Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Przypomniała mi się taka bardzo głupia historia z zamierzchłych czasów. Dalej uważam…

Przypomniała mi się taka bardzo głupia historia z zamierzchłych czasów.

Dalej uważam to za piekielność i chociaż sprawa uległa mocnemu przeterminowaniu (i nic mi się takiego nie stało), to mam trochę żalu do własnych rodziców.

W podstawówce chodziłam do jednej klasy z Karolkiem. Karolek miał problemy z agresją, ale ze względu na to, że był wątłej postury nie wyładowywał jej na kolegach, a raczej na koleżankach. "Skarżenie" się wychowawczyni czy rodzicom w zasadzie skutkowało niczym, bo przecież "końskie zaloty", "tacy są chłopcy", "bądź ponad to".

Któregoś dnia Karolek w przypływie agresji (bo wychowawczyni zwróciła mu uwagę) uderzył w tył głowy koleżankę siedzącą przed nim. Nie zrobił tego dłonią, a plastikowym pistoletem na kulki.
Dziewczyna się popłakała, wychowawczyni nie odezwała się nawet słowem. I wtedy wchodzę ja, ze swoją niewyparzoną gębą i rzucam na głos "Damski bokser" (nawet nie wiem skąd w 3 klasie podstawówki znałam to określenie).

Karolek rzucił się w moją stronę i mi również przywalił w głowę z całej siły pistoletem.

Pamiętam tylko tyle, że zrobiło mi się ciemno przed oczami, bolało strasznie i również się poryczałam.

Moja mama została wezwana do szkoły, większość rozmowy z dyrektorem mnie ominęło. To co jednak mnie nie ominęło, to ciągłe dopytywanie co powiedziałam, co zrobiłam, że się na mnie rzucił, co zrobiła koleżanka że ją uderzył.

Czy to powinno mieć znaczenie? Nie.

Dzieciak powinien wylecieć ze szkoły z ogromnym hukiem i fanfarami, zamiast tego to ja i druga poszkodowana byłyśmy traktowane jako najgorsze. Ona, bo śmiała siedzieć przed nim i ja, bo miałam odwagę się odezwać.

Karolek ze szkoły nie wyleciał.

Trzeba było znosić jego wybuchy agresji jeszcze przez rok, dopóki cała jego rodzinka nie zmieniła miejsca zamieszkania. Nie pamiętam żeby ktokolwiek wyciągnął jakiekolwiek konsekwencje za jego zachowanie (być może była to nagana, trudno powiedzieć dawno temu to było).

Mam żal, że zarówno pedagodzy (podobno ludzie wykształceni) jak i moi rodzice podeszli tak idiotycznie do tej sytuacji.

Dawno temu w prehistorii

by googlewhack
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Mumei
9 11

No to trochę smutne jest, że twoi rodzice mieli cię gdzieś. Nie mam swoich dzieci jeszcze, ale po tym co ja przechodziłam, to sobie postanowiłam, że jak będę mieć własne to będę walczyć o nie jak lwica (oczywiście rozsądnie, bo nic nie jest czarno-białe). Możliwe, że Karolka rodzice byli hojni dla szkoły. W tej historii wszyscy dorośli są piekielni.

Odpowiedz
avatar helgenn
14 14

@Mumei: nie przypominam sobie, żeby w latach 80. czy 90. jakikolwiek rodzic podważał to co mówił nauczyciel. Myślę, że tak wtedy po prostu było, to nie oznacza, że rodzice mieli gdzieś swoje dziecko.

Odpowiedz
avatar Armagedon
11 23

@Mumei: @helgenn: Nie chodziło ani o jedno, ani o drugie. To głęboko zakorzeniona mentalność, że dziewczynki są/mają być grzeczne, a chłopcy mają prawo rozrabiać, bo... to chłopcy. Normalka. Jeśli chłopak uderzył chłopaka, to zwykle pytano "o co poszło?", a jak chłopak dziewczynkę, to "co mu zrobiłaś?". Czyli - widocznie sobie zasłużyła. To się później "przenosi" w dorosłość. Jak mąż leje żonę, to nawet ona często mówi "moja wina, sprowokowałam go, nie zrobiłam tego czy owego, albo zrobiłam to źle". Jak żona leje męża (rzadko, ale się zdarza) to ma on opinię flimona, co to oddać nie potrafi babie i daje sobą pomiatać. Nawet dowcipy są na ten temat. Wchodzi mąż do domu i od progu spuszcza jej łomot. - Za cooo? - drze się żona. - Jak bym wiedział za co - to bym zabił!

