie do romansu i do tego, że zostanie ojcem. Żona pogodziła się ze zdradą, ale doradziła mężusiowi testy na ojcostwo. I wiecie co? On nie był ojcem dziecka. Natalia wtedy zgłosiła się do naszego kolegi, z którym miała krótki romans - testy potwierdziły, że to on jest ojcem dziecka.

Parą nie zostali, ale facet nie miał zamiaru się migać, umówili się na wspólną opiekę nad dzieckiem i alimenty. Co ciekawe, zarówno rodzice Natalii, jak i ojca dziecka, nazwijmy go Krystianem, byli zachwyceni wnuczkiem. Obie babcie jeszcze w sile wieku i obie niepracujące. W związku z czym prawie wyszarpywały sobie małego z rąk. Krystian był prawie codziennie u syna, zabierał na spacery, przewijał, karmił, czasem zabierał do siebie na noc.

A Natalia w swoim żywiole. Brylowała wśród znajomych tym jaka jest wykończona opieką niemowlakiem, ale walczy dla syna, mimo młodego wieku (24 lata) daje z siebie wszystko, mimo, że samotna matka, to dziecku wszystko zapewni, nawet sobie odejmując od ust. Tym, którzy dobrze nie znali sytuacji, też chętnie opowiadała o tym, jak ojciec dziecka zostawił ją na lodzie, jak tylko zaszła w ciążę i musiała go ciągać po sądach, ustalać ojcostwo, wyszarpywać alimenty, a jego rodzina jej i jej dziecka nienawidzi.

I tak to jest do dziś. Dziecko ma 4 lata, Natalię utrzymują rodzice, a ona stara się dokończyć studia. Krystian płaci alimenty, bierze do siebie syna kilka razy w tygodniu. Dziadkowie rozpieszczają małego. Natalia w zależności od tego jaki ma humor - raz opowiada jak jej ciężko, bo samotna matka, innym razem, chyba jak się zapomni, przyznaje, to co napisałam wyżej - że zarówno Krystian, jak i jego i jej rodzice ciągle zajmują się małym, który zresztą chodzi już do przedszkola. Na social mediach często ma wpisy o kobietach wojowniczkach, bo ona, samotna matka, studiuje i pracuje (pracuje raz w tygodniu w firmie ojca) i się nie poddaje.

Wszyscy wokół są zachwyceni Natalią. Jest gwiazdą towarzystwa. Zdaje się, że jestem jedyną osobą, która nie może jej zdzierżyć. Nie mam odwagi, aby komukolwiek ze znajomych powiedzieć, że jej nie cierpię i co tam naprawdę o niej myślę. Mój partner zna Natalię tylko z opowieści, ale właśnie on powiedział mi, że muszę się od niej totalnie odciąć albo iść na terapię, bo mam do niej niezdrowe uczucia, raz nawet zapytał mnie czy jestem lesbijką potajemnie zakochaną w Natalii.

Nie, nie jestem. Nie wiem - może jej po prostu zazdroszczę? Nie chcę mi się wierzyć w to, że jestem jedyną osobą na świecie, która ją przejrzała i widzi jej manipulacje. Więc może to moje urojenia? Unikam jej jak mogę. Nawet 15 min słuchania jej opowieści o sobie sprawia, że gotuje się we mnie.

drama queen

by ~finska
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
23 27

@fursik: A mnie się wydaje że Natalia jest klasycznym przykładem Narcyza. Cyt "Narcyz to kochający siebie z wzajemnością człowiek; głośny, przykuwający uwagę, skupiony na sobie niczym wiązka lasera, stawiający się w centrum wszechświata, złotousty, bezkrytyczny manipulant" Autorka spędzała więcej czasu z Natalią i widziała oraz obserwowała jej zachowania, których nie byli świadkami inni znajomi. Z nastolatki wpatrzonej w koleżankę powoli wyrastała, zaczęła dojrzewać i coś co jeszcze jakiś czas temu ją zachwycało to teraz drażni. I wcale nie myślę że ona chciałaby żeby inni ja tak samo nie trawili jak ona (lub jak twierdzisz- chciałaby ją dalej uwielbiać no, pojechałaś) tylko po prostu widzi jak wciska innym kit i nie ma na to z jej strony zgody. A wszyscy łykają to jak pelikany. To się nazywa autokreacja czyli sposób kreowania siebie dla otoczenia. Jedynym wyjściem jest powolne odcięcie się od Natalii.

