Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

piekielni.pl

Pokaż menu
Szukaj

Pojawiają się tu czasem różne historie i komentarze o "Grażynach" biznesu, a…

Pojawiają się tu czasem różne historie i komentarze o "Grażynach" biznesu, a gdzieś w ostatnio przeczytałam o jakiejś pani, która nie wyglądała na szefową jakiejś firmy czy coś w tym stylu.

Takie komentarze wywołują czasem uśmiech na mojej twarzy i myślę sobie o mojej mamie.

Moja mama prowadzi własny sklep odzieżowy i to już blisko 30 lat. Sklep jest dochodowy, mama stara się śledzić trendy, szukać coraz to nowych dostawców, modernizować wystrój sklepu. Sklep przynosi spore dochody. Powiedzieć, że moi rodzice są bogaci to może przesada, ale są nieźle sytuowani, co jest też zasługą maminego zmysłu do biznesu.

Ale przy tym muszę powiedzieć, że moja mama nie jest osobą, która lubi się stroić. Chociaż potrafi świetnie wybrać towar do sklepu sama najchętniej chodzi w rzeczach wygodnych, na co dzień uwielbia dresy i proste sukienki. Jak sama stoi w sklepie to trochę bardziej się ustylizuje, ale na co dzień nie nosi makijażu ani biżuterii.

Mama jeździ też starym, blisko 25-letnim kombi. Po pierwsze mama ma sentyment do samochodu, bo był to jej pierwszy samochód kupiony za pieniądze, które zarobiła jako biznesmenka, po drugie jeździ autem na tyle, na ile jest to konieczne, woli, gdy prowadzi mój tata, który ma swój, bardziej nowoczesny samochód.

A piszę o tym, bo czasem zdarzało mi się słyszeć na temat mamy dość niemiłe, powierzchowne komentarze. Kiedy ktoś się mnie pyta czym zajmują się rodzice i mówię, że mama ma swój sklep odzieżowy (w niewielkiej miejscowości trzeba dodać), to niektórzy podsumowują, że mama jest Grażyną biznesu, która sprzedaje chiński badziew starym babom. Czasem pytam skąd takie opinie, to niektórzy twierdzą, że tylko stare baby kupują w takich sklepach, bo porządne rzeczy kupuje się w galeriach albo internecie.

Zdarzało się też, że gdy mama jechała do nowej hurtowni po towar, to nie traktowano jej poważnie i traktowano lekceważąco. Nie rozumiem tego, bo zakupy w hurtowni to nie negocjacje biznesowe, po prostu klient przychodzi, wybiera towar i wychodzi. Oczywiście, zdarza się to rzadko, ale jednak kilka razy pracownica hurtowni odmawiała pokazania mamie jakiegoś towaru, mówiąc, że to rzeczy luksusowe i tym podobne. Jest to również trochę zabawne, gdy ktoś robi sobie z mamy żarty, że wielka biznesmenka, a jeździ starym trupem i po co w ogóle prowadzić niedochodowy biznes tyle lat. Kiedyś też bardzo mnie rozbawiło, gdy akurat byłam z mamą sklepie i weszły dwie "damy". Oglądały sukienki wieczorowe z naturalnego jedwabiu. Gdy zobaczyły cenę gały wyszły im z orbit i skomentowały, że widziały takie same w H&M za 100zł i że widać, że Grażyna chce głupich ponaciągać.

Oczywiście, takie rzeczy zawsze mówią ludzie, którzy mojej mamy nie znają za dobrze lub też osoby z miasteczka, które nie życzą jej dobrze.

Zdarzyło się też, że pewna pani sfrustrowana tym, że mama nie chciała jej zatrudnić rozpuściła plotkę, że rzeczy w sklepie u mamy pochodzą z aliexpresu i mama kupuje je tam za promile cen, a metki ze składem materiału (mama przywiązuje dużą wagę do dobrej jakości tkanin) mama sama przyszywa.