Odpowiedz
avatar barakuda
-5 13

@Armagedon: Nie wiem z jakiego środowiska pochodzisz ale o tym o czym mówisz czytałam tylko w książkach oraz jak byłam już orosla dorosła to spotkałam się z takimi " specyficznymi" opowiadaniami cz też żartami. W latach 80 dziewczynki biły się z chłopakami i nie było takich dziwacznych stwierdzeń o jakiś mówisz ' ani od nauczycieli a zwłaszcza od rodziców. Ale ja wtedy mieszkałam na wsi, więc może wtedy w miastach były takie zachowania . Też również te o żonach. Facet jakby bil żonę to by miałnie ciekawa opinie. I do tego za coś takiego - jak mi ( jak byłam już dorosla) potrafiono takiego facevika wywieść ( jak to miejsce nazywano) do lasku i wpuścić mu pałami wpier.... I do tego zapowiedziano , że jak znowu podniesie rękę na żonę to znowu to spotka. A zrobili to milicjanci.

Odpowiedz
avatar barakuda
-4 8

@Armagedon Tak mnie zdenerwowała opowieść o dziwnym środowisku w którym kobiety w Polsce czują się winne jak je bije mąż, że zaczęłam dość nerwowo pisać na telefonie i mi część wyrazów cz też zdań nie zapisało się. A jak zaraz chciałam edytować czy też usunąć błędnie napisaną odpowiedź o mi się ciągle wyświetlało, że minął czas. O tym zdarzeniu z bitą kobieta opowiadała mi mama.

Odpowiedz
avatar helgenn
9 9

@Armagedon: to dotyczyło obydwu płci, po prostu wtedy rodzice za bardzo do szkoły nie chodzili się wykłócać, że ich dziecko jest święte i na pewno nic nie zrobiło.

Odpowiedz
avatar Fahren
5 9

@Armagedon: Ej dobre. To też opowiem dowcip "- Czy to telefon zaufania dla kobiet? - Tak? - Hamulec to który pedał?" Idąc twoim tokiem rozumowania, żadna nie umie jeździć, bo dowcipy określają rzeczywistość

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

@Armagedon Pamiętam tamte czasy i jako chłopak mam trochę inne wspomnienia, ale wiadomo, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Generalnie dziewczyn nie wolno było bić. Bójki między chłopakami to co innego. Może nikt tego nie pochwalał, ale też nie potępiał. Ale dziewczyn bić nie wolno. A jak już ktoś to zrobił, to albo postąpił bardzo źle albo musiał mieć ważny powód. Może w tym przypadku zadziałał podobny mechanizm. Skoro Karol uderzył dziewczyny, to może zrobiły coś nie tak, bo przecież normalnie się dziewczyn nie bije. @barakuda Kwestie przemocy domowej wobec żon pamiętam inaczej. Z mojego osiedla wiem o co najmniej 4 przypadkach, gdzie mąż bił żonę. Niby każdy to potępiał, ale de facto wszyscy normalnie rozmawiali z takimi sąsiadami, pili z nimi wódkę (za komuny piło się dużo wódki) i co najwyżej najbliższa rodzina interweniowała.

Odpowiedz
avatar Armagedon
10 16

@barakuda: "Nie wiem z jakiego środowiska pochodzisz..." No, domyślam się o jakie mnie posadzasz. Tyle, że nie ma to nic do rzeczy. Bo jeśli myślisz, że "swoje kobiety" leje wyłącznie zapijaczona patologia, to jesteś w grubym błędzie. Pierwsze miejsce w statystykach "bijania żon" zajmują lekarze chirurdzy, następnie wojskowi i policjanci. Dalszych zaszczytnych miejsc nie pamiętam. Są to, co prawda, statystyki sprzed dwudziestu lat, ale nie sądzę by się "w tym temacie" coś znacząco zmieniło. Przemocowcy występują w absolutnie każdym "środowisku naturalnym". Tyle, że dziś się już takich statystyk nie robi, bo "nie ma potrzeby". A jeśli sądzisz, że każda żona, którą mąż sprał po raz pierwszy, od razu leci do sądu z pozwem rozwodowym - to znowu jesteś w - tak zwanym - mylnym błędzie. Większość przyjmie przeprosiny - i tak się to będzie cyklicznie powtarzać. Niektóre żony tracą cierpliwość, a niektóre całe życie tkwią w takich toksycznych związkach. Maskują siniaki, a jak się nie da, to "uderzyłam się o szafkę". Bronią swoich oprawców ze wstydu. To pierwszy powód. A jak już sprawa się "wyda" - będą ich bronić nadal, twierdząc właśnie, że to "ich wina", bo były nieposłuszne/pyskate/leniwe/inny argument. Zwłaszcza, że toksyk to świetny manipulant, który poczucie własnej wartości i godność kobiety potrafi sprowadzić do zera i wmówić jej, że jest nikim. To drugi powód. Historia o milicjantach w PRL jest możliwa. Pod warunkiem, że oprawca był zwykłym, miejscowym łachudrą, który na skargę nigdzie by nie poszedł. A nie - na przykład - również milicjantem, prokuratorem, lekarzem, dyrektorem, albo jakimś innym "panem na stanowisku". I mów sobie co chcesz, ale taką mentalność, że facet jest kimś "lepszym" od kobiety, i że więcej mu wolno, wynosi się głównie ze "środowiska domowego". Nawet dziewczynki są inaczej traktowane w rodzinach, niż chłopcy. Nikomu to specjalnie nie przeszkadza. Nikomu specjalnie nie zależy, by tę mentalność zmieniać. Zwłaszcza dzisiaj, gdy się promuje "tradycyjny model rodziny". A... "feministki siedzą w domu, niepotrzebne są nikomu". No nie?