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lutego 2023 o 18:24

avatar didja
12 16

@Balbina: A mnie jeszcze błąkało się po umyśle pytanie - borderline (podtyp histrioniczny)? @fursik Jest różnica między podkoloryzowaniem swoich zasług, a wieloletnią manipulacją kimś czy posunięciem się do publicznych oskarżeń o seksizm, mających przykryć czyjś brak wiedzy egzaminacyjnej. To ostatnie to już art. 212 k.k. kłania @ ~finska Nie nazwałabym tego zazdrością. Jesteś zaniepokojona, bo działania Natalii krzywdzą innych i zapewne kłóci Ci się to z Twoim systemem wartości. Typa nie zmienisz. Najlepiej będzie, jak się odetniesz od Natalii. Pomyśl, że taką Natalią mogłaby być Twoja matka, byłoby gorzej ;).

Odpowiedz
avatar AnitaBlake
17 17

Myślę że wiele osób widzi to co Ty. Tylko wiekszosc ma to w powazaniu. Ty nie. Tez czesto przezywam tak jak Ty. Czasem ciezko olac i zyc swoim zyciem. Nic Vi nie doradze bo sama jak napisalam nie raz, niepotrzebnie przezywam. Z drugiej strony, to chyba podstawa by wiedziec zeby olac i patrzec na swoje zycie (probowac trzeba xD)

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
13 13

Czytam tę historię i ciężko mi zrozumieć, dlaczego wszyscy ją lubią. Wygląda na osobę uzależnioną od bycia w centrum uwagi, której w żadnym wypadku nie można wierzyć na słowo. Potrafi też zdrowo obsmarować innych, oczywiście kłamiąc. Czyli prawdopodobnie nie można na nią liczyć, choć nie powie ci tego otwarcie, tylko będzie wykręcać się sianem albo w ostatniej chwili powie, że coś jej wypadło. No i sposób, w jaki potraktowała swojego byłego też bardzo źle o niej świadczy. Rozpuszczona księżniczka z wybujałym ego, która ma gdzieś uczucia innych. Nie cierpię takich i wcale się nie dziwię, że jej nie lubisz. Tyle że ma gadane, więc ludzie ją lubią. Twoi znajomi nie widzą, że jej historie nie trzymają się kupy? A może wiedzą, ale wychodzą z założenia, że na imprezach to może sobie gadać i jest wesoło? A może wiedzą i jak najbardziej trzymają jej stronę? Jeśli to ostatnie, to naprawdę bym się zastanowił nad zmianą znajomych. Zwłaszcza że po studiach większość kontaktów i tak się urwie, więc nie ma sensu za bardzo się tym przejmować. Terapia tak czy inaczej może być dobrym pomysłem, bo nie radzisz sobie z emocjami, jakie ona w tobie wyzwala. A zdecydowanie nie są to pozytywne emocje. Aczkolwiek jak trafisz na psychologa, który spróbuje cię przekonać, żebyś ją polubiła, to ja bym odradzał. Masz wiele bardzo konkretnych powodów, żeby jej nie lubić. Tak w sumie jeśli masz w tej paczce jakiegoś zaufanego znajomego czy znajomą, to możesz zapytać, co Natalia mówi o tobie, jak cię nie ma. Całkiem możliwe, że każdemu obrabia cztery litery.