Wiem, że moją mamę mało obchodzą takie opinie, ale mi się robi przykro za każdym razem.

Przykre to, że jeśli ktoś nie wpasowuje się w stereotyp przedsiębiorcy obwieszonego luksusową biżuterią, w ciuchach od Gucciego i Prady, w najnowszym mercu jest od razu klasyfikowany jako Janusz czy Grażyna biznesu.

sklepy

by ~kardynalnyblad
Zobacz następny
Dodaj nowy komentarz
avatar helgenn
9 13

Mi się Grażynka biznesu to raczej z czymś innym kojarzy. Od dawna wiadomo, że najczęściej krocie na ubrania i swój wygląd wydają osoby, które na to nie urobiły (utrzymanki, bananowa młodzież itd.). Turbobogacze, którzy nie muszą nic udowadniać noszą się zazwyczaj jak właściciel Facebooka.

Odpowiedz
avatar Ohboy
4 6

@helgenn: Teraz bezsensownie przeginasz w drugą stronę i niekoniecznie masz rację. Jak spojrzysz na garderobę bogaczy, to często zobaczysz, że mają właśnie markowe ubrania, tylko niekoniecznie rzucające się w oczy. Gucci czy Chanel sprzedają również zwykłe koszulki, tylko ich cena jest niezwykła. ;)

Odpowiedz
avatar Crannberry
10 14

@helgenn: Z tym że właściciel Facebooka swoich tshirtów nie kupuje w Pepco, tylko projektuje je specjalnie dla niego Brunello Cucinelli, czarne golfy Steve’a Jobsa tez nie były z H&M, tylko od Issey Miyake (który był autorem tego looku). Prezes Microsoft EMEA, może nie turbobogacz, ale człowiek, który nikomu nie musi niczego udowadniać, wszystkie swoje garniaki miał szyte na miarę u Gucciego. To, że ubrania nie walą po oczach i je*itnym logo, nie znaczy, że nie są drogie i markowe. Bogaci ludzie (którzy sami doszli do pieniędzy albo „old money”) też wydają krocie na ubrania, z tym że nie mają potrzeby ogłaszać tego całemu światu

Odpowiedz
avatar Mumei
4 4

@Ohboy @helgenn: ale trochę ma racje, ten kto jest bogaty rzadko się tym chwali, ten który chce na takiego wyglądać, a nim nie jest to będzie chciał na takiego wyglądać.

Odpowiedz
avatar Ohboy
2 6

@Mumei: Osobiście poznałam tylko jedną naprawdę bogatą osobę (inne były zamożne, więc to inna ranga) i akurat ten facet bardzo się chwalił, tylko akurat nie ubraniami, a sprzętem. No i nie wiem, trochę ciężko powiedzieć, że prawdziwi bogacze nie chwalą się swoim bogactwem, skoro można łatwo sprawdzić, że często jeżdżą bardzo drogimi samochodami, mieszkają w willach, mają zegarki za kilka tysięcy i atrakcyjnych utrzymanków, którymi można się pochwalić ;)

Odpowiedz
avatar helgenn
4 4

@Ohboy: dobra, rzeczywiście źle to ujęłam. Ale gdyby pani opisywana z historii chodziła w bardzo drogich dresach bez widocznej metki to nadal by nikt o tym nie wiedział i nadal na wsi byłaby uznawana za dziadówę. Chodzi mi bardziej o brak epatowania metkami i "wyfiokowania"; oni mogą, ale nie muszą. Ostatnio od dyrektorki działu usłyszałam, że hitem wśród nastolatków jest limitowana kolekcja Jordanów za kilka tysięcy. Jakby młodzież musiała sama na to w wakacje urobić to myślę, że jednak by przemyśleli na co wydadzą kieszonkowe.