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 10

@Fahren: Dowcipy nie biorą się znikąd. Przede wszystkim ze stereotypów. Które istnieją, nic nie poradzisz. Na przykład - o blondynkach. "Idąc twoim tokiem rozumowania, żadna nie umie jeździć, bo dowcipy określają rzeczywistość." Co za beznadziejne zdanie. Myślisz, że jak słyszę dowcip o głupim mężu, to wszystkich facetów uważam za idiotów?

Odpowiedz
avatar marcelka
5 13

@pasjonatpl: "dziewczyn normalnie się nie bije" ale "może zrobiły coś nie tak"?! Czyli jak zrobiły "coś nie tak" - ale co? powiedziały coś, co się nie spodobało? miały za krótką spódniczkę? i kto niby ocenia, co jest "czymś nie tak" - to wtedy można walnąć dziewczynę/żonę/córkę, żeby wiedziała, kto jest panem i władcą osądzającym, czy ich zachowanie "jest tak" albo "nie tak"? Serio?

Odpowiedz
avatar barakuda
-2 6

@pasjonatpl Czyli jedna z moich też się choć częściowo potwierdza. Pan miastowy a ja dzieciństwo to wieś a do tego tzw.PGR -y. To i z tego są te różnice. Nigdy nie piłam wódki, wino może że 3 razy po odrobinie a raz spróbowałam smaku piwa ( fuj). Palenie fuj. Jak mnie napadnięto ( 2 facetów - rozbój) to czego najbardziej żałowałam- że za późno się odwróciłam i kopnięta zaczepiłam o wysoki krawężnik. Co spowodowało, że się przewróciłam i nie udało się choć im trochę " wlac". Choć policja stwierdziła, że się i tak dobrze skończyło. "Miastowi" to dziwny stan umysłu. Jak się darłam w czasie napadku to nikogo nie było. A jak pod domem stały radiowozy to sąsiedzi to widzieli. Jak mieszkałam na PGR to nie widziałam tylu pijaków co w mieście, a przekleństwa i to też kobiety, nawet jeszcze dzieci. Niechby na wsi tak się dzeci zachowywaly. I dotego facet rozmawia z kobietą i też przeklina.

Odpowiedz
avatar barakuda
6 6

@Armagedon Nie uważnie przeczytałaś moją odpowiedź. Ja pochodzę że wsi a nawet byłego PGR. Ty wyższy poziom moralności łączysz z bogactwem i wykształceniem. Ja nie - patologia to patologia nawet profesor i milioner.

Odpowiedz
avatar Ohboy
6 8

@barakuda: Jeżeli serio uważasz, że bite kobiety mają lepiej na wsi i ich oprawcy są gorzej traktowani, to żyjesz w kolorowej bańce.