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
7 7

@pasjonatpl: Zgadzam się z opinią Balbiny, że Natalia to narcyz a autorka zna ją prawdopodobnie dłużej i lepiej by mieć pełny ogląd sytuacji. Istnieje też możliwość, że przynajmniej część osób też jej nie lubi, ale macha na to ręką. Przy czym to co takie Natalie mają wspólnego to to, że naprawdę potrafią sobie ludzi wokół palca okręcić i stworzyć nieskalaną reputację. Zastanawia mnie co Natalia zrobiła autorce. Raczej nie chce mi się wierzć, że Natalia nigdy jej w jakiś sposób nie wykorzystała. Być może nawet nie zdaje sobie z tego sprawy świadomie, ale gdzieś w głębi wie, że coś było nie tak i dlatego negatywne emocje są wzmocnione do potęgi. Tak czy siak - na terapię warto się wybrać a z Natalią zerwać kontakt.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 5

@Imnotarobot: Mi nie musiałaby nic zrobić, żeby mnie wkur...ć. Może dlatego, że przejechałem się kiedyś na podobnych ludziach. Ale ogólnie taki typ ludzi zawsze działał mi na nerwy. Także jak tylko wychodziło szydło z worka, to się od nich odcinałem w miarę możliwości. I jestem prawie pewien, że ta Natalia za plecami obrabia jej d...ę dokładnie tak samo jak innym.

Odpowiedz
avatar KatzenKratzen
16 24

Ale serio? Idziesz do psychologa, bo nie radzisz sobie z niechęcią do osoby, z którą naprawdę nie musisz mieć zupełnie nic wspólnego?

Odpowiedz
avatar Honkastonka
9 13

@KatzenKratzen skoro autorka tak to przeżywa nawet po zakończeniu znajomości, to znaczy, że ma ze sobą jakiś problem. Prawdopodobnie kompleksy. I z tym się chodzi do specjalisty.

Odpowiedz
avatar KlonowyLisc
2 2

@KatzenKratzen z opowieści można wywnioskować że nie jest to na tyle duże miasto aby się w nim całkiem zgubić. Mają wspólnych znajomych, prędzej czy później na kogoś wpadnie na chodniku i w gadce szmatce co u kogo i tak dalej temat koleżanki wypłynie. Lepiej spróbować przepracować problem

Odpowiedz
avatar Kikai
14 14

Myślę, że Twoje uczucia są zupełnie normalne. Niekoniecznie też muszą opierać się na zazdrości czy nieświadomym zakochaniu. Może być tak, że najbardziej kłuje Cię po pierwsze samo niemoralne zachowanie Natalii (nie mam tu na myśli tylko sytuacji romansu z żonatym, ale wszystkie kłamstwa itp.), a po drugie to, że w Twoich oczach nie ponosi ona za swoje słowa i czyny żadnej kary - powodzi jej się w życiu, cieszy się aprobatą społeczną itp. To "niesprawiedliwe" i budzi złość. Na Natalię, na "ślepy" świat dookoła i może wreszcie na samą siebie, bo póki co wciąż w dramach Natalii uczestniczysz. Napisałam "może", bo to oczywiście tylko jedna z hipotez. Nie mam zamiaru diagnozować Natalii na odległość, ale jej zachowania są toksyczne. Każde z nich samo w sobie pewnie jeszcze byś zniosła i zaakceptowała, jak robiłaś to do tej pory, ale razem i na przestrzeni lat sprawiają, że twoja niewyrażona złość się kumuluje. Wyjścia z sytuacji widzę trzy: pogodzić się z rzeczywistością, diametralnie odciąć się od koleżanki albo faktycznie popracować z psychologiem - przy czym to ostatnie to dobry pomysł, o ile trafisz na fachowca, który Cię wysłucha i sięgnie głębiej, poza złote rady w stylu "proszę przestać się przejmować". Może nauczysz się wielu rzeczy o sobie: CO takiego uruchamia w Tobie ta dziewczyna, DLACZEGO akurat ona, dlaczego TERAZ? Bo to, że tak reagujesz na Natalię, to nie tylko wynik jej zachowań, ale też Twojej konstrukcji psychicznej, wcześniejszych doświadczeń i tak dalej. Tak czy inaczej - trzymam kciuki, żebyś nie musiała spalać się nad tym problemem więcej niż to konieczne.