Odpowiedz
avatar Crannberry
4 8

@helgenn: stylówa jak z „Dynastii” jest charakterystyczna dla nowobogackich dorobkiewiczów, którzy muszą wszystkim pokazać, że ich stać :D Laik od „Pretty Woman treatment” tez będzie oceniał wartość danej rzeczy po wielkości logo i będzie się zachwycać podróbą LV z tureckiego bazaru, a na Birkin Bag kompletnie nie zwróci uwagi, bo nawet nie będzie wiedzieć, co to

Odpowiedz
avatar bazienka
1 3

@helgenn: wiesz to jest tez sprawa kompleksow, jak ktos ma nadkompensacje, to swieci po oczach wielkimi logo itp. tylko tu bardziej chodzi o udowadnianie innym swojego statusu na sile, oni to tez czesto potrafia miec na kredyt

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
6 6

@Crannberry: Też bym nie zwrócił uwagi i nie wiedziałem, co to za firma. Dowiedziałem się dopiero teraz. Sprawdziłem w google i ich torby kosztują ponad €10,000. Nawet, jakbym wygrał główną wygraną w euromilionie (mam na myśli sporą kumulację), to wątpię, żeby tak mi odbiło, żeby kupować ciuchy za taką kasę. Chyba że sprzęt trekkingowy, ciuchy, buty, plecaki, akcesoria, to łącznie może bym wydał tyle, ile jest warta taka torba. Albo więcej. Przecież za taką kasę można sobie zrobić naprawdę konkretną wyprawę. Może nawet wystarczyłoby na wycieczkę dookoła świata. Za równowartość 2 takich toreb można kupić nowe auto. Ale jak kogoś stać i chce to kupować, to jego sprawa.

Odpowiedz
avatar hulakula
1 1

@Crannberry: bogatych ludzi to właśnie nie widać po jakichś ogromnych logo. no ale widać tzw. "stare" pieniądze a tych, którzy się dopiero dorobili, albo aspirują. a to, że ludzie oceniają innych po ciuchach? to juz inna inszość. ja zawsze podawałam takie zdarzenia z mojego życia- że kiedyś chciałam kupić pandorę w yes (wtedy jeszcze pandora nie miała swoich sklepów) to laska odmówiła mi nawet pokazania. w tym czasie do kruka mogłam wchodzić wracjąc z siłowni, w dresach, trampkach, itd- a jeżeli coś zobaczyłam na wystawie i mi się podobało- zawsze mi panie pokazały, itp. no ale to zależy od salonu.

Odpowiedz
avatar Krees
-1 1

@Ohboy:Zegarek za kilka tysięcy (nawet dolarów czy euro) nie jest atrybutem prawdziwego bogacza. Naprawdę bogaci ludzie noszą zegarki firmy Patek Philippe.

Odpowiedz
avatar Jorn
1 1

@pasjonatpl: 10 tys. € za wycieczkę dookoła świata? Da się zrobić, ale oprócz tej kasy trzeba włożyć sporo własnej pracy, bo trzeba by to sobie zorganizować samemu, a nie pójść do biura podróży. Oczywiście te 10 tys. € to za dwie osoby, za jedną byłoby pewnie z 7 - 8 tys. €.

Odpowiedz
avatar Mumei
5 5

Jak dla mnie "Grażyna" i "Janusz" to stan umysłu. Takie cwaniaki oszczędzające na wszystkim, które nie znają reali.

Odpowiedz
avatar BiAnQ
2 2

@Mumei: czego nie znają?

Odpowiedz
avatar irulax
3 3

@BiAnQ: Real brazylijski, obecny kurs 1 PLN = 1,19 BRL. Mogłeś nie znać. Nie musisz dziękować. :)

Odpowiedz
avatar zendra
0 0

@irulax: :))

Odpowiedz
avatar Ohboy
7 9

Od lat mam swój biznes i mnie również ludzie często nie traktują poważnie, bo wyglądam alternatywnie jak na nasze standardy. Bardziej mnie to irytuje niż smuci. (Grażyna i Janusz to określenia na osoby, które stosują niefajne praktyki w pracy i wyzyskują pracowników, wygląd nie ma tu nic do rzeczy.)