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 13

@pasjonatpl: Owszem, dziewczyn bić "nie wolno", ale szturchanie, popychanie, ciągnięcie za włosy nie były uznawane za bicie. Traktowano je jako końskie zaloty i na ten temat powstało całkiem sporo artykułów. Zresztą nawet teraz jest problem z karaniem chłopców w szkole konkretnie za przemoc wobec dziewczyn. Niedawno była nawet afera, bo chłopak robił dziewczynom zdjęcia majtek w szkole (pod spódnicami), a one usłyszały od dyrektorki, że powinny nosić dłuższe spódnice. Czyli cały czas przenosi się odpowiedzialność na ofiarę.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
3 3

@marcelka: Tak dla jasności. Wcale tego nie pochwalam. Tylko piszę jak było. Ogólnie rozwiązywania problemów za pomocą konfrontacji siłowej dzieciaki uczyły się w domu. Przecież tak rodzice rozwiązywali problemy wychowawcze. Dziecko nabroiło, zrobiło coś, co się rodzicowi nie spodobało, to wpier...l. A co do dziewczyn, to już nie pamiętam, ale raczej chodziło o jakieś ciężkie wyzwiska, ciągłe prowokowanie kogoś. Czy jak same próbowały kogoś uderzyć. To ostatnie to bardzo rzadko się zdarzało, bo dziewczynom od dziecka wpajano inne wzorce. Oczywiście piszę, jak to wyglądało w mojej okolicy, mojej szkole. Gdzie indziej mogło być inaczej.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
4 4

@Ohboy: Tu masz rację. Takie rzeczy były na porządku dziennym i nie uważano tego za przemoc. Ciekawe, czy pociąg kobiet do 'bad boyów' nie bierze się właśnie z takich wzorców narzuconych przez społeczeństwo. Czy to bardziej reakcja biologiczna, hormony.

Odpowiedz
avatar barakuda
1 1

@Ohboy Mieszkałam tam 16 lat wiele lat temu . I napisałam jak było wtedy.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 4

@barakuda: "Nie uważnie przeczytałaś moją odpowiedź." A ja myślę, że nieuważnie przeczytałaś moją. I z którego jej fragmentu wyciągnęłaś wniosek, że "wyższy poziom moralności" łączę "z bogactwem i wykształceniem"? Bo ja właśnie piszę... "jeśli myślisz, że "swoje kobiety" leje wyłącznie zapijaczona patologia, to jesteś w grubym błędzie. Pierwsze miejsce w statystykach "bijania żon" zajmują lekarze chirurdzy, następnie wojskowi i policjanci." Podejrzewasz mnie o pogląd, że lanie żony przez milionera, czy profesora jest mniej naganne, niż gdy robi to pracownik rolny? "Ja pochodzę że wsi a nawet byłego PGR." A co mnie to obchodzi? Ja nie dzielę ludzi na "wsiowych" i "miastowych". Ani na milionerów, którym trzeba się kłaniać i biedaków, których można kopnąć w tyłek. Tylko na przyzwoitych i łobuzów, uczciwych i złodziei, wierzących i niewierzących, złych i dobrych, mądrych i głupich. Ale, zdaje się, że to ty "miastowych" uważasz za "stan umysłu". Bo w "środowisku" miastowym tylko ruja i poróbstwo, przekleństwa, chlanie, bicie żon, rozwydrzone bachory i wulgarne baby. Natomiast twoja "popegieerowska" wieś, to "wsi spokojna, wsi wesoła", gdzie "pan, wójt i pleban" zgodnie współpracują, wódki prawie nikt nie pije, dzieci są grzeczne i dobrze wychowane, kobieta nie kala ust przekleństwem, a jak ktoś stłucze żonę - to mu "władza" spuszcza wpier_dol, a cała "wieś" go ignoruje... No, niechby się jeszcze raz odważył, to... Utopia, normalnie.

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

@pasjonatpl: bic nie, ale u mnie np. chlopcy namietnie podwijali dziewczetom spodniczki, liczne skargi byly tlumaczone wlasnie "konskimi zalotami", nie pamietam tez zadnej pogadanki na ten temat w strone chlopcow, ewentualnie, zeby chlopcow "nie prowokowac" i tych spodniczek nie zakladac... a dzis mozna by to uznac za molestowanie

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@bazienka: Za to powinno im się kazać wypiąć i każdego po kolei kopnąć w d...ę. Za pierwszym razem założyć trampki. Za każdym razem, jak przewinienie się powtórzy, to zmienić buty na cięższem, aż w końcu dostałby jeden z drugim kopa ciężkim wojskowym butem.

