Historia z czasów, gdy pracowałam w sklepie spożywczym.
Pewnego dnia przyszła kobieta, na około 50/60 lat. Zaczęła krzyczeć, że jak tak możemy, oszukujemy, tylko pieniądze chcielibyśmy wyłudzić. Krzyki trwały kilka minut, w końcu pani zaczęła się wyciszać, więc pytamy, o co chodzi.
[K]lientka: Córka kupiła truskawki, pod spodem wszystkie zgnite.
[S]zef: Czy ma pani przy sobie te truskawki i paragon? Zwrócimy pieniądze.
[K]: A co wy myślicie, że my bierzemy paragony?! A truskawki dwa tygodnie temu kupiliśmy! Naciągnęliście nas!
[S]: To czemu od razu pani córka do nas nie przyszła?
[K]: Bo jej się nie chciało! Nigdy więcej tutaj zakupów nie zrobimy!
Zanim pojawią się komentarze: może się zdarzyć, że z wierzchu truskawki wyglądają ładnie, a pod spodem są brzydkie. Nie przepatrywaliśmy każdego koszyka. Gdy przesypywaliśmy do reklamówki patrzyliśmy, czy nie ma zgnitych i je od razu wyrzucaliśmy, a na ich miejsce dawaliśmy ładne. Jak ktoś brał całą łubiankę, nie grzebaliśmy tam.
Szef z kolei był ugodowym człowiekiem, z paragonem i truskawkami zwróciłby pieniądze, bo tak robił.
handel
Ubijankę?
Odpowiedz@Crypsis: zgnite?
Odpowiedz@Crypsis: Przepatrywac?
Odpowiedz@iskier89ka: „Przepatrywać” istnieje w języku polskim. Za SJP: «obejrzeć coś kolejno, jedno po drugim, poszukując czegoś»
OdpowiedzCo to jest "ubijanka"?
Odpowiedz@metaxa: Podejrzewam, że chodzi o łubiankę, taki prostokątny koszyczek na owoce, nazywany też kobiałką... https://www.nasza-chata.pl/wp-content/uploads/2015/12/kobialki1-320x202.jpg
Odpowiedz@minutka: domyśliłam się, Mój komentarz miał charakter sarkastyczny.
Odpowiedz@metaxa w takim razie był bardzo potrzebny ;)
Odpowiedz@Honkastonka: a owszem. Ale umiejętność rozpoznawania sarkazmu w narodzie jest - jak widać - znikoma. Ale błąd został poprawiony, zatem jego wytknięcie - nie tylko przeze mnie - było skuteczne.
OdpowiedzMerytorycznie. Drodzy Użytkownicy. Literówka może się zdarzyć jak się pisze w emocjach. Po pierwsze trzeba było babsztylowi kazać zamknąć japę, bo krzyczeć to może na swoją córkę, która nie bierze paragonów. Po drugie, co jest najbardziej istotne, jaki owoc jagodowy po 2 tygodniach jest świeży? Jakiś mutant nad mutantami albo nafaszerowany konserwantami. Trzeba spławić ją od razu i posłać na drzewo.
OdpowiedzZmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 20 stycznia 2023 o 10:37
@Tolek: jedna tak. ale nie więcej. a emocje przez te dwa tygodnie - choć przypuszczam że upłynęło więcej czasu - powinny już opaść.
Odpowiedz@metaxa: W sumie masz rację,ale errare humanum est jak mawiali mądrzy Rzymianie.
Odpowiedz@metaxa: Tyle, że część to nie błędy, a regionalizmy.
Odpowiedz@Tolek: W jakich emocjach? To portal rozrywkowy, nie egzamin! Poza tym nie ma obowiązku pisania na-już-teraz-zaraz. Uspokój się, napisz, przeczytaj, dopiero kliknij "wyślij".
Odpowiedz@Tolek: Po pierwsze: błędy w języku pisanym są efektem lenistwa, nie emocji. Każde urządzenie, na którym piszesz, robi wszystko, żeby te błędy wskazać i poprawić. Po drugie nie jest powiedziane, że baba zjadła dwutygodniowe truskawki (wtedy raczej nie byłaby w stanie wyjść gdziekolwiek), tylko przyszła żeby złożyć reklamację 2 tygodnie po zakupie (bo wcześniej córce się nie chciało).
Odpowiedz@Ohboy: z całym szacunkiem - "ubijanka" nie jest regionalizmem. Jest efektem lenistwa przy pisaniu.
Odpowiedz"Szef z kolei był ugodowym człowiekiem, z paragonem i truskawkami zwróciłby pieniądze, bo tak robił." No, ja jestem ciekawa, który szef zwróciłby kasę za truskawki kupione "dwa tygodnie temu" nawet na podstawie paragonu. W końcu na nim właśnie widnieje data zakupu. A jakby tak ktoś sobie kupił dzisiaj świeże truskaweczki, wziął paragon, a za dwie godzinki przyszedł po zwrot kasy, z tym samym paragonem, ale z truskawkami, które mu już przedwczoraj w lodówce zgniły? Też by dostał zwrot kasy? Jakoś powątpiewam w taki altruizm właścicieli sklepów spożywczych. Powątpiewam też w baby awanturujące się w sklepie o zgniłe truskawki, które kupiły tam dwa tygodnie wcześniej. Truskawka, malina, poziomka - to nie jabłko, nie poleży. Wiadomo, że trzeba wykorzystać od razu. Wie o tym każda, najgłupsza nawet, baba. Więc, albo ta historia to fejk, albo truskawki, faktycznie, były kupione wcześniej dwie godziny, a nie dwa tygodnie.
Odpowiedz@Armagedon: Ja ci wytłumaczę o co chodzi. Bo to było tak. Córka rzeczonej baby, dwa tygodnie wcześniej, zakupiła w owym sklepie truskawki. Prawdopodobnie całą łubiankę. Po przyjściu do domu stwierdziła, że truskawki pod spodem są brzydkie, niektóre nadgniłe, lub rozgniecione. Zaklęła pod nosem, przebrała owoc, zgniłki wywaliła, a resztę zużyła. Poskarżyła się jednak mamusi, jakie to "oszusty" w sklepie pracują. Nie leciała robić awantury, bo albo miała za daleko, albo nie miała czasu, słowem - "nie chciało się jej". Mamusia, natomiast, przy najbliższej bytności w tymże sklepie (czyli dwa tygodnie później) zrobiła awanturę niejako "wsteczną". Czyli o TAMTE już dawno zjedzone/wyrzucone owoce. Może miała akurat "po drodze" i jej się przypomniało. Tak przynajmniej wydedukowałam, ale mogę się mylić.
Odpowiedz