Odpowiedz
avatar ObserwatorObywatel
6 6

Jeden z moich pierwszych dni w pracy w budżetówce. 2012 rok. Dzwoni do mnie ochrona z terminala z prośbą o pomoc, bo zatrzymali jakiegoś "ruska" z uwagi na łażenie pod siatką, zaglądanie, robienie zdjęć. Jak zaczęli iść w jego kierunku, to chciał uciec. Prośba polegała na tłumaczeniu, bo oni ni w ząb po rosyjsku czy angielsku. No ok. Okazał się potencjalnym klientem, który chciał podejrzeć jak wygląda terminal. Później podjechał do biura. Ubrany w wytarte jeansy, rozciągnięty sweter, przetartą dziurawą bejsbolówkę, adidasy marki "adldas", zakurzone. Akurat moi przełożeni w delegacji, a chciał omówić cennik i zakres usług dodatkowych. Ja zielony, koleżanka to samo, staż ma taki co ja. Co wiedziałem, to odpowiedziałem, dałem namiary na przełożonych. Zanotował, zostawił wizytówkę i tyle go widzieliśmy. Trochę mi zajęło wygooglowanie kto to był, a rozmawiałem z tzw "szarą eminencją" jednego z ukraińskich koncernów. On sam wg. jednego z ukraińskich rankingów zaliczał sie do czołówki dolarowych miliarderów Ukrainy. Aczkolwiek nigdy nie mieszał się do polityki, przynajmniej oficjalnie. Zdjęć w sieci było kilka i to stare, a artykuł, gdzie była wzmianka o nim był tylko jeden. Przyjechał do nas starym gratem z lotniskowej wypożyczalni.

Odpowiedz
avatar Jia
9 9

Ludziom nie dogodzisz :) Moja mama jest pielęgniarką, mój tata ma swój biznes. Na początku lat 2000 kupili samochód ze średniej półki, to "koleżanki" w pracy mamy komentowały, że tata taki wielki "byznesmen", a kupił takie tanie auto, zamiast jakiegoś mercedesa. Jak rodzice kupili parę lat temu lepszego SUVa - to teraz jest komentowanie, że ludziom się w dupach przewraca i kto to widział, żeby pielęgniarka się takim autem woziła. Była oddziałowa mamy, na szczęście obecnie już emerytka, mieszkała w okolicy jednego ze sklepów taty i komentowała, że np. dzisiaj wzbogaciła moją mamę, robiąc zakupy u taty i podawała dokładną kwotę :D Nie ma co się przejmować gadaniem ludzi :)

Odpowiedz
avatar Jorn
2 2

@Jia: W początkach naszego dorosłego życia mieszkaliśmy z żoną na obrzeżach Warszawy, w miejscu, gdzie transport publiczny niemal nie istniał (teraz wygląda to zupełnie inaczej, okolica jest doskonale skomunikowana). Siłą rzeczy musieliśmy mieć dwa samochody, żeby dojeżdżać do pracy. Jako że był to początek naszych karier zawodowych, musiały to być samochody tanie. Ile się nasłuchałem, że to bez sensu, że lepiej zamiast tych dwóch tanich było kupić jeden drogi! Zapytani, jak mielibyśmy ten jeden drogi samochód podzielić na dojazdy w różne miejsca i często o niekompatybilnych porach, nie potrafili podać sensownej odpowiedzi, ale nadal większość twierdziła, że lepszy jeden drogi od dwóch tanich:)

Odpowiedz
avatar gawronek
8 8

Mój ojciec jest prawnikiem i kiedyś mi powiedział, że jednym z głównych powodów dla których wymieniał auta co 3 lata ... była konieczność prezencji. Stwierdził, że prawników, którzy przyjeżdżają starszymi autami pod firmy czy domy klientów traktuje się ... inaczej. Gorzej. Ludzie po prostu myślą że jak prawnik to musi się powodzić. A jak się powodzi to wiadomo że można zmieniać auta często. A jak ma stare auto - no to pewnie słaby z niego/niej prawnik więc słabo zarabia. Na szczęście takie myślenie powoli odchodzi do lamusa wraz ze zmianą pokoleniową ale no.