Odpowiedz
avatar digi51
14 14

A ja myślę, że gdybyś tak kiedyś pogadała ze znajomymi o Natali to mogłabyś się zdziwić co do tego uwielbienia dla niej. Podejrzewam, że Ty sama w sobie już nakręcasz złość, nie masz gdzie jej upuścić i taplasz się w tych złych emocjach. Twoi znajomi, być może, podchodzą do tej Natalki z większym dystansem. Ot, jest sobie Natalka, królowa dram, która lubi opowiadać dramatyczne historie i stać w świetle reflektorów. Każdy nad nią powzdycha, poklepie po pleckach, bo wie, że o to jej chodzi, a za jej plecami się z niej pośmieje, nie przejmując się tym szczególnie. Z historii wynika, że od jakichś 10 lat nie jesteś w liceum. Ludzie mają swoje życie, pewnie nie żyją już samymi dramami i plotkami. Jeśli mają w sobie ziarno wyrachowania - podkręcają Natalkę, żeby opowiadała te swoje historie. Oczywiście, może być też tak, że Natalia jest po prostu lubiana i nikt nie przywiązuje uwagi do tego czy jest taka szczera w swoich relacji i rzekomej serdeczności. Nikomu nie chce się robić takich rozkmin jak Tobie, bo po prostu dla nich ta relacja jest znacznie bardziej powierzchowna niż (była) dla Ciebie. Taka Natalia jest sama na świecie. Sporo jest takich ludzi. Ja znałam dwie takie dziewczyny, jedna też z pozoru, delikatna, miła, piękna, a ja jej nie mogłam strawić. Ale tak od początku. Ludzie mówili mi, że się do niej uprzedziłam. Nie wiem, na jakiej zasadzie mogłam się do niej uprzedzić. Po prostu nie wierzę, że są ludzie, którzy są zawsze mili, dobrotliwi i nigdy nie okazują złych emocji. Po prostu nie ufam takim ludziom. Druga znajoma to taka właśnie samotna matka kreująca się na bohaterkę narodową, utyskująca nad swoim losem. Wiem, że samotne wychowanie dziecka to nie bajka, ale serio, ona ma rodziców, którzy jako byli policjanci oboje są na wcześniejszej emeryturze, mieszka bezpośrednio koło nich i niedaleko ojca dziecka, który często się nim zajmuje i płaci sowite alimenty. Rodzice też jej pomagają, kupili jej nawet za gotówkę dwupokoje mieszkanie. Ta się nad sobą rozczula, że nie ma czasy, 24h na dobę w gotowości dla dziecka, które ma swoją drogą już 10 lat, ale co weekend fotki z imprez i co najmniej kilka razy do roku wyjazdy bez dzieciaka. Jak się rozczula nad tym, że facet ją zostawił, to zapomina wspomnieć, że dlatego, że go zdradziła. A w tym wszystkim jakoś myślami powędrowałam do Twojego partnera - skoro doradził Ci terapię, to być może jego ta sytuacja też obciąża. Skoro nie gadasz ze znajomymi, to założę się, że jego zasypujesz ciągle żalami na Natalię. Nie oceniam, bo byłam w podobnej sytuacji. Przez dłuższy czas utrzymywałam znajomość, głównie zdalną z pewną dziewczyną. Znałyśmy się osobiście, ale rzadko się widywałyśmy. Potwornie mną manipulowała, raz zgrywała najlepszą psiapsiółkę, dobrą i wyrozumiałą, a następnego dnia atakowała mnie z dupy, bo miała zły dzień. Ja to relacjonowałam mojemu facetowi, aż mi powiedział, że nie chce o tym słuchać, bo nie rozumie dlateczego z taką wariatką utrzymuję znajomość. Guess what.., po czasie okazało się, że laska ma zdiagnozowane i nieleczone borderline, czego z racji braku wspólnych znajomych, oczywiście nie wiedziałam...

Odpowiedz
avatar marcelka
9 11

Nie rozumiem - po co utrzymujesz kontakt z nią tyle lat? Nawet jak jest w gronie tzw. wspólnych znajomych, to chyba nie spotykacie się zawsze wszyscy razem? Rozumiem, że jej zachowania Ci się nie podobają - natomiast kompletnie nie rozumiem, czemu to tak przeżywasz... jeszcze jakby to była matka czy siostra, to owszem... ale to tak naprawdę tylko koleżanka, w dodatku raczej niefajna - co teraz już sama widzisz - po co tracisz energię choćby na myślenie o niej?

