Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Książki z biblioteki... Wiadomo, że na ogół przechodzenie z rąk do rąk…

Książki z biblioteki...
Wiadomo, że na ogół przechodzenie z rąk do rąk pozostawia na nich takie czy inne ślady, zwłaszcza jeśli chodzi o pozycje popularnonaukowe, gdzie często można się natknąć na czyjeś notatki, podkreślenia czy zakreślenia markerem. Cóż, taka ich uroda.

Jednak raz "udało mi się" trafić na prawdziwą piekielność. Było to w późnych latach 90., kiedy chodziłam do liceum. Potrzebowałam do czegoś "Historii literatury niemieckiej" - jakiś referat, zadanie na 6, już nie pamiętam.

Jakież było moje niemiłe zaskoczenie, kiedy stwierdziłam, że w egzemplarzu wypożyczonym z biblioteki miejskiej brakuje prawie całego rozdziału o Goethem. Najwyraźniej komuś było żal paru groszy na ksero albo nie chciało mu się robić notatek... Jak to mówiła moja śp. Babcia: "jo, a po mnie nikt".
Feler oczywiście zgłosiłam, a kompletną książkę na całe szczęście udało mi się pożyczyć od nauczycielki niemieckiego :)

biblioteka

by minutka
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar Balbina
4 4

Parę razy trafiłam na debila co podkreślał na chybił trafił litery. Długopisem. Żadnej w tym logiki nie było bo raz to było "z" raz "a" a innym razem np "i" I tak przez całą książkę. Każda strona roiła się od znaczków. Nie dało rady czytać bo po kilku chwilach nic innego nie widziałam tylko te podkreślenia.

Odpowiedz
avatar Brzeginka
13 13

@Balbina: To jeszcze nie tak źle. Pamiętam, że moim osobistym faworytem był detektywistyczny kryminał (a więc cała frajda z czytania opierała się na typowaniu podejrzanych) z zakreślonym nazwiskiem na jednej z pierwszych stron i dopiskiem „ON ZABIŁ”. Dla takich ludzi jest specjalne miejsce w piekle…

Odpowiedz
avatar Balbina
5 7

@Brzeginka: No, uśmiałam się. Jaja urwać to mało.

Odpowiedz
avatar helgenn
8 8

@Balbina: może to była jakaś zaszyfrowana informacja ;)

Odpowiedz
avatar Jorn
4 4

@Balbina: W drugiej (chyba) klasie podstawówki miałem podręcznik do matmy po starszym roczniku. Raz dostałem najniższą ocenę w całej mojej podstawówkowej karierze, bo połowę wyników działań z zadania miałem błędnych. Przyjrzałem się bliżej książce i dopiero wtedy zobaczyłem, że poprzedni posiadacz książki przerobił długopisem wszystkie minusy na plusy, a więc zadanie było z dodawania i odejmowania, a nie tylko z dodawania, jak mi się wydawało.

Odpowiedz
Udostępnij