Odpowiedz
avatar irulax
1 3

@gawronek: Gdzieś słyszałem bajkę, gdzie szef firmy wykonawczej przyjechał na negocjacje autem żony, bo jego akurat stało w serwisie. Ponoć kontraktu nie dostał. Widać Q7 dla byznesmena to jak BMW dla dresiarza, albo Fabia dla działkowca emeryta. ;)

Odpowiedz
avatar gawronek
2 2

@irulax bajka bajką a życie życiem. Niestety, wszelkiego rodzaju prawnicy tworzą ze swojej pracy jakiś zamknięty krąg, w którym liczy się tylko kto ile zarabia i czym jeździ. Może to jest powód dla którego mój ojciec ma raptem paru znajomych z branży, a całą resztę trzyma na dystans.

Odpowiedz
avatar pasjonatpl
5 5

Janusz biznesu przede wszystkim szuka oszczędności kosztem pracowników. A poza tym to albo oszczędza na wszystkim albo wręcz przeciwnie, na siebie i rodzinę, o ile ma, wydaje dużo, ale jeśli chodzi o pracowników, to patrz powyżej. Pracowałem u takiego w latach dziewięćdziesiątych. Kto pamięta tamte czasy, to wie, jak było. Pracownicy dostawali grosze i często z opóźnieniem (naprawdę wypłaty na czas to była rzadkość, co przy tak oszałamiających zarobkach stanowiło nie lada problem), ale furę musiał mieć nową. Chatę też musiał mieć naprawdę wypasioną. Oczywiście wszystkiego musiał się dorobić jak najszybciej. Nie wiem, jak długo po moim odejściu ta firma istniała. Potem zaczęła się pojawiać konkurencja z bardziej kompetentnymi pracownikami (lepsze warunki przyciągały bardziej kompetentnych), więc całkiem możliwe, że firma padła.

Odpowiedz
avatar Armagedon
2 6

@pasjonatpl: Mnie również "janusz biznesu" kojarzy się, przede wszystkim, z właścicielem firemki, gdzie zatrudnia ludzi zwykle "na czarno" i za półdarmo. Z cwaniaczkiem, który próbuje dorobić się szybko i nieuczciwie, waląc po rogach zarówno pracowników, jak i ZUS, skarbówkę, NFZ i kontrahentów, a robi to dość nieudolnie, bo jest głupawy, więc firemka dość szybko mu pada, chyba że, akurat, ma fart. I - tak jak mówisz - wyżej sra niż dupę ma, więc usiłuje "kłóć ludzi w oczy" swoim bogactwem, żeby myśleli jaki to on wielki "byznesmen" jest. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy nazywać "januszem biznesu" człowieka z wieloletnim doświadczeniem w prowadzeniu własnego interesu, tylko dlatego, że nie ubiera się "na bogato" i nie jeździ wypasioną furą. Na szczęście tych "januszów" już coraz mniej. Bezrobocie jednak spadło i rynek pracy trochę się "wyregulował". Albo też odwrotnie. Wyregulował się rynek pracy, więc spadło bezrobocie.

Odpowiedz
avatar mama_muminka
3 3

Grażyna i Janusz biznesu nie odnoszą się do ubioru czy samochodu tylko do podejścia do pracowników i kontrahentów. Często próbują oszukiwać czy oszczędzać w sposób, który już się robi patologiczny.

Odpowiedz
Udostępnij