Odpowiedz
avatar weron
8 8

a ja się zastanawiam, czemu autorka nie powie kilka razy przy znajomych, jaka jest rzeczywistość. Natalia pewnie zacznie się wić i miotać, co będzie znakiem dla innych, że, oględnie mówiąc, mija się z prawdą. Jak staną po stronie Natalii wierząc na ślepo, to widać kiepscy byli z nich koledzy i ja bym ich chyba nie żałowała. A może zwyczajnie znają prawdę, i tak jak pisał ktoś wyżej, mają ubaw z jej bajeczek i dlatego nic nie mówią. Moja matka jest (niestety) bardzo podobna do Natalii. Tworzy swoją alternatywną rzeczywistość, ale nie wiem, czy zwyczajnie kłamie, czy to jakaś reakcja obronna jej mózgu przed zrozumieniem, że jest toksyczną osobą. Po pogrzebie ojca wykrzyczała siostrom, że jesteśmy podłe (one i ja), bo wykluczyłyśmy ją z ogarniania pogrzebu. Rodzice od jakichś 7 lat nie mieszkali razem, od blisko 5 byli po rozwodzie, matka zawsze powtarzała, że nienawidzi tego człowieka, żadna z nas by nawet nie pomyślała, że chce pomóc (zwłaszcza, że jej pomoc wyglądałaby tak, że rządziłaby się wszystkim i wszystkimi, a potem wypominała, że ona nam pomogła, a my jesteśmy niewdzięczne). Kilka miesięcy później zapierała się, że ona nigdy czegoś takiego nie powiedziała, a jak obie siostry potwierdziły, to stwierdziła, że 'w emocjach to się nie liczy'. Na pęczki też mam historii, gdzie wtrącała się nieproszona o pomoc, a potem narzekała, że ktoś był niewdzięczny i nie podziękował wystarczająco mocno. W przypadku mojej matki jednorazowe podziękowanie jest nieakceptowalne, trzeba dziękować za każdym razem jak się ją widzi. Kiedyś miała jakiś drobny zabieg ginekologiczny (ja się o nim na przykład dowiedziałam jakieś pół roku później), a przy scysji po pogrzebie taty, wypomniała siostrze, że nawet do niej nie przyjechała. Siostra była wtedy w pracy na drugim końcu Polski. Wg matki, zajmowała się wtedy matką swojej koleżanki, która w owym czasie nie żyła od jakichś dwóch miesięcy. Siostry przestały utrzymywać kontakt z tatą po wielu zagrywkach ze strony matki (a i tato też coś chyba od siebie dodał z tego co mi mówiły), bo zawsze próbowała wjeżdżać im na sumienie i robiła im wyrzuty, że są niewdzięczne, że się z tatą jadą spotkać. Ja, jako jedyna, utrzymywałam z nim zawsze kontakt, co było mamie baaaardzo nie w smak i kiedyś powiedziała, że tatuś mnie zmanipulował. Kiedy zachorował i bardzo mu się pogorszyło, jedna z sióstr wzięła go do siebie, a druga pomagała jak tylko mogła, ja też chciałam praktycznie rzucić pracę i przyjechać. Gdy gadałam o tym z matką, stwierdziła, że wspaniale nas wychowała, że się tak świetnie potrafimy zorganizować. Gdybyśmy bazowały na jej wychowaniu, tato umierałby kompletnie sam, a my dowiedziałybyśmy się pewnie od jego siostry lub kolegi. I takie jest praktycznie całe nasze życie, z tym, że ja byłam od początku odporna na jej zagrywki, bo swoje już zdążyłam przeżyć. Za to siostrom mama zawsze opowiadała swoją wersję wydarzeń, a że zwykle żaliła się na mnie zaraz po moim niecnym występku, siostry wierzyły jej. Moimi niecnymi występkami było np to, że gdy zapytała, ile 'gospodarz' dał mi pieniędzy i skwitowała, że cienko, ja odpowiedziałam, że nie mam ochoty tego słuchać i nikt inny w sumie też. Lub mówienie jej, że nie chcę słuchać jak obgaduje ojca, bo to jest mój tato. Zawsze od razu dzwoniła i im mówiła, ja dostawałam ochrzan, bo wg nich skoro jestem tak rzadko w Polsce, powinnam być dla mamy milsza. Na pytanie, czemu to ma działać tylko w jedną stronę, nie potrafiły odpowiedzieć. Dopiero jakieś wydarzenie, gdzie to ja pierwsza opowiedziałam siostrze, co się wydarzyło, a dopiero potem mama przedstawiła swoją stuningowaną wersję, otworzyło jej oczy, że to nie mama jest zawsze ofiarą niewdzięczników i oprawców, tylko że sama takie sytuacje powoduje albo tworzy inną wersję tego, co się naprawdę stało. Teraz i siostrom otworzyły się oczy, jedna powiedziała, że zazdrości mi tego, że potrafię mieć mamy gadkę gdzieś. Przez bardzo długi czas nie miałam, przypłacałam to nerwami, trzęsawką, pewnie też podwyższ