Odpowiedz
avatar weron
7 9

w angielskich szkołach jest chyba jeszcze gorzej, zwłaszcza, że wielu Anglików stosuje już nawet nie zimny chów (o ile nie pomyliłam pojęć) a kompletny brak chowu. Dzieci zostawione same sobie robią co chcą, nastolatki łażą po mieście, kradną ze sklepów, wyzywają ochroniarzy i nikt z tym nic nie robi (poza przegonieniem ze sklepu czy terenu Centrum Handlowego) mój syn ma w klasie chłopaka z rzekomym ADHD. Rzuca się do bicia, jest agresywny, jak przegrywa to zawsze komuś nastuka. Pewnej dziewczynce złamał rękę, bo z taką siłą kopnął w nią piłkę. Mały terrorysta. Kiedyś mój syn poskarżył mi się, że dzieciak wskoczył mu od tyłu na plecy i go dusił, nie reagował na słowa mojego syna, że go to boli. Poszłam do nauczycielki (bo chociaż uczę moje dziecko, że powinien sprawę najpierw spróbować załatwić po dobroci z kolegą, a jeśli to nie pomoże, iść do nauczyciela) bo duszenie kogoś i nie reagowanie na prośbę o zaprzestanie uważam za powód do mojej reakcji. Sprawę zgłosiłam, nauczycielka powiedziała, że pogada z dzieciakiem, o sprawie zapomniałam. Dwa dni później kiwnęłam głową matce dzieciaka na placu szkolnym, a ona próbowała zabić mnie wzrokiem, na początku nie skojarzyłam nawet, o co może chodzić. Przypomniałam sobie dopiero później, że pewnie nie mogła przeboleć skarżenia na jej synusiuniuniuńcia. Cóż, tak go 'wychowała', to niech nie oczekuje, że inni rodzice będą to tolerować. Kiedyś inny dzieciak kopnął z całej siły piłkę, która odbiła się od głowy syna mojej koleżanki, po czym poszybowała w stronę szyby doprowadzając do jej zniszczenia. Syn koleżanki musiał mieć w szpitalu szytą głowę, a matka jeszcze panikowała, że jej będą kazali płacić za szybę, bo teoretycznie jej syn ostatni dotknął piłki. A jeśli chodzi o perspektywę ofiary takich zachowań, rodzice powinni reagować. Jeśli mają pewność, że dziecko nie zawiniło, nie było prowodyrem bójki, lub też jego wina była niewspółmierna do wymierzonych razów, jest to ich obowiązkiem. Dziecko, które poskarży się rodzicowi, a rodzic oleje sprawę, traci zaufanie do rodzica, bo w końcu po to jest ojciec i matka, żeby bronić swoich dzieci. Trochę nieskładnie mi chyba wyszło, ale mam nadzieję, że rozumiecie. Ja ze swoim synem zawsze staram się porozmawiać i dojść do sedna problemu. Kiedyś dostał w szkole ujemne punkty za zachowanie, piszę do nauczycielki, ona odpisuje, że mój syn ugryzł kolegę. Zawrzało we mnie, w domu pytam, o co poszło, a syn mówi, że dzieciak z klasy napluł mu na kanapkę i zrzucił ją na podłogę. O tym już mi pani nie wspomniała. Nie pochwalam oczywiście gryzienia kogokolwiek, ale zastanawiam się, czy tamten dzieciak poniósł jakiekolwiek konsekwencje pozbawienia mojego syna tej kanapki czy tylko z mojego syna zrobiono agresora.

Odpowiedz
avatar Bryanka
7 7

@weron: A daj spokój, w UK jak nie pogrozisz w szkole, że zgłosisz ich do councilu i na policję, to nawet nie będą z Tobą gadać. Wcześniej myślałam, że to jakieś jaja i matki są przewrażliwione, ale potem wyszła sprawa córki mojej szefowej. Moja szefowa przez dobre 2-3 miesiące próbowała doprosić się o interwencję w sprawie znęcania się nad jej dzieckiem. Starsze dziewczynki wzięły sobie jej córkę na celownik. Innym razem koszmarnie potraktowano w szkole syna sąsiadki. Chłopak ma zdiagnozowany autyzm. Też nie mogła się doprosić o rozmowę z nauczycielami. Dopiero musiała zagrozić, że to zgłosi wyżej.

Odpowiedz
avatar T3TRU53K
3 9

Oczywiście, że ważne jest to co pierwsza powiesz... O ile w Twoim przypadku miałaś zwyczajnie rację i zostałaś źle potraktowana tak ogólnie ma to kluczowe znaczenie. Przykład z gimnazjum: Podchodzi do mnie laska i wali mi liścia... W szoku, bo nie wiem o co chodzi, kazałem jej wypier..., bo jej oddam. Dostaje 2raz i ostrzegam, że to ostatni raz jak jestem bierny i... dostaje 3raz. Oddaje, a szon w płacz i z koleżankami do nauczycielki. Ja poniosłem konsekwencje, ale wszystko co było przed moim uderzeniem okazało się być bez znaczenia, bo "ostatecznie uderzyłem dziewczynę"... Więc choćby dlatego jest ważne kto jak się zachowuje na początku...