Odpowiedz
avatar weron
2 2

a ja się zastanawiam, czemu autorka nie powie kilka razy przy znajomych, jaka jest rzeczywistość. Natalia pewnie zacznie się wić i miotać, co będzie znakiem dla innych, że, oględnie mówiąc, mija się z prawdą. Jak staną po stronie Natalii wierząc na ślepo, to widać kiepscy byli z nich koledzy i ja bym ich chyba nie żałowała. A może zwyczajnie znają prawdę, i tak jak pisał ktoś wyżej, mają ubaw z jej bajeczek i dlatego nic nie mówią. Moja matka jest (niestety) bardzo podobna do Natalii. Tworzy swoją alternatywną rzeczywistość, ale nie wiem, czy zwyczajnie kłamie, czy to jakaś reakcja obronna jej mózgu przed zrozumieniem, że jest toksyczną osobą. Po pogrzebie ojca wykrzyczała siostrom, że jesteśmy podłe (one i ja), bo wykluczyłyśmy ją z ogarniania pogrzebu. Rodzice od 7 lat nie mieszkali razem, od blisko 5 byli po rozwodzie, matka zawsze powtarzała, że nienawidzi tego człowieka, żadna z nas by nawet nie pomyślała, że chce pomóc (zwłaszcza, że jej pomoc wyglądałaby tak, że rządziłaby się wszystkim, a potem wypominała, że ona nam pomogła, a my jesteśmy niewdzięczne). Kilka miesięcy później zapierała się, że ona nigdy czegoś takiego nie powiedziała, a jak obie siostry potwierdziły, to stwierdziła, że 'w emocjach to się nie liczy'. Na pęczki też mam historii, gdzie wtrącała się nieproszona o pomoc, a potem narzekała, że ktoś był niewdzięczny i nie podziękował wystarczająco mocno. W przypadku mojej matki jednorazowe podziękowanie jest nieakceptowalne, trzeba dziękować za każdym razem jak się ją widzi. Kiedyś miała jakiś drobny zabieg ginekologiczny (ja się o nim na przykład dowiedziałam jakieś pół roku później), a przy scysji po pogrzebie taty, wypomniała siostrze, że nawet do niej nie przyjechała. Siostra była wtedy w pracy na drugim końcu Polski. Wg matki, zajmowała się wtedy matką swojej koleżanki, która w owym czasie nie żyła od jakichś dwóch miesięcy. Co do 'dobroczynności', potrafiła np dać mi kasę, tylko dlatego że tato mi też wcześniej dał, a potem jęczeć, jak to ma mało i jakie wszystko drogie. Siostry przestały utrzymywać kontakt z tatą po zagrywkach ze strony matki (a i tato też coś chyba od siebie dodał z tego co mi mówiły), bo zawsze wjeżdżała im na sumienie i robiła im wyrzuty, że są niewdzięczne, że się z tatą jadą spotkać. W jej mniemaniu powinny go nienawidzić tak samo jak ona. Ja, jako jedyna, utrzymywałam z nim kontakt, co było mamie bardzo nie w smak i kiedyś powiedziała, że tatuś mnie zmanipulował. Kiedy zachorował i bardzo mu się pogorszyło, jedna z sióstr wzięła go do siebie, a druga pomagała jak tylko mogła, ja też chciałam praktycznie rzucić pracę i przyjechać. Gdy gadałam o tym z matką, stwierdziła, że wspaniale nas wychowała, że się tak świetnie potrafimy zorganizować. Gdybyśmy bazowały na jej wychowaniu, tato umierałby kompletnie sam, a my dowiedziałybyśmy się pewnie od jego siostry lub kolegi. I takie jest praktycznie całe nasze życie, z tym, że ja stałam się odporna na jej zagrywki, bo swoje już zdążyłam przeżyć. Za to siostrom mama zawsze opowiadała swoją wersję wydarzeń, a że zwykle żaliła się na mnie zaraz po moim niecnym występku, siostry wierzyły jej. Moimi niecnymi występkami było np to, że gdy zapytała, ile 'gospodarz' dał mi pieniędzy i skwitowała, że cienko, ja odpowiedziałam, że nie mam ochoty tego słuchać i nikt inny w sumie też. Lub mówienie jej, że nie chcę słuchać jak obgaduje ojca, bo to jest mój tato. Zawsze od razu dzwoniła i im mówiła, ja dostawałam ochrzan, bo wg nich skoro jestem tak rzadko w Polsce, powinnam być dla mamy milsza. Na pytanie, czemu to ma działać tylko w jedną stronę, nie potrafiły odpowiedzieć. Dopiero jakieś wydarzenie, gdzie to ja pierwsza opowiedziałam siostrze, co się wydarzyło, a dopiero potem mama przedstawiła swoją stuningowaną wersję, otworzyło jej oczy, że to nie mama jest zawsze ofiarą niewdzięczników i oprawców, tylko że sama takie sytuacje powoduje albo tworzy inną wersję tego, co się naprawdę stało. Teraz i siostrom otworzyły się oczy, jedna powied

Odpowiedz
avatar bazienka
-1 3

@weron: tylko tutaj najlepiej jak znajda sie dowody na poparcie slow autorki

Odpowiedz
avatar TheWho96
6 6

@metaxa zdolność czytania dłuższych tekstów zawierających zdania złożone wymaga od czytelnika pewnej inteligencji i obeznania. Nie wiem czy jest się czym chwalić w Twoim przypadku. Nie mówię, że historia jest jakaś wybitnie napisana, ale czytało się dobrze.

Odpowiedz
avatar janhalb
1 3

@metaxa: A skąd wiesz, że tamte mają jakąś wartość, skoro ich nie przeczytałaś…?

Odpowiedz
avatar Imnotarobot
5 5

Ta niechęć nie jest nieuzasadniona. Natalia jest zwyczajnie okropną osobą a Ty (z tego co rozumiem) miałaś z nią najwięcej kontaktu i lepiej jesteś w stanie przejrzeć jej kłamstwa na wylot. Na Twoim miejscu zastanowiłabym się jak wyglądała Twoja przyjaźń z nią i czy wszystko było w porządku. Być może coś się działo z jej ręki i nie jesteś w stanie dokładnie określić co, ale podświadomie bardzo Cię to drażni i dlatego potęguje to Twoje emocje. Mimo wszystko do psychologo warto zajrzeć. Jeśli nie jesteś sobie w stanie z tym poradzić sama to specjalista jak najbardziej powinien Ci w tym pomóc.

Odpowiedz
avatar bazienka
3 7

czytam, czytam i zastanawiam sie, po co ci kontakt z nia? smierdzi narcyzem gwiazdorzacym na kilometr, wiec po co w ogole zadajesz sie z tak toksyczna osoba, za jaka ja uwazasz?

Odpowiedz
avatar konto usunięte
3 5

@bazienka: też mnie to zastanawia - toksyczne osoby się "odcina". I jest spokój.

Odpowiedz
avatar bazienka
0 0

@metaxa: dokladnie, mam taka kolezanke w pracy, cala jednostka wie, ze jest toksyczna, wiec mocno zastanawiam sie, jak inni moga tego nie widziec w przypadku Natalii? Chyba raczej widza, ale maja w powazaniu, przyjmuja "z dobrodziejstwem inwentarza". I prawda, toksyczne relacje sie ucina, nie pielegnuje.