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

@Armagedon: No i twój komentarz jest jakby usprawiedliwieniem napastnika, tak jak w tej historii. Tyle że tym razem napastnikiem była dziewczyna. A widziałem takie sytuacje, gdzie kobiety rzucały się na facetów z pięściami (rzadko, ale się zdarza), bo były pewne swojej bezkarności, bo przecież dziewczyny nie uderzy. Pamiętam, że raz widziałem taką akcję w weekend w nocy. Akurat ta pora, kiedy w Irlandii zamykają knajpy i ludzie wychodzą na zewnątrz, oczywiście pod wpływem. I zobaczyłem, jak jakiś facet dość mocno odpycha dziewczynę i ją wyzywa. Ja prawie trzeźwy, tamten widać już mocno wstawiony, więc w razie czego najprawdopodobniej szybko bym go sprowadził do parteru. Ale że nie miałem już 20 lat, to wolałem najpierw dobrze się przyjrzeć, co się dzieje niż bawić się w rycerza ruszającego damie na ratunek. W końcu jej nawet nie uderzył. I miałem rację. Bo jeśli w tym miejscu była jakas dama, to nie była nią ta dziewczyna. Ona po prostu rzucała się na chłopaka z pięściami, a ten ją odpychał i kazał się,,, odczepić. Także to jemu należała się pomoc, gdyby takiej potrzebował. Ale bez problemu sobie radził i nie tracił panowania nad sobą, więc nie widziałem powodu do interwencji.

Odpowiedz
avatar Armagedon
-2 4

@pasjonatpl: Słuchaj, Pasjonat, czy ty umiesz czytać ze zrozumieniem? Czy jak reszta minusujących matołów odnosisz się do wyrwanych z kontekstu fragmentów mojego wpisu? Bo jak jest napisane "jakiś powód swoich popisów musiała mieć" - to tylko ten kawałek zdania dociera, reszty już czytać nie warto. Czyli... "Tak tylko mówię, dla porządku, bo nie pochwalam bicia ludzi po twarzy (i nie tylko) bez względu na powód." A ty, oczywiście, wyciągasz z tej wypowiedzi wniosek, że USPRWIEDLIWIAM agresję panienki. Nawet mimo to, że w dalszej części wpisu odnoszę się do głupawego gimnazjalnego wieku, kiedy to... "Ma się durne pomysły i skłonność do brawury." ...co raczej nie jest żadnym usprawiedliwieniem, tylko stwierdzeniem faktu. A żeby już zamknąć temat. Jeśli ktoś kogoś strzeli z liścia (bez względu na płeć) to przecież robi to z jakiegoś powodu. Jeśli TY uznasz, że powód był dobry - to wszystko OK? To OK! Mogę nawet uznać, że autor komentarza miał dobry powód, żeby pannie oddać. Ale na pewno nie z taką siłą, żeby jej puścić krew z nosa, podbić oko, albo wybić ząb. Dlatego napisałam... "...wszystko zależy od tego jak mocno jej przylałeś." I podtrzymuję.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
1 1

@Armagedon Wspominałaś coś o wychowawczym strzelaniu z liścia. Że co? Autor komentarza nie napisał nic, co by sugerowało, że miała jakikolwiek powód, żeby go uderzyć. Nie napisał też, z jaką siłą uderzył, a ty od razu zakładasz, że jednak mogła mieć powód i że mógł jej oddać za mocno. A nawet jak jej oddał dość mocno (oczywiście nie na tyle, żeby coś złamać), to co z tego? Niech się nauczy, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Jeśli sama używa przemocy wobec kogoś, to ten ktoś odpowie tym samym. Można nawet stwierdzić, że to ona dostała wychowawczego liścia.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@Armagedon Poza tym jeśli uderzył za mocno, to oboje powinni ponieść konsekwencje. Ona pierwsza użyła przemocy. A w komentarzu wyraźnie jest mowa o tym, że nie miał pojęcia, o co jej chodziło.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 2