Odpowiedz
avatar dayana
3 5

Czyli chcesz iść na terapię dlatego, że jakaś laska kłamie, a Ty o tym dobrze wiesz, bo ją znasz? Jak dla mnie nie ma to sensu. iść to możesz po to, żeby nauczyć się asertywności i jak np. opowiadała o tym schronisku, to zapytać się czy jest jakimś ojcem Pio, że kacowała w mieszkaniu i jednocześnie była w schronisku. Albo najlepiej w ogóle się nie udzielać, jak chce budować swój wizerunek w oparciu o kłamstwo to w końcu i tak wyjdzie, ale z takimi pajacami nie ma sensu się trzymać. Zresztą ludzie to chyba lubią, przecież chociażby instagram to zbiór pozerów, w telewizji też te reality show wcale nie są ustawiane. To nic innego jak forma rozrywki.

Odpowiedz
avatar JW3333
5 5

Partner ma rację, idź do psychologa. Nie szukaj wsparcia w internecie tylko w realu.

Odpowiedz
avatar TheWho96
5 5

Czyli masz koleżankę, która robi z siebie bohaterkę publicznie, jednocześnie nie mając skrupułów żeby bawić się ludźmi (sytuacja z byłym). Myślę, że ja tez bym jej nie polubiła. Ale nawet abstrahujac od oceny moralnej jej zachowań, bo w sumie nie zachowała się nie w porządku wobec Ciebie (chociaż patrząc po tym jak traktuje innych, nie miałabym wątpliwości ze nie zrobiłaby dla Ciebie wyjątku), masz prawo ją nie lubić tak po prostu. Mój były mial taką koleżankę na pierwszym roku studiow, której nie lubiłam (nie była to zazdrość, ani ona nie byla atrakcyjna, ani ja nigdy nie byłam zazdrosna o bylego, której nie mogłam znieść na dłuższą metę. Robiła jakieś dziwne akrobacje żeby oszczędzać na wszystkim, ale dochodziło to do granicy absurdu czasami. Miała pule ulubionych tematów, wśród których królowały opowieści o różnych sytuacjach, w których byla podrywana (potrafiła o zupełnie niewinnej sytuacji z prowadzącym na studiach, przy której byłam, opowiadać jak o Potencjalnej próbie gwałtu. W ogóle wydawało jej się, że wszyscy ją molestują wzrokiem gdzie nie pójdzie). Poza tym historie klubowych podbojów, tinderowych podbojów (wyśmiała kiedyś chłopaka, z którym się spotykała bo się przy niej rozpłakał. Poprzedni był agresywny i ją bił, ale to już nie był powód do krytyki;) ), plotek z wydziału i patologii wioskowych ze swojej rodzinnej miejscowosci. Raz opowiadała historie o tym jak jej piesek połknął skarpetkę i ta opowieść trwała bitą godzinę, choć można by ją streścić w dwie minuty. W pewnym momencie uświadomiłam sobie, że mimo że nic mi nie zrobiła, to jej po prostu nie lubię i TO JEST OK. I myślę, że to właśnie musisz sobie uświadomić w tej sytuacji - nie masz obowiązku lubić wszystkich, nawet jeśli są lubiani przez innych. Jeśli rzeczywiście tak trudno jest Ci się z tym pogodzić, to idz na terapie. Ale problem nie jest w tym, że jej nie lubisz, tylko w tym, że tego nie akceptujesz

Odpowiedz
avatar mama_muminka
4 4

Natalia Natalką, ale dlaczego ty to tak przeżywasz? Standardowe podejście to zauważyć, że ktoś jest niefajny i nie kontynuować tej znajomości i zapomnieć. A ty z tą osobą utrzymujesz kontakt mimo, że cię irytuje. Faktycznie, warto żeby psycholog to zobaczył.

Odpowiedz
avatar konto usunięte
5 5

Tak, idź do psycholog, bo zaprzyjaźniłaś się z narcyzką.

Odpowiedz
avatar iks
3 3

Natalia jest tak zwaną atencjuszką, a dokładniej atenszonem. Takich ludzi należy omijać szerokim łukiem. Żywią się naszą energią. Marcin natomiast trafił do friendzone. Jako ze miał odwagę z niego się wyrwać i sobie poukładać życie to Natalia go atakowała i ciągle brudziła dookoła niego.

Odpowiedz
Udostępnij