@pasjonatpl: Aaaa, to o tego "wychowawczego klapsa" poszło? W życiu bym na to nie wpadła. Zatem tłumaczę i objaśniam. Tak się po prostu mówi. WYCHOWAWCZY - znaczy lekki, niebolesny klaps, którym rodzice "motywują" małe dziecko. Zatem, wcale nie miałam na myśli tego, co mi zarzucasz. Gdybym napisała "karnego klapsa" byłoby lepiej? Bo, w końcu, panna mu w tę japę strzeliła z jakiegoś powodu? A może, tak bardziej poprawnie politycznie, byłoby "wymierzyła policzek"? I jeszcze coś. "autor komentarza nie napisał nic, co by sugerowało, że miała jakikolwiek powód" Nie napisał, bo to nieistotne. Czy ten powód miała (a jakiś miała na pewno) czy nie - nie powinna go bić po twarzy, ZWŁASZCZA publicznie, testując, w dodatku, jego cierpliwość. "...i że mógł jej oddać za mocno." Nie ZAKŁADAM, że jej oddał za mocno, ale tego nie wykluczam. Dlatego zapytałam (ale odpowiedzi się pewnie nie doczekam). I dlatego napisałam "to zależy". Bo może dymu by nie było i panna nie poleciałaby z płaczem na skargę, gdyby oddał jej tylko "wychowawczym klapsem w buzię"?

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@Armagedon Ale całość wypowiedzi brzmiała jak usprawiedliwianie agresora. Poza jeśli uderzył za mocno, to obydwoje powinni zostać ukarani. Jeśli nie, to tylko ona. Sytuacja, w której ktoś kilka razy uderzył drugą osobę, a konsekwencje ponosi wyłącznie ta, która oddała, jest niedopuszczalna.

Odpowiedz
avatar Armagedon
0 2

@pasjonatpl: No i znów muszę napisać "to zależy". W zasadzie znamy tylko pobieżny opis sytuacji, i tylko - co oczywiste - z jednej strony. Jeżeli, zatem, panna miała ślady pobicia, a "przeciwnik" nie, decyzja nauczycieli wydaje się oczywista. Bo wtedy, z reguły, nikt nie docieka kto kogo uderzył pierwszy i za co. Nie wiemy tylko, czy je miała? Może nie? I wtedy decyzja szkoły wydaje się nieco dziwna. Nie wiemy też, JAKIE konsekwencje poniósł nasz użytkownik? Może obniżyli mu stopień z zachowania, może zawiesili w prawach, a może relegowali ze szkoły? Oczywiście, kto sieje wiatr - ten zbiera burzę. Kto "zaczyna pierwszy" - może się ciężko naciąć. Bez względu na płeć. Dlatego właśnie ja uważam, że wymierzanie sprawiedliwości biciem - jest słabe.

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@Armagedon: A po co piszesz o możliwych powodach usprawiedliwiających napastnika? Przecież nie masz o tym wiedzy. Czy to nie wynika czasem z tego, że podświadomie usiłujesz usprawiedliwić kobietę ze względu na solidarność jajników?

Odpowiedz

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 lutego 2023 o 9:21

avatar Armagedon
-1 3

@Error505: "...piszesz o możliwych powodach usprawiedliwiających napastnika" A wręcz przeciwnie. Piszę... "...bo nie pochwalam bicia ludzi po twarzy (i nie tylko) bez względu na powód." - to dotyczy każdej agresji. Jak również... "Czy ten powód miała (a jakiś miała na pewno) czy nie - nie powinna go bić po twarzy, ZWŁASZCZA publicznie, testując, w dodatku, jego cierpliwość." Oraz... "Dlatego właśnie ja uważam, że wymierzanie sprawiedliwości biciem - jest słabe." Ale piszę również... "OK! Mogę nawet uznać, że autor komentarza miał dobry powód, żeby pannie oddać." Więc, drogi Error, podsumuję to tak. POWODÓW można mieć milionpińcetstodziewińcet. Dla jednego powodem będzie obelga, dla drugiego inny pogląd polityczny, dla trzeciego - zdrada, a dla czwartego - tylko krzywy uśmiech, lub - "bo zupa była za słona". ŻADEN z tych powodów nie jest dobry i żaden nie usprawiedliwia bicia. I nie ma tu miejsca na żadną "solidarność jajników". I coś mi się wydaje, że to jednak faceci biją częściej. Tylko na to jest, jakby, większe przyzwolenie społeczne. Bo jak kobieta (bez względu na powód) uderzy faceta - to on ma prawo jej oddać z nawiązką, gdyż "niech jej się nie wydaje, że jak jest kobietą - to jej wszystko wolno", ale jak chłop strzeli babę w łeb, bo "coś tam" - to OK, widocznie sobie na to zasłużyła. No, taka jest mentalność w narodzie, nic nie poradzisz. I nie mówię tutaj wyłącznie o facetach.

Odpowiedz
avatar Error505
2 2

@Armagedon: Ehhh.... przeczytaj jeszcze raz co napisałaś. Oprócz tego, z czym się absolutnie zgadzam, że nie ma usprawiedliwienie do bicia itp. wplotłaś możliwe sytuacje, które by spowodowały, że kobieta była by mniej winna. Czyli z ciosu kobiety zrobiłaś klapsa a z ciosu mężczyzny cios nadmiernie mocny. Dodałaś jeszcze, że to była jego dziewczyna i, że miała powód. Owszem, wszystko w trybie przypuszczającym ale zapytałem w jakim celu to zrobiłaś? Przecież te detale są zmyślone. Gość napisał tylko, że po 3 ciosie oddał. Nie mamy wiedzy jaka była siła ciosów. I dlatego poddaję w wątpliwość Twoją obiektywność. Masz oczywiście rację, że mężczyźni częściej biją. Natomiast teza, że społeczne przyzwolenie na to jest większe niż gdy to kobieta jest napastnikiem nie da się obronić. Przecież jak facet przyzna, że kobieta go bije to ma przechlapane.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
2 2

@Armagedon "I coś mi się wydaje, że to jednak faceci biją częściej. Tylko na to jest, jakby, większe przyzwolenie społeczne. Bo jak kobieta (bez względu na powód) uderzy faceta - to on ma prawo jej oddać z nawiązką, gdyż "niech jej się nie wydaje, że jak jest kobietą - to jej wszystko wolno". Nie wiem, gdzie się wychowywałaś, ale jeśli chodzi o doświadczenia moje i moich znajomych z różnych części Polski, to źle ci się wydaje. Wręcz przeciwnie. Kobiet bić się nie powinno, a jak facet przyzna, że kobieta go bije, może stać się pośmiewiskiem. Jak odda, to dostaje łatkę damskiego boksera. Niestety poza tą łatką często nie ma żadnej reakcji ze strony otoczenia (mam na myśli małżeństwa i stałe związki), a jak trafi na jakąś toksyczną babę, co właśnie celowo będzie go prowokować, bić, żeby ją uderzył, to ma pozamiatane. Bo takie manipulantki umieją to rozegrać tak,żeby zniszczyć facetowi życie. A z tej historii wynika, że napastnik pozostał bezkarny tylko dlatego, że jest dziewczyną. Tylko ty sobie dopowiadasz nie wiadomo co.

Odpowiedz
avatar Error505
1 1

@pasjonatpl: Dla porządku, żeby nie było zarzutu, że bronisz i usprawiedliwiasz za wszelką cenę mężczyzn, należy dodać, ze przypadki kiedy to kobieta jest opresorem są znacznie rzadsze.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
0 0

@Error505: Oczywiście, że kobieta rzadziej używa przemocy fizycznej. Przyczyna jest bardzo prosta. Kobiety są fizycznie słabsze od mężczyzn. Są wyjątki, ale niewiele. A większość ludzi korzysta ze swoich najsilniejszych atutów. Jeśli weźmiemy pod uwagę przemoc psychiczną, to już proporcje bardziej się wyrównują, ale nie wiem, kto częściej taką przemoc stosuje. Toksyczni faceci też to robią, a że przemoc psychiczna jest trudna do wykrycia i zmierzenia, to ciężko o miarodajne statystyki.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
3 3

Całe wieki temu jak chodziłem do podstawówki zasady były inne i według mnie lepsze. U nas w klasie też był taki ancymonek, Jacuś. Ewidentnie miał jakieś problemy, słabo się uczył i bywał agresywny. Ale jak fikał za bardzo to akcja była krótka, któryś z chłopaków przywoływał go do rzeczywistości. Piąchopiryną. Po zabiegu uspokajał się na jakiś czas, po czym zabieg trzeba było powtarzać. Nikt nigdy się nie skarżył, nie było żadnych afer. Historia nie ma szczęśliwego zakończenia, Jacuś od dawna nie żyje, zapił się.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 4

@tatapsychopata: Widocznie Jacuś swe problemy i frustracje z dzieciństwa "pociągnął" dalej w dorosłość. Jako człowiek już bardziej doświadczony uznał, że o wiele bezpieczniej jest wyciągać łapę do flaszki, niż do obywateli. Zapomniał tylko, że gorzałka poniewiera równie skutecznie, co czyjaś twarda piącha. Z wódzią walczył zawzięcie, lał ją w mordę, ona nim waliła o glebę... no i w sumie swą heroiczną, życiową rozgrywkę z monopolem przegrał.

Odpowiedz
avatar tatapsychopata
0 2

@Armagedon: Bardzo dobrze to ujęłaś.

Odpowiedz
Udostępnij